Pro multis effundetur — historia pewnego tłumaczenia
- 31 marca, 2007
- przeczytasz w 14 minut
Opowiadanie o ustanowieniu Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy i przytoczenie wypowiedzianych wówczas słów Jezusa bardzo wcześnie stało się dla większości chrześcijan integralną i nieodzowną częścią Modlitwy Eucharystycznej, samego centrum chrześcijańskiego kultu, źródła i szczytu życia wiary. Nic więc dziwnego, iż słowa te budziły „od zawsze” uwagę, namiętne spory, i dyskusje. Rozważano je, szukano ich znaczeń, spierano się w jaki najwłaściwszy sposób mają być przytoczone podczas sprawowania Pamiątki Pana.
WMagazynie Teologicznym Semper Reformanda pan Piotr Chrzanowski podjął dyskutowaną w pewnych środowiskach kwestię tłumaczenia na języki narodowe łacińskiego zwrotu „pro multis” – „za wielu”, obecnego tak w biblijnym przekazie o Ostatniej Wieczerzy jak i w łacińskim tekście Modlitwy Eucharystycznej przytaczającej słowa Jezusa wypowiedziane nad Kielichem: qui pro vobis et pro multis effundetur – która za was i za wielu będzie wylana
Łaciński zwrot „pro multis” („za wielu”) w większości języków przetłumaczono w dla potrzeb liturgii jako „za wszystkich” – „for all”, „por todos”, „per tutti”, „für alle”. Jednymi z nielicznych wyjątków są polski, gdzie zastosowano dosłowne tłumaczenie „za wielu” i francuski, w którym znaleziono szczególnie szczęśliwe tłumaczenie „pour la multitude”. Tłumaczenie „pro multis” jako „za wszystkich” znalazło swoje pełne potwierdzenie w wydanej przez Kongregację Kultu Bożego instrukcji w 1974 r. Pod koniec zeszłego roku kard. Francis Arinze, prefekt Kongregacji Kultu Bożego wystosował list do biskupów zapowiadający, iż przy nowych wydaniach Mszału rzymskiego, w tłumaczeniach słów Ustanowienia powróci się do literalnego brzmienia tekstu czyli zwrot „pro multis” zostanie przetłumaczone jako „za wielu”: „for many”, „per molti” i ekwiwalentne oraz prosi biskupów by przez najbliższe lata przygotowywali wiernych podczas katechezy do tej zmiany.
Do tego właśnie ostatniego dokumentu odnosi się panChrzanowski w swoim niezwykle ciekawym artykule; sprowokowanym ze swojej strony przez notatkę red. Sporniaka zamieszczoną w Tygodniku Powszechnym. Doprawdy imponuje u autora trud poszukiwania angielskich tłumaczeń starożytnych liturgii. Jednakże kwestia tłumaczenia łacińskiego wyrażenia „pro multis” nabiera u pana Chrzanowskiego zupełnie innego znaczenia niż posiada w rzeczywistości. Autor całą problematykę tłumaczenia sytuuje w błędnym kontekście; zdaje się bowiem sugerować, iż tłumaczenie zwrotu „pro multis” dotyka samej formy sakramentu i jako takie posiada znaczenie dogmatyczne. „Sądzę bowiem,- pisze pan Chrzanowski — że różnice w liturgii mogą dotyczyć przede wszystkim jej kulturowej szaty obrzędowej, a nie tak istotnych rzeczy jak forma najważniejszego sakramentu.” Z tego przeświadczenia wynikają końcowe, dramatyczne pytania: „Czym kierowali się Ci, którzy zamiast tłumaczenia zaproponowali interpretację po myśli jednej ze szkół teologicznych i Ci, którzy to zaakceptowali? Nie mogę tu nie wyrazić żalu i smutku, że dopiero Benedykt XVI, zdecydował się w tej sprawie na interwencję. Tolerowanie takiego nadużycia przez Jana Pawła II jest dla mnie bardzo bolesną tajemnicą!” Dla pana Chrzanowskiego tłumaczenie zawarte w aktualnych wydaniach Mszałów w językach narodowych stanowi wiec „nadużycie”, za którym stoją potężne i wrogie siły oraz starannie skrywane motywy, zapewne również nieprzyjazne, do tego podstępnie forsujące „myśl jednej ze szkół teologicznych”.
