Magazyn

Dyspozycja i treść ogólna “O Niewolnej Woli” ks. dr. Marcina Lutra


Magazyn EkumenizmWstęp­ne wywo­dy „O Nie­wol­nej Woli”, obej­mu­ją­ce jed­ną czwar­tą cało­ści są szcze­gól­nie obszer­ne. Na cze­le stoi — po krót­kim wyja­śnie­niu opóź­nie­nia się odpo­wie­dzi oraz naj­ogól­niej­szej nega­tyw­nej oce­nie dzieł­ka Era­zma — wywód, opa­trzo­ny w naszym wyda­niu tytu­łem Pew­ność wia­ry, będą­cy hym­nem na cześć tej posta­wy reli­gij­nej. Pew­ność wia­ry pod­trzy­mu­je wyzna­nie i jest nośni­kiem wyzna­nia. Kto pew­ność wia­ry naru­sza, kto np. w miej­sce stwier­dzal­nych przez życie i przez śmierć prawd chrze­ści­jań­skich wsta­wia scep­ty­cyzm, ten już oba­la i niwe­czy samo chrze­ści­jań­stwo. Cechą chrze­ści­ja­ni­na jest radość z prawd wia­ry. Duch Świę­ty, któ­ry go oży­wia, nie pozwa­la mu być scep­ty­kiem.



Dla Lutra dogmat, Pismo Świę­te i Chry­stus nale­żą ści­śle do sie­bie i trze­ba te trzy wiel­ko­ści roz­pa­try­wać razem. Dogmat to nic inne­go jak „samo­uobec­nie­nie się i samo­obja­wie­nie się Boga”, jakie mamy w Chry­stu­sie, zwia­sto­wa­ne­go przez Pismo. Wspo­mnia­na już tutaj nauka o pre­de­sty­na­cji i o pre­scjen­cji Boga nie nale­ży, jak mnie­mał Erazm, do „teo­lo­gu­me­nów chrze­ści­jań­skiej wie­dzy”, lecz do obrę­bu „samo­uobec­nie­nia i samo­obja­wie­nia się Boga”, dla­te­go nie może być chrze­ści­jań­skie­go naboż­ne­go życia, któ­re moż­na by pie­lę­gno­wać i roz­wi­jać w ode­rwa­niu od tej nauki. Prze­to nauka o nie­wol­nej woli jest nie tyl­ko par­tią nauki o teo­lo­gicz­nej egzy­sten­cji, lecz par­tią o ogól­no­chrze­ści­jań­skiej egzy­sten­cji.


W nastę­pu­ją­cych czę­ściach wstę­pu: Wyzna­nie i jego powszech­ne obo­wią­zy­wa­nie i Dok­try­na i życie znaj­du­je się roz­ra­chu­nek Lutra z Era­zmem na temat potrze­by, a nawet koniecz­no­ści i nie­uchron­no­ści refor­ma­tor­skiej wal­ki kościel­nej. Jest to temat, gdzie moż­na wyczuć tchnie­nie czło­wie­ka ogar­nię­te­go przez świa­do­mość, że jego dzia­łal­ność ma epo­ko­we świa­to­wo-histo­rycz­ne zna­cze­nie.


W czę­ściach tych mamy też moż­ność wglą­du w naj­istot­niej­sze i naj­wew­nętrz­niej­sze sed­no repre­zen­to­wa­nej przez Refor­ma­cję spra­wy, mia­no­wi­cie, jak czło­wiek dro­gą pozna­nia bra­ku wol­no­ści swej woli docho­dzi do poko­ry i do wia­ry. Widzia­na od zewnątrz przed­sta­wia się ta dro­ga jako dro­ga burzy i hura­ga­nu, ale gdy się nią doj­dzie do koń­ca, to tam — jak w opi­sa­nej w 1 Krl 19,8–15, sce­nie burz na Hore­bie — nastę­pu­je spo­tka­nie z Bogiem w cichym, lek­kim, łagod­nym powie­wie wia­tru.


Po naszki­co­wa­niu tych naj­ogól­niej­szych wstęp­nych tema­tów pomoc­ni­czych, docho­dzi Luter do poję­cia samej woli, gdzie po raz pierw­szy moż­na doj­rzeć to, co przez swo­ją tezę o nie­wol­nej woli Luter ma rze­czy­wi­ście na myśli, a mia­no­wi­cie, że tu nie cho­dzi o wolę przy­mu­szo­ną, o jakieś „nie­chce­nie” (nolun­tas), lecz o jakąś nie­odmien­ną skłon­ność, o uka­za­nie, że w tym, co my ludzie chce­my i cze­go pożą­da­my, wła­da i oka­zu­je swo­ją moc i potę­gę Bóg lub sza­tan.


