Istota liturgii w Kościele Jezusa Chrystusa
- 30 października, 2003
- przeczytasz w 7 minut
Tak powinno dziać się na nabożeństwie, że nasz ukochany Pan sam rozmawia z nami poprzez swoje Święte Słowo, a my odpowiadamy mu poprzez modlitwę i pieśni pochwalne – takimi słowami określił istotę i cel prawdziwego nabożeństwa ks. Marcin Luter. Powyższe słowa, choćnieco ogólne, zakładają oczywiste dlaLutra życie liturgiczne społeczności świętych, która zbiera się wokół Słowa, zarówno tego niewidzialnego (zwiastowanie) oraz widzialnego (sakramenty). To, co było oczywiste dla Lutra i jeszcze dla wielu generacji po nim, nie jest tak oczywiste dla współczesnego człowieka.
O kryzysie pobożności można mówić w odniesieniu do tradycyjnych form jej wyrażania w tzw. historycznych Kościołach chrześcijańskich. Wprawdzie każdy Kościół niejako z natury jest historyczny chociażby poprzez bezpośrednie (zmawianie Credo) lub pośrednie (uznawanie dogmatów trynitarno-chrystologicznych) odwołanie do apostolskiej tradycji, jednakże nie wszystkie Kościoły w jednakowy sposób pielęgnują tradycję duchowości w jej historycznym aspekcie, odnoszącym się do tych form kultu, które przed wiekami zostały określone lub narodziły się w łonie chrześcijaństwa. Należy jednak uznać, iż na przykład specyfika tzw. Kościołów wolnych, wywodzących się z przebudzoweniowego ruchu neoprotestanckiego nie wykazuje większego zainteresowania utartymi formami liturgicznymi, koncentrując się na swobodnym (co nie oznacza, że chaotycznym) układzie nabożeństwa.
Kryzys, o jakim mowa, to przede wszystkim zasadnicze niezrozumienie liturgicznych gestów, słów, czy nawet milczenia obecnego w liturgii wielu Kościołów chrześcijańskich przede wszystkim zaś we wschodniej tradycji prawosławnej w wielu odmianach, rzymskokatolickiej oraz ewangelickiej (szczególnie w luterańskiej). Można zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z pewnym paradoksem: z jednej strony odzwyczajony od sfery sacrum człowiek XXI wieku nie jest w stanie wgłębić się w tajemnicę wiary wyrażanej w bogatym dziedzictwie liturgicznej modlitwy, a z drugiej strony ten sam brak otwartości czy „po prostu” religijnej empatii ujawnia swoje deficyty poprzez tęsknotę za autentyczną duchowością, wymiarem sacrum. „Oferta medialna” prawosławia i rzymskiego katolicyzmu jest w tym aspekcie niepomiernie większa niż prostota w większości nabożeństw ewangelickich.
Abstrahując jednak od zewnętrznych form, które nazbyt często spłycane są do estetycznych uniesień lub religijnych fetyszów, pozostaje o wiele ważniejszy problem, mianowicie kwestia teologicznej głębi, która kryje się za tajemniczym rytuałami, powtarzanymi zwrotami czy śpiewanymi hymnami. Chodzi zatem o istotę (esse) kultu, a nie jego akcydencja, które w odniesieniu do istoty ludzkiej pobożności są czymś drugorzędnym, mimo iż w perspektywie pastoralnej ich znaczenie i oddziaływanie jest nieodłącznym elementem wyznawanej wiary.
