Magazyn

Wieść o pustym grobie


KS. ADAM KLESZCZYNSKI


Nie ma Go tu, bo wstał z martwych.Mat. 28:6a


Magazyn EkumenizmZno­wu Wiel­ka­noc. Roz­dzwo­nią się rado­snym tonem kościel­ne dzwo­ny, zaśpie­wa­my z więk­szym lub mniej­szym prze­ję­ciem świą­tecz­ne “Alle­lu­ja”, zje­my…, odwie­dzi­my…, odpocz­nie­my… — ot, zwy­kłe, corocz­ne Świę­ta. Bie­gną usta­lo­nym tra­dy­cją try­bem, mija­ją, a my ocze­ku­je­my nowej zbit­ki wol­nych dni w kalen­da­rzu. Czyż nie tak wła­śnie więk­szość roda­ków znad Wisły i Odry prze­ży­wa wiel­ka­noc­ne Świę­ta?


A jed­nak wieść o pustym gro­bie, tak dobrze zna­na, znów bie­gnie przez świat i pra­gnie zna­leźć należ­ne jej miej­sce w ludz­kiej świa­do­mo­ści: “Wstał z mar­twych!”. Z życia przez śmierć do zmar­twych­wsta­nia wio­dła Jezu­so­wa dro­ga w Bożych pla­nach. Z jakim tru­dem te sło­wa toru­ją sobie dostęp do ludz­kich serc! Ze zwy­kłej mało­wier­no­ści zbyt się nimi nie przej­mu­je­my, choć na ogół uzna­je­my ist­nie­nie ich Spraw­cy.


W nie­dziel­ny pora­nek po pamięt­nych wyda­rze­niach dni pas­chal­nych wybra­ły się dwie Marie do gro­bu Mistrza, aby grób ten obej­rzeć — tak cel ich poran­nej eska­pa­dy okre­ślił św. Mate­usz. Czy tyl­ko zwy­kła cie­ka­wość wio­dła je do gro­bo­we­go ustro­nia? Może chcia­ły spraw­dzić, czy kamień dobrze zamy­ka otwór skal­nej niszy, może chcia­ły coś popra­wić, może powspo­mi­nać — wszak po to i dziś cho­dzi się na cmen­ta­rze. Pozo­sta­li syn­op­ty­cy — św. Marek i św. Łukasz — mówią o bar­dziej kon­kret­nym celu, kobie­ty owe chcia­ły mia­no­wi­cie zaku­pio­ny­mi won­no­ścia­mi nama­ścić zło­żo­ne tu cia­ło Jezu­sa.


Grób pusty, kamień odwa­lo­ny, straż­ni­cy, prze­zor­nie odde­le­go­wa­ni przez Piła­ta na proś­bę arcy­ka­pła­nów i fary­ze­uszy do “ochro­ny” gro­bu, bez­wład­ni. Któż by nie poczuł się w tej sce­ne­rii nie­swo­jo? l do tego głos aniel­ski, wpraw­dzie uspo­ka­ja­ją­cy, ale wpra­wia­ją­cy co naj­mniej w wiel­kie zakło­po­ta­nie. Znał ów anioł Pań­ski stan ducha przy­by­łych. “Wy się nie bój­cie” — sły­szą zatrwo­żo­ne. Zwróć­my uwa­gę na zaimek oso­bo­wy na począt­ku zda­nia. Wy nie musi­cie się bać. Któż zatem wte­dy i dzi­siaj powi­nien się bać? Czyż w ogó­le zmar­twych­wsta­łe­go Pana Miło­ści trze­ba się bać? Kto przy­cho­dzi doń, jak owe Marie, z potrze­by ser­ca, zapew­ne nie. Lecz przed tymi, któ­rzy odrzu­ca­ją Go na krzy­żu, lek­ce­wa­żą Jego zmar­twych­wsta­nie, zamy­ka­ją przed Nim ser­ce, sta­je pyta­nie: Czy miłość Zmar­twych­wsta­łe­go roz­bi­je te kamien­ne ser­ca? Jeśli pozo­sta­ną kamien­ny­mi, jest się cze­go bać. Poszu­ki­wa­ne­go nie ma już w gro­bie, “wstał z mar­twych, jak powie­dział” — przy­po­mi­na Jezu­so­we zapo­wie­dzi Boży wysłan­nik.