Nie można zgodzić się z takim postawieniem sprawy przez autora. Sprawa tłumaczenia poruszona przez kard. Arinze nie stanowi problemu dogmatycznego ani w żadnym wypadku nie może zostać nazwana „nadużyciem”. Na samym wstępie jasno podkreśla to sam list kard. Arinze: tłumaczenie „pro multis” jako „za wszystkich” „jest bez wątpienia zgodne z prawidłowa interpretacją zamiaru naszego Pana” oraz stanowi „raczej wyjaśnienie, które dobrze pasuje do katechezy”. Natomiast tłumaczenie „za wielu” jest bardziej dokładnym, literalnym oddaniem łacińskiego tekstu.
Zanim jednak przejdziemy do samej kwestii tłumaczenia zwrotu „pro multis”, koniecznym jest wyjaśnienie posądzeń kryjących się za końcowymi, dramatycznymi pytaniami pana Chrzanowskiego. Pisze on o rzekomej „bolesnej tajemnicy” braku interwencji Jana Pawła II i tajemniczych powodów takiego a nie innego sformułowania zawartego w wydawanych przez Kościół katolicki księgach liturgicznych.. Przekonanie Jana Pawła II nie jest jednak żadną tajemnica, tym bardziej bolesną; sam papież pisał o tym jasno chociażby w Liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2005 r.:
4. « Hoc est enim corpus meum quod pro vobis tradetur ». Ciało i Krew Chrystusa są dane dla zbawienia człowieka, całego człowieka i wszystkich ludzi. Jest to zbawienie całkowite, a równocześnie powszechne, gdyż nie ma człowieka, który by nie podlegał mocy zbawczej Krwi Chrystusa, chyba że ją w sposób wolny odrzuca: « qui pro vobis et pro multis effundetur ». Jest to ofiara złożona « za wielu », jak mówi tekst biblijny (Mk 14, 24; Mt 26, 28; por. Iz 53, 11–12) w typowym semickim wyrażeniu, które wskazuje na wielką liczbę tych, którzy zostali objęci zbawieniem dokonanym przez jednego Chrystusa, a równocześnie odnosi się do ogółu istnień ludzkich, którym jest ono ofiarowane: Krew « została przelana za was i za wszystkich », jak w sposób uprawniony wyraża się to w niektórych tradycjach. Ciało Chrystusa zostało bowiem wydane « za życie świata » (J 6, 51; por. 1 J 2, 2).
Nie ma więc mowy według papieża o nadużyciu, ale o uprawnionej tradycji. Przygotowanie zaś, wydanie i opublikowanie ksiąg liturgicznych w Kościele katolickim nie jest dziełem zakulisowych zabiegów tajemniczych „ktosiów”, wobec których Kościół stoi bezradny i zaskakiwany ich twórczością. Księgi liturgiczne wydawane są przez biskupów Kościoła, z pomocą ustanowionych przez nich i uznanych w Kościele specjalistów z dziedziny teologii, liturgii i języków. Ich prace są jawne, ich przebieg szeroko przedstawiany, komentowany i dokumentowany w dostępnych publikacjach. Tak samo argumenty i powody interesującego nas tu tłumaczenia „pro multis” jako „za wszystkich” („for all” i ekwiwalentne) były jawnie dyskutowane i tłumaczone, i są dostępne w publikacji, dlatego też – podobnie jak w przypadku papieża – nie ma powodu do spiskowego dopatrywania się „czym kierowali się” tłumacze liturgicznych ksiąg.
