Magazyn

Jezus i Kriszna — Absolut Darczyńcą i Ofiarodawcą siebie


Oso­ba roz­po­czy­na­ją­ca swą edu­ka­cję teo­lo­gicz­ną kon­fron­to­wa­na jest z inny­mi kul­tu­ra­mi reli­gij­ny­mi, wie­rze­nia­mi i świa­to­po­glą­da­mi, co pro­wa­dzić może do pew­nych pro­ble­mów, jeśli uwzględ­ni­my spo­glą­da­nie przez pry­zmat kon­cep­cji i wizji utar­tych na grun­cie chrze­ści­jań­skim. Może to unie­moż­li­wiać przy­swo­je­nie tre­ści obcych i doj­rze­nia ich sed­na. Nie mniej jed­nak w każ­dym z nas ist­nie­je skłon­ność, by zna­leźć wspól­ny język z nie­zna­ny­mi, spo­tkać się z nimi na grun­cie wspól­ne­go dys­kur­su.


Chrze­ści­jań­scy teo­lo­go­wie pierw­szych wie­ków naszej ery szu­ka­li w obcych reli­giach nasion Sło­wa, semi­na verbi/logikoi sper­ma­ti­koi [1]. Zacho­wy­wa­li posta­wę, unie­moż­li­wia­ją­cą wej­rze­nie w struk­tu­ry odmien­nej rze­czy­wi­sto­ści. Dziś, w cza­sach uszcze­gó­ło­wio­nych badań kul­tu­ro­znaw­czych i języ­ko­znaw­czych, moż­li­wość oglą­du rodzi więk­sze nadzie­je na dotar­cie do głę­bi tego, co inne i odmien­ne.

A jed­nak powra­ca myśl o wspól­nym mia­now­ni­ku międzyreligijnego/międzykulturowego dia­lo­gu. Dla jed­ne­go z naj­więk­szych znaw­ców hin­du­izmu, R. Panik­ka­ra, posta­wa wyra­ża­ją­ca podob­ne poszu­ki­wa­nia nie jest niczym dziw­nym. W swej książ­ce The Unk­nown Christ of Hin­du­ism stwier­dza, że mimo swej odmien­no­ści dok­try­nal­nej, róż­ne reli­gie się­ga­ją ku wspól­ne­mu i nad­przy­ro­dzo­ne­mu źró­dłu [2]. Czy na płasz­czyź­nie form dają się – w związ­ku z tym – zauwa­żyć jakieś wspól­ne ele­men­ty?

Chrze­ści­ja­nin obe­zna­ny z Ewan­ge­lią św. Jana będzie miał poku­sę doszu­ki­wa­nia się w pismach hin­du­izmu współ­brz­mią­cych z nią wyjąt­ków – np.: Bha­ga­vad­gi­cie. Czy słusz­nie? Jezus w Ewan­ge­lii Jana, cho­ciaż­by w naj­dłuż­szej jego wypo­wie­dzi, nazwa­nej „Mowa eucha­ry­stycz­ną” (Pal­l­ti­num, s . 1401) przed­sta­wia Boga jako cel życia ludzi, ich naj­wyż­sze Dobro, upra­gnio­ne przez ludzi, któ­rzy w takim uję­ciu będą jego stwo­rze­nia­mi ontycz­nie ukie­run­ko­wa­ny­mi na nie­go. Ray­mond Panik­kar jest zda­nia, iż Bóg daje się utoż­sa­mić z Brah­ma­nem, w któ­re­go stro­nę patrzą wyznaw­cy hin­du­izmu [3]. Oka­zu­je się, iż obie reli­gie w jed­nej wizji Abso­lu­tu „odkry­wa­ją czło­wie­ka w jego nagiej egzy­sten­cji, pra­gną­ce­go osią­gnąć dosko­na­łość i peł­nię” [4]. Obie wie­rzą w tego same­go Boga [5]. W odpo­wied­nich ślo­kach Gity znaj­du­je­my podob­ne do reflek­sji Jano­wych prze­my­śle­nia na temat Abso­lu­tu.

Pod­sta­wą porów­na­nia wspól­nej wizji Boga w chrze­ści­jań­stwie i hin­du­izmie niech będzie szó­sty roz­dział Ewan­ge­lii św. Jana. Zawar­ta tam dłuż­sza wypo­wiedź Jezu­sa (J 6, 24–59) współ­brz­mi z wybra­ny­mi wer­se­ta­mi Bha­ga­vad­gi­ty, gdzie zilu­stro­wa­na zosta­je peł­na czu­ło­ści i życz­li­wo­ści rela­cja Oso­by Naj­wyż­szej (utoż­sa­mio­nej w Gicie z Krisz­ną) do czło­wie­ka. Mimo postu­la­tu szu­ka­nia podo­bieństw w przed­sta­wie­niach Abso­lu­tu na pod­sta­wie sym­bo­li­ki daru i ofia­ry kil­ka­krot­nie odwo­ła­my się do danych języ­ko­wych.

