Magazyn

Słoń i wieloryb — Karl Barth i Rudolf Bultmann w rozmowie


Magazyn EkumenizmMagazyn EkumenizmPo pierw­szej woj­nie świa­to­wej Karl Barth i Rudolf Bult­mann nale­że­li do tego same­go nur­tu teo­lo­gii dia­lek­tycz­nej, mimo iż już wte­dy widać było mię­dzy nimi zasad­ni­cze róż­ni­ce, któ­re w mia­rę upły­wu cza­su coraz bar­dziej się kry­sta­li­zo­wa­ły. Bult­mann był pro­fe­so­rem Nowe­go Testa­men­tu, a Barth teo­lo­gii sys­te­ma­tycz­nej, jed­nak­że ich zain­te­re­so­wa­nia i doro­bek teo­lo­gicz­ny poka­zu­ją, że twór­cze prze­pla­ta­nie się róż­nych dys­cy­plin było oczy­wi­stym ele­men­tem warsz­ta­tu teo­lo­gicz­ne­go. Bult­mann i Barth są kla­sycz­ny­mi przy­kła­da­mi odmien­ne­go upra­wia­nia teo­lo­gii i wyni­ka to nie tyl­ko z wciąż obec­ne­go u nich tła kon­fe­syj­ne­go (Bult­mann był lute­ra­ni­nem, Barth refor­mo­wa­nym), lecz tak­że z ich sto­sun­ku do filo­zo­fii w ramach teo­lo­gicz­ne­go dys­kur­su. Mimo wie­lu, nie­moż­li­wych do poko­na­nia róż­nic Rudolf Bult­mann i Karl Barth byli ze sobą zaprzy­jaź­nie­ni – świad­czą o tym nie tyl­ko czę­ste spo­tka­nia, wspól­nie spę­dza­ne urlo­py z rodzi­na­mi, lecz tak­że obszer­na kore­spon­den­cja, któ­ra zosta­ła za zgo­dą Bult­man­na opu­bli­ko­wa­na przez Teo­lo­gicz­ne Wydaw­nic­two w Zury­chu po śmier­ci Bar­tha w 1968 roku. Kore­spon­den­cja, obej­mu­ją­ca lata 1922–1966 jest ilu­stra­cją spraw­dzo­nej przy­jaź­ni i, w nie­raz zabaw­ny spo­sób, poka­zu­je zasad­ni­cze róż­ni­ce mię­dzy naj­wy­bit­niej­szy­mi i tak odmien­ny­mi teo­lo­ga­mi ewan­ge­lic­ki­mi XX wie­ku, któ­rzy nie stro­ni­li od wza­jem­nej kry­ty­ki w duchu szcze­ro­ści i poczu­cia tro­ski o wspól­ną spra­wę — potwier­dza to choć­by fakt, że wie­lo­krot­nie jeden o dru­gim mówił jako swo­im nauczy­cie­lu.


Poniż­szy tekst, napi­sa­ny dla uczcze­nia 120. rocz­ni­cy uro­dzin prof. Rudol­fa Bult­man­na, przed­sta­wia frag­men­ty kore­spon­den­cji Bult­man­na i Bar­tha, odno­szą­cej się do zagad­nień teo­lo­gicz­nych i mię­dzy­ludz­kich, łączą­cych oby­dwu teo­lo­gów. Listy teo­lo­gów umoż­li­wia­ją dobrą orien­ta­cję nie tyl­ko w spo­so­bie myśle­nia każ­de­go z nich, lecz poma­ga­ją zro­zu­mieć ducha epok, w któ­rych żyli, oraz kul­tu­rę pro­wa­dze­nia dia­lo­gu, któ­rej może­my się od nich uczyć tak­że i dziś. Opra­co­wa­nie pomi­ja świa­do­mie pole­mi­kę Bult­man­na z Bar­them, odno­szą­cą się do pro­gra­mu demi­to­lo­gi­za­cji Nowe­go Testa­men­tu – mówi o tym dość szcze­gó­ło­wo kore­spon­den­cja z listo­pa­da i grud­nia 1952 roku. Pro­blem demi­to­lo­gi­za­cji poru­szo­ny już w tek­ście poświę­co­nym Bult­man­no­wi wyma­ga dokład­nej ana­li­zy, a więc osob­ne­go tek­stu przy uwzględ­nie­niu współ­cze­snych osią­gnięć her­me­neu­ty­ki teo­lo­gicz­nej.

Począt­ki zna­jo­mo­ści

Barth i Bult­mann pozna­li się jesz­cze pod­czas stu­diów w Mar­bur­gu w seme­strze zimo­wym 1908/1909 w ramach tzw. otwar­tych wie­czo­rów, orga­ni­zo­wa­nych przez zna­ne­go teo­lo­ga Mar­ti­na Rade, wydaw­cy cza­so­pi­sma Die chri­stli­che Welt (Chrze­ści­jań­ski Świat). Bult­mann zaprzy­jaź­nił się począt­ko­wo z Pete­rem Bar­them, bra­tem Kar­la. Regu­lar­na kore­spon­den­cja mię­dzy Bult­man­nem i Bar­them roz­po­czy­na się od 1919 roku, a więc od słyn­nej kon­fe­ren­cji w Tam­bach, któ­ra była począt­kiem ruchu teo­lo­gii dia­lek­tycz­nej. Pierw­szy list, zaświad­cza­ją­cy o wza­jem­nym zain­te­re­so­wa­niu teo­lo­gicz­nym dato­wa­ny jest na 9. IV. 1922 roku, w któ­rym Bult­mann infor­mu­je o swo­ich zastrze­że­niach do słyn­ne­go Komen­ta­rza do Listu do Rzy­mian Bar­tha.