Wracając do meritum naszego zagadnienia. Odczytanie artykułu pana Chrzanowskiego może sugerować jakobyśmy stali wobec alternatywy: tłumaczenie („za wielu”) albo „interpretacja jednej ze szkól teologicznych”. Taka alternatywa byłaby fałszywa. Wbrew twierdzeniom pana Chrzanowskiego nie jest to „interpretacja po myśli jednej ze szkół teologicznych”, lecz dogmat wiary uroczyście zdefiniowany przez Sobór Trydencki. Przytoczę raz jeszcze list kard. Arinze: „Brzmienie „za wszystkich” jest bez wątpienia zgodne z prawidłowa interpretacją zamiaru naszego Pana, jak to jest wyrażone w tekście. Jest to dogmat wiary, że Chrystus za wszystkich mężczyzn i kobiety umarł na krzyżu.”
Jeżeli Chrystus umarłby jedynie za „wielu”, w znaczeniu „nie za wszystkich”, wyrażenie to przeczyło by wierze Kościoła uroczyście potwierdzonej przez Sobór Trydencki. Kościół uczy, zgodnie ze świadectwem Pisma, iż grzech dotyka wszystkich, nie tylko zaś „wielu”. Paweł naucza w liście do Rzymian: „jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ( gr. eis pantas) ludzi, ponieważ wszyscy (gr. pantes) zgrzeszyli.”(Rz 5, 12) i dalej „jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich (gr. eis pantas) ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich (eis pantas) ludzi usprawiedliwienia dające życie”(Rz 5, 18).
Narracje o ustanowieniu Eucharystii podczas Ostatniej Wieczerzy posiadamy w czterech tekstach biblijnych: w Ewangelii Marka (Mk 14,24), Mateusza (Mt 26,28) i Łukasza (Łk 22,20) oraz w 1 Liście św. Pawła do Koryntian (1. Kor. 11,25). W dwóch pierwszych znajdujemy słowo „hoi polloi” – „wielu” wskazujące tych, za których „wylana jest Krew Jezusa. Słowo „hoi polloi” – „wielu” spotykamy także w Mt 20, 28 i Mk 10, 45, gdzie podobnie wskazuje tych, za których Syn Człowieczy odda swe życie.
Dlaczego w niektórych narracjach o ustanowieniu – a wraz za tym w niektórych tekstach liturgicznych — pojawia się wyrażenie „za wielu”, a nie „za wszystkich”? Wracamy tu do problemu języków, w jakich zostały nam przekazane omawiane teksty. Red. Sporniak wspomina zdawkowo w swojej notatce w Tygodniku Powszechnym o „językach oryginalnych” i o greckim wyrażeniu „hoi polloi”, pan Chrzanowski stara się rozwinąć tę myśl szukając wyrażenia w greckich słownikach.
Tekst Nowego Testamentu dotarł do nas w języku, który powszechnie był używany na terenach podległych wówczas Imperium Rzymskiemu jako powszechny język potoczny – w odmianie greki zwanej koine. Nie był to jednak ojczysty język, „pierwszy język”, przeważającej części autorów Nowego Testamentu i bezpośrednich adresatów zawartych w nim pism. Nie był też językiem ojczystym ani Jezusa ani Apostołów, językiem nauczania i codziennych rozmów. W użyciu w ówczesnej Palestynie był należący do grupy języków semickich aramejski, zasadniczo różny w swojej strukturze, wewnętrznej logice, podstawach składni i fleksji niż greka czy też współczesne języki europejskie. Języki semickie operują też zupełnie różnym sposobem obrazowania rzeczywistości. To co dla nas w omawianym zagadnieniu istotne, bez wdawania się w zbyt szczegółowe kwestie lingwistyczne, to fakt, iż podczas gdy greka osiągnęła mistrzostwo w wyrażaniu pojęć abstrakcyjnych, statycznie ujętych, to w językach semickich, tak aramejskim jak i hebrajskim – języku przeważającej części Starego Testamentu – te same pojęcia posiadają znaczenie konkretne, egzystencjalne i dynamiczne. Ważnym jest w naszym przypadku i koniecznym dla poprawnego rozumienia omawianych tekstów uwzględnienie faktu, iż choć pisma Nowego Testamentu przekazane zostały w starożytnym języku greckim, w znacznej części powstały jednak w semickim kontekście językowym, opierały się też na wielu źródłach semickiej językowo tradycji tak pisemnej jak i ustnej.
