Warownym grodem był nasz Bóg?
- 27 marca, 2003
- przeczytasz w 9 minut
Ataki terrorystyczne na USA 11. września 2001 r. wywołały w niemieckim społeczeństwie ogromne poruszenie. Zwołano uroczyste posiedzenie Bundestagu, podczas którego kanclerz Gerhard Schröder obiecywał Amerykanom „nieograniczoną solidarność”. Ewangelicki biskup Berlina i Brandenburgii, ks. Wolfgang Huber i jego rzymskokatolicki kolega, kard. Georg Sterzinsky zaprosili najwyższe władze państwowe i wszystkich mieszkańców stolicy na ekumeniczne nabożeństwo żałobne w rzymskokatolickiej katedrze św. Jadwigi. Państwowa telewizja transmitowała uroczystość na żywo, pokazując modlitewne skupienie polityków niemieckich oraz innych, mniej prominentnych uczestników nabożeństwa.
Podobnie po brutalnym akcie terroru w gimnazjum w Erfurcie mieszkańcy miasta zebrali się przed katedrą, by wyrazić swój ból i współczucie wobec dotkniętych tragedią. Na ekumeniczne nabożeństwo żałobne w centrum starówki stawiły się władze państwowe, lokalne oraz sami mieszkańcy, pośród których jedynie 30% przyznaje się do wiary chrześcijańskiej. Jaka jest więc rola dwóch największych Kościołów w społeczeństwie niemieckim?
Mniejszość chrześcijańska?
Od końca drugiej wojny światowej Ewangelicki Kościół Niemiec (EKD) oraz Kościół Rzymskokatolicki w Niemczech straciły ponad połowę wiernych. Szczególnie ewangelickie Kościoły krajowe odnotowują dramatyczny spadek członków. Powodem takiej sytuacji jest m.in. postępujący proces sekularyzacji, uwarunkowania historyczne oraz przyczyny natury ekonomicznej związane z podatkiem kościelnym, który w obecnej sytuacji gospodarczej Niemiec dla niektórych staje się zbędnym luksusem.
Po zakończeniu wojny we wschodniej części kraju aż 82% Niemców należało do EKD. Przez długotrwały program ateizacji (prześladowanie chrześcijan, propaganda, inwigilacja Kościoła) wschodnioniemieckiego społeczeństwa prowadzony przez służby NRD członkami EKD jest obecnie tylko ok. 30 proc. Niemców ze wschodnich landów. Mimo iż na zachodzie kraju sytuacja przedstawia się nieco optymistyczniej, to jednak problemy z pustymi kościołami mają także zachodnie landy. W lepszej sytuacji znajduje się Kościół Rzymskokatolicki, jednakże fala wystąpień nie ominęła także wspólnoty katolickiej.
Przed zjednoczeniem Niemiec w 1990 roku kościoły, szczególnie ewangelickie, były schronieniem dla wielu dysydentów politycznych, miejscem spotkań upadającego reżimu i nowej elity politycznej. Wszystkie demonstracje zaczynały się i kończyły przed kościołami. Organizowano nabożeństwa w intencji pokoju i zjednoczenia narodu, na które przychodzili także niewierzący jak to było w luterańskim kościele św. Mikołaja w Lipsku. Wielu duchownych miało nadzieję, że kościoły pozostaną pełne, jednakże po upadku muru berlińskiego nadzieje te okazały się płonne. Mała część wprawdzie została w Kościele, lecz zdecydowana większość wybrała religię konsumpcji i postępu gospodarczego, zapominając z dnia na dzień o Kościele.
Niemcy występują z Kościoła ponieważ nie identyfikują się z chrześcijańskim nauczaniem. Trójca Św., narodzenie Jezusa z Marii Dziewicy czy też krwawa śmierć Chrystusa na krzyżu dla sporej części niemieckiego społeczeństwa są niezrozumiałymi reliktami przeszłości, sofistycznymi spekulacjami teologów i gorszącymi legendami, nie pasującymi do nowoczesnego, tj. oświeconego społeczeństwa. Nie oznacza to, że Niemcy masowo stają się ateistami.
