Magazyn

Rola Kościołów Ewangelickich w procesie pojednania i integracji europejskiej I


Mimo postę­pu­ją­ce­go pro­ce­su seku­la­ry­za­cji reli­gia wciąż odgry­wa istot­ną rolę w kształ­to­wa­niu świa­do­mo­ści Euro­pej­czy­ków. Szcze­gól­nie w obec­nych, nie­spo­koj­nych cza­sach, reli­gia sta­je się instru­men­tem mani­pu­la­cji w rękach fun­da­men­ta­li­stów, któ­rzy potrze­bu­ją reli­gii do reali­za­cji swo­ich krót­ko­wzrocz­nych ambi­cji poli­tycz­nych. Kon­flik­ty reli­gij­ne są czę­ścią histo­rii euro­pej­skiej. Wspól­ny Dom Euro­pa stał się wie­lo­kul­tu­ro­wym sku­pi­skiem naro­dów kształ­to­wa­nych przez róż­ne tra­dy­cje reli­gij­ne. Świad­czy to o wiel­kim bogac­twie ducho­wym Euro­py, ale tak­że o nie­bez­pie­czeń­stwie poten­cjal­ne­go kon­flik­tu.


Kościo­ły tra­dy­cji refor­ma­cyj­nej, któ­re są pio­nie­ra­mi ruchu eku­me­nicz­ne­go, odgry­wa­ją istot­ną rolę w dia­lo­gu i pojed­na­niu mię­dzy naro­da­mi i Kościo­ła­mi. Poprzez aktyw­ny udział w mię­dzy­na­ro­do­wych insty­tu­cjach reli­gij­nych Kościo­ły ewan­ge­lic­kie wyka­zu­ją zasad­ni­cze otwar­cie na róż­no­rod­ność w per­spek­ty­wie waż­kie­go dia­lo­gu pojed­na­nia mię­dzy kul­tu­ra­mi, któ­re od wie­ków kształ­to­wa­ły Sta­ry Kon­ty­nent. Nakaz misyj­ny Chry­stu­sa oraz bieg współ­cze­snej histo­rii wzy­wa zanie­po­ko­jo­ne losem świa­ta Kościo­ły do wspól­ne­go świa­dec­twa o zba­wie­niu w Jezu­sie Chry­stu­sie.


Kościo­ły ewan­ge­lic­kie i pojed­na­nie w Euro­pie po dru­giej woj­nie świa­to­wej


Ducho­we i mate­rial­ne spu­sto­sze­nia, jakie pozo­sta­wi­ła po sobie dru­ga woj­na świa­to­wa przez dłu­gi czas okre­śla­ły dro­gę Kościo­łów chrze­ści­jań­skich w Euro­pie. Czas powo­jen­ny stał pod zna­kiem kom­plek­so­we­go poj­mo­wa­nia okro­pieństw woj­ny: żało­ba ofiar na wszyst­kich fron­tach świa­ta, defe­tyzm zwy­cię­żo­nych i dez­orien­ta­cja wypę­dzo­nych ze swych rodzin­nych stron milio­nów ludzi, spo­wo­do­wa­ły nie­wy­obra­żal­ny kry­zys toż­sa­mo­ści euro­pej­skiej. Poli­tycz­ne napię­cia mię­dzy zachod­ni­mi alian­ta­mi a Związ­kiem Radziec­kim zaostrza­ły i tak już sil­ne prze­ci­wień­stwa.


W trak­cie woj­ny Kościo­ły nie były neu­tral­ny­mi obser­wa­to­ra­mi lub komen­ta­to­ra­mi poli­tycz­nych wyda­rzeń. W Niem­czech oby­dwa Kościo­ły, ewan­ge­lic­ki i rzym­sko­ka­to­lic­ki, musia­ły po kapi­tu­la­cji Nie­miec uświa­do­mić sobie współ­wi­nę tra­ge­dii woj­ny, i przy­znać, iż zawio­dły w okre­sie naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej dyk­ta­tu­ry. Kościo­ły musia­ły wyznać, iż sprze­nie­wie­rzy­ły się Chry­stu­so­we­mu naka­zo­wi czy­nie­nia i wspie­ra­nia poko­ju, a nawet były wie­lo­krot­nie świa­do­my­mi uczest­ni­ka­mi ide­olo­gii nie­na­wi­ści. Wie­lu księ­ży ewan­ge­lic­kich i rzym­sko­ka­to­lic­kich, jak i duchow­nych innych wyznań, odda­ło swo­je ser­ce pro­pa­gan­dzie nazi­stow­skiej, prze­no­sząc się w mitycz­ny świat absur­du, w któ­rym idea rasy aryj­skiej i obłęd­ne prze­świad­cze­nie o szcze­gól­nym posłan­nic­twie naro­du nie­miec­kie­go były roz­po­wszech­nia­ne z ambon pod­czas nabo­żeństw.


Pró­ba deifi­ka­cji wła­sne­go naro­du i pogar­da dla ludzi inne­go pocho­dze­nia, kul­tu­ry uka­za­ły upa­dek Kościo­ła wsłu­chu­ją­ce­go się w Kaza­nie na Górze. Pod­czas uro­czy­ste­go nabo­żeń­stwa z oka­zji Dzięk­czyn­ne­go Świę­ta Żniw w roku 1939 ze wszyst­kich ewan­ge­lic­kich kazal­nic w Trze­ciej Rze­szy zosta­ło odczy­ta­ne oświad­cze­nie pod­pi­sa­ne przez kie­row­ni­ka Nie­miec­kiej Ewan­ge­lic­kiej Kan­ce­la­rii Kościel­nej (DEK) oraz przez pre­zy­den­ta Duchow­nej Rady Zaufa­nia DEK nastę­pu­ją­cej tre­ści: „Ale Bóg, któ­ry kie­ru­je histo­rią naro­dów, pobło­go­sła­wił w tym roku nasz nie­miec­ki naród jesz­cze innym, nie mniej boga­tym żni­wem. Wal­ka na pol­skich polach bitwy, jak mogły z dumą w tych dniach donieść rapor­ty naszej armii, jest zakoń­czo­na; nasi nie­miec­cy bra­cia i sio­stry w Pol­sce zosta­li wyzwo­le­ni od wszel­kie­go stra­chu, uci­sku cia­ła i duszy, któ­re przez lata, a w szcze­gól­no­ści przez ostat­nie mie­sią­ce musie­li zno­sić. Jak­by­śmy mogli nie dzię­ko­wać za to Bogu! Dzię­ku­je­my Mu, że poda­ro­wał naszym bro­niom szyb­kie zwy­cię­stwo. Dzię­ku­je­my Mu, że pra­sta­ra zie­mia nie­miec­ka mogła powró­cić do macie­rzy, i że nasi nie­miec­cy bra­cia mogą teraz nie­skrę­po­wa­ni, w swo­im języ­ku śpie­wać pie­śni Bogu, któ­ry jest w nie­bie. Dzię­ku­je­my Mu, że trwa­ją­ce przez dzie­się­cio­le­cia bez­pra­wie zosta­ło poko­na­ne prze­zna­cze­niem Jego łaski, i że dro­ga nowe­go porząd­ku naro­dów, dro­ga poko­ju, chwa­ły i spra­wie­dli­wo­ści zosta­ła otwo­rzo­na. Z tym dzięk­czy­nie­niem dla Boga łączy­my nasze podzię­ko­wa­nia wszyst­kim, któ­rzy wcią­gu kil­ku tygo­dni uczy­ni­li tak ogrom­ny prze­łom: dzię­ku­je­my Wodzo­wi i jego gene­ra­łom, naszym dziel­nym żoł­nie­rzom na zie­mi, na wodach i w powie­trzu, któ­rzy rado­śnie powie­rzy­li swo­je życie ojczyź­nie. Cie­bie, któ­ry jesteś na górze, Wład­co bitew uwiel­bia­my i bła­ga­my, byś dalej przy nas trwał.” [1]