Obaj, Jezus i Krisz­na, mimo wypo­wia­da­nych przez sie­bie dłu­gich mów sta­no­wią­cych zasad­ni­czą część wybra­ne­go frag­men­tu Biblii i cało­ści Gity, wcho­dzą w dia­log z odbior­ca­mi: Naza­reń­czyk – ze zgro­ma­dze­niem z Kafar­naum, Krisz­na z Arju­ną [6]; Obaj tłu­ma­czą kwe­stie reli­gij­nie walent­ne, obaj oma­wia­ją kon­dy­cję ludzi i rela­cję Abso­lu­tu (Boga/Brahmana) do ludzi [7]. Jezus zaczy­na swo­je prze­mó­wie­nie moty­wem chle­ba-daru od Boga. Oma­wia też kwe­stię ofia­ry, jaką dla dobra czło­wie­ka pono­si Byt Abso­lut­ny, z któ­rym się utoż­sa­mia. Jak się oka­zu­je przy głęb­szej reflek­sji nad tek­stem Gity, podob­ne moty­wy czy­tel­nik znaj­du­je rów­nież w Gicie – dar i ofia­rę. Obie będą­ce wyra­zem rela­cji mie­dzy Abso­lu­tem a czło­wie­kiem. W kon­tek­ście odkry­cia tych dwu w tek­ście Bha­ga­vad­gi­ty słusz­ne oka­zu­ją się przy­wo­ła­ne już sło­wa Raimon­da Panik­ka­ra o Jezu­sie jako wła­ści­wym polu mię­dzy-reli­gij­ne­go spo­tka­nia [8], pro­wa­dzą­ce­go do wspól­nych wnio­sków stro­ny chrze­ści­jań­skiej i hin­du­skiej o Abso­lu­cie jako czu­łym.

Dar­czyń­ca chle­ba z Ewan­ge­lii Jana

Wróć­my do inte­re­su­ją­ce­go nas na począt­ku ana­li­zy porów­naw­czej posta­ci Abso­lu­tu jako dar­czyń­cy w Nowym Testa­men­cie.

Istot­nie trze­ba przy­znać, że auto­pre­zen­ta­cja Jezu­sa jako Dar­czyń­cy, obda­ro­wu­ją­ce­go ludzi chle­bem, choć krót­sza od potęż­nej Gity, jest i tak tre­ścio­wo bar­dzo boga­ta. Ze słów Chry­stu­sa jasno wyni­ka, iż wypo­wia­da się on z pozy­cji isto­ty Abso­lut­nej. W uszach kil­ku jego żydow­skich słu­cha­czy brzmi to jak bluź­nier­stwo. Obra­nie takiej pozy­cji w swym mono­lo­gu Jezus wyja­śnia przez jego bycie toż­sa­mym z Bogiem JHWH (J 6, 36–40). Nie­mal­że każ­dy wer­set tego głę­bo­ko teo­fa­nij­ne­go tek­stu (J 6, 26–59) mógł­by stać się przed­mio­tem naszej reflek­sji. Dla kla­row­no­ści i porząd­ku nie przy­to­czy­my go teraz w cało­ści, a dłuż­szy­mi cyta­ta­mi posłu­ży­my się tyl­ko w przy­pad­ku uzna­nia tego za koniecz­ne.

„Mowa eucha­ry­stycz­na” przed­sta­wio­na jest w kon­tek­ście jed­ne­go z licz­nych cudów czy­nio­nych przez chrze­ści­jań­skie­go Mesja­sza, a mia­no­wi­cie w momen­cie cudow­ne­go roz­mno­że­nia chle­ba (J 6, 1–13). W „Mowie…” Jezu­sa akt roz­mno­że­nia chle­ba zysku­je wymiar sym­bo­licz­ny. Już na samym począt­ku aspekt ten wymiar wyraź­nie jest zazna­czo­ny (26–27). Zaraz po tym tak słu­cha­czom, jak i czy­tel­ni­ko­wi ewan­ge­lii, wyja­śnio­ne zosta­je, iż w rze­czy­wi­sto­ści trans­cen­dent­nej chle­bem jest Jezus [9]. Chleb ten sta­no­wi naj­głęb­sze pra­gnie­nie ludzi (32 – 34). Gest łama­nia-dawa­nia chle­ba, pro­wa­dzi do zbli­że­nia się przez obda­ro­wy­wa­ne­go w stro­nę Dar­czyń­cy, tj. Jezu­sa, dalej przed­sta­wia­ją­ce­go się jako współ­istot­ne­go z Abso­lu­tem, któ­ry jest fak­tycz­nym sen­sem kon­sump­cji chle­ba jako takie­go:

26 (…)Zapraw­dę, zapraw­dę, powia­dam wam: Szu­ka­cie Mnie nie dla­te­go, żeście widzie­li zna­ki, ale dla­te­go, żeście jedli chleb do syto­ści.
27 Troszcz­cie się nie o ten pokarm, któ­ry ginie, ale o ten, któ­ry trwa na wie­ki, a któ­ry da wam Syn Czło­wie­czy; Jego to bowiem pie­czę­cią swą nazna­czył Bóg Ojciec.

28 Oni zaś rze­kli do Nie­go: Cóż mamy czy­nić, aby­śmy wyko­ny­wa­li dzie­ła Boże?
29 Jezus odpo­wia­da­jąc rzekł do nich: Na tym pole­ga dzie­ło /zamierzone przez/ Boga, aby­ście uwie­rzy­li w Tego, któ­re­go On posłał.
30 Rze­kli do Nie­go: Jakie­go więc doko­nasz zna­ku, aby­śmy go widzie­li i Tobie uwie­rzy­li? Cóż zdzia­łasz?
31 Ojco­wie nasi jedli man­nę na pusty­ni, jak napi­sa­no: Dał im do jedze­nia chleb z nie­ba.
32 Rzekł do nich Jezus: Zapraw­dę, zapraw­dę, powia­dam wam: Nie Moj­żesz dał wam chleb z nie­ba, ale dopie­ro Ojciec mój da wam praw­dzi­wy chleb z nie­ba.
33 Albo­wiem chle­bem Bożym jest Ten, któ­ry z nie­ba zstę­pu­je i życie daje świa­tu.
34 Rze­kli więc do Nie­go: Panie, dawaj nam zawsze tego chle­ba!
35 Odpo­wie­dział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przy­cho­dzi, nie będzie łak­nął; a kto we Mnie wie­rzy, nigdy pra­gnąć nie będzie.
36 Powie­dzia­łem wam jed­nak: Widzie­li­ście Mnie, a prze­cież nie wie­rzy­cie.
37 Wszyst­ko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyj­dzie, a tego, któ­ry do Mnie przy­cho­dzi, precz nie odrzu­cę,
38 ponie­waż z nie­ba zstą­pi­łem nie po to, aby peł­nić swo­ją wolę, ale wolę Tego, któ­ry Mnie posłał.
39 Jest wolą Tego, któ­ry Mię posłał, abym ze wszyst­kie­go, co Mi dał, nicze­go nie stra­cił, ale żebym to wskrze­sił w dniu osta­tecz­nym.
40 To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każ­dy, kto widzi Syna i wie­rzy w Nie­go, miał życie wiecz­ne. A ja go wskrze­szę w dniu osta­tecz­nym.

