Rok Benedykta XVI
- 7 maja, 2006
- przeczytasz w 6 minut
Już ucichły fanfary w związku z pierwszym jubileuszem pontyfikatu Benedykta XVI. Powróciliśmy do eklezjalnej codzienności: środowych audiencji generalnych i niedzielnych spotkań z papieżem na Anioł Pański. Zdawać by się mogło, że mamy chwilę wytchnienia przed pielgrzymką papieża do Polski i dobry czasna reflektowanierocznego już pontyfikatu Benedykta. Pojawić się może jednak pytanie, czy rzeczywiście istnieje doskonały moment naspokojną ocenę pontyfikatu? W końcu świat, a wraz z nim cały Kościół żyje w nieustannym ruchu. Za parę tygodni papież przybędzie do ojczyzny wielkiego Poprzednika iznów nastanie sezonna wyścig porównań i pytań: ile jest Jana Pawła II w Benedykcie XVI? Czy nastąpiły zmiany na lepsze? Co naprawdę myśli nowy papież?
Pierwsze podsumowania pontyfikatu Benedykta XVI nastąpiły po 100 dniach i po pół roku urzędowania. Największą popularnością cieszyły się stwierdzenia, mówiące o cudownej metamorfozie Ratzingera z pancernego kardynała na dobrotliwego papieża. Bezwzględnego strażnika doktryny przeciwstawiano uśmiechniętemu papieżowi, który bierze na ręce dzieci, całuje je, błogosławi i nie boi się zbliżyć do lasu rąk pielgrzymów. Czy Ratzinger rzeczywiście się zmienił?
Metoda Ratzingera
Włoscy znawcy problematyki kościelnej coraz częściej mówią o tzw. metodzie Ratzingera. Pojęcie wyraża zmiany, jakie można dostrzec w funkcjonowaniu dworu papieskiego i w całościowym odbiorze pontyfikatu. Metoda Raztingera to wynik długiego równania, którego składniki tworzą niedokończony ciąg wydarzeń, wpływających na styl pontyfikatu. Metoda Ratzingera = mniej beatyfikacji i kanonizacji, mniej biurokracji, mniej podróżowania, mniej prywatnych audiencji oraz mniej dokumentów. Do równania Ratzingera dochodzi jeszcze jeden istotny składnik: dyskrecja. Od watykanologówobecny pontyfikatwymaga więcej pracy. Na zewnątrz przedostają się tylko te wiadomości, które mają papieski placet, a “informacje pochodzące ze źródeł zbliżonych do Watykanu” coraz częściej okazują się być felietonistycznym wymysłem komentatorów. Świadczą o tym choćby spekulacje wokół indultu generalnego dla mszy w rycie klasycznym, który miał być ogłoszony przez Benedykta XVI 7 kwietnia br.
Na łamach centrowego tygodnika Die Zeit pojawił się komentarz, że papież jest “koszmarem dla ekspertów watykańskich”, którzy na próżno szukają informacji o frakcjach w otoczeniu Benedykta. Za czasów Jana Pawła II był zawsze wszechmocny sekretarz Dziwisz nazywany papieżem Stanisławem I, który odbierał i wykonywał telefony i wprowadzał do prywatnej kaplicy papieskiej lub na obiad z papieżem niesłabnący pochód gości. Zawsze coś można było się dowiedzieć – cytuje watykanologów Die Zeit. U Benedykta wszystko kończy się na ks. Georgu Gänsweinie. Watykański George Clooney — pisze o nim włoska prasa, a bulwarówki nie wychodzą z zachwytu nad wdziękami papieskiego sekretarza.
Co myśli profesor Papież?
O ile uzyskanie poufnych informacji z watykańskiej centrali zdaje się być niemożliwe, o tyle zdobycie wiadomości na temat tego, co myśli papież o najistotniejszych dla Kościoła sprawach jest dziecinnie proste. Wystarczy przyjść na mszę, środową katechezę i posłuchać. Benedykt sam pisze swoje kazania i przemówienia, a z nich jasno wynika, że Benedykt XVI to ten sam Joseph Ratzinger, który przed rozpoczęciem konklawe w 2005 roku ostrzegał przed “dyktaturą relatywizmu.”
W swoich katechezach papież jasno i bezkompromisowo przypomina o fundamentalnych prawdach wiary. W prostych słowach naucza o tajemnicy Eucharystii. Wyjaśnia, jaka jest rola Tradycji w życiu Kościoła, czym jest Krzyż Chrystusowy, jakie obowiązki ma kapłan i zachęca wszystkich wiernych do podjęcia wyzwania świętości. Jego pierwsza encyklika Deus Caritas Est stała się ekumenicznym wydarzeniem, mimo że samo zagadnienie ekumenizmu nie pojawia się w niej ani razu. Benedykt przypomniał w dokumencie podstawowe prawdy wiary, używając niezwykle sprawnego imalowniczego języka, który w niczym nie przypomina teologicznego żargonu dla kręgu wtajemniczonych. Dokument stał się ekumeniczną syntezą chrześcijańskiego rozumienia miłości i co ciekawe nie wzbudził poważniejszych głosów dezaprobaty nawet wśród tradycyjnych przeciwników Ratzingera.
