Magazyn

Eksodus z kapłaństwa


Dys­ku­sja nad obo­wiąz­ko­wym celi­ba­tem duchow­nych rzym­sko­ka­to­lic­kich nie usta­je. Pomi­mo prób zasto­po­wa­nia jej przez Waty­kan, zata­cza coraz szer­sze krę­gi i nic nie jest w sta­nie jej powstrzy­mać. Wie­lu wypo­wia­da się publicz­nie za, jesz­cze wię­cej prze­ciw celi­ba­to­wi. Jed­nak­że nie­wiel­ka ilość osób zabie­ra głos w dys­ku­sji. Spo­śród tych nie­wie­lu wymie­nić moż­na Davi­da Rice­’a, irlandz­kie­go dzien­ni­ka­rza, zse­ku­la­ry­zo­wa­ne­go księ­dza-domi­ni­ka­ni­na. Jego książ­ka “Shat­te­red vows. Exo­dus from the prie­stho­od” (Strza­ska­ne ślu­by. Eks­o­dus z kapłań­stwa) wyda­na zosta­ła 13 lat temu, jed­nak wciąż jest jed­ną z pod­sta­wo­wych pozy­cji, ana­li­zu­ją­cych temat celi­ba­tu.


We wło­skich Alpach we wsi Vila­ret­to lokal­ny pro­boszcz Don Fran­co Trom­bot­to popeł­nił samo­bój­stwo. W swym poże­gnal­nym liście napi­sał m.in. “W ciszy mego poko­ju, gdy na zewnątrz pró­szy śnieg, pro­szę Jezu­sa Chry­stu­sa, by był moim Zba­wi­cie­lem. Odma­wiam modli­twę Dobre­go Zło­czyń­cy — pamię­taj o mnie. Nio­słem swój krzyż przez dłu­gi czas. Teraz pod nim upa­dam”.

Tłem samo­bój­stwa była miłość księ­dza do miej­sco­wej kobie­ty. Nigdy nie żyli ze sobą. Ksiądz nie potra­fił jed­nak znieść samot­no­ści. Histo­ria tego duchow­ne­go tra­fi­ła do pra­sy za pośred­nic­twem jego przy­ja­cie­la, któ­ry roz­złosz­czo­ny był tym, że Kościół pró­bo­wał zatu­szo­wać spra­wę, pusz­cza­jąc w obieg plot­kę o “cho­ro­bie” księ­dza.

Samo­bój­stwa to jed­nak rzad­ki spo­sób ‘roz­sta­wa­nia się z sutan­ną’. Naj­czę­ściej księ­ża po pro­stu odcho­dzą od kapłań­stwa na wła­sne życze­nie. Tyl­ko w cią­gu ćwierć­wie­cza od Sobo­ru Waty­kań­skie­go II ok. stu tysię­cy księ­ży ‘zrzu­ci­ło sutan­nę’. To licz­ba odpo­wia­da­ją­ca pra­wie jed­nej czwar­tej wszyst­kich duchow­nych Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. Jest to — zda­niem auto­ra - “jeden z naj­bar­dziej nie­zwy­kłych feno­me­nów reli­gij­nych od cza­sów Refor­ma­cji”.

Kon­wen­cjo­nal­ny spo­sób myśle­nia, że “dobrzy księ­ża zosta­ją”, pod­czas gdy “źli odcho­dzą” (lub jeśli nie “źli”, to przy­naj­mniej “sła­bi”) stał się zwy­kłą kli­szą. W rze­czy­wi­sto­ści spra­wa jest bar­dziej skom­pli­ko­wa­na. Nie wia­do­mo dłu­żej, kto jest tym “dobrym”, a kto “złym”.

Sta­ty­sty­ka…

Pro­fe­sor Richard Scho­en­herr, socjo­log z Uni­wer­sy­te­tu Wiscon­sin, poda­je dane dla USA: 20% księ­ży rezy­gnu­je z kapłań­stwa po okre­sie do 10 lat od wyświe­ce­nia. Nim minie 15. rocz­ni­ca świę­ceń, odej­dzie następ­nych 15%. Przed 25-leciem odej­dzie w sumie 42%. W 1925 r. było w USA 15000 księ­ży na 16 milio­nów kato­li­ków. Obec­nie jest tam mniej wię­cej tyle samo na ok. 65 mln kato­li­ków. W 1990 roku w USA ok. 1950 para­fii nie mia­ło księ­dza. Zmniej­sza się też sta­le licz­ba powo­łań.

Gdzie indziej też nie lepiej: pew­na die­ce­zja hisz­pań­ska mia­ła 1200 księ­ży w 1965 r., w 1987 — 200, czy­li stra­ci­ła w cią­gu 22 lat ok. 1000 duchow­nych.

Wg stu­diów holen­der­skie­go jezu­ity, o. prof. Jana Ker­kho­fsa, na 100 zmar­łych lub ‘seku­la­ry­zo­wa­nych’ księ­ży Bel­gia ma jedy­nie 15 nowych; Holan­dia — 8; Niem­cy — 34; Fran­cja — 17; Wło­chy — 50; Irlan­dia — 45; Hisz­pa­nia — 32, a Por­tu­ga­lia — 10.

Spra­wa nie wyglą­da lepiej w tzw. Trze­cim Świe­cie, pomi­mo ofi­cjal­nej “trom­ta­dra­cji” kościel­nej. Wg Ker­kho­fsa (oraz inne­go jezu­ity, o. Joh­na A. Cole­ma­na SJ) przy­rost licz­by powo­łań nie prze­kła­da się w tych kra­jach na zmniej­sza­ją­cą się licz­bę zagra­nicz­nych misjo­na­rzy. Jesz­cze na począt­ku lat 80-tych w jed­nej die­ce­zji w Ugan­dzie na jed­ne­go księ­dza przy­pa­da­ło 6 tys. kato­li­ków. Oko­ło roku 1990 przy­pa­da­ło już 13.000. W Indo­ne­zji w 1954 r. na każ­dych 10.000 kato­li­ków było 11 księ­ży. 20 lat póź­niej było ich już tyl­ko pię­ciu. Na całym świe­cie w 1985 r. było 368.000 para­fii i misji kato­lic­kich, z któ­rych 157.000 nie mia­ło księ­dza.

Celi­bat dobro­wol­ny i celi­bat narzu­co­ny

Wśród bez­po­śred­nich powo­dów, dla któ­rych księ­ża opusz­cza­ją kapłań­stwo, celi­bat jest czę­sto głów­nym powo­dem.

Magazyn EkumenizmCeli­bat wybra­ny cał­ko­wi­cie dobro­wol­nie sta­no­wi “dar Boży”. Autor pod­kre­śla taki dar na przy­kła­dzie takich posta­ci jak: Mat­ka Tere­sa, Dom Hel­der Cama­ra, kard. Lor­sche­ider, brat Roger z Taize, papież Jan XXIII czy ojciec Pio, doda­jąc: “Ja spo­tka­łem go w zakon­ni­cy, będą­cej prze­ło­żo­ną w szpi­ta­lu; w czło­wie­ku, któ­ry kie­dyś mnie uczył; w nie­któ­rych księ­żach, będą­cych moimi kole­ga­mi oraz w paru księ­żach, któ­rych ostat­nio spo­ty­ka­łem na misjach za gra­ni­cą. Jest pew­na przej­rzy­stość w tych ludziach oraz oczy­wi­ste dobro i ener­gia.”

