Spór o ks. Marcina Lutra na przykładzie dyskusji o niewolnej woli i predestynacji
- 1 lipca, 2004
- przeczytasz w 7 minut
Na łamach Magazynu SR rozgorzał spór, dotyczący prawdziwego Lutra, jego rozumienia niewolnej woli, a w konsekwencji natury grzechu. W niektórych wypowiedziach dominował absolutny bezkrytycyzm w stosunku do nauczania Reformatora, w innych znowu wyrażana była niechęć, ale nie zabrakło też głosów, które starały się ująć sylwetkę Marcina Lutra w szerszej, bardziej wyważonej perspektywie. Niewątpliwie osoba i dzieło augustiańskiego mnicha jest problemem i to w równym stopniu dla rzymskich katolików i luteranów (choć nie tylko) przy różnym rozłożeniu akcentów na poszczególne zagadnienia teologiczne. Toczące się nieustannie spory wokół twórczości i samej osoby Lutra uzasadniają konieczność rzetelnej hermeneutyki Reformatora, przy czym należy zaznaczyć, że wyeliminowanie wyznaniowego tła poprzez założenie sterylnej obojętności jest z zasady niemożliwe.
Filozofowie, którzy triumfalnie ogłaszali złamanie niewoli metafizycznego podziału między subiektywizmem a obiektywizmem zrozumieli wkrótce, że ich roszczenia są bezpodstawne, ponieważ mimo intelektualnej gimnastyki nie potrafili uwolnić się ze spuścizny tradycyjnej pojęciowości, zakładającej podział na element subiektywny i obiektywny.
Jak należy interpretować Lutra? Czasami można odnieść wrażenie, że Kościoły, a także pojedyncze osoby, przyznające się do teologii luterańskiej (nie tylko te, które w oficjalnej nazwie posiadają sformułowanie Ewangelicko-Luterański) wykazują daleko idące uproszczenia w afirmowaniu nauki Reformatora. Dotyczy to również wszystkiego, co wiąże się z tradycją luterańską. Jeśli sensem dyskusji teologicznej jest dialog, a więc otwarcie na nowe poznanie, na intelektualną oraz duchową metanoia, to wysuwane częstokroć argumenty, że „tak wierzył Luter i tak mamy wierzyć my, luteranie” są w przestrzeni teologii ewangelickiej zupełnie niezrozumiałe i to z kilku, istotnych powodów.
Koroną teologii systematycznej jest dogmatyka. Dogmatyka nie jest w rozumieniu ewangelickim (a więc także luterańskim) danym raz na zawsze depozytem wiary, ale nieustanną refleksją Ludu Bożego nad własną wiarą. Nie jest to jednak spekulatywna dowolność, ani natrętna dociekliwość bez jakichkolwiek ram, ale żywe uczestnictwo w życiu Kościoła, które możliwe jest tylko dzięki mocy Ducha Świętego. Kościół jako wspólnota wierzących nie jest przebóstwionym fatum snującym się w przestworzach metafizycznego świata, będącego kontrapunktem do szarej rzeczywistości, ale jest wspólnotą pielgrzymującą ku prawdzie, jest Kościołem in via, żyjącym nadzieją w nieustannym napięciu między egzystencjalnym „tu i teraz” oraz eschatologicznym „jeszcze nie”. Kościół jest nieustannie Kościołem walczącym (ecclesia militans) o poznanie żywej Ewangelii, która wciąż na nowo i w różnych kontekstach ludzkiej dziejowości pokazuje swoją ponadczasową prawdę w zdumiewających kolorach i ich odcieniach.
Jeśli powyższe stwierdzenia uznamy za słuszne, to zakładanie ponadczasowości i „niereformowalności” Lutrowego nauczania w sensie bezwzględnej „kanonizacji” Lutrowej twórczości jest bezzasadne. Zgadzałoby to się również ze świadectwem, czy raczej teologiczną tożsamością samego Lutra. Sensem usprawiedliwienia z łaski przez wiarę nie jest przecież wskazanie człowiekowi wyjścia ewakuacyjnego z przekleństwa poszczególnych grzechów, skierowanie go na linie moralizmu oraz wir uczynkowości (Werkgerechtigkeit), ale właśnie ukazanie moralistycznej iluzji i skierowania całej uwagi na Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Chrystusa, na Tego, który jest Ewangelią dla grzesznego człowieka. Ewangelia jest zatem kryzysem wszelkiej religii, jest wezwaniem do porzucenia własnej sprawiedliwości oraz zaproszeniem do radości. [1] Jeśli więc Ewangelia ciągle na nowo dostarcza nam nowych impulsów, co niewątpliwie jest świadectwem działania Ducha Świętego w Kościele, to możemy, a nawet powinniśmy z nieufnością podchodzić do jakichkolwiek prób urzędowej wykładni Lutra zwłaszcza, gdy czyni się to w imię samego Lutra.
