Magazyn

“Technologiczny buddyzm” — czyli podstawy wiary i praktyki scjentologów


Magazyn EkumenizmLiczą­ca sobie tro­chę ponad pół wie­ku scjen­to­lo­gia budzi sze­reg ostrych kon­tro­wer­sji. Co praw­da fala naj­więk­szych ata­ków na nią zda­je się obec­nie słab­nąć, wciąż jed­nak jest ona ofia­rą wie­lu nie­po­ro­zu­mień. Według jed­nych nie jest ona w ogó­le reli­gią. Inni mylą scjen­to­lo­gów z chrze­ści­jań­ski­mi scjen­ty­sta­mi. Dys­ku­sje doty­czą­ce scjen­to­lo­gii peł­ne są opi­nii, mało jest w nich jednak& samej scjen­to­lo­gii. Poniż­szy tekst sta­no­wi wpro­wa­dze­nie — w pro­stych sło­wach — do pod­staw scjen­to­lo­gicz­nej wia­ry i prak­ty­ki.


“Scjen­to­lo­gia posia­da cechy cha­rak­te­ry­stycz­ne dla reli­gii. Posia­da teo­lo­gię, zespół prak­tyk umoż­li­wia­ją­cych się­gnię­cie do sfe­ry ducho­wej w każ­dej oso­bie ludz­kiej, ‘bar­dzo zbiu­ro­kra­ty­zo­wa­ną’ struk­tu­rę kościel­ną oraz rytu­ały reli­gij­ne (…) Scjen­to­lo­go­wie czy­nią uży­tek z instru­men­tów racjo­nal­no­ści w służ­bie na dro­dze mistycz­nej, samo-prze­mia­ny oraz trans­for­ma­cji świa­ta. Praw­do­po­dob­nie z tego wła­śnie powo­du wyda­je się ona być uni­kal­na wśrod reli­gii.”

(Regis Deri­qu­ebo­urg, “Scien­to­lo­gy. Its Cosmo­lo­gy, Anth­ro­po­lo­gy, Sys­tem of Ethics & Metho­do­lo­gies”. W: “Scien­to­lo­gy. The­olo­gy & Prac­ti­ce of a Con­tem­po­ra­ry Reli­gion”, Los Ange­les 1998, s. 175)

Frank Flinn (Washing­ton Uni­ver­si­ty, St. Louis, Mis­so­uri) okre­ślił scjen­to­lo­gię mia­nem “tech­no­lo­gicz­ne­go bud­dy­zmu” (“Scien­to­lo­gy as Tech­no­lo­gi­cal Bud­dhism” w: Alter­na­ti­ves to Ame­ri­can Main­li­ne Chur­ches. New York 1983).

Naj­pro­ściej spra­wę ujmu­jąc, moż­na powie­dzieć, że scjen­to­lo­gia jest reli­gią łączą­cą w sobie trzy ele­men­ty: filo­zo­fię Wscho­du, struk­tu­rę orga­ni­za­cyj­ną Zacho­du oraz prak­ty­ki, i język tech­no­lo­gicz­ny poło­wy XX wie­ku. Jej nazwa pocho­dzi od dwóch słow: łaciń­skie­go scio (“wie­dzieć”) i grec­kie­go logia (“wie­dza”, “zbiór”, “zbiór wie­dzy”), któ­rych połą­cze­nie naj­ła­twiej tłu­ma­czyć jako… “wie­dza o wie­dzy”; scjen­to­lo­go­wie lubią to tłu­ma­czyć w dość wol­ny spo­sób jako “wie­dzieć jak wie­dzieć”.

Co to jest “the­tan”?

Popu­lar­ne jest stwier­dze­nie “czło­wiek posia­da duszę”. Innym, rów­nie dość popu­lar­nym wyra­że­niem jest “czło­wiek skła­da się z cia­ła i duszy”. Scjen­to­log nato­miast powie­dział­by coś inne­go: “dusza posia­da cia­ło i umysł”. Dla scjen­to­lo­ga jed­nak to, co jest ową “duszą”, sta­no­wi cząst­kę (lub chy­ba nawet lepiej: “jed­nost­kę”) jed­ne­go “ducha”. Z kolei ów duch poj­mo­wa­ny jest jako “siła życia”. Nie nale­ży mylić tego w scjen­to­lo­gii z żad­ną “ener­gią”, gdyż ener­gia nie powsta­je z nicze­go, lecz — wręcz prze­ciw­nie — sama jest wytwo­rem cze­goś inne­go. Każ­dy typ ener­gii powsta­je w wyni­ku pew­nych pro­ce­sów. Nato­miast “siła życia” lub “pod­sta­wa wszel­kiej egzy­sten­cji” nie jest stwo­rzo­na przez nic i przez niko­go. Okre­śle­nia “duch” i “dusza” maja jed­nak sze­reg roz­ma­itych defi­ni­cji. Aby zatem nie było nie­po­ro­zu­mień co do tego, co pod tym poję­ciem rozu­mia­ne jest w scjen­to­lo­gii, głów­ny twór­ca tej reli­gii, R. Hub­bard zapro­po­no­wał nada­nie owej “pod­sta­wie egzy­sten­cji” nazwy the­ta od grec­kiej lite­ry “the­ta”. Poprzez doda­nie lite­ry “n” powsta­je sło­wo “the­tan”, któ­re ozna­cza wła­śnie ową cząst­kę “pod­sta­wy życia”. To wła­śnie the­tan jest oso­bą, któ­ra posia­da dwa inne jesz­cze ele­men­ty: cia­ło (body) oraz umysł (mind).

