Magazyn

Nieistotność cudów


Cuda zda­rza­ją się wśród nas. Dość czę­sto docho­dzą nas gło­sy o nie­wy­tłu­ma­czal­nych zda­rze­niach, wiel­kich obja­wie­niach czy uzdro­wie­niach, któ­rych nikt i nic nie może wytłu­ma­czyć. Jesz­cze czę­ściej w naszym życiu zda­rza­ją się “małe cuda”. Poczę­cie dziec­ka po wie­lu latach sta­rań. Odzy­ska­nie przy­tom­no­ści i wyj­ście ze sta­nu śpiącz­ki, aku­rat w cza­sie spra­wo­wa­nia mszy świę­tej o zdro­wie oso­by nie­przy­tom­nej czy zna­le­zie­nie pra­cy i miesz­ka­nia tuż po decy­zji o mał­żeń­stwie. To wszyst­ko może się zda­rzyć, i jak świad­czy tyl­ko moje życie — zda­rza się. A jed­nak — cud nie jest w chrze­ści­jań­stwie do nicze­go potrzeb­ny. Cha­ry­zma­ty uzdra­wia­nia są tyl­ko mało istot­nym dodat­kiem do tego, czym jest chrze­ści­jań­stwo. Albo moc­niej — cud, uzdro­wie­nie jest czymś, co łączy chrze­ści­jań­stwo z inny­mi reli­gia­mi nie wyróż­nia­jąc go. Isto­ta chrze­ści­jań­stwa trwa bowiem w czym innym.


Zaj­mu­jąc się cuda­mi trud­no nie roz­po­cząć od przy­po­mnie­nia, jaki był sto­su­nek same­go Jezu­sa Chry­stu­sa do czy­nio­nych przez nie­go cudów. “Gdy po pew­nym cza­sie wró­cił do Kafar­naum, posły­sze­li, że jest w domu. Zebra­ło się tyle ludzi, że nawet przed drzwia­mi nie było miej­sca, a On gło­sił im naukę. Wtem przy­szli do Nie­go z para­li­ty­kiem, któ­re­go nio­sło czte­rech. Nie mogąc z powo­du tłu­mu przy­nieść go do Nie­go, odkry­li dach nad miej­scem, gdzie Jezus się znaj­do­wał, i przez otwór spu­ści­li łoże, na któ­rym leżał para­li­tyk. Jezus, widząc ich wia­rę, rzekł do para­li­ty­ka: “Synu, odpusz­cza­ją ci się two­je grze­chy”. A sie­dzia­ło tam kil­ku uczo­nych w Piśmie, któ­rzy myśle­li w ser­cach swo­ich: “Cze­mu On tak mówi? On bluź­ni. Któż może odpusz­czać grze­chy, oprócz jed­ne­go Boga?” Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: “Cze­mu nur­tu­ją te myśli w waszych ser­cach? Cóż jest łatwiej: powie­dzieć do para­li­ty­ka: Odpusz­cza­ją ci się two­je grze­chy, czy też powie­dzieć: Wstań, weź swo­je łoże i chodź? Otóż, żeby­ście wie­dzie­li, iż Syn Czło­wie­czy ma na zie­mi wła­dzę odpusz­cza­nia grze­chów — rzekł do para­li­ty­ka: Mówię ci: Wstań, weź swo­je łoże i idź do domu!”. On wstał, wziął zaraz swo­je łoże i wyszedł na oczach wszyst­kich. Zdu­mie­li się wszy­scy i wiel­bi­li Boga mówiąc: “Jesz­cze nigdy nie widzie­li­śmy cze­goś podob­ne­go ” (Mk 2, 1–12).


