Magazyn

Ekstaza Obrazu — film oraz przyszłość religii


Magazyn EkumenizmChcesz wie­dzieć, czym jest życie, zapy­taj, czym jest śmierć – to jed­na z wie­lu słyn­nych mak­sym Fry­de­ry­ka Heb­bla, nie­miec­kie­go filo­zo­fa, pro­pa­gu­ją­ce­go nihi­lizm i skraj­ny defe­tyzm. Jed­na­ko­woż pyta­nie Heb­bla jest tym pro­ble­mem, któ­re doty­czy każ­de­go czło­wie­ka, nawet, jeśli mamy do czy­nie­nia z kimś nie­re­li­gij­nym. Powszech­ność tego pro­ble­mu nie zani­ka i to nawet w zin­du­stria­li­zo­wa­nych spo­łe­czeń­stwach, w któ­rych kon­sump­cja i chęć dozna­wa­nia mak­si­mum przy­jem­no­ści na wzór nie­tz­sche­ań­skie­go ide­ału „wy-życia” posia­da ogrom­ne zna­cze­nie. Ludzie pra­gną reli­gii, ale reli­gii bez Boga. Ludzie pra­gną reli­gij­nych doznań, ale naj­chęt­niej bez Kościo­ła. Czy jakaś insty­tu­cja jest w sta­nie zago­spo­da­ro­wać powsta­łą próż­nię? Gdzie moż­na otrzy­mać wszyst­ko na raz: reli­gij­ne unie­sie­nie, magię obra­zów, tro­chę siły na codzien­ne zma­ga­nia oraz jakąś pod­po­wiedź: co ze śmier­cią?



Film jako reli­gia zastęp­cza


Nie tak daw­no temu w naj­bar­dziej pre­sti­żo­wym dzien­ni­ku szwaj­car­skim Neue Zür­cher Zeitung uka­zał się inte­re­su­ją­cy felie­ton Jör­ga Her­man­na, ber­liń­skie­go teo­lo­ga ewan­ge­lic­kie­go pt. „Eks­ta­za patrze­nia”. Pro­ble­ma­ty­ka poru­szo­na przez Her­man­na nie da się zawę­zić jedy­nie do aspek­tu teo­lo­gicz­ne­go, ponie­waż ana­li­zo­wa­na tema­ty­ka odno­si się do potęż­ne­go kon­glo­me­ra­tu zagad­nień kul­tu­ro­znaw­czych, w któ­rych reli­gia jest zja­wi­skiem towa­rzy­szą­cym.


Zgod­nie z prze­ko­na­niem Her­man­na współ­cze­sny kry­zys tra­dy­cyj­nej reli­gij­no­ści, a co za tym idzie rewo­lu­cyj­ne prze­war­to­ścio­wa­ne idei, któ­re moż­na okre­ślić mia­nem wytycz­nych życia ducho­we­go, dowo­dzi, że kino w swo­jej arcy­bo­ga­tej ofer­cie sta­ło się miej­scem reli­gij­ne­go obja­wie­nia dla pokaź­nej czę­ści zla­icy­zo­wa­nych spo­łe­czeństw. Inny­mi sło­wy: zarów­no kino jak i reli­gia udzie­la­ją odpo­wie­dzi, a kon­kret­niej, sym­bo­licz­nych odpo­wie­dzi na nur­tu­ją­ce pyta­nia nasze­go życia – m.in. pyta­nia o śmierć.


Ame­ry­kań­ski pisarz John Updi­ke wyra­ził nastę­pu­ją­ce prze­ko­na­nie: „W każ­dym razie kino uczy­ni­ło wię­cej dla moje­go ducho­we­go życia niż Kościół. Wszyst­kie moje wyobra­że­nia o sła­wie, suk­ce­sie oraz pięk­nie pocho­dzą z duże­go ekra­nu. Pod­czas gdy reli­gia chrze­ści­jań­ska znaj­du­je się wszę­dzie w odwro­cie i coraz bar­dziej tra­ci swo­je wpły­wy, film zapeł­nia tę próż­nię i zaopa­tru­je nas mita­mi oraz obra­za­mi deter­mi­nu­ją­cy­mi nasze dzia­ła­nie. Film był dla mnie pod­czas pew­nej fazy moje­go życia reli­gią zastęp­czą.”