Wola czło­wie­ka jest orga­nem ponad­ludz­kich, ponad­czło­wie­czych sił i mocy, i kto czło­wie­ka posia­da, czy to jest Bóg czy sza­tan, tego cele są tre­ścią ludz­kie­go dąże­nia. Dla­te­go wyzwo­le­nie czło­wie­ka leży poza czło­wie­kiem, mia­no­wi­cie w ukrzy­żo­wa­nym Chry­stu­sie. Dla­te­go, co dalej Luter w swo­im dzie­le naucza o bra­ku wol­no­ści woli, to wszyst­ko jest tyl­ko wykła­dem krzy­ża Chry­stu­so­we­go: „Chri­stus cru­ci­fi­xus haec omnia secum affert” („Chry­stus ukrzy­żo­wa­ny wszyst­ko to z sobą przy­no­si”). Stąd też łatwo wywnio­sko­wać, że wszyst­kie dal­sze wywo­dy Lutra nie są niczym innym jak czę­ścią Lutro­wej the­olo­gia cru­cis.


Magazyn EkumenizmW koń­co­wej par­tii wstę­pu, zaty­tu­ło­wa­nej: Tajem­ni­ca Kościo­ła nastę­pu­je roz­pra­wie­nie się Lutra z tra­dy­cją. Było to na owe cza­sy czymś nie­sły­cha­nym. Erazm (fot. obok)jako rzecz­nik wol­nej woli miał za sobą wszyst­kie auto­ry­te­ty Kościo­ła, Luter zaś stał sam, o wła­snych tyl­ko siłach. Szczy­to­wym punk­tem tej czę­ści jest zda­nie Lutra: „Abscon­di­ta est ecc­le­sia, latent sanc­ti (Kościół jest wiel­ko­ścią ukry­tą, świę­ci są nie­zna­ni”). Kościół jest tam, gdzie jest praw­da, nie jest zaś tak, że praw­da jest tam, gdzie jest Kościół. Swo­ich świad­ków znaj­du­je Kościół w Piśmie Świę­tym, a nie, jak mówi­li tra­dy­cjo­na­li­ści „ponad Pismem”. I moż­na tu wyczuć, że zda­niem Lutra Kościół jaśnie­je swo­im praw­dzi­wym bla­skiem tam, gdzie domi­nu­je ta praw­da Pisma Świę­te­go, ale też, że Kościół jest cza­sa­mi w zani­ku, a jego widzial­na postać nie jest niczym wię­cej jak sce­ną, z któ­rej po ode­gra­niu swo­ich ról zeszli już wszy­scy akto­rzy.


Po tych zasad­ni­czych roz­wa­ża­niach wstęp­nych prze­cho­dzi Luter w opar­ciu o Dia­try­bę Era­zma, punkt za punk­tem, jeden jego argu­ment za dru­gim. Pod­sta­wo­wą bazą dys­ku­sji są cyta­ty Pisma Świę­te­go, gdyż Pismo jest jesz­cze dla obu prze­ciw­ni­ków, dla Era­zma i dla Lutra, mier­ni­kiem i mistrzem. Naj­pierw w czę­ści pierw­szej oba­la Luter dowo­dy, któ­re jako „rze­ko­me dowo­dy” przy­ta­cza Erazm za wol­ną wolą. Oba­le­nie dowo­dów znaj­du­je się w frag­men­cie zaty­tu­ło­wa­nym: Wola ludz­ka, Kolej­ne frag­men­ty czę­ści pierw­szej zosta­ły zaty­tu­ło­wa­ne: Obja­wie­nie, Deus abscon­di­tus (Bóg ukry­ty) Idea odpła­ty.


Po pierw­szej część nastę­pu­je część II. W niej Luter zawarł obro­nę wła­snej pozy­cji. Poświę­co­na jest tema­to­wi: „Bóg a zło”. Kolej­ne czę­ści zosta­ły zaty­tu­ło­wa­ne: część III — „Biblij­na antro­po­lo­gia” oraz część IV — „Współ­pra­cow­ni­cy Boży”. Zakoń­cze­nie jest hym­nem na cześć wol­nej łaski Bożej.


