Magazyn

Kościół według o. Bede Griffithsa


Kato­lic­kim teo­lo­gom czę­sto zarzu­ca się ekle­zjal­ny eks­klu­zy­wizm, zamknię­cie, nie­chęć do innych wyznań. Myśl o Koście­le o. Bede Grif­fi­th­sa, bene­dyk­ty­na, wie­lo­let­nie­go prak­ty­ka dia­lo­gu mię­dzy­re­li­gij­ne­go jest cał­ko­wi­tym zaprze­cze­niem takich zarzu­tów. Jego ekle­zjo­lo­gia jest cał­ko­wi­cie otwar­ta, według nie­któ­rych nawet za bar­dzo.



Kościół kosmicz­ny


O. Bede Grif­fits roz­po­czy­na swo­je roz­wa­ża­nia na temat Kościo­ła od jasnej dekla­ra­cji. Kościół jest rze­czy­wi­sto­ścią wiecz­ną, kosmicz­ną, a nie tyl­ko histo­rycz­ną. Jako taki jest więc rze­czy­wi­sto­ścią wiecz­ną, choć stwo­rzo­ną. To ze wzglę­du na nią stwo­rzo­ny został świat — pod­kre­śla Grif­fits. “Kościół, jako taki jest wiecz­ną Mat­ką, jest stwo­rzo­nym aspek­tem nie­stwo­rzo­ne­go Ducha”[1] — wska­zu­je bene­dyk­tyn i doda­je, że Kościół to natu­ra świa­do­ma swe­go celu. Dok­try­na taka, jak podej­rze­wam zresz­tą zupeł­nie nie­świa­do­mie, bli­ska jest sofio­lo­gicz­nej ekle­zjo­lo­gii Ser­giu­sza Buł­ga­ko­wa, dla któ­re­go Kościół jest w pew­nym sen­sie Sofią — Mądro­ścią Bożą, czy­li stwo­rzo­ną Boską Mądrością[2].


Począt­kiem Kościo­ła antro­po­lo­gicz­ne­go jest stan tuż po upad­ku. Adam grze­sząc zdra­dza swo­je powo­ła­nie “syna Boże­go” i hamu­je ewo­lu­cję od mate­rii do Ducha Abso­lut­ne­go. “Jed­no­cze­śnie jed­nak w tym samym momen­cie roz­po­czy­na się tajem­ni­ca zba­wie­nia. W stwo­rze­nie wkra­cza nowa moc Ducha, śak­ti, i zaczy­na z powro­tem przy­cią­gać czło­wie­ka do życia w Duchu. Taki jest począ­tek Kościo­ła, ludz­kość zosta­je wycią­gnię­ta z grze­chu mocą Ducha i odpo­wia­da na Sło­wo Boże. W takim sen­sie Kościół jest obec­ny w ludziach od począt­ku histo­rii. Ile­kroć czło­wiek budzi się i pozna­je sie­bie dzię­ki swej pod­sta­wo­wej intu­icyj­nej świa­do­mo­ścią jako otwar­te­go na trans­cen­dent­ną tajem­ni­cą ist­nie­nia, jest w nim moc Ducha, któ­ra kie­ru­je go ku wiecz­ne­mu życiu”[3]. To zaś ozna­cza mówiąc naj­ogól­niej, że Duch prze­ni­ka wszel­ką reli­gię, wszel­ki kult, każ­dą modli­twę. Każ­de ludz­kie dzia­ła­nie reli­gij­ne inspi­ro­wa­ne jest przez Ducha, jest dzia­ła­niem Ducha w czło­wie­ku, a zatem jest osta­tecz­nie wła­śnie Kościo­łem.


Grif­fi­ths pod­kre­śla, że owo dzia­ła­nie doko­nu­je się nie tyl­ko w czło­wie­ku, ale w całej mate­rii oży­wio­nej i nie­oży­wio­nej. Ten sam Duch dzia­ła w mate­rii i w czło­wie­ku, ten sam Duch two­rzy Kościół w mate­rii i w czło­wie­ku.