W liście z 9. I. 1924 r. widać już wyraź­ną pole­mi­kę Bult­man­na z Bar­them, doty­czą­cą spo­łecz­nej funk­cji teo­lo­gii. W opar­ciu o dys­ku­sję, jaka odby­ła się w Mar­bur­gu po refe­ra­cie Frie­dri­cha Sieg­mun­da-Schul­ze, zna­ne­go wów­czas eku­me­ni­sty, Bult­mann opi­su­je Bar­tho­wi swo­je wystą­pie­nie, odno­szą­ce się do roli teo­lo­gii we współ­cze­snym świe­cie: „Następ­nie stwier­dzi­łem, że zada­niem Kościo­ła może być tyl­ko zwia­sto­wa­nie Sło­wa, że zwia­sto­wa­ne Sło­wo jest tyl­ko Sło­wem o łasce i sądzie, i bez­po­śred­nio nie ma nic wspól­ne­go z socjal­ny­mi ide­ała­mi, że tak­że naj­lep­szy pro­gram socjal­ny i naj­bar­dziej wyma­rzo­ny socjal­ny stan ludz­kie­go spo­łe­czeń­stwa nie jest Kró­le­stwem Bożym, lecz znaj­du­je się w warun­kach kri­sis. Póź­niej powie­dzia­łem, że tak­że teo­log zobo­wią­za­ny jest do poważ­ne­go trak­to­wa­nia pro­ble­mów spo­łecz­nych, ponie­waż jako czło­nek spo­łe­czeń­stwa jest do tego, jak każ­dy inny czło­wiek, po pro­stu zobli­go­wa­ny; zwia­sto­wa­nie Kościo­ła nie ozna­cza wygła­sza­nia kazań nie­dziel­nych w pustych, wiel­ko­miej­skich kościo­łach, lecz zwia­sto­wa­nie Sło­wa tu i teraz, aby mogło ono być zro­zu­mia­ne. Wła­śnie dla­te­go potrzeb­ny jest udział w pro­ble­ma­ty­ce spo­łecz­nej. W każ­dym razie nie zmie­nia to fak­tu, że pra­ca spo­łecz­na jako taka nie jest zada­niem Kościo­ła.” [1]

Pro­blem filo­zo­fii

W Mar­bur­gu Bult­mann pozna­je mło­de­go filo­zo­fa Mar­ti­na Heideg­ge­ra, któ­ry swo­ją książ­ką Sein und Zeit zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał filo­zo­fię XX wie­ku i wywarł rów­nież wpływ na teo­lo­gię chrze­ści­jań­ską, cze­go naj­lep­szym przy­kła­dem jest sam Bult­mann. Nasta­wie­nie Bar­tha do filo­zo­fii było zawsze scep­tycz­ne – pro­blem ten nie­ustan­nie prze­wi­ja się przez teo­lo­gicz­ne spo­ry mię­dzy Bar­them i Bult­man­nem. 8. VI. 1928 r. Bult­mann prze­sy­ła Bar­tho­wi list, w któ­rym opi­su­je swo­je uwa­gi do jego “Zary­su dogma­ty­ki chrze­ści­jań­skiej”. Bult­mann ogól­nie dobrze oce­nił książ­kę Bar­tha. [2]


Rudolf Bult­mann pisze: „Waż­niej­sze jest dla mnie to, że zre­zy­gno­wał Pan z (ukry­tej, ale rady­kal­nej) pole­mi­ki ze współ­cze­sną filo­zo­fią i w naiw­ny spo­sób prze­jął sta­rą onto­lo­gię z patry­stycz­nej i scho­la­stycz­nej dogma­ty­ki. To, co Pan mówi (i co Pan czę­sto tyl­ko chce powie­dzieć) roz­sa­dza cały apa­rat poję­cio­wy, cze­go nie­rzad­ką kon­se­kwen­cją są nie­ja­sno­ści i brak przej­rzy­sto­ści. Wynio­śle gar­dzi Pan współ­cze­sną filo­zo­fią, a przede wszyst­kim feno­me­no­lo­gią. Jaki to ma sens, gdy tyl­ko oka­zyj­nie się stwier­dza, że dogma­tyk musi być też zorien­to­wa­ny w pra­cy filo­zo­fa, jeśli w efek­cie widocz­ny jest brak tej orien­ta­cji, co szcze­gól­nie poka­zu­ją stro­ny 403–407, i jeśli warsz­tat filo­zo­ficz­ny nie jest trak­to­wa­ny poważ­nie, a mia­no­wi­cie sta­wia­ny jest poni­żej odpo­wie­dzial­no­ści za praw­dę? Wyda­je mi się, że kie­ru­je Panem nie­po­kój, iż teo­lo­gia mogła­by się uza­leż­nić od filo­zo­fii. Pan chce tego unik­nąć poprzez igno­ro­wa­nie filo­zo­fii. Cena, jaką musi Pan za to zapła­cić to fak­tycz­ne popad­nię­cie w filo­zo­fię, któ­ra prze­mi­nę­ła. Ponie­waż wia­ra jest wia­rą wie­rzą­ce­go, tzn. egzy­stu­ją­ce­go czło­wie­ka (mogę tak­że powie­dzieć: ponie­waż uspra­wie­dli­wio­ny jest grzesz­ni­kiem), dla­te­go też dogma­ty­ka może mówić tyl­ko za pomo­cą pojęć egzy­sten­cjal­no-onto­lo­gicz­nych, któ­re, wyra­sta­jąc z pier­wot­ne­go zro­zu­mie­nia bycia, wypra­co­wa­ne zosta­ły przez filo­zo­fię.” [3]