Kil­ka zasad­ni­czych szcze­gó­łów kon­tro­wer­sji dogma­tycz­nej


Punkt wyj­ścia wywo­dów i u Era­zma i u Lutra jest taki sam, jed­nak podej­ście do zagad­nie­nia jest róż­ne. Luter czer­pie swój mate­riał wyłącz­nie z Pisma Świę­te­go, co do któ­re­go przy­zna­je Era­zmo­wi, że są w nim „loca obscu­ra” (miej­sca ciem­ne). Biblia jed­nak jest odbla­skiem jasno­ści Bożej na obli­czu Jezu­sa Chry­stu­sa. Pismo jest warun­kiem nie­odzow­nym, pod­sta­wo­wym zało­że­niem dogma­tu chry­sto­lo­gicz­ne­go i try­ni­tar­ne­go, czy­li nauki kościel­nej, a więc że Chry­stus jest Synem Bożym, że Bóg jest w Trój­cy Świę­tej jedy­nym i że Chry­stus cier­piał i umarł za grze­chy ludz­ko­ści. Co do sta­no­wi­ska Era­zma w spra­wie tzw. „ciem­nych miejsc” w Biblii, Luter stoi na sta­no­wi­sku, iż Bóg w swo­im bycie abso­lut­nym, Bóg sam w sobie, Bóg w swej isto­cie (Deus ipse), pozo­sta­je ciem­nym, Bogiem ukry­tym (Deus abscon­di­tus), ale w swo­im obja­wie­niu jest Bogiem jaw­nym i wyraź­nym, Bogiem obja­wio­nym w Chry­stu­sie (Deus reve­la­tus). Nie ma i nie może być chrze­ści­jań­stwa bez­dog­ma­tycz­ne­go: „Duch Świę­ty nie jest scep­ty­kiem”. On wlał nam w ser­ca pew­ność wia­ry.


Głów­nym punk­tem kon­tro­wer­sji mię­dzy Era­zmem i Lutrem jest samo poję­cie i defi­ni­cja wol­nej woli. W defi­ni­cji Era­zma w cen­trum stoi czło­wiek, u Lutra zaś Bóg. Luter snu­je roz­wa­ża­nia swo­je na kan­wie sym­bo­lu apo­stol­skie­go. Defi­ni­cja Era­zma brzmi: Wol­na wola jest to zdol­ność woli ludz­kiej, dzię­ki któ­rej czło­wiek może zwró­cić się ku temu, co dopro­wa­dza do zba­wie­nia wiecz­ne­go, lub od tego się odwró­cić. Na to powia­da Luter, że jedy­nie Bóg ma wol­ną wolę, tyl­ko On może czy­nić i czy­ni wszyst­ko, co chce, w nie­bie i na zie­mi: „On powia­da i sta­je się to”.


Z odręb­no­ści poj­mo­wa­nia wol­nej woli wyni­ka zasad­ni­cza róż­ni­ca w poglą­dach obu mężów i obo­zów sto­ją­cych za nimi. Osta­tecz­na kon­klu­zja Era­zma brzmi: Czło­wiek zba­wia się sam przez to, że prze­zwy­cię­ża swo­je niskie popę­dy oraz przez swo­je szla­chet­ne dąże­nia. Na to powia­da Luter: Tyl­ko Bóg może czło­wie­ka zba­wić. Zba­wie­nie przy­cho­dzi z zewnątrz, od Boga, przez Jezu­sa Chry­stu­sa. Bóg zba­wia całe­go czło­wie­ka, a nie tyl­ko jego część, jego duszę.


Erazm powia­da: Czło­wiek wybie­ra sobie dzię­ki swo­je­mu wła­sne­mu rozu­mo­wi z tre­ści swo­je­go życia dro­gę wia­ry i żywo­ta wiecz­ne­go lub odwrot­nie — dro­gę nie­wia­ry i potę­pie­nia. Na to Luter: Tyl­ko Bóg obda­rza nas wia­rą i zba­wie­niem z łaski przez Ducha Świę­te­go. Decy­du­ją­cy dla nasze­go zba­wie­nia jest wybór łaski Bożej. My nie mamy tu moż­li­wo­ści wybo­ru.