Wieść o pustym gro­bie jest więc z natu­ry rze­czy przy­po­mnie­niem wie­ści wcze­śniej wie­le­kroć sły­sza­nej, ale pusz­cza­nej mimo uszu, zlek­ce­wa­żo­nej. To, co naj­istot­niej­sze, tak łatwo prze­oczyć. Tylu uczniów Pana uprze­dzo­nych zosta­ło przez Nie­go same­go o koniecz­no­ści cier­pie­nia i pew­no­ści zmar­twych­wsta­nia. Gdy pierw­sze się speł­ni­ło, zabra­kło wia­ry w dru­gie.


Ciem­ność Wiel­kie­go Piąt­ku tak moc­nym cie­niem żyła się na ich ducho­wym wzro­ku, że nie byli w sta­nie dostrzec jasno­ści wiel­ka­noc­ne­go poran­ka. Potra­fi­my błąd ów powta­rzać w kolej­nych poko­le­niach aż do znu­dze­nia, l nasze nie jest odeń wol­ne. Po pro­stu nie wie­rzy się dziś w zmar­twych­wsta­nie. Co gor­sza, sta­no­wi­sko takie nie jest obce nawet ludziom uwa­ża­ją­cym się za chrze­ści­jan. Choć On powie­dział.


Prze­ży­wa­my wiel­ka­noc­ne dni w pra­wie dwa tysią­ce lat po owej pierw­szej Wiel­ka­no­cy. Prze­ży­wa­my po raz kolej­ny waż­ny okres litur­gicz­ny roku kościel­ne­go, przy­po­mi­na­ją­cy wyda­rze­nia, jakie mia­ły miej­sce w Jero­zo­li­mie po śmier­ci i zmar­twych­wsta­niu Jezu­sa Chry­stu­sa, l choć wciąż dla wie­lu współ­cze­snych nam ludzi są to wyda­rze­nia bar­dziej legen­dar­ne niż rze­czy­wi­ste, my, ludzie wie­rzą­cy, wie­rzy­my nowo­te­sta­men­to­wym zapi­som. Dla­te­go prze­cież wie­rzą­cy­mi się zwie­my, że z wia­rą przyj­mu­je­my rela­cje ewan­ge­li­stów o dniu puste­go gro­bu. Pamię­ta­my, iż na fun­da­men­cie wie­ści o pustym gro­bie, a wiec o zmar­twych­wsta­niu Pań­skim, budu­ją swe naucza­nie apostołowie.Wszak św. Piotr swe pierw­sze kaza­nie po Zesła­niu Ducha Świę­te­go poświę­ca cudo­wi zmar­twych­wsta­nia. Jest to prze­cież cud, bo w innych kate­go­riach tego nie­zwy­kłe­go wyda­rze­nia nie jeste­śmy w sta­nie roz­pa­try­wać. Przy­po­mi­na zatem Piotr tłu­mom przy­by­łym do jero­zo­lim­skiej świą­ty­ni na żydow­skie świę­to Pięć­dzie­siąt­ni­cy to wszyst­ko, co dane było prze­żyć uczniom Chry­stu­sa. Mówi z per­spek­ty­wy naocz­ne­go świad­ka uwię­zie­nia i męki swe­go Mistrza, mówi jako ten, któ­ry owe­go pamięt­ne­go ran­ka sta­nął wraz z dru­gim apo­sto­łem, św. Janem, w głę­bo­kim zdzi­wie­niu przed gro­bo­wą gro­tą w skal­nym zbo­czu. Oto nie było cia­ła, tyl­ko porzu­co­ne prze­ście­ra­dła, w któ­re zwy­cza­jo­wo spo­wi­ja­no zmar­łych, l gdy wów­czas — jak pisze Ewan­ge­li­sta — “nie rozu­mie­li Pisma, że musi powstać z mar­twych” (Jn 20:9), tak potem, a wła­ści­wie już wkrót­ce, po zale­d­wie pięć­dzie­się­ciu dniach, natchnio­ny Duchem Świę­tym Piotr gło­si z mocą Chry­stu­sa — jak uwie­rzył — napraw­dę wzbu­dzo­ne­go z mar­twych.