Psy­cho­lo­go­wie suge­ru­ją, że takie cechy mają swe źró­dło w naj­głęb­szych korze­niach sek­su­al­no­ści. Autor cytu­je opi­nie Ekna­tha Easwa­ra­na na temat Gan­dhie­go:

“W Afry­ce Połu­dnio­wej Gan­dhi nauczył się prze­kła­dać (…) wiel­kie idee na efek­tyw­ną akcję (…) Dnia­mi i noca­mi, dźwi­ga­jąc nosze w roz­le­głym opu­sto­sza­łym i górzy­stym kra­ju Nata­lu, zagłę­bił się w modli­twie i samo­kon­tro­li, w gorącz­ko­wym poszu­ki­wa­niu więk­szej siły, dzię­ki któ­rej mógł­by słu­żyć. Inten­syw­ność tego pra­gnie­nia dopro­wa­dzi­ła go do źró­dła siły. Będąc pogrą­żo­nym w medy­ta­cji, Gan­dhi zaczął spo­strze­gać jak wie­le jego ener­gii życio­wej jest uwię­zio­nej w popę­dzie sek­su­al­nym. W nagłym przy­pły­wie intu­icji uświa­do­mił sobie, że seks nie jest jedy­nie instynk­tem fizycz­nym, lecz wyra­zem ogrom­nej siły ducho­wej kry­ją­cej się za wszel­ką miło­ścią i kre­atyw­no­ścią, któ­rą świę­te pisma hin­du­izmu nazy­wa­ją “kun­da­li­ni”, siłą życia ewo­lu­cji. Przez całe życie była ona jego wład­cą, pcha­ją­cym go w róż­nych kie­run­kach w spo­sób, któ­re­go nie był w sta­nie kon­tro­lo­wać. W ciszy wzgórz Nata­lu jed­nak, z całym swym palą­cym pra­gnie­niem słu­że­nia zaku­mu­lo­wa­nym w cią­gu tygo­dni zaj­mo­wa­nia się ran­ny­mi i umie­ra­ją­cy­mi, Gan­dhi zna­lazł w sobie sile, by czer­pać te moc u jej źró­deł. To wła­śnie tam i wte­dy posta­no­wił, że odtąd będzie jej panem i że nigdy wię­cej nie pozwo­li jej pano­wać nad sobą. Była to decy­zja, któ­ra roz­ła­do­wa­ła jego naj­głęb­sze napię­cia wewnętrz­ne i wyzwo­li­ła w nim cała miłość, pod­da­jąc ją jego świa­do­mej kon­tro­li. Roz­po­czął prze­mia­nę ostat­nich swych pasji w sile ducho­wa.”

Piszą­cy powyż­sze sło­wa musi przy­znać, że powyż­sze brzmi dla nie­go nie­mal­że jak ide­alizm katar­skich per­fek­tów, ale oczy­wi­ście autor ich w tym kon­tek­ście nie wymie­nia. Cytu­je on nato­miast ze swe­go wywia­du z kar­dy­na­łem Basi­lem Hume nastę­pu­ją­ce sło­wa bry­tyj­skie­go hie­rar­chy:

“Nie obie­cu­je się po pro­stu celi­ba­tu w dniu, w któ­rym zosta­je się dia­ko­nem. Trze­ba ten celi­bat odna­wiać każ­de­go dnia. Wie­rzę głę­bo­ko w oba roz­dzia­ły o stwo­rze­niu w księ­dze Gene­sis, w któ­rych czy­ta­my, że mamy się roz­mna­żać oraz, że to nie­do­brze, by męż­czy­zna był sam. Jed­nak celi­bat mówi ‘Nie’ obu tym stwier­dze­niom — może to jed­nak uczy­nić, jeśli jed­no­cze­śnie mówi ‘Tak’ cze­muś inne­mu. Byciu otwar­tym na miłość, któ­rą czło­wiek pozna­je w Bogu, a poprzez to — pró­bie dawa­nia i dawa­niu miło­ści wszyst­kim, z któ­ry­mi się sty­ka.”

Teil­hard de Char­din SJ zasta­na­wiał się kie­dyś nad sen­sem celi­ba­tu, gdy sam był zako­cha­ny w pew­nej Ame­ry­kan­ce nazwi­skiem Lucil­le Swan. Kwe­stia, któ­rą roz­pa­try­wał była nastę­pu­ją­ca: czy powstrzy­my­wa­nie się od kon­tak­tów sek­su­al­nych z Lucil­le sta­no­wi­ło wynik uwa­run­ko­wań psy­chicz­nych, mają­cych swe korze­nie w dzie­ciń­stwie, czy też pra­gnie­niem pozo­sta­nia wier­nym obo­wiąz­ko­wi moral­ne­mu. W jego opi­nii ani jed­no, ani dru­gie nie gra­ło tutaj roli. Postrze­gał on świat mate­rial­ny jako ewo­lu­ują­cy ku cze­muś ducho­we­mu, a miłość to jed­na z naj­po­tęż­niej­szych sił, wio­dą­cych ku Bogu. Według nie­go miłość fizycz­na i miłość do Boga to dwa rodza­je tej samej miło­ści, przy czym ten dru­gi rodzaj pozo­sta­wia miej­sce dla dzie­wic­twa, nawet jeśli czło­wiek jest zako­cha­ny w innej oso­bie. Ozna­cza to, że miłość do innej oso­by jest do pogo­dze­nia z celi­ba­tem.

Rzecz w tym, że jedy­nie bar­dzo nie­wie­lu ludzi jest zdol­nych do takie­go rodza­ju miło­ści i są to ludzie, dla któ­rych jest ona cał­ko­wi­cie wol­nym wybo­rem, doko­ny­wa­nym i pona­wia­nym nie­mal każ­de­go dnia.

Jesz­cze ina­czej widzi kwe­stie celi­ba­tu przy­ja­ciel auto­ra, ks. Micha­el Hol­lings z para­fii rzym­sko-kato­lic­kiej w Bay­swa­ter w Lon­dy­nie. Wyda­wał się on auto­ro­wi czło­wie­kiem szczę­śli­wym jako celi­ba­ta­riusz.

“Celi­bat daje mi wol­ność, ale to moje oso­bi­ste odczu­cie” — mówił ks. Hol­lings — “ponie­waż są ludzie żona­ci, znaj­du­ją­cy wię­cej cza­su na pra­ce niż ja. Chciał­bym docze­kać sytu­acji, gdy księ­ża celi­ba­ta­riu­sze oraz księ­ża żona­ci będą pra­co­wać razem”.