Opi­nię Updike´a zda­je się potwier­dzać kry­tyk fil­mo­wy Georg Sees­slen, dla któ­re­go reli­gią przy­szło­ści będzie kino pro­du­ko­wa­ne w Hol­ly­wo­od. Ana­li­za Sees­sle­na jest rów­nie bez­li­to­sna: kino ma koniunk­tu­rę, a Kościo­ły prze­gry­wa­ją. W świe­tle powyż­szych dia­gnoz powsta­je pyta­nie natu­ry dusz­pa­ster­skiej: co robi­my źle i czy rze­czy­wi­ście jest tak źle, jak sta­ra­ją się to przed­sta­wiać licz­ni ana­li­ty­cy współ­cze­snej kul­tu­ry maso­wej oraz teo­lo­go­wie? Czy pusto­sze­ją­ce Kościo­ły w Euro­pie Zachod­niej, a tak­że stop­nio­wo we Wschod­niej, nie są smut­ną ilu­stra­cją śmier­tel­ne­go wiru­sa nudy, na jaki zacho­ro­wa­ły Kościo­ły? Czy Pan Bóg wypro­wa­dził się z kościo­ła do kina, ponie­waż w koście­le było zbyt nud­no?


Magazyn EkumenizmJeśli rozu­mie­my reli­gię jako sym­bo­licz­ne odpo­wie­dzi na wiel­kie pyta­nia naszej egzy­sten­cji – uwa­ża Her­mann – jako poetyc­ką roz­pra­wę z zagad­ko­wo­ścią ludz­kie­go ist­nie­nia, to kino sta­nie się eks­po­no­wa­nym miej­scem obja­wie­nia. Rze­czy­wi­ście: naj­gło­śniej­sze i naj­bar­dziej kaso­we pro­duk­cje hol­ly­wo­odz­kie, posłu­gu­ją­ce się języ­kiem reli­gij­ne­go mitu w umie­jęt­ny spo­sób docie­ra­ją do wyobraź­ni mas. Czy to będzie Neo z Matri­xa lub bez­względ­ny Ter­mi­na­tor, wyba­wia­ją­cy lub oczysz­cza­ją­cy świat ze zła, czy to mały Fro­do, któ­ry musi poko­nać same­go sie­bie, by ura­to­wać Śród­zie­mie przed uni­ce­stwie­niem – wszy­scy oni odno­szą się w mniej lub bar­dziej bez­po­śred­ni spo­sób do reli­gij­nej reto­ry­ki, do świę­tej wal­ki mię­dzy dobrem a złem, w któ­rej czło­wiek opo­wia­da się po jed­nej lub po dru­giej stro­nie.


W naj­wyż­szym stop­niu skom­pu­te­ry­zo­wa­ne ekra­ni­za­cje scien­ce-fic­tion gar­ścia­mi czer­pią z boga­tej skarb­ca chrze­ści­jań­skiej tra­dy­cji: stwo­rze­nie i znisz­cze­nie, śmierć i odro­dze­nie, zwy­cię­stwo i poraż­ka. Odpo­wied­nia sce­no­gra­fia oraz stwa­rza­ją­ca atmos­fe­rę miste­rium muzy­ka wzma­ga­ją poczu­cie pod­nio­sło­ści, uczest­nic­twa w czymś, co odmie­ni życie boha­te­rów, a być może i nasze. Nie tyl­ko pro­ble­my, ale i „nama­cal­ne” zmy­sło­wo obra­zy naszpi­ko­wa­ne naj­now­szą tech­ni­ką kom­pu­te­ro­wą uła­twia­ją odbiór prze­sła­nia. Wszyst­ko poda­ne jest nie­ja­ko na zło­tej tacy, resz­ta zale­ży od stop­nia empa­tii widza, jego woli, czy zechce odkryć ducho­wą głę­bię czy zatrzy­mać się na powierzch­ni efek­tów spe­cjal­nych. Ci, któ­rzy wybie­ra­ją trud­niej­szą dro­gę prze­ży­wa­ją ducho­we oczysz­cze­nie, zna­ne już w kul­tu­rze sta­ro­żyt­nej Gre­cji pod nazwą kathar­sis.


Obraz jako pod­sta­wo­wy śro­dek komu­ni­ka­cji w fil­mie sty­mu­lu­je wyobraź­nię, mimo iż w szer­szej per­spek­ty­wie może być dla niej zabój­czy. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że obra­zy fil­mo­we są wyra­zem codzien­ne­go doświad­cze­nia.


Magazyn EkumenizmTwór­com fil­mów uda­je się w dosko­na­ły spo­sób dopro­wa­dzić do iden­ty­fi­ka­cji widza z boha­te­rem na dużym ekra­nie poprzez wska­za­nie wspól­no­ty zma­gań i doznań, powsta­je więź, któ­rą coraz trud­niej odczuć z zamierz­chły­mi posta­cia­mi biblij­ny­mi. O wie­le bar­dziej do wyobraź­ni współ­cze­sne­go czło­wie­ka prze­ma­wia Neo, zabi­ja­ją­cy w cią­gu kil­ku sekund nie­ustan­nie klo­nu­ją­ce­go się agen­ta Smi­tha lub hob­bit Fro­do, sta­wia­ją­cy czo­ło potęż­niej­sze­mu od sie­bie wład­cy mrocz­ne­go Mor­dor niż pono­szą­cy bru­tal­ną klę­skę Jezus na krzy­żu lub prze­śla­do­wa­ni za swą wia­rę chrze­ści­ja­nie.