Kul­mi­na­cją roz­wo­ju Ducha w mate­rii i świa­do­mo­ści jest Jezus Chry­stus. “W Nim boska świa­do­mość zawład­nę­ła świa­do­mo­ścią ludz­ką, a cia­ło i dusza, mate­ria i świa­do­mość zosta­ły prze­mie­nio­ne. W Nim wypeł­ni­ły się zaślu­bi­ny Boga i Czło­wie­ka, Natu­ry i Ducha”[4]. To zjed­no­cze­nie Boga z czło­wie­kiem w Jezu­sie doty­czy całe­go stwo­rze­nia. Poprzez zmar­twych­wsta­nie Jezus stał się gło­wą całe­go stwo­rze­nia, całej jed­no­ści wszech­świa­ta, a kosmos stał się jego cia­łem. “Wła­śnie to cia­ło stwo­rze­nia, uwol­nio­ne z mocy grze­chu i podzia­łu, two­rzy Kościół”[5] — pod­su­mo­wu­je Grif­fi­ths.


Kościół histo­rycz­ny


Kościół kosmicz­ny ma jed­nak oczy­wi­ście rów­nież wymiar histo­rycz­ny. Jego począt­kiem jest wspól­no­ta apo­sto­łów — dwu­na­stu uczniów Chry­stu­sa, któ­rzy mają gło­sić świa­tu, że “bli­skie jest Kró­le­stwo Boże”. To wła­śnie ucznio­wie Chry­stu­sa, pod wpły­wem nie­ustan­ne­go dzia­ła­nia Ducha Świę­te­go ukształ­tu­ją histo­rycz­ne obli­cze Kościo­ła. Trze­ba mieć jed­nak świa­do­mość, że obli­cze to nie czer­pie bez­po­śred­nio z naucza­nia Chry­stu­sa. “Sam Jezus nie dał żad­ne­go sys­te­mu zarzą­dza­nia Kościo­łem. Stwo­rzył go [Kościół] w opar­ciu o dwu­na­stu uczniów, aby repre­zen­to­wa­li Nowy Izra­el, Nowy Lud Boży, i zgod­nie z naj­wcze­śniej­szą tra­dy­cją dał Pio­tro­wi, jako Opo­ce, pozy­cję przy­wód­cy; prze­ka­zał tak­że ludo­wi sakra­men­tal­ne ryty chrztu i Eucha­ry­stii”[6]. I nic wię­cej. Cała resz­ta jest już wytwo­rem dzia­ła­nia Ducha Świę­te­go, ale tak­że ludz­kich wypa­czeń, grze­chów i zanie­dbań. Jezus zor­ga­ni­zo­wał więc nie tyle Kościół insty­tu­cjo­nal­ny, ile Kościół koń­ca cza­sów, Kościół wspól­no­tę escha­to­lo­gicz­ną.


Grif­fi­ths jest prze­ko­na­ny, że z fak­tu, iż Piotr został wyzna­czo­ny na przy­wód­cę pierw­szej wspól­no­ty chrze­ści­jań­skich nie da się wypro­wa­dzić wnio­sku o przy­wód­czej roli Rzy­mu, czy biskup­stwa Rzy­mu. Jego zda­niem nie da się histo­rycz­nie udo­wod­nić ani tego, że Piotr zało­żył Kościół w Rzy­mie, ani tego, że był jego pierw­szym bisku­pem. “W rze­czy­wi­sto­ści jest wie­le argu­men­tów za tym, że tak nie było”[7] — pod­kre­śla teo­log i mnich. Dowo­dów jest wie­le, ale jed­nym z naj­waż­niej­szych jest fakt, że apo­stoł Paweł pisząc list do Rzy­mian nie wymie­nia w nim Pio­tra.