A zatem dla same­go Jezu­sa uzdro­wie­nie było nie­ja­ko mało istot­nym potwier­dze­niem inne­go cudu, któ­ry doko­nu­je się nie tyle w sfe­rze zdro­wia fizycz­ne­go, ile na płasz­czyź­nie ducho­wej. Isto­tą posłu­gi Chry­stu­sa nie jest bowiem uzdra­wia­nie kogo­kol­wiek czy cze­go­kol­wiek, ale … uwol­nie­nie nas od grze­chu, dopro­wa­dze­nie nas do Ojca. Jeśli słu­żyć temu może cud, uzdro­wie­nia, spek­ta­ku­lar­ne wyda­rze­nie — to zosta­ną one doko­na­ne, ale nie one się napraw­dę liczą, nie one są istot­ne, nie w nich tkwi isto­ta.


Jest to tym waż­niej­sze, że od Sta­re­go Testa­men­tu — Biblia naucza nas, że cuda, pro­roc­twa, spek­ta­ku­lar­ne wyda­rze­nia — wła­ści­we są nie tyl­ko reli­gii obja­wio­nej. Jak Moj­żesz wyko­ny­wał swo­je cuda mocą same­go Boga, tak cza­row­ni­cy egip­scy wyko­ny­wa­li je (bar­dzo podob­ne) mocą cza­rów. ” Pan tak powie­dział do Moj­że­sza i Aaro­na: “Jeśli fara­on powie wam tak: “Uczyń­cie cud na waszą korzyść”, wte­dy powiesz Aaro­no­wi: Weź laskę i rzuć ją przed fara­onem, a prze­mie­ni się w węża”. Moj­żesz i Aaron przy­by­li do fara­ona i uczy­ni­li tak, jak naka­zał Pan. I rzu­cił Aaron laskę swo­ją przed fara­onem i słu­ga­mi jego, i zamie­ni­ła się w węża. Fara­on wów­czas kazał przy­wo­łać mędr­ców i cza­row­ni­ków, a wróż­bi­ci egip­scy uczy­ni­li to samo dzię­ki swej tajem­nej wie­dzy. I rzu­cił każ­dy z nich laskę, i zamie­ni­ły się w węże ” (Wj. 7, 8–12).


Tę praw­dę potwier­dza uważ­ne pozna­nie nie­mal każ­dej tra­dy­cji reli­gij­nej. W nie­mal każ­dej wiel­kiej i małej reli­gii świa­ta — cuda się zda­rza­ją. Pro­ro­cy, bud­dho­wie, bod­dhi­sa­two­wie, mędr­cy, jogi­ni, guru — potra­fią spra­wiać, że dzie­ją się rze­czy, któ­rych nikt nie rozu­mie. Taki dar miał rów­nież Gri­go­rij Raspu­tin (trud­no go podej­rze­wać o jakąś nad­zwy­czaj­ną oso­bi­stą świę­tość), któ­ry był w sta­nie nawet na odle­głość wypro­wa­dzać nie­mal ze sta­nu śmier­tel­nej cho­ro­by care­wi­cza Alek­se­go. A zatem cud, spek­ta­ku­lar­ne oświe­ce­nie, odzy­ska­nie zdro­wia — nie nale­ży do isto­ty chrze­ści­jań­stwa — jest isto­tą nie­mal każ­de­go doświad­cze­nia reli­gij­ne­go, isto­tą każ­dej reli­gii. Jezus Chry­stus tę praw­dę wyra­ża w sło­wach, któ­re kie­ru­je do nie­mal każ­de­go uzdro­wio­ne­go czło­wie­ka: ” Idź Two­ja wia­ra Cię uzdro­wi­ła “. A zatem nie Chry­stus, tyl­ko wia­ra. Wia­ra, czy­li coś co moż­na okre­ślił w pew­nym sen­sie “reli­gij­nym pla­ce­bo”, albo naj­głęb­szym wspól­nym wszyst­kim ludziom poczu­ciem reli­gij­nym — poczu­ciem, że jest ktoś lub coś, co może nas uzdro­wić.


Wia­rę w cuda, albo nawet same cuda moż­na więc okre­ślić miej­scem, w któ­rym spo­ty­ka się chrze­ści­jań­stwo i wszyst­kie inne reli­gie. W chrze­ści­jań­stwie chęć uzdro­wie­nia, potrze­ba cudów jest — moż­na to ująć nawet tak — pozo­sta­ło­ścią (nie mam tu na myśli nic złe­go, raczej pew­ną wspól­no­tę odczuć, wspól­no­tę reli­gij­nej natu­ry czło­wie­ka) pogań­stwa. To, być może dla­te­go, tak wie­le sank­tu­ariów — tak kato­lic­kich, jak pra­wo­sław­nych — w prak­tycz­nych prze­ja­wach, w gestach czy sym­bo­lach niczym lub nie­mal niczym nie róż­ni się od daw­nych sank­tu­ariów pogań­skich. I tu i tam miej­scem szcze­gól­nym są źró­dła, obra­zy, rzeź­by czy drze­wa. I tu i tu meto­dą uzdra­wia­nia jest wypi­cie wody z cudow­ne­go źró­dła, wyko­na­nie pew­nych rytu­al­nych gestów. I co naj­waż­niej­sze — wspól­ne jest rów­nież to, że zarów­no w miej­scach kul­tu pogań­skie­go czy kul­tu innych reli­gii, jak w miej­scach świę­tych dla kato­li­ków czy pra­wo­sław­nych — cuda się zda­rza­ją. A zatem Ktoś — odpo­wia­da na modli­twy. Ktoś odpo­wia­da: ” Idź, Two­ja wia­ra Cię uzdro­wi­ła “.


Ta wspól­no­ta głę­bo­kiej potrze­by cudu, uzdro­wie­nia — i odpo­wie­dzi na te potrze­by — jest jed­ną z cech wspól­nych reli­gii, jest miej­scem ich spo­tka­nia. Ale nie jest ona cechą istot­ną, nie­odrzu­cal­ną chrze­ści­jań­stwa. Chrze­ści­jań­stwo dosko­na­le może funk­cjo­no­wać bez cudu — bo nie on jest jego isto­tą. Jego isto­tą — jest uzdro­wie­nie doko­ny­wa­ne na innym pozio­mie ducho­wym, wyzwo­le­nie z grze­chu.


Co z tego, według mnie wyni­ka? Zapew­ne nie­wie­le. Ale war­to uświa­do­mić sobie, jak łatwo w poszu­ki­wa­niu spek­ta­ku­lar­nych wizji, obja­wień, wspa­nia­łych uzdro­wień, mszy z uzdro­wie­niem itp., itd.. (celu­ją w tym przede wszyst­kim gru­py i kościo­ły cha­ry­zma­tycz­ne) gubi­my to, co w chrze­ści­jań­stwie jest napraw­dę istot­ne. War­to przy­po­mnieć, że gdy Jezus odpu­ścił grze­chy — ludzie po pro­stu to przy­ję­li lub się zgor­szy­li; gdy nato­miast uzdro­wił para­li­ty­ka zaczę­li go sła­wić: ” Jesz­cze nigdy nie widzie­li­śmy cze­goś podob­ne­go “. Zbyt łatwo podob­ną posta­wę przyj­mu­je­my tak­że my, nie zauwa­ża­jąc, że cud jest tyl­ko dodat­kiem do tego, co rze­czy­wi­ście istot­ne — czy­li do Boga osza­la­łe­go z miło­ści do nas. Zbyt łatwo cud, uzdro­wie­nie, pro­ro­ko­wa­nie, mówie­nie języ­ka­mi czy cokol­wiek inne­go sta­je się dla nas boż­kiem, któ­ry zasła­nia nam Boga. I nie cho­dzi o to, by odrzu­cić cuda, ale o to, by umie­ścić je we wła­ści­wym miej­scu — dale­ko w hie­rar­chii prawd i zda­rzeń dla chrze­ści­jan waż­nych.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.