Psalm 25 — Nie zawiedź mnie, Boże!
- 2 listopada, 2003
- przeczytasz w 2 minuty
W dzisiejszych czasach bardzo popularne jest twierdzenie, że człowiek nie potrzebuje ani modlitwy, ani tym bardziej Tego, do kogo jest ona kierowana – Boga, aby żyć dobrze i szczęśliwie. Wystarczą pieniądze i dostatek. Razem z postępem, sprawy materialne wypierają wartości wyższe. Psalm 25 koryguje to spojrzenie na świat i pokazuje, ile może zyskać człowiek wierzący – „strzegący przymierza i Jego przykazań”.
Sam początek jasno nam ukazuje relację mówiącego wobec Stwórcy – ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę, mój Boże – a zatem jest to postawa prośby, błagania; ktoś mógłby nawet powiedzieć, że lamentu. Cały tekst psalmu jest mieszanką superlatywów, dotyczących Pana i wspaniałych obietnic dla tych, którzy zdecydują się iść przez życie Jego drogą.
Autor w pokorze, w świadomości swojej małości prosi o przebaczenie wszystkich grzechów i przewinień, odwołując się w swej prośbie do wielkości Boga, który „jest dobry i prawy”. Już na samym początku mowa o tym, że spełniający nakazy Boga nigdy nie doznają wstydu, co było szczególnie dotkliwą karą dla ludzi tamtych czasów. Słyszmy o łaskawości Bożej, która trwa na wieki, o miłosierdziu nie mającym końca.
Dlaczego? Co takiego zyskuje człowiek przez to, że zawierzy siebie Ojcu i wypełniać będzie Jego wolę? Najprościej mówiąc – przychylność Stwórcy. Rozwijając – Jego łaskawość, odpuszczenie grzechów, szczęście doczesne – gdzie jest mowa o „posiadaniu ziemi przez jego potomstwo”, a musimy pamiętać – według ówczesnej mentalności, łaskawość Bożą mierzono ilością dóbr doczesnych.
Jedynym, czego w zamian wymaga Bóg od nas, jest uczciwość i całkowite zaufanie wobec Niego. Wówczas nie spojrzy on na moje złe uczynki, grzechy i przewinienia – właśnie przez wzgląd na to, że ja sam poddałem się Mu w opiekę. I to dzięki mojemu zaufaniu wobec Ojca jestem, mówię, działam i żyję. Żyję – ufny w Boża niezawodność. Ufny w to, że Ty mnie nigdy nie zawiedziesz. Na tym polega piękno życia z Bogiem – ja ufam i wierzę, a On mnie podtrzymuje i prowadzi. Zanim człowiek uwierzył w Boga, Bóg uwierzył w człowieka.
Owszem, bardzo często zdarza się, że człowiek w swej małości i krótkowzroczności oczekuje natychmiastowej reakcji i działania. Jak powiedział Abbe Pierre: „Bóg pomaga, ale najczęściej z półgodzinnym opóźnieniem, abyśmy mogli pokazać, dokąd sięga nasza wiara”. Bo Bóg najczęściej działa „na dłuższą metę”, a plany człowieka są dużo bardziej krótkoterminowe.
Moja krótkowzroczność zazwyczaj nie potrafi się dopasować do Jego wieczności. „Wejrzyj na mnie i zmiłuj się nade mną, (…) oddal uciski mojego serca, (…) wyrwij mnie z moich udręczeń” i właśnie dlatego robię wszystko, aby dotrzymać Ojcu tempa. Wiem, oczekuję wiele: „strzeż mojej duszy i wybaw mnie”, ale także wiem, że dla Ciebie nic nie jest niemożliwe. Proszę o znak, znak Twej życzliwości. Daj mi siłę, aby moja ufność nie była zraniona, a nadzieja rozbłysła na nowo. „…w Tobie, Panie, pokładam nadzieję” – wzmocnij moją słabą wiarę. Okaż mi w życiu, że nigdy nie zawodzisz tych, którzy Tobie ufają. Że mogę dalej odczuwać pewność, bo Ty jesteś ze mną. Że nadal mogę głosić wszystkim „Ty jesteś mój Bóg i Zbawca, w Tobie mam zawsze nadzieję”. Ufam Tobie – „nikt bowiem, kto Tobie ufa, nie doznaje wstydu”. Nie zawiedź mnie!