Co wię­cej, doda­je mnich, Piotr nie mógł być bisku­pem Rzy­mu, bowiem w I wie­ku nie było w Koście­le bisku­pów. Oczy­wi­ście poja­wia­ją się na kar­tach Nowe­go Testa­men­tu oso­by okre­śla­ne bisku­pa­mi, pre­zbi­te­ra­mi czy star­szy­mi, ale okre­śle­nia te nie mają zna­cze­nia, jakie nada­ła im póź­niej­sza tra­dy­cja. Bisku­pi, rozu­mia­ni, jako zwierzch­ni­cy Kościo­łów poja­wi­li się dopie­ro w II wie­ku, wcze­śniej ich po pro­stu nie było — wska­zu­je Grif­fi­ths. W I wie­ku nie było też kapła­nów-pre­zbi­te­rów, któ­rzy mie­li­by pra­wo do spra­wo­wa­nia Eucha­ry­stii. To wszyst­ko dopie­ro wytwór II i kolej­nych wie­ków. Podob­nie kształ­to­wa­ła się dok­try­na o szcze­gól­nej roli bisku­pa Rzymu[8].


Takie podej­ście ma kolo­sal­ne skut­ki dla rozu­mie­nia war­to­ści obec­nych struk­tur ekle­zjal­nych (co waż­ne nie tyl­ko rzym­sko­ka­to­lic­kiej, bowiem wszyst­kie struk­tu­ry są przez Grif­fi­th­sa oce­nia­ne tak samo — jako powsta­łe w wyni­ku dzia­ła­nia Ducha Świę­te­go, ale rów­nież cza­sem szko­dli­wych uwa­run­ko­wań spo­łecz­nych).

“Fakt, że Rzym stał się cen­trum chrze­ści­jań­stwa, jest tyl­ko histo­rycz­nym przy­pad­kiem, a biskup Rzy­mu uzy­skał swo­ją obec­ną pozy­cję dopie­ro po wie­lu wie­kach. Ktoś może uwa­żać, że taki roz­wój był opatrz­no­ścio­wy, ale nie ma powo­dów wie­rzyć, że obec­na struk­tu­ra papie­stwa jest sta­ła lub że Kościół nie może w przy­szło­ści stwo­rzyć nowej struk­tu­ry.


Podob­nie epi­sko­pat jako sys­tem rzą­dze­nia usta­lał się stop­nio­wo i nie ma powo­dów utrzy­my­wać, że obec­na struk­tu­ra, obo­jęt­nie czy w swo­jej rzym­skiej, grec­kiej, angli­kań­skiej czy lute­rań­skiej for­mie, powin­na pozo­stać na zawsze. Wszyst­kie kościel­ne struk­tu­ry pod­le­ga­ją pra­wu histo­rycz­ne­go roz­wo­ju,


Podob­nie struk­tu­ry dok­try­nal­ne, zbu­do­wa­ne przez zachod­ni umysł na zało­że­niach wia­ry apo­sto­łów, są uwa­run­ko­wa­ne histo­rycz­nie i noszą zna­mio­na ogra­ni­czeń zachod­nie­go umy­słu”[9]


Osta­tecz­nie owe zachod­nie ogra­ni­cze­nia powin­ny zostać prze­zwy­cię­żo­ne w peł­nej syn­te­zie kato­lic­ko­ści — rozu­mia­nej, jako otwar­cie na wszyst­ko, co dobre, praw­dzi­we i pięk­ne w każ­dej reli­gii. Kato­lic­ko­ści rozu­mia­nej w pew­nym sen­sie dyna­micz­nie, jako pogłę­bia­ją­cej się, a nie już peł­nej.