Istot­nym fak­tem jest to, że słu­cha­cze nie rozu­mie­ją cudu Jezu­sa, cho­ciaż zda­ją się poj­mo­wać jego sym­bo­licz­ne zna­cze­nie – kry­ją­ce się za zwy­kłą kon­sump­cją pie­czy­wa. Sami mówią bowiem: Ojco­wie nasi jedli man­nę na pusty­ni, jak napi­sa­no: Dał im do jedze­nia chleb z nie­ba. (31), a zaraz potem, na sło­wa Jezu­sa, któ­ry odróż­nia chleb wspo­mi­na­ny przez wyznaw­ców juda­izmu od pokar­mu dane­go chwi­lę wcze­śniej, reagu­ją (żywo): „Panie, dawaj nam zawsze tego chle­ba” (34).

Chleb z nie­ba wte­dy i w tym momen­cie

Wywo­ła­ne przez uczniów Jezu­sa zesta­wie­nie jego gestu z dzia­ła­niem Boga w epo­ce Sta­re­go Przy­mie­rza wpi­su­je sytu­ację w kon­tekst kul­tu­ry judej­skiej, w śro­do­wi­sku i atmos­fe­rze, któ­ra ma miej­sce w naucza­niu Jezu­sa z Naza­re­tu. Przy­po­mnij­my sobie o jakie dokład­nie wyda­rze­nia ze Sta­re­go Testa­men­tu cho­dzi­ło adwer­sa­rzom Jezu­sa w Kafar­naum, gdy mówi­li o chle­bie od Boga. Z uwa­gi na judej­skie korze­nie reli­gii apo­sto­łów brak odwo­ła­nia do Sta­re­go Przy­mie­rza pozba­wi sło­wa Jezu­sa z Naza­re­tu kon­tek­stu dla jasne­go zro­zu­mie­nia.

W odpo­wied­nim frag­men­cie Sta­re­go Testa­men­tu czy­ta­my, iż prze­ra­ża­ni per­spek­ty­wą gło­do­wa­nia na pusty­ni Izra­eli­ci, wędru­ją­cy w stro­nę Kana­anu zaczę­li szem­rać prze­ciw Moj­że­szo­wi i prze­ciw Aaro­no­wi (Wj 16, 2) i Bogu (16,8). Bóg, w odpo­wie­dzi na „szem­ra­nia” czy­ni cud. Obda­ro­wu­je Izra­eli­tów man­ną, gdzie indziej nazy­wa­ną chle­bem z nie­ba (16,4). Bóg nie tyl­ko daje zapo­wie­dzia­ny chleb, ale zaraz póź­niej ofia­ro­wu­je ludziom wszyst­ko to, co jest im potrzeb­ne do życia i prze­trwa­nia. W odpo­wied­nim frag­men­cie czy­ta­my:

12 (…) O zmierz­chu będzie­cie jeść mię­so, a rano nasy­ci­cie się chle­bem. Pozna­cie wte­dy, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem.
13 Rze­czy­wi­ście wie­czo­rem przy­le­cia­ły prze­piór­ki i pokry­ły obóz, a naza­jutrz rano war­stwa rosy leża­ła doko­ła obo­zu.
14 Gdy się war­stwa rosy unio­sła ku górze, wów­czas na pusty­ni leża­ło coś drob­ne­go, ziar­ni­ste­go, niby szron na zie­mi.
15 Na widok tego Izra­eli­ci pyta­li się wza­jem­nie: Co to jest? — gdyż nie wie­dzie­li, co to było. Wte­dy powie­dział do nich Moj­żesz: To jest chleb, któ­ry daje wam Pan na pokarm.
16 To zaś naka­zał wam Pan: Każ­dy z was zbie­rze dla sie­bie według swej potrze­by, omer na gło­wę. Każ­dy z was przy­nie­sie według licz­by osób, któ­re nale­żą do jego namio­tu.
17 Izra­eli­ci uczy­ni­li tak i zebra­li jed­ni dużo, dru­dzy mało.
18 Gdy mie­rzy­li swój zbiór ome­rem, to ten, któ­ry zebrał wie­le, nie miał nic zby­wa­ją­ce­go, kto zaś za mało zebrał, nie miał żad­ne­go bra­ku — - każ­dy zebrał według swych potrzeb.
19 Następ­nie Moj­żesz powie­dział do nich: Nie­chaj nikt nie pozo­sta­wia nic z tego do następ­ne­go rana.

