Pasja Joanny d´Arc — część I
- 2 czerwca, 2004
- przeczytasz w 10 minut
30 maja jest dniem świętej Joanny d’Arc! Tego dnia 573 lata temu (AD 1431), między godziną 10 a 11 przed południem odczytano jej ostateczny wyrok: “&ogłaszamy, że jesteś wtórną heretyczką (&) potępiamy cię jako zepsutego członka oraz abyś nie skaziła innych, jako usuniętą z jedności Kościoła, odłączoną od jego Ciała, oddaną do dyspozycji władzy świeckiej, jako że istotnie poprzez tu obecnych usuwamy, odłączamy i oddajemy cię — zwracając się do tejże władzy świeckiej, odnośnie spraw dotyczących śmierci i kaleczenia ciała, by okazała ona powściągliwość w swych zamiarach wobec ciebie oraz, w razie okazania przez ciebie szczerych oznak skruchy, by zezwoliła na udzielenie tobie sakramentu pokuty.”
Urodziła się 6 stycznia 1412 roku (na Trzech Króli). W 1431 roku podczas swego procesu skazującego w Rouen zeznała, żema “chyba” 19 lat. Tylko jej najbliższa koleżanka Hauviette z rodzinnej wsi Domremy twierdziła po latach, że Joanna mogła być 3–4 lat starsza.
“Było to w nocy Trzech Króli,gdy ujrzała swiatło w tym życiu ziemskim, a niczym za sprawą cudu, biednych mieszkańców tego miejsca ogarnęła radość niewyobrażalna. Nieświadomi wciąż narodzenia Dziewicy, biegali jedni do drugich, by pytać cóż to nowego się zdarzyło. Dla niektórych było to powodem ponownej radości. Cóż można dodać? Koguty, heraldzi nowiny tej radosnej, piały w sposób taki, jakiego nigdy jeszcze nie słyszano, uderzając przytem skrzydłami; tak przez dwie godziny prorokowały nowinę ową.”
Takimi słowami Perceval de Boulainvilliers, w liście do księcia Mediolanu, opisywał narodzenie Joanny d’Arc, wiele lat po tym wydarzeniu. Biedni mieszkańcy wsi — niczym pastuszkowie z Betlejem — przeżyli wielką radość, która udzieliła się również zwierzętom. Co prawda nie pisano, że “na kolana wół i osioł przed nią klękają”, ale opis powyższy nie rożni się bardzo od popularnej kolędy, bowiem Jehanne stała się legendą już w wiekach średnich.
Zdecydowanie nie tak, jak przedstawiana jest na ogół w ikonografii. Była raczej niska i krępa. Historyk Harmand obliczył, że miała 1.58 m wzrostu. Miała raczej krótką szyję i była dobrze zbudowana. Jej znajomi i przyjaciele odnotowali, że choć była niewysoka, potrafiła bardzo szybko biegać. Miała piwne oczy i ciemne włosy.
Powyższe nie oznacza, że była brzydka. Gdyby bowiem tak było, to przez następne lata i wieki Anglicy nie omieszkaliby tego podkreślać, tak jak przez wiele lat naśmiewali się z fizycznego wyglądu Napoleona. Co prawda Shakespeare (Szekspir) w swym dramacie “Henryk VI” wyraził się o niej jako o “czarnej i śniadej” (“black and swarthy”), lecz trudno byłoby to dziś uznać za “nieprzyjemne epitety”. Dokładny wygląd nie jest jednak znany, nie zachował się żaden jej portret (o ile kiedykolwiek pozowała do takowego). Istnieje co prawda wersja, według której rzeźba św. Maurycego z kościoła pod jego wezwaniem w Orleanie (zburzonego w 1850 roku), pochodząca z XV wieku, została wykonana przez rzeźbiarza na podobienstwo Joanny d’Arc (głowa tej rzeźby znajduje się w Musee Historique w Orleanie — patrz fot. obok).
Z pewnością cieszyła się znakomitym zdrowiem. Świadczy o tym nie tylko fakt, że podczas kampanii wojskowych potrafiła nie zdejmować zbroi nawet przez siedem dni z rzędu (16 do 18 kilogramów!), ale również m.in. to, że po trwającej 11 dni podróży na pierwsze spotkanie z królem Karolem VII (wówczas jeszcze niekoronowanym), w czasie której musiała (wraz z towarzyszącymi jej kilkoma osobami) przejść w bród 6 rzek (a było to w lutym), mówiła “pięknym, dzwięcznym, kobiecym głosem” — jak relacjonuje świadek spotkania z królem.
