Eksodus z kapłaństwa
- 3 grudnia, 2003
- przeczytasz w 23 minut
Dyskusja nad obowiązkowym celibatem duchownych rzymskokatolickich nie ustaje. Pomimo prób zastopowania jej przez Watykan, zatacza coraz szersze kręgi i nic nie jest w stanie jej powstrzymać. Wielu wypowiada się publicznie za, jeszcze więcej przeciw celibatowi. Jednakże niewielka ilość osób zabiera głos w dyskusji. Spośród tych niewielu wymienić można Davida Rice’a, irlandzkiego dziennikarza, zsekularyzowanego księdza-dominikanina. Jego książka “Shattered vows. Exodus from the priesthood” (Strzaskane śluby. Eksodus z kapłaństwa) wydana została 13 lat temu, jednak wciąż jest jedną z podstawowych pozycji, analizujących temat celibatu.
We włoskich Alpach we wsi Vilaretto lokalny proboszcz Don Franco Trombotto popełnił samobójstwo. W swym pożegnalnym liście napisał m.in. “W ciszy mego pokoju, gdy na zewnątrz prószy śnieg, proszę Jezusa Chrystusa, by był moim Zbawicielem. Odmawiam modlitwę Dobrego Złoczyńcy — pamiętaj o mnie. Niosłem swój krzyż przez długi czas. Teraz pod nim upadam”.
Tłem samobójstwa była miłość księdza do miejscowej kobiety. Nigdy nie żyli ze sobą. Ksiądz nie potrafił jednak znieść samotności. Historia tego duchownego trafiła do prasy za pośrednictwem jego przyjaciela, który rozzłoszczony był tym, że Kościół próbował zatuszować sprawę, puszczając w obieg plotkę o “chorobie” księdza.
Samobójstwa to jednak rzadki sposób ‘rozstawania się z sutanną’. Najczęściej księża po prostu odchodzą od kapłaństwa na własne życzenie. Tylko w ciągu ćwierćwiecza od Soboru Watykańskiego II ok. stu tysięcy księży ‘zrzuciło sutannę’. To liczba odpowiadająca prawie jednej czwartej wszystkich duchownych Kościoła Rzymskokatolickiego. Jest to — zdaniem autora - “jeden z najbardziej niezwykłych fenomenów religijnych od czasów Reformacji”.
Konwencjonalny sposób myślenia, że “dobrzy księża zostają”, podczas gdy “źli odchodzą” (lub jeśli nie “źli”, to przynajmniej “słabi”) stał się zwykłą kliszą. W rzeczywistości sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie wiadomo dłużej, kto jest tym “dobrym”, a kto “złym”.
Statystyka…
Profesor Richard Schoenherr, socjolog z Uniwersytetu Wisconsin, podaje dane dla USA: 20% księży rezygnuje z kapłaństwa po okresie do 10 lat od wyświecenia. Nim minie 15. rocznica święceń, odejdzie następnych 15%. Przed 25-leciem odejdzie w sumie 42%. W 1925 r. było w USA 15000 księży na 16 milionów katolików. Obecnie jest tam mniej więcej tyle samo na ok. 65 mln katolików. W 1990 roku w USA ok. 1950 parafii nie miało księdza. Zmniejsza się też stale liczba powołań.
Gdzie indziej też nie lepiej: pewna diecezja hiszpańska miała 1200 księży w 1965 r., w 1987 — 200, czyli straciła w ciągu 22 lat ok. 1000 duchownych.
Wg studiów holenderskiego jezuity, o. prof. Jana Kerkhofsa, na 100 zmarłych lub ‘sekularyzowanych’ księży Belgia ma jedynie 15 nowych; Holandia — 8; Niemcy — 34; Francja — 17; Włochy — 50; Irlandia — 45; Hiszpania — 32, a Portugalia — 10.
Sprawa nie wygląda lepiej w tzw. Trzecim Świecie, pomimo oficjalnej “tromtadracji” kościelnej. Wg Kerkhofsa (oraz innego jezuity, o. Johna A. Colemana SJ) przyrost liczby powołań nie przekłada się w tych krajach na zmniejszającą się liczbę zagranicznych misjonarzy. Jeszcze na początku lat 80-tych w jednej diecezji w Ugandzie na jednego księdza przypadało 6 tys. katolików. Około roku 1990 przypadało już 13.000. W Indonezji w 1954 r. na każdych 10.000 katolików było 11 księży. 20 lat później było ich już tylko pięciu. Na całym świecie w 1985 r. było 368.000 parafii i misji katolickich, z których 157.000 nie miało księdza.
Celibat dobrowolny i celibat narzucony
Wśród bezpośrednich powodów, dla których księża opuszczają kapłaństwo, celibat jest często głównym powodem.
