Magazyn

Niepokoje w Warszawie — 1861


Magazyn EkumenizmW czę­ści­pią­tej arty­ku­łu “Pierw­si, któ­rzy zwa­li sie­bie Austra­lij­czy­ka­mi” wspo­mnia­ny został arty­kuł “Nie­po­ko­je w War­sza­wie” (“Die Unru­hen in War­schau”) opu­bli­ko­wa­ny w Süd-Austra­li­sche Zeitung Nr 3 z dnia 8 stycz­nia 1862 roku, a odno­szą­cy się do sytu­acji w Pol­sce na krót­ko przed wybu­chem powsta­nia stycz­nio­we­go. Jego tekst zacho­wa­ny jest na mikro­fil­mach Biblio­te­ki Sta­no­wej Połu­dnio­wej Austra­lii w Ade­la­ide. Poni­żej pre­zen­tu­je­my ten arty­kuł w jego peł­nym pol­skim tłu­ma­cze­niu wraz z dodat­ko­wy­mi infor­ma­cja­mi. Tekst ten publi­ku­je­my za zgo­dą Biblio­te­ki Sta­no­wej Połu­dnio­wej Austra­lii w Ade­la­ide.


Wpro­wa­dze­nie

W tek­ście zawar­te jest paro­krot­ne odnie­sie­nie do „wysła­nia pocz­ty paź­dzier­ni­ko­wej”, co jest pro­stym następ­stwem spo­so­bu, w jaki wysy­ła­no wów­czas infor­ma­cje. Naj­poź­niej­szą datą wymie­nio­ną w tek­ście jest 19 paź­dzier­ni­ka 1861 roku, co ozna­cza, że krót­ko póź­niej pocz­ta zawie­ra­ją­ca pra­sę nie­miec­ką zosta­ła wyeks­pe­dio­wa­na dro­gą mor­ską do Austra­lii, naj­praw­do­po­dob­niej z Ham­bur­ga lub Bre­mer­ha­ven. Bio­rąc pod uwa­gę fakt, że trans­port odby­wał się wokoł całej Afry­ki, a arty­kuł tu pre­zen­to­wa­ny uka­zał się w Połu­dnio­wej Austra­lii 2 stycz­nia 1862, czas trwa­nia rej­su był sto­sun­ko­wo krót­ki (2 mie­sią­ce) w porów­na­niu do cza­su rej­sów stat­ków pasa­żer­skich (3–4 mie­się­cy). Trze­ba tez pamię­tać, że na pod­sta­wie nade­sła­nych mate­ria­łów nale­ża­ło dopie­ro napi­sać tekst już w Austra­lii. Pośpiech temu towa­rzy­szą­cy daje się zauwa­żyć pod­czas uważ­nej lek­tu­ry arty­ku­łu. Infor­ma­cje poda­ne w poniż­szym mate­ria­le spra­wia­ją wra­że­nie spi­sy­wa­nych „na gorą­co”, przez co nie­wąt­pli­wie zysku­ją one na auten­tycz­no­ści. Jest to jed­nak po więk­szej mie­rze spo­wo­do­wa­ne wspo­mnia­nym tu pośpie­chem, unie­moż­li­wia­ją­cym redak­to­rom upo­rząd­ko­wa­nie wszyst­kich fak­tów w kolej­no­ści.

Auten­ty­zmem tchnie wie­le przy­to­czo­nych fak­tów. I tak pod­czas wymie­nia­nia ano­ni­mo­wych ofiar ter­ro­ru poda­no dokład­ne szcze­gó­ły, pocho­dzą­ce nie­wat­pli­wie od świad­ków wyda­rzeń, na przy­kład „pew­na mat­ka, wraz z dwo­ma chlop­ca­mi w wie­ku 14 i 9 lat”, „pewien sta­rzec, któ­ry z tru­dem cho­dził”, „fur­man wio­zą­cy sól kamien­ną” itd. Wymie­nia­ne są z nazwisk oso­by mało dziś zna­ne i pamię­ta­ne jak „dr Hel­bich” czy „pastor Otto”.

W tłu­ma­cze­niu tek­stu nie wpro­wa­dza­no żad­nych zmian, lecz prze­ło­żo­no go w spo­sób na tyle dosłow­ny, na ile bylo to moż­li­we. Tak więc, gdy na przy­kład w pew­nym momen­cie mowa była o śmier­ci spo­wo­do­wa­nej przez „Apo­ple­xie des Gehirns”, prze­tłu­ma­czo­no ten zwrot dosłow­nie – zgod­nie z ówcze­sną modą – jako „apo­plek­sja mózgu” zamiast sto­so­wa­ne­go współ­cze­śnie okre­śle­nia „wylew krwi do mózgu”. W jed­nym tyl­ko miej­scu sło­wo „kościo­łów” zamie­nio­no na „świą­tyń”. W kil­ku miej­scach w nawia­sach poda­ne są ory­gi­nal­ne sfor­mu­ło­wa­nia lub pisow­nia nazwisk obok pol­skiej. Zacho­wa­no tak­że ory­gi­nal­ną dłu­gość zło­żo­nych nie­kie­dy zdań. Tyl­ko w jed­nym wypad­ku roz­bi­to nazbyt dłu­gie zda­nie na dwa odręb­ne w celu uła­twie­nia czy­ta­nia.

