Między niebem a ziemią — Bóg i człowiek w teologicznej myśli prawosławia — część II
- 21 stycznia, 2003
- przeczytasz w 11 minut
2. Trójca Św. w myśli prawosławnej. Problem wszechjedności i piękna.
Przy próbie odpowiedzi na pytanie o teleologiczny sens istnienia teologia i filozofia są na siebie zdane nawet wtedy, kiedy próbują się od siebie odgrodzić. Filozoficzne kategorie z pogranicza ontologii i kosmologii u Platona i Arystotelesa były nieodzownymi instrumentami dla choćby fragmentarycznego zilustrowania tajemnic świata. W prawosławnej myśli rosyjskiej współzależność filozofii i teologii jest o wiele bardziej ścisła i nie ogranicza się do zwykłej wspólnoty interesów. Nie chodzi zatem tylko o dialektykę, tak jak ją sobie wyobrażał Hegel, ale o ontologiczne zniesienie heteronomii między filozofią i teologią i podkreślenie zasadniczej jedności.
W swoim dziele Rosyjska Idea Mikołaj Bierdiajew stwierdza: „Na Zachodzie między teologią i filozofią istniało ostre rozgraniczenie; filozofia religijna była zjawiskiem rzadkim i nie sprzyjali jej ani teologowie, ani filozofowie. W Rosji na początku stulecia filozofia, która przeżywała bujny rozwój, nabierała charakteru religijnego, a wyznanie wiary uzasadniane było na sposób filozoficzny.” [6] Bierdiajew wychodzi z założenia, że filozofia powinna być przede wszystkim filozofią historii i przez to jest powiązana z teologią, ponieważ historia świata jest jednocześnie historią zbawienia.
Rosyjscy filozofowie religii i teologowie podkreślają w swoich dziełach konstytutywne znaczenie dogmatu trynitarnego dla człowieka. I tak ojciec Sergiusz Bułgakow (1871–1944) widzi w prawdzie trynitarnej podstawę chrześcijańskiej wiary, niezbywalne kryterium wszelkiego mówienia o Bogu: „Chrześcijaństwo jest religią Trójcy Świętej tak bardzo, że nawet jednostronne skoncentrowanie czci na osobie Chrystusa już jest praktycznie odejściem od tej wiary.
Należy zauważyć, że w życiu liturgicznym prawosławia, w aklamacjach, doksologiach, modlitwach, imię Trójcy Świętej występuje częściej, niż samo imię Chrystusa — co świadczy o tym, że poznanie Chrystusa jest nierozdzielnie związane z poznaniem Trójcy Świętej.” [7]
Z perspektywy historyczno-dogmatycznej nauka o Trójcy Świętej jest odpowiedzią na chrystologiczną kontrowersję, jednakże w ekonomii zbawienia głębia Bożego Objawienia manifestuję się właśnie w obliczu prawdy o Trójcy Św. Należy jednak podkreślić, iż element negatywnego poznania musi być zawsze uwzględniany przy teologicznych dociekaniach. Służy temu apofatyczna pokora, budząca w człowieku bojaźń i drżenie wobec faktu, że im bardziej zbliżamy się do Bożych tajemnic, tym mniej o Bogu wiemy. Apofatyczna mądrość podkreśla zasadniczą niepoznawalność Bożej Istoty w formie via negationis, jest ona teologią przedsionku pełni poznania, na kolanach komponuje melodię wyznania wiary w bezgranicznym zaufaniu mądrości Ducha Św. Owo negatywne poznanie (gnosis) nie może jednak istnieć bez pozytywnego czynnika teologii katafatycznej, która nie tylko uzupełnia apofatyczne milczenie, lecz także potwierdza je w dialektyczno-dynamicznej relacji między tak-nie.
