Psalm 15 — chrześcijaństwo zaangażowane
- 23 lipca, 2003
- przeczytasz w 5 minut
Dnia 5 kwietnia 1943 roku, dwa miesiące po klęsce Niemiec pod Stalingradem, do wojskowego więzienia w Berlin-Tegel przywieziono politycznego więźnia, luterańskiego pastora Dietricha Bonhoeffera. Przez dwadzieścia dni jego cela otwierała się tylko, gdy przynoszono mu kawałek chleba i kawę zbożową oraz gdy wynoszono kubeł z nieczystościami. Jego cela zajmowała powierzchnię dwa na trzy metry, i wyposażona była w pryczę, stołek, półkę na ścianie i wiadro. Światło dochodziło przez małe zakratowane okienko. W tej celi, Bonhoeffer spisał swoje przemyślenia na temat chrześcijaństwa, przemycone poza mury więzienia, stały się inspiracją do życia odpowiedzialnego dla wielu chrześcijan żyjących także dzisiaj.
Postać Bonhoeffera łączy się z Psalmem 15 w szczególny sposób. Psalmista uczy, że wejście w “przybytki Jahwe” dokonuje się poprzez realizacje największego przykazania — miłości bliźniego. I tak jak dla Bonhoeffer, tak dla psalmisty, ta miłość, nie jest jakimś abstraktem, ale konkretyzuje się w codzienności, w bardzo praktyczny sposób.Bonhoeffer był postacią niezwykłą, ponieważ swoje przekonania realizował bardzo praktycznie poprzez swoje całe życie niewyłączając tragicznej śmierci. Pokazywał praktycznie, co to znaczy kochać bliźniego i szukać Boga. Oczywiście “łaską zbawieni jesteśmy przez wiarę” jak naucza św. Paweł w Liście do Efezjan, ale kończy on swój wywód zdaniem, o którym chrześcijanie, a szczególnie my, protestanci, zdajemy się zapominać: “Jego, bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili. (Efez. 2:10)
Tą myśl wyraźnie widzimy w Psalmie 15, a na nowo przypomina nam o niej Dietrich Bonhoeffer. Dla niego jak i dla psalmisty, bycie uczniem oznacza, nie tylko przyjmowanie jakiś założeń teologicznych, wiarę w swój światopogląd, ale raczej praktyczne realizowanie uczniostwa, prawdziwe “pójście” za Chrystusem, które dokonuje się w konkretnym czynie, który to staje się prawdziwa miłością..Fala nazizmu, która ogarnęła Niemcy po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. wdzierała się już do Kościoła, próbując wypaczyć sens nauki Chrystusa, Bonhoeffer nie mógł przyglądać się temu spokojnie. 1 marca 1933 roku miał wygłosić radiowy odczyt zatytułowany: “Zmiany pojęcia Fuhrer”. Na skutek treści odczytu naziści przerwali audycje, zanim prelekcja dobiegła końca. Od tej pory tajna policja miała go już na oku. Bonhoeffer jako jeden z nielicznych duchownych tak otwarcie staje w obronie Żydów i wszystkich prześladowanych przez nazistów, jego wystąpienia nie znajdują, niestety, większego zainteresowania i zrozumienia w Kościele, w którym z czołowych stanowisk usuwani są niewygodni dla władzy pastorzy, a ich miejsce zajmują pastorzy rekomendowani przez NSDAP, ulegli i posłuszni hitlerowcom. Bonhoeffer wraz z kilkoma pastorami organizuje ruch oporu wewnątrz Kościoła. Chce mówić głośno o wszelkiej niesprawiedliwości, stawać w obronić tych, którzy sami bronić się nie są w stanie, bez względu na to jaką religię lub poglądy wyznają uciskani przez nazistów. Tłumacząc swoje zaangażowanie polityczne mówi: “Kościół może śpiewać swoje hymny, tylko wtedy, kiedy równie głośno krzyczy w obronie Żydów i komunistów”
Bonhoeffer dochodzi do przekonania, że swoją służbę dla Boga nie jest w stanie widzieć jedynie jako służbę pastorską, ale w tej sytuacji historycznej, jego praca musi wykraczać poza Kościół i być także służbą światu, który ginie pod gąsienicami niemieckich czołgów, czy w komorach gazowych Autzwisch. Jego walka z hitleryzmem wynika z jego zrozumienia chrześcijaństwa, które to zobowiązuje wierzących do wystąpienia w obronie niewinnych i prześladowanych. Ta obrona nie ogranicza się zaś jedynie do modlitwy o nich, ale żąda zaangażowania wszystkich dostępnych środków.