Nie ozna­cza to jed­nak, że chrze­ści­jań­stwo ule­gło roz­to­pie­niu i zosta­ło zastą­pio­ne posta­cia­mi fik­cyj­ny­mi. Oka­zu­je się, że moż­na odnieść suk­ces poprzez bez­po­śred­nią adap­ta­cję histo­rii, żyw­cem wyję­tych z kart Sta­re­go i Nowe­go Testa­men­tu. Wpraw­dzie kon­tro­wer­syj­na Pasja Mela Gib­so­na nie weszła jesz­cze na ekra­ny pol­skich kin, ale już teraz moż­na zoba­czyć w kinach migaw­ki z fil­mu: na tle ukrzy­żo­wa­ne­go i kona­ją­ce­go Chry­stu­sa oraz innych scen z Jego życia poja­wia­ją się sło­wa takie jak łaska i prze­ba­cze­nie, któ­re wią­żą się z głę­bią doświad­cze­nia wia­ry.


Jed­nak­że mało kto rozu­mie jesz­cze ich zna­cze­nie, ludzie nie chcą cho­dzić do kościo­ła, by wyty­ka­no im ich prze­wi­nie­nia, wzbu­dza­jąc zbęd­ne poczu­cie winy, i nie chcą mówie­nia o łasce Boga, w któ­re­go coraz rza­dziej wie­rzą. Czy zatem film jest sku­tecz­ną alter­na­ty­wą na prze­my­ce­nie reli­gij­nych tre­ści do ludzi, któ­rzy zamiast uczest­nic­twa w nie­dziel­ny­mi nabo­żeń­stwie wybie­ra­ją rodzin­ną wypra­wę do kina lub cen­trum han­dlo­we­go?


Jörg Her­mann zwra­ca uwa­ga na cie­ka­wy archi­tek­to­nicz­ny fakt, widocz­ny szcze­gól­nie w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Wie­le kin (cine­ma the­atre) mie­ści się w budyn­kach, któ­re do złu­dze­nia przy­po­mi­na­ją budyn­ki sakral­ne, a cza­sem nawet miesz­czą się w byłych kościo­łach. Kra­jo­braz ten nie jest sobie tak trud­no wyobra­zić. Pod­czas tota­li­ta­ry­zmu komu­ni­stycz­ne­go w Euro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej wie­le kościo­łów róż­nych wyznań zamie­nio­no na kina, teatry czy nawet kąpie­li­ska wod­ne. Her­mann zauwa­ża ponad­to, że kino nie koń­czy się na insce­ni­za­cji wiel­kich uczuć oraz ser­wo­wa­niu zapie­ra­ją­cych dech obra­zów. Kino stwa­rza, acz­kol­wiek nie­śmia­ło, pew­ną wspól­no­to­wość ludzi o podob­nych zain­te­re­so­wa­niach, któ­rych nie trze­ba nama­wiać na regu­lar­ne uczęsz­cza­nie do kina, za któ­re trze­ba dodat­ko­wo pła­cić.


Obraz oraz patrze­nie nale­żą do sie­bie i nale­żą do isto­ty fil­mu. Obraz i patrze­nie obec­ne są rów­nież w reflek­sji chrze­ści­jań­skiej. Ks. prof. Wal­ter Sparn, pro­fe­sor teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej z Erlan­gen mówi, że rów­nież w Biblii widze­nie, patrze­nie jest naj­czę­ściej wspo­mi­na­nym zmy­sło­wym odbio­rem rze­czy­wi­sto­ści, któ­re wymie­nia­ne jest ponad dwa tysią­ce razy: „Mimo tego ´słu­cha­nie´ jest waż­niej­sze: »Słu­chaj, Izra­elu!« jest uoso­bie­niem juda­izmu, a »Wia­ra rodzi się ze słu­cha­nia« jest uoso­bie­niem chrze­ści­jań­skie­go nabo­żeń­stwa. To napię­cie mię­dzy okiem a uchem głę­bo­ko kształ­tu­je wywo­dzą­cą się z Biblii reli­gij­ną i kul­tu­ro­wą dyna­mi­kę.” [1]


Pro­blem pięk­na


Czy kino zaspa­ka­ja defi­cyt pięk­na? Mimo wspo­mi­na­nych już wie­lo­krot­nie zja­wisk seku­la­ry­za­cyj­nych kościo­ły bywa­ją peł­ne – np. w Świę­ta Boże­go Naro­dze­nia. Ludzi lgną do kościo­łów, gdyż potrze­bu­ją obra­zów, szczyp­ty pięk­na, muzy­ki, odro­bi­ny sacrum. Jed­nak tak­że i w tym aspek­cie daje siły zaob­ser­wo­wać ten­den­cję spad­ko­wą. Defi­cyt pięk­na nad­ra­bia­ją dozna­nia kino­we.


