Psalm 24 — Pokolenie szukających Boga
- 23 marca, 2006
- przeczytasz w 7 minut
Już od wielu lat w kościołach i w miejscach celebracji katolickich mszy i nabożeństw w Brazylii jedną z najczęściej śpiewanych pieśni jest ta zaczynająca się od słów: “Panie, któż wejdzie do sanktuarium, aby Cię wielbić? Ten kto ma czyste dłonie i niewinne serce, kto nie skłania się ku próżności i potrafi kochać”. Nie wiem, ilu ze śpiewających te słowa pieśni wie, że są one oparte właśnie na Psalmie 24, a wykorzystując słowa tego Psalmu ułożył je i nagrał, rozpowszechniając ją następnie po całej Brazylii, jeden z najbardziej znanych, przez jednych kochany, przez innych krytykowany, ksiądz Jonas (Jonasz) Abib. To właśnie ta kontrowersyjna postać pojawiła się w moich myślach, kiedy modląc się zastanawiałem, co napisać w niniejszym komentarzu do Psalmu 24.
Usłyszałem o nim po raz pierwszy w 1992 r., kiedy przybyłem do Brazylii. Zaraz po przyjeździe zetknąłem się z parafią w Barra Mansa i diecezją z Volta Redonda-Barra Piraí (stan Rio de Janeiro), gdzie księża i biskup byli wielkimi zwolennikami skrajnej odmiany teologii wyzwolenia. Powiedziano mi od razu, że sakramentalizm należy do przeszłości, a teraz księża powinni zaangażować się w walkę związków zawodowych i lewicowych partii politycznych. Jako Polak, który został wychowany pod rządami PZPR, oglądał z bliska panowanie Castro na Kubie i przeżył lewicowe rządy partii MPLA w Angoli, raczej miałem trudność z przyznaniem racji moim latynoskim kolegom księżom. Poza tym, już wkrótce odkryłem, że ci lewicowi kościelni przywódcy: biskupi, księża, zakonnice i świeccy liderzy, wiele mówiąc o prześladowaniach i prześladowanych, sami często prześladują w swoich diecezjach członków różnych bardziej modlitewnych i duchowych katolickich ruchów kościelnych, a zwłaszcza charyzmatycznego ruchu Odnowy w Duchu Świętym, zarzucając im przede wszystkim alienację wobec społecznej i politycznej sytuacji w kraju i walki o ich przemianę. Sami “zabronieni” w parafii charyzmatycy patrzyli na mnie z nieufnością, nie znając mojej osoby, nie wiedząc, jaka będzie moja reakcja, ale kiedy nie atakowałem, lecz wprost przeciwnie, okazywałem zainteresowanie ich ruchem, zaczęli się otwierać i opowiadać mi o swoich trudnościach, cierpieniach oraz o błogosławieństwie, jakim dla nich jest obecność, w sąsiedniej diecezji, wspólnoty “Pieśń Nowa” i stojącej na jej czele księdza Jonasza Abiba.
To wówczas zainteresowałem się tym człowiekiem, jego wspólnotą, zacząłem słuchać ich stacji radiowej, wówczas jedynie na falach krótkich. Wkrótce zostałem przeniesiony na parafię położoną ponad tysiąc kilometrów na północ od Barra Mansy, ale właśnie to odkrycie osoby księdza Jonasza i wspólnoty “Nowa Pieśń” w tamtych pierwszych miesiącach mojego pobytu w Brazylii bardzo pomogło mi przeżyć duszpasterski szok, kiedy to po przeniesieniu z wojny w Angoli, gdzie ryzykowałem życiem, aby móc udzielać sakramentów Eucharystii, chrztu, małżeństwa i innych, powiedziano mi teraz, że sprawowanie przez księży sakramentów to jest przeszłość dawnego, zacofanego Kościoła, a głównym zadaniem księży jest walczyć o społeczną i polityczną przemianę świata, zostawiając sprawowanie sakramentów osobom świeckim.