Celibat wybrany całkowicie dobrowolnie stanowi “dar Boży”. Autor podkreśla taki dar na przykładzie takich postaci jak: Matka Teresa, Dom Helder Camara, kard. Lorscheider, brat Roger z Taize, papież Jan XXIII czy ojciec Pio, dodając: “Ja spotkałem go w zakonnicy, będącej przełożoną w szpitalu; w człowieku, który kiedyś mnie uczył; w niektórych księżach, będących moimi kolegami oraz w paru księżach, których ostatnio spotykałem na misjach za granicą. Jest pewna przejrzystość w tych ludziach oraz oczywiste dobro i energia.”
Psychologowie sugerują, że takie cechy mają swe źródło w najgłębszych korzeniach seksualności. Autor cytuje opinie Eknatha Easwarana na temat Gandhiego:
“W Afryce Południowej Gandhi nauczył się przekładać (…) wielkie idee na efektywną akcję (…) Dniami i nocami, dźwigając nosze w rozległym opustoszałym i górzystym kraju Natalu, zagłębił się w modlitwie i samokontroli, w gorączkowym poszukiwaniu większej siły, dzięki której mógłby służyć. Intensywność tego pragnienia doprowadziła go do źródła siły. Będąc pogrążonym w medytacji, Gandhi zaczął spostrzegać jak wiele jego energii życiowej jest uwięzionej w popędzie seksualnym. W nagłym przypływie intuicji uświadomił sobie, że seks nie jest jedynie instynktem fizycznym, lecz wyrazem ogromnej siły duchowej kryjącej się za wszelką miłością i kreatywnością, którą święte pisma hinduizmu nazywają “kundalini”, siłą życia ewolucji. Przez całe życie była ona jego władcą, pchającym go w różnych kierunkach w sposób, którego nie był w stanie kontrolować. W ciszy wzgórz Natalu jednak, z całym swym palącym pragnieniem służenia zakumulowanym w ciągu tygodni zajmowania się rannymi i umierającymi, Gandhi znalazł w sobie sile, by czerpać te moc u jej źródeł. To właśnie tam i wtedy postanowił, że odtąd będzie jej panem i że nigdy więcej nie pozwoli jej panować nad sobą. Była to decyzja, która rozładowała jego najgłębsze napięcia wewnętrzne i wyzwoliła w nim cała miłość, poddając ją jego świadomej kontroli. Rozpoczął przemianę ostatnich swych pasji w sile duchowa.”
Piszący powyższe słowa musi przyznać, że powyższe brzmi dla niego niemalże jak idealizm katarskich perfektów, ale oczywiście autor ich w tym kontekście nie wymienia. Cytuje on natomiast ze swego wywiadu z kardynałem Basilem Hume następujące słowa brytyjskiego hierarchy:
“Nie obiecuje się po prostu celibatu w dniu, w którym zostaje się diakonem. Trzeba ten celibat odnawiać każdego dnia. Wierzę głęboko w oba rozdziały o stworzeniu w księdze Genesis, w których czytamy, że mamy się rozmnażać oraz, że to niedobrze, by mężczyzna był sam. Jednak celibat mówi ‘Nie’ obu tym stwierdzeniom — może to jednak uczynić, jeśli jednocześnie mówi ‘Tak’ czemuś innemu. Byciu otwartym na miłość, którą człowiek poznaje w Bogu, a poprzez to — próbie dawania i dawaniu miłości wszystkim, z którymi się styka.”
Teilhard de Chardin SJ zastanawiał się kiedyś nad sensem celibatu, gdy sam był zakochany w pewnej Amerykance nazwiskiem Lucille Swan. Kwestia, którą rozpatrywał była następująca: czy powstrzymywanie się od kontaktów seksualnych z Lucille stanowiło wynik uwarunkowań psychicznych, mających swe korzenie w dzieciństwie, czy też pragnieniem pozostania wiernym obowiązkowi moralnemu. W jego opinii ani jedno, ani drugie nie grało tutaj roli. Postrzegał on świat materialny jako ewoluujący ku czemuś duchowemu, a miłość to jedna z najpotężniejszych sił, wiodących ku Bogu. Według niego miłość fizyczna i miłość do Boga to dwa rodzaje tej samej miłości, przy czym ten drugi rodzaj pozostawia miejsce dla dziewictwa, nawet jeśli człowiek jest zakochany w innej osobie. Oznacza to, że miłość do innej osoby jest do pogodzenia z celibatem.
Rzecz w tym, że jedynie bardzo niewielu ludzi jest zdolnych do takiego rodzaju miłości i są to ludzie, dla których jest ona całkowicie wolnym wyborem, dokonywanym i ponawianym niemal każdego dnia.
Jeszcze inaczej widzi kwestie celibatu przyjaciel autora, ks. Michael Hollings z parafii rzymsko-katolickiej w Bayswater w Londynie. Wydawał się on autorowi człowiekiem szczęśliwym jako celibatariusz.
“Celibat daje mi wolność, ale to moje osobiste odczucie” — mówił ks. Hollings — “ponieważ są ludzie żonaci, znajdujący więcej czasu na prace niż ja. Chciałbym doczekać sytuacji, gdy księża celibatariusze oraz księża żonaci będą pracować razem”.