Mamy więc do czynienia w Nowym Testamencie z wieloma „semityzmami” – zwrotami i pojęciami wyrażonymi ówczesnej grece, jednak oddającymi sposób wysławiania się i rozumienia charakterystyczny dla kultury i języków semickich. Omawiane przez nas wyrażenie „dla wielu” jest jednym z przykładów licznych semityzmów. Dla jego zrozumienia nie wystarczy więc odwołanie się jedynie do greki, lecz należy uwzględnić też cały kontekst semickich znaczeń.
Aramejskie pojęcie „wszyscy” nie miało – tak jak w grece i we współczesnych europejskich językach – znaczenia abstrakcyjnego, nieokreślonego liczebnie. Wręcz przeciwnie oznaczało ograniczoną liczbę „wszystkich” gdzieś, czasowo lub przestrzennie zdeterminowanych. Stąd „wszyscy” mogli być liczebnie znikomi. Chcąc oddać wielość, nieogarnioność, niezliczoność – inaczej niż to ma miejsce w grece i innych europejskich językach — mówiono po prostu „wielu”. Aramejskie i hebrajskie słowo „wielu”, bliskie Apostołom i pierwszym Kościołom, miało więc zwyczajowe znaczenie „wszystkich, którzy są liczni”, „nieokreślonej, wielości”. Słowo, które tłumaczymy dosłownie jako „wielu” akcentujezatem znaczenie wielkiej ilości i nie wyłącza nikogo, w żadnym wypadku zaś nie oznacza „części”. Jezus właśnie w ten oczywisty sposób mówi o pełni swojego zbawienia ofiarowanego przy końcu czasu i świata całej ludzkości, którą włącza w tych „ za wielu” („anti pollon”), dla których przyszedł dać swoje życie jako „okup”(Mt 20, 28; Mk 10, 45) i za których wylewa swą Krew.
Nie są to – wbrew obawom pana Chrzanowskiego – interpretacje ani rozważania współczesnych teologów, ani próba reformy, zmiany czy odnowy nauczania kościelnego, jest to kwestia znana od wieków. Problem tłumaczenia – i rozumienia — słów „wielu’ i „wszyscy” był podejmowany już od samej starożytności chrześcijańskiej. Podejmowali ja wielcy mistrzowie Zachodu – Augustyn i za nim Tomasz z Akwinu. Ten ostatni tak komentuje swego wielkiego poprzednika: „Św. Augustyn wyjaśnia, iż „wielu” znaczy „wszyscy ludzie”; i taki sposób wyrażania często spotykamy w świętych pismach” (Summa Teologiczna, Kwestia 75, Odpowiedź na zarzut 2). Rzeczywiście, jeżeli bowiem spojrzymy na Nowy Testament łatwo przekonamy się, iż są miejsca w których używa się słów „wielu” i „wszyscy” zamiennie, traktując je jako synonimy. Cytowałem powyżej dwa fragmenty z listu Apostoła Pawła do Rzymian, z rozdziału 5. Chodzi o wiersze 12 i 18. Pisząc o grzechu i zbawieniu wszystkich ludzi Paweł używa tu – jak zaznaczyłem — greckiego słowa „pantas” – „wszyscy”. Spójrzmy jednak na ten sam fragment listu do Rzymian, na wiersze 15 i 19. W tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia (wyd. III) znajdujemy takie słowa: „jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich (hoi polloi) śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich (tous pollous) łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa” (Rz 5, 15) oraz „albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy (hoi polloi) stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo jednego wszyscy (hoi polloi) staną się sprawiedliwymi” (Rz 5, 19) . We wszystkich podkreślonych tu słowach „wszyscy” użyte zostało tu nie „pantas”, lecz właśnie „hoi polloi” – „liczni, wielu”. Św. Paweł nie ma problemu w zamiennym użyciu w jednym i tym samym tekście słów „wszyscy” i „wielu”, nie jest to w żadnym wypadku, wbrew obawom pana Chrzanowskiego, słowo „za mocne”.