Rynek religijnych rozmaitości kwitnie: ezoteryka, religie dalekiego wschodu czy liczne sekty chrześcijańskie rozwijają się w imponującym tempie. Większość chrześcijan nie przyjmuje oficjalnego nauczania Kościołów, stwarzając na własny użytek sanktuarium prywatnej religijności, w której o prawdziwości kościelnych dogmatów nie decydują duchowni, teologiczna tradycja, ale pojedynczy człowiek. Religijny synkretyzm staje się zatem nowym panującym wyznaniem obok ekspansywnego islamu. Niektórzy komentatorzy życia religijnego w Niemczech zauważają, że jeśli sytuacja Kościołów się nie zmieni to za 15 lat w samym Berlinie ponad 50 proc. mieszkańców wyznawać będzie islam.
Stara ciocia na przyjęciu
Wielu Niemców traktuje Kościół niczym starą i niereformowalną ciocię z prowincji, która podczas zjazdu rodzinnego próbuje w natrętny, a do tego nudny sposób narzucić przestrzeganie wartości i obyczajów, w które nikt już nie wierzy. Przekonanie to odnosi się w równym stopniu do obu Kościołów, chociaż Kościół Rzymskokatolicki ze względu na swoją specyfikę wystawiony jest na ostrzejszą krytykę.
Jednym z głównych powodów wystąpień z Kościoła Rzymskokatolickiego jest stanowczy sprzeciw wobec papieskiego nauczania o aborcji, eutanazji czy środkach antykoncepcyjnych. Papież Wojtyła, jak wielu Niemców nazywa Jana Pawła II., dla wielu jest symbolem nieprzejednanej krótkowzroczności i religijnego prowincjonalizmu.
Znane były spory między niemieckim episkopatem a papieżem, które wywołały poważny kryzys w niemieckim Kościele Rzymskokatolickim. Zgodnie z niemieckim prawem usunięcia ciąży można dokonać po uzyskaniu odpowiedniego świadectwa od kościelnych i świeckich poradni aborcyjnych. Jan Paweł II jak i konserwatywna część niemieckich biskupów żądali wystąpienia Kościoła rzymskokatolickiego z poradnictwa aborcyjnego.
Nieżyjący już biskup Fuldy Johannes Dyba nazywał działalność poradni udzielaniem „licencji na zabijanie.” Konflikt próbowano zażegnać kompromisem, polegającym na dopisaniu do świadectw adnotacji, iż dokument ten nie może być podstawą do dokonania aborcji. Eksperyment się nie udał. Po nieudanych rokowaniach z Watykanem biskupi niemieccy z wyjątkiem biskupa diecezji Limburg podporządkowali się żądaniu papieża.
Niemieccy biskupi katoliccy znani są ze swych kontrowersyjnych poglądów. Z jednej strony istnieje silna „frakcja” konserwatywnych hierarchów z arcybiskupem Kolonii, kard. Johannesem Meissnerem na czele, a z drugiej znacząca grupa biskupów, określanych mianem liberalnych. Wielką burzę wywołała przed kilkoma laty wypowiedź biskupa Moguncji i przewodniczącego Konferencji Biskupów Niemieckich, ks. kard. Karla Lehmanna, który stwierdził, iż wyobrażałby sobie abdykację obecnego papieża z powodu złego stanu zdrowia. Konserwatywne i fundamentalistyczne środowiska w Niemczech i poza nimi oskarżały biskupa o zdradę i próbę destabilizowania sytuacji w Kościele.
Nie zmienia to jednak faktu, iż wielu Niemców, w tym zdecydowana część episkopatu i duchownych z uznaniem odnosi się do pontyfikatu Papieża Polaka. Katolicy niemieccy doceniają zaangażowanie papieża w światowy pokój i występowanie w obronie najsłabszych. Mimo to Kościół stopniowo traci wpływ na katolicką część społeczeństwa, szczególnie jeśli temat rozmów przechodzi na zagadnienia religijne i etyczno-moralne.
Na niemieckim rynku wydawniczym istnieje bardzo wiele publikacji religijnych opracowanych przez liberalnych teologów katolickich. Większość jak prof. Uta Ranke-Heinemann (córka byłego prezydenta RFN Gustava Heinemanna) utraciła kanoniczną misję nauczania i na peryferiach życia kościelnego głosi własną wizję chrześcijaństwa przyszłości, w którym „mity” i „przekłamania” teologów wyrzucane są na śmietnik historii Kościoła.
Tymi mitami i przekłamaniami są bardzo często fundamenty wiary chrześcijańskiej, podważane na podstawie liberalnej egzegezy biblijnej i najnowszych odkryć archeologicznych. Również w Kościele ewangelickim nie brakuje „nowoczesnych” teologów popierających totalną przebudowę chrześcijańskiego nauczania, które po tak zwanej demitologizacji przybiera formę systemu etycznych przekonań i oczyszczonych, zdroworozsądkowych przekonań, dających się zaakceptować przez zdrowy rozsądek. W obydwu Kościołach istnieją tendencje zarówno o charakterze fundamentalistycznym oraz skrajnie liberalnym, które zwalczają się nawzajem i oskarżając się okazjonalnie o zdradę wiary.