Ks. Hollings ma raczej bardziej ‘przyziemny’ stosunek do celibatu niż de Chardin. Stwierdza po prostu „że są trzy rodzaje ludzi: ci, którzy chcą zdobyć dyplomy, ożenić się i ustatkować; ci, którzy oddają się całkowicie swojemu powołaniu oraz swej ‘wizji’ i jeśli się żenią, to jest to dla nich raczej produktem ubocznym ich życia; oraz ci, którzy nigdy się nie żenią, za to starają się o wszystkich wokół siebie. Zaliczył on siebie do tej trzeciej grupy. “Nie sadze, by którakolwiek stanowiła charyzmę. To po prostu wynik naturalnego rozwoju mężczyzny czy kobiety”. Uważa on, że w kapłaństwie jest miejsce dla wszystkich tych postaw.
Jednak celibat narzucony odgórnie jest — według autora — odległym “o całe lata świetlne” od dobrowolnego celibatu opisanego powyżej.
Dodam od siebie, że w wyborze celibatu, mimo trudności, z jakimi to przychodzi — a może właśnie z powodu owych trudności – droga ta jest rzeczywiście dużo piękniejsza. Można zatem — i to bez sarkazmu — mówić tu o “darze bożym”. Jest to również — powtórzmy za papieżem — “dar z samego siebie”. Słowo “dar” już samo w sobie sugeruje dobrowolność wyboru, gdyż w innym wypadku — tj., jeśli ktokolwiek z ludzi tego wymaga jako warunku odgórnie ustalonego — nie jest to już dar, lecz przymus.
Pismo Święte nie nakazuje celibatu i każdy, kto je bodaj raz przeczytał, wie o tym doskonale. Czyli np. ktoś, kto uznaje Biblię za najwyższy autorytet w kwestiach wiary (np. protestant) mógłby powiedzieć, że nie pozwoli, by “ogon tradycji merdał biblijnym psem”. Gnostyk mógłby się tu odwołać do sumienia, wskazując, że tak osobistych decyzji brzydziłby się narzucać innym drogą uzurpacji i powoływania się na jakikolwiek ludzki autorytet w postaci dekretu, urzędu czy konkretnej osoby. A obydwaj oni mogliby jednocześnie wskazać na fakt, że o ile narzucanie komuś rzeczy, którą potrafiło się samemu zaakceptować, może już budzić wątpliwości (tzn., jeśli żyjący w celibacie ksiądz chce ten celibat narzucić innemu księdzu), to o tyle wręcz niezrozumiałe jest to, jeśli za celibatem ‘gardłują’ — i od innych go wymagają — ci, którzy sami ani myślą odmawiać sobie pożycia seksualnego, ani zakładania rodziny, ani też cieszenia się własnymi dziećmi — czyli “ja się tym cieszę, a ty, księże, żyj jak asceta”. Bo żeby jeszcze powiedział “ty się ciesz, a ja będę asceta”, to może byłoby to nieco bardziej uczciwe.
“Pozbawcie Kościół godnego małżeństwa, a napełnicie go konkubinatem, kazirodztwem i wszelkimi rodzajami niewysłowionych występków i nieczystości.”
(Św. Bernard z Clairvaux)
Autor podaje między innymi przykład pewnego niemieckiego duchownego, którego nazywa “księdzem Hansem”. Odwiedził Hansa na probostwie. Ten opowiedział mu o swoim związku z kobietą, mieszkającą w mieście odległym o 100 km. Mieli 8‑letniego syna. Syn myślał, że Hans jest jego wujkiem. Stawał się jednak coraz bardziej dociekliwy, więc rodzice obawiali się, że dowie się prawdy. Na pytanie, czemu nie odejdzie z kapłaństwa, Hans odpowiedział:
“…ono tyle dla mnie znaczy. Nie mogę odejść z kapłaństwa za nic w świecie. Zresztą, co jeszcze innego będę mógł teraz robić?”
Po chwili kontynuował:
“W zeszłym roku znowu zaszła w ciąże. Nie było jednak szansy na to, byśmy mogli utrzymać w tajemnicy jeszcze jedno dziecko (…) Więc zdecydowaliśmy się na aborcję.”
(…) Pewnego dnia - mówił — musze stanąć przed Bogiem i odpowiedzieć za to, co zrobiłem. Ale ci ludzie (tu wskazał na fotografie papieża w otoczeniu kardynałów – przyp. M. M.) staną tam razem ze mną. To ich reguły pchnęły mnie do tego”.
