Święto Reformacji — 2. urodziny Magazynu Semper Reformanda
- 29 października, 2004
- przeczytasz w 6 minut
Święto Reformacji Anno Domini 2004 jest drugą rocznicą istnienia ekumenicznego Magazynu Teologicznego Semper Reformanda, działającego od pół roku w powiązaniu z Ekumeniczną Agencją Informacyjną Ekumenizm.pl. Z tej okazji Redakcja Magazynu SR chciałaby podziękować Czytelnikom, byłym i obecnym Współpracownikom za duchowe i intelektualne impulsy w tworzeniu Magazynu SR. Zamiast brzęku kieliszków szampana prezentujemy tekst pt. Święto Reformacji — po ewangelicku i ekumenicznie, który znajduje się również na stronie EAI Ekumenizm.pl. Serdecznie zapraszamy do lektury i do aktywnej współpracy z naszym Magazynem.
***
Święto Reformacji ‑po ewangelicku i ekumenicznie
Po raz kolejny obchodzimy Święto Reformacji, które przypomina wydarzenia z 31. października 1517 roku. Augustiański mnich i profesor teologii Marcin Luter przybił (niekótrzy mówił, że po prostu ogłosił) do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze 95 tez przeciwko nadużywaniu odpustów. Tezy sformułowane w języku łacińskim skierowane były do innych teologów jako podstawa do dyskusji teologicznej tak, jak to było w zwyczaju w ówczesnej Europie. 95 tez, jak i inne dzieła Lutra wywołały konsekwencje, których nikt nie był w stanie przewidzieć.
Czy Luter zburzył jedność Kościoła?
Wielokrotnie w różnego rodzaju publikacjach naukowych powtarzano, że Marcin Luter był osobą o skrajnie indywidualistycznym pojmowaniu świata. Luter chciał zreformować Kościół bez Kościoła, ślepo polegał na własnej intuicji i tchórzliwie ukrywał się za politycznymi mocodawcami (elector Fryderyk Mądry) – to typowe zarzuty stawiane Lutrowi. W świetle powyższej krytyki Reformacja nie była niczym innym jak dziką rewolucją, kutlurowym upadkiem, który złamał święta jedność Kościoła, którą można było ratować w inny sposób. Ale czy tak naprawdę było?
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Marcin Luter nie chciał zakładać nowego Kościoła. Dowodem na to są nie tylko jego wczesne pisma, lecz także organizacja życia kościelnego parafii ewangelickich, które nadal uważały się za część jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła. Wynikało to przede wszystkim z eklezjologicznego zamysłu Lutra, dla którego Kościół jest wszędzie tam, gdzie zwiastuje się Słowo i udziela sakramentów. W Artykułach Szmalkaldzkich Luter pisze w 12. Artykule o Kościele: “Albowiem (Bogu dzięki) już siedmioletnie dziecko wie dzisiaj, co to jest Kościół, mianowicie, że są nim wierzący, czyli święci, owieczki słuchające głosu swojego pasterza.”
Słuchanie Słowa Bożego objawionego w Piśmie Świętym, a w sposób najdoskonalszy w samym Chrystusie jest centralnym zadaniem Kościoła. Parafie, przyjmujące nauczanie Reformatora nie zmieniały wystroju wewnętrznego świątyń i pozostawiły nawet łacinę w języku liturgicznym, która stopniowo była zastępowana językiem niemieckim, a w innych krajach językami narodowymi.
Znany badacz dziejów Reformacji prof. Heiko A. Oberman zdecydowanie sprzeciwiał się wyobrażeniu, jakoby Reformacja była spektakularnym etapem w historii Kościoła Zachodniego. Dla Obermana korzeni szesnastowiecznej Reformacji należy poszukiwać w końcowej fazie średniowiecza, które z kolei ogniskuje nierozwiązane konflikty minionych epok. Zarówno spór między zwolennikami silnej władzy rzymskiego papieża (papaliści) oraz kolegialnego ustroju Kościoła (koncyliaryści), jak i średniowieczne ruchy reformatorskie (devotion moderna, Wyclif, Hus etc.) ilustrują ogromny konglomerat idei, które wymagały “instytucjonalnego roztrzygnięcia.” Do tego dochodzą uwarunkowania natury niereligijnej w tym świeckie ambicje papiestwa i ogólny kryzys w Kościele.
Oczywiście nie było też tak, jakby chcieli to widzieć niektórzy zwolennicy Reformacji, że była ciemność, niczym z opisu stworzenia świata w Księdze Rodzaju, a dopiero Luter przyniósł światło prawdziwego chrześcijaństwa. Jest to oczywista bzdura, która zaciemnia istotę Reformacji, a także samej teologii Marcina Lutra. Choćby pobieżna lektura pism Lutra pokazuje, że był to teolog mocno zakorzeniony w tradycji patrystycznej, któremu nieobca była refleksja eklezjologiczna.
Należy pamiętać, że zasygnalizowane czynniki, które doprowadziły do Reformacji, wplecione były w kontekst epoki ówczesnego chrześcijaństwa, które podobnie jak Kościół pierwszych wieków, żył w świadomości eschatologicznej. Zarówno wypowiedzi Lutra o Kościele (Luter często mawiał, że Kościół żyje krwią swoich męczenników), a także towarzyszące Reformacji anomalie (np. Prześladowanie Żydów) wpisane są w przekonanie, że oto nadchodzi koniec czasów. Apokaliptyczne nastroje wzmagało nie tylko zagrożenie ze strony Turków, lecz także agresywna działalność skrajnych reformatorów z tzw. lewego skrzydła Reformacji.