Te wstrzą­sa­ją­ce sło­wa ilu­stru­ją nie­zro­zu­mia­łe bez­dro­ża, na któ­re zbo­czył Kościół Ewan­ge­lic­ki w okre­sie naro­do­we­go socja­li­zmu. Było wie­lu człon­ków Kościo­ła, któ­rzy prze­ciw­sta­wia­li się reżi­mo­wi, orga­ni­zu­jąc na tere­nie całych Nie­miec ruch opo­ru prze­ciw­ko dyk­ta­tu­rze Hitle­ra. Opo­zy­cyj­ne gru­py kościel­ne posia­da­ły roz­le­głe kon­tak­ty z sio­strza­ny­mi Kościo­ła­mi zagra­ni­cą, któ­re pozwa­la­ły wzmac­niać efek­tyw­ność poli­tycz­ne­go opo­ru, choć­by poprzez infor­mo­wa­nie zagra­ni­cy o bie­żą­cej sytu­acji w Niem­czech. Sieć poro­zu­mie­nia kościel­nych opo­zy­cjo­ni­stów z alian­ta­mi pozwo­li­ła też na ura­to­wa­nie tysię­cy Żydów przed pew­ną śmier­cią w obo­zach zagła­dy. Zatro­ska­ni teo­lo­go­wie tacy jak ks. Karl Barth, ks. Mar­tin Nie­möl­ler i ks. dr Die­trich Bon­ho­ef­fer czu­li się odpo­wie­dzial­ni za swo­je Kościo­ły i na swój spo­sób pró­bo­wa­li poka­zać inną twarz nie­miec­kie­go ewan­ge­li­cy­zmu, choć­by poprzez bez­po­śred­ni udział w powsta­niu tzw. Dekla­ra­cji z Bar­men (1934) czy też aktyw­ną wal­kę kościel­ną w ramach Kościo­ła Wyzna­ją­ce­go (Beken­nen­de Kir­che), wier­ne­go biblij­ne­mu naucza­niu i ksiąg wyzna­nio­wych Ojców Wia­ry.


Już w pierw­szej tezie Dekla­ra­cji z Bar­men przy­po­mnia­na jest zasad­ni­cza treść misji Kościo­ła Chry­stu­so­we­go: „Odrzu­ca­my fał­szy­wą naukę, jako­by Kościół mógł i musiał uzna­wać inne źró­dło zwia­sto­wa­nia poza czy obok jedy­ne­go Sło­wa Boże­go, czy też inne zda­rze­nia i moce, posta­cie i praw­dy jako Obja­wie­nie Boże.” Histo­ria teo­lo­gii i dogma­tów uczy, że wyzna­nia wia­ry for­mu­ło­wa­ne były zawsze wte­dy, gdy powsta­wa­ło bez­po­śred­nie zagro­że­nie dla nauki Kościo­ła przez błę­dy here­ty­ków.


Mimo iż Dekla­ra­cja z Bar­men nie jest wyzna­niem wia­ry we wła­ści­wym sło­wa tego zna­cze­niu, to jed­nak w swo­jej tre­ści uka­zu­je zde­cy­do­wa­ny opór prze­ciw­ko jakie­mu­kol­wiek odej­ściu od chry­sto­cen­trycz­ne­go fun­da­men­tu wia­ry i redu­ko­wa­niu wia­ry chrze­ści­jań­skiej do poli­tycz­ne­go instru­men­tu wal­ki. Prze­sła­nie tek­stu jest jasne: nie moż­na znie­kształ­cać Ewan­ge­lii celem reli­gij­nej legi­ty­mi­za­cji poli­tycz­ne­go tota­li­ta­ry­zmu. God­ność każ­de­go czło­wie­ka daro­wa­na jest przez Boga i dla­te­go musi być bez­względ­nie prze­strze­ga­na. Tak jak pierw­si chrze­ści­ja­nie wzbra­nia­li się przed odda­wa­niem czci boskiej cesa­rzo­wi rzym­skie­mu i wysta­wie­ni byli na bru­tal­ne prze­śla­do­wa­nie Rzy­mian, tak teraz teo­lo­go­wie i wier­ni Kościo­ła Wyzna­ją­ce­go odrzu­ca­li rosz­cze­nia Hitle­ra, przez co zna­leź­li się w podob­nym poło­że­niu.


Dys­kry­mi­nu­ją­ce i peł­ne nie­na­wi­ści Para­gra­fy Norym­ber­skie prze­ciw­ko żydow­skim oby­wa­te­lom Nie­miec były wydat­ną cezu­rą Nie­miec hitle­row­skich w wal­ce prze­ciw­ko pra­wom czło­wie­ka, były gorz­kim przed­sma­kiem tego, co dziś koja­rzy­my z obcią­żo­ny­mi histo­rycz­nie poję­cia­mi geo­gra­ficz­ny­mi jak: Oświę­cim, Brze­zin­ka, Tre­blin­ka, Ravens­brück czy też Dachau. Wraz z koń­cem woj­ny i uka­za­niem bez­mia­ru okru­cień­stwa fabryk śmier­ci zręcz­nie ukry­wa­nych przez pro­pa­gan­dę Goeb­bel­sa, wie­lu Niem­ców uświa­do­mi­ło sobie, że ich naród pono­si peł­ną odpo­wie­dzial­ność za to, co się wyda­rzy­ło.


W tym miej­scu nale­ży pod­kre­ślić, że nie cho­dzi tutaj o poję­cie kolek­tyw­nej winy naro­du nie­miec­kie­go, ale o pośred­ni i bez­po­śred­ni udział wie­lu współ­o­by­wa­te­li Trze­ciej Rze­szy za sza­leń­stwo ide­olo­gii raso­wej nie­na­wi­ści, któ­ra ska­za­ła na bru­tal­ną śmierć milio­ny ist­nień ludz­kich. Istot­ne są w tym kon­tek­ście żywe miej­sca pamię­ci w ser­cach i umy­słach ludzi, któ­re prze­strze­ga­ją przed powtó­rze­niem maso­wo zapla­no­wa­nej eks­ter­mi­na­cji bliź­nich. Naj­now­sza histo­ria uczy jed­nak, że ludzie nie wycią­ga­ją wnio­sków z bru­tal­nej prze­szło­ści, a wręcz prze­ciw­nie dążą do auto­de­struk­cji.