25lat po swej śmierci “doczekała się” procesu rehabilitacyjnego. Świadkowie, którzy w tym procesie zeznawali, zwłaszcza ci z jej rodzinnych stron, podkreślali, że “była dobrą katoliczką”, “z troską wychowana w Wierze i moralności”. Właściwie, jeśliby polegać na takich świadectwach, to wynikałoby z nich, że niewiele różniła się od innych. Tyle tylko, że była bardziej pobożna, częściej chadzała do kościoła, chętniej udzielała się, by na przykład opiekować się chorymi. Tymczasem pewne różnice, inne niż stopień pobożnosci, jednak istniały.
Często przedstawiana jest jako pasterka, bo niejednokrotnie musiała w polu pilnować bydła zarówno własnej rodziny, jak i sąsiadów. Chadzała również z pługiem. Jesli jednak utożsamiac ją z jakimś zajęciem, to raczej mniej z pasterstwem czy rolą, lecz z przędzeniem. Umiejętności swych jako prząśniczka nie tylko się nie wstydziła, ale była z nich wręcz dumna. Podczas procesu stwierdziła, że jeśli chodzi o przędzenie, nie boi się konkurencji żadnej kobiety z Rouen.
To, że potrafiła odpowiadać “ciętym” jezykiem, dało znać o sobie nie tylko w Rouen. Dwa lata wcześniej potrafiła “dociąć” również tym duchownym, którzy na polecenie Karola VII badali ją w Poitiers. Jeden z owych duchownych, Seguin de Seguin, zeznał później w 1455 roku, że gdy spytał ją jakim językiem mówiły do niej słyszane przez nią Głosy, odpaliła: “Lepszym niż twój” (mówił dialektem; ona zresztą też…). Ten sam duchowny zapytał ją nastepnie czy wierzy w Boga. “Zaprawdę, bardziej niż ty!” - brzmiała odpowiedź. W lipcu 1429 roku, prowadząc króla do Reims i zajmując dla niego miasto Troyes, spotkała się z bardzo wówczas znanym i dziwacznym mnichem, bratem Ryszardem. Mnich ten nie wiedział jak się zachować wobec Joanny, nie był bowiem pewien, czy nie jest ona czarownicą. Krępował się zatem do niej podejść. Zachęciła go, mówiąc: “Podejdź śmiało. Nie odfrunę”. Zaś podczas swego procesu skazującego zdobyła się kiedyś na wyraz przaśnego humoru: gdy przesłuchujący ją ksiądz Bosguillaume pomylił fakty z jej życiorysu, zapowiedziała mu, że jeśli jeszcze raz tak się pomyli, to go “wytarga za uszy”.
Miano jej za złe jej zwycięstwa, bo ginęli ludzie, miano jej za złe porażki — z tego samego powodu. Pytano dlaczego zaatakowała Jargeau (12 czerwca 1429) zamiast negocjować z dowódcą garnizonu angielskiego w tym mieście (lordem Suffolk, który potem, zanim poddał się do niewoli francuskiemu szlachcicowi, pospiesznie pasował go na rycerza, bo krępował się być jeńcem kogoś, kto rycerzem nie był); dlaczego zaatakowała Paryż w święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny (8 września 1429); dlaczego wypowiadała opinie na temat tego który z trzech ówczesnych papieży był prawowitym papieżem (Marcin V, Klemens VIII, Benedykt XIV); dlaczego zgodziła się, by Franquet d’Arras (pojmany do niewoli szlachcic winny złodziejstwa i morderstw) został osądzony za swoje czyny przez władze dwóch miast, w których dopuścił się zbrodni (chciała go początkowo wymienić za jednego ze swoich ludzi, ten jednak został zabity przez Burgundczyków, więc do wymiany nie doszło); czy była świadkiem zabijania Anglików (“W imię Boga, tak. Jakże łagodnie mówisz! Czemu nie odejdą z Francji do swego własnego kraju?”.