Ks. Hol­lings ma raczej bar­dziej ‘przy­ziem­ny’ sto­su­nek do celi­ba­tu niż de Char­din. Stwier­dza po pro­stu „że są trzy rodza­je ludzi: ci, któ­rzy chcą zdo­być dyplo­my, oże­nić się i ustat­ko­wać; ci, któ­rzy odda­ją się cał­ko­wi­cie swo­je­mu powo­ła­niu oraz swej ‘wizji’ i jeśli się żenią, to jest to dla nich raczej pro­duk­tem ubocz­nym ich życia; oraz ci, któ­rzy nigdy się nie żenią, za to sta­ra­ją się o wszyst­kich wokół sie­bie. Zali­czył on sie­bie do tej trze­ciej gru­py. “Nie sadze, by któ­ra­kol­wiek sta­no­wi­ła cha­ry­zmę. To po pro­stu wynik natu­ral­ne­go roz­wo­ju męż­czy­zny czy kobie­ty”. Uwa­ża on, że w kapłań­stwie jest miej­sce dla wszyst­kich tych postaw.

Jed­nak celi­bat narzu­co­ny odgór­nie jest — według auto­ra — odle­głym “o całe lata świetl­ne” od dobro­wol­ne­go celi­ba­tu opi­sa­ne­go powy­żej.

Dodam od sie­bie, że w wybo­rze celi­ba­tu, mimo trud­no­ści, z jaki­mi to przy­cho­dzi — a może wła­śnie z powo­du owych trud­no­ści – dro­ga ta jest rze­czy­wi­ście dużo pięk­niej­sza. Moż­na zatem — i to bez sar­ka­zmu — mówić tu o “darze bożym”. Jest to rów­nież — powtórz­my za papie­żem — “dar z same­go sie­bie”. Sło­wo “dar” już samo w sobie suge­ru­je dobro­wol­ność wybo­ru, gdyż w innym wypad­ku — tj., jeśli kto­kol­wiek z ludzi tego wyma­ga jako warun­ku odgór­nie usta­lo­ne­go — nie jest to już dar, lecz przy­mus.

Pismo Świę­te nie naka­zu­je celi­ba­tu i każ­dy, kto je bodaj raz prze­czy­tał, wie o tym dosko­na­le. Czy­li np. ktoś, kto uzna­je Biblię za naj­wyż­szy auto­ry­tet w kwe­stiach wia­ry (np. pro­te­stant) mógł­by powie­dzieć, że nie pozwo­li, by “ogon tra­dy­cji mer­dał biblij­nym psem”. Gno­styk mógł­by się tu odwo­łać do sumie­nia, wska­zu­jąc, że tak oso­bi­stych decy­zji brzy­dził­by się narzu­cać innym dro­gą uzur­pa­cji i powo­ły­wa­nia się na jaki­kol­wiek ludz­ki auto­ry­tet w posta­ci dekre­tu, urzę­du czy kon­kret­nej oso­by. A oby­dwaj oni mogli­by jed­no­cze­śnie wska­zać na fakt, że o ile narzu­ca­nie komuś rze­czy, któ­rą potra­fi­ło się same­mu zaak­cep­to­wać, może już budzić wąt­pli­wo­ści (tzn., jeśli żyją­cy w celi­ba­cie ksiądz chce ten celi­bat narzu­cić inne­mu księ­dzu), to o tyle wręcz nie­zro­zu­mia­łe jest to, jeśli za celi­ba­tem ‘gar­dłu­ją’ — i od innych go wyma­ga­ją — ci, któ­rzy sami ani myślą odma­wiać sobie poży­cia sek­su­al­ne­go, ani zakła­da­nia rodzi­ny, ani też cie­sze­nia się wła­sny­mi dzieć­mi — czy­li “ja się tym cie­szę, a ty, księ­że, żyj jak asce­ta”. Bo żeby jesz­cze powie­dział “ty się ciesz, a ja będę asce­ta”, to może było­by to nie­co bar­dziej uczci­we.

“Pozbaw­cie Kościół god­ne­go mał­żeń­stwa, a napeł­ni­cie go kon­ku­bi­na­tem, kazi­rodz­twem i wszel­ki­mi rodza­ja­mi nie­wy­sło­wio­nych występ­ków i nie­czy­sto­ści.”

(Św. Ber­nard z Cla­irvaux)

Autor poda­je mię­dzy inny­mi przy­kład pew­ne­go nie­miec­kie­go duchow­ne­go, któ­re­go nazy­wa “księ­dzem Han­sem”. Odwie­dził Han­sa na pro­bo­stwie. Ten opo­wie­dział mu o swo­im związ­ku z kobie­tą, miesz­ka­ją­cą w mie­ście odle­głym o 100 km. Mie­li 8‑letniego syna. Syn myślał, że Hans jest jego wuj­kiem. Sta­wał się jed­nak coraz bar­dziej docie­kli­wy, więc rodzi­ce oba­wia­li się, że dowie się praw­dy. Na pyta­nie, cze­mu nie odej­dzie z kapłań­stwa, Hans odpo­wie­dział:

“…ono tyle dla mnie zna­czy. Nie mogę odejść z kapłań­stwa za nic w świe­cie. Zresz­tą, co jesz­cze inne­go będę mógł teraz robić?”

Po chwi­li kon­ty­nu­ował:

“W zeszłym roku zno­wu zaszła w cią­że. Nie było jed­nak szan­sy na to, byśmy mogli utrzy­mać w tajem­ni­cy jesz­cze jed­no dziec­ko (…) Więc zde­cy­do­wa­li­śmy się na abor­cję.”

(…) Pew­ne­go dnia - mówił — musze sta­nąć przed Bogiem i odpo­wie­dzieć za to, co zro­bi­łem. Ale ci ludzie (tu wska­zał na foto­gra­fie papie­ża w oto­cze­niu kar­dy­na­łów – przyp. M. M.) sta­ną tam razem ze mną. To ich regu­ły pchnę­ły mnie do tego”.

Nie bra­ku­je też w książ­ce Davi­da Rice­’a paru ‘akcen­tów pol­skich’:

“Sły­szy­my, że Kościół w Pol­sce kwit­nie i fak­tem jest, że co trze­ci ksiądz wyświę­ca­ny w Euro­pie jest Pola­kiem. O tym kwit­ną­cym Koście­le pew­na mło­da Polka mówi­ła pod­czas spo­tka­nia gru­py Adwen­tu (gru­pa, sku­pia­ją­ca żona­tych księ­ży — przyp. M. M.) w Lon­dy­nie. Cytu­je z biu­le­ty­nu tej gru­py:

Opo­wia­da­ła, że w Pol­sce ksiądz decy­du­ją­cy się na mał­żeń­stwo z kobie­tą, któ­rą kocha, jest odrzu­ca­ny wraz ze swą part­ner­ką. Jeśli jed­nak nic nie mówi, życie bie­gnie jak daw­niej, a jego dzie­ci cho­dzą do szko­ły wraz z inny­mi dzieć­mi z tej samej wsi. Wszy­scy po pro­stu akcep­tu­ją tę sytu­ację. Bio­rąc pod uwa­gę lep­szy nawet niż CIA “wywiad” Waty­ka­nu, nikt nie może powie­dzieć, że Jan Paweł II o tym nie wie. Qui tacet, con­sen­tit (mil­cze­nie zna­kiem zgo­dy). Czyż stan­dar­dy mogą być bar­dziej dwu­znacz­ne?

