Maryja w dialogu katolicko-zielonoświątkowym — spojrzenie katolika
- 25 listopada, 2003
- przeczytasz w 8 minut
Dialog katolicko-zielonoświątkowy na świecie ma już ponad 30 lat. Jego pierwsza faza rozpoczęła się już w 1972 roku. Jednak w Polsce, niestety jego wyniki są niemal nieznane. I to zarówno po stronie katolickiej, jak i zielonoświątkowej. Obie strony — szczególnie jeśli chodzi o zwykłych wiernych — okopały się w swoim pozycjach — i zachowują często tak, jakby dialog teologiczny między nimi nie istniał. Katolicy nadal z zadowoleniem określają zielonoświątkowców sekciarzami, a ci ostatni rewanżują się im określeniem “wielka nierządnica”. Wraz z księdzem Adamem Ciućką — pastorem zielonoświątkowym ze Świdwina zdecydowaliśmy się choć częściowo tę sytuację zmienić. Niniejsze teksty (tłumaczenie i dwa komentarze) są pierwszą, nieśmiałą jeszcze próbą przedstawienia wyników spotkań i konsultacji katolicko-pentekostalnych. Na pierwszy ogień poszedł fragment tekstu Raportu końcowego II etapu dialogu z lat 1977–82) poświęcony osobie Maryi — Matki Pana.
Dokument ten powstał już wiele lat temu, osobom obeznanym z teologią obu kościołów zapewne nie powie on nic nowego. A jednak warto go poznać, choćby dlatego, że dla wielu — tak zielonoświątkowców, jak i katolików tezy w nim zawarte mogą się wydawać radykalnie nowe. Jest on ważny również dlatego, że może się stać początkiem poważnej rozmowy między chrześcijanami pentakostalnymi a rzymskimi katolikami na temat tej, która zrodziła Pana. Rozmowa ta nie będzie oczywiście łatwa, ale wydaje się, że nie można jej pominąć, odłożyć. Ta sprawa staje przed nami już choćby dlatego, że stosunek do Matki Pana jest najczęstszym kamieniem probierczym oceny, czy jesteśmy jeszcze katolikami czy już protestantami.
A przecież podejście takie jest głęboko niesłuszne. Jak wykazał dialog między zielonoświątkowcami a katolikami absolutne fundamenty naszego podejścia do Maryi są identyczne. “Zarówno klasyczni zielonoświątkowcy jak i rzymscy katolicy zgadzają się, że rozmaite teksty biblijne, które wspominają o Marii świadczą o znaczeniu Marii w Nowym Testamencie”. To znaczenie — skupia się przede wszystkim w głębokim przekonaniu, że Maryja jest w pełni Matką Jezusa Chrystusa — Jedynego Pana i Zbawiciela. Jest Matką, jak naucza Sobór Efeski całego Jezusa — zarówno w Jego człowieczeństwie, jak i Boskości. Co więcej, jak wskazuje anglikański teolog tomista Erick L. Mascall — nie przestała być ona Matką Jezusa również po Jego zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu. Jej Boskie macierzyństwo trwa nadal [1]. Na tym fundamencie wspólnej wiary trzeba budować dalej.
Jak to zrobić? Raport, jak się zdaje wskazuje tu kilka zasadniczych dróg. Mnie interesują tylko te, które odnoszą się do mnie, jako do katolika chcącego na poważnie podjąć dialog z chrześcijaninem pentakostalnym — świadomym swojej wiary (katolika — dodajmy to od razu, który nie ma nic wspólnego z nurtem charyzmatycznego w łonie jego własnego Kościoła, katolika, który nie przeżył nowego narodzenia czy tym bardziej wylania Ducha, a zatem przez wielu zielonoświątkowców nie będzie nawet uznany za chrześcijanina). Po pierwsze więc musimy zacząć na nowo — wspólnie, uważnie czytać teksty nowotestamentalne odnoszące się do Maryi Dziewicy. Nie jest ich wiele, ale każdy z nich zawiera w sobie spory ładunek teologicznej treści, który wspólnie, dialogicznie musi być na nowo odczytany i zinterpretowany. Konieczne jest przy tym otwarte przypomnienie naszym zielonoświątkowym partnerom (nie mówię tu o jakiś wielkich gremiach, ale o dialogu na poziomie bardziej podstawowym zboru czy parafii), że obraz wyłaniający się z tego dialogu — w przypadku katolików może być i będzie uzupełniany danymi Tradycji i Magisterium Kościoła, będącymi również źródłami Objawienia.
To wspólne, dialogiczne odczytanie jest tym ważniejsze, że jak wskazuje prawosławny teolog Alexis Kniazeff, niektóre rzymskokatolickie dogmaty głęboko zanurzone są w specyficznej, zachodniej, czy ściślej augustyńskiej antropologii, a po jej odrzuceniu stają się niezrozumiałe, a przynajmniej niepotrzebne [2].