Zjed­no­cze­nie chrze­ści­jań­stwa


Zjed­no­cze­nie chrze­ści­jań­stwa może się doko­nać, zda­niem Grif­fi­th­sa, wyłącz­nie przy peł­nej świa­do­mo­ści powyż­szych zało­żeń. Zjed­no­czo­ne chrze­ści­jań­stwo, chrze­ści­jań­stwo przy­szło­ści musi prze­zwy­cię­żyć ogra­ni­cze­nia zachod­nie­go umy­słu i otwo­rzyć się na bogac­two reli­gij­ne­go doświad­cze­nia Wscho­du. Doko­nać się to powin­no przede wszyst­kim przez przy­swo­je­nie ducha i myśli chrze­ści­jań­skie­go Wscho­du. I nie cho­dzi tu tyl­ko o zaak­cep­to­wa­nie swo­istej wschod­niej litur­gii, ale o przy­ję­cie, jako w peł­ni akcep­to­wal­nej teo­lo­gii, ducho­wo­ści i sys­te­mu wła­dzy Kościo­łów Wschod­nich. “Zjed­no­cze­nie z nimi dało­by nam oka­zję odzy­ska­nia tych cen­nych ele­men­tów tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej, któ­re zosta­ły przy­ga­szo­ne w trak­cie roz­wo­ju Kościo­ła na Zacho­dzie”[10] — pod­kre­śla teo­log.


Aby to zjed­no­cze­nie sta­ło się jed­nak moż­li­we koniecz­ne jest głę­bo­kie wyzna­nie win Kościo­ła zachod­nie­go. W swo­jej histo­rii — przy­łą­cza­jąc do sie­bie Kościo­ły wschod­nie pod­da­wał on je głę­bo­kiej laty­ni­za­cji, któ­ra nisz­czy­ła ich spe­cy­fi­kę, odbie­ra­ła god­ność ich zwy­cza­jom, pozba­wia­ła zna­cze­nia ich wła­snej tra­dy­cji, czy­niąc je cał­ko­wi­cie zależ­ny­mi od laty­ni­zmu. W ten spo­sób Por­tu­gal­czy­cy znisz­czy­li peł­nię kato­lic­ko­ści Kościo­ła syro­ma­la­bar­skie­go — pod­kre­śla Grif­fi­ths. Tyl­ko wyrze­cze­nie się tej zbrod­ni­czej, osta­tecz­nie, tra­dy­cji może być pod­sta­wą praw­dzi­we­go eku­me­ni­zmu.


Dia­log eku­me­nicz­ny, czy zjed­no­cze­nie Kościo­łów wyma­ga tak­że prze­pra­co­wa­nia dotych­cza­so­wej wizji papie­stwa i epi­sko­pa­tu. “Nic bar­dziej nie prze­szka­dza w prze­ka­za­niu świa­tu praw­dzi­wie kato­lic­kie­go Kościo­ła, jak wyobra­że­nie ogrom­ne­go mono­li­tu z papie­żem na szczy­cie i bisku­pa­mi zaj­mu­ją­cy­mi niż­sze pozy­cje pod­wład­nych, cał­ko­wi­cie mu pod­po­rząd­ko­wa­nych”[11] — pod­kre­śla teo­log. I doda­je, że koniecz­ny jest powrót do ide­ału papie­stwa z pierw­szych wie­ków. Papież powi­nien powró­cić do zwy­cza­ju jed­no­cze­nia bisku­pów w syno­dy i sobo­ry, któ­re wie­le decy­zji mogły­by podej­mo­wać samo­dziel­nie, albo w poro­zu­mie­niu ze swo­imi patriar­cha­ta­mi (przede wszyst­kim sta­ro­żyt­ny­mi, ale rów­nież bar­dziej współ­cze­sny­mi) oraz kon­fe­ren­cja­mi. Oczy­wi­ście, przy­po­mi­na Grif­fi­ths, bisku­pi ci powin­ni znaj­do­wać się w jed­no­ści z Rzy­mem, i posia­dać w nim sta­ły punkt oparcia[12]. “Kie­dy (…) osta­tecz­nie zosta­nie usta­lo­na zasa­da kole­gial­no­ści bisku­pów jako następ­ców apo­sto­łów i zosta­nie potwier­dzo­ne, że naj­wyż­szy auto­ry­tet Kościo­ła posia­da zarów­no zgro­ma­dze­nie bisku­pów z papie­żem, jako swo­ją gło­wą, jak i papież, jako gło­wa kole­gium bisku­pów, ale nigdy jed­no bez dru­gie­go, real­na sta­nie się moż­li­wość przy­ję­cia takie­go sta­no­wi­ska przez Kościo­ły Wscho­du”[13] — pod­su­mo­wu­je Grif­fi­ths.