Dla Era­zma wol­na wola jest tym samym, co wola natu­ral­na, wola, któ­ra podej­mu­je wła­sne decy­zje, któ­ra może do pew­nych spraw i wyda­rzeń zgło­sić swo­je zastrze­że­nia, któ­ra według róż­nych zmien­nych warun­ków może się roz­wi­nąć w tym lub innym kie­run­ku. Jeden i ten sam czło­wiek może powie­dzieć „tak” lub „nie” odno­śnie do rze­czy czy spra­wy, któ­ra doty­czy jego zba­wie­nia. Wol­na wola może Boga przy­jąć lub Boga odrzu­cić i to przy­ję­cie lub odrzu­ce­nie Boga przez czło­wie­ka jest rezul­ta­tem jego oso­bi­stej decy­zji i wła­sne­go wybo­ru. Czło­wiek więc trzy­ma w swej wła­snej dło­ni nie tyl­ko swój ziem­ski los, ale i swój los wie­ku­isty, czy­li może sobie same­mu przy­pi­sać zba­wie­nie lub potę­pie­nie.


Na to Luter odpo­wia­da: Jeże­li przy­pi­su­je­my woli ludz­kiej taką rolę i takie zna­cze­nie, że nawet swój wła­sny los wie­ku­isty może­my sobie wybrać, to rady­kal­nie i total­nie wyklu­cza­my Ducha Świę­te­go (4 lata póź­niej Luter obja­śnia w Małym kate­chi­zmie III arty­kuł wia­ry w sło­wach: „Wie­rzę, że ani przez wła­sny rozum, ani przez siły swo­je w Jezu­sa Chry­stu­sa Pana mego uwie­rzyć, ani z nim połą­czyć się nie mogę, ale że mnie Duch Św. przez Ewan­ge­lię powo­łał)”. Cho­dzi tu więc o wybór Boży, a nie o wybór ludz­ki w spra­wach, któ­re doty­czą zba­wie­nia. Spra­wa zba­wie­nia nie zale­ży od decy­zji ludz­kiej. Gdy­by tak było, było­by to prze­kre­śle­niem III arty­ku­łu wia­ry. Chrze­ści­jań­stwo było­by wte­dy wia­rą bez Ducha Świę­te­go. Miej­sce Ducha Świę­te­go zajął­by wte­dy „duch ludz­ki”.


Jeże­li cho­dzi o II arty­kuł wia­ry, to Erazm powia­da o czło­wie­ku, że może on i tutaj swo­bod­nie decy­do­wać. Na dowód przy­ta­cza antycz­ny obraz Her­ku­le­sa na roz­staj­nych dro­gach, ozna­cza­ją­cy, że czło­wiek może wybrać albo dro­gę zba­wie­nia albo dro­gę śmier­ci.


Na to Luter powia­da: Poda­ny przez pogań­ski mit obraz Her­ku­le­sa na roz­staj­nych dro­gach przed­sta­wia sytu­ację czło­wie­ka fał­szy­wie, suge­ru­je bowiem czło­wie­ko­wi moż­li­wo­ści, któ­re dla nie­go nie ist­nie­ją, bo czło­wiek przez upa­dek w grzech już obrał dro­gę zgu­by i utra­cił wol­ność. Skoń­czo­na ludz­ka wola w odróż­nie­niu od woli Boskiej nie jest abso­lut­na, czy­sta, ale okre­ślo­na. Każ­da wola skoń­czo­na jest zawsze wolą a prio­ri okre­ślo­ną. Ma już z góry swo­ją bar­wę i swo­ją jakość. Jest albo dobra albo zła. Czło­wiek może sie­bie miło­wać, a Boga nie­na­wi­dzić, lub odwrot­nie — sie­bie nie­na­wi­dzić a Boga miło­wać. Okre­ślo­na wola skoń­czo­na to nie to samo, co wola przy­mu­szo­na, bo gdy­by to była wola przy­mu­szo­na, to nie była­by volun­tas (chce­nie), ale nolun­tas (nie-chce­nie), gdyż przy­mus przy­cho­dzi z zewnątrz, a tym­cza­sem nie­wol­na wola ludz­ka jest wewnętrz­ną koniecz­no­ścią: albo miło­ścią, albo nie­na­wi­ścią; jest albo wolą okre­ślo­ną dobrze, albo wolą okre­ślo­ną źle.


Skoń­czo­na wola ludz­ka pole­ga na afek­tach i wola według Lutra jest afek­tem, a dopie­ro w kon­se­kwen­cji aktem. Dla­te­go czło­wiek podob­ny jest nie do Her­ku­le­sa z owe­go pogań­skie­go mitu, ale raczej do konia, któ­re­go ujeż­dża albo dia­beł, albo Bóg.