Sym­bo­li­ka i kształt pięk­na, jakim posłu­gu­je się kino szyb­ciej nawią­zu­je komu­ni­ka­cję z czło­wie­kiem, któ­ry coraz mniej potra­fi odczy­ty­wać głę­bo­ką sym­bo­li­kę chrze­ści­jań­ską – szcze­gól­nie wte­dy, gdy jest ona prze­ka­zy­wa­na poprzez kaza­nia. Jest to szcze­gól­na „zmo­ra” Kościo­łów pro­te­stanc­kich, któ­rym coraz trud­niej dotrzeć z „gołym Sło­wem” do ludzi spra­gnio­nych obra­zów i to nie­ko­niecz­nie kiczo­wa­tych obra­zów świę­tych czy repro­duk­cji sta­ro­ru­skich ikon.


Chrze­ści­jań­stwo zachod­nie zawsze mia­ło pro­ble­my z pięk­nem, ina­czej niż pra­wo­sław­ny Wschód, któ­ry pie­lę­gno­wał ide­ał jed­no­ści dobra i pięk­na (kalo­ka­ga­thia). Na Zacho­dzie pięk­no było owo­cem zaka­za­nym, koja­rzo­nym ze złem i poku­sa­mi cia­ła. Czy to rze­czy­wi­stość klasz­tor­nych murów w epo­ce śre­dnio­wie­cza czy rygor nie­któ­rych Kościo­łów pro­te­stanc­kich: pięk­no było próż­ne i grzesz­ne.


Zna­ny teo­log ewan­ge­lic­ki Carl Frie­drich von Weiz­säc­ker powie­dział kie­dyś: „Kry­ty­ka tra­dy­cji jest jed­ną z naj­więk­szych tra­dy­cji Euro­py. Tak­że nie­uf­ność wobec pięk­na ma swo­ich przo­dow­ni­ków w zachod­niej kul­tu­rze od cza­sów żydow­skich pro­ro­ków, grec­kich filo­zo­fów i racjo­nal­nych Rzy­mian. Z tra­dy­cji zna­my przy­naj­mniej czte­ry rodza­je kry­ty­ki pięk­na: pięk­no nie jest przy­dat­ne. Pięk­no nie jest spra­wie­dli­we. Pięk­no nie jest praw­dzi­we. Pięk­no nie jest poboż­ne (…) Lucy­fer był pięk­ny, dla­te­go oddzie­lił się od Boga. Pięk­no jest skie­ro­wa­nym prze­ciw Bogu wypeł­nie­niem tego, co jest z tego świa­ta. Pięk­no jest odpry­skiem powsta­łym z iskry, któ­ra oddzie­li­ła się od Bóstwa, jest uwo­dzi­ciel­skim ogniem, któ­re­go pokar­mem jest popęd, pozo­sta­wia­ją­cy po wypa­le­niu zwło­ki z popio­łu (…) Ja nato­miast uwa­żam, iż pięk­no jest posta­cią praw­dy. Zmysł pięk­na jest zmy­słem wła­ści­wym.” [2]


Poza mura­mi


Komu­ni­ka­cja reli­gij­na odby­wa się tak­że poza mura­mi kościel­ny­mi, a może nawet szcze­gól­nie poza mura­mi naszych kościo­łów. Film jako domi­nu­ją­ca sztu­ka współ­cze­sno­ści peł­ni te same funk­cje, któ­re do tej pory były zare­zer­wo­wa­ne dla czyn­no­ści litur­gicz­nych i kaza­nia. Pozo­sta­je pyta­nie, czy ten stan rze­czy jest ostrze­że­niem i ano­ma­lią, z któ­rą Kościo­ły powin­ny „wal­czyć”, czy może koniecz­no­ścią, kolej­nym eta­pem w roz­wo­ju reli­gij­nej komu­ni­ka­cji?


Dariusz P. Bruncz


Przy­pi­sy:


[1] Sparn, Wal­ter: Augen­lust – Mora­li­sche und ande­re Betrach­tun­gen. W: uni.kurier.magazin 104/april 2003, S. 11–12.


[2] Weiz­säc­ker, Carl Frie­drich von: Der Gar­ten des Men­schli­chen – Beiträge zur geschich­tli­chen Anth­ro­po­lo­gie, München/Wien 1977, S. 135.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.