Moje wła­sne doświad­cze­nie potwier­dza świa­dec­two owej kobie­ty. Kil­ka lat temu zaprzy­jaź­ni­łem się z gru­pą pol­skich księ­ży stu­diu­ją­cych w Irlan­dii. Choć od daw­na byłem już żona­ty, ci mło­dzi męż­czyź­ni byli roz­ba­wie­ni tym, co uwa­ża­li za moją naiw­ność odno­śnie celi­ba­tu. Ich zda­nie było, cał­kiem po pro­stu, takie, że nikt dziś nie trak­tu­je celi­ba­tu poważ­nie. Pozo­sta­jesz księ­dzem, robisz ile dobre­go możesz i dys­kret­nie korzy­stasz z goto­wo­ści odda­nych, peł­nych admi­ra­cji kobiet, by czy­nić sie­bie dostęp­nym sek­su­al­nie.

To było kil­ka lat temu. Jed­nak wła­śnie ukoń­czy­łem wywiad z innym mło­dym, pol­skim księ­dzem, słu­żą­cym w jed­nej z pol­skich die­ce­zji. Wyja­śnił mi, dla­cze­go on i nie­któ­rzy jego kole­dzy nie widzą żad­ne­go pro­ble­mu w łama­niu regu­ły celi­ba­tu:

“Obo­wiąz­ko­wy celi­bat to po pro­stu pra­wo ludz­kie” — powie­dział. “Każ­dy wie, że ono się kie­dyś zmie­ni. Więc cze­mu nasze życie ma być zmar­no­wa­ne przez coś, co się zmie­ni za dwa­dzie­ścia lat? Poza tym w naszym przy­pad­ku, tutaj w Pol­sce, pra­wo (cywil­ne) jest sko­rum­po­wa­ne od momen­tu nasze­go naro­dze­nia. Na przy­kład rów­ność ist­nie­je tyl­ko na papie­rze. Grunt to to, co możesz zro­bić i z czym możesz umknąć. Celi­bat nie jest tu wyjąt­kiem”.

Ale — spy­ta­łem — czy kobie­ta nie będzie dotknię­ta, jeśli ksiądz tak postę­pu­je?

“Kobie­ta wie, w co się paku­je. Tak jak kobie­ta, któ­ra zada­je się z żona­tym męż­czy­zną. Wie, że nie może­my się żenić i paku­je się w to z otwar­ty­mi ocza­mi. Więc zasłu­gu­je na to, co dosta­je.”

“Dla nas jest o wie­le gorzej opusz­czać kapłań­stwo i oże­nić się niż mieć part­ner­kę. To coś, co odzie­dzi­czy­li­śmy po par­ty­zan­tach z woj­ny. Gdy ludz­kie życie zale­ża­ło od cie­bie jako par­ty­zan­ta, to nie mogłeś po pro­stu odejść, by się oże­nić. Ale mieć kobie­tę na boku, gdy się było par­ty­zan­tem, to nie był pro­blem. Tak samo jest dziś z księż­mi. Wciąż wal­czy­my na woj­nie.”

Z punk­tu widze­nia psy­cho­lo­gii

Na począt­ku lat 70-tych psy­cho­lo­go­wie Euge­ne Ken­ne­dy i Vic­tor Hec­kler prze­pro­wa­dzi­li na zle­ce­nie bisku­pów ame­ry­kań­skich bada­nia księ­ży (Ken­ne­dy, E.C. & Hec­kler, V.J. The Catho­lic Priest in the Uni­ted Sta­tes: Psy­cho­lo­gi­cal Inve­sti­ga­tions. Uni­ted Sta­tes Catho­lic Con­fe­ren­ce. Washing­ton D.C. 1972). Stwier­dzi­li oni, że jedy­nie 6% księ­ży było w peł­ni doj­rza­łych i roz­wi­nię­tych, pod­czas gdy 29% znaj­do­wa­ło się w pro­ce­sie doj­rze­wa­nia i roz­wo­ju, 57% było nie­do­sta­tecz­nie roz­wi­nię­tych, a 8% roz­wi­nię­tych wadli­wie. Rezul­ta­ty te uwa­ża­no za wynik pew­nych ujem­nych aspek­tów szko­le­nia semi­na­ryj­ne­go. Ken­ne­dy i Hec­kler wyja­śnia­ją:

“Ich pro­ble­my są dokład­nie takie, jakich moż­na się spo­dzie­wać, gdy wyod­ręb­ni się gru­pę mło­dych męż­czyzn, pośle do spe­cjal­nych szkół, fak­tycz­nie wyeli­mi­nu­je ich kon­tak­ty z kobie­ta­mi, a następ­nie skie­ru­je ich do pra­cy w warun­kach, będą­cych kon­ty­nu­acją pod­trzy­my­wa­nia życia w oto­cze­niu wyłącz­nie męskim, w spo­łecz­nie ogra­ni­czo­nej publicz­nej roli reli­gij­nej”.

W innej swo­jej pra­cy (Ken­ne­dy, Hec­kler, Kobler & Wal­ker. Cli­ni­cal Asses­sment of a Pro­fes­sion: Roman Catho­lic Cler­gy­men. W: Jour­nal of Cli­ni­cal Psy­cho­lo­gy, t. 33, Nr 1, sty­czeń 1977) stwier­dzi­li oni:

Nie­któ­re wyda­rze­nia lub cią­gi wyda­rzeń (…) reak­ty­wu­ją drze­mią­cy w czło­wie­ku pro­ces roz­wo­ju. Nie­któ­re doświad­cze­nia pro­wa­dzą­ce do roz­wo­ju to nowa pra­ca lub zle­ce­nie, śmierć rodzi­ców, szcze­gól­nie mat­ki, nowe doświad­cze­nia w edu­ka­cji, skut­ki Sobo­ru Waty­kań­skie­go II, poważ­na poraż­ka życio­wa, zna­czą­ce doświad­cze­nie reli­gij­ne lub oso­bi­ste, szcze­gól­nie doświad­cze­nia z kobie­tą. Ten zakres doświad­cze­nia oso­bi­ste­go sta­no­wi praw­do­po­dob­nie naj­sil­niej­szą i naj­częst­szą siłę w reak­ty­wo­wa­niu wzro­stu w histo­rii życia poszcze­gól­nych doj­rze­wa­ją­cych księ­ży. Tego rodza­ju kon­fron­ta­cja pro­wa­dzi czło­wie­ka głę­biej w sie­bie same­go niż był on kie­dy­kol­wiek wcze­śniej. Prze­sta­je on bro­nić się w kon­tro­lo­wa­ny spo­sób, któ­ry ogra­ni­czał jego doświad­cze­nia życio­we i wkra­cza on w takie sfe­ry ludz­kie, o któ­rych jest w sta­nie szcze­rze powie­dzieć, że nigdy przed­tem nie zda­wał sobie spra­wy z ich ist­nie­nia zanim nastą­pi­ło owo doświad­cze­nie.”

