Magazyn

Magia i misja w kameruńskim Batouri


Kame­run jest pań­stwem poło­żo­nym w Afry­ce środ­ko­wo-zachod­niej, pra­wie na rów­ni­ku. Jego lud­ność oce­nia się na oko­ło 13 milio­nów, jed­nak nie pro­wa­dzi się spi­sów lud­no­ści w rozu­mie­niu euro­pej­skim. Więk­szość miesz­kań­ców nie zna daty swo­ich uro­dzin, a swój wiek okre­śla bar­dzo arbi­tral­nie. Cza­sem ta sama oso­ba w róż­ne dni może podać inny wiek, nie robiąc tego w złej wie­rze. Nie wszy­scy posia­da­ją doku­men­ty, potwier­dza­ją­ce toż­sa­mość, a ci, któ­rzy o nie wystę­pu­ją w rubry­ce wiek mają wpi­sa­ne to, co urzęd­nik uzna „wizu­al­nie” za sto­sow­ne lub to, co miesz­ka­niec zade­kla­ru­je.


 


Jedy­nym źró­dłem, z któ­re­go miesz­kań­cy Kame­ru­nu mogą dowie­dzieć się jak dłu­go już żyją są ludzie star­si od nich. Ci z kolei mogą okre­ślić wiek na pod­sta­wie ilo­ści pór desz­czo­wych od uro­dze­nia. Jeśli weź­mie­my pod uwa­gę cyklicz­ność i że moż­na łatwo pomy­lić ilość pór, a ponad­to umie­jęt­ność licze­nia nie musi odpo­wia­dać euro­pej­skim ocze­ki­wa­niom jakie­kol­wiek okre­śle­nie wie­ku nale­ży uznać jedy­nie za prze­jaw dobrej woli. Ale… czy to jest komuś tam potrzeb­ne?


 


„Kame­ruń­czy­cy” nie ist­nie­ją — to wymy­ślo­ne sło­wo. Dla naszych potrzeb może­my powie­dzieć, że Kame­ruń­czy­cy to umow­na nazwa dla miesz­kań­ców Kame­ru­nu, gdyż nie ist­nie­je taki naród. Kame­run ma dwa języ­ki urzę­do­we: fran­cu­ski i angiel­ski. Ten dru­gi jedy­nie w obsza­rze przy­gra­nicz­nym Nige­rii uży­wa oko­ło 4% miesz­kań­ców.


 


Język fran­cu­ski jest języ­kiem urzę­do­wym, ale to wca­le nie zna­czy, że jest powszech­nie zna­ny, a przy­naj­mniej nie na takim pozio­mie, jak nale­ża­ło­by tego ocze­ki­wać. Rzad­ko kto nie umie nic, ale też rzad­ko kto zna go na tyle, by uznać go za język ojczy­sty.


 


Język fran­cu­ski jest jed­nak „bło­go­sła­wień­stwem” dla funk­cjo­no­wa­nia pań­stwa, ponie­waż umoż­li­wia komu­ni­ka­cję ponad­sz­cze­po­wą. Na tere­nia Kame­ru­nu miesz­ka wie­le szcze­pów, uży­wa­jąc oko­ło 270 róż­nych języ­ków. Nie są to w żad­nej mie­rze języ­ki ze sobą spo­krew­nio­ne. Część – owszem, ale gene­ral­nie pocho­dzą z róż­nych grup języ­ko­wych, czę­sto mają­cych mało ze sobą wspól­ne­go. Poro­zu­mie­nie w tych języ­kach nale­ży wyklu­czyć, nie ma rów­nież jed­ne­go języ­ka, któ­ry by prze­wyż­szał w czym­kol­wiek inne, pozwa­la­jąc na nada­nie mu sta­tu­su języ­ka pań­stwo­we­go.


 


Jak widać nie może­my mówić o szcze­gól­nym przy­wią­za­niu miesz­kań­ców Kame­ru­nu do rzą­dów pań­stwo­wych odda­lo­nych czę­sto o set­ki kilo­me­trów, do któ­rych trze­ba dotrzeć dro­ga­mi bez asfal­tu. Znacz­nie waż­niej­sza jest przy­na­leż­ność ple­mien­na zarów­no spo­łecz­nie, jak i języ­ko­wo.