Mate­ria, ener­gia, prze­strzeń i czas…

The­ta jako pod­sta­wa życia oddzia­ły­wu­je na świat fizycz­ny: kształ­tu­je mate­rięener­gięprze­strze­ni oraz cza­sie. Angiel­skie nazwy tych ele­men­tów to Mat­ter, Ener­gy, Spa­ce, Time, któ­rych pierw­sze lite­ry dają skrót MEST.

W Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim mówi się czę­sto o Sied­miu Praw­dach Wia­ry. Ich odpo­wied­ni­kiem w scjen­to­lo­gii są Aksjo­ma­ty, a jest ich 58. Ujmu­ją one isto­tę kore­la­cji pomię­dzy the­taMEST i sta­no­wią pod­sta­wę wia­ry scjen­to­lo­gicz­nej.

Zba­wie­nie

Scjen­to­lo­gicz­na kon­cep­cja zba­wie­nia róż­ni się od tej, któ­rą ofi­cjal­nie repre­zen­to­wa­na jest w głów­nych nur­tach chrze­ści­jań­stwa, podob­na jest ona nato­miast do tej repre­zen­to­wa­nej przez reli­gie wschod­nie. The­tan prze­cho­dzi przez wie­le kolej­nych ciał (rein­kar­na­cja) poprzez swo­je kon­tak­ty z wszech­świa­tem fizycz­nym. Według scjen­to­lo­gów the­tan (czy­li czło­wiek) jest w zasa­dzie dobry. Zba­wie­nie jest osią­ga­ne poprzez powięk­sza­nie wła­snej świa­do­mo­ści ducho­wej aż do osią­gnię­cia “cał­ko­wi­tej wol­no­ści”. Prak­ty­ko­wa­nie scjen­to­lo­gii ma dopo­móc czło­wie­ko­wi w znaj­dy­wa­niu wła­snych odpo­wie­dzi i roz­wią­zan życio­wych. Osta­tecz­nie czło­wiek ma osią­gnąć świa­do­mość, że jest duchem nie­za­leż­nym od cia­ła, któ­ry prze­trwa zacho­wu­jąc swą pamięć i toż­sa­mość.

Osiem dyna­mik życia

Fun­da­men­tal­nym poglą­dem prze­wi­ja­jąm się przez scjen­to­lo­gicz­ne spoj­rze­nie na wszech­świat jest ten, że pierw­szo­rzęd­nym celem wszel­kich form życia jest prze­trwa­nie (survi­val). Nazy­wa­ny jest on “dyna­micz­ną zasa­dą egzy­sten­cji”.

Zasa­da ta kate­go­ry­zo­wa­na jest w osiem dyna­mik, repre­zen­tu­ją­cych poszcze­gól­ne aspek­ty dyna­mi­ki prze­trwa­nia.

“Postrze­ga­ne jako kon­cen­trycz­ne koła roz­ra­sta­ją­ce się ze wspól­ne­go środ­ka, owych osiem dyna­mik repre­zen­tu­je wzra­sta­ją­cą świa­do­mość uczest­nic­twa we wszyst­kich ele­men­tach życia. Owe dyna­mi­ki repre­zen­tu­ją pogląd scjen­to­lo­gii na kosmos.” (Scien­to­lo­gy. The­olo­gy & Prac­ti­ce of a Con­tem­po­ra­ry Reli­gion. S.22)

Jest to mię­dzy inny­mi powo­dem, dla któ­re­go popu­lar­ne ilu­stra­cje foto­gra­ficz­ne scjen­to­lo­gii w wydaw­nic­twach pro­pa­gan­do­wych tej wspól­no­ty posłu­gu­ją się wize­run­kiem oso­by lub osób (nie­jed­no­krot­nie w mun­du­rach scjen­to­lo­gicz­nej Orga­ni­za­cji Mor­skiej) na tle gwiaź­dzi­ste­go nie­ba z pla­ne­ta­mi. Piszą­ce­mu szcze­gól­nie utkwi­ły w pamię­ci dwie takie ilu­stra­cje: jed­na przed­sta­wia­ją­ca audy­to­ra scjen­to­lo­gicz­ne­go z przy­rzą­dem zna­nym jako E‑meter, wpa­trzo­ne­go w kosmos oraz mło­dych człon­ków Orga­ni­za­cji Mor­skiej z mary­nar­ski­mi czap­ka­mi na tle gwiazd. Ilu­stra­cje tego typu sta­no­wią współ­cze­sną for­mę “iko­ny” w sym­bo­licz­ny spo­sób akcen­tu­ją­cej nie­ro­ze­rwal­ne zwią­za­nie ludz­kiej egzy­sten­cji z wszel­ką for­mą życia we wszech­świe­cie.