Prawdziwa liturgiaW Nowym Testamencie konfrontowani jesteśmy z pojęciem leiturgia, które zatraca kultyczne znaczenie oddawania czci Bogu w rozumieniu Pierwszego Testamentu. Przedarta w momencie śmierci Chrystusa na krzyżuGolgoty na wpół zasłona, oddzielająca święte świętych od profanicznego miejsca świątyni symbolizuje zniesienie kultu ofiarniczego, a przede wszystkim przełamanie przepaści grzesznego niebytu między człowiekiem a Bogiem, który sam zstępuje w otchłań śmierci, by człowiek mógł doświadczyć pojednania ze swoim Stwórcą. Rzymskokatolicki teolog o. Edward Schillebeeckx OP zauważa, że już sama inkarnacja Syna Bożego jest wyrazem „najwyższego uwielbienia Boga”, a więc prawdziwej leiturgia. Bóg realnie staje się człowiekiem, dzieląc przygodności człowieczej egzystencji, aby wybawić cały ludzki ród z nie-prawdy i niewoli grzechu: „Ofiara krzyżowa jest wielkim liturgicznym misterium kultu, poprzez które Chrystus wyjednuje dla wszystkich ludzi łaskę odkupienia.” [1]
Nowotestamentowe rozumienie leiturgeia różni się od starotestamentowego nie tylko ze względu na zaprzestanie kultu ofiarniczego. Radykalizm śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa wprowadza nowy wymiar eschatologiczny do życia Kościoła. [2] Poprzez wcieloną Świętość, która przyszła na świat, aby oświecić każdego człowieka (por. Jan 1,9; 8,12) horyzont załamał się i niebo stało się udziałem grzeszników. To, co nie-święte zostało uświęcone obecnością i mocą Jezusa Chrystusa, który, jak głosi prawosławny kanon wielkanocny, śmierć śmiercią pokonał i będącym w grobach życie dał. Chrystus przełamuje zatem dotychczasowe wyobrażenia świętości, a co za tym idzie antycypuje w swojej śmierci niezgłębioną świętość, która jest udziałem każdego człowieka. W wymiarze eschatologicznym, w jakim trwa cały pielgrzymujący Lud Boży, podział na to, co sakralne i profaniczne traci swoje znaczenie, bowiem w Chrystusie ucieleśniona jest pełnia (pleroma) wszelkiej świętości, która tylko dzięki łasce Ukrzyżowanego staje się naszym udziałem.
Nowa leiturgeia oznacza inną jakość służby, wyrażanej w oddawaniu czci Bogu „w Duchu i prawdzie” oraz w miłości do bliźniego. Wątek diakonijny przeplata się z wątkiem pneumatologicznym, bowiem tym, który tworzy Kościół jest Duch. [3]
W Nowym Testamencie obok leiturgeia natrafiamy również na pojęcie latreia, które zakorzeniło się przede wszystkim na chrześcijańskim Wschodzie w związku ze sporem o obrazy (ikony). [4] Siódmy Sobór Ekumeniczny w Nicei (787) zezwolił na kult ikon, dając jednocześnie do zrozumienia, że „przedmiotem” kultu nie jest ikona, a osoba, którą dana ikona przedstawia, lecz tyko Bóg uwielbiany w Jezusie Chrystusie i świętych Kościoła. Prawdziwa latreia przysługuje jedynie Bogu.
Kościół jako communio sanctorum wpatrzony jest w trynitarne dzieło odkupienia. Miłość Boga Ojca, łaska Jezusa Chrystusa i dar jedności Ducha Świętego, który urzeczywistnia w nas usprawiedliwiające dzieło Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego są manifestacją Bożego „tak” dla wszystkich grzeszników. Radykalizm Bożego „tak” polega na bezwarunkowej akceptacji człowieka, który nie tylko oddala się od swojego Boga, ale również chce być na jego miejscu, niszcząc więzy wiary, nadziei i miłości. Kościół jako cały Lud Odkupiony oświecony mądrością Ducha ma za zadanie składać świadectwo o Bożej miłości wobec całego świata.