Opozycja kościelna
Centralny Komitet Katolików Niemieckich (ZDK) będący najwyższą świecką reprezentacją laikatu w niemieckim Kościele Rzymskokatolickim ściśle współpracuje z hierarchią kościelną, jednakże również i tam coraz bardziej słychać żądania reformy Kościoła. Podczas sporu o poradnie aborcyjne ZDK wezwał biskupów niemieckich do sprzeciwienia się papieżowi. Kiedy jednak Watykan wygrał bitwę ZDK przy wsparciu państwa i landów otworzył własne poradnie dla kobiet, niezależne od oficjalnych struktur Kościoła Rzymskokatolickiego.
Obok ZDK działają inne organizacje świeckich katolików jak np. „My jesteśmy Kościołem” oraz „Kościół od dołu”, które w swoich żądaniach idą znacznie dalej niż ZDK, stawiając się niekiedy poza oficjalnym nauczaniem Kościoła. Największe emocje wzbudzają postulaty dopuszczenia kobiet do święceń kapłańskich, zniesienie celibatu i reforma struktur zarządzania Kościołem na bardziej demokratyczne, przyjazne dla laikatu. Mimo stanowczego sprzeciwu Kościoła Rzymskokatolickiego wobec święceń kapłańskich dla kobiet współpraca lokalna między katolickimi proboszczami a ewangelickimi pastorkami wypada bardzo dobrze. Nikogo też nie dziwią wspólne wystąpienia, nabożeństwa i bliska kooperacja między katolickimi biskupami a ich koleżankami w urzędzie. Obecnie w Niemczech są trzy kobiety na urzędzie biskupim (Hamburg, Lubeka, Hannover) oraz kilka na stanowisku regionalnych biskupów (Monachium).
Ostatnio dwie buntownicze organizacje „My jesteśmy Kościołem” i „Kościół od dołu” wspólnie z parafią ewangelicką w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg noszą się z planem zorganizowania dwóch nabożeństw ekumenicznych według dwóch obrządków, podczas których katolicy i ewangelicy mieliby wspólnie przystąpić do sakramentu Komunii Św. Kontrowersyjne nabożeństwo miałoby się odbyć na przełomie maja i czerwca br. w ramach pierwszych Ekumenicznych Dni Kościoła organizowanych pod patronatem Kościoła Ewangelickiego i Rzymskokatolickiego. O ile ze strony ewangelickiej nie istnieją teologiczne przeciwwskazania takiej inicjatywy, o tyle przedstawiciele Kościoła Katolickiego, w tym abp Berlina kardynał Sterzinsky podkreślają, iż obecny stan dialogu ekumenicznego nie powala jeszcze na wspólne przystąpienie do Eucharystii. Jednocześnie kard. Sterzinsky zagroził duchownym katolickim uczestniczącym w tym nabożeństwem poważnymi konsekwencjami, łącznie z laicyzacją, czyli przeniesieniem w stan świecki.
Ewangelicki bp Huber zwrócił się do parafii na Prenzlauer Berg o zaniechanie inicjatywy, obawiając się pogorszenia dobrych stosunków między dwoma kościołami. Proboszcz parafii, który posiada całkowitą swobodę administracyjną wobec swego biskupa, przy jednogłośnym poparciu rady parafialnej zapowiedział, iż nie odstąpi od podjętych już raz postanowień.
Nie jest tajemnicą, iż na poziomie parafialnym gościnność eucharystyczna między katolikami i ewangelikami od dawna jest już praktykowana, czasami z cichym przyzwoleniem biskupów po obu stronach ekumenicznego muru. Do takich wspólnych nabożeństw komunijnych dochodzi nieraz podczas Święta Reformacji i w dniu św. Marcina. W Niemczech zakorzenił się już zwyczaj, że w Święto Reformacji kapłan rzymskokatolicki wygłasza kazanie w zborze ewangelickim, a w dzień św. Marcina (nota bene jest to dzień urodzin ks. Marcina Lutra) pastor czyni to samo w parafii rzymskokatolickiej. Wspólna Eucharystia polega często na tym, że duchowni, każdy „za siebie” wypowiada słowa ustanowienia (verba testamenti), a przy dystrybucji sakramentu pod dwiema postaciami ewangelicy podchodzą do katolickiego kapłana, a katolicy do ewangelickiego pastora. Oczywiście nie jest to przymus, a porozumienie oparte na lokalnej współpracy ekumenicznej.