Niektóre stawiane jej pytania wydają się dzisiaj wrecz głupie, na przykład czy pozowała do portretu (“samochwalstwo”), czy przyczepiła sobie do hełmu aureolę lub czy to prawda, że mówiła, że zamierza mieć trzech synów, z których jednego chciała uczynić papieżem, drugiego cesarzem, a trzeciego królem.
Były jednak pytania, które powtarzały się bez przerwy, sprawy do których sędziowie stale powracali. Dotyczyły one “bałwochwalstwa” oraz “rozwiązłości” Joanny, sprawy związane z podporządkowaniem się osądowi “Matki Kościoła”, sprawa męskich strojów, które nosiła oraz — jak łatwo zgadnać — jej “objawień” oraz “głosów” świętych i aniołów.
Broniła się w zasadzie sama. Gdy jednak — w późniejszej części procesu — sędziowie zebrali oskarżenia wobec niej w 70 punktach i miała na owe punkty odpowiadać, otrzymała pomoc z najmniej spodziewanej strony. W tym miejscu powiedzieć wypadałoby parę ciepłych słów pod adresem asystenta inkwizytora, dominikanina nazwiskiem Isambard de la Pierre.
“Ponieważ nie było miejsc siedzących dla nas wśrod rady, poszliśmy, zgodnie z naszym zwyczajem, by usiąść przy stole obok Dziewicy. Tam, gdy Joanna była przesłuchiwana, Brat Isambard ostrzegał ją jak miała odpowiadać, szturchajac ją łokciem”
“Każę cię wrzucić do Sekwany!” - groził później za to Isambardowi lord Warwick, odpowiedzialny za jej więzienie.
Ta swego rodzaju obsesja przeciwników Joanny jej strojami znalazła swe ukoronowanie podczas procesu, gdy w jednym z punktów oskarżenia znów posłużono się ową “wyliczanką”:
“czasem ubrana we wspaniałe i pełne przepychu odzienie z cennego materiału, złota jak równiez futer. I nie tylko nosiła krótkie tuniki, lecz także tabardy (krótkie luźne odzienie nakładane przez rycerzy na zbroje i pokryte barwami oraz herbami rodowymi — przyp. MM) oraz peleryny otwarte po wszystkich stronach; znany jest fakt, że pojmana została w złotej huque, otwartej ze wszystkich stron” (huque to też rodzaj tabardu z powiewającymi na wietrze luźnymi pasami materiału).
“Niechaj moje odpowiedzi będą badane przez Duchowieństwo: niechaj ono mi wówczas powie, czy w nich jest cokolwiek przeciw Wierze Chrześcijańskiej. Ja z pewnością przez swoją radę (“conseil” — a pod tym pojęciem rozumiała swoje “głosy”, które jej doradzały — przyp. MM) będę wiedziała co to jest, i potem powiem co ma być sądzone i zdecydowane. Ponadto jeśli jest w nich cokolwiek złego przeciw Wierze Chrześcijańskiej, którą Nasz Pan nakazał, to nie będę sobie życzyła tego podtrzymywać i będę żałowała, że się sprzeciwiałam”.
No, więc kto ostatecznie miał według niej “sądzić” i “zdecydować”? Ona sama!
Najwyraźniej sędziowie byli wprost oburzeni męskimi strojami Dziewicy w stopniu mniej więcej takim, w jakim dziś niektórzy “tradycjonaliści” za “bezeceństwo” uważają wszelką nawet myśl o ministrantkach czy wyświęcaniu kobiet na księży. Powoływali się przy tym na Pismo Święte, które zakazuje kobietom ubierania się po męsku i mężczyznom po kobiecemu (Dt 22;5). Bogactwo zaś owych strojow uznali za wyraz pychy. Tu jednakże “okolicznością łagodzącą” jest fakt, że w ówczesnym społeczeństwie strój znamionował przynależność do grupy społecznej i nakładał on na swego właściciela określone reguły postępowania, właściwe dla danej grupy.
Szokujące dla tych duchownych było to, że Joanna — jako kobieta — nosiła męskie krótkie tuniki, pod którymi wyraźnie było widać kształt nóg. Był to jeden z tych powodów, dla których uważali oni ją za “rozwiązłą”, pomimo faktu potwierdzenia (i to dwukrotnego) jej dziewictwa (“virgo intacta”) w wyniku bezpośredniego badania [1].