W trud­nych latach powo­jen­nych człon­ko­wie Kościo­ła Wyzna­ją­ce­go byli jedy­ny­mi wia­ry­god­ny­mi repre­zen­tan­ta­mi nie­miec­kie­go ewan­ge­li­cy­zmu. Ich wal­ka prze­ciw­ko dyk­ta­tu­rze Hitle­ra i prze­ciw­ko Nie­miec­kim Chrze­ści­ja­nom (Deut­sche Chri­sten), ofi­cjal­ne­go, mario­net­ko­we­go Kościo­ła ewan­ge­lic­kie­go uczy­ni­ła z wie­lu przed­sta­wi­cie­li Kościo­ła Wyzna­ją­ce­go natu­ral­nym gło­sem sumie­nia całe­go naro­du nie­miec­kie­go. Dla nich wła­śnie nowa, lep­sza przy­szłość nie była moż­li­wa do speł­nie­nia bez szcze­re­go roz­ra­chun­ku z nie­daw­ną prze­szło­ści. Odbu­do­wa znisz­czo­ne­go kra­ju i roz­bi­te­go spo­łe­czeń­stwa, jak i nor­ma­li­za­cja sto­sun­ków z sąsied­ni­mi kra­ja­mi oraz siła­mi oku­pa­cyj­ny­mi mogły zostać urze­czy­wist­nio­ne tyl­ko poprzez dzie­ło pojed­na­nia, któ­re­go począt­kiem jest rachu­nek wła­śnie skru­cha i proś­ba o prze­ba­cze­nie.


W paź­dzier­ni­ku 1945 roku Rada Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła Nie­miec (EKD) spo­tka­ła się z zagra­nicz­ną dele­ga­cją eku­me­nicz­ną w Stut­t­gar­cie. Pod­czas wizy­ty zagra­nicz­nych gości przy­ję­tych z wiel­ką wdzięcz­no­ścią, Rada EKD odczy­ta­ła tzw. Stut­t­garc­kie Wyzna­nie Winy, w któ­rym w imie­niu całe­go Kościo­ła pro­si­ła o prze­ba­cze­nie, wyra­ża­jąc jed­no­cze­śnie nadzie­ję na ponow­ne przy­ję­cie nie­miec­kich ewan­ge­li­ków do świa­to­wej komu­nii Kościo­łów i trwa­ją­ce­go od lat dia­lo­gu eku­me­nicz­ne­go. Przed­sta­wia­ją to słyn­ne sło­wa Wyzna­nia: „Oskar­ża­my sie­bie samych, że nie wyzna­wa­li­śmy odważ­niej, wier­niej się nie modli­li­śmy, rado­śniej nie wie­rzy­li­śmy oraz że gorę­cej nie kocha­li­śmy.[2] Owo pokut­ne wyzna­nie otwo­rzy­ło nowe per­spek­ty­wy dla ewan­ge­lic­kich Kościo­łów w Niem­czech, któ­re od tego momen­tu w spo­sób szcze­gól­ny czu­ły się odpo­wie­dzial­ne za wspie­ra­nie idei pojed­na­nia mię­dzy naro­da­mi.


W lutym 1957 roku doszło do pierw­szej ofi­cjal­nej wizy­ty dele­ga­cji EKD w Pol­sce. Na cze­le nie­miec­kiej gru­py stał ks. Mar­tin Nie­möl­ler, któ­ry przez wzgląd na swo­ją dzia­łal­ność w Koście­le Wyzna­ją­cym i pobyt w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym, przy­ję­ty został ze szcze­rą sym­pa­tią. Nie­miec­ka dele­ga­cja spo­tka­ła się z przed­sta­wi­cie­la­mi Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go oraz Ewan­ge­lic­ko-Refor­mo­wa­ne­go. Spo­tka­nie to było waż­nym sym­bo­lem na dro­dze do pojed­na­nia, w któ­rym Kościo­ły ewan­ge­lic­kie odgry­wa­ły klu­czo­wą rolę. Myśl tę wyra­ził zwierzch­nik Die­ce­zji War­szaw­skiej Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go, ks. senior Zyg­munt Miche­lis, pod­czas swo­je­go poby­tu w Lube­ce jako repre­zen­tant i prze­wod­ni­czą­cy Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej (PRE).


Wschod­nie Memo­ran­dum


W okre­sie powo­jen­nym EKD sta­ło przed ogrom­ny­mi pro­ble­ma­mi struk­tu­ral­ny­mi. Po tym jak Niem­cy utra­ci­li na rzecz PRL wschod­nie tery­to­ria, EKD stra­cił nawet całe Kościo­ły kra­jo­we (Lan­de­skir­chen), w tym np. cały Dol­ny i Gór­ny Śląsk oraz pokaź­ne obsza­ry, nale­żą­ce do tej pory do Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła Ber­li­na i Bran­den­bur­gii czy Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła Pomo­rza. Innym pro­ble­mem były trud­no­ści dusz­pa­ster­skie. Koniecz­ność opie­ki nad wypę­dzo­ny­mi posta­wi­ła Kościół przed nie­zna­ny­mi wyzwa­nia­mi. Wstrząs zmu­szo­nych do uciecz­ki milio­nów Niem­ców otwo­rzył nowe rany w ser­cach. Nagłe znik­nię­cie pod­staw egzy­sten­cji, dorob­ku całe­go życia i para­li­żu­ją­ca nie­pew­ność przed przy­szło­ścią pozo­sta­wi­ły trwa­łe śla­dy w psy­chi­ce wie­lu ludzi.


Ta dra­ma­tycz­na sytu­acja stwa­rza­ła nie­zwy­kłe zagro­że­nie naro­dze­nia się chę­ci odwe­tu wie­lu zde­spe­ro­wa­nych, co pro­wa­dzić mogło do nie­obli­czal­nych skut­ków. Potrze­ba było roz­waż­nych, ale jed­no­cze­śnie sta­now­czych słów, by uświa­do­mić histo­rycz­ny realizm zaist­nia­łej sytu­acji, potrzeb­na była roz­trop­ność duchow­nych, aże­by w swo­jej argu­men­ta­cji mogli uka­zać odpo­wie­dzial­ny, roz­sąd­ny zwią­zek mię­dzy pra­wa­mi wypę­dzo­nych a poli­tycz­nym sta­tus quo. Potrze­ba było świa­do­mych swo­jej odpo­wie­dzial­no­ści ludzi Kościo­ła, któ­rzy byli dale­cy od jed­no­stron­nych akcen­tów i powierz­chow­nych uprosz­czeń.