 


Bato­uri leży we wschod­niej czę­ści kra­ju. Jest to jeden z naj­bied­niej­szych regio­nów kra­ju. Mia­sto nie ma ani asfal­to­wej dro­gi, ani ban­ku, nie ma kana­li­za­cji, nie ma wysy­pi­ska śmie­ci, nie ma… więk­szo­ści rze­czy, któ­re Euro­pej­czyk uzna­je za nie­od­łącz­ny atry­but mia­sta.


 


Naj­licz­niej­szą gru­pą etnicz­ną w mie­ście są Kako. Szczep ten dzie­li się na dwie pod­gru­py – wschod­nią i zachod­nią, uży­wa­ją tro­chę odmien­ne­go dia­lek­tu tego same­go języ­ka.


 


Szczep rzą­dzi się w wie­lu spra­wach wła­sny­mi regu­ła­mi. Rząd cen­tral­ny nie mogąc regu­lo­wać waż­nych kwe­stii w tak odle­głych regio­nach, pozo­sta­wia kwe­stie spo­łecz­ne szcze­po­wi. Wła­dzą szcze­pu jest Try­bu­nał. Roz­wią­zu­je on kwe­stie z jed­nej stro­ny drob­ne: kra­dzież, zdra­dy mał­żeń­skie… a z dru­giej stro­ny naj­waż­niej­sze, bo ze wzglę­du na brak świa­do­mo­ści pań­stwo­wej, Kako przy­wią­zu­ją wagę w zasa­dzie wyłącz­nie do tych codzien­nych rze­czy. Try­bu­nał ma więc tra­dy­cyj­nie bar­dzo sil­ny auto­ry­tet.


 


Do 1918 r. Kame­run był kolo­nią nie­miec­ką. Z tego okre­su pocho­dzi wie­le budyn­ków. Zosta­ły zbu­do­wa­ne pra­wie wszyst­kie mosty, czę­sto uży­wa­ne bez więk­szych remon­tów do dzi­siaj. Nie był to jed­nak okres, w któ­rym Euro­pej­czy­kom zale­ża­ło na postę­pie cywi­li­za­cyj­nym, jak wyda­ję się to być teraz.


 


Misjo­na­rze


 


Kie­dy dotar­li do Bato­uri pierw­si misjo­na­rze z Euro­py lub Sta­nów Zjed­no­czo­nych jest trud­no usta­lić. Praw­do­po­dob­nie do Bato­uri pierw­si przy­by­li adwen­ty­ści. Oce­nia się, że było to w latach czter­dzie­stych XX wie­ku. Obec­nie posia­da­ją kościół, szpi­tal i dom misyj­ny. Licz­bę adwen­ty­stów oce­nia się na oko­ło 6 tys. w Bato­uri i naj­bliż­szych oko­li­cach. Dzi­siaj Kościół Adwen­ty­stów Dnia Siód­me­go nie jest już pla­ców­ką misyj­ną, ma swo­ich lokal­nych duchow­nych.


 


Jed­nym z waż­niej­szych ośrod­ków kon­fe­syj­nych jest Kościół Pre­zbi­te­riań­ski. Podob­nie jak adwen­ty­stycz­ny, nie jest pla­ców­ką misyj­ną. Pastor pre­zbi­te­riań­ski ks. Mar­cel Yes­so Deh jest zaan­ga­żo­wa­ny w życie spo­łecz­ne mia­sta, rów­nież inte­lek­tu­al­ne. Kościół pro­wa­dzi szko­łę.


 


Kolej­nym wyzna­niem obec­nym w Bato­uri jest rzym­ski kato­li­cyzm. Od 1995 r. mia­sto zosta­ło sie­dzi­bą bisku­pa. Obec­nie Kościół pro­wa­dzi sie­ro­ci­niec oraz przy­chod­nię.