Magazyn EkumenizmJed­nym z sym­bo­li uży­wa­nych przez scjen­to­lo­gię jest znak krzy­ża, nie mają­cy jed­nak żad­ne­go związ­ku z chrze­ści­jań­stwem i nie będą­cy nawet sym­bo­lem scjen­to­lo­gii jako reli­gii, lecz sym­bo­lem owych ośmiu dyna­mik życia. Sym­bo­lem zaś scjen­to­lo­gii jako reli­gii jest wydłu­żo­na lite­ra “S” z dwo­ma trój­ką­ta­mi (jak powy­żej we wpro­wa­dze­niu).

Aoto poszcze­gól­ne dyna­mi­ki życia przed­stwio­ne tu tak, jak rozu­mia­ne są w scjen­to­lo­gii:

Wła­sna oso­ba (self) — jest to dąże­nie do ist­nie­nia i prze­trwa­nia cha­rak­te­ry­zu­ją­ce każ­dą oso­bę.

Rodzi­na — dąże­nie do ist­nie­nia i prze­trwa­nia poprzez pro­kre­ację i wycho­wy­wa­nie dzie­ci.

Gru­py — jest to takie samo dąże­nie, lecz roz­sze­rzo­ne na więk­sze zbio­ro­wi­ska ludzi. Gru­pą taką jest gro­no przy­ja­cioł, wspól­no­ta, narod, rasa, pań­stwo.

Rodzaj ludz­ki — dąże­nie do prze­trwa­nia poprzez rodzaj ludz­ki i jako rodzaj ludz­ki.

Wszel­kie for­my życia. Celem jest tutaj zacho­wa­nie wszel­kich form życia, bazu­jąc na zało­że­niu, że for­my te są sobie wza­jem­nie potrzeb­ne.

Wszech­świat. Jest to dąże­nie do ist­nie­nia i zacho­wa­nia fizycz­ne­go wszech­świa­ta przez ten­że wszech­świat i przy pomo­cy wszel­kich jego kom­po­nen­tow — a więc mate­rii, ener­gii, prze­strze­ni oraz cza­su.

Duch — jest to dąże­nie do prze­trwa­nia jako byty ducho­we oraz dąże­nie same­go życia jako takie­go do prze­trwa­nia. Jest to źró­dło życia, czy­li the­ta.

Nie­skoń­czo­ność — ta dyna­mi­ka nazy­wa­na jest powszech­nie Bogiem, Naj­wyż­szym Bytem lub Stwór­cą. W odróż­nie­niu od sze­re­gu innych reli­gii, scjen­to­lo­gia nie pró­bu­je w dogma­tycz­ny spo­sob zde­fi­nio­wać natu­ry lub cha­rak­te­ru Boga. Nie ozna­cza to jed­nak, że w reli­gii tej nie ist­nie­je wia­ra w Boga. Wręcz prze­ciw­nie, scjen­to­lo­go­wie zda­ją się mieć dość rady­kal­ne poglą­dy na wia­rę w Boga, by zacy­to­wać tyl­ko głów­ne­go zało­zy­cie­la tej reli­gii, Lafay­et­te Ronal­da Hub­bar­da:

“Żad­na kul­tu­ra w histo­rii świa­ta, poza cał­ko­wi­cie zde­pra­wo­wa­ny­mi i wymie­ra­ją­cy­mi, nie zanie­dba­ła afir­ma­cji ist­nie­nia Naj­wyż­szej Isto­ty. Jest rze­czą potwier­dzo­ną empi­rycz­nie, że ludzie pozba­wie­ni sil­nej i trwa­łej wia­ry w Naj­wyż­szą Isto­tę są mniej zdol­ni, mniej etycz­ni i mniej war­to­ścio­wi dla samych sie­bie i spo­łe­czeń­stwa. (…) Czło­wiek pozba­wio­ny trwa­łej wia­ry jest, jak wska­zu­je sama obser­wa­cja, bar­dziej przed­mio­tem niż czło­wie­kiem.”

Uwa­ża­ją oni ponad­to, że stu­dio­wa­nie umy­słu oraz cho­rób prze­zeń spo­wo­do­wa­nych nie powin­no być wyłą­czo­ne z reli­gii ani pro­wa­dzo­ne w dzie­dzi­nach poza­re­li­gij­nych (p. Wyzna­nie Wia­ry w przy­pi­sie 2).

Nauka bez reli­gii jest kula­wa; reli­gia bez nauki jest śle­pa” (Albert Ein­ste­in)

Opie­ra­jąc się na powyż­szej zasa­dzie, scjen­to­lo­go­wie uwa­ża­ją, że ich reli­gia sta­no­wi “sto­so­wa­ną filo­zo­fię reli­gij­na i tech­no­lo­gię roz­wią­zu­ją­cą pro­ble­my ducha, życia oraz myśli”.