Reformacja czy deformacja
Najgorliwsi krytycy Lutra i protestantyzmu dowodzą, że celem Reformacji był przekształcenie (re-formacja) Kościoła, która ostatecznie doprowadziła do rozłamu. Otóż wszystko zależy od tego, jak rozumiemy jedność Kościoła, która już w świadectwie Nowego Testamentu jest bardziej postulatem, gorącym pragnieniem niż stwierdzeniem stanu faktycznego. Także stwierdzenia Ojców Kościoła pokazują, że nie ma jednej teologi Ojców, a istnieje szerokie spektrum idei, które mają charakter komplementarny, bądź też antagonistyczny. Jedność jest zatem zadaniem i wyzwaniem, które ciągle na nowo musi być podejmowane i w świadomości przed ludzkimi ułomnościami roztropnie ukazywane.
Adolf von Harnack, słynny teolog protestancki przełomu XIX i XX wieku powiedział, że gdyby Sobór Trydencki odbył się 50 lat wcześniej Reformacja nie nastąpiłaby. Piękne zdanie, które wyraża tęsknotę za pewnym uniwersalizmem, a może wręcz przeciwnie – pokazuje, że Reformacji nie można było uniknąć. W końcu reformy, którymi szczycą się tradycyjni katolicy, żyjący wciąż w idylli Trydentu, jak i katolicy, którzy w duchu ewangelicznej odpowiedzialności budują Kościół XXI wieku w duchu przełomowego Soboru Watykańskiego II wiedzą, że Reformacja była i jest nadal duchowym fermentem oraz twórczym przyczynkiem do konstruktywnej, i wiarygodnej refleksji nad życiem chrześcijanina.
Święto Reformacji dziś
Święto Reformacji jest przede wszystkim świętem luterańskim, choć dziś obchodzone jest również przez siostrzany Kościół ewangelicko-reformowany, Kościół ewangelicko-metodystyczny, a nawet przez wspólnoty neoprotestanckie. Święto ustanowiono w 1667 roku decyzją księcia Jerzego II Saksońskiego. Zastanawiano się też nad innymi datami Święta Reformacji: 10. listopada (dzień urodzin Lutra), 18. lutego (dzień śmierci Lutra) czy też 25. czerwca (pamiątka Konfesji Augsburskiej). Wielokrotnie na terenie dzisiejszych Niemiec Święto Reformacji było przedmiotem manipulacji politycznej, służyło narodowej idei Wielkich Niemiec, czy też jako materiał propagandowy dla skrompromitowanych włodarzy komunistycznych w NRD.
Święto Reformacji ma dziś nie tylko konfesyjną wymowę, ale zdecydowanie ekumeniczny charakter. Dzieło odnowy trwa i nie zostało zapoczątkowane przez Lutra, ani przez niego dokończone. Święto Reformacji jest przypomnieniem odpowiedzialności i wezwaniem, aby nie koncentrować się na sentymentalnej ucieczce w świat szesnastowiecznej kontrowersji, stawianiu nowych ikon bohaterskich Reformatorów, ale aby bez wyrzekania się tradycji Reformacji na nowo urzeczywistnić jej dorobek w kontekście dzisiejszego życia Kościoła. Ogromna rola przypada tutaj teologii we wszystkich jej dyscyplinach, a nawet interdyscyplinarnych powiązaniach. O tej niezwykłej odpowiedzialności przypomniał ostatnio Jürgen Moltmann, słynny teolog ewangelicko-reformowany, który zwrócił uwagę na fakt, że fakultety teologiczne nie mogą być ośrodkami, uczącymi “kompetencji wiary, czy umiejętności pocieszania. Czy istnieje kompetencja Ducha Świętego i nauczenia się Boga?” – pyta Moltmann.
Święto Reformacji ma także znaczenie ekumeniczne i to nie tylko ze względu na tegoroczną, 5. rocznicę podpisania Wspólnej Deklaracji o Usprawiedliwieniu. Teologia ewangelicka posiada jasne, ekumeniczne zobowiązanie i w momencie, gdy zabarykaduje się w muzeum szesnastowiecznych sloganów zdradzi samą siebie, narażając się na niebezpieczeństwo zdegradowania do roli prowincjonalnych snów o potędze, pasujących jedynie do skansenu gniewnych marzycieli. Powyższe oznacza również, że spadkobiercy Reformacji nie mogą w imię fałszywie pojmowanego ekumenizmu dążyć do konformizmu, bezkrytycznie przyjmując zwyczaje innych wspólnot, które mają własną tożsamość i historię. Święto Reformacji przypomina także, że Kościoły ewangelickie nie mogą zapomnieć o profetycznym charakterze swojej misji, nie mogą milczeć tam, gdzie Ewangelia ulega minimalizacji lub skrajnej interpretacji, nie moga uciekać od odpowiedzialności i konieczności składania świadectwa tam, gdzie są oskarżane, wyśmiewane, prześladowane i ignorowane.
Dariusz P. Bruncz
Zobacz także:
Magazyn SR: Moja reformacja — mój cichy radykalizm
Link: Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP
Link: Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP
Link: Luter.pl
Link: Moja Reformacja (Luteranie.pl)