Wyraź­nie widać, iż Bóg trosz­czy się o lud i trak­tu­je go z wyro­zu­mia­ło­ścią i czu­ło­ścią. Daje to, cze­go on potrze­bu­je. Podob­nie postę­pu­je Jezus.  Widać zatem, na jakiej pod­sta­wie Jezus uwa­ża się za toż­sa­me­go z Bogiem Izra­ela. Tak jak Jah­we, Jezus wyra­ża swo­je zro­zu­mie­nie dla potrzeb swych roda­ków (głód), jed­nak w swej inter­pre­ta­cji daru idzie o krok dalej: wska­zu­je na kate­go­rie ducho­we i escha­tycz­ne. Uka­zu­je podo­bień­stwo mię­dzy chle­bem od Boga w Sta­rym Testa­men­cie i ofia­ro­wa­nym teraz przez sie­bie w Kafar­naum: oba pokar­my są chle­bem danym dla posi­le­nia orga­ni­zmu (J 6, 1–13), oba też sta­no­wią zna­ki rze­czy­wi­sto­ści trans­cen­dent­nej. Zgod­nie z myślą Jezu­sa zro­zu­mie­nie uchwy­ce­nie jej pro­wa­dzi do kwin­te­sen­cji całej wyzna­wa­nej do tej pory reli­gii (6, 26–40).

Według Naza­rej­czy­ka oba cuda są zapo­wie­dzią fak­tycz­ne­go daru, któ­ry chce dać ludziom Ojciec – oso­ba Boga, Abso­lu­tu: nowe życie, pozna­nie [10]. Według R. Panik­ka­ra przy­czy­ną ist­nie­nia takie­go pra­gnie­nia w ludziach jest sam Abso­lut [11]. To Abso­lut jest przy­czy­ną i osta­tecz­na odpo­wie­dzią na naj­głęb­sze – tj. egzy­sten­cjal­ne – pra­gnie­nia czło­wie­ka. A odpo­wia­da na nie udzie­la­jąc same­go sie­bie w darze.

32 (…) Nie Moj­żesz dał wam chleb z nie­ba, ale dopie­ro Ojciec mój da wam praw­dzi­wy chleb z nie­ba.
33 Albo­wiem chle­bem Bożym jest Ten, któ­ry z nie­ba zstę­pu­je i życie daje świa­tu.

Zstę­pu­ją­cym z nie­ba jest sam Jezus. Sta­je się on dla bez­po­śred­nich odbior­ców jego słów, kimś toż­sa­mym z już wyzna­wa­nym Bóstwem, któ­re to Bóstwo w swym geście dawa­nia daru ma inten­cję peł­ne­go odda­nia sie­bie (ofia­ro­wa­nia sie­bie) czło­wie­ko­wi.

35 (…)  Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przy­cho­dzi, nie będzie łak­nął; a kto we Mnie wie­rzy, nigdy pra­gnąć nie będzie.

Dar z sie­bie wska­zu­je na ofiar­ni­czą w swym cha­rak­te­rze rela­cję Boga do czło­wie­ka.

Bóg Jezu­sa naj­wyż­szym Darem i dosko­na­łą Ofia­rą

W sło­wach Jezu­sa utoż­sa­mio­ne­go z Abso­lu­tem-Bogiem, prze­pla­ta­nych proś­ba­mi i eks­pre­sja­mi słu­cha­czy (fary­ze­usze oka­za­li Jezu­so­wi swa dez­apro­ba­tę), uka­zu­je się rela­cja dia­lo­gu z czło­wie­kiem. W tym­że dia­lo­gu tłu­ma­czy się inten­cję Boga jako Dar­czyń­cy, w akcie obda­ro­wa­nia czło­wie­ka Nim samym (Bogiem); obda­ro­wa­niu temu towa­rzy­szy pozna­nie Dar­czyń­cy przez obda­ro­wy­wa­ne­go i uzy­ska­nie naj­wyż­sze­go pozio­mu egzy­sten­cji. Do tego jest prze­zna­czo­ny, ale docie­ra tam tyl­ko przez swój udział w ofia­ro­wy­wa­niu, któ­re­mu towa­rzy­szy uświa­do­mie­nie sobie (nie­moż­li­we skąd­inąd bez Jezu­sa) udzia­łu w tej ofie­rze Boga. Przy­po­mnij­my, że sym­bol chle­ba jest w ducho­wo­ści chrze­ści­jań­skiej nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­ny z ofia­rą zło­żo­ną przez Jezu­sa na krzy­żu.

53 (…) Jeże­li nie będzie­cie spo­ży­wa­li Cia­ła Syna Czło­wie­cze­go i nie będzie­cie pili Krwi Jego, nie będzie­cie mie­li życia w sobie.
54 Kto spo­ży­wa moje Cia­ło i pije moją Krew, ma życie wiecz­ne, a Ja go wskrze­szę w dniu osta­tecz­nym.
55 Cia­ło moje jest praw­dzi­wym pokar­mem, a Krew moja jest praw­dzi­wym napo­jem.
56 Kto spo­ży­wa moje Cia­ło i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.
57 Jak Mnie posłał żyją­cy Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spo­ży­wa, będzie żył prze­ze Mnie.
58 To jest chleb, któ­ry z nie­ba zstą­pił — nie jest on taki jak ten, któ­ry jedli wasi przod­ko­wie, a poumie­ra­li. Kto spo­ży­wa ten chleb, będzie żył na wie­ki.