Owe pro­ble­my nie są per­ma­nent­ne i mogą być prze­zwy­cię­ża­ne przez świa­do­mość oraz wie­dzę. Przy­kła­dem takie­go nasta­wie­nia jest tech­ni­ka dia­ne­tycz­na. Sło­wo “dia­ne­ty­ka” pocho­dzi od dwóch grec­kich słow: “dia” (przez) oraz “nous” (umysł). Dzie­dzi­na ta zakła­da, że umysł ludz­ki dzie­li się na ana­li­tycz­ny (będą­cy w sta­nie reje­stro­wać fak­ty, ana­li­zo­wać je i roz­wią­zy­wać pro­ble­my) oraz reak­tyw­ny, któ­ry jedy­nie reje­stru­je fak­ty nie­świa­do­mie lub pod­świa­do­mie i reagu­je na nie bez moż­li­wo­ści prze­ana­li­zo­wa­nia ich. Fak­ty reje­stro­wa­ne są tam w posta­ci tzw. engra­mów będą­cych w sta­nie powo­do­wać stre­sy, nie­po­żą­da­ne emo­cje i cho­ro­by psy­cho­so­ma­tycz­ne. Zada­niem zatem tech­nik dia­ne­tycz­nych, sto­so­wa­nych pod­czas sesji zwa­nych audi­ting (od łaciń­skie­go sło­wa audi­re, czy­li “słu­chać”) jest stop­nio­we oczysz­cze­nie umy­słu z owych engra­mów aż do osią­gnię­cia sta­nu zwa­ne­go cle­ar (“czy­sty”, “jasny”). Każ­dy uczest­nik audi­tin­gu, któ­ry tego sta­nu jesz­cze nie osią­gnął, nazy­wa­ny jest pre-cle­ar.

Nie­jed­no­krot­nie cle­ar jest porów­ny­wal­ny w scjen­to­lo­gii do zna­ne­go w bud­dy­zmie sta­nu zwa­ne­go Bodhi (oświe­co­ny), a Ron Hub­bard uwa­żał wręcz, że scjen­to­lo­gia sta­no­wi “roz­sze­rze­nie histo­rycz­ne­go dzie­ła Sid­dhar­ty Gau­ta­my Bud­dy”.

Spo­ro mitów naro­sło wokół tej meto­dy dia­ne­tycz­nej. Tym­cza­sem poprzez całą ter­mi­no­lo­gię scjen­to­lo­gicz­na łatwo zauwa­żyć — niczym przez szkło — o co w niej cho­dzi. Naj­pro­ściej ujmu­jąc cho­dzi o to, by ów pre-cle­ar zaj­rzał w sie­bie i pró­bo­wał sie­bie poznać. By zoba­czył zatem co w nim jest złe­go i by mógł owo zło prze­zwy­cię­żyć. Od tysię­cy lat tak poste­pu­je się m. in. w bud­dy­zmie, nazy­wa­jąc to “medy­ta­cją”. W scjen­to­lo­gii owa “medy­ta­cja” tym się róż­ni od tra­dy­cyj­nej, że doko­op­to­wa­ny jest pomoc­nik zna­ny jako audi­tor (1). To “doko­op­to­wa­nie” audi­to­ra czy­ni ów pro­ces w pew­nej mie­rze podob­nym do spo­wie­dzi. O ile jed­nak spo­wiedź słu­ży wska­za­niu zła, to w audi­tin­gu pro­bu­je się iden­ty­fi­ko­wac jego przy­czy­nę i tę przy­czy­nę eli­mi­no­wać zamiast sku­piać się jedy­nie na skut­ku. Poza tym audi­ting trwa oczy­wi­ście znacz­nie dłu­żej niż spo­wiedź.

Audi­ting jest, ze wzglę­du na speł­nia­ną przez sie­bie funk­cję, pod­sta­wo­wą for­mą posłu­gi, jaką ma do zaofe­ro­wa­nia orga­ni­za­cja scje­no­tlo­gów. Wszel­kie pozo­sta­łe (jak np. roz­ma­ite kur­sy), o któ­rych będzie mowa kie­dy indziej sta­no­wią logicz­na kon­se­kwen­cje audi­tin­gu.

Magazyn EkumenizmAudi­ting jest nie­jed­no­krot­nie prze­pro­wa­dza­ny przy pomo­cy wspo­mnia­ne­go już przy­rzą­du zwa­ne­go E‑meter (skrót od elec­trop­sy­cho­me­ter). Wokół tego instru­men­tu naro­sło bodaj wię­cej jesz­cze legend niż wokół same­go audi­tin­gu. Piszą­cy wspo­mi­na z pew­nym roz­ba­wie­niem, że kie­dyś “dowie­dział się” był od pew­ne­go sym­pa­tycz­ne­go duchow­ne­go angli­kań­skie­go, że scjen­to­lo­go­wie przy pomo­cy owe­go urzą­dze­nia pod­da­ją swe ‘ofia­ry’… “elek­trow­strzą­som”(!).