Nie brakuje też w książce Davida Rice’a paru ‘akcentów polskich’:
“Słyszymy, że Kościół w Polsce kwitnie i faktem jest, że co trzeci ksiądz wyświęcany w Europie jest Polakiem. O tym kwitnącym Kościele pewna młoda Polka mówiła podczas spotkania grupy Adwentu (grupa, skupiająca żonatych księży — przyp. M. M.) w Londynie. Cytuje z biuletynu tej grupy:
Opowiadała, że w Polsce ksiądz decydujący się na małżeństwo z kobietą, którą kocha, jest odrzucany wraz ze swą partnerką. Jeśli jednak nic nie mówi, życie biegnie jak dawniej, a jego dzieci chodzą do szkoły wraz z innymi dziećmi z tej samej wsi. Wszyscy po prostu akceptują tę sytuację. Biorąc pod uwagę lepszy nawet niż CIA “wywiad” Watykanu, nikt nie może powiedzieć, że Jan Paweł II o tym nie wie. Qui tacet, consentit (milczenie znakiem zgody). Czyż standardy mogą być bardziej dwuznaczne?
Moje własne doświadczenie potwierdza świadectwo owej kobiety. Kilka lat temu zaprzyjaźniłem się z grupą polskich księży studiujących w Irlandii. Choć od dawna byłem już żonaty, ci młodzi mężczyźni byli rozbawieni tym, co uważali za moją naiwność odnośnie celibatu. Ich zdanie było, całkiem po prostu, takie, że nikt dziś nie traktuje celibatu poważnie. Pozostajesz księdzem, robisz ile dobrego możesz i dyskretnie korzystasz z gotowości oddanych, pełnych admiracji kobiet, by czynić siebie dostępnym seksualnie.
To było kilka lat temu. Jednak właśnie ukończyłem wywiad z innym młodym, polskim księdzem, służącym w jednej z polskich diecezji. Wyjaśnił mi, dlaczego on i niektórzy jego koledzy nie widzą żadnego problemu w łamaniu reguły celibatu:
“Obowiązkowy celibat to po prostu prawo ludzkie” — powiedział. “Każdy wie, że ono się kiedyś zmieni. Więc czemu nasze życie ma być zmarnowane przez coś, co się zmieni za dwadzieścia lat? Poza tym w naszym przypadku, tutaj w Polsce, prawo (cywilne) jest skorumpowane od momentu naszego narodzenia. Na przykład równość istnieje tylko na papierze. Grunt to to, co możesz zrobić i z czym możesz umknąć. Celibat nie jest tu wyjątkiem”.
Ale — spytałem — czy kobieta nie będzie dotknięta, jeśli ksiądz tak postępuje?
“Kobieta wie, w co się pakuje. Tak jak kobieta, która zadaje się z żonatym mężczyzną. Wie, że nie możemy się żenić i pakuje się w to z otwartymi oczami. Więc zasługuje na to, co dostaje.”
“Dla nas jest o wiele gorzej opuszczać kapłaństwo i ożenić się niż mieć partnerkę. To coś, co odziedziczyliśmy po partyzantach z wojny. Gdy ludzkie życie zależało od ciebie jako partyzanta, to nie mogłeś po prostu odejść, by się ożenić. Ale mieć kobietę na boku, gdy się było partyzantem, to nie był problem. Tak samo jest dziś z księżmi. Wciąż walczymy na wojnie.”
Z punktu widzenia psychologii
Na początku lat 70-tych psychologowie Eugene Kennedy i Victor Heckler przeprowadzili na zlecenie biskupów amerykańskich badania księży (Kennedy, E.C. & Heckler, V.J. The Catholic Priest in the United States: Psychological Investigations. United States Catholic Conference. Washington D.C. 1972). Stwierdzili oni, że jedynie 6% księży było w pełni dojrzałych i rozwiniętych, podczas gdy 29% znajdowało się w procesie dojrzewania i rozwoju, 57% było niedostatecznie rozwiniętych, a 8% rozwiniętych wadliwie. Rezultaty te uważano za wynik pewnych ujemnych aspektów szkolenia seminaryjnego. Kennedy i Heckler wyjaśniają:
“Ich problemy są dokładnie takie, jakich można się spodziewać, gdy wyodrębni się grupę młodych mężczyzn, pośle do specjalnych szkół, faktycznie wyeliminuje ich kontakty z kobietami, a następnie skieruje ich do pracy w warunkach, będących kontynuacją podtrzymywania życia w otoczeniu wyłącznie męskim, w społecznie ograniczonej publicznej roli religijnej”.
W innej swojej pracy (Kennedy, Heckler, Kobler & Walker. Clinical Assessment of a Profession: Roman Catholic Clergymen. W: Journal of Clinical Psychology, t. 33, Nr 1, styczeń 1977) stwierdzili oni:
Niektóre wydarzenia lub ciągi wydarzeń (…) reaktywują drzemiący w człowieku proces rozwoju. Niektóre doświadczenia prowadzące do rozwoju to nowa praca lub zlecenie, śmierć rodziców, szczególnie matki, nowe doświadczenia w edukacji, skutki Soboru Watykańskiego II, poważna porażka życiowa, znaczące doświadczenie religijne lub osobiste, szczególnie doświadczenia z kobietą. Ten zakres doświadczenia osobistego stanowi prawdopodobnie najsilniejszą i najczęstszą siłę w reaktywowaniu wzrostu w historii życia poszczególnych dojrzewających księży. Tego rodzaju konfrontacja prowadzi człowieka głębiej w siebie samego niż był on kiedykolwiek wcześniej. Przestaje on bronić się w kontrolowany sposób, który ograniczał jego doświadczenia życiowe i wkracza on w takie sfery ludzkie, o których jest w stanie szczerze powiedzieć, że nigdy przedtem nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia zanim nastąpiło owo doświadczenie.”