Wola ludz­ka jest orga­nem kogoś inne­go, jest orga­nem innej woli, jest więc wolą nie­wol­ną, „servum arbi­trium”, a nie „libe­rum arbi­trium”. Czło­wiek upa­dły odpadł od Boga. To odpad­nię­cie od Boga, to odwró­ce­nie się od Boga, owo ujeż­dża­nie lub objeż­dża­nie go przez dia­bła jest na nie­go wło­żo­ne jako jego los, od któ­re­go nie może się uwol­nić ani przez wła­sny wysi­łek, ani przez wła­sny rozum. Jeże­li już ktoś chce zasto­so­wać jakiś sta­ro­żyt­ny obraz czy sym­bol, to raczej nale­ża­ło­by przy­po­mnieć obraz Laoko­ona, ople­cio­ne­go przez węże, i nie mogą­ce­go się w żaden spo­sób od nich wyzwo­lić.


Tę sytu­ację swo­ją jako zgu­bio­ne­go i potę­pio­ne­go pozna­je czło­wiek nie sam z sie­bie. Pozna­nie tej sytu­acji nie jest odkry­ciem czy wyna­laz­kiem ludz­kie­go rozu­mu. Rze­czy­wi­stość ta stwier­dzo­na zosta­je przez fakt i wyda­rze­nie histo­rycz­ne: ucie­le­śnie­nie się Boga w Chry­stu­sie Jezu­sie (J 3,16). Po cóż by Bóg zsy­łał Chry­stu­sa na ten świat, gdy­by­śmy ludzie nie byli zgu­bie­ni i potę­pie­ni?


Zesła­nie Chry­stu­sa na ten świat ozna­cza więc wyrok Boży nad naszą sytu­acją jako ludzi. W odnie­sie­niu do tego wyro­ku nie posu­wa­my się ani o krok naprzód, jeśli za Era­zmem roz­róż­nia­my w czło­wie­ku jakieś „ja” lep­sze i jakieś „ja” gor­sze. Luter bie­rze po pro­stu Era­zma za rękę i pod­pro­wa­dza go pod krzyż Gol­go­ty i pyta go: Co ten cier­pią­cy i umie­ra­ją­cy na krzy­żu Chry­stus zba­wił w czło­wie­ku? Czy to, co jest w nim złe? A to, co w czło­wie­ku jest dobre i szla­chet­ne, nie potrze­bu­je zba­wie­nia? Oce­na czło­wie­ka u Era­zma jest ide­ali­stycz­na i tę ide­ali­stycz­ną oce­nę Luter sta­now­czo odrzu­ca. Przy­zna­nie czło­wie­ko­wi wol­nej woli, libe­rum arbi­trium, jak to czy­ni Erazm, to apo­te­oza — ubo­żysz­cze­nie czło­wie­ka, uzna­nie go za nad­czło­wie­ka, za isto­tę „poza dobrem i złem”.


Według Lutra taka nauka i sta­no­wi­sko, to powtór­ny upa­dek w grzech, danie posłu­chu pod­szep­tom sza­tań­skim: „eri­tis sicut Deus” („będzie­cie jako Bóg”). Wła­śnie stąd pocho­dzi wszel­ka daw­na i nowo­cze­sna bez­boż­ność. Przy­zna­wa­nie czło­wie­ko­wi wol­nej woli i wol­no­ści decy­zji rów­nież w odnie­sie­niu do zba­wie­nia jest rów­no­znacz­ne z wia­rą bez Chry­stu­sa i pro­wa­dzi w pro­stej linii do pod­wa­że­nia i wykre­śle­nia z kon­ta war­to­ści tak­że II arty­ku­łu wia­ry.


Co do I arty­ku­łu wia­ry snu­je Luter myśl swo­ją nastę­pu­ją­co: Jeże­li przy­pi­su­je się czło­wie­ko­wi wol­ną wolę, to dopro­wa­dza się go do obra­zu maje­sta­tu Boże­go, gdyż okre­śle­nie wol­na wola przy­słu­gu­je jedy­nie Bogu jako Stwór­cy, nie zaś two­ro­wi, czy­li temu, co zosta­ło stwo­rzo­ne. Stwo­rze­nie jest i pozo­sta­je zawsze zwią­za­ne wolą Stwór­cy, zwłasz­cza zaś czło­wiek, stwo­rzo­ny na obraz i podo­bień­stwo Boże, jest i pozo­sta­je zawsze pod­da­ny Bogu. Przy­pi­sy­wa­nie sobie przez nie­go wol­nej woli jest rabun­kiem, podob­nym do tego, jakie­go dopu­ścił się według grec­kie­go mitu Pro­me­te­usz.