Tym­cza­sem praw­da jest znacz­nie prost­sza, zupeł­nie pozba­wio­na sen­sa­cji, by nie rzec, że wręcz… banal­na: to urzą­dze­nie potra­fi jedy­nie odno­to­wać zmia­ny w reak­cji ludz­kie­go cia­ła na emo­cje. W ten spo­sób bywa ono pomoc­ne przy usta­la­niu któ­re z oma­wia­nych pod­czas audi­tin­gu spraw sta­no­wią pro­blem emo­cjo­nal­ny dla pre-cle­ara. Nicze­go wię­cej to urzą­dze­nie nie potra­fi i do nicze­go wię­cej się ono nie nada­je. Nie jest ono żad­nym “wykry­wa­czem kłam­stwa” (“lie detec­tor”), choć jego zasa­da dzia­ła­nia jest dokład­nie taka sama jak owych apa­ra­tów zwa­nych (zupeł­nie nie­słusz­nie) “wykry­wa­cza­mi”, a sto­so­wa­nych cza­sa­mi w śledz­twie (ale nie przez żaden kościół oczy­wi­ście). Moż­na zatem odno­to­wać z zado­wo­le­niem, że urzą­dze­nie, któ­re­go pier­wot­ną funk­cją mia­ło być prze­słu­chi­wa­nie czło­wie­ka, u scjen­to­lo­gów zna­la­zło wresz­cie swo­ją wła­ści­wą funk­cję: urzą­dze­nia mają­ce­go poma­gać czło­wie­ko­wi; funk­cję zatem taką, do któ­rej — bio­rąc swo­je moż­li­wo­ści — znacz­nie lepiej się ono nada­je.

Poja­wia­ją się nie­jed­no­krot­nie infor­ma­cje doty­czą­ce nad­uży­wa­nia owe­go instru­men­tu u scjen­to­lo­gów. Sche­mat takich “infor­ma­cji” jest nie­mal zawsze ten sam: ktoś został scjen­to­lo­giem, ale po jakimś cza­sie zde­cy­do­wał się wystą­pić z orga­ni­za­cji. Roz­wście­cze­ni audi­to­rzy zmu­si­li (jak?) ofia­rę do prze­słu­cha­nia z uży­ciem E‑metera oraz szan­ta­żo­wa­li ją przy pomo­cy nagra­nych (?) zapi­sów jego wcze­śniej­szych sesji audi­tin­gu, by zapo­biec jego odej­ściu i zmu­sić go do pozo­sta­nia w koście­le (po co? Aby trzy­mać wśród sie­bie mal­kon­ten­ta na siłę?). Powiedz­my to jasno: jeże­li kie­dy­kol­wiek nasta­pi­ło jakie­kol­wiek nad­uży­cie i zna­la­zło swoj finał na wokan­dzie, a oskar­żo­nym udo­wod­nio­no winę, to słusz­ność jego uka­ra­nia nie budzi cie­nia wąt­pli­wo­ści wśród scjen­to­lo­gów.

Magazyn EkumenizmInną tech­ni­ką (lub raczej zespo­łem tech­nik) sto­so­wa­nym w prak­ty­ce, row­nież przez ochot­ni­ków (“Volun­te­er mini­sters”)jest t.zw. “Assist”, pro­ce­du­ra poma­ga­ją­ca ogra­ni­czyć ducho­wy kom­po­nent bólu fizycz­ne­go czy szo­ku. Zakła­da­jąc, że czło­wiek ma ten­den­cję do ducho­we­go (i men­tal­ne­go) “wyco­fa­nia się” z oka­le­czo­nej czę­ści cia­ła, “assist” pró­bu­je przy­wró­cić komu­ni­ko­wa­nie się z nią i w ten spo­sób przy­spie­szyć pro­ces lecze­nia.

Sun­day servi­ce

Stąd też to, co w chrze­ści­jań­stwie nazy­wa się “nabo­żen­stwem nie­dziel­nym”, u scjen­to­lo­gów wyglą­da zupeł­nie ina­czej. Jeśli cho­dzi o ści­słość “Sun­day servi­ce” dosłow­nie nie zna­czy “nabo­żen­stwo nie­dziel­ne” lecz raczej “nie­dziel­na posłu­ga”. I trze­ba przy­znać, że ma ona istot­nie u scjen­to­lo­gów — przy­naj­mniej czę­ścio­wo — cha­rak­ter posłu­gi.

Zaczy­na się od odczy­ta­nia scjen­to­lo­gicz­ne­go wyzna­nia wia­ry (2). Następ­nie duchow­ny (ubra­ny oczy­wi­ście po cywil­ne­mu, jako że nie ma tu szat litur­gicz­nych) odczy­tu­je krót­ki arty­kuł L. R. Hub­bar­da na wybra­ny temat na dany dzień. Po czym wygła­sza on “kaza­nie” bazo­wa­ne na dzie­łach tego auto­ra.

To, co nastę­pu­je potem (tzw. “gro­up pro­ces­sing”), to rodzaj pół-medy­ta­tw­ne­go ćwi­cze­nia, w któ­rym sze­reg ele­men­tów powta­rza­nych jest wie­le razy, na przy­kład: “znajdź­cie w sobie coś, co potra­fi­cie zaak­cep­to­wać”; “znajdź­cie w sobie wię­cej rze­czy, któ­re potra­fi­cie zaak­cep­to­wać”; “znajdź­cie w sobie coś, co inni mogli­by w was zaak­cep­to­wać”; “znajdź­cie w sobie coś, cze­go nie potra­fi­cie zaak­cep­to­wać”. I tak dalej.

Sta­no­wi to pro­ste wpro­wa­dze­nie do głęb­sze­go zasta­no­wie­nia się nad sobą, bazo­wa­ne na sta­rych tech­ni­kach wschod­nich.