Rze­czy­wi­ście, czło­wie­ko­wi trud­no uwie­rzyć w to, co nie mie­ści się w jakich­kol­wiek racjo­nal­nych czy zgo­ła wymier­nych kate­go­riach. Zapew­ne same­mu uwie­rzyć nie łatwo, same­mu nie, ale to prze­cież Bóg wzbu­dza wia­rę w ludz­kich ser­cach, prze­cież to Duch Świę­ty prze­ko­nu­je. Trzy­ma­jąc się tej zasa­dy, war­to pamię­tać, że wia­ry się nie zdo­by­wa — wia­rę się otrzy­mu­je. Praw­dzi­wa wia­ra nie jest zasłu­gą czło­wie­ka, jest ona darem dobre­go Boga. On sam chce ją dać i nam, tyl­ko czy zabie­ga­ni wokół swo­ich codzien­nych spraw pra­gnie­my ten dar przy­jąć? W jakim stop­niu jeste­śmy nań otwar­ci? Oby­śmy w poko­rze, zna­jąc swe miej­sce przed Bogiem, umie­li i chcie­li zawo­łać: “Wie­rzę, pomóż nie­do­wiar­stwu memu” (Mk 9:24)! Zna­na to praw­da, przy­naj­mniej wśród chrze­ści­jan, że “wia­ra (…) jest ze słu­cha­nia, a słu­cha­nie przez Sło­wo Chry­stu­so­we” (Rzym. 10:17). Apo­sto­ło­wie, jak się póź­niej oka­za­ło, za mało się nauczy­li, zbyt pobież­nie wsłu­chi­wa­li się w Sło­wo


Chry­stu­so­we pod­czas wspól­nych wędró­wek po gali­lej­skich i judz­kich kra­inach, aby od razu uwie­rzyć w zmar­twych­wsta­nie swe­go Pana, by zaraz przy­jąć do serc cud puste­go gro­bu. Zdzi­wie­nie, nie­po­kój, wąt­pli­wo­ści — te roz­ter­ki towa­rzy­szy­ły uczniom nie tyl­ko w pierw­szy pora­nek po saba­cie. Jak mało róż­ni­my się od nich w swych posta­wach wobec Sło­wa i cudu Zba­wi­cie­la. Lecz we wciąż daro­wy­wa­nym nam świe­tle Ducha wia­ry jeste­śmy w sta­nie, jak i oni nie­gdyś, rady­kal­nie zmie­nić swo­je sta­no­wi­sko i z mało­wier­nych stać się moc­no wierzącymi.Ongiś nie­pew­ny i zalęk­nio­ny Piotr został prze­mie­nio­ny w odważ­ne­go gło­si­cie­la Zmar­twych­wsta­łe­go, w nie­złom­ne­go szer­mie­rza praw­dy zmar­twych­wsta­nia. Przy­jął bowiem moc Ducha Świę­te­go, prze­po­jo­ny został duchem mądro­ści i odwa­gi, prze­pa­sa­ny mocą z wyso­ko­ści. Tak też sta­je przed tymi, z któ­rych wie­lu zapew­ne nie tak daw­no z nie­na­wi­ścią krzy­cza­ło przed Piła­tem: “Ukrzy­żuj, ukrzy­żuj go”, l sta­ło się, jak chcie­li. Jak­że krót­ko­trwa­ły był smak ich pozor­ne­go zwy­cię­stwa! Bo prze­cież nie krzyż Gol­go­ty był osta­tecz­nym kre­sem Jezu­sa i nie skal­ny gro­bo­wiec był Jego koń­co­wym prze­zna­cze­niem. To wszyst­ko: ból, opusz­cze­nie, śmierć krzy­żo­wa, zło­że­nie do gro­bu, ustą­pi­ły nowe­mu — Zmar­twych­wsta­niu. Tę praw­dę gło­si apo­stoł Piotr od swe­go pierw­sze­go prze­mó­wie­nia w dniu Zie­lo­nych Świąt przez wszyst­kie następ­ne, zano­to­wa­ne przez skrzęt­ne­go kro­ni­ka­rza cza­sów apo­stol­skich, św. Łukasza.“Wyście Go ręka­mi bez­boż­nych zabi­li — woła Piotr z wyrzu­tem do tłu­mów — ale Bóg Go wzbu­dził z mar­twych, roz­wią­zaw­szy wię­zy śmier­ci”! Dalej powo­łu­je się Apo­stoł w tej pierw­szej chrze­ści­jań­skiej homi­lii na zna­ne tak dobrze słu­cha­czom sta­ro­te­sta­men­to­we pro­roc­twa, któ­re zapo­wia­da­ły wzbu­dze­nie Pana z mar­twych. Ale i temu sło­wu ogół nie wie­rzył. Kul­mi­na­cją Pio­tro­we­go kaza­nia jest kate­go­rycz­ne stwier­dze­nie, zapi­sa­ne dosłow­nie w Dzie­jach Apo­stol­skich: “Tego to Jezu­sa wzbu­dził Bóg, cze­go my wszy­scy świad­ka­mi jeste­śmy” (2:32).