Obydwie rzeczywistości wiary są ze sobą połączone mimo pozornej sprzeczności, więcej, wspólnie istnieją w stanie uwielbienia Boskich tajemnic. W tym właśnie sensie wypowiada się o Trójcy Św. Włodzimierz Łosski: „Trójca jest więc pierwotną tajemnicą, Święte Świętych Bożej rzeczywistości, samym życiem Boga ukrytego, Boga żywego. Jedynie poezja może przedstawić nam tę tajemnicę właśnie dlatego, że poezja sławi i nie pretenduje do wyjaśnień. Trójca jest pierwotna w stosunku do wszelkiego istnienia i wszelkiego poznania, które w niej znajduje swoje uzasadnienie. Trójca nie może być zrozumiana przez człowieka. Ona sama ogarnia człowieka i wywołuje w nim pieśń chwały. Kiedy mówimy o Trójcy poza chwałą i wielbieniem, poza relacją osobową, daną przez wiarę, język nasz zawsze nie jest wierny.” [8]
Apofatyczno-katafatyczna teologia wyrasta z tradycji Pseudo-Dionizego Areopagity i została w dużej mierze zintegrowana w systematyczno-teologiczne myślenie Wschodu. Nawet Sobór w Chalcedonie wyjaśniając tajemnicę natur Chrystusa posługuje się apofatycznym nie-poznaniem tak, aby prawdę zbawienia uczynić bardziej „zrozumiałą”. Dionizy Areopagita mówiąc o poznaniu poprzez dialektykę negacji i afirmacji powiada: „Skoro więc przeczenia prawdziwej określają rzeczy boskie, podczas gdy twierdzenia nie oddają tajemnicy tego, co niewyrażalne, jest zatem rzeczą znacznie stosowniejszą, jeżeli objawia się rzeczy niewidzialne poprzez symbole, które są do nich niepodobne.” [9] Dążenie do prawdy jest więc ekspozycją człowieka w drodze (homo viator), poszukującego pielgrzyma. Mądrość Trójjedynego Boga, od którego pochodzi łaska prawdziwej gnosis ostrzega i upomina człowieka, by w doczesnych, tzn. przemijalnych formach wyrazu nie doszukiwał się pełni tego, co Absolutne, ponieważ: „Dzięki swej absurdalności, niepodobne znaki boskości nie pozwalają wierzącemu ulec czarowi przedstawienia, zadowolić się samym obrazem. Zmuszają go do zanegowania form semiotycznych i wykroczenia poza nie, ku kontemplacji tego, co nie posiadając formy, wymyka się postrzeganiu i rozumieniu.” [10]
Nie można jednak dopuścić do tego, by apofatyczna mądrość zamieniła się w destrukcyjny sceptycyzm czy obojętny relatywizm, prowadzący do zamknięcia się przed Ewangelią, a przez to oddaleniem się w stronę duchowego niebytu, meonicznego zatracenia. Dlatego tak ważna jest katafatyczna doksologia, o czym wcześniej był już mowa. Paweł Evdokimov podkreśla z całą mocą istotową wspólnotę obu teologii, szczególnie zaś w dramacie liturgii, mówiąc: „Wszelkie poznanie katafatyczne, pozytywne, domaga się apofazy, granicy, gdzie zatrzymywałoby się na progu tego, co niewyrażalne i znajdowało kres w systemie kontemplowanych symboli; jest to realizm symboliczny liturgii, który zawsze oznacza symbolizm epifaniczny.” [11]
Trwanie Boga w świecie jest wszechogarniającą rzeczywistością. Bóg przenika wszelki byt, całe stworzenie, które wzdycha do swego Stwórcy w nieustannej liturgii. W świetle tego nauczanie trynitarne nie stanowi abstrakcyjnej spekulacji ani mistycznego marzycielstwa, lecz fundamentalne wydarzenie prawdy. Nie bez powodu Mikołaj Bierdiajew podkreśla pojęciową bliskość między kulturą i kultem, które według niego służą historycznemu przekazowi Prawdy: „Kultura jest związana z kultem, rozwija się poczynając od kultu religijnego, jest wynikiem różnicowania się kultu.” [12]
W podobnym tonie mówi o. Paweł Floreński (1882–1937): „Nie jest rzeczą przypadku, że słowo kultura pochodzi od kultu. Kultura jest organicznym systemie środków potrzebnych do realizacji i objawienia otrzymanej wartości jako absolutnej. Dlatego jest ona przedmiotem wary. Wiara określa kult, kult pozwala zrozumieć świat, z tego zaś wywodzi się kultura.” [13] Również u Floreńskiego dogmat o Trójcy stoi w centrum wszelkich rozważań. Zdumiewa niezwykła przenikliwość i geniusz teologiczny o. Floreńskiego, który na podstawie rozróżnienia między podobieństwem (homoiousia) a współistotowością (homoousia) wyciąga interesujące wnioski w odniesieniu do filozoficznego postrzegania świata. Dla o. Floreńskiego homoousia jest kryterium każdego poszukiwania mądrości. Uznanie zasady współistotowości prowadzi do poznania, że cały świat skierowany jest ku Bogu, natomiast przyjęcie ariańskiej zasady podobieństwa (homoiousia) powoduje duchowe spustoszenie poprzez zwrot ku antynomiom ludzkiej egzystencji, których końcem jest destrukcyjne wyobcowanie. Tylko wiara w Trójcę Św., oddanie się Jej uzdrawia to, co potrzebuje uleczenia. Nie chodzi o wiarę w sensie racjonalnej afirmacji teologicznego przekonania lub zdogmatyzowanego przypuszczenia, ale o egzystencjalno-ontologiczne doświadczenie trynitarnej tajemnicy w nieustającej liturgii uwielbienia.