Inną for­mą takie­go ćwi­cze­nia może być imi­ta­cją usta­na­wia­nia “kon­tak­tu” z wybra­ną czę­ścią cia­ła (np. gło­wą, okiem) zarów­no przez dotyk, jak i men­tal­nie. Usta­no­wie­nie takie­go kon­tak­tu (lub raczej jego przy­wra­ca­nie) sta­no­wi śro­dek, za pomo­cą któ­re­go pro­wa­dzi się tzw. “Assist” wspo­mnia­ny wyżej.

Sto­so­wa­ne jego ele­men­ty, wyko­rzy­sty­wa­ne pod­czas “Sun­day servi­ce” mają na celu uła­twia­nie przy­spo­so­bie­nia uczest­ni­ków do sytu­acji, w któ­rych musie­li­by owe ele­men­ty wyko­rzy­sty­wać. Sta­no­wi to zatem istot­nie for­mę posłu­gi, choć dla kogoś uczest­ni­czą­ce­go w niej po raz pierw­szy bez roze­zna­nia o co w tym wszyst­kim cho­dzi, zda­je się ona być czymś na kształt dzi­wac­twa. Jed­nak począt­ko­wy brak zro­zu­mie­nia nie powi­nien zaska­ki­wać.

Po trwa­ja­cym od 20 do 30 minut “gro­up pro­ces­sing” kolej na to, co u nas nazwa­no­by “ogło­sze­nia­mi para­fial­ny­mi”. W ostat­nich kil­ku tygo­dniach są to infor­ma­cje o pra­cy scjen­to­lo­gicz­nych ochot­ni­ków w Azji (a kon­kret­nie w Indo­ne­zji) w związ­ku z ‘tsu­na­mi’.

“Sun­day servi­ce” koń­czo­na jest modli­twą o Peł­ną Wol­ność (4). W scjen­to­lo­gii nie ma zbyt wie­lu modlitw (z któ­re­go też powo­du słusz­niej nazy­wać ją “reli­gią meto­dy” raczej niż “reli­gią modli­twy”). Ale ta jed­na sta­no­wi sta­ły ele­ment scjen­to­lo­gicz­nej litur­gii, któ­rej czas trwa­nia wyno­si w sumie oko­ło jed­nej godzi­ny.

Inne cere­mo­nie kościel­ne

Cere­mo­nia nada­nia imie­nia

Przy­po­mi­na ona nie­co chrzest, ale nie ma ona wie­le z nim wspól­ne­go. Już w for­mu­le owej cere­mo­nii dają się sły­szeć echa wia­ry scjen­to­lo­gów w zba­wie­nie jako wynik wła­sne­go wysił­ku czlo­wie­ka. Zwra­ca­jąc się do rodzi­ców dziec­ka, duchow­ny mówi mię­dzy inny­mi:

“żeby dana mu (jej) była

wszel­ka szan­sa zro­zu­mie­nia

reguł, wedle któ­rych

bie­rze­my udział w grze zwa­nej Życiem,

oraz, że my wszy­scy tu obec­ni

uczy­ni­my osią­gal­ną dla nie­go

radę oraz wie­dzę,

któ­rą my sami w dro­dze naszej

zyska­li­śmy lub otrzy­ma­li.

Jed­nak zawsze pamię­taj­my:

Życie mło­de­go (…) do NIEGO nale­ży

i w rachun­ku osta­tecz­nym

jego ma być wybór

co do dro­gi, któ­rą obie­rze,

gry jaką toczy.”

Ślub

W przy­pad­ku cere­mo­nii ślu­bu war­to wró­cić na chwi­lę do pre­zen­to­wa­ne­go powy­żej sym­bo­lu scjen­to­lo­gii: lite­ry “S” z dwo­ma trój­ką­ta­mi. Ten gór­ny trój­kąt zwa­ny jest “KRC-trian­gle” od pierw­szych liter słów Know­led­ge, Respon­si­bi­li­ty, Con­trol (Wie­dza, Odpo­wie­dzial­ność, Opa­no­wa­nie); ten dol­ny nato­miast to “ARC-trian­gle”, od Affi­ni­ty, Reali­ty, Com­mu­ni­ca­tion (Powi­no­wac­two, Rze­czy­wi­stość, Komu­ni­ka­cja). Affi­ni­ty to po angiel­sku powi­no­wac­two, ale też pokre­wień­stwo, posia­da­nie cze­goś wspól­ne­go, a nawet sym­pa­tia. Gdy np. dwo­je ludzi czu­je, że są sobie bli­scy i potra­fią się zro­zu­mieć, to jest to rów­nież “affi­ni­ty”. Owo zro­zu­mie­nie, rów­nież np. wspól­no­ta zain­te­re­so­wań, to owa “reali­ty” ist­nie­ją­ca mię­dzy nimi. Pod­sta­wą jed­nak jest “com­mu­ni­ca­tion”, czy­li poro­zu­mie­wa­nie się. Dla­te­go też pod­czas zaślu­bin duchow­ny pro­si, by pobie­ra­ją­cy się wyobra­zi­li sobie trój­kąt ARC wpi­sa­ny w ślub­ną obrącz­kę. Po czym zwra­ca się do nich tymi sło­wa­mi:

“Pra­gnął­bym, aby­ście uczy­ni­li pakt mię­dzy sobą, że nigdy nie zamknie­cie oczu we śnie nad zła­ma­nym trój­ką­tem. Ulecz­cie każ­de jego zła­ma­nie real­no­ścią Waszej miło­ści poprzez komu­ni­ko­wa­nie się.”