Znużony być może w tym miejscu Czytelnik spyta: jaki jest więc kontekst całego problemu w liście kard. Arinze? O co chodzi z tym tłumaczeniem? Wbrew dramatycznym tonom pana Chrzanowskiego sprawa wygląda bardziej prozaicznie, choć nie oznacza to, że jest to rzecz błaha lub nieistotna: czy mamy tłumaczyć tekst dosłownie, literalnie czy też tłumacząc szukać jego sensu i znaczenia w języku przekładu. Innym pytaniem, już może nie wprost podjętym, ale stojącym w tle, jest relacja katechezy i liturgii: na ile liturgia, czy ściślej mówiąc tekst liturgiczny sam w sobie stanowi katechezę – wyjaśnienie i nauczanie tajemnic wiary – i jakie jest miejsce katechezy w ramach liturgii. Wreszcie istnieje dla odbioru listu kard. Arinze kontekst już nie merytoryczny, ale – nazwałbym go tu „społecznym”. To działalność różnych środowisk nazywających się tradycjonalistami.
Mamy tu przede wszystkim problem, który pojawia się przy każdym tłumaczeniu. Czy dany tekst oddać dosłownie i literalnie, czy też starać się jak najlepiej oddać sens i znaczenie użytych słów, zwrotów i wyrażeń, często wprost nieprzetłumaczalnych w języku translacji. List kard. Arinze opowiada się za dosłownym przytoczeniem brzmienia tradycyjnej formuły, pozostawiając katechezie wytłumaczenie jej znaczenia. Osobiście cieszy mnie takie właśnie tłumaczenie. Jestem przyzwyczajony do obcowania z historycznymi tekstami i ich subtelnościami, formuła „za was i za wielu” przenosi mnie bezpośrednio w bliski mi świat znaczeń i historii, tradycji i zakorzenienia, a więc rzeczywistości, która bez wątpienia jest ważnym wehikułem treści naszej wiary. Z drugiej jednak strony rozumiem rozterki tych, którym przyjdzie tłumaczyć, iż „wielu’ znaczy „wszyscy”, że aramejski, że grecki, że łacina.… A nie można od razu powiedzieć o co chodzi? Widocznie nie zawsze. Wszak wyrażenie „ciało i krew” to też semityzm, niezrozumiały bez odwołania się do ówczesnego sposobu wyrażania rzeczywistości; a i sam znak uczy – wieczerzy, szczególnie w wieku fast — food’ów staje się dla współczesnych pokoleń nieczytelny sam w sobie. O ile jednak nie sposób wyobrazić sobie chrześcijańskiego przesłania bez głoszenia i celebrowania “Ciała i Krwi”, bez znaku uczty — wieczerzy, to wyrażenie “za wielu” posiada już takiego znaczenia. Trzymam w każdym razie kciuki za katechezę.