Bóg Stwór­ca, Bóg sam w sobie, w swo­im suwe­ren­nym maje­sta­cie, Deus ipse, jest tak­że dla Lutra Bogiem zakry­tym (Deus abscon­di­tus), spo­wi­tym w mrok, któ­re­go czło­wiek prze­nik­nąć nie jest w sta­nie. Jest tajem­ni­cą, któ­rą w nie­zgłę­bio­no­ści jej mądro­ści, rady i mocy nale­ży tyl­ko w miło­ści i z miło­ścią uwiel­biać jako myste­rium tre­men­dum, tajem­ni­cę, przed któ­rą się drży. Ale obok tego Boga zakry­te­go, Boga same­go w sobie, Boga w naj­głęb­szej jego Isto­cie, któ­rej nie jest się zdol­nym zba­dać i prze­nik­nąć, jest Bóg jaw­ny, ucie­le­śnio­ny, zwia­sto­wa­ny, Deus reve­la­tus, incar­na­tus, pra­edi­ca­tus, Bóg, któ­ry w Jezu­sie Chry­stu­sie wycho­dzi ze swe­go „zakry­cia”, bo wła­śnie Chry­stus jest owym jasnym, lśnią­cym, pro­mien­nym punk­tem w ciem­nym, mrocz­nym kole.


Magazyn EkumenizmWedług tego roz­róż­nia Luter dwa dzia­ła­nia Boże. Pierw­sze, to dzia­ła­nie ogól­ne, powszech­ne, wszech­moc­ne, któ­re utrzy­mu­je w bie­gu i rów­no­wa­dze całe stwo­rze­nie. Jak cia­ła nie­bie­skie krą­żą wokół zie­mi (Luter podzie­lał geo­cen­trycz­ny obraz świa­ta), tak stwo­rze­nia krą­żą wokół Stwór­cy. A ponie­waż Bóg Stwór­ca nigdy nie spo­czy­wa, więc i jego stwo­rze­nia nie mogą nigdy spo­czy­wać, są zawsze w ruchu, są usta­wicz­nie czyn­ne jako orga­na rzą­dów Bożych. Na tym punk­cie Luter posu­wa się nawet tak dale­ko, że w złych i demo­nicz­nych mocach dopa­tru­je się orga­nów Boga Stwór­cy i rząd­cy świa­ta. Wszy­scy, nawet źli ludzie, są współ­pra­cow­ni­ka­mi Boga, coope­ra­to­res Dei (jed­na z naj­zna­mie­nit­szych i naj­śmiel­szych myśli reli­gij­nych Lutra w jego dzie­le De servo arbi­trio).


Nawet we wszel­kim złu, jakie w tym świe­cie się dzie­je, czyn­na jest wszech­moc­na dłoń Boga zakry­te­go. Obok tego ogól­ne­go, powszech­ne­go, wszech­moc­ne­go dzia­ła­nia Boga, Boga zakry­te­go, jest inne dzia­ła­nie Boga, Boga wszyst­ko stwa­rza­ją­ce­go przez Jezu­sa Chry­stu­sa i przez Ducha Świę­te­go. Tych, któ­rzy przez szcze­gól­ną moc Chry­stu­so­wą są odro­dze­ni, wyzwa­la Bóg z błęd­ne­go koła upad­ku i czy­ni swo­imi współ­pra­cow­ni­ka­mi w sen­sie szcze­gól­nym, mia­no­wi­cie, w prze­ci­wień­stwie do tam­tych współ­pra­cow­ni­ków Boga poza kró­le­stwem, coope­ra­to­res Dei extra regnum, ci są coope­ra­to­res Dei intra regnum, a więc współ­pra­cow­ni­ka­mi Boga w obrę­bie Kró­le­stwa. I to jest wła­ści­we dzie­ło Boże w Chry­stu­sie przez Ewan­ge­lię (opus pro­prium Dei in Chri­sto per Evan­ge­lium). Pod­czas gdy wszy­scy ludzie są współ­pra­cow­ni­ka­mi Boga poza kró­le­stwem, wie­rzą­cy są współ­pra­cow­ni­ka­mi Boga w obrę­bie jego Kró­le­stwa.