David Rice poda­je sze­reg przy­kła­dów, ilu­stru­ją­cych powyż­sze wnio­ski. Potwier­dza­ją one, że dla tych księ­ży, któ­rzy opusz­cza­ją kapłań­stwo, nic nie jest w sta­nie pomóc odna­leźć wła­sną toż­sa­mość w takim stop­niu, jak poży­cie z kobie­tą. Cytu­je on m.in. psy­cho­lo­ga Wil­lia­ma Gra­ha­ma, któ­ry sam jest ‘zla­icy­zo­wa­nym’ księ­dzem:

Oso­bą, któ­ra mnie ceni­ła, była moja żona (…). Jeże­li ktoś się o cie­bie trosz­czy, to fakt ten przy­czy­nia się do wzro­stu poczu­cia wła­snej war­to­ści. Nie ma głęb­sze­go związ­ku niż ten, jaki ist­nie­je mię­dzy dwoj­giem kocha­ją­cych się i zdro­wych ludzi, i może on bar­dzo pomóc oboj­gu w doj­rze­wa­niu..”

Tego doj­rze­wa­nia (i to w przy­spie­szo­nym tem­pie) potrze­bu­ją przede wszyst­kim wła­śnie tacy księ­ża. Dla­te­go też czę­sto skła­nia­ją się oni ku mał­żeń­stwom z sil­ny­mi kobie­ta­mi:

“Zawsze zda­ją się oni wybie­rać sil­niej­sze, nie­za­leż­ne kobie­ty, któ­re albo robią karie­ry, albo mają sze­reg roz­ma­itych zain­te­re­so­wań. Z począt­ku są od nich zależ­ni, ale z bie­giem lat to się zmie­nia. Męż­czyź­ni doj­rze­wa­ją i zaczy­na­ją się z kolei trosz­czyć o kobie­ty, któ­re za tym prze­pa­da­ją. Męż­czyź­ni się ustat­ko­wu­ją, zaj­mu­ją się wła­sną pra­cą i już nie potrze­bu­ją być tak uza­leż­nio­ny­mi.”

Bada­nia poka­zu­ją ponad­to, że księ­ża z regu­ły są dobry­mi męża­mi. Roz­wo­dy zda­rza­ją się im sto­sun­ko­wo rzad­ko.

Inny ‘zla­icy­zo­wa­ny’ ksiądz, Richard Sipe z Wydzia­łu Psy­chia­trii w John Hop­kins Medi­cal Scho­ol w Bal­ti­mo­re prze­pro­wa­dził bada­nia nad prak­ty­ką oraz osią­ga­niem kapłań­skie­go celi­ba­tu przez księ­ży Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. W jego bada­niach wzię­ło udział ok. 1.500 księ­ży — respon­den­tów. Skon­klu­do­wał on m.in.:

„Oce­niam, że (…) nie wię­cej niż 50% księ­ży prak­ty­ku­je celi­bat. Nie wię­cej niż 2% kle­ru osią­gnął ide­ał celi­ba­tu bez więk­szych prze­szkód, z dodat­ko­wy­mi 3 do 6 pro­cen­ta­mi tych, któ­rzy wystar­cza­ją­co dobrze wpra­wi­li się w prak­ty­kę celi­ba­tu, by powie­dzieć, że osią­gnę­li go.”

Sipe infor­mu­je tak­że, że “mniej niż 20% kle­ru” mia­ło orien­ta­cję homo­sek­su­al­ną lub “nie­okre­ślo­ną” (“unde­ter­mi­ned”), z cze­go jed­na czwar­ta (czy­li 5% wszyst­kich) mia­ło regu­lar­ne sto­sun­ki z jed­nym part­ne­rem, a dal­szych 7% mia­ło prze­lot­ne kon­tak­ty homo­sek­su­al­ne z roz­ma­ity­mi part­ne­ra­mi.

“Po ich owo­cach ich pozna­cie…”

- powie­dział Jezus, a owo­ca­mi przy­mu­so­we­go celi­ba­tu są tysią­ce męż­czyzn o podwój­nym życiu, tysią­ce kobiet ze zła­ma­nym życiem, tysią­ce dzie­ci odrzu­co­nych przez swych wyświe­co­nych ojców, nie mówiąc już o wewnętrz­nych ranach samych księ­ży, przy­pad­kach psy­chia­trycz­nych, o alko­ho­li­kach i pra­co­ho­li­kach, o sza­rych samot­nych twa­rzach, samo­cho­dach, knaj­pach i pro­sty­tut­kach, co zmar­no­wa­ły życie tak wie­lu kapła­nom Jezu­sa Chry­stu­sa. Jedy­nie Sza­tan mógł wymy­śleć takie sito dla kapłań­stwa.” - stwier­dza autor i doda­je:

“Dobrzy i wspa­nia­li ludzie (…), któ­rzy osią­gnę­li praw­dzi­wy celi­bat w swym życiu, nie sta­no­wią uspra­wie­dli­wie­nia dla przy­mu­so­we­go celi­ba­tu. Nawet go nie potrze­bu­ją: ich celi­bat to wol­ny wybór, a tacy męż­czyź­ni i kobie­ty zawsze będą wśród nas.”.

Magazyn EkumenizmRice porów­nu­je Kurię Rzym­ską do gene­ra­łów pierw­szej woj­ny świa­to­wej (Haig, Jof­fre, Luden­dorff), któ­rzy posy­ła­li set­ki tysię­cy z oko­pów na pew­ną śmierć po to, by nie­do­bit­ki były w sta­nie zająć pozy­cje nie­przy­ja­cie­la. Nie przej­mo­wa­li się duży­mi stra­ta­mi w ludziach. Stwier­dza on, że histo­ria oce­ni­ła takich dowód­ców jako bru­tal­nych bufo­nów. Uwa­ża w związ­ku z tym, że histo­ria podob­nie oce­ni kie­dyś Kościół “i nasz sztab gene­ral­ny w Waty­ka­nie”, jeśli odda­wać się będzie­my podob­ne­mu myśle­niu. Zwłasz­cza, jeśli to myśle­nie ‘prze­ło­żo­ne’ zosta­je w prak­ty­ce na dzia­ła­nia sprzecz­ne z ofi­cjal­nym naucza­niem Kościo­ła np. w spra­wach rodzi­ny. Za przy­kład nie­chaj posłu­ży tu treść listu pew­ne­go bisku­pa z USA do zse­ku­la­ry­zo­wa­ne­go księ­dza:

“Dro­gi…..