Wyznaniowa identyfikacja w Niemczech coraz bardziej postrzegana jest jako relikt wojny trzydziestoletniej (1618–1648). Wiąże się to bardzo często z dość słabą i powierzchowną wiedzą religijną wielu Niemców. Dochodzi nawet do tak absurdalnych sytuacji, że ewangelicy występują z Kościoła, motywując swoją decyzję odmiennymi poglądami do tych prezentowanych przez… papieża! Nie zmienia to jednak faktu, że nieliczne parafie ewangelickie i rzymskokatolickie są niezwykle zintegrowanymi i dynamicznie działającymi ośrodkami życia religijnego.
Ksiądz na bezrobotnym i kryzys powołań
W miarę spadku dochodów z podatku kościelnego i znikającej liczby wiernych Kościół Ewangelicki został postawiony przed niezwykle trudnym problemem bezrobocia wśród duchownych. Poszczególne parafie, okręgi kościelne zmuszone były do znacznej redukcji personelu duchownych, których wysyłano na wcześniejsze emerytury, bezpłatne urlopy lub zatrudniano na pół etatu. Zwalnianie urzędników rozbudowanej administracji oraz pracowników socjalnych z różnych gałęzi społecznej działalności (domy starców, ośrodki młodzieżowe, projekty pomocy zagranicznej dla krajów rozwijających się i państw tzw. Trzeciego Świata itd.) odbiło się szerokim echem w mediach świeckich i kościelnych.
Trzeba pamiętać, że mimo kłopotów finansowych Kościół Ewangelicki i Rzymskokatolicki w Niemczech wciąż są znaczącymi pracodawcami i największymi, niepaństwowymi nośnikami opieki zdrowotnej i socjalnej. Są diecezje i kościoły krajowe, których sytuacja finansowa jest w dość dobrym stanie, ale są również i takie, które stoją przed coraz to nową koniecznością radykalnego oszczędzania. I tak np. Ewangelicki Kościół Berlina i Brandenburgii ma najgorszą sytuację ekonomiczną, tak że wielu zastanawia się kiedy ogłosi on bankructwo.
W świetle zaistniałej sytuacji absolwenci fakultetów teologii ewangelickiej nie mieli prawie żadnych perspektyw na pracę w Kościele nawet po ordynacji. Nikogo więc nie dziwił ksiądz pracujący na drugą zmianę przy kasie w supermarkecie lub jako specjalista ds. public relations w prywatnej firmie ubezpieczeniowej. Urzędy kościelne we współpracy z pośredniakami opracowały dla absolwentów teologii programy szkoleniowe, przekwalifikowujące niedoszłych księży na inne zawody. Bardziej zdeterminowani kandydaci na duchownych musieli i nadal muszą przejść w wielu kościołach krajowych skomplikowany proces rekrutacji, polegający na wieloetapowej weryfikacji umiejętności duszpasterskich.
Trudna sytuacja Kościoła, brak perspektyw na zatrudnienie spowodowały, iż od początku lat 90-tych liczba studentów teologii ewangelickiej drastycznie spadła. Średnia wiekowa kadry duchownej jest wysoka i już dziś wielu biskupów zastanawia się nad przyszłością podległych im parafii. Pojawił się zatem problem paradoksalnie inny.
Przed kilkoma miesiącami luterańska biskup Hamburga ks. Maria Jepsen powiedziała, iż za pięć lat będzie mieć problemy z obsadzeniem ponad połowę w swojej diecezji. Podobne obawy mają inne kościoły krajowe jak np. liczebnościowo największy Ewangelicko-Luterański Kościół Hannoveru (ELKH), na czele którego stoi od kilku lat pani biskup Margot Käßmann. Z całego obszaru ELKH w zeszłym roku na studia teologiczne poszło zaledwie 17 maturzystów, przy czym oczywiste jest, iż nie każdy dotrwa do końca studiów (minimum pięć lat studiów plus trzy lata wikariatu przed ordynacją) oraz, że część zamierza zdobyć zawód nauczyciela religii. W zeszłym roku na Uniwersytecie w Erlangen na pierwszy semestr teologii ewangelickiej zapisał się tylko jeden student. Przykładów można mnożyć, a zatem nie ulega wątpliwości, iż w ciągu 5 lat w Kościele ewangelickim, po okresie nadmiaru duchownych, nastąpi prawdziwa klęska urodzaju.