Cia­ło, któ­re jest zna­cze­niem chle­ba w sen­sie dal­szym (głęb­szym), i krew Jezu­sa to poję­cia bez­po­śred­nio odno­szą­ce się do ofiar­ni­czej śmier­ci Jezu­sa na Gol­go­cie. Ofia­ra ta – zgod­nie z nauka apo­sto­łów (Hbr 10) – jest dopeł­nie­niem dotych­cza­so­wych ofiar skła­da­nych przez kapła­nów juda­izmu. Dar i Ofia­ra przed­sta­wia­ne przez Jezu­sa są głę­bią ofia­ry od ludzi i darów od Boga. Teo­fa­nia doko­nu­ją­ca się w aktach i sło­wach Naza­rej­czy­ka sta­no­wi zatem zwor­nik reli­gii hebraj­skiej [12].

Pod­su­mo­wu­jąc dotych­cza­so­wy wywód może­my stwier­dzić, iż Ofia­ra i Dar Dar­czyń­cy-Abso­lu­tu to dla auto­rów Ewan­ge­lii kom­po­nen­ty ści­śle ze sobą powią­za­ne. Każ­dy dar, dawa­ny przez Boga celem zaspo­ko­je­nia potrzeb czło­wie­ka, jest mniej (jak w ST) lub bar­dziej ści­śle (jak w przy­ta­cza­nym frag­men­cie NT) zapo­wie­dzią dania się przez Boga czło­wie­ko­wi.

Inten­cja Jezu­sa z Ewan­ge­lii św. Jana w sło­wach Krisz­ny o ofia­rze

Obec­ność Abso­lu­tu w ofie­rze nie jest obce Bha­ga­vad­gi­cie. To prze­piek­ne dzie­ło, dzie­lą­ce się na osiem­na­ście pie­śni (jogi) zawie­ra tre­ści waż­ne dla całe­go hin­du­izmu. Przed­sta­wia zda­rze­nie, do któ­re­go doszło na Kuro­wym Polu (właśc. Kuru-ksze­tra), gdy ksią­że Arju­na posta­no­wił zre­zy­gno­wać z wal­ki, ujrzaw­szy po prze­ciw­nej stro­nie swych przy­ja­ciół i krew­nych. Do znie­chę­co­ne­go Arju­ny, któ­ry w gnie­wie ciska o zie­mię łuk, prze­ma­wia sam Krisz­na. Pan Krisz­na zgo­dził się pro­wa­dzić rydwan księ­cia. Roz­po­czy­na on dłu­gą mowę adre­so­wa­ną do Arju­ny i w niej wyja­śnia nie tyl­ko powo­dy, dla któ­rych ksią­że powi­nien, wziąć udział w wal­ce (skąd­inąd słusz­nej poli­tycz­nie), ale tłu­ma­czy wie­le istot­nych kwe­stii doty­czą­cych sys­te­mu war­to­ści, pro­ble­mu rein­kar­na­cji, kar­my i Abso­lu­tu.

Podob­nie jak Jezus, Krisz­na mówi o Abso­lu­cie (Brah­ma­nie) jako Tym, któ­ry ofia­ru­je same­go sie­bie. Taka rela­cja Abso­lu­tu do isto­ty ludz­kiej zacho­dzi przez wzgląd na ade­kwat­ną potrze­bę ist­nie­ją­cą w niej [13]. Jed­nak tutaj poje­cie daru i ofia­ry nie są ze sobą tak bli­sko powią­za­ne, jak w Ewan­ge­lii. Nie mniej jed­nak ich wza­jem­ne odnie­sie­nie i dawa­nie wspól­ne­go świa­dec­twa o Abso­lu­cie daje się dostrzec. Tym razem jed­nak wyj­dzie­my nie od daru, lecz ofia­ry. „Ofia­ra” (uży­wa­my rze­czow­ni­ka pol­skie­go, ozna­cza­ją­ce­go tak zarów­no akt rytu­al­ny, jak i rzecz ofia­ro­wy­wa­ną [14]), jest przed­mio­tem udzia­łu w nich naj­wyż­szej Oso­by (Boga, Abso­lu­tu).

Krisz­na tłu­ma­czy Arju­nie:

16 (…) to ja jestem rytu­ałem, poświę­ce­niem, ofia­rą (yajňah) dla przod­ków, zio­łem lecz­ni­czym i trans­cen­den­tal­nym śpie­wem (man­traḥ). Ja jestem masłem, ogniem i ofia­rą (…)

Poprzez przy­wo­ła­nie poję­cia ofia­ry Jezus uka­zał rze­czy­wi­stość trans­cen­dent­ną, ku któ­rej zmie­rza­ły ofia­ry skła­da­ne przez wyznaw­ców Jego wła­snej reli­gii, juda­izmu, by swą kul­mi­na­cję odna­leźć teraz w jego (Jezu­sa) ofie­rze. Po stro­nie hin­du­skiej Krisz­na (wypo­wia­da­ją­cy się w imie­niu Brah­ma­na) sta­wia „sie­bie” w miej­scu nie­mal­że wszyst­kich zna­nych obiek­tów życia reli­gij­ne­go: rytu­ału (kra­tuḥ [15]), poświę­ce­nia, ofia­ry dla przod­ków (yajňaḥ), man­try, przed­mio­tu ofia­ry (masła — ajy­am), ognia (agniḥ) i ofia­ry (hutam). Obaj (Jezus i Krisz­na) obja­wia­ją rze­czy­wi­stość, któ­ra na spo­sób ukry­ty (skry­wa­jąc wymiar escha­tycz­nym ducho­wy) ist­nia­ła dotych­czas w ofia­rach reli­gij­nych [16].