List ten Bult­mann koń­czy proś­bą, aby Barth nie wziął mu za złe wypo­wie­dzia­nej kry­ty­ki, ani apo­dyk­tycz­nej for­my nie­któ­rych uwag, jakie naniósł na manu­skrypt pro­lo­go­me­ny, wyja­śnia­jąc, że to nie spra­wa tem­pe­ra­men­tu, a jedy­nie wyraz tro­ski o zwię­złość. Bult­mann zapew­nia Bar­tha: „Nie muszę chy­ba pod­kre­ślać, że nauczy­łem się, uczę się i mam nadzie­ję dalej się uczyć od Pana zasad­ni­czych rze­czy. Wobec Pana jest tym, któ­ry bie­rze, jestem uczniem, nawet jeśli kry­tycz­nym uczniem, ale waż­niej­sza od kry­ty­ki jest wdzięcz­ność, któ­rą Panu jestem winien.” [4]


Odpo­wiedź Bar­tha przy­szła po nie­speł­na tygo­dniu. W liście z 12. VI 1928 r. napi­sa­nym w Mün­ster, gdzie Barth był pro­fe­so­rem teo­lo­gii sys­te­ma­tycz­nej, czy­ta­my: „Cał­kiem moż­li­we, że swo­imi uwa­gi o cha­rak­te­rze zasad­ni­czym, któ­re uczy­nił Pan szcze­gól­nie w swo­im liście, doty­ka Pan po pro­stu moich gra­nic, tzn. wyma­ga Pan ode mnie rze­czy, któ­rych słusz­nie moż­na ode mnie wyma­gać, któ­re jed­nak ze wzglę­du na natu­ral­ny cha­rak­ter mojej pra­cy są dla mnie nie­wy­ko­nal­ne (…) W dal­szej per­spek­ty­wie może też być tak, że w odnie­sie­niu do filo­zo­fii wyma­ga Pan ode mnie cze­goś, co nie jest przed­mio­tem mojej tro­ski. Nie chcę szcze­gó­ło­wo uza­sad­niać tego, co nazy­wa Pan igno­ro­wa­niem pra­cy filo­zo­ficz­nej. Jest to jak naj­bar­dziej moż­li­we, że ktoś inny może doko­nać cze­goś lep­sze­go w kwe­stii czy­stej poję­cio­wo­ści. Ale tak to już po pro­stu jest, że żad­na filo­zo­fia nie przy­lgnę­ła do mnie tak moc­no, jak w Pana wypad­ku sta­ło się to naj­wy­raź­niej z myślą Heideg­ge­ra, aże­bym musiał według usta­lo­nych przez Pana wzor­ców wery­fi­ko­wać moje myśle­nie i zgod­nie z nim oczysz­czać. Do tego docho­dzi jesz­cze fakt, że mam w sobie głę­bo­ką odra­zę wobec teatru, jaki teo­lo­gia chcia­ła zawsze odgry­wać wobec filo­zo­fii danych cza­sów, zanie­dbu­jąc tym samym swo­je wła­ści­we zada­nie (…) W peł­ni Pana zro­zu­miem, jeśli wszyst­ko to, co mówię, będzie dla Pana prze­ra­ża­ją­cym przy­zna­niem się do dyle­tanc­twa, bio­rąc pod uwa­gę przy­mus Pana zain­te­re­so­wań (…) Moją tro­ską jest to, aby słu­chać i umoż­li­wiać słu­cha­nie innym gło­su Kościo­ła i Biblii, nawet jeśli musiał­bym ze wzglę­du na brak cze­goś lep­sze­go posłu­żyć się Ary­sto­te­le­sem.” [5]


Spór wokół niezależności fakultetów teologicznych


Zapis kore­spon­den­cji mię­dzy Bult­man­nem a Bar­them jest cie­ka­wy nie tyl­ko ze wzglę­du na aspekt teo­lo­gicz­ny. Listy poka­zu­ją odmien­ne tem­pe­ra­men­ty teo­lo­gów i wyma­ga­nia, jakie wobec sie­bie sta­wia­li. Przy­kła­dem jed­ne­go ze spo­rów mię­dzy Bar­them a Bult­man­nem, któ­ry wysta­wił na pró­bę ich przy­jaźń, była kwe­stia nie­za­leż­no­ści poli­ty­ki kadro­wej fakul­te­tów teo­lo­gicz­nych od władz kościel­nych.