Zasa­dą przy­szłej jed­no­ści musi być — i to rów­nież jest nie­zwy­kle waż­ne zaak­cep­to­wa­nie róż­no­rod­no­ści nie tyl­ko w ducho­wo­ści, ale tak­że dok­try­nie, dogma­ty­ce czy orga­ni­za­cji. Aby sta­ło się ono moż­li­we koniecz­ne jest jed­nak odrzu­ce­nie racjo­na­li­stycz­nej ide­olo­gii Zacho­du, i otwar­cie się na intu­icyj­ność praw­dy zawar­tej w Biblii, ale i kul­tu­rach, reli­giach Wscho­du. Chrze­ści­jań­stwo praw­dzi­wie otwar­te, praw­dzi­wie eku­me­nicz­ne — musi bowiem przy­jąć, że “chrze­ści­ja­nin obo­jęt­nie do jakie­go Kościo­ła nale­ży nie ma mono­po­lu na praw­dę. Wszy­scy jeste­śmy piel­grzy­ma­mi w poszu­ki­wa­niu Praw­dy, rze­czy­wi­sto­ści, koń­co­we­go speł­nie­nia. Musi­my (…) zauwa­żyć, że Praw­da zawsze pozo­sta­nie poza zasię­giem nasze­go poj­mo­wa­nia. Żad­na nauka, filo­zo­fia, teo­lo­gia nie zawrze w sobie Praw­dy. Nie jest w sta­nie jej ucie­le­śnić żad­na poezja, sztu­ka czy ludz­ka insty­tu­cja. Wiel­kie mity są zale­d­wie odbi­ciem w ludz­kiej wyobraź­ni tej trans­cen­dent­nej Tajem­ni­cy. Nawet mit Chry­stu­sa nale­ży tyl­ko do świa­ta zna­ków, a my musi­my wyjść poza mit ku samej tajem­ni­cy, poza sło­wo i myśl, poza życie i śmierć. Ponie­waż osta­tecz­ne Tajem­ni­ca może być pozna­na tyl­ko dzię­ki przej­ściu przez śmierć”[14] ‑wska­zu­je Grif­fi­ths.


I to jest jedy­ne miej­sce, gdzie trud­no mi się z Grif­fi­th­sem zgo­dzić. Bowiem trud­no sobie wyobra­zić, by skoń­czo­ny umysł ludz­ki, kie­dy­kol­wiek był w sta­nie poznać nie­skoń­czo­ną Boską Praw­dę, Nie­skoń­czo­ność, Nicość i Peł­nie Boga.


[1] B. Grif­fi­ths, Zaślu­bi­ny Wscho­du z Zacho­dem, tłum. G. Jasiń­ski, Poznań1996, s. 168[2] S. Bul­ga­kov, Svet neve­czer­nyj, Moskva 1994.[3] B. Grif­fi­ths, Zaślu­bi­ny, s. 169.[4] tam­że, s. 170.[5] jw.[6] tam­że, s. 175.[7] B. Grif­fi­ths, The Church (Part I), cyt. Za: The Bede Grif­fi­ths San­gha New­slet­ter: www.bedegriffiths.com [8] B. Grif­fi­ths, The Church (Part II).[9] B. Grif­fi­ths, Zaślu­bi­ny, s. 175–176.[10] B. Grif­fi­ths, Chrze­ści­jań­ski Aśram, tłum. J. Mrocz­kow­ska, Kra­ków 1993, s. 213.[11] tam­że, s. 217.[12] B. Grif­fi­ths, The Church (Part III).[13] B. Grif­fi­ths, Chrze­ści­jań­ski Aśram, s. 217.[14] B. Grif­fi­ths, Zaślu­bi­ny, s. 177.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.