Magazyn

Dramat cierpienia czyli słowo o eutanazji


Euta­na­zja to temat intry­gu­ją­cy, budzą­cy nie­zwy­kle sil­ne emo­cje. Pro­blem w tym, że dys­ku­tu­jąc o kwe­stii euta­na­zji wpa­da­my w utar­te sche­ma­ty myślo­we. Dla jed­nych jest to naj­bar­dziej maka­brycz­ny oksy­mo­ron (euta­na­zja z grec­kie­go dobra śmierć), wyra­fi­no­wa­na for­ma uśmier­ca­nia. A inni jesz­cze budu­ją pod tym poję­ciem sko­ja­rze­nia z huma­ni­zmem, god­ną śmier­cią. Wpa­da­nie w taki spo­sób myśle­nia fał­szu­je rze­czy­wi­sty obraz. Euta­na­zja to pro­blem, wobec któ­re­go naj­bar­dziej ade­kwat­ne wyda­je się podej­ście kazu­istycz­ne. Uzmy­sła­wia ono nam, jaka jest roz­cią­głość zagad­nie­nia.


 


Kie­dy bli­żej przyj­rzy­my się temu pro­ble­mo­wi zauwa­ży­my, że zago­rza­li prze­ciw­ni­cy euta­na­zji godzą się (cza­sa­mi nie­świa­do­mie) na pew­ne jej for­my, nato­miast zwo­len­ni­cy w wie­lu swych sądach w grun­cie rze­czy potę­pia­ją część tych prak­tyk. Freud rzekł słusz­nie, iż ludzie współ­cze­śni nie umie­ją już zacho­wać tra­dy­cyj­nej posta­wy wobec śmier­ci.


 


Pro­blem świa­to­po­glą­do­wy zwią­za­ny z euta­na­zją jest powią­za­ny z róż­ny­mi podej­ścia­mi filo­zo­ficz­ny­mi. Wyod­ręb­nił­bym trzy zasad­ni­cze podej­ścia wobec euta­na­zji w naszym krę­gu kul­tu­ro­wym. Pierw­sze jest zwią­za­ne z sto­ic­kim powią­za­niem este­ty­ki śmier­ci z god­no­ścią czło­wie­ka. God­na śmierć jest tutaj pozba­wio­na cier­pie­nia, nastę­pu­je szyb­ko i bez­bo­le­śnie. Taki model i podej­ście do euta­na­zji jest zaszcze­pio­ny w prą­dach libe­ral­nych.


 


Chrze­ści­ja­nie już ina­czej patrzy­li na śmierć. Zarów­no sta­ro­te­sta­men­to­wa księ­ga Hio­ba jak i ewan­ge­licz­ny przy­kład męki Chry­stu­sa uzmy­sła­wia­ją, że cier­pie­nie jest pew­ną war­to­ścią. W obli­czu śmier­ci i cier­pie­nia powin­ni­śmy hero­icz­nie zno­sić ból.


 


Przy­spie­sze­nie śmier­ci jest obra­zą Boga i sta­no­wi bunt wobec boskich praw. Życie Jezu­sa, św. Paw­ła jest przy­kła­dem, że rów­nież w cier­pie­niu fizycz­nym nie nale­ży iść na skró­ty. Moż­na jesz­cze wyod­ręb­nić sta­no­wi­sko (pseudo)ewolucyjne, któ­re zosta­ło uję­te przez nie­miec­kich medy­ków Kar­la Bin­din­ga i Alfre­da Hoche’a, któ­rzy uwa­ża­li euta­na­zję ludzi nie­peł­no­spraw­nych i nie­do­łęż­nych jako narzę­dzie, któ­re zapew­nia nie roz­prze­strze­nia­nie się wadli­wych genów wśród zdro­wej, co powo­du­je polep­sze­nie się zdro­wot­no­ści spo­łe­czeń­stwa. Wbrew pozo­rom nadal ist­nie­ją śro­do­wi­ska medycz­ne, któ­re sym­pa­ty­zu­ją z tą ideą. Czę­sto też w dys­ku­sji nad euta­na­zją stro­ny zarzu­ca­ją sobie owe (pseudo)ewolucyjne podej­ście.