Z ogrom­nym smut­kiem dowie­dzia­łem się o Two­jej decy­zji opusz­cze­nia kapłań­stwa i o usi­ło­wa­niu wstą­pie­nia w zwią­zek mał­żeń­ski. Jest moim obo­wiąz­kiem, jako Two­je­go bisku­pa, poin­for­mo­wa­nie Cię, że pogwał­ci­łeś w ten spo­sób kano­ny Kościo­ła, regu­lu­ją­ce Two­je życie kapłań­skie. Pogwał­ci­łeś kano­ny 2388, 188, 132 nr. 1, 1072 i dla­te­go też, usi­łu­jąc zawrzeć zwią­zek mał­żeń­ski, jesteś od tej chwi­li eks­ko­mu­ni­ko­wa­ny latae sen­ten­tiae.

Jeśli jed­nak, po otrzy­ma­niu niniej­sze­go listu i pod­daw­szy jego treść prze­my­śle­niu oraz modli­twie, zamie­rzasz powró­cić do sta­nu kapłań­skie­go, musisz opu­ścić swą mał­żon­kę oraz dzie­ci, w przy­pad­ku ich posia­da­nia, i uzy­skać roz­wód cywil­ny, oraz odbyć poku­tę. Po pew­nym cza­sie zwró­ci­my się w Two­im imie­niu do Sto­li­cy Apo­stol­skiej o przy­wró­ce­nie Cię do sta­nu kapłań­skie­go.

Z naj­lep­szy­mi życze­nia­mi,

+…….

Biskup……”

Nie tyl­ko celi­bat

Misjo­narz Mike Bre­slin opo­wia­da o swych doświad­cze­niach z Para­gwa­ju:

“W die­ce­zji było 250.000 ludzi na tysią­cach mil kwa­dra­to­wych. Mie­li­śmy bisku­pa z USA i sze­ściu fran­cisz­ka­nów, nie­mó­wią­cych ani po hisz­pań­sku, ani w języ­ku Guara­ni. Tem­pe­ra­tu­ra aż do 130 stop­ni Fah­ren­he­ita, fatal­ne warun­ki, bez bie­żą­cej wody i prą­du. Śmier­tel­ność nie­mow­ląt tak wiel­ka, że nie było cza­su na pogrze­by (…). Set­ki osad widzia­ło księ­dza raz na 3 lata”.

Posta­no­wio­no więc szu­kać miej­sco­wych lide­rów świec­kich — to był zaczą­tek wspól­no­ty:

“Zebra­li­śmy przy­wód­ców ze wszyst­kich wio­sek na szko­le­nie. Przy­szli do nas, dzie­li­li­śmy z nimi nasze życie. Nauczy­łem się Guara­ni i zamiast miesz­kać na ple­ba­ni, zamiesz­ka­łem z rodzi­ną indiań­ską”.

Przy­był jed­nak nun­cjusz apo­stol­ski i zabro­nił eks­pe­ry­men­tu:

“Biskup wezwał wszyst­kich: ‘musi­my tego zaprze­stać, bo nun­cjusz jest prze­ciw­ny’. Powie­dzie­li­śmy bisku­po­wi, że spra­wa zaszła za dale­ko, że lokal­ni przy­wód­cy stra­cą twarz, jeśli teraz odwo­ła­my szko­le­nie”.

Biskup zagro­ził, że albo sta­nie się tak, jak on każe albo zawie­si nie­po­słusz­nych. Wszy­scy się sprze­ci­wi­li, więc zawie­sił całą die­ce­zję…

„Wyczu­wa­łem atmos­fe­rę nie­sa­mo­wi­tej domi­na­cji, bycia kon­tro­lo­wa­nym na jawie i we śnie” — mówi zse­ku­la­ry­zo­wa­ny ksiądz z Irlan­dii - “Kon­tro­lo­wa­li mnie, przy­ku­wa­jąc do bre­wia­rza, posu­wa­jąc mną jak pion­kiem, cen­zu­ru­jąc wszyst­ko, co pisa­łem, nawet moje listy do gazet, zaku­wa­jąc mnie w czar­ny gar­ni­tur (a w Rzy­mie nawet wtła­cza­jąc mnie w sutan­nę i goląc gło­wę), nakła­da­jąc kolo­rat­kę na szy­ję, tak, bym nie mógł się utoż­sa­miać z ludź­mi i aby ludzie nie mogli się utoż­sa­miać ze mną. Cały wagon zaczy­nał mil­czeć, gdy wsia­da­łem do pocią­gu. W koń­cu odczu­łem, że nie mogę oddy­chać i do dziś robi mi się nie­do­brze, gdy tyl­ko widzę sutan­nę lub czar­ny gar­ni­tur (…) Wszyst­ko jest pokry­te mil­cze­niem (…) masz nad sobą doży­wot­nią wła­dzę bisku­pów. Jeśli są nie­spra­wie­dli­wi, nie ma do kogo się odwo­łać, nie ma sądu, ani należ­ne­go pro­ce­su.”

Rice poda­je parę cech owe­go sys­te­mu kon­tro­li, cha­rak­te­ry­zu­jąc wpływ, jaki wywie­ra­ją one na sytu­acje w Koście­le, w tym na decy­zje opusz­cza­nia kapłań­stwa przez księ­ży:

Naj­pierw kle­ry­ka­lizm, potem Kościół

Insty­tu­cja trosz­czy się naj­pierw o swo­je prze­trwa­nie, a dopie­ro potem o potrze­by Ludu Boże­go. Wie­le para­fii nie ma księ­ży, co nie pozo­sta­je bez wpły­wu na msze (i dostęp­ność Eucha­ry­stii). Gdy­by znieść przy­mu­so­wy celi­bat, licz­ba kan­dy­da­tów do kapłań­stwa mogła­by się nawet zwięk­szyć czte­ro­krot­nie. Ale mając do wybo­ru mię­dzy celi­ba­tem oraz Eucha­ry­stią, insty­tu­cja wybie­ra celi­bat i nie chce go nawet dys­ku­to­wać.

Ukry­wa­nie praw­dy

Brak swo­bo­dy myśli i wypo­wie­dzi wewnątrz struk­tur kościel­nych jest innym jesz­cze powo­dem, dla któ­re­go wie­lu księ­ży odcho­dzi. Od Kar­la Rah­ne­ra SJ wyma­ga­no np., by przed­kła­dał wszyst­kie swo­je dzie­ła do cen­zu­ry. W dru­giej poło­wie lat 80-tych ame­ry­kań­ski jezu­ita Ter­ran­ce Swe­eney napi­sał do bisku­pów USA, pro­sząc o wyja­śnie­nie ich sta­no­wi­ska nt. celi­ba­tu. Jed­na czwar­ta opo­wie­dzia­ła się za znie­sie­niem przy­mu­so­we­go cha­rak­te­ru celi­ba­tu. Jezu­icie naka­za­no (z Waty­ka­nu), by zaprze­stał swych badań i nie wyja­wiał ich rezul­ta­tów. Wolał jed­nak odejść i bada­nia kon­ty­nu­ować.

