(Nie)usprawiedliwienie “Deklaracji o usprawiedliwieniu”
- 28 listopada, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
31 października 1999 r. przedstawiciele Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan i Światowej Federacji Luterańskiej podpisali „Wspólną deklarację w sprawie nauki o usprawiedliwieniu”, zamykając w ten sposób trwający ponad 400 lat spór w kwestii uznawanej za kluczową różnicę między dwoma Kościołami. Jakie jednak konsekwencje niesie za sobą podpisanie tego dokumentu z perspektywy 5 lat? Czy dzięki niemu rzymscy katolicy i luteranie w pełni się zjednoczą?
Deklaracja jest bez wątpienia dokumentem unikatowym. Po raz pierwszy w 40-letniej historii dialogu międzywyznaniowego, stworzono porozumienie w tak ważnej dla obu wyznań kwestii. Trudne z początku do zaakceptowania przez katolików tezy Marcina Lutra, np. przeciw odpustom, nie są dziś w żadnej mierze osią niezgody. Sobór Watykański II wykształcił u rzymskich katolików praktyki liturgiczne, które w wielu przypadkach mogą zostać zaakceptowane przez luteran. Nauka o usprawiedliwieniu, tzn. o tym, że Bóg z łaski przebacza grzesznikowi jego grzechy i wzywa go do dobrych czynów, stoi w sercu relacji katolicko-luterańskich. W tej kwestii udało się osiągnąć porozumienie w granicach możliwości, jakie funduje nam teologia obu Kościołów. Nadal są elementy, w których nauka luterańska i katolicka nie pokrywają się ze sobą. Podkreślić jednak należało wspólne korzenie dzięki czemu istnieje zgoda i jedność w kwestii podstawowych prawd nauki o usprawiedliwieniu.
Zdaje się, że do pełni sukcesu wystarczyłoby jedynie poważniejsze potraktowanie przez katolików praktyki pokutnej, a przez luteran wprowadzenie choćby “namiastki spowiedzi” (oczywiście takiej, jaką pojmuje za właściwą Kościół rzymski). W rzeczywistości „Wspólna deklaracja” to dopiero pierwszy krok do konkretyzacji dialogu. Po pięciu latach od jej podpisania doskonale widać, iż nic nie zmieniła we wzajemnych stosunkach luteran i katolików. Jedyne co wniosła ze sobą, to rozrzedzenie gęstej atmosfery panującej między wyznaniami. Zamknięcie starego sporu o drogę prowadzącą do zbawienia nie wnosi praktycznie nic we wzajemne stosunki, które dalszemu rozluźnieniu ulegały na przełomie czterech i pół stulecia. Od tego czasu w Kościele katolickim ogłoszono wiele dogmatów, z którymi strona ewangelicka nie jest w stanie się zgodzić.
„Wspólna deklaracja”, mimo szczerych chęci jej twórców, w żaden sposób nie zbliża katolików i luteran do wspólnoty komunijnej. Oczywiście ewangelicy nie czynią w tym zakresie problemów – chętnie dopuszczają katolików do Stołu Pańskiego. Kościół rzymski jednakowoż nie uznaje urzędów kościelnych luteran, przez co sprawowanie Eucharystii przez ewangelików nie jest uznawane przez stronę katolicką. Zdaję się, iż priorytetową sprawą jest rozwiązanie właśnie tego problemu; czynniki mniej sporne, takie jak właśnie kwestia drogi do zbawienia, mogłyby zostać opracowane w drugiej kolejności.
„Wspólna deklaracja” bez wątpienia podkreśla istotę biblijną czystego sformułowania nauki o usprawiedliwieniu. Dzięki temu można mieć głęboką nadzieję, że stoimy na właściwej drodze do zbawienia i usprawiedliwienia. Niezależnie od tego, że wierzymy wciąż jeszcze inaczej, nie wierzymy przecież w Innego. Naszym zbawieniem jest Jezus Chrystus, który — dzięki łasce, poprzez wydarzenie usprawiedliwienia jedna nas z Bogiem i z samymi sobą. Powyższe optymistyczne stwierdzenia nie zmieniają jednak faktu, iż nie we wszystkich środowiskach deklaracja wywołała entuzjazm. Przeciwnie – spowodowała wiele protestów, szczególnie po stronie ewangelickiej, dla której nauka o usprawiedliwieniu jest swego rodzaju casus stantis et cadentis Ecclesiae — być albo nie być Kościoła. Stanowi bowiem ogniwo swoistej identyfikacji teologii reformacyjnej. Głosy sprzeciwu oczywiście po 5 latach zdecydowanie ucichły jednak nie można zapominać o fakcie ich zaistnienia.
Całkowite odrzucenie tego dokumentu byłoby jednak błędnym posunięciem. Deklaracja sprawiła bowiem, że Kościoły luterańskie i Kościół rzymskokatolicki są teraz w stanie reprezentować wspólne rozumienie naszego usprawiedliwienia przez Bożą łaskę w wierze w Chrystusa. Pokazuje, iż istniejące nadal różnice nie są już powodem do formułowania potępień doktrynalnych a, miedzy innymi, na tym właśnie ma polegać ekumenizm.
Arkadiusz R. Klimczak