Pod koniec roku 1930 pro­fe­so­ro­wie teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej z Mar­bur­ga opro­te­sto­wa­li pro­jekt umo­wy mię­dzy pru­ską czę­ścią Repu­bli­ki Weimar­skiej a kra­jo­wym Kościo­ła­mi ewan­ge­lic­ki­mi, w któ­rym zawar­ta była nowa regu­la­cja, mówią­ca o koniecz­no­ści zgo­dy władz kościel­nych przy powo­ły­wa­niu zwy­czaj­nych i nad­zwy­czaj­nych pro­fe­so­rów teo­lo­gii. Dotych­czas wymóg taki obo­wią­zy­wał tyl­ko na tere­nie sta­rych Prus na mocy dekre­tu gabi­ne­to­we­go z 1855 roku. Tekst doku­men­tu wszedł w życie 11. maja 1931 roku i doty­czył fakul­te­tów w Mar­bur­gu, Getyn­dze oraz Kilo­nii. Mar­bur­czy­kom nie uda­ło się dopro­wa­dzić do nad­zwy­czaj­ne­go posie­dze­nia fakul­te­tów teo­lo­gicz­nych (Fakul­täten­tag) w Hal­le, na któ­rym mia­ło dojść do wypra­co­wa­nia wspól­ne­go sta­no­wi­ska wobec pań­stwo­we­go dekre­tu. Spo­tka­nie nie doszło do skut­ku, ponie­waż nie­któ­re fakul­te­ty (w tym Bonn, gdzie uczył wów­czas Barth) nie wyra­zi­ły popar­cia dla pro­te­stu Mar­bur­ga. Bult­mann był wście­kły na Bar­tha za brak popar­cia, a sam posta­no­wił zagro­zić zło­że­niem urzę­du i wystą­pie­niem z Kościo­ła, jeśli wła­dze wpro­wa­dzą swój zamiar w życie.


27. V. 1931 roku Barth roz­ma­wia z Ern­stem Fuch­sem, uczniem i przy­ja­cie­lem Bult­man­na, któ­ry infor­mu­je Bar­tha, że Bult­mann ma mu za złe brak reak­cji na pro­test Mar­bur­ga ws. obsa­dza­nia sta­no­wisk pro­fe­sor­skich oraz nie­obec­ność na spo­tka­niu koła teo­lo­gów w Mar­bur­gu, o któ­rym będzie jesz­cze mowa. Jesz­cze tego same­go dnia Barth pisze Bult­man­no­wi list: “Wypo­wie­dzia­łem się prze­ciw­ko spo­tka­niu fakul­te­tów, ponie­waż nie­moż­li­we było dla mnie dzia­ła­nie pod naci­skiem ogło­szo­nych przez Pana uro­czy­ście gróźb wystą­pie­nia z Kościo­ła oraz zło­że­nia urzę­du. Groź­ba ta bar­dzo mi się nie spodo­ba­ła; nie sama w sobie, ale w odnie­sie­niu do tego, cze­go Pan od nas chciał: uwa­ża­łem i nadal jesz­cze uwa­żam, że jeśli chciał Pan z nami poważ­nie dys­ku­to­wać, to musiał­by Pan to uczy­nić przed sfor­mu­ło­wa­nie swo­ich gróźb. Jeśli ulti­ma ratio zosta­ła okre­ślo­na, to po co jesz­cze­ja­kie­kol­wiek ratio­nes? Nie mógł Pan prze­cież posta­wić nas przed zała­do­wa­ną arma­tą i wyma­gać, że zain­te­re­su­je­my się Pań­ski­mi argu­men­ta­mi teo­lo­gicz­ny­mi w tej naj­wy­raź­niej istot­nej dla Pana kwe­stii. W pew­nym sta­dium całej spra­wy zre­da­go­wa­łem list, któ­ry jakiś czas póź­niej został wysła­ny (do Ber­li­na — przyp. D. B.) jako sta­no­wi­sko fakul­te­tu, ale nawet już nie wiem, kie­dy to było i jakie były szcze­gó­ły. Mój zni­ko­my udział w tej spra­wie odbył się obok wie­lu innych rze­czy, któ­re były dla mnie waż­niej­sze, dla­te­go też nawet nie przy­szło mi na myśl, żeby pisem­nie poin­for­mo­wać Pana o moim sta­no­wi­sku.” [6]


W odpo­wie­dzi z 14. V. 1931 r. Bult­mann dzię­ku­je Bar­tho­wi za szcze­gó­ło­we wyja­śnie­nia i powta­rza swój żal, że wła­śnie fakt, iż kwe­stia ta nie zain­te­re­so­wał Bar­tha, była powo­dem oso­bi­ste­go roz­cza­ro­wa­nia. Z teo­lo­gicz­ne­go punk­tu widze­nia waż­niej­sza jest jed­nak inna kwe­stia, któ­ra dopro­wa­dzi­ła do poważ­ne­go kry­zy­su mię­dzy teo­lo­ga­mi. Spra­wę tę poru­sza Barth w tym samym liście z 27. V. 1931 roku.