 


Naj­mniej­szym wyzna­niem chrze­ści­jań­skim jest Misi­son du Ple­in Evan­gi­le (Misja Peł­niej Ewan­ge­li­za­cji). Ma oko­ło 60 wyznaw­ców, wspie­ra­ją ją misjo­na­rze z pół­noc­nych Nie­miec.


 


Poza wyzna­nia­mi chrze­ści­jań­ski­mi sil­ny jest rów­nież islam. Jed­nak islam jest mało dostęp­ny szcze­po­wi Kako. Muzuł­ma­nie w Bato­uri uczą się całych frag­men­tów Kora­nu na pamięć, nie rozu­mie­jąc ani ich zna­cze­nia, ani cere­mo­nii, w któ­rej bio­rą udział. Ta reli­gia jest raczej wła­ści­wa miesz­kań­com mia­sta, nie pocho­dzą­cym ze szcze­pu Kako. Są to czę­sto ludy wędrow­ne, któ­rym islam zapew­nia poczu­cie wspól­no­ty mimo czę­stej zmia­ny miej­sca.


 


Dość skom­pli­ko­wa­na sytu­acji wyzna­nio­wa mia­sta dyk­tu­je spo­so­by dzia­ła­nia misjo­na­rzy oraz funk­cjo­no­wa­nie wyznań chrze­ści­jań­skich w Bato­uri. Waż­ną kwe­stią jest rów­nież niski stan­dard życia wciąż obec­ny w tle poczy­nań Kościo­łów.


 


Bez wzglę­du na wyzna­nie bie­da miesz­kań­ców jest tym, z czym są kon­fron­to­wa­ne wszel­kie dzia­ła­nia. Trze­ba zdać sobie spra­wę, że w dużej mie­rze miesz­kań­cy Bato­uri nie wie­dzie­li o swej kon­dy­cji do cza­su przy­by­cia bia­łych i do cza­su kolo­ni­za­cji. Kon­tak­ty oraz przy­by­cie misjo­na­rzy naświe­tli­ły im to zagad­nie­nie. Kolo­ni­za­to­rzy rów­nież nie szczę­dzi­li wydat­ków na wystaw­ne życie. Kli­ma­ty­zo­wa­ne auta, wspa­nia­łe, luk­su­so­wo wykoń­czo­ne domy to do dzi­siaj atry­bu­ty bia­łych, a nie czar­nych.


 


Powo­du­je to w spo­sób natu­ral­ny segre­ga­cję na bia­łych boga­tych i czar­nych bied­nych. Jest rze­czą oczy­wi­stą, że korzy­sta­jąc ze środ­ków lokal­nych nie moż­na osią­gnąć takich dóbr, jaki­mi dys­po­nu­ją bia­li, więc budzi to bunt, poczu­cie nie­spra­wie­dli­wo­ści, a u mniej pokor­nych moty­wa­cję do kra­dzie­ży.


 


Na wszyst­ko moż­na spoj­rzeć oczy­wi­ście z dwóch stron. Bia­li misjo­na­rze funk­cjo­nu­ją cały czas w warun­kach bio­lo­gicz­nie eks­tre­mal­nych dla swo­ich orga­ni­zmów. Pomi­ja­jąc upał, do któ­re­go moż­na się z cza­sem przy­zwy­cza­ić, pozo­sta­je istot­na kwe­stia wszel­kie­go rodza­ju zaka­żeń mikro­or­ga­ni­zma­mi oraz uką­sze­nia­mi owa­dów. Z punk­tu widze­nia epi­de­mio­lo­gicz­ne­go na tere­nie Bato­uri prze­trwa­ła popu­la­cja naj­bar­dziej odpor­na na wystę­pu­ją­ce tam zagro­że­nia. Dla zobra­zo­wa­nia zagad­nie­nia podam, że bia­ły czło­wiek nie może pić tam zim­nej wody, ani jeść nicze­go, co było myte w zim­nej wodzie ze wzglę­du na moż­li­wość zaka­żeń ame­bo­wych. Takie zaka­że­nia prak­tycz­nie koń­czą się zgo­nem. Czar­na popu­la­cja uod­por­ni­ła się w takim stop­niu, że może swo­bod­nie funk­cjo­no­wać.