Również Kościół Rzymskokatolicki boryka się z poważnymi trudnościami kadrowymi. W każdej niemieckiej diecezji pracują księża z Europy Środkowo-Wschodniej (najwięcej z Polski), Wietnamu czy Indii. W samej diecezji Eichstätt, na czele której stoi pochodzący ze Śląska ks. biskup Walter Mixa, pełniący równocześnie funkcję biskupa polowego Bundeswehry, pracuje około 30 duchownych z Polski. Najgorszą sytuację mają jednak diecezje wschodnioniemieckie. Podobne zmartwienia posiadają również Kościoły rzymskokatolickie w całej Europie. Polska jest największym „eksporterem” duchownych w Europie. Co trzeci ksiądz katolicki w Europie jest obywatelem Polski, a zwierzchnikami katolików w luterańskiej Danii i Finlandii czy prawosławnej Rosji są biskupi, legitymujący się polskim paszportem. O ile Kościół Rzymskokatolicki ze względu na swoją wielkość może liczyć na wsparcie Polski czy innych krajów, które mają nadmiar powołań, to Kościół Ewangelicki nie ma za bardzo kogo poprosić o pomoc. Luterańska Szwecja oraz Norwegia już dziś sprowadzają pastorów z Danii.
Język religii
Aby dotrzeć do serc Niemców Kościoły podejmują liczne próby przedstawienia przesłania Ewangelii w jak najbardziej zrozumiałym dla współczesności języku. Obydwa Kościoły zatrudniły w tym celu specjalistów od marketingu, którzy nie tylko pomagają uporządkować kościelne finanse, wspierając przedsiębiorcze gospodarowanie środkami finansowymi, nieruchomościami i wydajne wykorzystanie personelu, ale podsuwają kościelnym gremiom pomysły na lepszy design religijnego przesłania. Wielu się oburza, wielu w bezkrytycznym zachwycie przyjmuje zalecenia specjalistów od reklamy. Szczególnie w okresie świątecznym Kościoły startują kampanię informacyjną w mediach i poprzez reklamy uliczne, które mają przypominać o pierwotnym znaczeniu Wielkanocy czy Bożego Narodzenia.
Chociaż tylko 20% mieszkańców Brandenburgii, niegdyś twierdzy ewangelicyzmu, przyznaje się do chrześcijaństwa, to praktycznie nieznane w katolickiej Polsce Święto Wniebowstąpienia Pańskiego czy Święto Zesłania Ducha Św. (Zielone Świątki) są dniami ustawowo wolnymi od pracy, które przeznacza się na wypoczynek lub na dysputy z czołowymi politykami w namiotach z piwem.
Nakreślony krajobraz w mniejszym lub większym stopniu dotyczy całego społeczeństwa, które od dziesięcioleci przeżywa znaczące przeobrażenia kulturowe, które w katolickiej Polsce ze względu na izolację polityczną w okresie tzw. realnego socjalizmu nie były możliwe. Czy sytuacja zmieni się po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej? Raczej nie, ponieważ zmiany zachodzące w społeczeństwie niemieckim wynikają z dawnego, historycznego uwarunkowania ojczyzny Reformacji.
Mimo iż sekularyzacja postępuje, to teologowie niemieccy z obu Kościołów są światowymi autorytetami w dziedzinie teologii i to nie tylko tej buntowniczej. W społeczeństwie zagrożonym przez różnego rodzaju patologie, agresywne ruchy religijne (sekty) Kościoły nadal widziane są jako niezbędni aktorzy życia społecznego. Kościelne poradnictwa, zajmujące się nowymi ruchami religijnymi są najbardziej profesjonalnymi instytucjami, do których zgłaszają się rodzice, których dzieci zostali poszkodowani lub są przetrzymywani przez sekty. W minionym roku Zjednoczony Kościół Ewangelicko-Luterański w Niemczech opublikował ósme już wydanie podręcznika o nowych ruchach religijnych, liczący ponad 1500 stron!
Ewangelicka Diakonia czy katolicki Caritas przejęły od państwa obowiązki socjalne wobec społeczeństwa, stwarzając sieć fachowych placówek służby zdrowia. To samo dotyczy przedszkoli wyznaniowych, cieszących się opinią najlepszych, i szkół różnego szczebla. Wielu duchownych obawia się, że społeczeństwo zredukuje Kościół do urzędu usług zdrowotnych, ślubnych i pogrzebowych, choć nawet i w kwestii pochówku Kościoły straciły swój monopol.