Jonasz Abib pochodzi z biednej rodziny libańskich emigrantów. W młodości poszedł za głosem powołania kapłańskiego do specyficznej pracy z młodzieżą, wstępując do zakonnego Zgromadzenia Księży Salezjanów. Już jako kapłan, a były to lata siedemdziesiąte XX wieku, zetknął się z wówczas dopiero zaczynającym rozwijać się w Brazylii ruchem Odnowy w Duchu Świętym. Później wielokrotnie, publicznie dawał świadectwo, że właśnie to spotkanie spowodowało całkowitą przemianę jego sposobu myślenia i życia oraz podejścia do wiary, ratując zarazem jego kapłaństwo.
Wkrótce z grupą młodzieży zakłada wspólnotę “Nowa Pieśń”, odchodząc z zakonu Salezjanów. Wielu uważało go za szaleńca i fanatyka. Przyjaciele prosili go, aby się opamiętał, a prawie wszyscy oczekiwali, że już wkrótce Jonas załamie się pod wpływem trudności, zamknie swoją malutką wspólnotę, powróci w szeregi Salezjanów lub porzuci kapłaństwo. Był to również czas dominacji teologii wyzwolenia w większości brazylijskich diecezji, a Odnowa w Duchu Świętym była widziana jako sztuczny twór, który został założony przez amerykański wywiad CIA, aby osłabić, a nawet zniszczyć brazylijskie Podstawowe Wspólnoty Kościelne i teologię wyzwolenia. Dla wielu katolickich przywódców osoby typu Jonasz były widziane wręcz jako wrogowie “prawdziwego” Kościoła, których trzeba zwalczać. Niektórzy biskupi bez najmniejszych skrupułów zabroniali księdzu Jonaszowi celebracji mszy oraz głoszenia kazań, rekolekcji i spotkań na terenach ich diecezji. Nigdy jednak nie słyszałem, aby Jonasz ich krytykował, aby powiedział wobec nich jakąś niepochlebną opinię lub nie podporządkowywał się ich woli. Jedynie się modlił, ufał Bogu, działał i czekał.
Jonasz jest człowiekiem prostej mowy, czasem radykalnej, ale zawsze głęboko dotykającej umysły i serca słuchaczy. Słuchając go, czasem nawet słysząc i widząc jego naiwność, uderzała mnie zawsze jego olbrzymia wiara i zawierzenie Bogu we wszystkim, czym żył i co czynił.
Nadszedł koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i Odnowa Charyzmatyczna stała się jednym z dominujących, wielomilionowych ruchów w tym największym katolickim Kościele świata (co dzisiąty katolik na świecie jest Brazylijczykiem), stając się zarazem głównym obrońcą wiary katolickiej wobec często agresywnie antykatolickiej postawy wielkich i małych Brazylijskich Kościołów charyzmatycznych o charakterze protestanckim, do których w ciągu ostatnich kilkunastu lat przeniosły się miliony tutejszych katolików. Dzisiaj pierwsza wspólnota “Nowa Pieśń” z Cachoeira Paulista, stan Sao Paulo, którą kiedyś założył Jonasz z grupką młodzieży, posiada już liczne mniejsze wspólnoty w najróżniejszych regionach tego olbrzymiego kraju, a nawet zagranicą, mając w swoich szeregach bardzo wielu seminarzystów i kapłanów. W całej Brazylii można słuchać przez 24 godziny na dobę jej nadających na różnych falach stacji radiowych i oglądać jej telewizyjne kanały, które utrzymują się nie za pieniądze z zagranicy, czy z reklamy, ale jedynie z darowizn setek tysięcy brazylijskich katolików, zmobilizowanych ku temu przez Jonasza oraz innych członków i współpracowników wspólnoty “Nowa Pieśń”. Są już tysiące książek, kaset magnetofonowych i video, CD, DVD i innych produktów własnej produkcji, jakie “Nowa Pieśń” wydała w celach ewangelizacyjnych. Trzeba było jedynie człowieka wielkiej, ale prostej wiary; “szaleńca” lub “fanatyka” dla różnych kościelnych “mędrców” i “lepiej wiedzących”. Człowieka wierzącego, że wszyscy i wszystko do Boga należy, ponieważ On jest “PANEM”, czyli prawdziwym WŁAŚCICIELEM wszelkiego stworzenia.