 


Kwe­stią rów­nie fascy­nu­ją­ca jest zde­rze­nie kul­tur. To, co Euro­pej­czy­cy mogą uznać za wła­ści­we, wca­le takie nie musi być dla Kako. Kwe­stia cza­su, któ­re­go tam prze­cież nie ma, dni tygo­dnia, któ­re są dla Kako kolej­nym nie­wy­tłu­ma­czal­nym podzia­łem nie­zro­zu­mia­łe­go cza­su to tyl­ko jeden z wie­lu przy­kła­dów kło­po­tli­we­go współ­ży­cia. Poczu­cie wła­sno­ści, spra­wie­dli­wo­ści, wspól­no­ty… dzia­ła na innych — afry­kań­skich zasa­dach.


 


Jak wspo­mnia­łem wcze­śniej adwen­ty­ści i pre­zbi­te­ria­nie nie mają bia­łych misjo­na­rzy, co oczy­wi­ście nie wyklu­cza pro­wa­dze­nia misji chrze­ści­jań­skiej w wymia­rze lokal­nym. Obie te kon­fe­sje wspie­ra­ne były kie­dyś poprzez bia­łych misjo­na­rzy z Ame­ry­ki Pół­noc­nej, ale zasa­dą jest to, że z cza­sem wspól­no­ty te mają funk­cjo­no­wać bez zewnętrz­nej pomo­cy duchow­ne­go. Wciąż jed­nak wspól­no­ty zagra­nicz­ne utrzy­mu­ją kon­tak­ty, poma­ga­ją im oraz cza­sem je nad­zo­ru­ją.


 


Dwie pozo­sta­łe wspól­no­ty mają bia­łych misjo­na­rzy – Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki oraz Mis­sion du Ple­in Evan­gi­le. Pierw­sze wyzna­nie dzia­ła na sze­ro­ką ska­lę, dru­gie opie­ra­jąc się na spon­ta­nicz­nych wolon­ta­ria­tach z Euro­py.


 


Każ­da ze wspo­mnia­nych wspól­not sta­ra się dzia­łać na podob­nej płasz­czyź­nie, nie współ­pra­cu­jąc ze sobą. Nie­wy­obra­żal­na wręcz bie­da i brak pomy­słów na prze­ciw­sta­wie­nie się jej w natu­ral­ny spo­sób popchnę­ła Kościo­ły do reali­za­cję pro­jek­tów rol­ni­czych.


 


Nie­daw­no zor­ga­ni­zo­wa­no spół­dziel­nię o nazwie Kelo Masai, któ­rej człon­ki­nia­mi są kobie­ty, hodu­ją­ce, prze­twa­rza­ją­ce i sprze­da­ją­ce ana­na­sy. Dla tam­tej­sze­go spo­łe­czeń­stwa jest to szo­ku­ją­ce z dwóch powo­dów: po pierw­sze – pobu­dza­nie przed­się­bior­czo­ści kobiet, po dru­gie – nowa­tor­ski pomysł na spół­dziel­nię. Dotych­czas każ­dy dbał o wła­sne zbio­ry i wła­sną rodzi­nę, odpo­wie­dzial­ność eko­no­micz­na wobec innych nie ist­nia­ła.


 


Prze­twór­stwo żyw­no­ści też jest abso­lut­nym novum. Nikt nigdy tego nie robił, bo sko­ro żyw­ność jest dostęp­na na wycią­gnię­cie ręki, to po pro­stu wyda­wa­ło się to zbęd­ne. Jed­nak spo­ży­wa­no owo­ce i mię­so nie­prze­two­rzo­ne. Gdy nauczo­no się np. jak przy­go­to­wać dżem z ana­na­sów (któ­ry był swo­istym hitem w Bato­uri) nale­ża­ło nauczyć miesz­kań­ców pod­staw prze­twór­stwa innych pło­dów rol­nych. W „ana­na­so­wy” pro­jekt zaan­ga­żo­wa­ne było mię­dzy inny­mi mia­sto Lesz­no w opar­ciu o part­ner­stwo z holen­der­skim Deur­ne.