Tradycja liturgiczna wyrażała tę prawdę na przestrzeni wieków poprzez różnorodne formy, które koncentrowały się na zasadzie: lex orandi lex credendi! Głosimy to, w co wierzymy, a więc liturgia jest pneumatologiczną odpowiedzią człowieka na tajemnicę zbawienia. Liturgia rodzi się z błogosławionego lęku i drżenia, fascynującego zdumienia jak wielkich rzeczy dokonał Pan (por. Ps 8). Zachwyt nad dziełem Boga w nas przewyższa ludzką wyobraźnię, więcej cały świat, całe Stworzenie łączy się w kosmiczną liturgię ku czci Świętego Boga (Ps 19,1–5). Przede wszystkim w tradycji prawosławnej i ewangelickiej zasada ta jest fundamentalną regułą uwielbienia Bożych tajemnic:
Po udzieleniu sakramentu Komunii wierni prawosławni śpiewają hymn, próbujący wyrazić cud wiary Boga zstępującego do grzesznego Ludu pod postaciami eucharystycznymi: „Widzieliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha z niebios, znaleźliśmy wiarę prawdziwą, kłaniamy się niepodzielnej Trójcy, albowiem Ona nas zbawiła.” [5]
Natomiast w komunijnej liturgii Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego ksiądz zmawia głośno przed słowami ustanowienia (verba testamenti), a po hymnie Sanctus anamnezę, przywołującą misterium śmierci Chrystusa: „Mocny Boże, święty, nieśmiertelny Panie! Z dziękczynieniem wspominamy wszystkie dobrodziejstwa i wszelką chwałę Twoją, jawną od założenia świata. W szczególności wspominamy Syna Twego, Jezusa Chrystusa, który w wiernej służbie złożył życie swoje na świętą, niewinną ofiarę, a pamiątkę Swej śmierci w Wieczerzy Świętej zostawił Tobie na chwałę, a nam ku zbawieniu.” [6]
Wierzący uczestniczący we wspólnej modlitwie zbliżają się do wielkich tajemnic wiary, stają się wspólnotą teologiczną, a więc wspólnotą, która pod natchnieniem Ducha Świętego mówi o Bogu. Myśl ta bliska jest szczególnie tradycji prawosławnej, która mówi, że teologiem jest ten, kto potrafi się modlić.[7]
Pedagogia liturgii
Nazbyt często śpiewane Kyrie eleison lub śledzone podczas liturgii teksty modlitw przyjmowane są przez wiernych z lekkomyślną obojętnością. Brak świadomości, że wypowiadane słowa lub wykonywane czyny wskazują ostatecznie na Chrystusa i dramat naszego zbawienia przyćmiewają głęboki sens liturgii. Zakorzenienie chrześcijańskiego uwielbienia w świadectwie Pisma Świętego, a także bogatej tradycji patrystycznej oraz nowożytnej posiadają istotny zamysł pedagogiczny, który ma nie tyle „uatrakcyjnić” przeżywane nabożeństwo, co podkreślić jego zasadniczy sens.
Niezmiernie trudno jest przekonać współczesnego człowieka do powrotu do tradycyjnych form. Niełatwe jest też przekonanie niektórych chrześcijan, że formy liturgiczne, podobnie jak nasz język, nie mają wartości absolutnej i jako takie mogą ulegać i ulegają zmianom historycznym w szerokim słowa tego znaczeniu. Barykadowanie się w twierdzach własnej pobożności jest nie tylko złym świadectwem dla osób zdystansowanych od Kościoła lub poszukujących, lecz stanowi zagrożenie dla żywej wiary, domagającej się nowego, duchowego fermentu.
Pytanie jak Kościoły mogą efektywniej propagować szacunek do starej liturgii, a przez to przypominać kontynuację i dziedzictwo „wiary Ojców” stanowi wielkie wyzwanie. Poszukiwanie nowych form jest z całą pewnością koniecznym zabiegiem, wymagającym jednakowoż wielkiej ostrożności i roztropności, aby to, co wartościowe nie zaginęło w bezkształtnym pędzie za nowoczesnością.
Dariusz P. Bruncz
Przypisy:
[1] Schillebeeckx, Edward H.: Christus — Sakrament der Gottbegegnung, Mainz 1960, S. 40 n.
[2] Zgodnie z tradycją chrześcijańską Kościół jako wspólnota wyznających uwielbionego i zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa narodził się w dniu wylania Ducha Świętego (por. Dz. Ap. 2), jednakże w szerszej perspektywie teologiczno-systematycznej możemy mówić za św. Augustynem, że Kościół narodził się wraz ze śmiercią Chrystusa (chodzi o słowa Augustyna w jego Komentarzu do Ewangelii Jana: „Moritur Christus ut fiat Ecclesia”: PL 35,1463). Istnieją także opinie teologiczne, mówiące, iż Kościół był już obecny w rzeczywistości Starego Testamentu.
[3] Ratzinger, Joseph: Pielgrzymująca wspólnota wiary – Kościół jako komunia, Kraków 2003, S. 55 n.
[4] Oberman, Heiko A.: Schrift und Gottesdienst. Die Jungfrau Maria in evangelischer Sicht. W: Kerygma und Dogma 10 (1964), Göttingen, S. 219.
[5] Bóg żywy – Katechizm Kościoła Prawosławnego, Kraków 2001, S. 356.
[6] Śpiewnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, Warszawa 1964, S. 15.
[7] Evdokimov, Paul: Poznanie Boga w Kościele Wschodnim, Kraków 1996, S. 102.
Zobacz także
Magazyn SR: Między mitem a dogmatem — przestrzeń żywej wiary