David Rice podaje szereg przykładów, ilustrujących powyższe wnioski. Potwierdzają one, że dla tych księży, którzy opuszczają kapłaństwo, nic nie jest w stanie pomóc odnaleźć własną tożsamość w takim stopniu, jak pożycie z kobietą. Cytuje on m.in. psychologa Williama Grahama, który sam jest ‘zlaicyzowanym’ księdzem:
Osobą, która mnie ceniła, była moja żona (…). Jeżeli ktoś się o ciebie troszczy, to fakt ten przyczynia się do wzrostu poczucia własnej wartości. Nie ma głębszego związku niż ten, jaki istnieje między dwojgiem kochających się i zdrowych ludzi, i może on bardzo pomóc obojgu w dojrzewaniu..”
Tego dojrzewania (i to w przyspieszonym tempie) potrzebują przede wszystkim właśnie tacy księża. Dlatego też często skłaniają się oni ku małżeństwom z silnymi kobietami:
“Zawsze zdają się oni wybierać silniejsze, niezależne kobiety, które albo robią kariery, albo mają szereg rozmaitych zainteresowań. Z początku są od nich zależni, ale z biegiem lat to się zmienia. Mężczyźni dojrzewają i zaczynają się z kolei troszczyć o kobiety, które za tym przepadają. Mężczyźni się ustatkowują, zajmują się własną pracą i już nie potrzebują być tak uzależnionymi.”
Badania pokazują ponadto, że księża z reguły są dobrymi mężami. Rozwody zdarzają się im stosunkowo rzadko.
Inny ‘zlaicyzowany’ ksiądz, Richard Sipe z Wydziału Psychiatrii w John Hopkins Medical School w Baltimore przeprowadził badania nad praktyką oraz osiąganiem kapłańskiego celibatu przez księży Kościoła Rzymskokatolickiego. W jego badaniach wzięło udział ok. 1.500 księży — respondentów. Skonkludował on m.in.:
„Oceniam, że (…) nie więcej niż 50% księży praktykuje celibat. Nie więcej niż 2% kleru osiągnął ideał celibatu bez większych przeszkód, z dodatkowymi 3 do 6 procentami tych, którzy wystarczająco dobrze wprawili się w praktykę celibatu, by powiedzieć, że osiągnęli go.”
Sipe informuje także, że “mniej niż 20% kleru” miało orientację homoseksualną lub “nieokreśloną” (“undetermined”), z czego jedna czwarta (czyli 5% wszystkich) miało regularne stosunki z jednym partnerem, a dalszych 7% miało przelotne kontakty homoseksualne z rozmaitymi partnerami.
“Po ich owocach ich poznacie…”
- powiedział Jezus, a owocami przymusowego celibatu są tysiące mężczyzn o podwójnym życiu, tysiące kobiet ze złamanym życiem, tysiące dzieci odrzuconych przez swych wyświeconych ojców, nie mówiąc już o wewnętrznych ranach samych księży, przypadkach psychiatrycznych, o alkoholikach i pracoholikach, o szarych samotnych twarzach, samochodach, knajpach i prostytutkach, co zmarnowały życie tak wielu kapłanom Jezusa Chrystusa. Jedynie Szatan mógł wymyśleć takie sito dla kapłaństwa.” - stwierdza autor i dodaje:
“Dobrzy i wspaniali ludzie (…), którzy osiągnęli prawdziwy celibat w swym życiu, nie stanowią usprawiedliwienia dla przymusowego celibatu. Nawet go nie potrzebują: ich celibat to wolny wybór, a tacy mężczyźni i kobiety zawsze będą wśród nas.”.
Rice porównuje Kurię Rzymską do generałów pierwszej wojny światowej (Haig, Joffre, Ludendorff), którzy posyłali setki tysięcy z okopów na pewną śmierć po to, by niedobitki były w stanie zająć pozycje nieprzyjaciela. Nie przejmowali się dużymi stratami w ludziach. Stwierdza on, że historia oceniła takich dowódców jako brutalnych bufonów. Uważa w związku z tym, że historia podobnie oceni kiedyś Kościół “i nasz sztab generalny w Watykanie”, jeśli oddawać się będziemy podobnemu myśleniu. Zwłaszcza, jeśli to myślenie ‘przełożone’ zostaje w praktyce na działania sprzeczne z oficjalnym nauczaniem Kościoła np. w sprawach rodziny. Za przykład niechaj posłuży tu treść listu pewnego biskupa z USA do zsekularyzowanego księdza:
“Drogi…..