 


„Bato­urij­czy­cy” z zupeł­nym zasko­cze­niem przy­ję­li pomysł hodow­li zwie­rząt. Świ­nie i kozy bie­ga­ją po uli­cach, więc nie widzie­li powo­du, by je zamy­kać w klat­kach, tym bar­dziej, że wte­dy trze­ba wziąć na sie­bie pro­ble­my z kar­mie­niem zwie­rząt, co do tej pory zwie­rzę­ta mogły zała­twić same. Pio­nie­ra­mi w tej kwe­stii byli adwen­ty­ści ze swo­im bar­dzo rygo­ry­stycz­nym podej­ściem do żyw­no­ści. To oni nauczy­li miesz­kań­ców robić klat­ki, kar­mić zwie­rzę­ta, czy­ścić im wybie­gi. Rów­nież oni pierw­si zaczę­li uzmy­sła­wiać, że zwie­rzę w klat­ce hodo­wa­ne przez jakąś spo­łecz­ność nie może być zabra­ne przez jed­ną oso­bę wte­dy, gdy tyl­ko ona tego zapra­gnie. Choć taka dzia­łal­ność trwa już od ponad 60 lat, czę­sto jej zasa­dy do dziś spo­ty­ka­ją się z bra­kiem zro­zu­mie­nia. Bez względ­nie pozy­tyw­nie nale­ży spoj­rzeć na to, jako na narzę­dzie do wycho­wa­nia wspól­no­to­we­go i odpo­wie­dzial­no­ści spo­łecz­nej.


 


Podob­ny pro­jekt prze­pro­wa­dza­li ostat­nio kato­li­cy. W tym przy­pad­ku hodo­wa­no kró­li­ki, choć aku­rat spro­wa­dza­nie tego gatun­ku do śro­do­wi­ska Bato­uri, roz­wa­ża­jąc fatal­ne kon­se­kwen­cje podob­ne­go kro­ku w Austra­lii, musi być roz­wa­ża­ne z dale­ko posu­nię­tą ostroż­no­ścią. W przy­pad­ku tej hodow­li rów­nież zda­rza­ły się kra­dzie­że przez „hodu­ją­cych” rol­ni­ków.


 


Ewan­ge­li­za­cja poprzez naukę pisa­nia


 


Naucza­nie dzie­ci Kako w języ­ku fran­cu­skim to zły pomysł. Dzie­ci nie zna­ją ani języ­ka, ani tego, cze­go mają się uczyć. Przez podwój­ny mur rzad­ko kto się prze­bi­je.


Do takich wnio­sków doszli pierw­si misjo­na­rze z Kościo­ła Adwen­ty­stów Dnia Siód­me­go. W latach 40-tych XX wie­ku sta­ra­li się zapi­sać język Kako. Pró­by zakoń­czy­ły się fia­skiem, ponie­waż nie potra­fi­li lub też nie odwa­ży­li się nauczyć miej­sco­wej lud­no­ści stwo­rzo­ne­go zapi­su. Pró­by ure­gu­lo­wa­nia alfa­be­tu i ukła­da­nia tek­stów nie wyszły poza fazę doświad­czeń. Adwen­ty­ści uzna­li też, że Kako nie są goto­wi na ewan­ge­li­za­cję.


 


Do pomy­słu wzbu­dze­nia umy­słów Kako powró­cił Szwaj­car Urs Ernst oraz jego żona Gerd – Szwed­ka. Wyje­cha­li do Kame­ru­nu, do Bato­uri z dwoj­giem dzie­ci. Uro­dził się im w Kame­ru­nie kolej­ny syn. Miesz­ka­ją tam od wie­lu lat i obo­je swo­bod­nie posłu­gu­ją się języ­kiem kako. Do dzi­siaj Urs Ernst wydał oko­ło 1500 mniej­szych i więk­szych dzieł w tym języ­ku. Jest wśród nich tłu­ma­cze­nie Nowe­go Testa­men­tu, ale naj­czę­ściej są to histo­rie, legen­dy, opo­wie­ści chrze­ści­jań­skie, książ­ka o AIDS oraz wie­le innych pozy­cji o zdro­wiu i rol­nic­twie.


