Pismo Święte Kościoła
- 22 grudnia, 2003
- przeczytasz w 6 minut
Biblia, choć powinna być przede wszystkim Księgą Jedności — nadal dzieli. Zielonoświątkowcy zarzucają katolikom, że nie znają go, i nie doceniają jego wartości. Katolicy — natomiast w odpowiedzi — oskarżają chrześcijan pentekostalnych o bałwochwalczy stosunek do Pisma oraz o niedocenianie Tradycji. I obie strony mają trochę racji. Trzeba jednak zrozumieć, że przyczyny różnic sięgają głębiej niż tylko stosunku do Pisma Świętego.
Wspólny obu stronom jest głęboki szacunek dla samego Pisma Świętego. Tak katolicy, jak zielonoświątkowcy wierzą, że przez spisane przez wieki księgi Bóg przemówił w sposób szczególny do swojego Ludu, a dokładniej swoich Ludów (Pierwszego i Nowego Przymierza). Tak katolicy, jak zielonoświątkowcy uznają, że Słowo Boże jest pokarmem, którym odżywiać się powinni nieustannie wszyscy chrześcijanie. Nie wystarczy przeczytać raz na jakiś czas fragmentu Pisma Świętego, nie wystarczy wysłuchać niedzielnych czytań, trzeba codziennie na nowo wczytywać się w słowa Pisma Świętego, w słowa skierowanego do nas konkretnie i do całego Kościoła.
To wczytywanie, spożywanie Słowa — powinno się stać naszych — katolickim i zielonoświątkowym chlebem codziennym. Lectio Divina to podstawa życia chrześcijanina. I przypominali o tym od zawsze katoliccy mnisi. Oni codziennie spotykali się i spotykają z Biblią — na godzinach medytacji. Dobrze by było, gdy wszyscy katolicy wzięli sobie ich przykład głęboko do serca i “spożywali Pismo Święte”.
Słowo nie powinno być jednak tylko odczytywane, nie powinno być tylko rozumiane, ale przede wszystkim powinno stawać się początkiem nowego życia. Posługując się analogią z odczytywaniem znaczenia Ikony, można powiedzieć, że Słowa Pisma powinny być odczytywana na przynajmniej kilku poziomach. Pierwszym poziomem jest zagłębienie się w temat, jaki dana opowieść przedstawia przedstawia (narodzenie, zmartwychwstanie, zwiastowanie, uzdrowienie itd.); drugim — odczytanie sensu, znaczenia obrazów, znaków symboli za pomocą, których przedstawione zostało dane wydarzenie; trzecim — poziom egzystencjalny, osobisty — na poziomie tym kontemplujący obraz odczytuje, co Bóg ma do przekazania konkretnie mnie; i wreszcie czwartym poziomem jest czysta kontemplacja, bycie z Bogiem, do którego prowadzi Pismo Święte.
Teksty biblijne nie powinny się więc być dla żadnej za stron zbiorem cytatów polemicznych, jak to się czasem określa zbiorem “numerów telefonów”, które możemy wykorzystać w walce z innymi chrześcijanami. Przeciwnie powinny być one codzienną strawą, która prowadzi do nawrócenia. Nawrócenia przede wszystkim mnie samego, a w konsekwencji mojej wspólnoty. Pismo nie jest bowiem przede wszystkim traktatem teologicznym, ale Dobrą Nowiną o zbawiających Chrystusie.
W końcu jeśli Biblia, posługując się wręcz infantylnym przykładem, jest listem Ojca do swoich dzieci — to jej celem nie jest to, by dzieci miały się o co sprzeczać, ale aby wspólnie doświadczały wielkiej mocy, wyzwalającej Bożej miłości i obecności.
Celem lektury nie jest więc, przynajmniej dla katolika, ale sądze, że również dla zielonoświątkowca, stworzenie własnego systemu teologicznego, ale przemiana życia, jego uświęcenie, oddanie się Bogu i wreszcie spotkanie z Bogiem w Jego Słowie.
To wszystko nie oznacza jednak, że Pismo Święte tylko łączy. Oczywiście na płaszczyźnie wspólnoty czytania, wspólnego spotkania się wokół Pisma — może tak być. Jednak za tą wspólnotą szacunku i odczytania — kryje się fundamentalna różnica w teologicznym podejściu do Pisma Świętego. I o tym, przede wszystkim katolik, który chce być świadomy swojej wiary, nie może zapominać. Tę podstawową fundamentalną specyfikę katolickiego (ale także prawosławnego) odczytania Pisma Świętego można określić jednym krótkim zdaniem: Biblia jest Księgą Kościoła. A to znaczy, że w Kościele i przez Kościół jest dana, rozumiana i interepretowana.