 


Rodzi się pyta­nie, dla­cze­go euta­na­zja, któ­ra jest zna­na ludz­ko­ści od sta­ro­żyt­no­ści teraz budzi tak sil­ne emo­cje? Oso­bi­ście znaj­do­wał­bym odpo­wiedź na to pyta­nie w nie­po­rad­no­ści medy­cy­ny wobec róż­nych wyzwań. W kra­jach wyso­ko­ro­zwi­nię­tych mamy do czy­nie­nia ze sta­rze­niem się spo­łe­czeństw za spra­wą ujem­ne­go przy­ro­stu natu­ral­ne­go jak i roz­wo­ju medy­cy­ny. Nowo­cze­sna medy­cy­na potra­fi czło­wie­ko­wi zapew­nić pod­sta­wo­we wege­ta­tyw­ne czyn­no­ści, prze­dłu­żać pro­ce­sy fizjo­lo­gicz­ne. Wciąż jed­nak medy­cy nie umie­ją przy­wra­cać czło­wie­ko­wi w peł­ni jako­ści życia i jest to nie lada pro­blem.


 


Ludziom sta­rym, ofia­rom wypad­ków, oso­bom cier­pią­ce na scho­rze­nia gene­tycz­ne, dotknię­tym cho­ro­ba­mi nowo­two­ro­wy­mi moż­na wydłu­żyć pro­ce­sy meta­bo­licz­ne przy uży­ciu tech­nik medycz­nych prak­tycz­nie rzecz bio­rąc na bar­dzo dłu­go. Pro­blem pole­ga na tym, że nie moż­na prze­dłu­żyć tym oso­bom świa­do­mo­ści. Jesz­cze za życia jako jed­nost­ki spo­łecz­ne pono­szą de fac­to śmierć.


 


Kie­dyś, gdy nauki bio­me­dycz­ne sta­ły na niskim pozio­mie śmierć prak­tycz­nie była rów­no­le­gła do sta­nu utra­ty przy­tom­no­ści. Moment zgo­nu nastę­po­wał wraz z utra­tą przy­tom­no­ści.


 


Bier­na euta­na­zja, czy­li odstą­pie­nie od czyn­no­ści ratu­ją­cych życie zda­je się więc być prak­ty­ką w pew­nych przy­pad­kach powszech­ną, na któ­rą ist­nie­je czę­ścio­we przy­zwo­le­nie spo­łecz­ne. Leka­rze nie reani­mu­ją np. osób, u któ­rych rak płu­ca wypeł­nił cały narząd. Zabieg taki był­by tyl­ko zada­wa­niem cier­pie­nia dodat­ko­we­go, a u pacjen­ta roko­wa­nia były­by prak­tycz­nie zero­we. Inny przy­kład to tzw. dzie­ci bez­czasz­ko­we, któ­re rodzą się zupeł­nie bez wykształ­co­ne­go ośrod­ko­we­go ukła­du ner­wo­we­go i któ­re mają zero­wą szan­sę prze­ży­cia.


 


Dra­mat pole­ga na tym, że są one jed­nak przez część leka­rzy pod­łą­cza­ne do respi­ra­to­rów, by uchro­nić się przed zarzu­ta­mi o euta­na­zję. W efek­cie takie dzie­ci zaj­mu­ją miej­sca reani­ma­cyj­ne dla tych nowo­rod­ków, któ­re mimo trwa­łe­go uszko­dze­nia mają jakieś szan­se na prze­ży­cie.