Nie ma i nie może być niepisanego dogmatu o nieomylności Lutra, a dobre samopoczucie Kościołów Luterańskich nie zostanie naruszone poprzez rzetelną polemikę z Reformatorem. Więcej! Szczególnie Kościoły Luterańskie są zobowiązane do krytycznego spojrzenia na dzieło i osobę Reformatora, wiedząc, że ich istotą nie jest teologia Lutra, a jedynie Ewangelia Jezusa Chrystusa. Nie jest to ani zaciemnianie, ani tym bardziej zamach na tożsamość Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (Luterańskiego), który w szczególny sposób powołany jest do pielęgnowania dorobku Wittenberskiego Reformatora, lecz uświadomienie sobie tego, czym jest Kościół i na Kim się opiera. Jest to bezpośrednia konsekwencja eklezjologicznej refleksji luteranizmu, którą ilustruje porządek ksiąg symbolicznych, zaczynających się od starokościelnych składów wiary: Kościół nie narodził się ani wczoraj, ani 31. X 1517 roku, ale jest częścią jednego, świętego i apostolskiego Kościoła. [2] Kościół trwa nadal, rozwija się, obdarzany jest przez Ducha Św. nowym poznaniem. Kościół jest dziełem Słowa Bożego (creatura verbi), Kościół jest miejscem i wspólnotą, w której rozbrzmiewa żywy głos Ewangelii.
Wierzyć tak jak Luter? Dobrze, ale jak wierzył Luter? Czy jest jedna teologia Lutra? [3] Przede wszystkim żyjemy w XXI, a nie w XVI wieku. Całościowa transplantacja XVI-wiecznej polemiki do dzisiejszych realiów jest nieodpowiedzialna i stoi w sprzeczności z reformacyjnym rozumieniem Ewangelii i misji Kościoła. Kościoły Ewangelicko-Augsburskie nie są powołane do tego, by „wierzyć jak Luter”, ale by w krytycznym spojrzeniu na dzieło człowieka (a więc w duchu Lutra) wciąż na nowo z pomocą Bożą powracać pod krzyż Golgoty. Teologia Lutra przechodziła stadia rozwoju. Przechodzi je także dziś, bowiem Kościół żyje nadal, karmiąc się żywym Słowem Bożym, nie deprecjonując przy tym doświadczenia świadków wiary, jakim był bez wątpienia Marcin Luter i wielu innych przed nim, i po nim. Wierzyć tak jak Luter? Ani Luter, ani teologia, ani nikt inny „nie załatwi” za nas pytania o łaskawego Boga. Każdy z nas, sam za siebie musi na nie odpowiedzieć przed miłosiernym Bogiem i sobą. Nie chodzi o płytki indywidualizm, ani zaniedbanie życia wspólnotowego, ale o autentyczną namiętność wiary, strawienie w ogniu twórczym Ewangelii, dostrzeżenie obietnicy i wdzięczność za darowane odkupienie. Tak mniej więcej tożsamość luterańską rozumie autor tego tekstu.
Nie wolno do pism Lutra, podobnie jak do każdego innego tekstu, podchodzić z wyuczonym brakiem krytycyzmu lub celebrowanym pietyzmem. Należy pamiętać, że Luter w swojej intensywnej działalności duszpasterskiej mógł i popełniał błędy – był tylko człowiekiem, skażonym grzechem i błędem. W jego twórczości dostrzec można wiele niedociągnięć, nie raz braku konsekwencji, czy brak zadowalającej wiedzy w wielu dziedzinach. Nie można również wyrywać poszczególnych zagadnień teologicznych z ogólnego kontekstu refleksji Lutra, gdyż narażamy się w ten sposób na wiele nieporozumień. Sztandarowym przykładem jest roztrząsany na łamach Magazynu SR temat niewolnej woli i predestynacji.