Spotkanie w Marburgu


Od 1927 roku z ini­cja­ty­wy Bult­man­na spo­ty­ka­li się każ­de­go roku w paź­dzier­ni­ku w Mar­bur­gu jego byli ucznio­wie. [7] W lutym 1930 roku Bult­mann pisze Bar­tho­wi list, w któ­rym pro­si go o przy­by­cie na spo­tka­nie i wygło­sze­nie refe­ra­tu o teo­lo­gii natu­ral­nej, infor­mu­jąc jed­no­cze­śnie, że jeśli refe­rat nie jest moż­li­wy, to wystar­czy obec­ność Bar­tha i luź­na roz­mo­wa z uczest­ni­ka­mi spo­tka­nia. Aby dodat­ko­wo zachę­cić Bar­tha do przy­jaz­du Bult­mann wysu­wa pro­po­zy­cję, aby przed lub po spo­tka­niu z kołem teo­lo­gów doszło do nie­ofi­cjal­ne­go spo­tka­nia mię­dzy nim, Bar­them, Frie­dri­chem Gogar­te­nem, Emi­lem Brun­ne­rem i Edu­ar­dem Thur­ney­se­nem. Bult­mann okre­ślił to spo­tka­nie żar­to­bli­wie­mia­nem „roz­mo­wy reli­gij­nej” (Reli­gions­ge­spräch), czy­niąc alu­zję do słyn­nych roz­mów mię­dzy Mar­ci­nem Lutrem a Ulri­chem Zwin­glim z paź­dzier­ni­ka 1529 roku. [8] Barth zaraz po otrzy­ma­niu listu pisze odpo­wiedź, że w spo­tka­niu weź­mie udział.


W lip­cu 1930 r. Bult­mann infor­mu­je Bar­tha, że spo­tka­nie absol­wen­tów odbę­dzie się w dniach 27–29. paź­dzier­ni­ka, a wspo­mnia­ne “roz­mo­wy reli­gij­ne” dwa dni wcze­śniej (25–26. paź­dzier­ni­ka). 30. wrze­śnia Barth wysy­ła Bult­man­no­wi list, w któ­rym wyra­ża zdzi­wie­nie pro­po­no­wa­ną datą, suge­ru­jąc, że według nie­go spo­tka­nie mia­ło­by się odbyć w cią­gu jed­ne­go dnia (27.X). Barth stwier­dza, że trzy dni to dla nie­go za dużo, a to ze wzglę­du na ilość zajęć (w tym cza­sie Barth prze­no­si się z Mün­ster do Bonn). Barth wyra­ża też roz­cza­ro­wa­nie infor­ma­cją Bult­man­na, że na spo­tka­niu nie poja­wi się Gogar­ten. Zko­re­spon­den­cji teo­lo­gów wyni­ka zatem, że prio­ry­te­tem dla Bult­man­na było spo­tka­nie absol­wen­tów, a dla Bar­tha “roz­mo­wy reli­gij­ne.” Nie­po­ro­zu­mie­nie to dopro­wa­dza do tego, że Barth odwo­łu­je swój przy­jazd do Mar­bur­ga.


W cyto­wa­nym już liście z 27. V. 1931 roku Barth pisze Bult­man­no­wi: “Jeśli cho­dzi o moją nie­obec­ność w Mar­bur­gu zeszłej jesie­ni, to chciał­bym wpierw przy­po­mnieć jej powód. Celem moje­go przy­jaz­du była roz­mo­wa z Panem, Gogar­te­nem, Brun­ne­rem i Thur­ney­se­nem. Zgro­ma­dze­nie Pań­skich uczniów i ich pra­gnie­nie usły­sze­nia mnie, względ­nie prze­słu­cha­nia, nie było dla mnie zobo­wią­zu­ją­ce.” [9]


Barth wyja­śnia Bult­man­no­wi, że spo­tka­nie nie mogło odbyć się rów­nież dla­te­go, ponie­waż po uka­za­niu się książ­ki Bult­man­na pt. Jezus Barth uświa­do­mił sobie ogrom­ną prze­paść, jaka ich dzie­li, a tak­że nie­ja­sno­ści, któ­re wyma­ga­ją głęb­szej ana­li­zy. Barth pisze: “Uwa­żam, że poja­wia­ją­ce się u Pana okre­śle­nie rela­cji mię­dzy antro­po­lo­gią i teo­lo­gią świad­czy o tym, że nie wyzbył się Pan wystar­cza­ją­co XVIII i XIX wie­ku, że nie poznał Pan i nie odrzu­cił bez­czel­ne­go dyk­ta­tu współ­cze­snej filo­zo­fii spod zna­ku Heideg­ge­ra. Poza tym czu­je się po pro­stu rzu­co­ny do tego same­go domu nie­wo­li egip­skiej, któ­ry opu­ści­li­śmy wraz z odrzu­ce­niem Schle­ier­ma­che­ra, nawią­zu­jąc ponow­nie do teo­lo­gii refor­ma­to­rów.” [10]