Odczytywanie świadectw o Maryi musi objąć przede wszystkim (nie wymieniam tu wszystkich tekstów maryjnych): Magnificat (Łk. 1, 46–55) czy poprzedzająca go scena Zwiastowania i słowa wypowiedziane do Maryi przez Anioła (Łk. 1, 26–38). Tu każde zdanie ma znaczenie fundamentalne, i choć zapewne będą one rozmaicie odczytywane, w świetle właściwych nam tradycji teologicznych, to już samo kontemplowanie, jak mówili ojcowie zachodniego monastycyzmu, spożywanie tego Słowa Bożego — może mieć fundamentalne znaczenie. Kolejne słowa wprowadzają nas bowiem w kolejne tajemnice odnośnie Maryi i Jej powołania. “Bądź pozdrowiona, obdarowana łaską, Pan z Tobą” — wita anioł żydowską dziewczyną Miriam. Co oznacza owa “obdarowana łaską”? Katolicy dostrzegą w tych słowach zapewne biblijne potwierdzenie Niepokalanego Poczęcia. Chrześcijanie ewangeliczni, czy charyzmatyczni — mogą te słowa interpretować za Johnem De Satge (ewangelikałem w końcu), jako potwierdzenie faktu, że Maryja jest “modelem usprawiedliwiania przez wiarę” [3], albo jeszcze mocniej dostrzec tym model zbawienia tylko z łaski, tylko z daru. Ostatecznie obie te intepretacje zbiegają się w przekonaniu, że zarówno w byciu modelem, jak w Niepokalanym Poczęciu istotną, jedynie sprawczą rolę odgrywa ten, który obdarowuje, czyli Bóg. Maryja nie jest “łaski pełna” (jak tłumaczą to inni) ze względu na jakieś swoje zasługi, ale ze względu na łaskę Pana. Dostrzec to można nawet w definicji dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, gdzie podkreśla się zachowana została od zmazy grzechu “mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmocnego Boga” [4]. A zatem “obdarowana łaską”, a nie pełna łaski, ze względu na siebie. Co ciekawe — to jeden z zarzutów niektórych prawosławnych wobec katolickiego dogmatu. Zwracają oni uwagę na to, że przyjęcie tego dogmatu w pewnym sensie pozbawia Maryję zasługi za Jej świętość.
Dalej anioł wskazuje Maryi jej misję. “Oto poczniesz i urodzisz syna i nadasz mu imię Jezus. Będzie wielki i będzie nazwana Synem Najwyższego”. — “Jakże się to stanie, przecież nie znam jeszcze mężczyzny? Anioł odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego zakryje Cię jak obłok, a Święty, który się narodzi będzie nazwany Synem Boga”. Trudno o jaśniejsze wskazania Bożego Macierzyństwa Maryi. A przecież to nie jedyne fragmenty odnoszące się do tej wielkiej tajemnicy. Św. Paweł w liście do Galatów jasno wskazuje, że “Kiedy (…) nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swojego Syna, który narodził się z niewiasty” (Ga 4, 4) itd. itd.
Fragmenty te oczywiście jasno wskazują, że istota prawdy o Bożym Macierzyństwie odnosi się nie tyle do samej Maryi, ile do Jezusa. Dogmatyzując tę prawdę na Soborze Efeskim Kościół chciał nie tyle dodać nowy tytuł Maryi, ile jasno ukazać kim jest Jezus Chrystus. Anatematyzmy Cyryla formułują tę sprawę w sposób następujący: “Jeśli ktoś nie wyznaje, że Emmanuel jest prawdziwym Bogiem i dlatego święta Dziewica jest Bogurodzicą niech będzie wyklęty” [5]. Kanony Soborowe ukazują to zaś jeszcze jaśniej: “Wierzymy, że Pan nasz Jezus Chrystus, Jednorodzony Syn Boży, jest doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem, złożonym z rozumnej duszy oraz ciała, zrodzony z Ojca przed wiekami, co do Bóstwa, a w ostatnich czasach dla nas i dla naszego zbawienia z Maryi Dziewicy co do człowieczeństwa; współistotny Ojcu co do Bóstwa i współistotny nam co do człowieczeństwa. Nastąpiło bowiem zjednoczenie obu natur. Dlatego wyznajemy jednego Chrystusa, jednego Syna, jednego Pana. Z racji zjednoczenia bez pomieszania wierzymy, że Święta Dziewica jest Bogarodzicą, ponieważ Słowo Boże się wcieliło, stało człowiekiem i od chwili poczęcia zjednoczyło się ze świątynią” [6]. Na to chrystologiczne ukierunkowanie dogmatu/dogmatów maryjnych trzeba nieustannie zwracać uwagę również obecnie, tak by mariologia nie stała się jakąś samodzielną, oderwaną od Tradycji, teologii czy przede wszystkim Słowa Bożego dziedziną rozważań, oderwanych od Biblii miłośników kobiecości.