Dla więk­szej kla­row­no­ści tek­stu i czy­tel­no­sci poszcze­gol­nych wąt­kow wpro­wa­dzo­no tak­ze podział na aka­pi­ty przy pomo­cy jed­no­li­nio­wych odstę­pow, kto­rych brak w ory­gi­na­le. Na koniec zaś umiesz­czo­no w niniej­szym tlu­ma­cze­niu kil­ka ilu­stra­cji, kto­ry­mi są – w kolej­no­ści – “Czer­kie­si na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu” W. Kos­sa­ka; foto­gra­fia księ­cia Gor­cza­ko­wa; kościół Kar­me­li­tow; foto­gra­fia wnę­trza kościo­ła Św. Krzy­za i frag­ment lito­gra­fii przed­sta­wia­ją­cej mar­gra­bie­go Wie­lo­pol­skie­go.

Dodat­ko­we infor­ma­cje poma­ga­ją­ce w lep­szym naświe­tle­niu tła oma­wia­nych w arty­ku­le wyda­rzen poda­no, dla wygo­dy Czy­tel­ni­kow, w przy­pi­sach.

“Die Unru­hen in War­schau”

(ze źro­deł nie­miec­kich)

Jak wia­do­mo, będą­ca pod domi­na­cją rosyj­ską część nie­pod­le­głe­go nie­gdyś Kró­le­stwa Pol­skie­go, od począt­ku ist­nie­nia naro­do­we­go wło­skie­go ruchu zjed­no­cze­nio­we­go, powo­do­wa­na łatwo wytłu­ma­czal­ną sym­pa­tią doń, pozo­sta­je w sta­nie sta­łe­go fer­men­tu (1).

Magazyn EkumenizmJuz w mar­cu zeszłe­go roku anty­ro­syj­skie wie­ce w sto­li­cy odby­wa­ły się z takim nasi­le­niem, ze rosyj­ski guber­na­tor, ksią­żę Gor­cza­kow („Gort­scha­koff”) (2) czuł sie zmu­szo­ny do zarzą­dze­nia oku­pa­cji woj­sko­wej tej­że, roz­mie­ścił sil­ne oddzia­ły woj­sko­we na uli­cach i stłu­mił wszel­kie mani­fe­sta­cje patrio­tycz­ne z tak żela­zną siłą, że znie­wo­lo­ny naród, pobu­dzo­ny przez okrut­ny ucisk do nowych eks­ce­sów, pro­wo­ko­wał woj­sko w spo­sób szyb­ko wyczer­pu­ją­cy cier­pli­wość tego ostat­nie­go i powo­du­ją­cy krwa­we sce­ny, do któ­rych nie­chęt­nie powra­ca się myśla­mi.

Wkrót­ce potem ksią­żę Gor­cza­kow zmarł i to w dużej mie­rze z poiry­to­wa­nia fak­tem uda­rem­nie­nia przez pol­ski upór jego pla­nu uspo­ko­je­nia kra­ju. Jego miej­sce zajął szcze­gól­nie odpo­wied­ni z racji swych umie­jęt­no­ści dyplo­ma­tycz­nych oraz popu­lar­no­ści wsrod naro­du pol­skie­go hra­bia Lam­bert (3), któ­ry miał nadzie­ję uga­sić pło­mień roz­ru­chów i uspo­ko­ić ogól­ne nie­za­do­wo­le­nie cier­pli­wo­ścią, wzglę­da­mi na naro­do­we uprze­dze­nia oraz odwo­ła­niem się do roz­sąd­ku.

Gdy­by hra­bia Lam­bert dzia­łał sam, to jego dobro­czyn­ne (w ory­gi­na­le: „men­schen­freun­dli­che”) wysił­ki przy­nio­sły­by zapew­ne owo­ce. Jed­nak­że miał on wokół sie­bie rów­nych sobie sta­nem gene­ra­łów i inne oso­bi­sto­ści woj­sko­we, nad któ­ry­mi nie posia­dał auto­ry­te­tu, toteż miesz­kań­cy War­sza­wy oraz lud­ność całej oko­li­cy strasz­li­wie ucier­pia­ły od bru­tal­ne­go uspo­so­bie­nia pół­dzi­kich żoł­nie­rzy rosyj­skich. Jest rze­cza zro­zu­mia­łą, że w tych oko­licz­no­ściach idea lojal­no­ści i przy­wią­za­nia do rosyj­skich rzą­dów nie mogła poczy­nić postę­pu.