Człowiek nie powinien tylko mówić o Trójcy, lecz przede wszystkim żyć z Jej blasku. W swoim dziele Stołp i utwierżdienije istiny o. Floreński tak mówi o konieczności życia wobec Trójcy Św.: „We wszystkim natrafiamy na antynomie, których nie sposób rozwiązać inaczej niż drogą kompromisów. Antynomie te jednak łączą się i harmonizują w Bogu Jedynym w Trzech Osobach. Nie ma więc innego wyjścia dla naszych problemów poza wyborem między Trójcą a śmiercią w obłędzie.” [14] Chodzi więc o to, by dzięki trynitarnej dynamice uniżenia (kenoza inkarnacji i śmierci) i wywyższenia (Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie) przezwyciężyć przestrzenno-czasowe ograniczenia egzystencji i wkroczyć w wieczność, w której miłość doświadczana jest w pojedynczych aktach oraz w całej pełni darowanej przez Boga, który jest homoousios z Miłością.[15]
Przypatrując się intencjom rosyjskich teologów prawosławnych z przełomu XIX i XX wieku, można zaryzykować stwierdzenie, iż ich podstawowym, jeśli nie jedynym zamiarem jest przekazywanie prawdy trynitarnej w wierności nauczania soborowego. Powyższą tezę zdaje się potwierdzać Włodzimierz Sołowjow (1853–1900), który w swoim dziele pt. Rosyjska Idea stwierdza: „Zrekonstruować wierny obraz Trójcy — oto cel rosyjskiej idei!” [16] Zarówno u ojca Pawła Floreńskiego i Włodzimierza Sołowjowa następuje szczególna afirmacja homouzyjnej prawdy. Poprzez miłość Boga, w której człowiek odnajduje samego siebie, dokonuje się tajemnica poznania miłości, tzw. kardiognozy.
Jedność poznania ma swoje źródło w Bogu. Poprzez modlitwę i liturgię Bóg umożliwia człowiekowi metalogiczną komunikację z sobą, pozwala ujrzeć swoją światłość. Celem poznania jest wszechjedność (?) z rzeczywistością Boga. Pojęcie wszechjedności posiada u Sołowjowa nie tylko aspekt trynitarno-eschatologiczny, lecz odnosi się także do jedności hic et nunc. Wszechjedność jako dar Trójcy Św., jak powiada Sołowjow, przełamuje wszystkie narodowe i konfesyjne podziały, służy także stworzeniu symfonii między Państwem a Kościołem, w której Państwo dobrowolnie podporządkowuje się mocy Kościoła (teokracja), ponieważ jest on prawdziwym i obiektywnym urzeczywistnieniem Królestwa Bożego na ziemi. Jedność ta jest według Sołowjowa możliwa tylko wtedy, gdy pozytywne elementy chrześcijańskiej kultury Wschodu i Zachodu połączą się: „Pierwszy krok w tym kierunku powinien polegać na połączeniu Kościoła wschodniego i zachodniego. Kościół wschodni dysponuje bogactwami mistycznej kontemplacji. Kościół zachodni ustanowił nadnarodową władzę duchową, niezależną od państwa. Podstawą światowej teokracji jest związek państwa i Kościoła, opierający się na władzy moralnej Kościoła.” [17]
Sołowjow rozumie ideę wszechjedności nie tylko w aspekcie ekumenicznym, tzn. przywrócenia pełnej jedności między podzielonymi chrześcijanami, lecz tak jak o. Floreński integruje ją w codzienną egzystencję chrześcijan. Wyprowadzona z homoousia wszechjedność obejmuje swoim zasięgiem wszystkie nauki, jej zadaniem jest przywrócenie zniszczonej jedności między filozofią i teologią, między Wschodem i Zachodem. Idea harmonii między Kościołem i Państwem nabiera w tym kontekście religijnego znaczenia.