Pyta­nie: „Jak się to dzie­je?” roz­trzą­sa Luter na pod­sta­wie Ewan­ge­lii Jana (6,44): „Nikt nie może przyjść do mnie, jeże­li go nie pocią­gnie Ojciec mój, któ­ry mnie posłał, a Ja go wskrze­szę w dzień osta­tecz­ny”. To „pocią­ga­nie” odby­wa się w ten spo­sób, że Bóg daje ludziom swo­je wewnętrz­ne sło­wo. Nie wystar­cza tu tyl­ko sło­wo zewnętrz­ne, Jak w Dzie­jach Apo­stol­skich jest napi­sa­ne o skut­kach kaza­nia apo­stol­skie­go, że słu­cha­cze „zosta­li przez sło­wo Boże ugo­dze­ni w samo ser­ce” (2,37), do sło­wa zewnętrz­ne­go musi dołą­czyć się sło­wo wewnętrz­ne, któ­re Bóg do czło­wie­ka wypo­wia­da i któ­re w czło­wie­ka tra­fia i godzi jak pocisk w cia­ło. Jeże­li jest się ugo­dzo­ny tym sło­wem, to docho­dzi do olśnie­nia, oświe­ce­nia przez Chry­stu­sa, illu­mi­na­tio Chri­sti, dozna­je się tego same­go, co ucznio­wie Pań­scy dozna­li na Górze Prze­mie­nie­nia Pań­skie­go.


Postać Chry­stu­sa, z któ­rym już daw­niej ducho­wo się obco­wa­ło, zosta­je w nas uwiel­bio­na. Oświe­co­ny widzi chwa­łę Boga na Jego obli­czu, pozna­je, kim jest Chry­stus, mia­no­wi­cie, że jest Synem Bożym, odwiecz­nym Sło­wem Bożym.


Z tego olśnie­nia, oświe­ce­nia przez Chry­stu­sa, pocią­gnię­cia do Chry­stu­sa rodzi się przy­lgnię­cie do Chry­stu­sa, nie­moż­li­wość odłą­cze­nia się od Nie­go.


Dzie­je się to nie z przy­mu­su, lecz z wewnętrz­nej ocho­ty. Czło­wiek, któ­ry przy­lgnął do Chry­stu­sa ochot­nie i gor­li­wie sta­ra się słu­żyć tyl­ko Chry­stu­so­wi. Chry­stus sta­je się jedy­ną namięt­no­ścią jego życia. Ten też pogląd Lutra stał się w dwie­ście lat póź­niej pod­sta­wą hasła Miko­ła­ja Zin­zen­dor­fa: „Mam tyl­ko jed­ną namięt­ność (pasję), a jest nią pasja Chry­stu­so­wa”. W ten spo­sób Chry­stus sta­je się „dro­gą, praw­dą, i żywo­tem”, jed­nym sło­wem: Zba­wi­cie­lem. Zna­ka­mi więc, któ­re odróż­nia­ją coope­ra­to­res Dei intra regnum (współ­pra­cow­ni­ka wewnątrz kró­le­stwa) od coope­ra­to­res extra regnum (współ­pra­cow­ni­ka poza kró­le­stwem) są:


- ugo­dze­nie przez sło­wo wewnętrz­ne, — wiel­bie­nie Chry­stu­sa, — nie­moż­li­wość odłą­cze­nia się od Nie­go.


Wiel­ki prze­łom w życiu wie­rzą­ce­go pole­ga na pod­da­niu się władz­twu Chry­stu­sa.


Wiel­ka pocie­cha tkwi w tym dla wie­rzą­ce­go, że we wszyst­kim, co dobre­go dzie­je się w świe­cie przez Boga i z Boga, i my, ludzie, może­my współ­dzia­łać. Ta wiel­ka prze­mia­na czło­wie­ka, to wyrwa­nie się z błęd­ne­go koła nie­wia­ry i zgu­by może nastą­pić tyl­ko tak, że Bóg się za czło­wie­kiem opo­wia­da i decy­du­je, że Bóg czło­wie­ka pozy­sku­je. I dla­te­go Luter oświad­cza się po stro­nie decy­zji Boga, któ­ra zosta­je powzię­ta bez współ­dzia­ła­nia czło­wie­ka. Jest ona wol­nym wybo­rem łaski Bożej, według Lutra, iden­tycz­nym z wia­rą w Chry­stu­sa w ser­cach naszych. Kto ma wia­rę w Chry­stu­sa, ten może być pew­ny, że jest przez Boga wybra­ny. Ale i odwrot­nie: wia­ra ta ma też pod­ło­że swo­je w wol­nym wybo­rze łaski Bożej. Prze­zna­cze­nie czło­wie­ka zazna­cza się już w tym, co czło­wiek chce i co czło­wiek czy­ni. W posta­ci prze­ja­wów jego woli i w posta­ci, jaką przy­bie­ra­ją jego uczyn­ki, kształ­tu­je się to Kró­le­stwo, do któ­re­go się nale­ży. Jest nim albo Kró­le­stwo Boże, albo kró­le­stwo sza­ta­na.