 


Bar­dziej dale­ce kon­tro­wer­syj­na jest tzw. euta­na­zja czyn­na, kie­dy lekarz świa­do­mie uśmier­ca swo­je­go pacjen­ta bądź to na jego wła­sne życze­nie, bądź też z wła­sne­go prze­ko­na­nia. Do takich dzia­łań moż­na zali­czyć ‘’maszy­nę do samo­bójstw’’ skon­stru­owa­ną przez dok­to­ra Kevor­kia­na (na zdj.). W 1990 roku jego pacjent­ka jesz­cze w peł­ni sił i przy peł­nej świa­do­mo­ści popro­si­ła o wyko­na­nie euta­na­zji z powo­du fatal­nej dia­gno­zy. W tam­tym przy­pad­ku moż­na było mówić o błę­dzie w sztu­ce lekar­skiej. Lekarz wedle wszyst­kich pra­wie kodek­sów etycz­nych winien dążyć zarów­no do zła­go­dze­niu bólu i cier­pie­nia jak zapew­nie­nia ‘’god­ne­go życia’’.


 


Nawet w przy­się­dze Hipo­kra­te­sa znaj­du­ją się sło­wa, że pacjen­to­wi nawet na jego wła­sne żąda­nie nie nale­ży poda­wać śmier­tel­nych tru­cizn. Trze­ba wspo­mnieć, że ‘’maszy­na’’ Kevor­kia­na była tak skon­stru­owa­na, że uru­cha­miał ją pacjent, a nie lekarz. Po tym incy­den­cie sąd w Michi­gan jedy­nie zabro­nił jej uży­wać. Nie będę tutaj oma­wiał dzia­łań hitle­row­skich leka­rzy w zakre­sie ‘’euta­na­zji czy­nio­nej dla spo­łe­czeń­stwa’’, gdyż chy­ba nie wyma­ga ona żad­nych komen­ta­rzy. For­mą czyn­nej euta­na­zji było rów­nież poda­wa­nie cho­rym pavu­lo­nu na łódz­kim pogo­to­wiu.


 


Z dru­giej stro­ny bar­dzo czę­sto spo­ty­ka­my się z euta­na­zją czyn­ną w opie­ce palia­tyw­nej, któ­rej czo­ło­wym zało­że­nie nie jest rato­wa­nie życia ludz­kie­go, ale niwe­lo­wa­nie cier­pie­nia wywo­ła­ne­go przez i tak śmier­tel­ną cho­ro­bę. Czę­ste świa­do­me przedaw­ko­wa­nie środ­ków uśmie­rza­ją­cych ból jest for­mą euta­na­zji, któ­ra jest zaapro­bo­wa­na powszech­nie, nawet przez insty­tu­cje Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Leka­rze bądź pacjen­ci w pew­nym momen­cie muszą podać sobie śmier­tel­ną daw­kę leku prze­ciw­bó­lo­we­go. Socjo­lo­go­wie medy­cy­ny poda­ją, że nawet 25 % leka­rzy zaj­mu­ją­cych się opie­ką ter­mi­nal­ną przy­zna­je się do prak­tyk euta­na­zyj­nych.


 


Pra­wo i kodek­sy ety­ki lekar­skiej w prze­wa­ża­ją­cej mie­rze negu­ją i zaka­zu­ją euta­na­zji. Ist­nie­ją jed­nak moż­li­wo­ści pomi­nię­cia tych prze­pi­sów. Pacjent może na przy­kład nie wyra­zić zgo­dy na lecze­nie. W takim wypad­ku lekarz jest wręcz zobo­wią­za­ny odstą­pić od zabie­gu. Może to sta­no­wić for­mę euta­na­zji. Cie­ka­wy zapis posia­da rów­nież kodeks kar­ny Uru­gwa­ju, któ­ry zezwa­la na coś, co moż­na nazwać kolo­kwial­nie ‘’huma­ni­tar­nym dobi­ciem czło­wie­ka’’


 


Tak więc jak widzi­my euta­na­zja skry­ta lub jaw­na jest i będzie, a roz­wój medy­cy­ny powo­du­je coraz sil­niej­szą kon­fron­ta­cje z tym pro­ble­mem.


 


Rafał Halik


 


Stro­na prof. Jana Hart­ma­na poru­sza­ją­ca zagad­nie­nia bio­ety­ki

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.