Tajemnice radosne — albo pierwszy list do gnostyka Michała
- 19 sierpnia, 2004
- przeczytasz w 10 minut
Ani ze mnie teolog, ani specjalny wielbiciel maryjności, przynajmniej w niektórych jej wydaniach. A jednak wyzwanie rzucone przez Michała Monikowskiego z ogromną przyjemnością podejmę, choćby dlatego, że jego pytanie dotyka niezwykle istotnych dla mnie pytań, z którymi zmagam się od wielu lat.
Szanowny Michale!
Zadajesz pytanie — dlaczego masz wierzyć w osobę, o której nic nie wiesz. Prosisz o uzasadnienie wiary chrześcijan, którzy od wielu wieków otaczają Maryję, Matkę Pana szczególnym kultem. Nie zamierzam przedstawiać tutaj historycznej odpowiedzi na to pytanie. Nie zamierzam zasłaniać się autorytetem Kościoła, tradycji czy Pisma Świętego. Chcę przedstawić swoją własną opowieść, o drodze do odkrywania Maryi w mojej własnej wierze. To, co teraz napiszę — nie jest teologią, nie spełnia wymogów ścisłości i konsekwencji naukowej, jest po prostu opowieścią, literaturą czy świadectwem, w zależności od tego, jak będziemy je odczytywać.
Zacznę od spojrzenia wstecz. Od I klasy liceum związany byłem z organizacją katolicką, której tradycja sięga XVII wieku z Sodalicją Mariańską. Po trzech latach złożyłem sodalicyjne przyrzeczenia. Niewiele to jednak miało wspólnego z maryjną pobożnością. Różańca nie odmawiałem, bo mnie irytował, pobożność maryjną odrzucałem jako płytką i niebiblijną. Podobnie było na studiach, choć tu … moje spojrzenie na Matkę Pana zaczęło się zmieniać pod wpływem ikon. Ostatecznie jednak moje osobiste pogodzenie się z Matką Pana i różańcem nastąpiło dwa lata temu.
Ale do rzeczy. Proponuję Ci — Michale — wycieczkę po najbardziej maryjnej z maryjnych, i najbardziej katolickiej z katolickich, modlitw. Chodzi oczywiście o różaniec, a konkretniej jego tajemnice. To one wprowadzają w pobożność maryjną i stają się drogą, po której dochodzimy do Matki Pana.
Zacznijmy od tajemnic radosnych, tak nasyconych maryjnymi treściami.
Zwiastowanie
“W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł”.
Te słowa, choć dotyczą ściśle Matki Pana — wprowadzają nas w tajemnicę Boga. Prosta opowieść o dziewczynie, której Bóg proponuje ni mniej ni więcej, tylko by zdecydowała się zostać matką bękarta, narazić się na opinię małomiasteczkowej ludności, czy na porzucenie przez Józefa — wprowadza nas w tajemnicę Boskości, w tajemnicę Boga w jakiego wierzymy. I nie jest to nieobecny Bóg gnostyków, ani tym bardziej Bóg Arystotelesa. To Bóg, który wchodzi w życie człowieka tak ściśle, że wciela się w człowieka, zamieszkuje w łonie kobiety, staje się jednym z nas. To Bóg, który nie brzydzi się cielesnością, materią — ale wchodzi w nią i ją przemienia. To Bóg, który styka się z człowiekiem w sposób niewyobrażalny.
Ale to nie wszystko. Jak przypomina Kantyk Maryi “strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych”. To Bóg odrzuconych, samotnych matek, narkomanów, alkoholików, dewotek i starych panien. To Bóg nie tyle teologów (choć ich także), ile zwykłych ludzi, którzy w swoim życiu starają się (na ile potrafią, na ile pozwala im ich osobista historia) być wierni. To do nich — zupełnie zwyczajnych i normalnych zstępuje Bóg. To do nas, i z nami się on spotyka.
Zwiastowanie przypomina nam wreszcie prawdę najprostszą i najtrudniejszą, że Bóg stał się człowiekiem. A stało się to dzięki — zgodzie człowieka — Maryi. Bez niej, bez jej zgody — kto wie, czy doszłoby do wcielenia. Od tego prostego FIAT, niech się tak stanie, zależało zbawienie świata. Trudne to do zrozumienia i zaakceptowania, ale to może świadczyć o tym, że nie istnieje predestynacja, że ostatecznie jesteśmy wolni, a nasza wolność ogranicza Boską Wszechmoc i Wszechwiedzę. Dramatyczne to stwierdzenie, ale … od jednostki, od mojego i Twojego wyboru także zależy przyszłość świata. Teoria chaosu — pewnie nie ma zastosowania w historii zbawienia, ale kto wie, czy od naszego zapalenie papierosa, od niewrzuconej do żebraczej miseczki monety (ileż ich było) nie zależy przyszłość …
Nawiedzenie
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».
Po powołaniu, po spotkaniu z Panem w konkretnym, jednostkowym życiu następuje odpowiedź człowieka. Teologia prawosławna określa to synergią. Nasze TAK powiedziane Bogu — to dopiero początek drogi, później trzeba codziennie odpowiadać dalej. W prostych sprawach. Takich jak maryjne nawiedzenie starszej krewnej. Paradoksalnie — uświadomiłem to sobie szczególnie mocno, gdy na świat przyszła moja Marysia. Ona jest moim swoistym nawiedzeniem. Nawiedziła mnie i została mi darowana, jak Maryi darowana została Elżbieta. W tej służbie dziecku, w byciu z nim, zabawie, bujaniu na huśtawce, spacerach, wożeniu na rowerku itd., itp. realizuje się moje chrześcijaństwo. Nie w tym, co wypisuje, nie w tym, co wymyślam, nie w najgłębszych teologicznych przekonaniach, ale w tym, co czynię jednemu z moich najmniejszych braci (w tym przypadku sióstr). Bycie z Marysią i moją żoną, a jej mamą — to modlitwa, to spotkanie się z Bogiem, to antycypacja nieba.
