Magazyn

Psalm 51 — Modlitwa nawrócenia


Zmi­łuj się nade mną, Boże, według łaski swo­jej, Według wiel­kiej lito­ści swo­jej zgładź występ­ki moje!” tymi sło­wa­mi Psal­mu 51 dzi­siaj w tysią­cach kościo­łów na całym świe­cie roz­pocz­nie się nabo­żeń­stwo Śro­dy Popiel­co­wej. Zapa­lo­ne zosta­ną świe­ce, kościo­ły nor­mal­nie puste w tygo­dniu zapeł­nią się wier­ny­mi, cześć poma­że swo­ich wier­nych popio­łem na czo­łach na znak poku­ty. Kar­na­wał się skoń­czył rów­nie gwał­tow­nie jak się zaczął — od dzi­siaj pości­my.



Powiedz­my sobie szcze­rze, że to pięk­na teo­ria. Część z nas w Popie­lec będzie po pro­stu odpo­czy­wać po dość hucz­nych obcho­dach Ostat­ków. Jesz­cze więk­szej czę­ści z nas Popie­lec nie robi więk­szej róż­ni­cy, bo jest to świę­to co naj­mniej dziw­ne. Idzie się do kościo­ła po to by ksiądz po raz kolej­ny w roku narze­kał jacy to jeste­śmy źli i be-be, następ­nie poma­zał nam jakieś świń­stwo na czo­le i zakoń­czył ten cały cere­mo­niał tek­stem, jak z tanie­go hor­ro­ru: ‘Z pro­chu powsta­łeś i w proch się obró­cisz’. W tej per­spek­ty­wie zosta­nie w domu i obej­rze­nie cie­ka­we­go fil­mu, jawi się jako bez wąt­pie­nia cie­kaw­sza alter­na­ty­wa od powyż­sze­go rytu­ału.



Po co więc to wszyst­ko? Oczy­wi­ście, jak więk­szość rze­czy w reli­gii Popie­lec ma swo­ją głę­bo­ką sym­bo­li­kę. Poma­za­nie popio­łem, ma nam uka­zać naszą kru­chość i prze­mi­jal­ność, o któ­rej przy­po­mi­na ksiądz lub pastor wypo­wia­da­jąc słyn­ne sło­wa o pocho­dze­niu z pro­chu. W Sta­rym Testa­men­cie, a tak­że w koście­le śre­dnio­wiecz­nym, posy­pa­nie gło­wy popio­łem, mia­ło też przy­po­mi­nać, że jeste­śmy podob­nie jak Zie­mia, stwo­rze­niem Bożym i niczym wię­cej — wobec nie­go milk­ną i nik­ną nasze zasłu­gi, sta­tus spo­łecz­ny i reli­gij­ny — on widzi tyl­ko nas jako powo­ła­nych z nico­ści. I w obli­czu jego sądu sto­imy nadzy i zaku­rze­ni. Tyle histo­ria i wie­dza dla hob­by­stów.



Ale to było daw­no i nie praw­da. Teraz wie­my wię­cej, umie­my wię­cej, potra­fi­my rze­czy, o któ­rych pro­ro­kom Sta­re­go Testa­men­tu się nie śni­ło, a cała ta otocz­ka i poka­zów­ka z posy­py­wa­niem gło­wy popio­łem i lamen­ta­cją nad wła­snym ja jest mało gustow­na i nie­wska­za­na. Bo prze­cież wie­my lepiej.


No wła­śnie. Mamy wspa­nia­łe i nowo­cze­sne spo­łe­czeń­stwo. Widzi­my codzien­nie w dzien­ni­ku czy fak­tach, czy­ta­my w gaze­tach, o rze­czy­wi­sto­ści któ­ra nas ota­cza. Woli­my budo­wać mury wokół naszych miast, by odgro­dzić się od sąsia­dów, któ­rych nie­na­wi­dzi­my, zresz­tą z wza­jem­no­ścią, bo to dużo prost­sze od spro­sta­nia się z pod­sta­wo­wym pro­ble­mem. Woli­my wyda­lić kil­ka­na­ście tysię­cy uchodź­ców z naszych boga­tych kra­jów, gdyż w prze­ciw­nym razie obcią­ży to nasze sys­te­my socjal­ne w spo­sób nie­pro­por­cjo­nal­ny do ich „uży­tecz­no­ści” dla nas. Woli­my odwró­cić gło­wę od wszech­ogar­nia­ją­cej świat nędzy i roz­pa­czy, by potem wydać miliar­dy na zbro­je­nia i tech­no­lo­gie, któ­re zabi­ją szyb­ciej, wię­cej i bole­śniej, niż podzie­lić się tym co mamy. A w mię­dzy­cza­sie leci­my na Mar­sa i pod­bój kosmo­su.