Erazm argumentuje na płaszczyźnie „psychologicznej”, podkreślając słusznie, że człowiek nie jest ani zwierzęciem, ani rośliną, opierając swoje wypowiedzi na doświadczeniu moralnym, z których wyciąga wnioski teologiczne. Luter obiera natomiast odwrotny kierunek, koncentrując się na zbawczym wymiarze wolności: Reformator nie neguje wolności w sprawach ziemskich i nie jest zwolennikiem tyranii, jak sugerowali niektórzy Czytelnicy. Wręcz przeciwnie! Luter był ewenementem w ówczesnym Kościele, sprzeciwiając się paleniu heretyków – przekonanie to zawarł w swoich 95 tezach i również zdanie, że „Kościół nie ma prawa zabijać heretyków” zostało potępione przez ówczesny Kościół Rzymski. Luter okazał się tu być większym „humanistą” niż Filip Melanchton, który słał listy poparcia do Jana Kalwina, gdy ten posłał na stos antytrynitarza Michała Serveta.
Dla Lutra podstawową kwestią w sporze z Erazmem jest przekonanie, że wiara nie jest owocem woli, lecz pochodzi z czystego miłosierdzia Bożego (ex mere dei misericordia). Reformator ogniskuje swoje rozważanie na temat woli i wolności w pytaniu o usprawiedliwienie grzesznego człowieka – zupełnie inaczej niż czyni to Erazm. Luter jest przekonany, że wolność chrześcijanina wynika z uwolnienia go z przekleństwa grzechu. Wolność nie należy zatem do istoty człowieka, lecz „pojawia się” dopiero dzięki usprawiedliwieniu. Wielu współczesnych teologów rzymskokatolickich oraz ewangelickich (sic!) zarzuca Lutrowi, że jego ujęcie wolności usprawiedliwienia jest nazbyt jurydyczne i spłycone. Zarzuty te są o tyle słuszne, o ile pozostaniemy na płaszczyźnie scholastycznej pojęciowości, którą doktor Marcin wciąż się posługuje. Uwzględniając szerszy kontekst teologicznych dociekań i intencje teologiczne Lutra, odkryć możemy w jego wypowiedziach wezwanie do dynamicznej, wiary, która uświęca i nie ma nic wspólnego z prawniczym orzeczeniem niewinności, duchową martwotą, etyczną bezczynnością i apatią samozadowolenia. Przez całą teologię reformacyjną przewija się myśl o wdzięczności i spontaniczności ludzkich uczynków i to zarówno u Marcina Lutra [4] oraz w tradycji reformowanej [5].
Wiele wątpliwości wzbudzać może Lutrowy pogląd, jakoby ludzie bez wiary (np. przedstawiciele innych religii, ateiści) niezdolni byliby do dobrych uczynków i pozbawieni byliby wolności. Doświadczenie uczy, że jest zupełnie inaczej i Luter się najwyraźniej mylił. Jednak gdy trudność tą rozpatrzymy przez pryzmat radykalnego postulatu solus Christus, to kontekst wypowiadanych przez Lutra słów ukaże nam się z innej strony. Różne możliwości interpretacyjne unaoczniają konieczność dokładnej, możliwie najszerszej, wielowymiarowej analizy teologicznej przed formułowaniem zbyt pochopnych wniosków, które często okazują się być luźnymi założeniami – dotyczy to zarówno bezwzględnych krytyków Lutra, jak i jego namiętnych obrońców.
Problematyczne jest nie tylko traktowanie pism i osoby Lutra, lecz także dorobku teologicznego innych Reformatorów, jak np. Filip Melanchton. Napisana przez niego Konfesja Augsburska (CA) z 1530 roku postrzegana jest w niektórych kręgach luterańska jak księga zabezpieczona siedmioma pieczęciami, z którą należy się bezwzględnie zgadzać, gdyż w przeciwnym razie opuszcza się obszar teologii luterańskiej. Nic bardziej mylnego! CA była dokumentem napisanym na konkretną okazję (Sejm Rzeszy w Augsburgu) i z zamiarem pojednania między stroną rzymską a ewangelicką. W wielu miejscach CA nie oddaje w pełni nauki reformacyjnej (słynne słowa Lutra po lekturze CA: „Ja tak cicho stąpać nie potrafię”), ani też poglądów strony rzymskokatolickiej. Rzymska Konfutacja i Apologia CA pokazują, jak wiele niejasności i niedomówień istniało między teologicznymi konkurentami. Mówią to nie od dziś jednym głosem teologowie rzymskokatoliccy i luterańscy. [6] Mimo tego CA pozostaje ważnym świadectwem w teologii reformacyjnej i najważniejszą, aczkolwiek nie bez skazy, księgą symboliczną Kościołów Ewangelicko-Luterańskich na całym świecie. To dobrze, że Kościół nie jest monolitem, ani też uniformistycznym stowarzyszeniem usług religijnych, a ilustracją barwnej symfonii, świadectwem jedności w różnorodności. To ogromny powód do wdzięczności za błogosławieństwo darów.