Bult­mann nie każe dłu­go cze­kać na swo­ją odpo­wiedź i po dwóch tygo­dniach pisze (14. VI. 1931): “To, że spo­tka­nie to (“roz­mo­wy reli­gij­ne” – przyp. D. B.) było dla Pana naj­waż­niej­sze nie mam oczy­wi­ście Panu za złe, ale fak­tu, że przez to zosta­wił nas Pan na lodzie nie potra­fię zro­zu­mieć. Co wię­cej, musia­łem to zro­zu­mieć jako nie­uf­ność i anty­pa­tię, jaką odczu­wa Pan wobec naszej pra­cy, co nie­ste­ty potwier­dza Pań­ski list. Nie wiem, skąd u Pana ta nie­uf­ność, gdy stwier­dza Pan, jako­by kto­kol­wiek chciał Pana prze­słu­chi­wać. Uwa­żam, że takie okre­śle­nie naszej szcze­rej chę­ci roz­mo­wy z Panem jest nie­mi­łe z Pana stro­ny. Czy nie uwa­ża Pan, że jest dla mnie waż­ne usły­szeć w koń­cu, co ma Pan wła­ści­wie prze­ciw­ko mojej pra­cy? (…) Mam tyl­ko nadzie­ję, że wypo­wie Pan swo­ją kry­ty­kę wobec nas publicz­nie oraz Pań­skie prze­ko­na­nie o naszej zdra­dzie teo­lo­gii. Myślę, że była­by to przy­słu­ga dla współ­cze­snej dys­ku­sji teo­lo­gicz­nej.” [11]


Odpo­wiedź Kar­la Bar­tha z 20. VI. 1931 roku: “Ma mi Pan za złe, że w moim ostat­nim liście zesta­wi­łem bli­sko sie­bie poję­cia »słu­chać« i »prze­słu­chi­wać« w odnie­sie­niu do Pań­skich uczniów. Mogę tyl­ko powie­dzieć, że rze­czy­wi­ście przy oka­zji spo­tkań z Pań­ski­mi ucznia­mi czu­ję się potrak­to­wa­ny mie­szan­ką ojcow­skiej dobro­ci oraz poli­cyj­nej prze­ni­kli­wo­ści, któ­re mi nie odpo­wia­da­ją i dla któ­rych znaj­du­je wła­śnie okre­śle­nie »prze­słu­cha­nia«. (…) Dro­gi Panie Bult­mann, pośród swo­ich naśla­dow­ców nie uzmy­sła­wia sobie Pan, jak ten styl wpły­wa na innych i naj­lep­szym wyj­ściem jest uni­ka­nie takich sytu­acji, jeśli to tyl­ko moż­li­we. Chciał­bym jed­nak przy­znać, że gdy byłem u Pana w zeszłym roku, to nie mia­łem powo­du do wyra­ża­nia tych spo­strze­żeń. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że wynio­słem z Mar­bur­ga ogól­ne wra­że­nie, że mówi się tam do nie­wi­dzial­nej ścia­ny. Mimo tego przy­je­chał­bym do Mar­bur­ga w paź­dzier­ni­ku, gdy­by odby­ło się inte­re­su­ją­ce mniej naj­bar­dziej spo­tka­nie w wąskim gro­nie. Pro­szę mi tyl­ko uwie­rzyć, że nie może być mowy o »nie­uf­no­ści i anty­pa­tii« wobec Pań­skiej pra­cy (to, że Pań­ską teo­lo­gię tak, jak ja ją widzę, odrzu­cam to już jest inna spra­wa). Zawsze dobrze czu­łem się w Pana domu i spę­dza­jąc czas z Panem, ale prak­ty­ko­wa­ne­go z pre­me­dy­ta­cją przez Pań­skich uczniów ojcow­sko-poli­cyj­ne­go zacho­wa­nia po pro­stu nie lubię.” [12]


W liście z 25. X. 1931 r. Bult­mann odpo­wia­da Bar­tho­wi: “Oczy­wi­ście przy­kro mi, gdy stu­den­ci z Mar­bur­ga zacho­wu­ją się wobec Pana po ojcow­sku, ale jesz­cze bar­dziej przy­kro mi, że bie­rze Pan to tak poważ­nie. Czy to jest rze­czy­wi­ście styl mar­bur­ski, a nie styl pew­ne­go sta­dium stu­denc­kie­go roz­wo­ju? Mylił­by się Pan, gdy­by Pan uwa­żał, że nie prze­ży­łem podob­nych sytu­acji ze stro­ny Pań­skich uczniów. Pró­bo­wa­łem to zawsze potrak­to­wać jako dow­cip.” [13]


Kaza­nia


Po odmo­wie zło­że­nia przy­się­gi na wier­ność Hitle­ra Barth wra­ca w 1935 roku do Szwaj­ca­rii. Obję­cie wła­dzy przez Hitle­ra jest fak­tycz­nym koń­cem nur­tu teo­lo­gii dia­lek­tycz­nej, ponie­waż jej nie­któ­rzy repre­zen­tan­ci (np. F. Gogar­ten) przy­łą­czy­li się do Nie­miec­kich Chrze­ści­jan (Deut­sche Chri­sten), posłusz­nych naro­do­wo­so­cja­li­stycz­ne­mu reżi­mo­wi. Tym samym likwi­da­cji ule­ga pismo Zwi­schen den Zeiten, któ­re było teo­lo­gicz­ną plat­for­mą dia­lek­ty­ków, wal­czą­cych z libe­ral­ną teo­lo­gią XIX wie­ku. W Bazy­lei Barth zakła­da nowe cza­so­pi­smo o nazwie The­olo­gi­sche Exi­stenz.


Do listu z 10. XII. 1935 roku Bult­mann załą­cza swo­je dwa kaza­nia z proś­bą o publi­ka­cję w The­olo­gi­sche Exi­stenz. Jed­no z kazań to homi­lia, doty­czą­ca wyzna­wa­nia wia­ry, a dru­gie to roz­wa­ża­nie adwen­to­we. Bult­mann pisze: “Mając na uwa­dze Pana wyro­zu­mia­łość chciał­bym jed­nak bar­dziej utrud­nić Panu całą spra­wę niż uła­twić, czy­niąc kil­ka kry­tycz­nych uwag do nie­któ­rych wydań ´The­olo­gi­sche Exi­stenz´ (…) Jed­nak­że to, co zno­szę z ogrom­ną trud­no­ścią to — szcze­rze przy­zna­ję – Pań­skie kaza­nia i godzi­ny biblij­ne. Tekst biblij­ny odpy­ty­wa­ny jest przez Pana według sche­ma­tów dogma­ty­ki i nie mówi wła­snym gło­sem. Po kil­ku zda­niach wia­do­mo już wszyst­ko, co Pan jesz­cze powie i pozo­sta­je tyl­ko pyta­nie: jak on to wszyst­ko wycią­gnie z tych tek­stów? Oczy­wi­ście inni mogą mieć odmien­ne wra­że­nie, jed­nak­że muszę powie­dzieć, że poprzez Pań­skie kaza­nie tekst biblij­ny nie prze­ma­wia do mnie, lecz przy­kry­ty jest war­stwą dogma­ty­ki (…) Bar­dziej prze­ko­ny­wu­ją­co wygła­sza Pan kaza­nia w arty­ku­łach z teo­lo­gii sys­te­ma­tycz­nej niż w Pań­skich kaza­niach i dopie­ro tam sły­szę przez Pana sło­wa, sło­wa Pisma.” [14]


22. grud­nia 1935 r. Barth odpo­wia­da Bult­man­no­wi: “Liczę na Pana przy­ja­zne uspo­so­bie­nie, ponie­waż muszę rze­czy­wi­ście zwró­cić Panu nade­sła­ne kaza­nia (…) Ze wzglę­du na te same zasa­dy musi­my Panu powie­dzieć, że nie uwa­ża­my Pań­skich kazań za »dobre« według tego, co sta­no­wi dla nas dobre kaza­nie. Pana zarzut ´suchej dogma­ty­ki´ w odnie­sie­niu do naszej pra­cy odpo­wia­da naszym zarzu­tom wobec Pań­skich kazań, w któ­rych nie dostrze­ga­my zwia­sto­wa­niaChry­stu­sa (…) muszę nie­ste­ty wypo­wie­dzieć to strasz­ne sło­wo, aby una­ocz­nić nasze teo­lo­gicz­no-prak­tycz­ne zastrze­że­nia, ale uwa­ża­my Pana kaza­nia za nud­ne, nie wycho­dzą­ce poza to, co moż­na usły­szeć tutaj od uczniów Rit­schla.” [15]


Słoń i wie­lo­ryb


W 1952 roku Barth spie­ra się z Bult­man­nem odno­ście jego sztan­da­ro­we­go pro­gra­mu demi­to­lo­gi­za­cji Nowe­go Testa­men­tu, co ponow­nie uświa­da­mia ogrom­ne róż­ni­ce mię­dzy teo­lo­ga­mi. W wigi­lię Boże­go Naro­dze­nia 1952 roku Barth pró­bu­je roz­ła­do­wać atmos­fe­rę, kon­stru­ując zabaw­ną cha­rak­te­ry­sty­kę dzie­lą­cych ich róż­nic: “Czy zda­je sobie Pan spra­wę, jak się rze­czy mają z Panem i ze mną? Wyda­je mi się, że to jest jak z wie­lo­ry­bem (zna Pan wspa­nia­łą książ­kę Melvil­la »Moby Dick<Powin­na Panu przy­paść do sma­ku, choć­by ze wzglę­du na zawar­tą w niej mito­lo­gię tego zwie­rzę­cia!) i sło­niem, któ­rzy w bez­gra­nicz­ny zdu­mie­niu spo­tka­li się gdzieś nad oce­anicz­nym urwi­skiem. Nie­waż­ne, że jeden wypusz­cza w górę stru­mień wody, a dru­gi przy­jaź­nie macha swo­ją trą­bą. Bra­ku­je im wspól­ne­go klu­cza do tego, co każ­dy z nich chciał­by powie­dzieć z wła­sne­go punk­tu widze­nia i to przy pomo­cy wła­sne­go języ­ka. Jest to zagad­ka stwo­rze­nia, któ­rej roz­wią­za­nie dopa­tru­je się w cza­sach osta­tecz­nych, podob­nie jak Bon­ho­ef­fer, w sen­sie kolę­dy ´wszyst­ko uczy­nię nowym´!” [16]