Ileż to razy już słyszałem te i podobne słowa wypowiedziane przez usta Jonasza, a potwierdzające słowa drogiego mu Psalmu 24. To jednak, co najbardziej mnie uderza w księdzu Jonaszu, to jest właśnie fakt, że będąc “człowiekiem sukcesu” wierzy i z pokorą głosi, że w rzeczywistości “Nowa Pieśń” jest jedynie dziełem błogosławieństwa i sprawiedliwości Boga. Dalej, wobec milionów słuchających go osób, zwłaszcza młodzieży, on nie przestaje głosić, wbrew modzie świata, że prawdziwe “pokolenie tych, którzy szukają Boga”, którzy szukają Jego, Bożego oblicza, jak głosi psalmista, to jest właśnie pokolenie tych, którzy Bogu zawierzyli i zawierzywszy starają się żyć każdego dnia na nowo zachowując “czyste dłonie i niewinne serce”, “nie skłaniając duszy swej ku próżności i nie przysięgając obłudnie”.
Wielu katolików nie lubi Jonaszowej retoryki uważając, że jest ona zbyt radykalny, zbyt wymagająca, protestanci, którzy często go podziwiają nie rozumieją jego “maryjność”. Głośne są przeprowadzane przez wspólnotę “Nowa Pieśń”, a skierowane zwłaszcza do młodzieży akcje wymagające radykalnej postawy i przemiany, kierujące się takimi przewodnimy hasłami jak np.: “Świętymi lub Niczym!”, czy “PNM — Pecar Nunca Mais!” (“Nigdy Więcej Grzeszenia!”). Kto zna jednak słowa Jezusa z Ewangelii, to wie doskonale, że Jezus Chrystus był również wymagającym bardzo wiele od człowieka i od siebie samego radykałem i to właśnie Jezusa Jonasz ma za swojego Mistrza i za wzór do naśladowania.
Zredagowana przez księdza Jonasza Abiba na podstawie Psalmu 24 pieśń kończy się następującymi słowami: “Panie, ja już mogę wejść do sanktuarium, aby móc Cię wielbić. Twoja krew mnie obmywa, Twój ogień mnie pali. Duch Święty zalewa moje istnienie”. Jakże często w Brazylii, w Polsce i w innych krajach świata ludzie wyśpiewują, czytają i medytują te i podobne słowa zapewniając, że już są przygotowani, aby “wstąpić na górę Pana”, aby “stanąć na Jego świętym miejscu”, aby wreszcie móc spotkać się z nadchodzącym Królem chwały, spotkać się z Bogiem wymagającym czystych dłoni, niewinnego serca, odrzucenia próżności i obłudy. Wiemy jednak doskonale, że wielu z nas nie jest gotowych, a olbrzymia większość ludzi, również chrześcijan, tych słów nawet nie czyta, nie słucha, nad nimi nie medytuje, nimi się nie przejmuje. Jakże bardzo dzisiejszy świat potrzebuje katolickich, protestanckich, prawosławnych i innych: odważnych, wiernych, wytrwałych i wręcz radykalnych w swoim zawierzeniu Jonaszów, którzy jak ci starcy z Apokalipsy upadają na twarz przed Bogiem i wyznają przed Nim, ale również wobec wątpiącego, zadufanego w swojej mądrości: “Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, przyjąć chwałę i cześć, i moc, ponieważ Ty stworzyłeś wszystko, i z woli Twojej zostało stworzone, i zaistniało” (Ap 4,11). Wszystko i wszyscy Panie, również i ja istnieję, żyję i mogę kroczyć w przyszłość jedynie dzięki Twojej woli, dla Twojej czci i ku Twojej chwale! Amem!