Prze­sad­na tajem­ni­czość

Nie moż­na mieć rów­no­cze­śnie tajem­ni­czo­ści i odpo­wie­dzial­no­ści. Tak jak wła­dze świec­kie posłu­gu­ją się pra­wo­daw­stwem o tajem­ni­cy, by ukry­wać nie­udol­ność, powo­łu­jąc się na bez­pie­czeń­stwo pań­stwa, kościel­na insty­tu­cja powo­łu­je się na nie­bez­pie­czeń­stwo skan­da­lu, ukry­wa­jąc każ­dy czyn w naj­głęb­szej tajem­ni­cy. Po syno­dzie z 1987 roku, kana­dyj­ski arcy­bi­skup Donat Chias­son mówił o “waty­kań­skich urzęd­ni­kach, mają­cych obse­sje na punk­cie tajem­ni­cy”. Dodał, że czuł się oszu­ka­ny przez sys­tem, czy­nią­cy praw­dzi­wy dia­log nie­moż­li­wym.

Lega­lizm

Kler zastą­pił Biblię Kodek­sem Pra­wa Kano­nicz­ne­go — uwa­ża autor ksiąz­ki. Wie­lu duchow­nych zosta­ło wyob­co­wa­nych przez ten sys­tem, któ­ry sta­wiał mecha­nicz­ne posłu­szeń­stwo wobec regu­la­cji nad ludz­ki­mi potrze­ba­mi tych, któ­rym regu­la­cje te mia­ły rze­ko­mo słu­żyć.

Odgór­ne narzu­ca­nie teo­rii

Zasa­dy wypra­co­wy­wa­ne są w spo­sób teo­re­tycz­ny, bez wypró­bo­wy­wa­nia ich w prak­ty­ce, a następ­nie narzu­ca­ne odgór­nie jako nor­my postę­po­wa­nia. Przy­kła­dem tego jest pró­ba dyk­to­wa­nia zacho­wań sek­su­al­nych przez celi­ba­ta­riu­szy. Autor uwa­ża, że mogło­by to być nawet śmiesz­ne, gdy­by nie przy­kre skut­ki.

Oba­wa przed sek­su­al­no­ścią

Strach przed sek­su­al­no­ścią nie był w sta­nie wypra­co­wać wia­ry­god­nej dok­try­ny, odno­szą­cej się do sek­su­ali­zmu. Nie­któ­rzy nazy­wa­ją to “czar­ną dziu­rą” w teo­lo­gii chrze­ści­jań­skiej. Dziu­ra tym bar­dziej oczy­wi­sta, jeśli weź­mie się pod uwa­gę rów­no­cze­sny postęp w psy­cho­lo­gii czy medy­cy­nie. Celi­bat jest regu­łą bar­dzo trud­ną nawet w naj­do­god­niej­szych warun­kach.

Kle­ry­ka­lizm?

Ponie­waż celi­bat (w swej obo­wiąz­ko­wej for­mie) może wspo­ma­gać bar­dziej kle­ry­ka­lizm niż Kościół, stąd też moż­na zary­zy­ko­wać wnio­sek, że głów­nym powo­dem (gene­ral­nie rzecz bio­rąc), dla któ­re­go księ­ża odcho­dzą, jest wła­śnie kle­ry­ka­lizm, ten swo­isty kościel­ny ‘apar­the­id’.

Celi­bat speł­niał swą rolę, gdyż ludź­mi samot­ny­mi łatwiej kie­ro­wać, są bar­dziej dys­po­zy­cyj­ni, szcze­gól­nie, jeśli są odse­pa­ro­wa­ni w okre­sie szko­le­nia od świa­ta zewnętrz­ne­go. Wspo­mnia­ny już wcze­śniej psy­cho­log Euge­ne Ken­ne­dy stwier­dza, że jeśli moż­na kon­tro­lo­wać czyjś sek­su­alizm, to moż­na kie­ro­wać nim samym.

Stąd też biu­ro­kra­tycz­ny “apa­rat” kle­ry­kal­ny był zawsze nie­zwy­kle spraw­ną machi­ną — jed­ną z naj­spraw­niej­szych w histo­rii, porów­ny­wal­ną jedy­nie z Gene­ral Motors i XIX-wiecz­ną armią pru­ską.

“Jed­nak — jak pisze David Rice — za cenę wyż­szą niż kie­dy­kol­wiek pła­co­ną czy to w Detro­it czy w Pru­sach: na dnie tej pira­mi­dy znaj­do­wał się w peł­ni pod­da­ny, zastra­szo­ny i osa­mot­nio­ny kler, na szczy­cie zaś hie­rar­chia i kuria nie odpo­wia­da­ją­ce przed nikim.”

Przy­mu­so­wy celi­bat jest pro­ble­mem i był nim wie­ki temu. Autor zauwa­ża wprost:

“I nie moż­na się upie­rać, że każ­dy ksiądz sam decy­du­je się na celi­bat. Czło­wiek powo­ła­ny przez Boga do kapłań­stwa nie może zigno­ro­wać takie­go powo­ła­nia; jeśli jed­nak inni ludzie przy­cze­pia­ją do tego celi­bat jako część pakie­tu, to w takim ukła­dzie jest on czło­wie­ko­wi narzu­ca­ny.”

Pod­su­mo­wa­nie

Przede wszyst­kim cho­dzi tu o ‘kry­zys toż­sa­mo­ści’ wśród księ­ży, żyją­cych w celi­ba­cie, jak rów­nież w świa­to­wym tren­dzie odrzu­ca­nia przez kato­lic­kich męż­czyzn moż­li­wo­ści zosta­nia księż­mi. Rezul­ta­tem tego jest zmniej­sza­ją­ca się sta­le licz­ba księ­ży w sto­sun­ku do wiel­ko­ści popu­la­cji kato­lic­kich, co ist­nie­ją­ca hie­rar­chia pró­bu­je ‘obejść’ orga­ni­zo­wa­niem modłów ‘w inten­cji nowych powo­łań kapłań­skich’ niż prze­pro­wa­dze­niem jakich­kol­wiek poważ­nych zmian w celu zachę­ca­nia do kapłań­stwa. Nic dziw­ne­go, że funk­cje tra­dy­cyj­nie “zare­zer­wo­wa­ne” tyl­ko dla księ­ży są coraz czę­ściej przej­mo­wa­ne przez świec­kich.

Tren­dy takie są jedy­nie odzwier­cie­dle­niem fak­tu, że świec­cy ludzie Kościo­ła: “…odzy­sku­ją wszyst­kie te funk­cje, któ­re zosta­ły im ukra­dzio­ne przez kler, funk­cje, któ­re teraz są im przy­wra­ca­ne jedy­nie, ponie­waż nie ma wystar­cza­ją­cej licz­by duchow­nych do ich spra­wo­wa­nia”.

Mamy też w Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim księ­ży żona­tych. I nawet, jeśli (na razie) tyl­ko ‘kon­wer­ty­tów’ z pro­te­stan­ty­zmu i angli­ka­ni­zmu, to jed­nak regu­ła celi­ba­tu jest stop­nio­wo prze­ła­my­wa­na. Coraz czę­ściej też kobie­ty peł­nią de fac­to obo­wiąz­ki pro­bosz­czów, np. w USA coraz czę­ściej zakon­ni­ce peł­nią te funk­cję, gdyż bra­ku­je księ­ży, któ­rzy w związ­ku z tym są księż­mi ‘docho­dzą­cy­mi’.