W ten spo­sób więc wola ludz­ka jest zawsze wolą nie­wol­ną. Czło­wiek, któ­ry upadł i pozo­stał w tym upad­ku, jest nie­wol­ny, servus, bo musi czy­nić złe, choć­by nie chciał, jest koniem, na któ­rym jeź­dzi sza­tan. Czło­wiek odro­dzo­ny zaś tak­że jest nie­wol­ny, bo jest koniem, na któ­rym jeź­dzi Duch Boży. Wol­na wola, libe­rum arbi­trium jest wyłącz­nie cechą i pre­dy­ka­tem Boga, cechą i pre­dy­ka­tem zaś czło­wie­ka, w ogó­le wszyst­kie­go co stwo­rzo­ne, jest tyl­ko wola nie­wol­na, servum arbi­trium.


Na tym pole­ga róż­ni­ca mię­dzy wolą „skoń­czo­ną” a wolą „nie­skoń­czo­ną”. Nale­ży bowiem w tym miej­scu ostrzec przed tym nie­po­ro­zu­mie­niem, że Luter wca­le nie negu­je cał­ko­wi­cie wol­no­ści ludz­kiej woli. Luter wpro­wa­dza i tutaj cha­rak­te­ry­stycz­ną dla jego poglą­dów naukę o dwóch pań­stwach i powia­da, że w jed­nym pań­stwie, mia­no­wi­cie w dzie­dzi­nie tego wszyst­kie­go, co na tej zie­mi jest pod czło­wie­kiem, czło­wiek jest panem. Tu może czło­wiek korzy­stać ze swo­je­go rozu­mu, może roz­strzy­gać, ma peł­nię swo­bo­dy dzia­ła­nia i decy­zji. Ale w tym dru­gim pań­stwie, mia­no­wi­cie w dzie­dzi­nie tego wszyst­kie­go, co jest ponad czło­wie­kiem, wol­no­ści nie ma. Tu czło­wiek decy­do­wać nie może, jak tego dowo­dzi biblij­na opo­wieść o Józe­fie i jego bra­ciach. „Wyście złe myśle­li prze­ciw­ko mnie, ale Bóg obró­cił to w dobre” — powie­dział Józef do bra­ci swo­ich, któ­rzy go sprze­da­li jako nie­wol­ni­ka do Egip­tu.


Gdy cho­dzi o porząd­ko­wa­nie i ukła­da­nie spraw ziem­skich, docze­snych, czło­wiek ma wol­ną rękę, ale gdy cho­dzi o czło­wie­ka same­go, mia­no­wi­cie o jego los wie­ku­isty, o zba­wie­nie, czło­wiek nicze­go nie trzy­ma w swej wła­snej dło­ni, ale we wszyst­kim zależ­ny jest od dło­ni Bożej. Twier­dze­nie o wol­nej decy­zji czło­wie­ka co do wiecz­ne­go jego losu, spraw wiecz­no­ści, jest dla Lutra iden­tycz­ne z „wia­rą bez wia­ry w Boga”, czy­li jest rów­no­znacz­ne z prze­kre­śle­niem i uni­ce­stwie­niem I arty­ku­łu wia­ry.


Tak więc z poję­ciem wol­nej woli, libe­rum arbi­trium, w rozu­mie­niu Era­zma, upa­da­ją wszyst­kie trzy arty­ku­ły wia­ry chrze­ści­jań­skiej. Dla­te­go Luter ata­ku­je sta­no­wi­sko Era­zma z jego defi­ni­cją o wol­nej woli z trzech stron, albo — mówiąc dokład­niej — ze stro­ny wszyst­kich trzech arty­ku­łów wia­ry chrze­ści­jań­skiej i oba­la naukę o wol­nej woli, wyka­zu­jąc, że w świe­tle obja­wie­nia Boże­go nie może ona się ostać i utrzy­mać.


Powyż­sze jest frag­men­tem wstę­pu do „O Nie­wol­nej Woli” autor­stwa ks. prof. Wik­to­ra Niem­czy­ka.


© Towa­rzy­stwo Upo­wszech­nia­nia Myśli Refor­mo­wa­nej


Redak­cja Eku­me­nicz­ne­go Maga­zy­nu Teo­lo­gicz­ne­go Sem­per Refor­man­da dzię­ku­je Towa­rzy­stwu Upo­wszech­nia­nia Myśli Refor­mo­wa­nej za moż­li­wość wyko­rzy­sta­nia tek­stu na naszych stro­nach.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.