W przy­pad­ku Krisz­ny ofia­ro­wa­nie doty­czy raczej pro­ce­su, w któ­rym trwa obec­ny Brah­man. Jest on nie­ja­ko współ­od­pra­wia­ją­cym wszel­kie ofia­ry i obrzę­dy, ale też ma udział w każ­dym ele­men­cie ofia­ry. Jest rów­nież samą ofia­rą. Sta­no­wi sobą zwień­cze­nie (osta­tecz­ny sens) wszyst­kich czyn­no­ści rytu­al­nych hin­du­izmu.

W nie­przy­to­czo­nej, dal­szej czę­ści szes­na­stej ślo­ki Krisz­na przed­sta­wia sie­bie jako byt o cechach abso­lut­nych, będą­cych pod­sta­wą wszyst­kie­go. W kolej­nych ślo­kach roz­wi­nię­ta zosta­je myśl, iż To, co prze­ma­wia usta­mi Krisz­ny jest Bytem Naj­wyż­szym, od cze­go wszel­ki byt pocho­dzi; jest uoso­bie­niem życia, a tak­że śmie­ci i życia w wyż­szym (escha­tycz­nym) tego sło­wa zna­cze­niu [17].

17 (…) ojcem tego świa­ta, mat­ką, osto­ją, żywi­cie­lem, przod­kiem. Ja jestem przed­mio­tem wie­dzy (vedy­am), tym, któ­ry oczysz­cza i syla­bą om.

18 Ja jestem celem, żywi­cie­lem (bha­ra­ta), panem (pra­bhuḥ), świad­kiem (sāk­sī), sie­dzi­bą (niva­saḥ), schro­nie­niem (śaraṇam) i naj­droż­szym przy­ja­cie­lem (suhṛt). Ja jestem stwo­rze­niem (pra­bha­vaḥ) i uni­ce­stwie­niem (pra­lay­aḥ), wiecz­nym nasie­niem (bījam avy­ay­am).

19 Ja kon­tro­lu­ję cie­pło [18], deszcz i suszę. Ja jestem nie­śmier­tel­no­ścią (amṛtam) i uoso­bie­niem śmier­ci (mṛtjuḥ) [19]. Wszyst­ko, co ist­nie­je i co nie ist­nie­je we mnie ma swój począ­tek.

Nie będzie chy­ba prze­sa­dą stwier­dze­nie, że Abso­lut jest ofia­rą skła­da­ną mu przez nie­go same­go dla czło­wie­ka. Współ­brz­mi taki wnio­sek z teo­lo­gią ofia­ry w Nowym Testa­men­cie. Podo­bień­stwo do kon­cep­cji chrze­ści­jań­skiej uwy­dat­nia się jesz­cze, gdy – skąd­inąd słusz­nie i zgod­nie z inten­cja Krisz­ny – Obja­wie­nie ofia­ro­wa­nia sie­bie czło­wie­ko­wi przez Abso­lut (nazy­wa­ny Brah­ma­nem) potrak­tu­je się jako ponad­cza­so­wy sens reli­gii wyzna­wa­nej przez hin­du­sów już w cza­sach sprzed poja­wie­nia się Gity. W Koście­le Bara­nek Boży sym­bo­li­zu­je ponad­cza­so­we­go Boga, któ­ry ofia­ro­wał sie­bie, by dać ludziom życie. A ta ofia­ra była cały czas w spo­sób ukry­ty obec­na w zna­ku ofiar skład­nych przez Hebraj­czy­ków [20].

Brah­man (Krisz­na) naj­wyż­szym Dar­czyń­cą

Do tej pory uda­ło się poka­zać, że w kon­tek­ście moty­wu jakie­kol­wiek ofia­ry Abso­lut w opty­ce tak chrze­ści­jań­skiej, jak i hin­du­istycz­nej, jest kimś, kto bie­rze udział w ofia­ro­wy­wa­niu. I tu, i tu utoż­sa­mia się on z ofia­rą, a więc jest „daniem sie­bie”.

Ale czy goto­wy dać sie­bie w aktach ofiar­nych Abso­lut z hin­du­izmu jest rów­nież dar­czyń­cą w szer­szym zna­cze­niu – tak, jak Bóg chrze­ści­jań­ski (z któ­rym Jezus się utoż­sa­mia), gdy daje czło­wie­ko­wi wszyst­ko to, cze­go ten potrze­bu­je do życia i prze­trwa­nia? Moim zda­niem odpo­wiedź brzmi „tak”. Taki sto­su­nek Abso­lu­tu do istot ludz­kich wyni­ka z isto­ty tego pierw­sze­go.

Ray­mond Panik­kar nie waha się nazwać Brah­ma­na „Bogiem obda­ro­wu­ją­cym” [21]. Dla­te­go Brah­man nie jest tyl­ko daw­cą tego, co stric­te ducho­we, ale zaspo­ka­ja każ­dą potrze­bę isto­ty żywej. śród pojęć poja­wia­ją­cych się w kon­tek­ście samo-obja­wia­nia praw­dy o sobie przez Krisz­nę na uwa­gę zasłu­gu­je przed­sta­wie­nie go jako „zio­ła lecz­ni­cze­go”, „żywi­cie­la”, „daw­cy cie­pła”. Rów­nież szó­sta ślo­ka gło­si, iż Naj­wyż­szy Pan kar­mi wszyst­kie żywe isto­ty. Abso­lut w opty­ce Bha­ga­vad­gi­ty jest w pierw­szym rzę­dzie daw­cą rze­czy naj­bar­dziej potrzeb­nych do prze­ży­cia i ludzi, i zwie­rząt. Jest on tak­że toż­sa­my z pra­po­cząt­kiem i osta­tecz­nym celem wszyst­kie­go oraz losa­mi całe­go stwo­rze­nia. Jed­nak do roz­po­zna­nia go jako wła­śnie takie­go czło­wiek (cho­ciaż­by słu­chacz Krisz­ny, Arju­na) nie docho­dzi wyłącz­nie sam z sie­bie, ale w wyni­ku czu­łej opie­ki [22] roz­to­czo­nej nad czło­wie­kiem przez wier­ne­go pomoc­ni­ka Arju­ny.