 


Swo­istym best­sel­le­rem jest kalen­darz w kako, któ­ry wpro­wa­dza nazwy mie­się­cy i tygo­dni, któ­rych zna­jo­mość, jak wspo­mnia­łem, nie jest powszech­na. Urs Ernst sko­rzy­stał z doświad­czeń adwen­ty­stów i opra­co­wał swój wła­sny, odmien­ny alfa­bet. W skró­cie moż­na uznać go za fone­tycz­ny i łatwy w odbio­rze. W każ­dym razie jego pomy­sły zosta­ły zaak­cep­to­wa­ne, co potwier­dza popu­lar­ność kalen­da­rza oraz innych wydaw­nictw. Kako, dzię­ki nie­mu, czy­ta­ją, nato­miast wciąż nie ma niko­go, kto potra­fił­by i chciał pisać. Urs Ernst liczy jed­nak na postęp w tej spra­wie. Coraz częst­sze kon­tak­ty z obco­kra­jow­ca­mi muszą roz­bu­dzić myśl i reflek­sję. Dzie­ła o chrze­ści­jań­skim wydźwię­ku powin­ny skło­nić ich do świa­do­me­go chrze­ści­jań­stwa już w momen­cie, gdy naro­dzi się świa­do­mość wspól­no­ty i odpo­wie­dzial­no­ści spo­łecz­nej.


 


Poza dzia­łal­no­ścią języ­ko­wą pań­stwo Ernst zaan­ga­żo­wa­ni są w drob­ne pro­jek­ty, któ­re prze­pro­wa­dza­ją swo­imi pry­wat­ny­mi środ­ka­mi. Jest to szy­cie, nauka pisa­nia, goto­wa­nia, przy czym zawsze ma to wymiar sty­mu­la­cji do usa­mo­dziel­nie­nia oraz nigdy nie są narzu­ca­ne goto­we roz­wią­za­nia, raczej są to impul­sy do zaadap­to­wa­nia nauczo­nych rze­czy na swo­je potrze­by w tam­tej rze­czy­wi­sto­ści.


 


Bez wzglę­du na to, jak oce­niać dzia­łal­ność bia­łych misjo­na­rzy w Bato­uri, kwe­stią naj­waż­niej­szą jest ich wpływ na funk­cjo­no­wa­nie spo­łecz­no­ści mia­sta wobec sie­bie samej bez kon­tro­li Euro­pej­czy­ków. Miesz­kań­cy Bato­uri co inne­go mówią i ina­czej postę­pu­ją, gdy roz­ma­wia­ją z bia­łym czło­wie­kiem, a ina­czej gdy pozo­sta­ją sami. Nie nale­ży poczy­ty­wać im tego za coś nie­wła­ści­we­go, ale powin­no się spoj­rzeć na to w kon­tek­ście ich rze­czy­wi­sto­ści. Dla przy­kła­du: leki w Kame­ru­nie nie są roz­da­wa­ne za dar­mo, nale­ży za nie zapła­cić. W przy­pad­ku, gdy przy­chod­nia zakon­nic kato­lic­kich jest peł­na leków, któ­re mogą ura­to­wać życie, a ktoś, kto je potrze­bu­je o tym wie, a nie ma pie­nię­dzy na ich kup­no, jego zacho­wa­nie będzie ukie­run­ko­wa­ne na ich pozy­ska­nie. Oczy­wi­ście infor­ma­cja wer­bal­na, jak i tzw. język cia­ła mogą być zupeł­nie ina­czej odbie­ra­ne przez Euro­pej­czy­ków, co póź­niej może powo­do­wać nie­po­ro­zu­mie­nia, wręcz poczu­cie bycia oszu­ka­nym.