Tyle św. Piotr. A my? Czy po pra­wie dwóch tysią­cach lat rów­nie dziel­nie przy­zna­je­my się do pod­sta­wo­wej praw­dy chrze­ści­jań­stwa, jaką jest bez­sprzecz­nie Chry­stu­so­we zmar­twych­wsta­nie? Czy wie­rząc, chce­my i potra­fi­my dzie­lić się tą wia­rą z inny­mi? Czy świa­dec­two wia­ry jest skła­da­ne z mocą i dostrze­ga­ne we współ­cze­snym świe­cie? Wszak zna­cze­nie wie­ści o cudzie puste­go gro­bu pozo­sta­ło takie samo i tę samą rolę ma speł­nić dziś — jak ongiś. Prze­cież Chry­stus Pan dla nas zmar­twych­wstał, tak jak za nas, ludzi, wcze­śniej został ukrzy­żo­wa­ny. Jego zmar­twych­wsta­nie — to nasze zmar­twych­wsta­nie, ów pusty grób to zada­tek i zapew­nie­nie Boże: nasze gro­by też będą puste.


Zmar­twych­wsta­nie­my do życia na zawsze ze swym Zba­wi­cie­lem. Czyż nie taka jest wia­ra nasza, wyzna­wa­na w Apo­sto­li­cum­sło­wa­mi: “…trze­cie­go dnia zmar­twych­wstał (…). Wie­rzę w (…) cia­ła zmar­twych­wsta­nie i żywot wiecz­ny”, jak i w Nicej­sko-kon­stan­ty­no­po­li­tań­skim wyzna­niu wia­ry for­mu­łą: “l zmar­twych­wstał dnia trze­cie­go według Pism (…). l ocze­ku­ję zmar­twych­wsta­nia umar­łych i żywo­ta przy­szłe­go wie­ku”. Rzecz jed­nak w tym, by nie tyl­ko usta­mi przy­łą­czać się do sta­ro­ko­ściel­nych wyznań wia­ry, wia­ry pie­lę­gno­wa­nej przez poko­le­nia minio­ne, ale by mieć wia­rę w ser­cu i żyć nią na co dzień. Tajem­ni­ca puste­go gro­bu nadal pozo­sta­je dla nas prze­sło­nię­ta z woli Boga Wskrze­si­cie­la; wszak momen­tu, gdy Pan wstał z gro­bu, nikt z ludzi nie oglą­dał. Boże to miste­rium, ale zba­wien­ne skut­ki jedy­ne­go wyda­rze­nia doty­ka­ją całej ludz­ko­ści. Bóg ocze­ku­je jed­nak wyraź­ne­go opo­wie­dze­nia się za Zmar­twych­wsta­łym, przy­ję­cia ofia­ro­wa­ne­go nam w Nim daru zmar­twych­wsta­nia. Czy jeste­śmy goto­wi?


Módl­my się: Boże, Ojcze zmar­twych­wsta­łe­go Syna, któ­ryś w swym prze­dziw­nym pla­nie zba­wie­nia ludz­ko­ści wzbu­dził z mar­twych Ukrzy­żo­wa­ne­go, daj nam, obcho­dzą­cym rado­śnie pamiąt­kę dnia, któ­ryś Ty sam uczy­nił, udział w Jego zmar­twych­wsta­niu do wiecz­ne­go życia z Tobą w Two­im Kró­le­stwie. Pro­si­my i wiel­bi­my Cię przez zmar­twych­wsta­łe­go Jezu­sa Chry­stu­sa. Amen.


Ks. Adam Klesz­czyń­ski­Pro­boszcz para­fii ewan­ge­lic­ko-meto­dy­stycz­nej w Łodzi


Tekst uka­zał się w mie­sięcz­ni­ku “Jed­no­ta”


Redak­cja Maga­zy­nu Sem­pre Refor­man­da dzię­ku­je mie­sięcz­ni­ko­wi “Jed­no­ta” za moż­li­wość wyko­rzy­sta­nia tego mate­ria­łu na naszych stro­nach.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.