Drobne rzeczy, stłumienie wrzasku, gdy Marysia mnie zbulwersuje, odłożenie niezwykle pilnego pisania na potem, gdy chce się ze mną bawić — to realizacja powołania. W cielesności, poprzez cielesność, w codzienności.
Ale ta tajemnica to także źródło teologii Matki Pana. To słowa, których znaczenie zgłębiali teolodzy od prawie dwóch tysiącleci. “Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Co znaczą te słowa? Czy chrześcijanin ma prawo powiedzieć, że to tylko grzecznościowa formułka? Ten fragment jest odpowiedzią na Twoje pytanie o to dlaczego Maryja ma dla chrześcijan znaczenie. Otóż dlatego, że została przez Pana obdarowana w sposób niezwykły. I za to chwalimy Pana — kontemplując Jej życie.
Narodzenie
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
Ta tajemnica rozpoczyna się już nieco wcześniej od słów: Matka Pana. Bo to jest jej istota. Oto na ziemię zstępuje Bóg, Bóg staje się człowiekiem, a człowiek — kobieta Miriam staje się Matką Boga, Stwórcy Wszechświata.
A wszystko to w niezwykłej prostocie. Żłóbek, wędrówka, brak miejsca w gospodzie — to życiowa normalność. Nie trąby anielskie (dodane do tej opowieści, jakby z zewnątrz), ale rodzinna normalność. Termin wyznaczony, wszystko kupione, ale nagle trzeba wyjechać. Ile takich historii się zdarza w naszym życiu. I nagle wchodzi w to Bóg. Pojawia się wśród nas.
Od niedawna jestem ojcem, więc wszystko kojarzy mi się tak samo. Stąd znów ten sam przykład: tak samo, zupełnie normalnie, codziennie i naturalistycznie wszedł w moje życie Bóg — w osobie małej córeczki. Ona jest dla mnie zadaniem i zobowiązaniem, jest alter Christi, obliczem przez które przemawia do mnie Bóg, i przez które ja mam służyć Bogu. Służyć — znowu się powtórzę przez zupełnie zwyczajne rzeczy: przez owinięcie w pieluszki i położenie w żłobie, przez nakarmienie, zabawę itd. Zadziwiająca religia. Trochę jak zen, w którym religią jest to, co teraz, umiejętność uchwycenia i radowania się chwilą obecną.
Ofiarowanie
Gdy potem upłynęły dni ich6 oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. 23 Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. 24 Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
«Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela».
A Jego ojciec11 i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu».
Nie będę rozważał całości tych słów. Nie ma to sensu, choć każde ze zdań otwiera przed nami nowe perspektywy. Choćby dla teologii Izraela. Zajmę się słowami odniesionymi bezpośrednio do Maryi: “A Twoją duszą miecz przebije”. Orygenes tłumaczył to jako zwątpienie, jakie ogarnie Maryję pod koniec życia Chrystusa. Zapewne współcześni mariolodzy odrzucą takie tłumaczenie. Ale doskonale pasuje ono do naszego życia. Powołanie, realizowane lub nie, zwykle nie kończy się wielkim sukcesem. Przeciwnie kończy się rozczarowaniem, bólem, straconymi złudzeniami. Mojżesz nie wszedł do Kanaan. Maryja zobaczyła mękę swojego Syna.
Ten ból, to cierpienie, to zwątpienie, którego doświadczył sam Chrystus na krzyżu — jest normalne. Jest drogą naszej religii, jest naszą drogą. Nie dążymy przecież do triumfu, do zwycięstwa, ale do Krzyża, pod którym realizuje się nasze życie. I tę prostą prawdę przypomina nam Maryja.
O ostatniej tajemnicy nie odważę się pisać. Słowa: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie» zrozumieć może ten, kto je przeżył. Za krótko jestem ojcem, za mało wiem o życiu by o nich pisać.
* * *
Po co to wszystko napisałem? Po to, by — w pierwszej, choć nie ostatniej odsłonie, spróbować odpowiedzieć, dlaczego interesuję się w mojej modlitwie, rozważaniu, życiu Maryją, dlaczego odwołuję się do niej. Otóż jest ona niezwykłym modelem chrześcijanki. Można powiedzieć jest archetypem chrześcijańskiego życia: prostego, cichego, pokornego i zanurzonego w codzienności. Idąc przez własne życie — mam do czego się odwoływać. A ubóstwo świadectw sprawia, że liczą się modele, wzorce, a nie konkretne wybory. Maryjność staje się zatem nie tyle dogmatyką, teologią ile stylem życia, stylem pobożności. Nieustającą realizacją słów Matki Pana: “zróbcie wszystko, cokolwiek Wam powie”.
A różaniec — czyli medytacja biblijnych obrazów, konkretnych opowieści — jest tym, co uobecniane w nas staje się wskazówką na naszej własnej drodze.
Pozdrawiam Tomasz P. Terlikowski
Ciąg dalszy nastąpi
Zobacz także:
Magazyn SR: Maria, nasza Siostra w wierze – ekumeniczna refleksja nad dogmatami maryjnymi