Karl Barth, odno­sząc się do arty­ku­łu Bult­man­na, w któ­rym doko­nał on inter­pre­ta­cji Rz 5,12 [17], napi­sał w liście z 18. XII. 1959 roku: “W nie­bie (jako naj­wyż­szym pię­trze mito­lo­gicz­ne­go obra­zu świa­ta) być może odnaj­dzie­my wspól­nie – jed­nak dopie­ro po moim dłuż­szym spo­tka­niu z W. A. Mozar­tem – apo­sto­ła Paw­ła i pozwo­li­my sobie wyja­śnić, co on sam miał wła­ści­wie na myśli.” [18]


Przed­sta­wio­ne powy­żej krót­kie frag­men­ty z obszer­nej kore­spon­den­cji Bult­man­na i Bar­tha poka­zu­ją ogrom­ne bogac­two myśli i pozwa­la­ją na twór­cze roz­wa­ża­nia, doty­czą­ce szcze­gó­ło­wych aspek­tów poru­sza­nych pro­ble­mów. Odwo­ła­nie się Bar­tha do escha­to­nu moż­na rozu­mieć nie tyl­ko w sen­sie humo­ry­stycz­nej iro­nii, lecz jako wizjo­ner­ską reflek­sję doj­rza­łej teo­lo­gii, któ­ra za apo­sto­łem Paw­łem wyzna­je: “Teraz bowiem widzi­my jak­by przez zwier­cia­dło i niby w zagad­ce, ale wów­czas twa­rzą w twarz. Teraz pozna­nie moje jest cząst­ko­we, ale wów­czas poznam tak, jak jestem pozna­ny.” (1. Kor 13,12).


Dariusz P. Bruncz



Przy­pi­sy:


[1] Karl Barth – GA 1. Karl Barth-Rudolf Bult­mann. Brie­fwech­sel 1922–1966, Zürich 1971, Nr. 12, S. 25. Poję­cie kry­zy­su Bult­mann rozu­mie w jego nowo­te­sta­men­to­wym sen­sie. W NT kri­sis poja­wia się aż 47 razy w zna­cze­niu decy­zji, wyro­ku. Uwa­ga: przed nume­rem stro­ny poda­na jest licz­ba porząd­ko­wa listu zawar­ta w zbio­rze kore­spon­den­cji.


[2] Die chri­stli­che Dogma­tik im Entwurf dostęp­na jest tak­że w j. pol­skim (“Dogma­ty­ka w zary­sie”), dzię­ki sta­ra­niom Wydaw­nic­twa Sem­per.


[3] Barth, K.: GA 1, Nr. 47, S. 80 n.


[4] Nr. 47, S. 82.


[5] Nr. 48, S. 83 n.


[6] Nr. 67, S. 116 n.


[7] Pierw­sze spo­tka­nie odby­ło się w dniach 24–26. X. 1927 r. Po dru­giej woj­nie świa­to­wej spo­tka­nia te zosta­ły reak­ty­wo­wa­ne przez Ern­sta Fuch­sa oraz Gün­the­ra Born­kam­ma jako „Teo­lo­gicz­na Wspól­no­ta sta­rych Mar­bur­czy­ków”.


[8] W spo­tka­niu oprócz Lutra i Zwin­glie­go wziął udział Melanch­ton, Bucer, Öko­lam­pad i Hedio. Roz­mo­wy doty­czą­ce zjed­no­cze­nia obo­zu refor­ma­cyj­ne­go skoń­czy­ły się fia­skiem ze wzglę­du na róż­ni­ce chry­sto­lo­gicz­ne oraz rozu­mie­nie Sakra­men­tu Ołta­rza.


[9] Tam­że, S. 117.


[10] Tam­że, S. 118. Barth ma na myśli powsta­nie ruchu teo­lo­gii dia­lek­tycz­nej, o czym była mowa w tek­ście, poświę­co­nym oso­bie i teo­lo­gii Rudol­fa Bult­man­na (zob. link).


[11] Nr. 68, S. 123 n.


[12] Nr. 69, S. 127 n.


[13] Nr. 72, S. 134.


[14] Nr. 89, S. 162 n.


[15] Nr. 90, S. 164. Albrech­ta Rit­schla, wybit­ny przed­sta­wi­ciel teo­lo­gii libe­ral­nej (1822–1889).


[16] Nr. 95, S. 196 n.


[17] Cho­dzi o tekst Rudol­fa Bult­man­na Adam und Chri­stus nach Römer 5 w Zeit­schrift für die neu­te­sta­men­tli­che Wis­sen­schaft und die Kun­de der älte­ren Kir­che 50 (1959), S. 145–165.


[18] Barth, K.: GA 1, Nr. 96, S. 203.



Zobacz tak­że:


Maga­zyn SR: Rudolf Bult­mann – teo­log Chry­stu­sa zwia­sto­wa­ne­go

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.