Z ogromnym smutkiem dowiedziałem się o Twojej decyzji opuszczenia kapłaństwa i o usiłowaniu wstąpienia w związek małżeński. Jest moim obowiązkiem, jako Twojego biskupa, poinformowanie Cię, że pogwałciłeś w ten sposób kanony Kościoła, regulujące Twoje życie kapłańskie. Pogwałciłeś kanony 2388, 188, 132 nr. 1, 1072 i dlatego też, usiłując zawrzeć związek małżeński, jesteś od tej chwili ekskomunikowany latae sententiae.
Jeśli jednak, po otrzymaniu niniejszego listu i poddawszy jego treść przemyśleniu oraz modlitwie, zamierzasz powrócić do stanu kapłańskiego, musisz opuścić swą małżonkę oraz dzieci, w przypadku ich posiadania, i uzyskać rozwód cywilny, oraz odbyć pokutę. Po pewnym czasie zwrócimy się w Twoim imieniu do Stolicy Apostolskiej o przywrócenie Cię do stanu kapłańskiego.
Z najlepszymi życzeniami,
+…….
Biskup……”
Nie tylko celibat
Misjonarz Mike Breslin opowiada o swych doświadczeniach z Paragwaju:
“W diecezji było 250.000 ludzi na tysiącach mil kwadratowych. Mieliśmy biskupa z USA i sześciu franciszkanów, niemówiących ani po hiszpańsku, ani w języku Guarani. Temperatura aż do 130 stopni Fahrenheita, fatalne warunki, bez bieżącej wody i prądu. Śmiertelność niemowląt tak wielka, że nie było czasu na pogrzeby (…). Setki osad widziało księdza raz na 3 lata”.
Postanowiono więc szukać miejscowych liderów świeckich — to był zaczątek wspólnoty:
“Zebraliśmy przywódców ze wszystkich wiosek na szkolenie. Przyszli do nas, dzieliliśmy z nimi nasze życie. Nauczyłem się Guarani i zamiast mieszkać na plebani, zamieszkałem z rodziną indiańską”.
Przybył jednak nuncjusz apostolski i zabronił eksperymentu:
“Biskup wezwał wszystkich: ‘musimy tego zaprzestać, bo nuncjusz jest przeciwny’. Powiedzieliśmy biskupowi, że sprawa zaszła za daleko, że lokalni przywódcy stracą twarz, jeśli teraz odwołamy szkolenie”.
Biskup zagroził, że albo stanie się tak, jak on każe albo zawiesi nieposłusznych. Wszyscy się sprzeciwili, więc zawiesił całą diecezję…
„Wyczuwałem atmosferę niesamowitej dominacji, bycia kontrolowanym na jawie i we śnie” — mówi zsekularyzowany ksiądz z Irlandii - “Kontrolowali mnie, przykuwając do brewiarza, posuwając mną jak pionkiem, cenzurując wszystko, co pisałem, nawet moje listy do gazet, zakuwając mnie w czarny garnitur (a w Rzymie nawet wtłaczając mnie w sutannę i goląc głowę), nakładając koloratkę na szyję, tak, bym nie mógł się utożsamiać z ludźmi i aby ludzie nie mogli się utożsamiać ze mną. Cały wagon zaczynał milczeć, gdy wsiadałem do pociągu. W końcu odczułem, że nie mogę oddychać i do dziś robi mi się niedobrze, gdy tylko widzę sutannę lub czarny garnitur (…) Wszystko jest pokryte milczeniem (…) masz nad sobą dożywotnią władzę biskupów. Jeśli są niesprawiedliwi, nie ma do kogo się odwołać, nie ma sądu, ani należnego procesu.”
Rice podaje parę cech owego systemu kontroli, charakteryzując wpływ, jaki wywierają one na sytuacje w Kościele, w tym na decyzje opuszczania kapłaństwa przez księży:
Najpierw klerykalizm, potem Kościół
Instytucja troszczy się najpierw o swoje przetrwanie, a dopiero potem o potrzeby Ludu Bożego. Wiele parafii nie ma księży, co nie pozostaje bez wpływu na msze (i dostępność Eucharystii). Gdyby znieść przymusowy celibat, liczba kandydatów do kapłaństwa mogłaby się nawet zwiększyć czterokrotnie. Ale mając do wyboru między celibatem oraz Eucharystią, instytucja wybiera celibat i nie chce go nawet dyskutować.
Ukrywanie prawdy
Brak swobody myśli i wypowiedzi wewnątrz struktur kościelnych jest innym jeszcze powodem, dla którego wielu księży odchodzi. Od Karla Rahnera SJ wymagano np., by przedkładał wszystkie swoje dzieła do cenzury. W drugiej połowie lat 80-tych amerykański jezuita Terrance Sweeney napisał do biskupów USA, prosząc o wyjaśnienie ich stanowiska nt. celibatu. Jedna czwarta opowiedziała się za zniesieniem przymusowego charakteru celibatu. Jezuicie nakazano (z Watykanu), by zaprzestał swych badań i nie wyjawiał ich rezultatów. Wolał jednak odejść i badania kontynuować.
