Magazyn

Spór o ks. Marcina Lutra na przykładzie dyskusji o niewolnej woli i predestynacji


Magazyn EkumenizmNa łamach Maga­zy­nu SR roz­go­rzał spór, doty­czą­cy praw­dzi­we­go Lutra, jego rozu­mie­nia nie­wol­nej woli, a w kon­se­kwen­cji natu­ry grze­chu. W nie­któ­rych wypo­wie­dziach domi­no­wał abso­lut­ny bez­kry­ty­cyzm w sto­sun­ku do naucza­nia Refor­ma­to­ra, w innych zno­wu wyra­ża­na była nie­chęć, ale nie zabra­kło też gło­sów, któ­re sta­ra­ły się ująć syl­wet­kę Mar­ci­na Lutra w szer­szej, bar­dziej wywa­żo­nej per­spek­ty­wie. Nie­wąt­pli­wie oso­ba i dzie­ło augu­stiań­skie­go mni­cha jest pro­ble­mem i to w rów­nym stop­niu dla rzym­skich kato­li­ków i lute­ra­nów (choć nie tyl­ko) przy róż­nym roz­ło­że­niu akcen­tów na poszcze­gól­ne zagad­nie­nia teo­lo­gicz­ne. Toczą­ce się nie­ustan­nie spo­ry wokół twór­czo­ści i samej oso­by Lutra uza­sad­nia­ją koniecz­ność rze­tel­nej her­me­neu­ty­ki Refor­ma­to­ra, przy czym nale­ży zazna­czyć, że wyeli­mi­no­wa­nie wyzna­nio­we­go tła poprzez zało­że­nie ste­ryl­nej obo­jęt­no­ści jest z zasa­dy nie­moż­li­we.



Filo­zo­fo­wie, któ­rzy trium­fal­nie ogła­sza­li zła­ma­nie nie­wo­li meta­fi­zycz­ne­go podzia­łu mię­dzy subiek­ty­wi­zmem a obiek­ty­wi­zmem zro­zu­mie­li wkrót­ce, że ich rosz­cze­nia są bez­pod­staw­ne, ponie­waż mimo inte­lek­tu­al­nej gim­na­sty­ki nie potra­fi­li uwol­nić się ze spu­ści­zny tra­dy­cyj­nej poję­cio­wo­ści, zakła­da­ją­cej podział na ele­ment subiek­tyw­ny i obiek­tyw­ny.



Jak nale­ży inter­pre­to­wać Lutra? Cza­sa­mi moż­na odnieść wra­że­nie, że Kościo­ły, a tak­że poje­dyn­cze oso­by, przy­zna­ją­ce się do teo­lo­gii lute­rań­skiej (nie tyl­ko te, któ­re w ofi­cjal­nej nazwie posia­da­ją sfor­mu­ło­wa­nie Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­ski) wyka­zu­ją dale­ko idą­ce uprosz­cze­nia w afir­mo­wa­niu nauki Refor­ma­to­ra. Doty­czy to rów­nież wszyst­kie­go, co wią­że się z tra­dy­cją lute­rań­ską. Jeśli sen­sem dys­ku­sji teo­lo­gicz­nej jest dia­log, a więc otwar­cie na nowe pozna­nie, na inte­lek­tu­al­ną oraz ducho­wą meta­no­ia, to wysu­wa­ne czę­sto­kroć argu­men­ty, że „tak wie­rzył Luter i tak mamy wie­rzyć my, lute­ra­nie” są w prze­strze­ni teo­lo­gii ewan­ge­lic­kiej zupeł­nie nie­zro­zu­mia­łe i to z kil­ku, istot­nych powo­dów.


Koro­ną teo­lo­gii sys­te­ma­tycz­nej jest dogma­ty­ka. Dogma­ty­ka nie jest w rozu­mie­niu ewan­ge­lic­kim (a więc tak­że lute­rań­skim) danym raz na zawsze depo­zy­tem wia­ry, ale nie­ustan­ną reflek­sją Ludu Boże­go nad wła­sną wia­rą. Nie jest to jed­nak spe­ku­la­tyw­na dowol­ność, ani natręt­na docie­kli­wość bez jakich­kol­wiek ram, ale żywe uczest­nic­two w życiu Kościo­ła, któ­re moż­li­we jest tyl­ko dzię­ki mocy Ducha Świę­te­go. Kościół jako wspól­no­ta wie­rzą­cych nie jest prze­bó­stwio­nym fatum snu­ją­cym się w prze­stwo­rzach meta­fi­zycz­ne­go świa­ta, będą­ce­go kon­tra­punk­tem do sza­rej rze­czy­wi­sto­ści, ale jest wspól­no­tą piel­grzy­mu­ją­cą ku praw­dzie, jest Kościo­łem in via, żyją­cym nadzie­ją w nie­ustan­nym napię­ciu mię­dzy egzy­sten­cjal­nym „tu i teraz” oraz escha­to­lo­gicz­nym „jesz­cze nie”. Kościół jest nie­ustan­nie Kościo­łem wal­czą­cym (ecc­le­sia mili­tans) o pozna­nie żywej Ewan­ge­lii, któ­ra wciąż na nowo i w róż­nych kon­tek­stach ludz­kiej dzie­jo­wo­ści poka­zu­je swo­ją ponad­cza­so­wą praw­dę w zdu­mie­wa­ją­cych kolo­rach i ich odcie­niach.



Jeśli powyż­sze stwier­dze­nia uzna­my za słusz­ne, to zakła­da­nie ponad­cza­so­wo­ści i „nie­re­for­mo­wal­no­ści” Lutro­we­go naucza­nia w sen­sie bez­względ­nej „kano­ni­za­cji” Lutro­wej twór­czo­ści jest bez­za­sad­ne. Zga­dza­ło­by to się rów­nież ze świa­dec­twem, czy raczej teo­lo­gicz­ną toż­sa­mo­ścią same­go Lutra. Sen­sem uspra­wie­dli­wie­nia z łaski przez wia­rę nie jest prze­cież wska­za­nie czło­wie­ko­wi wyj­ścia ewa­ku­acyj­ne­go z prze­kleń­stwa poszcze­gól­nych grze­chów, skie­ro­wa­nie go na linie mora­li­zmu oraz wir uczyn­ko­wo­ści (Werk­ge­rech­tig­ke­it), ale wła­śnie uka­za­nie mora­li­stycz­nej ilu­zji i skie­ro­wa­nia całej uwa­gi na Ukrzy­żo­wa­ne­go i Zmar­twych­wsta­łe­go Chry­stu­sa, na Tego, któ­ry jest Ewan­ge­lią dla grzesz­ne­go czło­wie­ka. Ewan­ge­lia jest zatem kry­zy­sem wszel­kiej reli­gii, jest wezwa­niem do porzu­ce­nia wła­snej spra­wie­dli­wo­ści oraz zapro­sze­niem do rado­ści. [1] Jeśli więc Ewan­ge­lia cią­gle na nowo dostar­cza nam nowych impul­sów, co nie­wąt­pli­wie jest świa­dec­twem dzia­ła­nia Ducha Świę­te­go w Koście­le, to może­my, a nawet powin­ni­śmy z nie­uf­no­ścią pod­cho­dzić do jakich­kol­wiek prób urzę­do­wej wykład­ni Lutra zwłasz­cza, gdy czy­ni się to w imię same­go Lutra.


Nie ma i nie może być nie­pi­sa­ne­go dogma­tu o nie­omyl­no­ści Lutra, a dobre samo­po­czu­cie Kościo­łów Lute­rań­skich nie zosta­nie naru­szo­ne poprzez rze­tel­ną pole­mi­kę z Refor­ma­to­rem. Wię­cej! Szcze­gól­nie Kościo­ły Lute­rań­skie są zobo­wią­za­ne do kry­tycz­ne­go spoj­rze­nia na dzie­ło i oso­bę Refor­ma­to­ra, wie­dząc, że ich isto­tą nie jest teo­lo­gia Lutra, a jedy­nie Ewan­ge­lia Jezu­sa Chry­stu­sa. Nie jest to ani zaciem­nia­nie, ani tym bar­dziej zamach na toż­sa­mość Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go (Lute­rań­skie­go), któ­ry w szcze­gól­ny spo­sób powo­ła­ny jest do pie­lę­gno­wa­nia dorob­ku Wit­ten­ber­skie­go Refor­ma­to­ra, lecz uświa­do­mie­nie sobie tego, czym jest Kościół i na Kim się opie­ra. Jest to bez­po­śred­nia kon­se­kwen­cja ekle­zjo­lo­gicz­nej reflek­sji lute­ra­ni­zmu, któ­rą ilu­stru­je porzą­dek ksiąg sym­bo­licz­nych, zaczy­na­ją­cych się od sta­ro­ko­ściel­nych skła­dów wia­ry: Kościół nie naro­dził się ani wczo­raj, ani 31. X 1517 roku, ale jest czę­ścią jed­ne­go, świę­te­go i apo­stol­skie­go Kościo­ła. [2] Kościół trwa nadal, roz­wi­ja się, obda­rza­ny jest przez Ducha Św. nowym pozna­niem. Kościół jest dzie­łem Sło­wa Boże­go (cre­atu­ra ver­bi), Kościół jest miej­scem i wspól­no­tą, w któ­rej roz­brzmie­wa żywy głos Ewan­ge­lii.



Wie­rzyć tak jak Luter? Dobrze, ale jak wie­rzył Luter? Czy jest jed­na teo­lo­gia Lutra? [3] Przede wszyst­kim żyje­my w XXI, a nie w XVI wie­ku. Cało­ścio­wa trans­plan­ta­cja XVI-wiecz­nej pole­mi­ki do dzi­siej­szych realiów jest nie­od­po­wie­dzial­na i stoi w sprzecz­no­ści z refor­ma­cyj­nym rozu­mie­niem Ewan­ge­lii i misji Kościo­ła. Kościo­ły Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie nie są powo­ła­ne do tego, by „wie­rzyć jak Luter”, ale by w kry­tycz­nym spoj­rze­niu na dzie­ło czło­wie­ka (a więc w duchu Lutra) wciąż na nowo z pomo­cą Bożą powra­cać pod krzyż Gol­go­ty. Teo­lo­gia Lutra prze­cho­dzi­ła sta­dia roz­wo­ju. Prze­cho­dzi je tak­że dziś, bowiem Kościół żyje nadal, kar­miąc się żywym Sło­wem Bożym, nie depre­cjo­nu­jąc przy tym doświad­cze­nia świad­ków wia­ry, jakim był bez wąt­pie­nia Mar­cin Luter i wie­lu innych przed nim, i po nim. Wie­rzyć tak jak Luter? Ani Luter, ani teo­lo­gia, ani nikt inny „nie zała­twi” za nas pyta­nia o łaska­we­go Boga. Każ­dy z nas, sam za sie­bie musi na nie odpo­wie­dzieć przed miło­sier­nym Bogiem i sobą. Nie cho­dzi o płyt­ki indy­wi­du­alizm, ani zanie­dba­nie życia wspól­no­to­we­go, ale o auten­tycz­ną namięt­ność wia­ry, stra­wie­nie w ogniu twór­czym Ewan­ge­lii, dostrze­że­nie obiet­ni­cy i wdzięcz­ność za daro­wa­ne odku­pie­nie. Tak mniej wię­cej toż­sa­mość lute­rań­ską rozu­mie autor tego tek­stu.



Nie wol­no do pism Lutra, podob­nie jak do każ­de­go inne­go tek­stu, pod­cho­dzić z wyuczo­nym bra­kiem kry­ty­cy­zmu lub cele­bro­wa­nym pie­ty­zmem. Nale­ży pamię­tać, że Luter w swo­jej inten­syw­nej dzia­łal­no­ści dusz­pa­ster­skiej mógł i popeł­niał błę­dy – był tyl­ko czło­wie­kiem, ska­żo­nym grze­chem i błę­dem. W jego twór­czo­ści dostrzec moż­na wie­le nie­do­cią­gnięć, nie raz bra­ku kon­se­kwen­cji, czy brak zado­wa­la­ją­cej wie­dzy w wie­lu dzie­dzi­nach. Nie moż­na rów­nież wyry­wać poszcze­gól­nych zagad­nień teo­lo­gicz­nych z ogól­ne­go kon­tek­stu reflek­sji Lutra, gdyż nara­ża­my się w ten spo­sób na wie­le nie­po­ro­zu­mień. Sztan­da­ro­wym przy­kła­dem jest roz­trzą­sa­ny na łamach Maga­zy­nu SR temat nie­wol­nej woli i pre­de­sty­na­cji.



Erazm argu­men­tu­je na płasz­czyź­nie „psy­cho­lo­gicz­nej”, pod­kre­śla­jąc słusz­nie, że czło­wiek nie jest ani zwie­rzę­ciem, ani rośli­ną, opie­ra­jąc swo­je wypo­wie­dzi na doświad­cze­niu moral­nym, z któ­rych wycią­ga wnio­ski teo­lo­gicz­ne. Luter obie­ra nato­miast odwrot­ny kie­ru­nek, kon­cen­tru­jąc się na zbaw­czym wymia­rze wol­no­ści: Refor­ma­tor nie negu­je wol­no­ści w spra­wach ziem­skich i nie jest zwo­len­ni­kiem tyra­nii, jak suge­ro­wa­li nie­któ­rzy Czy­tel­ni­cy. Wręcz prze­ciw­nie! Luter był ewe­ne­men­tem w ówcze­snym Koście­le, sprze­ci­wia­jąc się pale­niu here­ty­ków – prze­ko­na­nie to zawarł w swo­ich 95 tezach i rów­nież zda­nie, że „Kościół nie ma pra­wa zabi­jać here­ty­ków” zosta­ło potę­pio­ne przez ówcze­sny Kościół Rzym­ski. Luter oka­zał się tu być więk­szym „huma­ni­stą” niż Filip Melanch­ton, któ­ry słał listy popar­cia do Jana Kal­wi­na, gdy ten posłał na stos anty­try­ni­ta­rza Micha­ła Serve­ta.



Magazyn EkumenizmDla Lutra pod­sta­wo­wą kwe­stią w spo­rze z Era­zmem jest prze­ko­na­nie, że wia­ra nie jest owo­cem woli, lecz pocho­dzi z czy­ste­go miło­sier­dzia Boże­go (ex mere dei mise­ri­cor­dia). Refor­ma­tor ogni­sku­je swo­je roz­wa­ża­nie na temat woli i wol­no­ści w pyta­niu o uspra­wie­dli­wie­nie grzesz­ne­go czło­wie­ka – zupeł­nie ina­czej niż czy­ni to Erazm. Luter jest prze­ko­na­ny, że wol­ność chrze­ści­ja­ni­na wyni­ka z uwol­nie­nia go z prze­kleń­stwa grze­chu. Wol­ność nie nale­ży zatem do isto­ty czło­wie­ka, lecz „poja­wia się” dopie­ro dzię­ki uspra­wie­dli­wie­niu. Wie­lu współ­cze­snych teo­lo­gów rzym­sko­ka­to­lic­kich oraz ewan­ge­lic­kich (sic!) zarzu­ca Lutro­wi, że jego uję­cie wol­no­ści uspra­wie­dli­wie­nia jest nazbyt jury­dycz­ne i spły­co­ne. Zarzu­ty te są o tyle słusz­ne, o ile pozo­sta­nie­my na płasz­czyź­nie scho­la­stycz­nej poję­cio­wo­ści, któ­rą dok­tor Mar­cin wciąż się posłu­gu­je. Uwzględ­nia­jąc szer­szy kon­tekst teo­lo­gicz­nych docie­kań i inten­cje teo­lo­gicz­ne Lutra, odkryć może­my w jego wypo­wie­dziach wezwa­nie do dyna­micz­nej, wia­ry, któ­ra uświę­ca i nie ma nic wspól­ne­go z praw­ni­czym orze­cze­niem nie­win­no­ści, ducho­wą mar­two­tą, etycz­ną bez­czyn­no­ścią i apa­tią samo­za­do­wo­le­nia. Przez całą teo­lo­gię refor­ma­cyj­ną prze­wi­ja się myśl o wdzięcz­no­ści i spon­ta­nicz­no­ści ludz­kich uczyn­ków i to zarów­no u Mar­ci­na Lutra [4] oraz w tra­dy­cji refor­mo­wa­nej [5].



Wie­le wąt­pli­wo­ści wzbu­dzać może Lutro­wy pogląd, jako­by ludzie bez wia­ry (np. przed­sta­wi­cie­le innych reli­gii, ate­iści) nie­zdol­ni byli­by do dobrych uczyn­ków i pozba­wie­ni byli­by wol­no­ści. Doświad­cze­nie uczy, że jest zupeł­nie ina­czej i Luter się naj­wy­raź­niej mylił. Jed­nak gdy trud­ność tą roz­pa­trzy­my przez pry­zmat rady­kal­ne­go postu­la­tu solus Chri­stus, to kon­tekst wypo­wia­da­nych przez Lutra słów uka­że nam się z innej stro­ny. Róż­ne moż­li­wo­ści inter­pre­ta­cyj­ne una­ocz­nia­ją koniecz­ność dokład­nej, moż­li­wie naj­szer­szej, wie­lo­wy­mia­ro­wej ana­li­zy teo­lo­gicz­nej przed for­mu­ło­wa­niem zbyt pochop­nych wnio­sków, któ­re czę­sto oka­zu­ją się być luź­ny­mi zało­że­nia­mi – doty­czy to zarów­no bez­względ­nych kry­ty­ków Lutra, jak i jego namięt­nych obroń­ców.



Pro­ble­ma­tycz­ne jest nie tyl­ko trak­to­wa­nie pism i oso­by Lutra, lecz tak­że dorob­ku teo­lo­gicz­ne­go innych Refor­ma­to­rów, jak np. Filip Melanch­ton. Napi­sa­na przez nie­go Kon­fe­sja Augs­bur­ska (CA) z 1530 roku postrze­ga­na jest w nie­któ­rych krę­gach lute­rań­ska jak księ­ga zabez­pie­czo­na sied­mio­ma pie­czę­cia­mi, z któ­rą nale­ży się bez­względ­nie zga­dzać, gdyż w prze­ciw­nym razie opusz­cza się obszar teo­lo­gii lute­rań­skiej. Nic bar­dziej myl­ne­go! CA była doku­men­tem napi­sa­nym na kon­kret­ną oka­zję (Sejm Rze­szy w Augs­bur­gu) i z zamia­rem pojed­na­nia mię­dzy stro­ną rzym­ską a ewan­ge­lic­ką. W wie­lu miej­scach CA nie odda­je w peł­ni nauki refor­ma­cyj­nej (słyn­ne sło­wa Lutra po lek­tu­rze CA: „Ja tak cicho stą­pać nie potra­fię”), ani też poglą­dów stro­ny rzym­sko­ka­to­lic­kiej. Rzym­ska Kon­fu­ta­cjaApo­lo­gia CA poka­zu­ją, jak wie­le nie­ja­sno­ści i nie­do­mó­wień ist­nia­ło mię­dzy teo­lo­gicz­ny­mi kon­ku­ren­ta­mi. Mówią to nie od dziś jed­nym gło­sem teo­lo­go­wie rzym­sko­ka­to­lic­cy i lute­rań­scy. [6] Mimo tego CA pozo­sta­je waż­nym świa­dec­twem w teo­lo­gii refor­ma­cyj­nej i naj­waż­niej­szą, acz­kol­wiek nie bez ska­zy, księ­gą sym­bo­licz­ną Kościo­łów Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­skich na całym świe­cie. To dobrze, że Kościół nie jest mono­li­tem, ani też uni­for­mi­stycz­nym sto­wa­rzy­sze­niem usług reli­gij­nych, a ilu­stra­cją barw­nej sym­fo­nii, świa­dec­twem jed­no­ści w róż­no­rod­no­ści. To ogrom­ny powód do wdzięcz­no­ści za bło­go­sła­wień­stwo darów.



Obraz Lutra zmie­niał się w cią­gu wie­ków i zale­żał od wie­lu uwa­run­ko­wań spo­łecz­no-poli­tycz­nych. Do XX wie­ku rzym­sko­ka­to­lic­kie postrze­ga­nie Lutra zdo­mi­no­wa­ne było przez zja­dli­wą, agre­syw­ną i nie­słusz­ną pro­pa­gan­dę Johan­ne­sa Cochläu­sa. Dopie­ro histo­ria refor­ma­cji Jose­pha Lort­za (Die Refor­ma­tion in Deutsch­land, 1939/40) była zado­wa­la­ją­cym sygna­łem zmian w rzym­sko­ka­to­lic­kim postrze­ga­niu Lutra. Tym bar­dziej zdu­mie­wa fakt, jeśli dziś znaj­du­je ktoś odwa­gę, by oskar­żać Lutra o brak sza­cun­ku dla wol­no­ści sumie­nia, czy nawet holo­kaust. Uka­zy­wa­nie refor­ma­cji lute­rań­skiej jako anar­chicz­nej rebe­lii, pseu­do-wizjo­ner­skie­go uro­je­nia sfru­sto­wa­ne­go mni­cha, zama­chu na boga­tą tra­dy­cję wie­ków minio­nych jest, naj­de­li­kat­niej mówiąc, nauko­wą nie­fra­so­bli­wo­ścią. Sta­wia­nie po jed­nej stro­nie refor­ma­cji i Lutra, a po dru­giej prze­ide­ali­zo­wa­ne­go śre­dnio­wie­cza, Kościo­ła pierw­szych wie­ków, czy ojców Kościo­ła po ide­olo­gicz­nym liftin­gu jest mister­ną kon­struk­cją, dema­sku­ją­cą nie­zwy­kle uprosz­czo­ny obraz Kościo­ła, czy chrze­ści­jań­stwa w ogó­le.



Że Luter nawo­ły­wał do wyrzy­na­nia zbun­to­wa­nych chło­pów i pod koniec życia stał się anty­se­mic­ki? Tak, nikt tego nie ukry­wa i nie jeden lute­ra­nin czer­wie­ni się ze wsty­du, gdy wgłę­bia się w histo­rię refor­ma­cji. Że Luter prze­wró­cił do góry noga­mi tra­dy­cję Kościo­ła i był bez­względ­nym tyra­nem? Powie­dzieć tak może tyl­ko ten, kto wybiór­czo postrze­ga histo­rię Kościo­ła. Jeśli­by bowiem zaak­cep­to­wać taki punkt widze­nia, to czy nale­ży odwo­łać uchwa­ły Sobo­ru w Efe­zie z 431 roku i eks­ko­mu­ni­ko­wać metro­po­li­tę Cyry­la? Na pew­no nie będzie to nic nowe­go, bo już nie raz eks­ko­mu­ni­ko­wa­no wybit­nych i nie­ży­ją­cych już teo­lo­gów w imię nie­ist­nie­ją­cej orto­dok­sji.



Dariusz P. Bruncz



Przy­pi­sy:



[1] Por. Wolf, Ernst: Pere­gri­na­tio – Stu­dien zur refor­ma­to­ri­schen The­olo­gie und zum Kir­chen­pro­blem, 2. Aufla­ge, Mün­chen 1962, S. 23.


[2] Hol­ze, Hein­rich: Die Alte Kir­che im Urte­il Mar­tin Luthers. W: Rit­t­ner, Rein­hard (wyd.), Was heißt hier luthe­risch! Aktu­el­le Per­spek­ti­ven aus The­olo­gie und Kir­che, S. 56–86.


[3] Mül­ler, Ger­hard: Mar­tin Luther als Auto­ri­tät für die luthe­ri­sche Kir­che? Tegoż: Cau­sa Refor­ma­tio­nis. Beiträge zur Refor­ma­tions­ge­schich­te und zur The­olo­gie Mar­tin Luthers, Güter­sloh 1989, S. 546–569.


[4] WA 7,61: „Gute, from­me Werke machen nim­mer­mehr einen guten, from­men Mann, son­dern ein guter, from­mer Mann macht gute, from­me Werke; böse Werke machen nim­mer­mehr einen bösen Mann, son­dern ein böser Mann macht böse Werke.“


[5] Cała, trze­cia część Kate­chi­zmu Heidel­ber­skie­go z 1563 roku, trak­tu­ją­ca o uspra­wie­dli­wie­niu uczyn­kach i modli­twie, zaty­tu­ło­wa­na jest „O wdzięcz­no­ści”.


[6] Leh­mann, Karl/ Schlink, Edmund (wyd.): Evan­ge­lium – Sakra­men­te – Amt und die Ein­he­it der Kir­che. Die öku­me­ni­sche Tra­gwe­ite der Con­fes­sio Augu­sta­na, Freiburg/Göttingen 1982; Pren­ter, Regin: Das Beken­nt­nis von Augs­burg – eine Ausle­gung, Erlan­gen 1980; Wenz, Gun­ther: The­olo­gie der Beken­nt­nis­schri­ften der evan­ge­lisch-luthe­ri­schen Kir­che, Band 1, Berlin/New York 1996.



Zobacz tak­że:



Maga­zyn SR: Spra­wie­dli­wość Boża a pre­de­sty­na­cja



Maga­zyn SR: Moja Refor­ma­cja — mój cichy rady­ka­lizm



Link: Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski (Lute­rań­ski) w RP



Link: Luter.pl

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.