Podobnie o. Paweł Floreński podkreśla model wszechjedności w wymiarze społecznym, wskazując na uniwersalny obraz świata średniowiecznego, w którym porządek społeczny regulowany jest według jednolitych zasad. Niemiecki badacz twórczości o. Pawła Floreńskiego dr Michael Hagemeister zauważa: „Floreński nazwał się człowiekiem średniowiecza. Podziwiał zwarty i hierarchiczny obraz średniowiecznego świata jednoznacznie się do niego przyznając. Dla Floreńskiego typ średniowiecznej kultury charakteryzował się przez obiektywizm, kolektywizm, konkretność, całościowość, spójną jaźń i realizm. W przeciwieństwie do takiego typu kultury stoi kultura zachodniego renesansu, której wyznacznikami są: subiektywizm, indywidualizm, abstrakcja, analityczność, sensualizm, iluzja, rozbicie, atomizacja i wreszcie nihilizm wraz z samozagładą.” [18] Podobne argumenty przeciwko kulturze Zachodu przytaczają wraz z Floreńskim inni myśliciele rosyjscy.
Problematyka relacji między filozofią i teologią (ratio et fides) przez wieki była przedmiotem dogmatycznych sporów. W swojej filozofii o. Floreński był zdeklarowanym krytykiem racjonalistycznego determinizmu, występując w obronie jedności między filozofią a teologią. Według o. Floreńskiego służebna funkcja ludzkiego umysłu wobec prawdy Bożej epifanii musi być przywrócona, ponieważ filozofia jest niczym innym, jak tylko „pojęciem i zgłębieniem rozumnego, wyższego, niebiańskiego i transcendentnego świata. [19] Naszemu postrzeganiu świat ten jawi się jako kult, ucieleśnienie wyższego świata w konkretnych symbolach, jakie niesie z sobą rzeczywistość. W świetle powyższego filozofia jest „idealizmem, ale takim, który nie zajmuje się ideami, lecz konkretnym kontemplowaniem i przeżywaniem duchowych fenomenów, tj. kultu.”[20]
Naszkicowany problem jedności piękna i dobra pojawia się w myśli prawosławnej jako ilustracja przepaści, jaka dzieli Wschód i Zachód. Poprzez sakralizację sztuki uchwałami VII. Soboru Ekumenicznego w Nicei (787), który Wschód zintegrował w swoje życie teologiczno-liturgiczne, zasada jedności piękna i dobra została w sposób szczególny zachowana przez prawosławny Wschód. Myśliciele rosyjscy przypominają o pierwotnej koegzystencji Piękna i Dobra w greckim pojęciu kalokagathia, w którym te dwie wielkości funkcjonują w nierozdzielnej homoousia. Ta kalokagathia otwiera się przed człowiekiem poprzez kontemplacje ikon. W tym kontekście przypominana jest często stara legenda o chrystianizacji Rusi przez św. Włodzimierza Kijowskiego, który wysłał w świat swoich posłów z zadaniem sprawdzenia, którą religię ma przyjąć jego państwo. Posłańcy, którzy byli u muzułmanów, Żydów, łacinników i Greków przybyli do swego władcy z wiadomością, po której ks. Włodzimierz zdecydował się przyjąć chrześcijaństwo w obrządku bizantyjskim. O swojej wizycie na św. liturgii u prawosławnych Greków posłowie mieli powiedzieć: „Nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy w niebie czy na ziemi, ponieważ nigdzie na ziemi nie można spotkać takiego piękna” [21]
Piękno jest ważną częścią religijnych rozważań u Fiodora Dostojewskiego, który w swojej powieści pt. Biesy ustami Stiepana Trofimowicza mówi, iż świat mógłby obyć się bez Anglików, Niemców i nawet Rosjan, także bez nauki i chleba, ale nie mógłby istnieć bez piękna. Bohater Biesów wyznaje: „Piękno zbawi świat!” [22] Dostojewski, Floreński i inni wybitni myśliciele rosyjscy zarzucają cywilizacji Zachodu, iż nie tylko zaniedbała element piękna w sakralnym i codziennym wymiarze życia, lecz że piękno zostało sprofanizowane. Piękno jako część wielkiej symfonii stworzenia na cześć Boga zaginęło, a wraz z nim piękno strumienia życia. Piękno w prawosławiu błyszczy nie tylko światłem ikon, lecz również dramatem liturgii, w szczególności w jej punkcie kulminacyjnym, w Eucharystii. Według liturgii św. Jana Złotoustego chór śpiewa po komunii wiernych hymn dziękczynny: „Widzieliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha z niebios, znaleźliśmy wiarę prawdziwą, kłaniamy się niepodzielnej Trójcy, albowiem Ona nas zbawiła.”