Przesadna tajemniczość
Nie można mieć równocześnie tajemniczości i odpowiedzialności. Tak jak władze świeckie posługują się prawodawstwem o tajemnicy, by ukrywać nieudolność, powołując się na bezpieczeństwo państwa, kościelna instytucja powołuje się na niebezpieczeństwo skandalu, ukrywając każdy czyn w najgłębszej tajemnicy. Po synodzie z 1987 roku, kanadyjski arcybiskup Donat Chiasson mówił o “watykańskich urzędnikach, mających obsesje na punkcie tajemnicy”. Dodał, że czuł się oszukany przez system, czyniący prawdziwy dialog niemożliwym.
Legalizm
Kler zastąpił Biblię Kodeksem Prawa Kanonicznego — uważa autor ksiązki. Wielu duchownych zostało wyobcowanych przez ten system, który stawiał mechaniczne posłuszeństwo wobec regulacji nad ludzkimi potrzebami tych, którym regulacje te miały rzekomo służyć.
Odgórne narzucanie teorii
Zasady wypracowywane są w sposób teoretyczny, bez wypróbowywania ich w praktyce, a następnie narzucane odgórnie jako normy postępowania. Przykładem tego jest próba dyktowania zachowań seksualnych przez celibatariuszy. Autor uważa, że mogłoby to być nawet śmieszne, gdyby nie przykre skutki.
Obawa przed seksualnością
Strach przed seksualnością nie był w stanie wypracować wiarygodnej doktryny, odnoszącej się do seksualizmu. Niektórzy nazywają to “czarną dziurą” w teologii chrześcijańskiej. Dziura tym bardziej oczywista, jeśli weźmie się pod uwagę równoczesny postęp w psychologii czy medycynie. Celibat jest regułą bardzo trudną nawet w najdogodniejszych warunkach.
Klerykalizm?
Ponieważ celibat (w swej obowiązkowej formie) może wspomagać bardziej klerykalizm niż Kościół, stąd też można zaryzykować wniosek, że głównym powodem (generalnie rzecz biorąc), dla którego księża odchodzą, jest właśnie klerykalizm, ten swoisty kościelny ‘apartheid’.
Celibat spełniał swą rolę, gdyż ludźmi samotnymi łatwiej kierować, są bardziej dyspozycyjni, szczególnie, jeśli są odseparowani w okresie szkolenia od świata zewnętrznego. Wspomniany już wcześniej psycholog Eugene Kennedy stwierdza, że jeśli można kontrolować czyjś seksualizm, to można kierować nim samym.
Stąd też biurokratyczny “aparat” klerykalny był zawsze niezwykle sprawną machiną — jedną z najsprawniejszych w historii, porównywalną jedynie z General Motors i XIX-wieczną armią pruską.
“Jednak — jak pisze David Rice — za cenę wyższą niż kiedykolwiek płaconą czy to w Detroit czy w Prusach: na dnie tej piramidy znajdował się w pełni poddany, zastraszony i osamotniony kler, na szczycie zaś hierarchia i kuria nie odpowiadające przed nikim.”
Przymusowy celibat jest problemem i był nim wieki temu. Autor zauważa wprost:
“I nie można się upierać, że każdy ksiądz sam decyduje się na celibat. Człowiek powołany przez Boga do kapłaństwa nie może zignorować takiego powołania; jeśli jednak inni ludzie przyczepiają do tego celibat jako część pakietu, to w takim układzie jest on człowiekowi narzucany.”
Podsumowanie
Przede wszystkim chodzi tu o ‘kryzys tożsamości’ wśród księży, żyjących w celibacie, jak również w światowym trendzie odrzucania przez katolickich mężczyzn możliwości zostania księżmi. Rezultatem tego jest zmniejszająca się stale liczba księży w stosunku do wielkości populacji katolickich, co istniejąca hierarchia próbuje ‘obejść’ organizowaniem modłów ‘w intencji nowych powołań kapłańskich’ niż przeprowadzeniem jakichkolwiek poważnych zmian w celu zachęcania do kapłaństwa. Nic dziwnego, że funkcje tradycyjnie “zarezerwowane” tylko dla księży są coraz częściej przejmowane przez świeckich.
Trendy takie są jedynie odzwierciedleniem faktu, że świeccy ludzie Kościoła: “…odzyskują wszystkie te funkcje, które zostały im ukradzione przez kler, funkcje, które teraz są im przywracane jedynie, ponieważ nie ma wystarczającej liczby duchownych do ich sprawowania”.
Mamy też w Kościele Rzymskokatolickim księży żonatych. I nawet, jeśli (na razie) tylko ‘konwertytów’ z protestantyzmu i anglikanizmu, to jednak reguła celibatu jest stopniowo przełamywana. Coraz częściej też kobiety pełnią de facto obowiązki proboszczów, np. w USA coraz częściej zakonnice pełnią te funkcję, gdyż brakuje księży, którzy w związku z tym są księżmi ‘dochodzącymi’.