“…uważaj co mówisz, ty, co jesteś moim sędzią…”
Jak wyglądała hierarchia wartości autorytetu religijnego w oczach Joanny oraz wzajemne relacje między własnym doświadczeniem a autorytetem hierarchii, niechaj świadczą o tym te z jej wypowiedzi, w których oba te czynniki bezpośrednio są ze sobą zestawione. Poniższe cytaty są długie, zależy nam bowiem na pokazaniu nie tylko samych wypowiedzi oskarżonej, ale również całego ich kontekstu:
31 marca 1431:
“Czy zatem nie wierzysz, że jesteś poddaną Kościoła Bożego, który jest na ziemi, to znaczy naszego Pana, Papieża, Kardynałów, Arcybiskupów, Biskupów i innych prałatów Kościoła?”
- “Tak, wierzę, że jestem im poddana; ale najpierw trzeba służyć Bogu.”
“…Zabierzcie mnie do papieża, to jemu odpowiem…”
“Czy zamierzasz przez to powiedzieć, że nie masz sędziego na ziemi? Czy nasz Ojciec Święty, Papież, nie jest twoim sędzią?”
- “Nic więcej wam nie powiem. Mam dobrego Mistrza, czyli Boga; to ku niemu spoglądam we wszystkim, co czynię i ku nikomu więcej.”
“Jeśli Sobór Powszechny — to jest, gdyby tu byli nasz Ojciec Święty, Papież, Kardynalowie, Biskupi i inni, to czy nie odwołałabys się i nie podporządkowała takiemu Świętemu Soborowi?”
- “Nic więcej ze mnie na ten temat nie wyciągniecie.”
Otóz właśnie to: “…to jemu odpowiem” .
Sądzę, że powyższe, pełne wypowiedzi WRAZ z ich kontekstem mówią wszystko. Teza, że Joanna była ortodoksyjna wedle wszelkich reguł kościelnych, jest po prostu nie do obrony. Można ją jedynie próbować wmawiać tym, którzy nigdy porządnie nie przestudiowali akt procesu.
Najwidoczniej sprawy te nie odgrywały dla niej pierwszorzędnej roli. Nie była też typem “rewolucjonistki” łamiącej bariery klasowe, chociaż niewątpliwie prawdą jest, że przynajmniej początkowo, to ona miała w sobie więcej optymizmu i animuszu niż król. To ona doprowadziła do jego koronacji, niemalże “za rękę” prowadząc go aż do Reims.
A zatem Joanna chciała się podporządkować soborowi, ale tylko dlatego, że byli tam reprezentowani jej zwolennicy.
W związku ze skazaniem Joanny niejednokrotnie (zresztą słusznie) stawia się zarzuty królowi Karolowi VII, że nie uczynił on prawie nic, by wykupić Joannę z angielskich rąk, że kontrastowała taka postawa z postawąAnglików, nie załujących pieniędzy Burgundczykom (którzy wzięli Joanne do niewoli), by dostać ją wreszcie w swoje ręce. To w zasadzie prawda, choć odnotowano, że Karol jednak — wg. niektórych świadectw — próbował nieśmiało negocjować z Burgundczykami.
Przypisy:
[1] Później nawet William Caxton, autor, tłumacz i pierwszy drukarz angielski (1421–1491) nie negował faktu dziewictwa Joanny d’Arc, owej “dziewicy, co jeździła konno jak mężczyzna i była dzielnym kapitanem” (“this mayde who rode lyke a man and was a vaulyant captayn”). Co najwyżej utrzymywał, że przed śmiercia “…wtedy powiedziała, że jest brzemienna, przez co jej wyrok odroczono na moment, lecz ostatecznie ustalono, że nie jest brzemienna, a wtedy została spalona w Rouen” (“and then she sayd that she was with chylde, wher by she was respited a whyle; but in conclusyon it was founde that she was not with chylde, and then she was brent in Roen”) — cyt. przez Victorię Sackville-West.
Edward Lucie-Smith. Joan of Arc. (1976). London, 2000
Linki:
Protokoły procesu skazującego Joanne d’Arc
Protokoły procesu rehabilitacyjnego Joanny d’Arc