Pogrzeb

Pod­czas pogrze­bu raz jesz­cze dawa­ny jest wyraz wia­ry w rein­kar­na­cję. Duchow­ny zwra­ca się do zmar­łe­go mię­dzy inny­mi tymi sło­wa­mi:

“Nasza stra­ta jest wygra­ną

w mądro­ści i umie­jęt­no­ści

dla przy­szłych spo­tkań i nowych uśmie­chów.

Tak więc odsy­ła­my do cią­gu zno­szą­ce­go wszyst­ko cza­su

Nasze dzie­dzic­two,

Naszą nadzie­ję,

Nasze­go przy­ja­cie­la.

Żegnaj, (…),

Twoi bli­scy dzie­ku­ją Ci, że żyłeś.

Zie­mia jest lep­szą dzię­ki Twe­mu życiu.

Męż­czyź­ni, kobie­ty i dzie­ci

Żyją dzi­siaj,

Ponie­waż żyłeś Ty.

Dzię­ki Ci, że do nas przy­by­łeś.

Nie sprze­ci­wia­my się Twe­mu pra­wu do odej­ścia.

Dług Twój jest spła­co­ny.

Ten roz­dział życia Twe­go jest zamknię­ty.

Idz zatem, dro­gi (…) i żyj raz jesz­cze

W szczę­śliw­szym cza­sie oraz miej­scu.”

Pod­su­mo­wa­nie

Zapre­zen­to­wa­ne powy­żej infor­ma­cje w żaden spo­sób nie wyczer­pu­ją tema­tu scjen­to­lo­gii. Sam zespół prak­tyk zwią­za­nych z audi­tin­giem oraz pogłę­bia­niem wie­dzy na ofe­ro­wa­nych kur­sach wyma­ga osob­ne­go omó­wie­nia. Jest on zna­ny w koście­le scjen­to­lo­gicz­nym jako “Pomost do Peł­nej Wol­no­ści” (Brid­ge to Total Fre­edom). Ten zespół będzie bar­dziej szcze­gó­ło­wo omó­wio­ny w arty­ku­le poświę­co­nym struk­tu­rze orga­ni­za­cyj­nej scjen­to­lo­gów, tu jedy­nie zazna­czy­my, że idea takie­go pomo­stu ana­lo­gicz­na jest z prak­ty­ka­mi w reli­giach wschod­nich. Wyka­zu­je ona podo­bień­stwa np. do japoń­skiej “Chin-Kon-Ki-Shin”, tłu­ma­czo­nej jako “zaspo­ko­je­nie ducha czło­wie­cze­go, by powró­cił do sta­nu bosko­ści”.

Scjen­to­lo­gia jest “tech­no­lo­gicz­nym bud­dy­zmem” (być może nawet “tech­no­lo­gicz­nym gno­sty­cy­zmem”) łączą­cym w sobie trzy ele­men­ty: filo­zo­fię Wscho­du, struk­tu­rę orga­ni­za­cyj­ną Zacho­du oraz prak­ty­ki i język tech­no­lo­gicz­ny poło­wy XX wie­ku. Jej głów­ne zało­że­nia oraz cele są nastę­pu­ją­ce:

  • Jego doświad­cze­nie roz­cią­ga się dale­ko poza poje­dyn­cze życie;
  • Czło­wiek jest w zasa­dzie dobry;
  • od nie­go same­goScjen­to­lo­gia nie jest reli­gią dogma­tycz­ną, w któ­rej wyma­ga się przy­ję­cia cze­go­kol­wiek na wia­rę. Pole­ga ona na sto­so­wa­niu jej zasad oraz obser­wo­wa­niu i doświad­cza­niu rezul­ta­tów;
  • Michał Moni­kow­skiPrzy­pi­sy:

    1.Praktyka audi­tin­gu przy­po­mi­na m.in. prak­ty­kę zwa­na “Naikan” w odmia­nie szin­to­izmu zna­nej jako “Oomo­to”. Inną podob­ną prak­ty­ką w Japo­nii jest “Sin-So-Kan” w odmia­nie szin­to­izmu zwa­nej “Seicho-no-Ie”. Róż­ni­ca mię­dzy audi­tin­giem a owy­mi prak­ty­ka­mi japoń­ski­mi jest ta, że w audi­tin­gu “pre-cle­ar” mówi audi­to­ro­wi w szcze­gó­łach o tym, co go nie­po­koi w prze­szło­ści jego życia, pod­czas gdy w przy­pad­ku prak­tyk japoń­skich oso­ba doko­nu­je wła­snej reflek­sji, korzy­sta­jąc jedy­nie ze wska­zań nauczy­cie­la.