Andrea Boccelli i Celin Dion nad grobem
Mimo niskiej frekwencji na niedzielnych nabożeństwach wielu Niemców przez długi czas podkreślało rolę Kościoła jako istotnego uczestnika rodzinnych wydarzeń, nawet jeśli nie przypisywano im religijnego znaczenia: chrzty, kościelne śluby i pogrzeby były niejednokrotnie powodem ponownego wstąpienia do Kościoła. Wielu po wykonaniu „usługi” ponownie rezygnowało z członkostwa w Kościele, co można uczynić poprzez wypełnienie odpowiedniej deklaracji dostępnej w każdym lokalnym Urzędzie Skarbowym. Uroczystości pogrzebowe z uczestnictwem duchownego nie są jednak tak oczywiste jak kiedyś.
Niemiecka prasa regularnie donosi o popularności grobowych kaznodziei świeckich, którzy za stosowną opłatą prowadzą uroczystość pogrzebową w odpowiedniej scenografii oraz przy dźwiękach sentymentalnych hitów w wykonaniu Andrea Boccelli czy Celin Dion. Mówcy pogrzebowi, rekrutujący się z tzw. Towarzystw Wspierania Świeckiej Kultury oraz byli duchowni, odwiedzają rodziny zmarłych, oglądają albumy ze zdjęciami, wysłuchują wzruszających historyjek z życia nieboszczyka i przy użyciu różnych form retorycznych przygotowują świeckie mowy pożegnalne, w których nie ma ani słowa o Bogu, zmartwychwstaniu czy życiu wiecznym. W zamian można usłyszeć poetyckie, nieraz hagiograficzne opisy życia zmarłych, zapewnienia o wiecznej pamięci przyjaciół i (a)gnostyczne idee zjednoczenia wszystkich dusz w nieokreślonej transcendencji. W wielu miastach niemieckich, jak np. w Monachium świeckie pogrzeby stanowią już 30% wszystkich pochówków.
Ostatnim krzykiem mody funeralnej są anonimowe pogrzeby. Coraz częściej zdarza się, że rodzina lub sami zmarli w testamencie proszą, aby na ich grobie nie widniał żaden napis. Grudka ziemi, wyjątkowo jakiś kwiatek i to wszystko. Żadnych pomników, krzyży, ogrodzeń, po prostu nic. Wielu duchownych decyduje się jednak prowadzić takie uroczystości w poczuciu uszanowania woli zmarłej lub rodziny. Są jednak i tacy księża, którzy kategorycznie odmawiają uczestnictwa w takich ceremoniach, podkreślając, że anonimowy pochówek uwłacza godności człowieka. Niektóre parafie katolickie i ewangelickie wypracowały kompromis, polegający na tym, iż zmarłych chowa się w zbiorowych mogiłach i na jednym kamieniu wypisuje się personalia nieboszczyków.
Kościoły chrześcijańskie w Niemczech cały czas szukają swojego miejsca w społeczeństwie. Używają przy tym wielu metod, które w Polsce są albo mało popularne lub w ogóle nieznane. Istotne jest jednak to, że mimo spadku ilości wiernych, szerzącej się obojętności wobec kwestii wiary Kościoły mogą świadczyć o swojej misji na wiele sposobów. Ostatnio ważnym znakiem obecności Kościołów w społeczeństwie niemieckim były dwa, zbliżone do siebie stanowiska Kościołów Ewangelickiego i Rzymskokatolickiego ws. wojny w Iraku.
Byłoby wielkim nieporozumieniem, gdyby powyższy tekst prowadził do przekonania, iż polski katolicyzm czy polski ewangelicyzm znajdują się w zdecydowanie lepszej sytuacji. Duma i poczucie wyższości są, mówiąc delikatnie, nie na miejscu. Chrześcijaństwo w Polsce i w Niemczech rozwijało się przez ostatnie dziesięciolecia w innym otoczeniu, w innych uwarunkowaniach społeczno-politycznych. Już sam fakt istnienia w Niemczech dwóch liczebnościowo znaczących tradycji wyznaniowych stwarza klimat konieczności dialogu. W Niemczech nikt sobie nie może pozwolić na bagatelizowanie kwestii ekumenicznych i na marginalizowaniu mniejszości wyznaniowych, obojętnie czy mamy do czynienia z katolickim południem czy ewangelicką północą.
Linki: