Psalm 41 — Panie, zachowaj mnie przy życiu
- 30 sierpnia, 2004
- przeczytasz w 3 minuty
Słowa Psalmu 41 przywołują w mej pamięci różne obrazy. Pierwszym z nich jest obraz sądu eschatologicznego, tak bardzo plastycznie zarysowany przez Jezusa z Nazaretu: „Wtedy powie król tym po swojej prawicy: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a daliście mi pić, byłem przechodniem, a przyjęliście mnie, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedzaliście mnie, byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie” (Mt 25,24–26)
Zaprawdę, „szczęśliwy który troszczy się o ubogiego i biednego” [1], bo w ludzkiej nędzy odnajduje Boga żywego, Boga wcielonego w tych, którzy od zawsze są Mu najbliżsi. „Anawim” Jahwe, ci ubodzy świata, współdzielą z Najwyższym bezmierną tęsknotę. Jak pragnienie woła o napój, a głód o pokarm, tak nędza przyzywa naszego miłosierdzia dla Boga i ludzi, jest wielką epiklezą o miłość.
„Kyrie eleison” – śpiewamy w liturgii, tłumacząc te słowa „Panie, zmiłuj się nad nami”. Mogą one też oznaczać: „Pochyl się nad nami, przytul nas”. Bóg wcielony, ogołocony, bezbronny i zraniony, tymi słowami woła również do każdego z nas. Tu pojawia się kolejny obraz: Poncjusz Piłat ukazuje światu postać ubiczowanego w koronie cierniowej. Przedstawia Go słowami: „Oto człowiek!” Z ust udręczonego nie pada żadne słowo, lecz trudno o bardziej wyrazisty i donośny krzyk, niż ten ukryty w milczeniu Nazarejczyka.
Miłość pragnie spełnienia, a nasz Bóg chce być Emmanuelem, Bogiem z nami; chce trwać przy ukochanym człowieku, jak opisuje to psalmista:
„Jahwe będzie go strzegł i zachowa przy życiu;
i uszczęśliwi na ziemi,
i nie wyda go na żer jego nieprzyjaciół” (Ps. 41,3)
Dalsze słowa Psalmu przywołują obraz oddanego sobie małżeństwa, które pragnie być ze sobą w dobrym i złym, w szczęściu i w chorobie, aż do śmierci:
„Jahwe podtrzyma go na łożu boleści,
jego posłanie poprawi w czasie choroby” (Ps. 41,4)
Najwyższy jak troskliwy małżonek pochyla się nad tym, który odpowiedział na Jego miłość. Podtrzymuje go w cierpieniu, a nawet wchodzi z nim w śmierć – tam gdzie żaden z ludzi nie może nam już towarzyszyć.
Tutaj obraz tworzony przez psalmistę nabiera większej teologicznej głębi: choroba zostaje połączona z grzechem. Prośba do Boga o uzdrowienie nie dotyczy więc jedynie fizycznych dolegliwości. Myśl psalmu zatacza koło: ten który otacza opieką ubogich sam okazuje się być nędzarzem. Miłosierdzie staje się kwestią międzyludzkiej empatii: czy potrafimy przebaczyć, by i nam zostało przebaczone? Czy potrafimy nie sądzić i nie potępiać, by samemu nie zaznać sądu i potępienia?
Zaraz też poznajemy tych, którym empatii nie starcza. To oskarżyciele, pragnący śmierci psalmisty. W sądowej rozprawie, jaka toczy się nad człowiekiem na kartach Biblii, rola oskarżyciela przypada szatanowi. Obrońcą i sędzią jest w tym trybunale Bóg. On wstawia się za nami nieustannie, jest naszym rzecznikiem i adwokatem. Wiemy już jaki zapada wyrok w tej sprawie: uniewinniający! Również psalmista zdaje się go znać, gdy pisze mimo swej grzeszności:
„ Ale wspomożesz mnie dla niewinności mojej
i postawisz mnie przed obliczem swoim na wieki” (Ps. 41,13)
Oto słowa człowieka usprawiedliwionego, czyli każdego z nas.
„Błogosławiony Jahwe, Bóg Izraela,
od wieku aż po wieki! Amen, amen.” (Ps. 41,14)
Jacek Szymański
Przypisy:
[1] Ps 41,2. Słowa Psalmu 41 w tłumaczeniu ks. Stanisława Łacha: „Księga Psalmów”, Poznań 1990.