    Pomoc audi­to­ra czy­ni cały pro­ces przy­stęp­niej­szym na Zacho­dzie, gdzie tego rodza­ju prak­ty­ki (zwłasz­cza o medy­ta­tyw­nym cha­rak­te­rze) nie są popu­lar­ne i ludzie szyb­ko się do nich zra­ża­ją. Ofe­ro­wa­ne na Zacho­dzie przez bud­dy­stów wpro­wa­dze­nia do medy­ta­cji (czę­sto sta­no­wią­ce serię np. ośmiu sesji) cie­szą się pew­nym powo­dze­niem, ale licz­ba osób uczest­ni­czą­cych w nich zmniej­sza się gwał­tow­nie z każ­dą sesją. O ile np. na pierw­szą sesję przy­cho­dzi ok. 20 osób, to do ostat­niej dotrwa­ją 3–4 oso­by. Ludzie Zacho­du nie są do takich prak­tyk przy­zwy­cza­je­ni, zatem pomoc audi­to­ra oka­zu­je się tu bar­dzo war­to­ścio­wa.

    2. “My, ludzie Kościo­ła (“we of the Church”) wie­rzy­my:

    że wszy­scy ludzie wszel­kiej rasy, kolo­ru skó­ry czy wyzna­nia

    zosta­li stwo­rze­ni z rów­ny­mi pra­wa­mi;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do wła­snych prak­tyk reli­gij­nych i ich wyko­ny­wa­nia;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do swe­go życia;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do zdro­wia;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do obro­ny;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do zakła­da­nia, wybo­ru, poma­ga­nia i wspie­ra­nia

    wła­snych orga­ni­za­cji, kościo­łów i rzą­dów;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do swo­bod­ne­go myśle­nia, do swo­bod­ne­go wypo­wia­da­nia i pisa­nia

    swych opi­nii oraz do wypo­wia­da­nia się i pisa­nia o opi­niach innych

    i do sprze­ci­wia­nia się im;

    że wszy­scy ludzie posia­da­ją nie­zby­wal­ne pra­wo

    do two­rze­nia wła­sne­go rodza­ju.

    Że dusze ludzi posia­da­ją pra­wa ludzi;

    Że stu­dio­wa­nie umy­słu oraz lecze­nie cho­rób prze­zeń spo­wo­do­wa­nych

    Nie powin­no byc wyalie­no­wa­ne z reli­gii

    Ani pro­wa­dzo­ne w dzie­dzi­nach poza­re­li­gij­nych;

    I że żad­na instan­cja poza Bogiem

    Nie posia­da mocy zawie­sza­nia lub usu­wa­nia

    Tych praw jaw­nie lub nie­jaw­nie;

    I my, ludzie Kościo­ła, wie­rzy­my;

    że czło­wiek jest w zasa­dzie dobry;

    że pra­gnie on prze­trwa­nia;

    że jego prze­trwa­nie zale­ży od nie­go same­go

    i od jego współ­bra­ci oraz

    od osią­gnię­cia przez nie­go bra­ter­stwa ze wszech­świa­tem.

    I my, ludzie Kościo­ła, wie­rzy­my, że:

    Pra­wa boskie zaka­zu­ją czło­wie­ko­wi:

    uni­ce­stwie­nia wła­sne­go rodza­ju;

    uni­ce­stwie­nia zdro­wia innych;

    uni­ce­stwie­nia lub znie­wo­le­nia czy­jej­kol­wiek duszy;

    uni­ce­stwie­nia lub ogra­ni­cze­nia moż­li­wo­sci prze­trwa­nia

    inne­go czło­wie­ka lub wła­snej spo­łecz­no­ści.

    I my, ludzie Kościo­ła, wie­rzy­my, że duch

    Jest w sta­nie prze­trwac oraz że duch sam w sobie

    jest w sta­nie zacho­wać lub ule­czyć cia­ło.”

    3. “Nie­chaj autor wszech­świa­ta spra­wi, by wszy­scy ludzie osią­gnę­li

    zro­zu­mie­nie swej ducho­wej natu­ry.

    Nie­chaj zwiek­sza się świa­do­mość i zro­zu­mie­nie życia, aby wszy­scy mogli poznać

    auto­ra wszech­świa­ta.

    I nie­chaj inni rów­nież osią­gną owo zro­zu­mie­nie, któ­re nie­sie ze sobą

    Peł­ną Wol­ność.

    W obec­nej chwi­li modli­my się za tych, któ­rych wol­ność jest zagro­żo­na;

    Za tych, któ­rzy cier­pią uwię­zie­nie za swą wia­rę; za tych, któ­rzy są znie­wo­le­ni i umę­cze­ni oraz tych, co cier­pią wsku­tek bru­tal­no­ści, pod­stę­pu i napa­ści.

    Modli­my się o zacho­wa­nie ludz­kich praw, aby wszy­scy mogli swo­bod­nie wie­rzyć i wiel­bić tak, aby wol­ność znów zago­sci­ła na naszej zie­mi; wol­ność od woj­ny i od nędzy; wol­ność ist­nie­nia, wol­ność dzia­ła­nia i wol­ność posia­da­nia.

    Wol­ność uzy­wa­nia i rozu­mie­nia ludz­kie­go poten­cja­łu; poten­cja­łu, któ­ry jest boskim i od Boga nada­nym.

    I wol­ność osią­ga­nia tego zro­zu­mie­nia i świa­do­mo­ści, któ­re są Peł­ną Wol­no­ścią.

    Nie­chaj Bóg uczy­ni, aby tak się sta­ło.”

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.