 


Część bia­łych ludzi ocze­ku­je dekla­ra­cji przy­stą­pie­nia do Kościo­ła takie­go, czy inne­go. Czym jest taka dekla­ra­cja dla ludzi, któ­rzy nie potra­fią pisać, a któ­rym każe się przy­cho­dzić na nabo­żeń­stwa po fran­cu­sku, któ­re led­wo rozu­mie­ją? Jeśli to ma być cena za leki, chęt­nie na to przy­sta­ną, ale cała resz­ta pozo­sta­je w sfe­rze wyobraź­ni i ocze­ki­wań funk­cjo­na­riu­szy Kościo­ła.


 


Magia


 


Zasa­dy współ­ży­cia wciąż są moc­no okre­ślo­ne przez magię. Choć ofi­cjal­nie wszy­scy nale­żą do któ­re­goś z Kościo­łów i nikt się magią nie zaj­mu­je, to tak napraw­dę są oso­by odpo­wie­dzial­ne za nią. Człon­ko­wie szcze­pu wie­dzą kim są sza­ma­ni, wiel­ce ich powa­ża­jąc, nato­miast nie mogą ich zdra­dzić. Okre­śla to magia, o któ­rej nie wol­no mówić, bo przy­no­si to nie­szczę­ście. Moż­na pozy­skać infor­ma­cje na jej temat w opar­ciu o alu­zje lub domy­sły z innych roz­mów.


 


Według wie­rzeń w Bato­uri nikt nie umie­ra śmier­cią natu­ral­ną. Jeśli umarł, to za przy­czy­ną magii. Pro­ce­du­ra zabi­ja­nia pole­ga na zakli­na­niu podo­bi­zny i zako­pa­niu jej w zie­mię. Jeśli chce się na kogoś spro­wa­dzić cho­ro­bę — zakli­na się wodę, któ­rą się ta oso­ba myje.


 


Ist­nie­je też magia pozy­tyw­na. Upra­wia się ją, gdy ktoś pra­gnie zdać egza­min, uro­dzić zdro­we dziec­ko, chro­nić pola. Jest rów­nież magia dyk­tu­ją­ca zasa­dy spo­łecz­ne. Dla przy­kła­du wła­ści­ciel drze­wa owo­co­we­go wie­sza na drze­wo wie­niec z liści, by nikt nie ukradł owo­ców. Nawet on sam, gdy zry­wa owo­ce odwie­sza wie­niec, po czym po zebra­niu owo­ców, wie­sza go z powro­tem. Magia może też być skie­ro­wa­na prze­ciw magii. Gdy ktoś chce unik­nąć dzia­ła­nia zaklęć zama­wia anty-zaklę­cia chro­nią­ce.


 


Nie spo­sób nie wspo­mnieć o funk­cji spo­łecz­nej magii. Kie­dyś pewien Nie­miec zbu­do­wał w kame­ruń­skiej wio­sce domy i za dar­mo chciał je prze­ka­zać miesz­kań­com. Pomysł został zboj­ko­to­wa­ny, ponie­waż bano się zło­ści sąsied­niej wio­ski, któ­ra czu­jąc się nie­do­sta­tecz­nie wyróż­nio­na mogła­by rzu­cić czar i wszy­scy by zgi­nę­li. Tak więc magia wciąż jest czyn­ni­kiem rów­no­mier­ne­go roz­wo­ju, jeśli w ogó­le może­my o takim mówić, oraz nie­ustan­nie okre­śla zasa­dy współ­ży­cia.


 


Wia­ra w meta­mor­fo­zę jest powszech­na i ist­nie­je nawet wśród chrze­ści­jan. Dla Kako zmar­twych­wsta­nie Jezu­sa jest tak samo praw­do­po­dob­ne jak prze­mie­nia­nie się sza­ma­nów w zwie­rzę­ta. Sko­ro każe się wie­rzyć w jed­no, to jakie pra­wo ma się do kwe­stio­no­wa­nia dru­gie­go?! Zadzi­wia­ją­ce jest choć­by to, że o meta­mor­fo­zie pisał jeden z zakon­ni­ków, prze­by­wa­ją­cych na misji utrzy­mu­jąc, że na jego oczach ktoś prze­mie­nił się w psa.