W piśmie skie­ro­wa­nym do wypę­dzo­nych z 1962 r. zna­nym pod nazwą Wschod­nie Memo­ran­dum Rada EKD zaję­ła się trud­ny­mi aspek­ta­mi wypę­dze­nia. Histo­ria tego doku­men­tu się­ga roku 1961, kie­dy to nie­miec­ka opi­nia publicz­na dowie­dzia­ła się o ist­nie­niu tzw. Memo­ran­dum z Tybin­gi dato­wa­ne­go na 6. listo­pa­da 1961 r. Tekst tego pisma miał być punk­tem wyj­ścia dla roz­mów EKD o wypę­dzo­nych z posła­mi nie­miec­kie­go Bun­de­sta­gu oraz inny­mi, czo­ło­wy­mi posta­cia­mi z życia poli­tycz­ne­go kra­ju przed utwo­rze­niem nowe­go rzą­du. Gru­pa, któ­ra opra­co­wy­wa­ła tekst doku­men­tu, skła­da­ła się ze zna­nych ludzi Kościo­ła, zarów­no duchow­nych jak i świec­kich. Człon­kiem gru­py z Tybin­gi byli m.in.: prof. Ludwig Raiser [3], prof. Carl Fre­idrich von Weiz­säc­ker oraz Klaus von Bismarck.


Zgod­nie z zamie­rze­nia­mi auto­rów, Memo­ran­dum mia­ło mieć cha­rak­ter nie­jaw­ny, ale już pod koniec lute­go 1962 r. zosta­ło przez nie­dy­skre­cję ujaw­nio­ne opi­nii publicz­nej, bar­dzo podzie­lo­nej w oce­nie doku­men­tu. W świe­tle powyż­szych wyda­rzeń Rada EKD pole­ci­ła Izbie Publicz­nej Odpo­wie­dzial­no­ści EKD usto­sun­ko­wać się do Memo­ran­dum. Po dokład­nej ana­li­zie Wschod­nie­go Memo­ran­dum Rada EKD zde­cy­do­wa­ła się na zaapro­bo­wa­nie tek­stu i opu­bli­ko­wa­nie go z wpro­wa­dza­ją­cą przed­mo­wą zachod­nio­ber­liń­skie­go bisku­pa Kur­ta Schar­fa.


Niem­cy znaj­do­wa­ły się w środ­ku zim­nej woj­ny i zobo­wią­zu­ją­ca tro­ska o dia­log z wschod­nio­eu­ro­pej­ski­mi pań­stwa­mi, jak i dusz­pa­ster­ska odpo­wie­dzial­ność za ducho­we i gospo­dar­cze poło­że­nie wypę­dzo­nych, wyma­ga­ły dale­ko idą­cej trzeź­wo­ści w oce­nie poli­tycz­nej rze­czy­wi­sto­ści. W odnie­sie­niu do pyta­nia o histo­rycz­ną pamięć i przy­szłość utra­co­nych ziem Memo­ran­dum wypo­wia­da nie­zwy­kle waż­ne, prze­ło­mo­we wręcz sło­wa napo­mnie­nia: „Im bar­dziej odda­la­my się od wyda­rzeń koń­ca woj­ny, tym moc­niej we wspo­mnie­niach wie­lu prze­su­wa się obraz fak­tycz­nych poli­tycz­nych i histo­rycz­nych powi­kłań na rzecz jed­no­stron­ne­go spoj­rze­nia na stan rze­czy. Im moc­niej pryn­cy­pial­ne, praw­ne i oby­cza­jo­we wzglę­dy okre­śla­ją kom­plek­so­we wyda­wa­nie oce­ny, tym bar­dziej fak­tycz­ne warian­ty poli­tycz­ne i zada­nia coraz bar­dziej blak­ną. W ten spo­sób, poprzez swo­je poli­tycz­ne wyobra­że­nia, któ­re nic nie mają wspól­ne­go z poli­tycz­ną rze­czy­wi­sto­ścią (…) stro­na nie­miec­ka popa­da, w nie­bez­pie­czeń­stwo zanie­dba­nia aktu­al­nych zadań.” [4]


Powyż­sze zda­nia ostrze­ga­ły przed nie­bez­piecz­nym feno­me­nem kolek­tyw­nej amne­zji histo­rycz­nej i nazbyt rela­ty­wi­zu­ją­cy­mi oce­na­mi współ­cze­sno­ści tak, jak­by mię­dzy rokiem 1939 a 1945 nic się nie zda­rzy­ło. Auto­rzy Memo­ran­dum odnie­śli się z wiel­ką uwa­gą i tro­ską do mate­rial­nych potrzeb wypę­dzo­nych, któ­rzy w ramach spo­łe­czeń­stwa nie­miec­kie­go sta­no­wi­li gru­pę o wyraź­nie niskim poło­że­niu socjal­nym.


Doku­ment z całą mocą odrzu­ca jakie­kol­wiek spe­ku­la­cję nt. kolek­tyw­nej winy naro­du nie­miec­kie­go, ale w per­spek­ty­wie teo­lo­gicz­nej pró­bu­je wywa­żyć napię­cie mię­dzy doświad­cza­nym losem a poczu­ciem spra­wie­dli­wo­ści: „W żad­nym wypad­ku wypę­dze­ni nie mogą być w jakiś szcze­gól­ny spo­sób obwi­nia­ni za swój los. Ale tam gdzie Bóg w ten spo­sób wkro­czył w życie poje­dyn­czych ludzi i całe­go naro­du, musi­my prze­ra­zić się przed Jego wiel­kim gnie­wem oraz ludz­kim uwi­kła­niem w winę.” [5]


W świa­do­mo­ści spo­łecz­nych emo­cji, odno­szą­cych się do ogól­no­na­ro­do­wej deba­ty nt. przy­szło­ści gra­ni­cy na Odrze i Nysie Memo­ran­dum EKD pró­bu­je opi­sać poli­tycz­ny i teo­lo­gicz­ny kon­tekst nie­zwy­kle deli­kat­nej spra­wy. Ist­nie­ją­ca prze­paść mię­dzy inte­re­sa­mi wypę­dzo­nych a abso­lut­ną war­to­ścią dzie­ła pojed­na­nia odzwier­cie­dla­ła dyle­mat mię­dzy wier­no­ścią ofi­cjal­nej linii poli­tycz­nej pań­stwa a poko­jo­wej misji Kościo­ła. Zwierzch­ni­cy EKD w nie­dłu­gim cza­sie po publi­ka­cji Memo­ran­dum doświad­czy­li, jak wyso­ką cenę musi zapła­cić Kościół za pokój.


Bez­kom­pro­mi­so­we i łamią­ce spo­łecz­ne tabu stwier­dze­nia odno­si­ły się w spo­sób bez­po­śred­ni do egzy­sten­cjal­ne­go, tj. żywe­go sto­sun­ku Niem­ców do kosz­ma­ru minio­nej woj­ny: „Peł­na cier­pień histo­ria nie­miec­kie­go uci­sku skie­ro­wa­ne­go prze­ciw­ko pozba­wia­ne­go nie­ustan­nie swo­jej poli­tycz­nej samo­dziel­no­ści naro­du pol­skie­go i bez­praw­ne trak­to­wa­nie, któ­re doświad­czył ten naród pod­czas dru­giej woj­ny świa­to­wej na roz­kaz naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nej dyk­ta­tu­ry, sta­wia nas dzi­siaj przed nie­unik­nio­nym pyta­niem, czy dzi­siaj z punk­tu widze­nia pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go i zasad poli­ty­ki nie wyni­ka­ją wobec nie­miec­kich żądań odro­dze­nia pań­stwa w ramach pier­wot­nych gra­nic poważ­ne wąt­pli­wo­ści (…) Dla­te­go dziś rząd nie­miec­ki musi z waha­niem wypo­wia­dać swo­je rosz­cze­nia praw­ne, doty­czą­ce zwro­tu obsza­rów, któ­re dzi­siaj ze wzglę­du na utra­tę przez Pol­skę wschod­nich tere­nów sta­ły się gospo­dar­czą pod­sta­wą utrzy­ma­nia wie­lu Pola­ków.” [6]


Reak­cje pol­skiej pra­sy pań­stwo­wej, ale tak­że więk­szo­ści Pola­ków na ewan­ge­lic­kie Memo­ran­dum były zde­cy­do­wa­nie pozy­tyw­ne. Poprzez swo­ich kore­spon­den­tów zagra­nicz­nych dzien­ni­ki umiesz­cza­ły sta­łe rela­cje z kon­tro­wer­syj­nych dys­ku­sji w RFN i samym EKD wywo­ła­nych publi­ka­cją Wschod­nim Memo­ran­dum. [7]


W paź­dzier­ni­ku 1965 roku Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski, a w listo­pa­dzie tegoż roku Kościół Ewan­ge­lic­ko-Refor­mo­wa­ny w Pol­sce usto­sun­ko­wa­ły się do tek­stu Memo­ran­dum. Synod lute­rań­skie­go Kościo­ła w Pol­sce wydał oświad­cze­nie nastę­pu­ją­cej tre­ści: „W ostat­nim cza­sie z wiel­ką wdzięcz­no­ścią przy­ję­li­śmy gło­sy z Repu­bli­ki Fede­ral­nej Nie­miec, gdzie Izba Odpo­wie­dzial­no­ści Publicz­nej Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła w Niem­czech w pojed­naw­czym i przy­ja­znym geście wypo­wie­dzia­ła się na temat sto­sun­ków mię­dzy Niem­ca­mi a Pol­ską (…) Publi­ka­cja wspo­mnia­ne­go Memo­ran­dum ze stro­ny Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła w Niem­czech jest fak­tem, któ­ry pol­scy pro­te­stan­ci uzna­ją z wdzięcz­no­ścią, mimo iż nie wszyst­kie sfor­mu­ło­wa­nia uwa­ża­my za uza­sad­nio­ne i do zaak­cep­to­wa­nia. Mimo to Memo­ran­dum może mieć wiel­kie zna­cze­nie dla dal­sze­go roz­wo­ju sto­sun­ków mię­dzy pol­skim i nie­miec­kim naro­dem, a tak­że dla całej Euro­py i świa­to­we­go poko­ju.” [8]


W podob­nym tonie sfor­mu­ło­wa­ne zosta­ło oświad­cze­nie Syno­du ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­ne­go: „Synod Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Refor­mo­wa­ne­go z wiel­ka wdzięcz­no­ścią przy­jął Memo­ran­dum Rady Ewan­ge­lic­kie­go Kościo­ła Nie­miec, doty­czą­ce prze­sie­dleń­ców, gra­ni­cy wschod­niej oraz rela­cji z sąsia­da­mi, w szcze­gól­no­ści zaś z Pol­ską. Jeste­śmy dogłęb­nie poru­sze­ni przez fakt, że w brat­nim Ewan­ge­lic­kim Koście­le Nie­miec, bez wzglę­du na róż­ne kon­se­kwen­cje, w opar­ciu o Bożą moc, w pyta­niach, któ­re posia­da­ją ogrom­ne zna­cze­nie dla poko­jo­we­go współ­ist­nie­nia naro­dów, ewan­ge­lic­kie gło­sy zabrzmia­ły wyraź­nie i to ze stro­ny czo­ło­wych przed­sta­wi­cie­li Kościo­ła, któ­rzy wypo­wie­dzie­li swój pogląd o życiu nie­miec­kie­go naro­du i jego miej­sca w euro­pej­skiej rodzi­nie naro­dów.” [9]


Jak już wspo­mnia­no, tekst Memo­ran­dum Wschod­nie­go wywo­łał wie­le ostrych dys­ku­sji w nie­miec­kim spo­łe­czeń­stwie, a przede wszyst­kim w krę­gach kościel­nych. Uwy­dat­ni­ły się wyraź­ne rysy wśród czo­ło­wych repre­zen­tan­tów kościel­nych, z któ­rych nie­któ­rzy sami byli wypę­dzo­ny­mi. Ewan­ge­lic­kie związ­ki ziom­kow­skie jak i kon­ser­wa­tyw­ne eli­ty poli­tycz­ne wyra­ża­ły swo­je głę­bo­kie roz­cza­ro­wa­nie tek­stem dekla­ra­cji. Coraz gło­śniej­sze były opi­nie jako­by Kościół Ewan­ge­lic­ki dopu­ścił się zdra­dy waż­kich inte­re­sów spo­łecz­nych i naro­do­wych. Obra­du­ją­cy w mar­cu 1966 roku w Ber­li­nie-Span­dau zachod­nio­nie­miec­cy człon­ko­wie podzie­lo­ne­go Syno­du zde­cy­do­wa­li się na wyda­nie oświad­cze­nia w obro­nie Memo­ran­dum, któ­re­go war­tość i zna­cze­nie zosta­ły ponow­nie doce­nio­ne i potwier­dzo­ne.


Syno­da­ło­wie, pró­bu­jąc roz­ła­do­wać powsta­łe napię­cia pod­kre­śli­li szcze­gól­ną rolę wypę­dzo­nych i ich orga­ni­za­cji w pro­ce­sie pojed­na­nia, zachę­ca­jąc tym samym do otwar­te­go i kon­struk­tyw­ne­go dia­lo­gu ze wschod­ni­mi sąsia­da­mi: „Zada­nie pojed­na­nia ze wschod­ni­mi sąsia­da­mi jest zada­niem posta­wio­nym przed wszyst­ki­mi Niem­ca­mi, ale to wła­śnie wypę­dze­ni mogą osią­gnąć poprzez swo­ją więź ze sta­rą ojczy­zną i ze wzglę­du na cięż­kie doświad­cze­nia to, cze­go inni osią­gnąć nie mogą. Praw­dzi­we pojed­na­nie w chrze­ści­jań­skim rozu­mie­niu zakła­da wza­jem­ne prze­ba­cze­nie (…) Wypę­dze­nie jest w świe­tle pra­wa mię­dzy­na­ro­do­we­go bez­pra­wiem; wypę­dze­ni zgod­nie z pra­wem miesz­ka­li w swo­jej ojczyź­nie. Musi­my jed­nak owo wypę­dze­nie roz­pa­try­wać w związ­ku z bez­pra­wiem i cier­pie­niem, któ­re w imię Nie­miec zosta­ło zada­ne pod­czas woj­ny naro­dom na wscho­dzie. Dziś musi­my mieć na uwa­dze fakt, że w mię­dzy­cza­sie uzna­wa­ne są pra­wa pol­skiej lud­no­ści na nowo zasie­dlo­nych obsza­rach. Wie­lu ludzi dora­sta­ło tam i widzą te zie­mie jako ich ojczy­znę. Wobec takie­go poło­że­nia Memo­ran­dum nie suge­ru­je jed­no­stron­nej rezy­gna­cji jako poli­tycz­ne­go pro­bie­rza (Vor­le­istung), lecz zachę­ca do trzeź­we­go spoj­rze­nia i do wysił­ku o poko­jo­we zadość­uczy­nie­nia.” [10]


Tak­że zebra­ni w Pocz­da­mie-Babels­berg człon­ko­wie wschod­niej czę­ści Syno­du w peł­ni uzna­li tekst Memo­ran­dum i oznaj­mi­li: „Memo­ran­dum zachę­ca Niem­ców i ich wschod­nich sąsia­dów, aże­by spo­tka­li się w mocy pią­tej proś­by Ojcze nasz: i odpuść nam nasze winy, jako i my odpusz­cza­my naszym wino­waj­com.” [11]


Podob­ne trud­no­ści prze­ży­wa­li pol­scy bisku­pi rzym­sko­ka­to­lic­cy, któ­rzy 18. listo­pa­da 1966 roku pod koniec obrad Dru­gie­go Sobo­ru Waty­kań­skie­go wysto­so­wa­li do swo­ich nie­miec­kich bra­ci w urzę­dzie list pojed­naw­czy, w któ­rym rów­nież w opar­ciu o Modli­twę Pań­ską zamiesz­czo­na zosta­ła słyn­na proś­ba: „Wyba­cza­my i pro­si­my o wyba­cze­nie.” [12]


Ku wspól­nej pojed­na­nej przy­szło­ści


Mimo pię­trzą­cych się trud­no­ści dia­log pojed­na­nia trwał dalej. Regu­lar­ne wizy­ty, jak i aktyw­ny udział pol­skich pro­te­stan­tów w Ewan­ge­lic­kich Dniach Kościo­ła (Kir­chen­tag) były waż­nym impul­sem do prze­zwy­cię­że­nia wza­jem­nych uprze­dzeń poprzez poli­ty­kę stop­nio­we­go zbli­że­nia się sio­strza­nych Kościo­łów.


Ewan­ge­lic­kie Aka­de­mie w Ber­li­nie i Loc­cum orga­ni­zo­wa­ły licz­ne kon­fe­ren­cje, któ­rych tema­tem była Euro­pa Wschod­nia. W ber­liń­skiej Aka­de­mii Ewan­ge­lic­kiej powo­ła­no w latach 70 spe­cjal­na komi­sję ds. pod­ręcz­ni­ków szkol­nych, któ­rej zada­niem była wery­fi­ka­cja pro­gra­mu naucza­nia histo­rii w pol­skich i nie­miec­kich pod­ręcz­ni­kach. [13]


Podob­nie w Zachod­nich Niem­czech zało­żo­no licz­ne sto­wa­rzy­sze­nia ewan­ge­lic­kie, któ­re nasta­wio­ne były na inten­syw­ne pie­lę­gno­wa­nie kon­tak­tów z kra­ja­mi Euro­py Środ­ko­wo-Wschod­niej.


2 lip­ca 1977 roku powsta­ła w Hesji ewan­ge­lic­ka orga­ni­za­cja o nazwie Zna­ki Nadziei, któ­rej celem była opie­ka nad były­mi więź­nia­mi obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych i ich rodzi­na­mi. Udzie­la­na pomoc mia­ła przede wszyst­kim cha­rak­ter finan­so­wy: pokry­wa­no kosz­ty lecze­nia i reha­bi­li­ta­cji w ośrod­kach zdro­wot­nych na tere­nie całych Nie­miec. Rów­nież wschod­nio­nie­miec­cy ewan­ge­li­cy zaan­ga­żo­wa­li się w wie­le akcji dia­ko­nij­nych na tere­nie Pol­ski, wspo­ma­ga­jąc finan­so­wo i logi­stycz­nie budo­wę szpi­ta­la dzie­cię­ce­go w War­sza­wie.


Tak­że rzym­scy kato­li­cy w Niem­czech powo­ła­li sze­reg ini­cja­tyw cha­ry­ta­tyw­nych, któ­re zaj­mo­wa­ły się bez­po­śred­nią pomo­cą dla Pola­ków. Głów­ną rolę odgry­wa­ła Cen­tral­na Rada Kato­li­ków Nie­miec­kich, któ­ra wspól­nie z rzym­sko­ka­to­lic­ki­mi orga­ni­za­cja­mi w Pol­sce powo­ła­ła do życia Dzie­ło Pomo­cy im. Mak­sy­mi­lia­na Kol­be­go. [14]


Waż­nym wyda­rze­niem w mię­dzy­ko­ściel­nych kon­tak­tach było pierw­sze spo­tka­nie komi­sji kon­tak­to­wej EKD i PRE we Frank­fur­cie nad Menem. Komi­sja ukon­sty­tu­owa­ła się 30. maja 1974 roku, a na cze­le jej Rady sta­nął pre­zy­dent heskie­go Kościo­ła Ewan­ge­lic­kie­go ks. dr Hel­mut Hild oraz ówcze­sny prze­wod­ni­czą­cy PRE oraz zwierzch­nik Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Refor­mo­wa­ne­go w Pol­sce, ks. bp Jan Nie­wie­cze­rzał. Podob­ne kon­tak­ty ist­nia­ły ze Związ­kiem Kościo­łów Ewan­ge­lic­kich w Nie­miec­kiej Repu­bli­ce Demo­kra­tycz­nej (NRD).


War­to przy­po­mnieć, że Kościo­ły ewan­ge­lic­kie w NRD znaj­do­wa­ły się w nie­zwy­kle trud­nej sytu­acji poli­tycz­nej. Nara­żo­ne były na sys­te­ma­tycz­ną inwi­gi­la­cję służb bez­pie­czeń­stwa, któ­re poprzez róż­ne­go pro­wo­ka­cje zagra­ża­ły egzy­sten­cji Kościo­ła. Mimo wie­lu prze­szkód, ogra­ni­czo­nej moż­li­wo­ści spo­łecz­ne­go oddzia­ły­wa­nia ewan­ge­li­cy w NRD zde­cy­do­wa­nie przy­łą­czy­li się do ogól­no­nie­miec­kiej ini­cja­ty­wy pojed­na­nia pod nazwą Zna­ki Poku­ty zało­żo­nej w 1958 roku. Człon­ko­wie tego ruchu mło­dzie­żo­we­go jeź­dzi­li co roku do Pol­ski i opie­ko­wa­li się żydow­ski­mi, pol­ski­mi i nie­miec­ki­mi cmen­ta­rza­mi oraz mię­dzy­na­ro­do­wy­mi miej­sca­mi pamię­ci w Auschwitz i innych obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych.


Pod­czas wiel­kie­go kry­zy­su zaopa­trze­nio­we­go w Pol­sce w latach 80 wie­lu Pola­ków doświad­czy­ło nie­zwy­kle hoj­nej pomo­cy ze stro­ny Niem­ców. Dla wie­lu był to powód do ogrom­nej wdzięcz­no­ści i do prze­zwy­cię­że­nia uprze­dzeń. W ten spo­sób wie­le Pola­ków po raz pierw­szy zetknę­ło się z Niem­ca­mi i bez­po­śred­nie doświad­cze­nia były oka­zją do skon­fron­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści z hała­śli­wą pro­pa­gan­dą anty­za­chod­nią przed­sta­wia­ną w pań­stwo­wych mediach pod­po­rząd­ko­wa­nych apa­ra­to­wi par­tii komu­ni­stycz­nej. Nawią­za­ne zosta­ły licz­ne przy­jaź­nie mię­dzy Niem­ca­mi a Pola­ka­mi, trwa­ją­ce do dziś. Był to naj­wy­dat­niej­szy sym­bol pojed­na­nia.


Tak­że po poli­tycz­nych prze­mia­nach w roku 1989 oby­dwa Kościo­ły ewan­ge­lic­kie w Pol­sce przy­ję­ły ogrom­ną pomoc ze stro­ny nie­miec­kiej, dzię­ki któ­rej moż­na było roz­bu­do­wać pra­cę dia­ko­nij­ną oraz odno­wić wie­le zabyt­ko­wych kościo­łów ewan­ge­lic­kich. Finan­so­we­go wspar­cia sio­strza­nym Kościo­łom w całej Euro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej udzie­la­ły licz­ne orga­ni­za­cje kościel­ne takie jak: lute­rań­skie Dzie­ło Pomo­cy im. Kró­la Gusta­wa Adol­fa, Zwią­zek im. Mar­ci­na Lutra, nie­miec­ka Dia­ko­nia, sto­wa­rzy­sze­nia ziom­kostw oraz ewan­ge­lic­ki zakon joan­ni­tów.


Pomoc Kościo­łów człon­kow­skich EKD nie ogra­ni­cza­ła się tyl­ko do Pol­ski. Na Węgrzech, w Rumu­nii, na Ukra­inie oraz w innych, byłych repu­bli­kach radziec­kich zor­ga­ni­zo­wa­no pomoc dla ewan­ge­lic­kiej dia­spo­ry, ale tak­że dla całej miej­sco­wej lud­no­ści. Zjed­no­czo­ny Kościół Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­ski Nie­miec (VELKD) znacz­nie prze­jął obo­wiąz­ki dusz­pa­ster­skie nad nie­miec­ko­ję­zycz­ny­mi para­fia­mi lute­rań­ski­mi w całej Euro­pie Wschod­niej. Nawet dziś Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­sko Kościół w Rosji i Innych Pań­stwach (ELKRAS) pozo­sta­je w znacz­nym stop­niu uza­leż­nio­ny od per­so­nal­nej i finan­so­wej pomo­cy nie­miec­kich kościo­łów lute­rań­skich.


Tak­że w Pol­sce ist­nie­ją do dziś nie­miec­ko­ję­zycz­ne para­fie ewan­ge­lic­kie, któ­ry­mi opie­ku­ją się pol­scy księ­ża lute­rań­scy. Kla­sycz­nym przy­kła­dem jest tutaj wro­cław­ska para­fia ewan­ge­lic­ka św. Krzysz­to­fa, któ­ra roz­ta­cza opie­kę dusz­pa­ster­ską i dia­ko­nij­ną nad ewan­ge­lic­ką mniej­szo­ścią nie­miec­ką na tere­nie całe­go Dol­ne­go Ślą­ska. We Wro­cła­wiu, Wał­brzy­chu, Świd­ni­cy, Luba­niu, Legni­cy, Jele­niej Górze — Cie­pli­cach i innych mniej­szych miej­sco­wo­ściach regu­lar­nie odpra­wia­ne są nabo­żeń­stwa w języ­ku nie­miec­kim według nie prak­ty­ko­wa­nej nigdzie indziej sta­ro­pru­skiej litur­gii unij­nej. Ofi­cjal­ne part­ner­stwo mię­dzy Die­ce­zją Wro­cław­ską Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go w RP oraz Ewan­ge­lic­kim Kościo­łem Kra­jo­wym Gór­nych Łużyc z sie­dzi­bą w Gör­litz jest przy­kła­dem efek­tyw­nej współ­pra­cy i dia­lo­gu pojed­na­nia mię­dzy Kościo­ła­mi w per­spek­ty­wie inte­gra­cji euro­pej­skiej.


Memo­ran­dum Wschod­nie z 1962 roku skie­ro­wa­ne było do wszyst­kich naro­dów, któ­re cier­pia­ły przez ter­ror nazi­stow­ski, jed­nak­że w spo­sób szcze­gól­ny tekst doku­men­tu odno­si się do wszyst­kich wschod­nich sąsia­dów Nie­miec.


Dia­log pojed­na­nia pro­wa­dzo­ny był inten­syw­nie nie tyl­ko z Pola­ka­mi, lecz tak­że z Cze­cha­mi i Sło­wa­ka­mi. W 1998 roku Rada EKD opu­bli­ko­wa­ła Memo­ran­dum o nazwie Dzie­lą­cy nas płot został prze­ła­ma­ny — Ku poro­zu­mie­niu mię­dzy Cze­cha­mi i Niem­ca­mi. W tek­ście tym zosta­ła prze­ana­li­zo­wa­na cała wspól­na histo­ria nie­miec­ko-cze­ska począw­szy od śre­dnio­wie­cza skoń­czyw­szy na teraź­niej­szo­ści. W ramach pod­su­mo­wa­nia dotych­cza­so­we­go dia­lo­gu w pierw­szej czę­ści dekla­ra­cji czy­ta­my nastę­pu­ją­ce sło­wa: „My — chrze­ści­ja­nie po obu stro­nach — mamy za co dzię­ko­wać po dzie­się­cio­le­ciach pro­wa­dzo­nych roz­mów i uda­ne­go współ­ist­nie­nia. Wie­my, że tak­że czło­wiek, posłu­gu­ją­cy się innym języ­kiem jest naszym bliź­nim, nawet jeśli wczo­raj był naszym wro­giem. Wie­my, że moż­li­we jest prze­ba­cze­nie i nowy począ­tek. Dla­te­go naszym zada­niem jest mówie­nie tak­że o rze­czach, któ­re spra­wia­ją ból. Nie chce­my widzieć tyl­ko sie­bie w roli ofiar. Doświad­cze­nia nie­miec­ko-cze­skie ostat­nie­go stu­le­cia dowo­dzą, że w wie­lo­wy­mia­ro­wej i poplą­ta­nej histo­rii pra­wie w ogó­le nie jest moż­li­we dostrze­ga­nie spraw­ców i ofiar, win­nych i nie­win­nych tyl­ko po jed­nej stro­nie. Dla­te­go opo­wia­da­my się nie za przy­pi­sy­wa­niem winy, ale za obu­stron­nym wysił­kiem poro­zu­mie­nia!” [15]


Atmos­fe­ra cze­sko-nie­miec­kie­go dia­lo­gu bywa­ła nie­kie­dy zakłó­ca­na przez nie­od­po­wie­dzial­ne wypo­wie­dzi prze­wod­ni­czą­cej Związ­ku Wypę­dzo­nych poseł Eri­kę Ste­in­bach (CDU) i lek­ko­myśl­nych poli­ty­ków po obu stro­nach, któ­rzy w trak­cie ostat­niej kam­pa­nii wybor­czej w Niem­czech i Cze­chach dopro­wa­dzi­li swo­imi agre­syw­ny­mi sfor­mu­ło­wa­nia­mi do impa­su we wza­jem­nych sto­sun­kach. Mimo ape­li o powścią­gli­wość wygła­sza­nych pre­zy­den­tów Vac­la­va Havla i Johan­ne­sa Raua padły sło­wa, któ­re dopro­wa­dzi­ły do odwo­ła­nia zapla­no­wa­nej wizy­ty nie­miec­kie­go kanc­le­rza w Pra­dze. Wypo­wie­dzi Ste­in­bach i bawar­skie­go pre­mie­ra Edmun­da Sto­ibe­ra (CSU) budzi­ły rów­nież wie­le obaw w Pol­sce, od któ­rej żąda­no rekom­pen­sa­cji za wypę­dze­nie Niem­ców z byłych tere­nów Rze­szy Nie­miec­kiej. W razie nie speł­nie­nia sta­wia­nych żądań stra­szo­no Pol­skę i Cze­chy zablo­ko­wa­niem pro­ce­su inte­gra­cji tych kra­jów z Unią Euro­pej­ską… cdn.


Przy­pi­sy:



[1] Geset­zblatt der Deut­schen Evan­ge­li­schen Kir­che vom 28. Sep­tem­ber 1939, Nr. 22, S. 109. Anty­pol­skie nastro­je były roz­po­wszech­nia­ne przede wszyst­kim w kościel­nych cza­so­pi­smach. I tak w kościel­nej gaze­cie Jun­ge Kir­che (Mło­dy Kościół) z dn. 16. wrze­śnia 1939 r. deifi­ka­cja wła­sne­go naro­du zosta­ła uży­ta w wal­ce prze­ciw­ko pol­skie­mu Kościo­ło­wi Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­mu, a w szcze­gól­no­ści prze­ciw­ko jego zwierzch­ni­ko­wi Ks. bisku­po­wi Juliu­szo­wi Bur­sche, któ­re­go nazwa­no „fana­tycz­nym Pola­kiem i wro­giem Nie­miec.” Bp J. Bur­sche został póź­niej zamor­do­wa­ny przez hitle­row­ców w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym w Ora­nien­bur­gu. Autor oma­wia­ne­go arty­ku­łu, Richard Kam­mel stwier­dza: „Nie musi­my przy roz­po­czę­tym roz­kła­dzie pań­stwa pol­skie­go pod jego obec­ny­mi rzą­da­mi wda­wać się w szcze­gó­ły z prze­szło­ści walk kościel­nych prze­ciw­ko pań­stwu pol­skie­mu, lecz peł­ni wdzięcz­no­ści chce­my wspól­nie wyra­zić naszą radość, z któ­rą wszę­dzie nasi wyzwo­le­ni bra­cia i sio­stry pozdra­wia­ją wiel­ki czyn wodza i z któ­rą nasze odważ­ne oddzia­ły idą naprzód. Chce­my też w pokor­nej proś­bie zło­żyć nasze ręce do modli­twy za naszych wszyst­kich roda­ków i domow­ni­ków wia­ry i pole­cić ich wszyst­kich Bożej opie­ce, na tak dłu­go, na ile wysta­wie­ni są na nie­bez­pie­czeń­stwa ze stro­ny fana­tycz­nych, pol­skich band i dzi­kich żoł­da­ków.” W: Jun­ge Kir­che, 7. Jahr­gang, 18 (1939), S. 740 n.


[2] Odin, Karl-Alfred (Hg): Die Denk­schri­ften der EKD. Texte und Kom­men­tar, Kas­sel 1966, S. 213.


[3] Pro­fe­sor Ludwig Raiser jest ojcem ks. dra Kon­ra­da Raise­ra, obec­ne­go prze­wod­ni­czą­ce­go Świa­to­wej Rady Kościo­łów.


[4] Tam­że, S. 67.


[5] Tam­że, S. 73.


[6] Tam­że, S. 85.


[7] Scharf­fe­noth, Ger­ta (Hg): Echo und Wir­kung in Polen – Bilanz der Ost­denk­schrift, Ham­bug 1968, S. 99 n.


[8] Tam­że, S. 123.


[9] Tam­że, S. 124.


[10] Odin, Karl-Alfred (hg): Die Denk­schrift der EKD, S. 102 n.


[11] Tam­że, S. 104.


[12] Pojed­na­nie zada­niem Kościo­łów na Ukra­inie, Bia­ło­ru­si, w Pol­sce i w Niem­czech. Przy­czy­nek do Dru­gie­go Euro­pej­skie­go Zgro­ma­dze­nia Eku­me­nicz­ne­go od 23 do 29 czerw­ca 1997 w Gra­zu, Warszawa/Hannover 1997, S. 12.


[13] Pojed­na­nie, Warszawa/Hannover 1997, S. 16. W ramach komi­sji ist­nia­ła gru­pa robo­cza o nazwie „Sąsiad Pol­ska” (Nachbar Polen), któ­ra skon­cen­tro­wa­ła się przede wszyst­kim na kwe­stiach peda­go­gicz­nych, a w szcze­gól­no­ści na wycho­wa­niu dora­sta­ją­cych poko­leń w peł­nej świa­do­mo­ści tego, co zda­rzy­ło się w Auschwitz.


[14] Tam­że, S. 11.


[15]http://www.ekd.de/EKD-Texte/2110_tschechen_1998_tschechen1.html (Część I)

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.