W naszym pry­wat­nym życiu też idzie nam wspa­nia­le. Więk­szość z nas nie jest ani nie­szczę­śli­wa ani samot­na, co prze­ja­wia się w zani­ka­ją­cej pla­dze alko­ho­li­zmu i prze­mo­cy w rodzi­nach. Naszą mło­dzież wycho­wu­je­my w spo­sób pełen tro­ski i miło­ści, dzię­ki cze­mu ta wca­le nie jest sfru­stro­wa­na i nie się­ga po nar­ko­ty­ki albo ucie­ka do samo­bój­stwa. Nawet nasi bli­scy, są nam tak bli­scy, że nie robi­my im świństw, świń­ste­wek, nie zdra­dza­my, nie obga­du­je­my, nie rani­my.



Jeste­śmy spo­łe­czeń­stwem boga­tym, roz­wi­ja­ją­cym się, postę­po­wym i szczę­śli­wym. Po cho­le­rę nam Popie­lec?



Może więc Popie­lec jest świę­tem dla tych na kacu? Dla tych, któ­rzy nie chcą się już dłu­żej łudzić i mamić i któ­rzy wie­dzą, że meto­da „na kli­na” nie dzia­ła sku­tecz­nie. Dla tych, któ­rzy nie szu­ka­ją taniej odpo­wie­dzi na swo­je bolącz­ki i nie ucie­ka­ją od odpo­wie­dzial­no­ści za swo­je czy­ny. Bowiem dzi­siaj kie­dy sta­nie­my twa­rzą w twarz z Bogiem, nie będzie­my jak dzie­ci wska­zy­wać na sąsia­da i krzy­czeć „to on!”. Popie­lec jest świę­tem, gdy przed Bogiem i samym sobą przy­zna­je­my, że to my sami skno­ci­li­śmy wła­sne życie i ten świat. Nikt inny, nie sąsiad, nie rząd czy opo­zy­cja, nie maso­ni czy cykli­ści, ale my sami! Sta­je­my zatem przed Bogiem i ze świa­do­mo­ścią wła­snej roz­pa­czy pła­cze­my przed jego ołta­rzem: „Obmyj mnie zupeł­nie z winy mojej i oczyść mnie z grze­chu mego! Ja bowiem znam występ­ki swo­je i grzech mój jest zawsze przede mną.” Nie ma tutaj miej­sca na nie­do­mó­wie­nia i eufe­mi­zmy. Tyl­ko przy­zna­jąc się do naszych grze­chów, do naszych świństw może­my roz­po­cząć praw­dzi­wą odno­wę nas samych i ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta. W naszej roz­pa­czy krzy­czy­my do Boga!.



I co? To wszyst­ko? Oczy­wi­ście nie. Bo sko­ro wie­my, co nas dopro­wa­dzi­ło na skraj prze­pa­ści, wie­my też co nam potrze­ba by się od niej odwró­cić: „Ser­ce czy­ste stwórz we mnie, o Boże, A ducha pra­we­go odnów we mnie! Nie odrzu­caj mnie od obli­cza swe­go i nie odbie­raj mi swe­go Ducha Świę­te­go! (…) Panie! Otwórz war­gi moje, A usta moje będą gło­sić chwa­łę two­ją!”.



Popie­lec ma dwie stro­ny: naj­pierw przy­zna­je­my się do swo­jej miał­ko­ści i mało­ści, a następ­nie z Jego pomo­cą prze­mie­nia­my się i nasze życie. Nasza roz­pacz nie jest koń­cem, ale począt­kiem — śmier­cią, któ­rą z Boża pomo­cą zamie­nia­my w zmar­twych­wsta­nie i nowe życie. Sym­bo­licz­nie widać to naj­le­piej w poma­za­niu popio­łem: pod­cho­dząc do poma­za­nia, pod­cho­dzi­my nie­ja­ko do naszej sła­bo­ści i grzesz­no­ści. Daje­my się nią poma­zać, przy­zna­je­my się do niej, bo wie­my, że taka jest nasza smut­na praw­da. Ale potem odwra­ca­my się od niej, od grze­chu i wra­ca­my do naszej ław­ki w koście­le, do codzien­ne­go życia. Para­dok­sal­nie, ów popiół na naszych czo­łach jest sym­bo­lem nowe­go począt­ku, nasze­go nowe­go życia, chę­ci nawró­ce­nia i zawró­ce­nia z bez­dro­ży grze­chu.



Jezus powie­dział: „Nawra­caj­cie się i wierz­cie w Ewan­ge­lię”. Tak więc dzi­siaj, część z nas niczym dziw­ni sek­cia­rze, uda się do swo­ich kościo­łów i da się poma­zać popio­łem. Nie dla jego wła­ści­wo­ści prze­ciw­zmarszcz­ko­wych czy tera­peu­tycz­nych. Posy­pie­my gło­wę popio­łem bo nie łudzi­my się co do swo­ich moż­li­wo­ści, bo wie­rzy­my, że Bóg nas prze­mie­ni, tak jak prze­mie­nił nasze ser­ca, a dzię­ki temu i nasze życie. Bo wie­rzy­my, że nie jeste­śmy sami ani w naszej roz­pa­czy, ani tym bar­dziej w naszym nawró­ce­niu.



Nawra­caj­my się i wierz­my w Ewan­ge­lię. I cho­ciaż raz w życiu pomaż­my nasze gło­wy popio­łem. Amen.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.