 


Wie­rze­nia ani­mi­stycz­ne są rze­czą codzien­ną. One wyzna­cza­ją rytm życia zgod­nie z ryt­mem przy­ro­dy. Nawet jeśli Kako nie spi­sy­wa­li nigdy histo­rii, to naby­li ani­mi­stycz­ne nawy­ki kon­fe­syj­ne od poko­leń.


 


Misja chrze­ści­jań­ska nakła­da się więc na pro­ce­sy spo­łecz­ne zupeł­nie odmien­ne z tymi, z jaki­mi mamy do czy­nie­nia w Euro­pie. Kolo­ni­za­cja nie­miec­ka przy­nio­sła nowe sto­sun­ki, wymu­si­ła zmia­nę zależ­no­ści ple­mien­nych, póź­niej­sza – fran­cu­ska przy­nio­sła język i pew­ne zasa­dy pań­stwo­wo­ści. Zasa­dy te są zbyt sła­be, by spraw­nie okre­ślać funk­cjo­no­wa­nie pań­stwa, więc rolę tę przej­mu­je Try­bu­nał ple­mie­nia. Nowe wyzna­nia chrze­ści­jań­skie, czy też inne, nakła­da­ją się na funk­cjo­nu­ją­ce poprzed­nio wie­rze­nia świet­nie się z nimi uzu­peł­nia­jąc a nie zastę­pu­jąc je. Bar­dzo opor­nie zaczy­na się budzić poczu­cie wspól­no­ty słu­żą­cej innym celom, niż woj­na. Odpo­wie­dzial­ność za mia­sto, szczep, oso­by współ­pra­cu­ją­ce jest jesz­cze pra­wie obcą kwe­stią.


 


Moż­li­wość zapo­zna­nia się z pro­ce­sem for­mo­wa­nia spo­łe­czeń­stwa w Bato­uri, bo tak widzę tę sytu­ację, jest zupeł­nie nowym doświad­cze­niem. W jakim kie­run­ku postę­po­wać będzie ten pro­ces nie jest w sta­nie okre­ślić nikt. Socjo­lo­gia na grun­cie afry­kań­skim nie może się spraw­dzić, bo ma zało­że­nia euro­pej­skie.


 


Tak napraw­dę mamy do czy­nie­nia z two­rze­niem się świa­do­mo­ści i cywi­li­za­cji w poszcze­gól­nych szcze­pach, trud­no jest jed­no­znacz­nie okre­ślać wagę pew­nych zja­wisk, a tym bar­dziej nie nale­ży pory­wać się na oce­nę kon­se­kwen­cji zasta­nych tam rze­czy i sto­sun­ków mię­dzy­ludz­kich.


 


Jest wiel­ką szko­dą, że misje poszcze­gól­nych wyznań postrze­ga­ją takie mia­sta jak Bato­uri i pań­stwa jak Kame­run przede wszyst­kim jako teren do pozy­ska­nia nowych wier­nych. Bez wzglę­du na to, co chcą osią­gnąć, powin­ny uni­kać poda­wa­nia goto­wych recept oraz sty­mu­lo­wać jak naj­mniej kon­flik­to­wy roz­wój spo­łe­czeń­stwa, umoż­li­wia­jąc doko­na­nie samo­dziel­ne­go wybo­ru.


 


Mar­cin Błasz­kow­ski


 


Zobacz tak­że:


 


Maga­zyn SR: Misja Peł­nej Ewan­ge­li­za­cji — Otwar­te Drzwi Chrze­ści­jań­skie 


 


ekumenizm.pl: Zbór Adwen­ty­stów Dnia Siód­me­go w Bato­uri, Kame­run


 


ekumenizm.pl: Kościół Pre­zbi­te­riań­ski w Bato­uri, Kame­run


 


ekumenizm.pl: Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki w Bato­uri, Kame­run


 


Link: Infor­ma­cja o języ­kach Kame­ru­nu

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.