Motyw światła, który występuje przede wszystkim w nauce o przebóstwieniu, jest także synonimem absolutnego piękna pochodzącego od Trójcy, które oświeca wiernych. Piękno objawia się zatem w sposób szczególny dla zbawienia człowieka. Paweł Evdokimov powiada: „Piękno przychodzi na spotkanie naszego ducha nie po to, by go zachwycić, lecz by otworzyć go na palącą bliskość Boga-Osoby (…) Piękno nie ma granic, ale nie znosi zadnego dysonansu.” [23] Piękno jako dar Boga ogarnia całego człowieka i cały wszechświat. Przychodzi na świat poprzez wcielenie Syna, a uobecnia się pośród ludzi (w Kościele) przez Ducha Ożywiciela. Mikołaj Bierdiajew głosił, że uchrystusowiony kosmos to właśnie piękno [24], które jest ikoną zbawienia, daru łaski.
Zaniedbanie i marginalizacja piękna w religijnej kulturze Zachodu była wielokrotnie przedmiotem samokrytyki wielu teologów zachodnich. I tak prof. Carl Friedrich von Weizsäcker, znany teolog ewangelicki z Bonn w jednym ze swoich referatów, wygłoszonym w Salzburgu w 1975 r. powiedział: „Krytyka tradycji jest jedną z największych tradycji Europy. Także nieufność wobec piękna ma swoich przodowników w zachodniej kulturze od czasów żydowskich proroków, greckich filozofów i racjonalnych Rzymian. Z tradycji znamy przynajmniej cztery rodzaje krytyki piękna: piękno nie jest przydatne. Piękno nie jest sprawiedliwe. Piękno nie jest prawdziwe. Piękno nie jest pobożne (…) Lucyfer był piękny, dlatego oddzielił się od Boga. Piękno jest skierowanym przeciw Bogu wypełnieniem tego, co jest z tego świata. Piękno jest odpryskiem powstałym z iskry, która oddzieliła się od Bóstwa, jest uwodzicielskim ogniem, którego pokarmem jest popęd, pozostawiający po wypaleniu zwłoki z popiołu (…) Ja natomiast uważam, iż piękno jest postacią prawdy. Zmysł piękna jest zmysłem właściwym.” [25]
W świetle powyższych rozważań nt. piękna można powiedzieć, że piękno nie jest wprawdzie czymś Absolutnym, ale z całą pewnością jest hipostazą boskiej homouzji. Dlatego tak ważne jest ostrzeżenie o. Pawła Floreńskiego, który powiada, iż wszystko co jest prawdziwe musi być piękne, ale nie zawsze to, co piękne musi być prawdziwe.
______________________________Przypisy:
[6] Bierdiajew, Mikołaj: Rosyjska idea, S. 163. [7] Bułgakow, Sergiusz: Prawosławie, Warszawa/Białystok 1992, S. 117. [8] Łosski, Włodzimierz: Teologia dogmatyczna, Białystok 2000, S. 28 n.[9] Miernowski, Jan: Bóg-Nicość. Teologie negatywne u progu czasów nowożytnych, Warszawa 2002, S. 17.[10] Tamże. [11] Evdokimov, Paul: Sztuka ikony — teologia piękna, Warszawa 1999, S. 20. [12] Špidlik, Tomaš: Myśl rosyjska — inna wizja człowieka, Warszawa 1999, S. 190. [13] Tamże, S. 191. [14] Tamże, S. 68. [15] Por. Zak, Lubomir: Das symbolische Denken bei Florenskij und seine Bedeutung für die Epistemologie. In: mondodomani.org