Cel obda­ro­wy­wa­nia i cel ofia­ro­wy­wa­nia – upra­gnio­ne przez ludzi pozna­nie

Czy środ­kiem darów i ofiar Abso­lut dwu róż­nych przed­sta­wień pro­wa­dzi ludzi do jed­ne­go celu? Zda­niem R. Panik­ka­ra, co kil­ka­krot­nie wspo­mi­na­li­śmy, z pew­no­ścią tak. Obie wizje mają, jego zda­niem, to samo źró­dło [23]. W związ­ku z tym muszą mieć też podob­ny cel, a środ­ki jego osią­gnię­cia będą się pokry­wa­ły, mimo odmien­nych, co do for­my, przed­sta­wień Bytu Abso­lut­ne­go. Ofia­ra Jezu­sa nie jest tym samym, co ofia­ry zna­ne z tra­dy­cji hin­du­skiej. Nie mniej, akty ofia­ro­wa­nia – ze stro­ny ludzi w stro­nę sacrum – czy moty­wy darów pocho­dzą­cych od tej ostat­niej dzie­dzi­ny, a funk­cjo­nu­ją­ce w obu reli­giach nie mogą być nie­po­rów­ny­wal­ne.

Pozo­sta­je pyta­nie, czy obie wizje Abso­lu­tu – jed­na z Mowy eucha­ry­stycz­nej, dru­ga z Gity –  kry­ją ten sam cel. Powyż­szy wywód wska­zu­je na to chy­ba jasno. Obie stro­ny mówią o pozna­niu, rozu­mia­nym jako sta­nie, któ­ry w spo­sób nie do koń­ca uświa­do­mio­ny dzia­ła w czło­wie­ku i pro­wo­ku­je do skie­ro­wa­nia się w stro­nę Bytu Abso­lut­ne­go. Ten ostat­ni wycho­dzi naprze­ciw ocze­ki­wań czło­wie­ka, uzmy­sła­wia­nych sobie przez nie­go w życiu reli­gij­nym. Oddaj­my raz jesz­cze głos Panik­ka­ro­wi:

Brah­man (is what you) some­how sur­mi­se and yet have not ful­ly reali­zed, that you have only in your desi­re and as an object of desi­re and not of know­led­ge; is that from which comes forth the Ori­gin of this, i.e., of your own desi­re, of wha­te­ver you know or you see or you can ima­gi­ne; it is the cau­se of all that abo­ut which you can say this, that is to say of this world (s. 86).

Roz­po­zna­nie Abso­lu­tu jako czu­łe­go w sto­sun­ku do czło­wie­ka

Abso­lut to fak­tycz­nie dar­czyń­ca i ofia­ro­daw­ca-ofia­ra. Tak powin­na brzmieć kon­klu­zja dotych­cza­so­wej reflek­sji nad „Mową eucha­ry­stycz­ną” Jezu­sa i wybra­ny­mi frag­men­ta­mi mowy Krisz­ny z Bha­ga­vad­gi­ty. Dar z ręki bytu Abso­lut­ne­go oraz Ofia­ro­wa­nie sie­bie to istot­ne cechy oso­bo­we­go przed­mio­tu wia­ry tak chrze­ści­jan i hin­du­istów.

Hin­du­si nie wie­rzą tyl­ko w tego same­go Boga, ale i takie­go same­go, jak chrze­ści­ja­nie. To stwier­dze­nie dość odważ­ne. Ale w obu wizjach Abso­lut „wyka­zu­je się” czym, co nazwa­li­by­śmy czu­ło­ścią. Głę­bo­kim współ­czu­ciem wobec istot ludz­kich. To dość zna­ny pogląd. Mój refe­rat był tyl­ko jed­nym z wie­lu gło­sów w spra­wie.

Jan Sku­piń­ski

Refe­rat wygło­szo­ny pod­czas semi­na­rium ze sto­sun­ków mię­dzy­kul­tu­ro­wych na Wydzia­le Filo­lo­gii Orien­tal­nych  w Lubli­nie dn. 15 grud­nia 2004r.Tytuł ory­gi­na­łu: „Abso­lut Dar­czyń­cą i Ofia­ro­daw­cą sie­bie – Motyw daru i ofia­ry jako eks­pre­sje czu­ło­ści przez Abso­lut w chrze­ści­jań­stwie i hin­du­izmie na pod­sta­wie Mowy eucha­ry­stycz­nej Jezu­sa w Kafar­naum i słów Krisz­ny na Kuro­wym Polu w Bha­ga­vad­gi­cie.”

