Magazyn

Psalm 41 — Panie, zachowaj mnie przy życiu


Sło­wa Psal­mu 41 przy­wo­łu­ją w mej pamię­ci róż­ne obra­zy. Pierw­szym z nich jest obraz sądu escha­to­lo­gicz­ne­go, tak bar­dzo pla­stycz­nie zary­so­wa­ny przez Jezu­sa z Naza­re­tu: „Wte­dy powie król tym po swo­jej pra­wi­cy: Pójdź­cie, bło­go­sła­wie­ni Ojca mego, odzie­dzicz­cie Kró­le­stwo, przy­go­to­wa­ne dla was od zało­że­nia świa­ta. Albo­wiem łak­ną­łem, a dali­ście mi jeść, pra­gną­łem, a dali­ście mi pić, byłem prze­chod­niem, a przy­ję­li­ście mnie, byłem nagi, a przy­odzia­li­ście mnie, byłem cho­ry, a odwie­dza­li­ście mnie, byłem w wię­zie­niu, a przy­cho­dzi­li­ście do mnie” (Mt 25,24–26)


Zapraw­dę, „szczę­śli­wy któ­ry trosz­czy się o ubo­gie­go i bied­ne­go” [1], bo w ludz­kiej nędzy odnaj­du­je Boga żywe­go, Boga wcie­lo­ne­go w tych, któ­rzy od zawsze są Mu naj­bliż­si. „Ana­wim” Jah­we, ci ubo­dzy świa­ta, współ­dzie­lą z Naj­wyż­szym bez­mier­ną tęsk­no­tę. Jak pra­gnie­nie woła o napój, a głód o pokarm, tak nędza przy­zy­wa nasze­go miło­sier­dzia dla Boga i ludzi, jest wiel­ką epi­kle­zą o miłość.


„Kyrie ele­ison” – śpie­wa­my w litur­gii, tłu­ma­cząc te sło­wa „Panie, zmi­łuj się nad nami”. Mogą one też ozna­czać: „Pochyl się nad nami, przy­tul nas”. Bóg wcie­lo­ny, ogo­ło­co­ny, bez­bron­ny i zra­nio­ny, tymi sło­wa­mi woła rów­nież do każ­de­go z nas. Tu poja­wia się kolej­ny obraz: Pon­cjusz Piłat uka­zu­je świa­tu postać ubi­czo­wa­ne­go w koro­nie cier­nio­wej. Przed­sta­wia Go sło­wa­mi: „Oto czło­wiek!” Z ust udrę­czo­ne­go nie pada żad­ne sło­wo, lecz trud­no o bar­dziej wyra­zi­sty i dono­śny krzyk, niż ten ukry­ty w mil­cze­niu Naza­rej­czy­ka.


Miłość pra­gnie speł­nie­nia, a nasz Bóg chce być Emma­nu­elem, Bogiem z nami; chce trwać przy uko­cha­nym czło­wie­ku, jak opi­su­je to psal­mi­sta:


„Jah­we będzie go strzegł i zacho­wa przy życiu;


i uszczę­śli­wi na zie­mi,


i nie wyda go na żer jego nie­przy­ja­ciół” (Ps. 41,3)


Dal­sze sło­wa Psal­mu przy­wo­łu­ją obraz odda­ne­go sobie mał­żeń­stwa, któ­re pra­gnie być ze sobą w dobrym i złym, w szczę­ściu i w cho­ro­bie, aż do śmier­ci:


„Jah­we pod­trzy­ma go na łożu bole­ści,


jego posła­nie popra­wi w cza­sie cho­ro­by” (Ps. 41,4)


Naj­wyż­szy jak tro­skli­wy mał­żo­nek pochy­la się nad tym, któ­ry odpo­wie­dział na Jego miłość. Pod­trzy­mu­je go w cier­pie­niu, a nawet wcho­dzi z nim w śmierć – tam gdzie żaden z ludzi nie może nam już towa­rzy­szyć.


Tutaj obraz two­rzo­ny przez psal­mi­stę nabie­ra więk­szej teo­lo­gicz­nej głę­bi: cho­ro­ba zosta­je połą­czo­na z grze­chem. Proś­ba do Boga o uzdro­wie­nie nie doty­czy więc jedy­nie fizycz­nych dole­gli­wo­ści. Myśl psal­mu zata­cza koło: ten któ­ry ota­cza opie­ką ubo­gich sam oka­zu­je się być nędza­rzem. Miło­sier­dzie sta­je się kwe­stią mię­dzy­ludz­kiej empa­tii: czy potra­fi­my prze­ba­czyć, by i nam zosta­ło prze­ba­czo­ne? Czy potra­fi­my nie sądzić i nie potę­piać, by same­mu nie zaznać sądu i potę­pie­nia?


Zaraz też pozna­je­my tych, któ­rym empa­tii nie star­cza. To oskar­ży­cie­le, pra­gną­cy śmier­ci psal­mi­sty. W sądo­wej roz­pra­wie, jaka toczy się nad czło­wie­kiem na kar­tach Biblii, rola oskar­ży­cie­la przy­pa­da sza­ta­no­wi. Obroń­cą i sędzią jest w tym try­bu­na­le Bóg. On wsta­wia się za nami nie­ustan­nie, jest naszym rzecz­ni­kiem i adwo­ka­tem. Wie­my już jaki zapa­da wyrok w tej spra­wie: unie­win­nia­ją­cy! Rów­nież psal­mi­sta zda­je się go znać, gdy pisze mimo swej grzesz­no­ści:


„ Ale wspo­mo­żesz mnie dla nie­win­no­ści mojej


i posta­wisz mnie przed obli­czem swo­im na wie­ki” (Ps. 41,13)


Oto sło­wa czło­wie­ka uspra­wie­dli­wio­ne­go, czy­li każ­de­go z nas.


„Bło­go­sła­wio­ny Jah­we, Bóg Izra­ela,


od wie­ku aż po wie­ki! Amen, amen.” (Ps. 41,14)


Jacek Szy­mań­ski


Przy­pi­sy:


[1] Ps 41,2. Sło­wa Psal­mu 41 w tłu­ma­cze­niu ks. Sta­ni­sła­wa Łacha: „Księ­ga Psal­mów”, Poznań 1990.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.