Inną sprawą, która rodzi się w związku z listem kard. Arinze jest relacja między katechezą właśnie, a liturgią. Na ile sama liturgia jest katechezą? Nie tylko chodzi o „przegadane” “komentarze do komentarzy”, ale o sam tekst modlitwy, zwłaszcza tej w istotnym sensie najważniejszej modlitwy Kościoła – Wielkiej Modlitwy, Anafory, Kanonu. Kościół staje w dziękczynieniu z wielkimi dziełami miłości i wierności Pana, których doświadcza i grzechem swoich dzieci, z błaganiem o ratunek i najdoskonalszym przebłaganiem. Czy czas to na kazanie i pouczanie? Taka pokusa zawsze w Kościołach była. Jakoś dziwnie się czuje słysząc w tym okresie wielkopostne prefacje – parenetyczne kazania o znaczeniu postu, praktyk pokutnych czy umartwienia. Jestem jak najbardziej za, ale to nie ten czas i nie to miejsce. Odnowiona liturgia przywracając Kościołowi łacińskiemu wielka tradycję anaforyczną, jednocześnie nie uniknęła wielu dyskusyjnych, choć czcigodnych i słusznych elementów
Wreszcie kontekst listu kard. Arinze, który nazwałem umownie „społecznym”. Nie jest on oczywiście wymieniony, natomiast przyczynił się bez wątpienia do tego, iż sam list został na taka skale zauważony i komentowany, do niego tez odnosi się zapewnejasne zastrzezenie, iżnie ma wątpliwości, co wazności Mszy sw. podczas której uzytotłumaczenia “za wszystkich”. Wiele środowisk kościelnych określających się jako „tradycjonalistyczne” podważało prawomocność i legalność liturgii, w której pojawia się tłumaczenie „za was i za wszystkich” oraz odmawiali uznania ważności tak sprawowanej Eucharystii. Chodzi tu zwłaszcza o część środowiska związanego z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X założonym przez abp. M. Lefebvre’a i pokrewne ugrupowania znajdujące się w Kościele katolickim jak i poza nim, kontestujące nauczanie kościelne w imię błędnie rozumianej tradycji. Używanego przez liturgie rzymską zwrotu „za was i za wielu” „pro vobis et pro multis” nie spotykamy w Piśmie św. – słowa te, jak wskazuje Katechizm Soboru Trydenckiego – „zostały połączone razem przez Kościół katolicki pod kierownictwem Ducha Bożego”. Dom Leclerq w “Słowniku chrześcijańskiej archeologii i liturgii“ wylicza co najmniej 89 różnych sformułowań narracji o Ustanowieniu używanych podczas Modlitwy Eucharystycznej w historii Kościoła, wiele z nich nie zawiera w ogóle sformułowania „pro multis”. Znamy dziś kilkanaście historycznych tekstów Anafor z bardzo wczesnego okresu w których opowiadanie o Ustanowieniu wprost nie pojawia się w ogóle, bądź dopiero kształtuje się w formę jaka znamy współcześnie. Jedna z takich Anafor zwana „Anaforą Addaia i Mari” nieprzerwanie do dzisiaj używana jest przez Asyryjski Kościół Wschodu. Niewątpliwie wiec są to słowa określone przez Kościół. Tłumaczenie „za wszystkich” jest oficjalnym tłumaczeniem Kościoła, znajdującym się w wielu wydaniach Mszału nie bez istotnych powodów, jasno określonych przez kompetentne władze i zatwierdzone przez Stolice Apostolską i prawomocność takiego sformułowania list kard. Arinze zdecydowanie podkreśla.
Na Bractwo św. Piusa X, i inne niektóre inne środowiska tradycjonalistyczne, silnie oddziaływają obecne od kilku wieków w Kościele na Zachodzie poglądy jansenistyczne. Choć potępione w swojej skrajnej postaci, kształtowały i oddziaływały przez długi okres czasu na teologię i nauczanie kościelne. Głosiły skrajny rygoryzm, a odwołując się do niektórych tekstów Augustyna i Tomasza z Akwinu rozwijały — w sposób odrzucony przez Kościół katolicki — naukę o predestynacji, czyli przeznaczeniu przez Boga niektórych do zbawienia i wykluczeniu z niego innych. Negując prawomocność tłumaczenia „za wszystkich”, nie licząc się ze znaczeniem tekstu, wielu przedstawicieli środowisk tradycjonalistycznych odwoływało się właśnie do takiej „restrykcyjnej eschatologii, kładącej nacisk na groźbę potępienia wiecznego”. Obawy ks. prof. Hryniewicza nie są wiec pozbawione podstaw, a samo wprowadzenie tłumaczenia dosłownego wymaga –do czego wzywa list kard. Arinze – intensywnej katechezy aby mogło być poprawnie zrozumiane i uniknęło „pułapek literalnego przekładu”. Mam nadzieję, ze tak będzie.