Biblio­gra­fia:

Led­woń, I. Wyjąt­ko­wy cha­rak­ter chrze­ści­jań­stwa w: „Reli­gia w świe­cie współ­cze­snym” Lublin 2001

Panik­kar, R. The Unk­nown Christ of Hin­du­ism, Dar­ton Lon­gan & Todd, Lon­don 1964

Zimoń, Z. Mono­te­izm pier­wot­ny, seria: Stu­dia Reli­gio­lo­gicz­ne, Lublin 2001

Bha­ga­vad-gita, tłum. The Bhak­ti­ve­dan­ta Book Trust 1981

Bha­ga­vad-gita  tłum. A. Ruciń­ska, Sawi­tar, War­sza­wa 2002

Pismo Świę­te Sta­re­go i Nowe­go Testa­men­tu, Pal­lo­ti­num, Poznań 2000

Śata­pa­tha­brah­ma­na (kopia)

Przy­pi­sy:

[1] Led­woń, I. Wyjąt­ko­wy cha­rak­ter chrze­ści­jań­stwa w: „Reli­gia w świe­cie współ­cze­snym” Lublin 2001, s. 511, 515

[2] Panik­kar, s. 7; Por. obszer­na pra­ca Z. Zimo­nia na temat mono­te­izmu pier­wot­ne­go: Mono­te­izm pier­wot­ny, seria Stu­dia Reli­gio­lo­gicz­ne, Lublin 2001

[3] Tam­że, s. 7, 16, 19 – 24

[4] Por. Tam­że, s. 6

[5] Zgod­nie ze sło­wa­mi same­go Panik­ka­ra, któ­ry poję­cie „Bóg” eks­tra­po­lu­je na Abso­lut w hin­du­izmie – por. Ten­że, s.  7, 16, 19 – 24, 82; rów­nież: Bha­ga­vad-gita tłum. A. Ruciń­ska, s. 66

[6] Czyt. Ardźu­na

[7] Krisz­na robie to żadziej niż Arju­na, jed­nak Pieśń IX i X są nie­mal­że w cało­ści poświę­co­ne tema­to­wi Bytu Naj­wyż­sze­go (sic).

[8] Odpo­wied­ni przy­pis wyżej.

[9] W tym samym wymia­rze Pra­dźa­pa­ti – Pan Stwo­rzeń sta­je się pali­wem dla ognia – rów­nież dla tego, któ­ry pło­nie w naszym wnę­trzu i któ­ry woła o pokarm-pali­wo (komen­tarz zawdzię­czam Panu Prof. Dr hab. K. M. Byr­skie­mu)

[10] W sen­sie gno­sis – pozna­nia praw­dy o świe­cie, o sen­sie ist­nie­nia, naj­do­sko­nal­szy stan.

[11] Panik­kar, s. 6; 86

[12] Inter­pre­ta­cje taką zawdzię­cza­my nie tyle Listo­wi do hebraj­czy­ków, ile raczej reflek­sji teo­lo­gów; war­to tu cho­ciaż wymie­nić K. Bar­tha, któ­ry mówi o Jezu­sie jako zwor­ni­ku reli­gii dotychczasowej/ reli­gii dotych­cza­so­wych (…)

[13] Por. Panik­kar, s. 86

[14] sze­reg pojęć san­skryc­kich

[15] W tek­ście for­ma kra­tur – zmia­nę warun­ku­je pra­wo doty­czą­ce zacho­wa­nia się visar­gi w odpo­wied­nich kon­tek­stach

[16] Powo­łać się moż­na nawet na odpo­wied­ni frag­ment z Śata­pa­tha­brah­ma­ny (2.2.2.4): „3. (…) Oto zro­dzi­łem z sie­bie poże­ra­cza jadła, któ­rym jest ogień, a nie ma tutaj, na tym świe­cie inne­go jadła poza mną, któ­re­go on nie powi­nien poże­rać (…) 7. Wylaw­szy ją (obia­tę), Pra­dźa­pa­ti naro­dził się sobie, wyzwo­lił sie­bie od ognia, któ­ry chciał go zjeść – o śmier­ci. Ten, kto wie, w ten spo­sób wyle­wa agni­ho­trę, rodzi wła­śnie te naro­dzi­ny, któ­re Pra­dźa­pa­ti sobie naro­dził (…) 8. A (…) kie­dy skła­da­ją go w ogniu, wte­dy z ognia się rodzi (…)

[17] Pod­kre­ślo­ne sło­wa w tek­ście źró­dło­wym wywo­łu­ją taką kono­ta­cję

[18] Pozwo­lę sobie nie zgo­dzić się na taki wariant tłu­ma­cze­nia, jako że tłu­ma­cze („Bhak­ti­ve­dan­ta Book Trust”) sami poda­ją w sto­sow­nym obja­śnie­niu tapāmi jako „dostar­czać cie­pła”. Co wię­cej uży­ta jest for­ma 1 per. sing., co suge­ru­je sto­sow­niej­sze tłu­ma­cze­nie tapāmi jako „Ja ogrzewam/ ja ocie­plam”

[19] Ponie­waż w hin­du­izmie zarów­no życie, jak i umie­ra­nie wpi­sa­ne są ponad­cza­so­wo w cha­rak­ter dostęp­nej zmy­sło­wo rze­czy­wi­sto­ści, uwa­żam za słusz­ne zali­czyć śmierć rów­nież do kate­go­rii escha­tycz­nych. Jeśli jest ona uoso­bie­niem Brah­ma­na, to swa isto­tą (a nie jak w chrze­ści­jań­stwie celem) sta­no­wi uoso­bie­nie kate­go­rii wyż­szej, któ­rą czło­wiek pra­gnie swym bytem dosię­gnąć.

[20] Por. Hbr 10

[21] Por. Panik­kar, s. 10

[22] W sen­sie reli­gij­nym

[23] Przyp. 2

Zobacz tak­że:

Maga­zyn SR: Życie mni­sze w dia­lo­gu mię­dzy­re­li­gij­nym w uję­ciu Raimo­na Panik­ka­ra

Maga­zyn SR: Krzyż albo koło, czy­li moja teo­lo­gia reli­gii

Maga­zyn SR: Wspól­no­ta eucha­ry­stycz­na jest moż­li­wa V — Chry­stus jedy­nym Daw­cą i Darem Eucha­ry­stii

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.