Historycznie, jak przypomina “Deklaracja”, zanim powstał Nowy Testament Kościół istniał bez własnych Pism, posługując się tylko reintepretowanymi w świetle nowej tradycji, pismami Biblii hebrajskiej (par. 18). A zatem to Kościół — wspólnota głosząca Dobrą Nowinę — przynajmniej w ujęciu katolickim — poprzedza powstanie i ukonstytuowanie się Biblii. To Kościół jest pierwotny.
Oczywiście — nie chodzi o samą instytucję, nie chodzi o struktury, ale o grupę ludzi, którą stworzyło kilka podstawowych wydarzeń — wspólne bycia z Panem, Ostatnia Wieczerza, wstyd ucieczki przed Krzyżem, Zmartwychwstanie czy wreszcie Zesłanie Ducha Świętego. To spotkanie z Panem w tych wydarzeniach, w tej szczególnej historii — było początkiem i fundamentem Kościoła. Uczniowie, apostołowie — to spotkanie, to własne szczególne doświadczenie przekazywali dalej. I to na ich świadectwie, na ich wspomnieniu tych wydarzeń, na ich świadectwie tego, że Chrystus zwyciężył śmierć zbudowany został Kościół, w którym powstało w długim procesie Pismo Święte.
To świadectwo Apostołów, a także ich następców, wszystkich chrześcijan, którzy na drodze swojego życia spotykali Jezusa Chrystusa, jest tym — co my katolicy — określamy Tradycją. W tym żywym nurcie Tradycji — świadectwa chrześcijan spotykających Chrystusa i coraz głębiej rozumiejących głębie swojej wiary — szczególne miejsce zajmuje Biblia. Szczególne, ale nie jedyne. Szczególne, ale nie odosobnione.
Każdy spotykający Chrystusa chrześcijanin — jest częścią tej Tradycji. Spotkanie z Chrystusem, dokonujące się w Duchu Świętym — jest istotne i ubogaca, tak Kościół, jak i pojedynczych chrześcijan. Częścią tego ubogacenia są również najnowsze metody hermeneutyczne — w tym krytyka form. Ale tak one, jak każda inna tradycja, każde inne spotkanie z Bogiem, przeżywanie chrześcijaństwa — musi być oceniane w kontekście całości życia Kościoła, w kontekście Pisma Świętego i dotychczasowej Tradycji. Wszystko, co jest z nimi niezgodne — nie jest owocem prawdziwego spotkania z Chrystusem. To — w skrócie i ogromnym uproszczeniu — rola Magisterium Kościoła. Jednak wyraża się ono nie tylko w decyzjach jakiejś kongregacji, ale w dynamizmie całego Kościoła, tak biskupów, jak i wiernych.
Posługując się obrazem do określenia głębokiej prawdy o miejscu Biblii w katolicyzmie — można powiedzieć, że najpełniej wyraża miejsce Pisma w życiu chrześcijan jego umieszczenie w Kościele. W kościołach katolickich, Biblia nie jest, jako jedyna, umieszczona w centrum. Obok niej znajduje się też Eucharystia, ikony/obrazy. A wszystko to znajduje zwieńczenie w Liturgii.
To liturgia Kościoła (a trzeba pamiętać, że liturgia jest centrum życia Kościoła) jest miejscem, gdzie Pismo nabiera pełni znaczenia. Staje się nie tylko lekturą, tekstem, ale powtórzeniem, uobecnieniem wydarzeń, które miały miejsce kiedyś. Odczytując słowa Pisma — odnajdujemy się w miejscach i czasach, o których świadczyli Ewangeliści, prorocy czy autorzy ksiąg Starego Testamentu.
W Kościele, w Jego Liturgii, niestety często zapominają o tym nie tylko zwykli katolicy, ale nawet duchowni, Pismo Święte się aktualizuje, uobecnia. Bóg nie tylko przemawia w Nim do nas pośrednio, ale staje się całkowicie, w pełni obecny.
Nie zgadzamy się więc, my katolicy — na jakąkolwiek zasadę Sola Scriptura. Bóg — nie przestał działać i nauczać nas, ale działa i naucza nadal. Działanie i nauczanie Boga nie zostało ukończone wraz ze spisaniem Pisma i ustaleniem jego kanonu. Duch Święty prowadził i prowadzi swój Kościół nadal. I stale naucza nas głębszego rozumienia Pisma. Głębszego nie znaczy nowego, czy radykalnie innego. Głębszego — oznacza biorącego pod uwagę kontekst odczytywania Biblii w poprzednich stulechach.
Duch Święty nadal nas naucza. Przez Kościół, ale i poza jego widzialnymi strukturami. Przez katolików, ale i zielonoświątkowców. Jest i przemienia serca ludzi. I to jest podstawa naszej, a mam nadzieję, że również zielonoświątkowców, wiary.
Tomasz P. Terlikowski
Pismo Święte a Tradycja w dialogu katolicko-zielonoświątkowym
Zalety i braki zielonoświątkowych praktyk egzegetycznych