Obraz Lutra zmieniał się w ciągu wieków i zależał od wielu uwarunkowań społeczno-politycznych. Do XX wieku rzymskokatolickie postrzeganie Lutra zdominowane było przez zjadliwą, agresywną i niesłuszną propagandę Johannesa Cochläusa. Dopiero historia reformacji Josepha Lortza (Die Reformation in Deutschland, 1939/40) była zadowalającym sygnałem zmian w rzymskokatolickim postrzeganiu Lutra. Tym bardziej zdumiewa fakt, jeśli dziś znajduje ktoś odwagę, by oskarżać Lutra o brak szacunku dla wolności sumienia, czy nawet holokaust. Ukazywanie reformacji luterańskiej jako anarchicznej rebelii, pseudo-wizjonerskiego urojenia sfrustowanego mnicha, zamachu na bogatą tradycję wieków minionych jest, najdelikatniej mówiąc, naukową niefrasobliwością. Stawianie po jednej stronie reformacji i Lutra, a po drugiej przeidealizowanego średniowiecza, Kościoła pierwszych wieków, czy ojców Kościoła po ideologicznym liftingu jest misterną konstrukcją, demaskującą niezwykle uproszczony obraz Kościoła, czy chrześcijaństwa w ogóle.
Że Luter nawoływał do wyrzynania zbuntowanych chłopów i pod koniec życia stał się antysemicki? Tak, nikt tego nie ukrywa i nie jeden luteranin czerwieni się ze wstydu, gdy wgłębia się w historię reformacji. Że Luter przewrócił do góry nogami tradycję Kościoła i był bezwzględnym tyranem? Powiedzieć tak może tylko ten, kto wybiórczo postrzega historię Kościoła. Jeśliby bowiem zaakceptować taki punkt widzenia, to czy należy odwołać uchwały Soboru w Efezie z 431 roku i ekskomunikować metropolitę Cyryla? Na pewno nie będzie to nic nowego, bo już nie raz ekskomunikowano wybitnych i nieżyjących już teologów w imię nieistniejącej ortodoksji.
Dariusz P. Bruncz
Przypisy:
[1] Por. Wolf, Ernst: Peregrinatio – Studien zur reformatorischen Theologie und zum Kirchenproblem, 2. Auflage, München 1962, S. 23.
[2] Holze, Heinrich: Die Alte Kirche im Urteil Martin Luthers. W: Rittner, Reinhard (wyd.), Was heißt hier lutherisch! Aktuelle Perspektiven aus Theologie und Kirche, S. 56–86.
[3] Müller, Gerhard: Martin Luther als Autorität für die lutherische Kirche? Tegoż: Causa Reformationis. Beiträge zur Reformationsgeschichte und zur Theologie Martin Luthers, Gütersloh 1989, S. 546–569.
[4] WA 7,61: „Gute, fromme Werke machen nimmermehr einen guten, frommen Mann, sondern ein guter, frommer Mann macht gute, fromme Werke; böse Werke machen nimmermehr einen bösen Mann, sondern ein böser Mann macht böse Werke.“
[5] Cała, trzecia część Katechizmu Heidelberskiego z 1563 roku, traktująca o usprawiedliwieniu uczynkach i modlitwie, zatytułowana jest „O wdzięczności”.
[6] Lehmann, Karl/ Schlink, Edmund (wyd.): Evangelium – Sakramente – Amt und die Einheit der Kirche. Die ökumenische Tragweite der Confessio Augustana, Freiburg/Göttingen 1982; Prenter, Regin: Das Bekenntnis von Augsburg – eine Auslegung, Erlangen 1980; Wenz, Gunther: Theologie der Bekenntnisschriften der evangelisch-lutherischen Kirche, Band 1, Berlin/New York 1996.
Zobacz także:
Magazyn SR: Sprawiedliwość Boża a predestynacja
Magazyn SR: Moja Reformacja — mój cichy radykalizm
Link: Kościół Ewangelicko-Augsburski (Luterański) w RP
Link: Luter.pl