Jak zauwa­ża autor “…wszyst­ko to nastę­pu­je, po cichu, nie w cen­tral­nym bun­krze admi­ni­stra­cyj­nym Kościo­ła Kato­lic­kie­go, lecz na zewnętrz­nych krań­cach i prze­sią­ka wewnętrz­nie ku środ­ko­wi. Nic nie jest w sta­nie tego zatrzy­mać”.

Jed­na z koń­co­wych uwag auto­ra jest nastę­pu­ją­ca:

“Książ­ka niniej­sza jest o roz­trza­ska­niu (“shat­te­ring”), lecz jest to roz­trza­ska­nie sta­rej, euro­pej­skiej, rzym­skiej, kle­ry­kal­nej for­my, któ­ra już dłu­żej nie jest w sta­nie pomie­ścić chrze­ści­jań­stwa świa­to­we­go. I wszyst­kie mia­no­wa­nia reak­cyj­nych bisku­pów w świe­cie nie mogą uczy­nić dla tej­że for­my wię­cej niż wszy­scy ludzie Kró­la byli w sta­nie zro­bić dla Hump­ty Dump­ty.”

Powyż­sze cyta­ty nie ozna­cza­ją jed­nak jakiej­kol­wiek wro­go­ści auto­ra czy to wobec Kościo­ła, któ­re­go nadal jest człon­kiem (wszyst­kie cyto­wa­ne tutaj wypo­wie­dzi są wypo­wie­dzia­mi rzym­skich kato­li­ków) czy też wobec hie­rar­chii. Mogą one suge­ro­wać napa­stli­wość, sta­no­wią jed­nak wynik nie tyl­ko doświad­cze­nia (czę­sto wła­sne­go), ale i wie­lo­let­nich badań i prze­my­śleń. W swej zasa­dzie książ­ka ta jest o nadziei: nadziei nie tyl­ko na zmia­nę obec­nej poli­ty­ki, któ­ra nawet nie ma nic wspól­ne­go z dogma­ty­ką czy ‘depo­zy­tem wia­ry’, ale rów­nież nadziei na to, że znik­nie kie­dyś ist­nie­ją­ca czę­sto nie­chęć mię­dzy duchow­ny­mi-celi­ba­ta­riu­sza­mi a tymi, któ­rzy opu­ści­li ‘for­mal­ne’ kapłań­stwo i zało­ży­li rodzi­ny. Ist­nie­ją już ini­cja­ty­wy, mają­ce na celu budo­wa­nie pomo­stów mię­dzy tymi gru­pa­mi. Podej­mu­ją je na wła­sną rękę nie­któ­rzy kapła­ni, ale czę­sto popie­ra­ne są one tak­że przez nie­któ­rych hie­rar­chów.

Jed­ną z takich ini­cja­tyw jest CORPUS (Corps Of Rese­rve Prie­sts Uni­ted for Servi­ce). Zało­żo­ny w 1974 roku w USA. Po 15 latach CORPUS miał już 4 tys. człon­ków spo­śród pra­wie 18.000 ‘zla­icy­zo­wa­nych’ księ­ży w Sta­nach Zjed­no­czo­nych i korzy­stał tak­że z nie­for­mal­nej pomo­cy finan­so­wej nie­któ­rych bisku­pów ame­ry­kań­skich.

Podob­ne orga­ni­za­cje ist­nie­ją rów­nież w innych kra­jach: w Wiel­kiej Bry­ta­nii są to “Advent” oraz MOMM (Move­ment for the Ordi­na­tion of Mar­ried Men), w Chi­le “Sie­te Sacra­men­tos” (“Sie­dem Sakra­men­tów”) — gdyż gru­pu­je on ludzi, któ­rzy przy­ję­li wszyst­kie sakra­men­ty Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, a więc tak­że kapłań­stwomał­żeń­stwo. Lista jest oczy­wi­ście znacz­nie dłuż­sza.

Akty nie­spra­wie­dli­wo­ści wobec ‘zla­icy­zo­wa­nych’ księ­ży są coraz czę­ściej publicz­nie uzna­wa­ne przez hie­rar­chów, któ­rzy wręcz pro­szą swo­ich ‘zse­ku­la­ry­zo­wa­nych’ kole­gów o prze­ba­cze­nie. „Czy może­cie nam wyba­czyć?” (“Can you for­gi­ve us?”) — zapy­tał kie­dyś bp Tom Costel­lo. Nie­któ­rzy z nich potra­fią. Wło­ski ‘zla­icy­zo­wa­ny’ ksiądz, psy­cho­log Fer­nan­do Iachi­ni stwier­dził, że księ­ża opusz­cza­ją­cy kapłań­stwo mają „…świa­do­mość, że nasza Mat­ka — Kościół skrzyw­dzi­ła nas jako oso­by ludz­kie, pozba­wia­jąc nas wol­no­ści, toż­sa­mo­ści, doj­rza­ło­ści, indy­wi­du­al­no­ści. Że była ona ‘matri­gna’ — czy­li maco­chą raczej niż mat­ką. To spro­wo­ko­wa­ło naszą nie­na­wiść do Kościo­ła. (…) Jed­nak musi­my prze­zwy­cię­żyć nie­na­wiść prze­ba­cze­niem. Po nie­na­wi­ści musi­my uczy­nić jeden krok dalej i prze­ba­czyć. To jest ludz­ka doj­rza­łość, a tak­że chrze­ści­jań­ska per­fek­cja”.

Inny ksiądz, Ron Titus, mówi: “Zda­ję sobie spra­wę, że w mniej­szym lub więk­szym stop­niu eks­ko­mu­ni­ko­wa­łem papie­ża. Cóż, teraz go akcep­tu­ję”.

Michał Moni­kow­ski

David Rice: Shat­te­red Vows. Exo­dus from the Prie­stho­od. Micha­el Joseph — Lon­don 1990. 280 s.

Tekst ten ma się stać oka­zją do roz­po­czę­cia dys­ku­sji na temat obo­wiąz­ko­we­go celi­ba­tu. Poglą­dy wyra­żo­ne w powyż­szym nie są opi­nia­mi redak­cji Eku­me­nicz­ne­go Maga­zy­nu Teo­lo­gicz­ne­go Sem­per Refor­man­da.

ekumenizm.pl: Wal­ka o żona­tych księ­ży trwa

ekumenizm.pl: Znie­sie­nie celi­ba­tu nie roz­wią­że pro­ble­mów Kościo­ła

ekumenizm.pl: Kar­dy­nał O´Brien o celi­ba­cie, homo­sek­su­ali­zmie i anty­kon­cep­cji

ekumenizm.pl: Pomóż nam się kochać — histo­ria pew­nej miło­ści

ekumenizm.pl: I tyl­ko śmierć was połą­czy

Wię­cej infor­ma­cji na temat celi­ba­tu duchow­nych mozna zna­leźć przez wyszu­ki­war­kę Pol­skie­go Ser­wi­su Eku­me­nicz­ne­go ekumenizm.pl.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.