Benedykt XVI to także ten sam człowiek, który kilka lat wcześniej pisał Deklarację Dominus Iesus. Benedykt ani na centymetr nie zrezygnował z tego, co napisał w kontrowersyjnym dokumencie. Podczas Światowych Dni Młodzieży w Kolonii uparcie nazywał Kościoły ewangelickie wspólnotami kościelnymi, przypominając w ten sposób, że w świetle rzymskokatolickiej eklezjologii wspólnoty wyrosłe z Reformacji nie są Kościołami w pełnym słowa tego znaczeniu.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zdecydowana postawa Benedykta postrzegana być może jako powrót do okopów i zamrożenie ekumenicznych kontaktów, jednak rozwój wydarzeń po obydwu stronach ekumenicznego muru wskazuje, że we wzajemnych relacjach nastąpiła poważna, jakościowa zmiana.
Nie tylko Benedykt XVI klarowanie prezentuje stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego, ale i reprezentanci Kościołów ewangelickich coraz głośniej mówią o wyraźnych konturach ewangelickiej tożsamości, podkreślając, że do autentycznego zbliżenia może dojść na płaszczyźnie ekumenizmu profilów! W ten sposób cierpiąca na interpretacyjny niedosyt koncepcja jedności w różnorodności, tudzież pojednanej różnorodności nabrała świeżych rumieńców. Wszystko to pozwala mieć nadzieję, że dyskusje ekumeniczne nabiorą silnego rozpędu i większej świadomości po obu stronach. Nie chcemy wspólnoty, która wymusi od nas osłabienie tożsamości zbudowanej na gruncie naszej nauki i doświadczenia wiary lub takiej, która sprawi, że inni nie dostrzegą naszej tożsamości we własnym zróżnicowaniu. Ekumenizm nie może być procesem redukcji, ale wzajemnego ubogacenia – powiedział niedawno bp Friedrich Weber z Braunschweigu, odpowiedzialny w Zjednoczonym Kościele Ewangelicko-Luterańskim Niemiec (VELKD) za kontakty z Kościołem rzymskokatolickim.
Pontyfikat zmian?
Po wyborze kardynała Ratzingera na papieża można było usłyszeć głosy, że kardynałowie elektorzy przestraszyli się wizją nakreśloną w kazaniu podczas mszy pro eligendo papa. Obrazowy język hierarchy, mówiący o Kościele jako łodzi płynącej przez sztorm relatywizującej wszystko współczesności mógł przemówić do wyobraźni nie jednego kardynała. Całkiem otwarcie o swoich lękach i obawach mówił po konklawe jeden z bliskich przyjaciół papieża kardynał Joachim Meisner, metropolita koloński. Komentarze, mówiące o tym, że kardynałowie wybrali kandydata przejściowego, który za długo nie porządzi i zagwarantuje stabilność podczas niespokojnych lat i po długim pontyfikacie Polaka, nie powinny zatem dziwić.
Warto przypomnieć, że podobnie mówiono o wyborze bł. Jana XXIII, który zwołał przełomowy Sobór Watykański II. Biorąc pod uwagę logikę życia kościelnego należałoby stwierdzić, że każdy papież jest papieżem przejściowym, a szczególne eksponowanie etykietki tymczasowości wprowadza niepotrzebny zamęt w zrozumieniu nowego pontyfikatu. Benedykt jak mało kto zna potrzeby i wyzwania stojące przed całym Kościołem. Z jego problemami konfrontowany był jako szef najważniejszej dykasterii i jak rzadko kto zaznajomiony jest z trudnościami w funkcjonowaniu Kurii Rzymskiej.
Na niespełna rok po objęciu urzędu Benedykt XVI zabrał się za robienie porządków w watykańskich ministerstwach, jak często określane są kongregacje i inne urzędy Kurii Rzymskiej. Co ciekawe w decyzjach administracyjnych papieżach dostrzec można wyraźne akcenty teologiczne. Połączenie Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego z Papieską Radą ds. Kultury pokazuje, że papież nie chce stawiać dialogu ekumenicznego na równi z dialogiem z religiami niechrześcijańskimi, lecz zainteresowany jest wyłączne współpracą na płaszczyźnie etycznej.
Reasumując dotychczasowe przemyślenia warto jeszcze raz powrócić do pytania, czy papiestwo zmieniło Ratzingera? W tak istotnych i skomplikowanych kwestiach trudno jest posługiwać się czasem dokonanym. Można jednak zaryzykować dwie tezy, z których jedna będzie jubileuszowym “Szczęść Boże”, a druga rezultatem życzliwych obserwacji. Benedykt, który niedługo wyruszy w pielgrzymkę śladami czcigodnego Poprzednika, jest papieżem, który dzielnie rozwija skrzydła i cieszy się przy tym niekłamaną przychylnością miliarda wiernych oraz ekumenicznej wspólnoty. Jednocześnie Papa Benedetto pozostał tym samym Ratzingerem, wirtuozem teologii, który intensywnie zmienia styl posługi papieskiej. To dobra wiadomość dla wszystkich chrześcijan.
Dariusz Bruncz