Bonhoeffer nawiązuje, więc kontakt z oficerami Abwehry, którzy planowali zamach na Hitlera. Dzięki współpracy z Abwehrą wymyka się na pewien czas spod kontroli Gestapo. Odbywa podróże z tajną misją do Szwajcarii, Szwecji i Norwegii. Na spotkaniu ekumenicznym w Genewie w 1941 r. oświadczył: “Tylko przez kapitulacje możemy odpokutować za straszliwe zbrodnie wobec Europy i całego świata”.
5 kwietnia 1943 r. nastąpiło aresztowanie Bonhoeffera. Zostaje umieszczony w więzieniu, tam pisze listy do przyjaciela, których treść jest bogata w liczne przemyślenia, one to właśnie przyniosły mu po wojnie taki rozgłos. W swoich listach dochodzi do wniosku, że współczesne chrześcijaństwo ogranicza się jedynie do sfery kościelnej, czyli nabożeństw, modlitwy, obchodzenia świąt. Podczas gdy cała druga strona życia, a więc praca, rodzina, znajomi, wyłączona jest całkowicie z owego “chrześcijaństwa”. Prawdziwe naśladowanie Chrystusa ma polegać zaś na byciu uczniem wszędzie i w każdej sytuacji, chrześcijanie nie mogą wycofywać się ze świata nauki, polityki, gospodarki, lecz przeciwnie — powinni wejść w ten świat i tam właśnie szukać społeczności z Bogiem. Bóg stał się człowiekiem, takim jak my, żył między ludźmi, a więc i my tak powinniśmy żyć i tam szukać Chrystusa. Podczas gdy my szukamy Boga w “niebie” On jest tu na ziemi, pośród ludzi i to tam właśnie powinniśmy go znaleźć. Bonhoeffer angażuje się więc w bieżące sprawy świata, by w tym być posłuszny Bogu, który przecież “tak bardzo umiłował świat…”. Człowiek powinien szukać spotkania z Bogiem nie na granicy doczesności i pozadoczesności, lecz w centrum doczesności. Kto bowiem stoi na ziemi tylko jedną noga, wstąpi do nieba również tylko jedna stopą, ponieważ Boga trzeba znajdować i kochać w tym, co nam daje w ziemskości życia.
7 lutego 1945 roku w wyniku powtarzających się nalotów bombowych Bonhoeffer został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. 8 kwietnia 1945 r. w czasie odprawiania nabożeństwa dla współwięźniów, w drzwiach baraku nagle stanęło gestapo, wyprowadzany Bonhoeffer przystanął, by do jednego z współwięźniów powiedzieć: “dla mnie to jest koniec, ale także i początek”. Następnego dnia Bonhoeffer został powieszony na strunie od pianina, następnie nabity na długi gwóźdź na ścianie i w końcu ciało jego spalono.Gdy Bonhoeffer był jeszcze więźniem, w czasie spaceru na podwórzu więziennym zadano mu pytanie, jak on, teolog i chrześcijanin, może uzasadnić i usprawiedliwić swój aktywny udział w oporze przeciw Hitlerowi. Bonhoeffer odpowiedział na to, że widząc szaleńca prowadzącego samochód z nadmierną prędkością nie może pozostać spokojny na chodniku. Jako pastor nie może upatrywać swego głównego zadania w grzebaniu ofiar jazdy szaleńca i w pocieszaniu poszkodowanych rodzin. Rzeczą ważniejszą jest wyrwanie kierownicy z rąk szaleńca.
Świadectwo ks. Bonhoeffera jest ciągle wyzwaniem dla naszego dzisiejszego, konsumpcyjnego świata oraz chrześcijaństwa opartego często jedyniena deklaracjach, pozostającego i realizującego się tylko w “sferze sacrum”. Słowa i czyny Bonhoeffera są wymowną ilustracja Psalmu 15 oraz słów św. Jakuba: “Wiara bez uczynków jest martwa” (Jak. 2:26)