Dialog nie może jednak pomijać również tych kwestii, w których katolicy i zielonoświątkowcy nigdy nie osiągnął kompromisu. Tak jest w przypadku nowych rzymskokatolickich dogmatów Niepokalanego Poczęcia czy Wniebowzięcia Maryi. Zielonoświątkowcy (nie tylko zresztą oni — to samo twierdzą prawosławni, którym trudno zarzucić brak kultu dla Maryi) zarzucają im brak uzasadnienia biblijnego (a dodajmy do tego również i to, że trudno znaleźć jednoznaczne świadectwa w najstarszej tradycji chrześcijańskiej). I trudno się z tym nie zgodzić. Warto jednak pamiętać, że i te dogmaty, nie miały — w swojej najgłębszej istocie — na celu jakiegoś wynoszenia Maryi, ale ukazanie pewnej prawdy o człowieku w ogóle. Dogmat o Niepokalanym Poczęciu jest swoistą odpowiedzią Kościoła (w perspektywie chrystologicznego dogmatu chalcedońskiego) na dwie skrajności antropologiczne, które pojawiły się w epoce nowożytnej. Z jednej strony — humanizm czy Oświecenie dostrzegało w człowieku jedynego arbitra swojego losu i jedynego pana ludzkiej historii, z drugiej Reformacja, tak bardzo wynosiła chwałę Boga, że aż odbierała działaniu człowieka, jakiekolwiek znaczenie. “Między tymi dwoma skrajnościami — chwała człowieka za cenę śmierci Boga, lub chwała Boga za cenę zanegowania człowieka sytuuje się wiara Kościoła, podtrzymująca właśnie gorszącą równowagę dogmatu chrystologicznego” [7] — podkreśla Bruno Forte.
Dla dialogu katolicko-zielonoświątkowego szczególnie istotny jest tu chyba fakt, że … optymistyczna i realistyczna antropologia katolicka jest w pewnych kwestiach dość bliska antropologii zielonoświątkowej. I tu i tu bowiem akcentuje się z jednej strony absolutną wolność Boga, prymat Jego działania i łaski, z drugiej jednak ukazuje się możliwość, a nawet konieczność uświęcania się chrześcijanina, dzięki współpracy z łaską Bożą. Współpracy, którą można określić swoistym synergizmem. Z jednej strony więć widać tu mocne dziedzictwo Augustyna, z drugiej dziedzictwo — ważne Pelagiusza i Ojców Wschodnich, czy posługując się językiem bliższym chrześcijanom pentakostalnym — z jednej strony widać tu wpływy Kalwina, a z drugiej Arminiusza i Wesleya.
Podsumowując nie sposób nie zauważyć, że do poważnego rozpatrzenia mariologii w perspektywie katolicko-zielonoświątkowej konieczne byłoby znacznie głębsze niż dotychczas przyjrzenie się antropologii naszych wyznań. Niestety nic nie wskazuje na to, by w Polsce istniały środowiska chętne do podjęcia tego typu wyzwania. Środowiska, które chciałyby poprowadzić rzeczywisty dialog, a nie tylko zorganizowa (często w atmosferze z trudem skrywanej niechęci) wspólną ewangelizację czy koncert. A szkoda, bo głupio wygląda, gdy nie rozmawiają ze sobą Kościół największy i najszybciej się rozwijający.
Na zakończenie warto tylko wskazać, że dla mnie, jako katolika ten dialog jest o tyle ważny, że pomaga mi dostrzec obraz Matki Pana, jaki wyłania się z Nowego Testamentu. Obraz, który jest znacznie piękniejszy i pełniejszy niż to wszystko, co wyłania się z nawet najładniejszych maryjnych opowiastek i tradycji.
Przypisy:
[1] E. L. Mascall, The Dogmatic Theology of tje Mother of God, w: „The Mother of God”, ed. E.L. Mascall, London 1949, s. 43.
[2] Ks. Alexis Kniazeff, Matka Boża w Kościele Prawosławnym, tłum. H. Paprocki, Warszawa 1996, s. 97.
[3] J. De Satge, Down to Earth: The New Protestant Vision of the Virgin Mary, Consortium Books 1976, s. 112–113.
[4] Pius IX, Ineffabillis Deus, cyt. za: Breviarium Fidei, opr. St. Głowa, I. Bieda, Poznań 1998, s. 269.
[5] Dokumenty Soborów Powszechnych, tom. I, red. A. Baron, H. Pietras, Kraków 2001, s. 153.
[6] Tamże, s. 178–179.
[7] B. Forte, Maryja – ikona tajemnicy, tłum. B. Widła, Warszawa 1999, s. 131.