Jak zauważa autor “…wszystko to następuje, po cichu, nie w centralnym bunkrze administracyjnym Kościoła Katolickiego, lecz na zewnętrznych krańcach i przesiąka wewnętrznie ku środkowi. Nic nie jest w stanie tego zatrzymać”.
Jedna z końcowych uwag autora jest następująca:
“Książka niniejsza jest o roztrzaskaniu (“shattering”), lecz jest to roztrzaskanie starej, europejskiej, rzymskiej, klerykalnej formy, która już dłużej nie jest w stanie pomieścić chrześcijaństwa światowego. I wszystkie mianowania reakcyjnych biskupów w świecie nie mogą uczynić dla tejże formy więcej niż wszyscy ludzie Króla byli w stanie zrobić dla Humpty Dumpty.”
Powyższe cytaty nie oznaczają jednak jakiejkolwiek wrogości autora czy to wobec Kościoła, którego nadal jest członkiem (wszystkie cytowane tutaj wypowiedzi są wypowiedziami rzymskich katolików) czy też wobec hierarchii. Mogą one sugerować napastliwość, stanowią jednak wynik nie tylko doświadczenia (często własnego), ale i wieloletnich badań i przemyśleń. W swej zasadzie książka ta jest o nadziei: nadziei nie tylko na zmianę obecnej polityki, która nawet nie ma nic wspólnego z dogmatyką czy ‘depozytem wiary’, ale również nadziei na to, że zniknie kiedyś istniejąca często niechęć między duchownymi-celibatariuszami a tymi, którzy opuścili ‘formalne’ kapłaństwo i założyli rodziny. Istnieją już inicjatywy, mające na celu budowanie pomostów między tymi grupami. Podejmują je na własną rękę niektórzy kapłani, ale często popierane są one także przez niektórych hierarchów.
Jedną z takich inicjatyw jest CORPUS (Corps Of Reserve Priests United for Service). Założony w 1974 roku w USA. Po 15 latach CORPUS miał już 4 tys. członków spośród prawie 18.000 ‘zlaicyzowanych’ księży w Stanach Zjednoczonych i korzystał także z nieformalnej pomocy finansowej niektórych biskupów amerykańskich.
Podobne organizacje istnieją również w innych krajach: w Wielkiej Brytanii są to “Advent” oraz MOMM (Movement for the Ordination of Married Men), w Chile “Siete Sacramentos” (“Siedem Sakramentów”) — gdyż grupuje on ludzi, którzy przyjęli wszystkie sakramenty Kościoła Rzymskokatolickiego, a więc także kapłaństwo i małżeństwo. Lista jest oczywiście znacznie dłuższa.
Akty niesprawiedliwości wobec ‘zlaicyzowanych’ księży są coraz częściej publicznie uznawane przez hierarchów, którzy wręcz proszą swoich ‘zsekularyzowanych’ kolegów o przebaczenie. „Czy możecie nam wybaczyć?” (“Can you forgive us?”) — zapytał kiedyś bp Tom Costello. Niektórzy z nich potrafią. Włoski ‘zlaicyzowany’ ksiądz, psycholog Fernando Iachini stwierdził, że księża opuszczający kapłaństwo mają „…świadomość, że nasza Matka — Kościół skrzywdziła nas jako osoby ludzkie, pozbawiając nas wolności, tożsamości, dojrzałości, indywidualności. Że była ona ‘matrigna’ — czyli macochą raczej niż matką. To sprowokowało naszą nienawiść do Kościoła. (…) Jednak musimy przezwyciężyć nienawiść przebaczeniem. Po nienawiści musimy uczynić jeden krok dalej i przebaczyć. To jest ludzka dojrzałość, a także chrześcijańska perfekcja”.
Inny ksiądz, Ron Titus, mówi: “Zdaję sobie sprawę, że w mniejszym lub większym stopniu ekskomunikowałem papieża. Cóż, teraz go akceptuję”.
Michał Monikowski
David Rice: Shattered Vows. Exodus from the Priesthood. Michael Joseph — London 1990. 280 s.
Tekst ten ma się stać okazją do rozpoczęcia dyskusji na temat obowiązkowego celibatu. Poglądy wyrażone w powyższym nie są opiniami redakcji Ekumenicznego Magazynu Teologicznego Semper Reformanda.
ekumenizm.pl: Walka o żonatych księży trwa
ekumenizm.pl: Zniesienie celibatu nie rozwiąże problemów Kościoła
ekumenizm.pl: Kardynał O´Brien o celibacie, homoseksualizmie i antykoncepcji
ekumenizm.pl: Pomóż nam się kochać — historia pewnej miłości
ekumenizm.pl: I tylko śmierć was połączy
Więcej informacji na temat celibatu duchownych mozna znaleźć przez wyszukiwarkę Polskiego Serwisu Ekumenicznego ekumenizm.pl.