Przez całe lato wła­dze rosyj­skie mia­ły do czy­nie­nia czę­ścio­wo z poważ­ny­mi, a czę­ścio­wo ze śmiesz­ny­mi wie­ca­mi, któ­re jed­nak zawsze tchnę­ły jed­nym i tym samym duchem i mia­ły wciąż jeden i ten sam cel, czy­niąc osta­tecz­ne zespo­le­nie obu naro­dów coraz trud­niej­szym i nie­moż­li­wym do prze­pro­wa­dze­nia. W koń­cu ruch naro­do­wy osią­gnał w paź­dzier­ni­ku swe apo­geum, toteż hra­bia Lam­bert poczuł się zmu­szo­ny do zasto­so­wa­nia naj­ostrzej­szych środ­ków. Nie dozna­ły one oczy­wi­ście żad­ne­go zła­go­dze­nia przez suro­wy spo­sób ich wpro­wa­dza­nia przez wła­dze woj­sko­we.

Przed­sta­wio­ne poni­żej, a pocho­dzą­ce z roz­ma­itych gazet, opi­sy odtwa­rza­ją praw­dzi­wy obraz tam­tej­szej sytu­acji w momen­cie wysy­ła­nia pocz­ty paź­dzier­ni­ko­wej.

Począw­szy od 14 paź­dzier­ni­ka obo­wią­zu­je w Kró­le­stwie Pol­skim stan wojen­ny. Wia­do­mość ta nie może zaska­ki­wać po wszyst­kich owych demon­stra­cjach i eks­ce­sach ini­cjo­wa­nych przez stro­nę pol­ską. Roz­strzy­ga­ją­cym oka­za­ło się jed­nak zgro­ma­dze­nie w Horo­dle (poło­żo­nym w guber­ni lubel­skiej (4). Tam, jak wia­do­mo, mia­ła się odbyć wiel­ka demon­stra­cja naro­do­wa zor­ga­ni­zo­wa­na przez wszyst­kie rody pol­sko-litew­skie i zamie­rza­ło wziąć w niej udział pięć tysię­cy ludzi, w tym biskup lubel­ski.

Demon­stra­cja ta, uda­rem­nio­na przez zde­cy­do­wa­ną inter­wen­cję rosyj­ską, mia­ła zostać zain­sce­ni­zo­wa­na ponow­nie 14 paź­dzier­ni­ka. Zapo­bie­gło temu wpro­wa­dze­nie przez rząd rosyj­ski sta­nu wojen­ne­go w całym kró­le­stwie. Pla­ce publicz­ne w War­sza­wie pokry­ły się namio­ta­mi woj­sko­wy­mi. Suro­wo zaka­za­ne zosta­ły wszel­kie demon­stra­cje poli­tycz­ne i kościel­ne, zgro­ma­dze­nia na dzie­dziń­cach kościel­nych, nie­zwy­czaj­ne odzie­nie oraz zna­ki zało­by. Obie resur­sy zosta­ły zamknię­te; kawiar­nie, cukier­nie i winiar­nie musia­ły być zamy­ka­ne o 9:00 wie­czo­rem, a karcz­my sprze­da­ją­ce gorzał­kę oraz miej­sca roz­ry­wek niż­szych klas spo­łecz­nych mia­ły pozo­sta­wać cał­ko­wi­cie zamknię­te. Zabro­nio­no stu­den­tom wizy­to­wa­nia miejsc publicz­nych. Jed­no­cze­śnie wpro­wa­dzo­no suro­we regu­la­cje pasz­por­to­we i naka­za­no wyda­nie wszel­kiej bro­ni w cią­gu 48 godzin.

Jed­nak wbrew wyraź­ne­mu zaka­zo­wi i sta­no­wi wojen­ne­mu zosta­ła zor­ga­ni­zo­wa­na tego dnia w War­sza­wie demon­stra­cja upa­mięt­nia­ją­ca Kościusz­kę – 15 paź­dzier­ni­ka przy­pa­da bowiem rocz­ni­ca jego śmier­ci.

Aby zapo­biec zawcza­su spo­dzie­wa­nym nie­po­ko­jom, poli­cja zapo­wie­dzia­ła już poprzed­nie­go wie­czo­ra oraz następ­ne­go rana, że każ­dy kupiec, któ­ry tego dnia, w rocz­ni­cę śmier­ci Kościusz­ki, nie otwo­rzy swe­go skle­pu, zosta­nie uka­ra­ny grzyw­ną 100 rubli, a ponad­to zosta­nie prze­ka­za­ny wła­dzom woj­sko­wym. Poli­cja cho­dzi­ła z tymi ogło­sze­nia­mi, nakle­ja­ny­mi rów­nież na rogach ulic, do wszyst­kich kup­ców, żąda­jąc, by się pod nimi pod­pi­sy­wa­li, cze­go ci jed­nak­że odma­wia­li: „pod­pi­su­je­my jedy­nie listy i weksle” – brzmia­ła ich odpo­wiedź.

Wie­le skle­pów pozo­sta­ło jed­nak zamknię­tych, wszyst­kie zaś kościo­ły wypeł­nio­ne były ludź­mi. Śpie­wa­no, jak zwy­kle, pie­śni naro­do­we. Pie­cho­ta, Czer­kie­si i Koza­cy oto­czy­li kościo­ły i wypeł­ni­li uli­ce, aresz­tu­jąc i spę­dza­jac bagne­ta­mi i kań­czu­ga­mi nie tyl­ko wycho­dzą­cych z kościo­łów, bez wzglę­du na wiek i płec, lecz i wie­lu ludzi znaj­du­ją­cych się na uli­cach. Wie­lu mia­ło zostac przy tym zabi­tych. Pastor Otto został cięż­ko ranio­ny. Set­ki ludzi zosta­ły odpro­wa­dzo­ne z ulic do wszyst­kich moż­li­wych poste­run­ków i zam­ków, przy czym czę­sto ich mal­tre­to­wa­no.

Magazyn EkumenizmMęż­czy­zni, kobie­ty i dzie­ci były aresz­to­wa­ne jesz­cze o wpół do dzie­wią­tej wie­czo­rem i bite bagne­ta­mi. Iry­ta­cja muzuł­ma­nów, któ­rzy dopie­ro nie­daw­no opu­ści­li ste­py, nie zna­ła gra­nic. Oko­ło pierw­szej licz­ni Czer­kie­si wkro­czy­li do kościo­ła Świę­te­go Krzy­ża, wywle­ka­jąc stam­tąd księ­ży za wło­sy. Az do póź­na w nocy woj­sko oble­ga­ło kościół kate­dral­ny, kościół ber­nar­dy­nów i kościół kar­me­li­tów. Zamknię­te w nich były tysią­ce ludzi oboj­ga płci (bez żyw­no­ści); dzie­ci mdla­ły, nie wpusz­cza­no ani nie wypusz­cza­no stam­tąd niko­go.

Dopie­ro następ­ne­go rana ludzi prze­trzy­my­wa­nych w kościo­łach odtran­spor­to­wa­no pod sil­ną eskor­tą do Cyta­de­li. Kobie­ty pra­gną­ce dzie­lic los męz­czyzn zmu­sza­ne były do opusz­cza­nia kościo­łów. Dopie­ro w połu­dnie zwal­nia­no wie­lu zatrzy­ma­nych. Od nich dowia­du­je­my się, jak suro­wo obcho­dzo­no się z aresz­to­wa­ny­mi, któ­rych licz­ba się­ga dwóch tysię­cy.

Magazyn EkumenizmKościo­ły przed­sta­wia­ły sobą w nocy oso­bli­wy widok. Pło­nę­ły świe­ce, odma­wia­no modli­twy, kobie­ty modli­ły się, wie­lu mdla­ło z gło­du, gdyż nie jadło już przez pra­wie 24 godzi­ny; jedy­nie nie­licz­ne bochen­ki chle­ba oraz woda były roz­dzie­la­ne wśród głod­nych przez tych nie­wie­lu duchow­nych, któ­rzy mogli wejść do kościo­łów pod stra­żą woj­sko­wą. Nie­któ­rzy ze stra­chu pro­bó­wa­li uciecz­ki przez dachy do sąsied­nich budyn­ków. Ści­ga­li ich żoł­nie­rze z zapa­lo­ny­mi świe­ca­mi zabra­ny­mi z kata­fal­ku zmar­łe­go arcy­bi­sku­pa. Jeden z ucie­ka­ją­cych miał zostać zrzu­co­ny z gzym­su.

Skar­bo­ny z kate­dry, jak rów­nież kosz­tow­no­ści, któ­re obec­ni odda­li na prze­cho­wa­nie duchow­nym w koście­le ber­nar­dy­nów zosta­ły wraz z dwo­ma kan­de­la­bra­mi zabra­ne przez woj­sko. W koń­cu o pią­tej rano woj­sko wtar­gnę­ło do kościo­łów po wysa­dze­niu bocz­nych drzwi. Bagne­ta­mi oraz pej­cza­mi wypę­dza­no stam­tąd dzie­ci i kobie­ty po zre­wi­do­wa­niu ich toreb. Męż­czyzn, trak­to­wa­nych bru­tal­nie, odpro­wa­dzo­no do Cyta­de­li, skąd część zwol­nio­no, część jed­nak prze­trans­por­to­wa­no do twier­dzy Modlin i jesz­cze dalej. Kate­dra i kościół ber­nar­dy­nów, w któ­rych od kil­ku dni wysta­wio­ne były zwło­ki trzech osob, mia­ły zostać opie­czę­to­wa­ne na pole­ce­nie władz, wszyst­kie inne zaś kościo­ły i syna­go­gi mia­ły zostać zamknię­te. Uli­ce opu­sto­sza­ły.

Następ­ne­go rana żaden kupiec nie odwa­żył się otwo­rzyć skle­pu. Dopie­ro w cią­gu przed­po­łu­dnia nie­któ­re skle­py zosta­ły czę­ścio­wo lub cał­ko­wi­cie otwar­te. Wciąż jed­nak Koza­cy i Czer­kie­si byli pana­mi ulic. W oby­dwu nie­daw­no odre­stau­ro­wa­nych teatrach oraz w budyn­kach gim­na­zjal­nych sko­sza­ro­wa­ne było woj­sko. Na pla­cach wszę­dzie sta­ły namio­ty, arma­ty i rakie­ty sygna­li­za­cyj­ne. Aresz­to­wa­nia kon­ty­nu­owa­ne były peł­ną parą. O 4:00 po połu­dniu wybuchł pożar w zam­ku, został jed­nak szyb­ko uga­szo­ny.

O szcze­gó­lach aresz­tu kościel­ne­go z 15-go i odpro­wa­dze­niu uwię­zio­nych do Cyta­de­li donie­sio­no, co naste­pu­je:

W koście­le para­fial­nym pra­gnie­nie dawa­ło się zebra­nym we zna­ki do tego stop­nia, że wypi­li oni kil­ku­ty­go­dnio­wą wodę świę­co­ną. Aby spo­tę­go­wać ich cier­pie­nie, ofi­ce­ro­wie zaba­wia­li się wykrzy­ki­wa­niem pod adre­sem uwię­zio­nych, że jeśli wyj­dą na zewnątrz, zosta­ną zdzie­siąt­ko­wa­ni. W koście­le ber­nar­dy­nów poja­wił się w nocy par­la­men­ta­riusz żąda­jąc, by oblę­że­ni wyszli na zewnątrz i zda­li się na łaskę i nie­ła­skę gene­ra­ła Chru­le­wa (“Chru­leff”), uwię­zie­ni jed­nak odmó­wi­li. W koń­cu o trze­ciej żoł­nie­rze wyła­ma­li zablo­ko­wa­ne od wewnątrz drzwi i wtar­gnę­li do kościo­ła z bagne­ta­mi przy dzi­kim okrzy­ku “hur­ra!”. Wte­dy kobie­ty w pierw­szych rzę­dach rzu­ci­ły się na kola­na, trzy­ma­jąc w rękach krzy­że.

Żoł­nie­rze prze­szu­ka­li każ­dy zaka­ma­rek aż po dzwon­ni­cę, wywle­ka­jąc i bijąc ukry­wa­ją­cych się. Dopie­ro o jede­na­stej przy­nie­sio­no w kubłach wodę, któ­rą chci­wie zaczę­to nabie­rać ręka­mi i czap­ka­mi. Tym zaś, któ­rzy mie­li ze sobą pie­nią­dze, zezwo­lo­no na zakup napo­jów po wyso­kich cenach. Więk­szość jed­nak prze­ka­za­ła wcze­śniej w kościo­łach swe rze­czy i pre­cjo­za kobie­tom, zna­ła bowiem ludz­ką sła­bość żoł­nie­rzy rosyj­skich jesz­cze z cza­sów Gor­cza­ko­wa.

O trans­ak­cjach han­dlo­wych nie moż­na było w powyż­szych oko­licz­no­ściach nawet myśleć, gieł­da rów­nież była zamknię­ta. Nor­mal­na dzia­łal­ność zamar­ła do tego stop­nia, że rzad­ko w któ­rej restau­ra­cji moż­na było dostać cokol­wiek do jedze­nia. Na wszyst­kich pla­cach sta­ły roz­sta­wio­ne arma­ty, a ich obsłu­ga mia­ła zapa­lo­ne lon­ty.

W następ­stwie gwał­tów popeł­nio­nych w kościo­łach, zosta­ły one zamknię­te przez ducho­wień­stwo jako spro­fa­no­wa­ne. Zapy­ty­wa­no się w wyż­szych sfe­rach czy rze­czy­wi­ście ist­niał powód, by je zbez­cze­ścić przez wpro­wa­dze­nie do nich woj­ska? Ponie­waż oso­by uwię­zio­ne w kościo­łach i prze­trzy­my­wa­ne w Cyta­de­li były zwal­nia­ne, więc wyda­wa­ło się, że dzia­ła­no zbyt pospiesz­nie.

Namiest­nik wie­lo­krot­nie usi­ło­wał skło­nić kapi­tu­łę kate­dral­ną do otwar­cia kościo­łów, otrzy­my­wał jed­nak za każ­dym razem odpo­wiedź odmow­ną. Rząd był wyso­ce zakło­po­ta­ny tym naj­waż­niej­szym i naj­bar­dziej zde­cy­do­wa­nym kro­kiem ze stro­ny ducho­wień­stwa, któ­ry wywo­łał naj­wyż­sze poiry­to­wa­nie we wszyst­kich kołach. Hra­bia Lam­bert i mar­gra­bia („Marqu­is”) Wie­lo­pol­ski (5) pod­ję­li co praw­da wszel­kie moż­li­we wysił­ki, aby zapo­biec decy­zji zamknię­cia kościo­łów, jed­nak całe ducho­wień­stwo z admi­ni­stra­to­rem archi­die­ce­zji na cze­le oświad­czy­ło, że odwo­ła swo­ją decy­zję jedy­nie po uzy­ska­niu gwa­ran­cji, że nie nastą­pi dal­sze bez­czesz­cze­nie świą­tyń przez rabu­nek i gwałt. Hra­bia Lam­bert przy­się­gał na znak krzy­ża, że sztur­mo­wa­nie kościo­łów nastą­pi­ło bez jego wcze­śniej­szej wie­dzy i obie­cał udzie­le­nie żąda­nej gwa­ran­cji.

O nego­cja­cjach dono­si kore­spon­den­cja z 19 paź­dzier­ni­ka:

„Sytu­acja jest kry­tycz­na. Ducho­wień­stwo nie otwar­ło kościo­łów i jeśli będą­ce w toku nego­cja­cje mię­dzy kapi­tu­łą kate­dral­ną i kon­sy­sto­rzem z jed­naj stro­ny a Lam­ber­tem i Wie­lo­pol­skim z dru­giej nie przy­nio­są, jak na to wyglą­da, żad­ne­go rezul­ta­tu, to może­my się spo­dzie­wać kolej­nych roz­ru­chów, jako że wła­dze zapo­wie­dzia­ły już urzę­do­wą pro­kla­ma­cją uży­cie bro­ni w wypad­ku więk­szych zgro­ma­dzeń przed kościo­ła­mi. Jesz­cze dziś w połu­dnie sytu­acja wygla­da­ła tak, że w pismach publicz­nych („durch die öffen­tli­chen Blät­ter”) namiest­nik udzie­lił zgo­dy na śpie­wa­nie „Boże, coś Pol­skę”, zażą­dał jed­nak natych­mia­sto­we­go otwar­cia kościo­łów, ducho­wień­stwo zaś ze swej stro­ny zażą­da­ło uwol­nie­nia wszyst­kich zatrzy­ma­nych oraz zgo­dy na śpie­wa­nie wspo­mnia­nej pie­śni.

W mię­dzy­cza­sie uka­za­ły się wszyst­kie pisma bez upra­gnio­nej zapo­wie­dzi; dla­te­go też głow­ny komen­dant poli­cji, Pił­sud­ski (“Obe­rpo­li­ze­ime­ister Pil­sudz­ki”), awan­so­wa­ny wła­śnie z puł­kow­ni­ka na gene­ra­la-majo­ra, ogło­sił powyż­sze ostrze­że­nie.

Spo­śród aresz­to­wa­nych 15-go i 16-go 9/10 zosta­ło już zwol­nio­nych; prze­ciw pozo­sta­łej w aresz­cie zni­ko­mej czę­ści mają zostać, według zapo­wie­dzi Lam­ber­ta, wysu­nię­te roz­ma­ite oskar­że­nia. Naj­wy­raź­niej zatem nie zosta­li oni aresz­to­wa­ni w koście­le, jak – zapew­ne słusz­nie – zauwa­ża ducho­wień­stwo. W cią­gu ostat­nich dwóch dni uli­ce mia­sta były spo­koj­ne. Wie­czo­rem robi się cicho o wie­le wcze­śniej niż zwy­kle, a po dzie­wią­tej, gdy wszy­scy cho­dzić już muszą z zapa­lo­ny­mi latar­nia­mi (6), War­sza­wa, zazwy­czaj tęt­nią­ca życiem aż do póź­nej nocy, zda­je się być opu­sto­sza­ła.”

Następ­nej nie­dzie­li Domy Boże pozo­sta­ły jed­nak wciąż zamknię­te. Ludzie modli­li się na uli­cach przed drzwia­mi kościo­łów. Prze­trzy­my­wa­nie aresz­to­wa­nych trwa­ło dalej; wśród zatrzy­ma­nych znaj­do­wa­li się poza inny­mi oso­bi­sto­ścia­mi rów­nież syn hra­bie­go Zamoj­skie­go oraz ban­kier Töplitz. Od 500 kup­ców zażą­da­no zapła­ce­nia owych 100 rubli grzyw­ny, gdyż 15 paź­dzier­ni­ka, wbrew wyraź­ne­mu zaka­zo­wi, nie otwo­rzy­li skle­pów. Kary wszel­kie­go rodza­ju, czy to za brak latar­ni czy za podej­rza­ny wygląd, sta­wa­ły się coraz dotl­kiw­sze. Pew­na mat­ka, wraz z dwo­ma chłop­ca­mi w wie­ku 14 i 9 lat, szła z latar­nią do domu; chłop­cy zosta­li aresz­to­wa­ni, a mat­ka odpy­cha­na była ude­rze­nia­mi kolb, zdo­ła­ła ona jed­nak prze­pchnac się do sze­re­gu aresz­to­wa­nych. Pewien sta­rzec, któ­ry z tru­dem cho­dził, został ode­rwa­ny od dwóch pro­wa­dzą­cych go kobiet i dołą­czo­ny do zatrzy­ma­nych. 19-go pewien fur­man wio­zą­cy sól kamien­ną został obra­bo­wa­ny przez żoł­nie­rzy na Pla­cu Grzy­bow­skim, a gdy sie poskar­żył, dostał w odpo­wie­dzi 100 batów.

Duszą wszyst­kich tych boha­ter­skich wyczy­nów był gene­rał Chru­lew; pewien ofi­cer opo­wia­dał, że zna­lazł się nie­mal­że w nie­bez­pie­czeń­stwie zosta­nia uka­ra­nym przez gene­ra­ła Chru­le­wa, gdyż zamie­rzał powstrzy­mać swych żoł­nie­rzy od bez­dusz­ne­go bicia. Gene­rał Łow­szyn („Low­szin”), któ­ry zwol­nił w śro­dę 1000 zatrzy­ma­nych, został zga­nio­ny jako „zdraj­ca”, w wyni­ku cze­go doznał apo­plek­sji mózgu, w nastep­stwie któ­rej zmarł. Gene­rał Pau­luc­ci, zna­ny z dni mar­co­wych tego roku, został usu­nię­ty z dowo­dze­nia Cyta­de­lą, gdyż rów­nież tam zaczął postę­po­wać w ludz­ki spo­sób.

Poważ­ni ludzie o dobrej repu­ta­cji („Män­ner von Ach­tung und Ruf”) byli bici na uli­cach przez żoł­nie­rzy z powo­du posia­da­nia laski lub z powo­du inne­go prze­wi­nie­nia, mię­dzy inny­mi rów­nież angiel­ski wice­kon­sul Whi­te, ten jed­nak­że sta­wił twar­dy opór i w koń­cu dopro­wa­dził do aresz­to­wa­nia Koza­ka, któ­ry go napadł.

Zry­wa­no ludziom z głów kape­lu­sze, jeśli nie odpo­wia­da­ły ofi­cjal­nej for­mie. Wszyst­kim urzęd­ni­kom wyda­no nakaz zgo­le­nia wąsów oraz nosze­nia mun­du­rów i płasz­czy woj­sko­wych. Bar­dzo sza­no­wa­ny i leci­wy dr Hel­bich został strasz­li­wie pobi­ty pej­cza­mi przez Koza­ków, przy­czy­na tego pozo­sta­je nie­zna­na.

Prze­ciw karze 100 rubli za zamknię­te skle­py w dniu Kościusz­ki, wszy­scy kup­cy zło­ży­li pro­test. W mię­dzy­cza­sie we wła­dzach nastą­pi­ła zna­czą­ca zmia­na. Guber­na­tor wojen­ny oraz dyrek­tor komi­sji spraw wewnętrz­nych, gene­rał Ger­sten­zwe­ig i komen­dant mia­sta, gene­rał Chru­lew, zosta­li z tytu­łu swe­go postę­po­wa­nia suro­wo zga­nie­ni i pozba­wie­ni swych sta­no­wisk.

Na temat sytu­acji w mie­ście w momen­cie wysy­ła­nia pocz­ty pew­na pro­ro­syj­ska gaze­ta dono­si co nastę­pu­je:

„W Cyta­de­li ma znaj­do­wać się 2000 aresz­to­wa­nych. Sąd wojen­ny miał już ska­zać na śmierć kil­ku ofi­ce­rów, któ­rzy byli 15-go w koście­le, gdyż wbrew Pro­kla­ma­cji wzię­li oni udział w tam­tej­szych uro­czy­sto­ściach i zosta­li schwy­ta­ni. Podob­ny los cze­ka duchow­nych, któ­rzy z krzy­ża­mi w rękach nawo­ły­wa­li do opo­ru; jed­nak­że egze­ku­cje, choć się o nich mówi, jesz­cze nie mia­ły miej­sca w Cyta­de­li. – Na pro­win­cji ma być nie­spo­koj­nie. Ist­nie­je jed­nak nadzie­ja, że rząd opa­nu­je sytu­ację.”

Michał Moni­kow­ski

Przy­pi­sy:

1. Alu­zja do sytu­acji we Wło­szech mniej wię­cej w tym samym cza­sie. Sar­dy­nia dopro­wa­dzi­ła do zjed­no­cze­nia Włoch w 1859 roku. Moto­rem tych dzia­łań był Camil­lo Ben­so, hra­bia Cavo­ur. W tym­że roku, po uzy­ska­niu popar­cia Anglii i Fran­cji, uda­ło się zająć Lom­bar­dię (w soju­szu cesa­rzem Napo­le­onem III). Na połu­dniu Włoch z kolei Giu­sep­pe Gari­bal­di zajał całą połu­dnio­wą część pół­wy­spu Ape­niń­skie­go. Prze­ka­zał on ją następ­nie kró­lo­wi Wik­to­ro­wi Ema­nu­elo­wi i w lutym 1861 (czy­li na kil­ka tygo­dni przed wspo­mnia­ny­mi tu wyda­rze­nia­mi mar­co­wy­mi w War­sza­wie) pro­kla­mo­wa­no powsta­nie Kró­le­stwa Włoch. W następ­nych latach do tego kró­le­stwa dołą­czo­no Wene­cję w 1866 roku (przy popar­ciu Prus) oraz Rzym (1870).

2. Ksią­żę Micha­ił Gor­cza­kow (1793 — 1861), gene­rał armii car­skiej. W armii rosyj­skiej od 14 roku życia (1807). Brał udział w woj­nie prze­ciw Per­sji (1810) i Fran­cji (1812–15), następ­nie prze­ciw Tur­cji (1828–29). Brał udział w woj­nie pol­sko-rosyj­skiej (1830–31), w 1831 roku został ran­ny w bitwie pod Gro­cho­wem. Wal­czył tak­że pod Ostro­łę­ką oraz pod War­sza­wą. Za udział w tych wal­kach awan­so­wa­ny na gene­ra­ła. W 1846 roku został guber­na­to­rem woj­sko­wym War­sza­wy. W roku 1848 (Wio­sna Ludów) wal­czył prze­ciw Węgrom. Potem jesz­cze wziął udział w woj­nie krym­skiej. Namiest­ni­kiem war­szaw­skim został w 1856 roku. W ten spo­sob Gor­cza­kow zastą­pił swe­go poprzed­ni­ka na tym sta­no­wi­sku, gen. Iwa­na Paskie­wi­cza, któ­ry tę funk­cję pel­nił od 1831 roku. Gor­cza­kow zmarł w maju 1861 roku w War­sza­wie, pocho­wa­no go nato­miast w Sewa­sto­po­lu.

3. Karl Lam­bert. Nie od razu jed­nak Lam­bert zastą­pił Gor­cza­ko­wa. Na krót­ko bowiem namiest­ni­kem został Miko­łaj Sucho­za­net (1861). Lam­bert rów­niez nie dzier­żył tej funk­cji dłu­go. Po nim namiest­ni­kem był Alek­san­der Lüders (1861–62), potem brat cara, Kon­stan­ty Miko­ła­je­wicz (1862–63) i dopie­ro póź­niej na dłu­żej został nim Fio­dor Berg (1863–74).

4. Nie po raz pierw­szy Horo­dło mia­ło ode­grać rolę w histo­rii Pol­ski i Litwy. W roku 1413 zawar­ta zosta­ła tam unia pol­sko-litew­ska (Unia Horo­del­ska), któ­ra doko­na­ła pew­nych zmian posta­no­wień wcze­śniej­szych unii w Kre­wie (14.8.1385) oraz wileń­sko-radom­skiej (1401).

5. Alek­san­der mar­gra­bia Gon­za­ga-Mysz­kow­ski, hra­bia Wie­lo­pol­ski (ur. 13.3.1803 w Sędzie­jo­wi­cach k. Piń­czo­wa, zm. 30.12.1877 w Dreź­nie). Stu­dio­wał pra­wo w Pary­żu, filo­zo­fię w Getyn­dze. Pod­czas Powsta­nia Listo­pa­do­we­go w służ­bie dyplo­ma­tycz­nej (pró­bo­wał darem­nie uzy­skać pomoc bry­tyj­ską dla Pol­ski). Amne­stio­no­wa­ny przez wła­dze car­skie w 1833 wra­ca z Kra­ko­wa do zabo­ru rosyj­skie­go. Zafra­po­wa­ny tezą St. Sta­szi­ca ( “Opu­ścił nas Zachód, nie chciał mieć w nas wdzięcz­nych sprzy­mie­rzeń­ców: będzie w nas miał zjed­no­czo­nych w sło­wiańsz­czyź­nie z Rosją — panów”) pisze do Kle­men­sa Met­ter­ni­cha, czo­ło­we­go dyplo­ma­ty austriac­kie­go XIX wie­ku („List szlach­ci­ca pol­skie­go do księ­cia Met­ter­ni­cha”), wyra­ża­jąc po raz pierw­szy swe pro­ro­syj­skie sta­no­wi­sko.

Chciał, uzna­jąc wła­dzę cara, zapew­nić pol­skie pra­wa w posta­ci pol­skiej admi­ni­stra­cji, szkol­nic­twa i odręb­no­ści Kró­le­stwa. Mia­no­wa­ny dyrek­to­rem wyznań reli­gij­nych i oświe­ce­nia publicz­ne­go w 1861 r. Prze­pro­wa­dzał refor­my oświa­ty, admi­ni­stra­cji i rol­nic­twa, zwal­cza­ne przez namiest­ni­ka Lüder­sa. Mia­no­wa­ny przez Alek­san­dra II naczel­ni­kiem rzą­du cywil­ne­go Kró­le­stwa na wio­snę 1862 r. Stra­cił popar­cie rosyj­skie w momen­cie wybu­chu Powsta­nia Stycz­nio­we­go, gdyż wybuch ten przy­pi­sy­wa­li Rosja­nie refor­mom Wie­lo­pol­skie­go. Podał się wkrót­ce do dymi­sji. Car zezwo­lił Wie­lo­pol­skie­mu na lecze­nie i na emi­gra­cję do Nie­miec, na któ­rą udał się on 14 lip­ca 1863 r. w ści­słej tajem­ni­cy.

6. W ówcze­snych cza­sach wie­czo­ra­mi wycho­dzo­no na uli­ce miast z mały­mi latar­nia­mi. Mia­sta nie były wów­czas tak dobrze oświe­tlo­ne nocą. Patrz rów­nież w rela­cji poni­żej w tek­ście.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.