Wolfgang Beinert: Chrześcijaństwo jest ekumeniczne!
- 21 września, 2003
- przeczytasz w 2 minuty
Ks. prof. Wolfgang Beinert należy do najbardziej znanych teologów katolickich w Niemczech. Beinert przez wiele lat był profesorem dogmatyki na Fakultecie Teologii Katolickiej w Ratyzbonie. Na polskim rynku wydawniczym ukazało się w ostatnim czasie kilka pozycji Beinerta, które wypełniły istotną lukę w polskojęzycznej literaturze teologicznej. Wolfgang Beinert jest znanym i cenionym ekumenistą. Świadczą o tym liczne publikacje naukowe i aktywny udział w dialogu ekumenicznym. W 2000 roku w kwartalniku Catholica wydawanym przez Instytut Johanna Adama Möhlera w Paderborn ukazał się artykuł Beinerta pt.: „Chrześcijaństwo jest ekumeniczne”, omawiający istotne aspekty ekumenizmu.
Tekst liczący zaledwie 20 stron posiada podtytuł, który stanowi jednocześnie tezę całego artykułu: Kościelna jedność i konfesyjna różnorodność jako kryteria chrześcijaństwa [1]. Beinert zauważa, że idea ekumenizmu w rzymskim katolicyzmie uległa w ciągu minionego stulecia znacznym przemianom, co można zilustrować na prostym przykładzie dwóch przeciwstawnych opinii: z jednej strony mamy pogląd papieża Piusa XI, zawarty w słynnej encyklice Mortalium animos z 1928 roku, który rozwiązanie problemu rozłamu widzi w bezwarunkowym powrocie wszystkich „braci odłączonych” do Kościoła Rzymskiego, a z drugiej ekumeniczną encyklikę obecnego papieża Jana Pawła II Ut unum sint z 1995 roku, propagującej szeroko zakrojony dialog.
Mimo zmian, które doprowadziły w Kościele Rzymskokatolickim do wielu kontrowersji między liberałami a tradycjonalistami, w tym do schizmy, wielu rozczarowanych chrześcijan uważa, że szybkość ekumenicznego dialogu z Kościołem Rzymskim przypomina żółwiowe tempo.
Podstawa dialogu ekumenicznego
Beinert argumentuje, że wszystkie wielkie podziały w Kościele chrześcijańskim miały miejsce w złożonej perspektywie horyzontu myślowego i wewnątrz określonego doświadczenia życiowego (Beinert mówi tutaj o Lebenswelt, czyli o „świecie życia”, sugerującym nie tylko empiryczny wymiar rzeczywistości, ale także epistemologiczny obraz świata w egzystencjalnym ujęciu wszystkich czynników, składających się na jego bezpośrednią afirmację).
Zarówno horyzont myślowy jak i otaczający nas świat ukształtowane są przez ideał uniwersalnego Ordo, porządku. Ordo, o jakim mówi Beinert w oparciu o definicję O.G. Oexle z Leksykonu Średniowiecza (Lexikon des Mittelalters), jest wyrazem refleksji, nieustannego myślenia, „jak to co mnogie i inne może zostać połączone w całość, która w swojej postaci i wewnętrznej strukturze oznacza harmoniczne przyporządkowanie (dispositio) i pozytywną zgodność części w ich różnorodności.” [2]
W ujęciu chrześcijańskim idea Ordo odnajduje swoje korzenie w Pawłowej refleksji eklezjologicznej o mistycznym Ciele Chrystusa (1. Kor 12–14), w której podkreślona jest nie tylko bezzasadność różnic prowadzących do odgradzania się od innych sióstr i braci w wierze (por. Gal 3,28), lecz także znaczenie porządku Kościoła, opierające się na rozróżnianiu charyzmatów, darów Ducha Świętego. Sytuacja zmienia się radykalnie od V wieku, kiedy następuje zauważalne wzmocnienie papiestwa oraz diastaza między „stanami” (kler i laikat).
Przynajmniej od średniowiecza pierwotne napięcie w pojęciu Ordo między pluralizmem a jednością zostaje zlikwidowane na rzecz nowej jedności, zredukowanej do jednolitości. Podobnie i wspólnota przekształca się w uniformizm, a kolegialność w centralizm. Konsekwencją powyższego faktu jest zatem silnie zhierarchizowany, jednowymiarowy i skierowany z góry na dół model Kościoła, który kierowany jest tylko przez głowę – w tym wypadku przez Wikariusza Chrystusa, czyli rzymskiego papieża.
Tak nakreślony system nowego Ordo w jasny sposób ukazywał podział władzy, posługującej się określonymi instrumentami kościelno-prawnymi konsolidującymi jej znaczenie i oddziaływanie.
I tak oparta na autorytecie władza reagowała wyłączeniem (ekskomuniką) wobec tych wszystkich, którzy doprowadzali do powstania szkodliwej w jej mniemaniu dyferencji. W kontekst ten wplecione jest pojęcie winnego, który odważył się poddać pod wątpliwość niezmienność i jednolitość Ordo.
Ponieważ Ordo cementowało wszystkie aspekty życia publicznego, a osoba winna „herezji” naruszała stabilność „społecznych” mechanizmów i efektywnego funkcjonowania państwa, to również władza świecka musiała włączyć się do likwidowania różnic. Po nałożeniu kościelnej ekskomuniki następowało ściganie przez państwo. [3]
W świetle powyższego rozłam w Kościele można zilustrować na przykładzie trzech aspektów. W wymiarze teologicznym oznaczał on grzech, socjologicznym najwyższą zdradę, a eklezjologicznym zerwanie jedności z i w Ciele Chrystusowym. Przywrócenie jedności odbyć się mogło tylko za sprawą powrotu na łono Kościoła, czyli poprzez ponowne zapuszczenie korzeni w społecznym wymiarze Kościoła. Wszyscy ci, którzy starali się wprowadzić zmiany w obowiązującym Ordo nazywani byli zdrajcami Tradycji, heretykami, wprowadzającymi nowinki (stąd określenie Novatores) w niezmienne Ordo.
Kontekstowa zależność kościelnego pojęcia jedności mogła być rozpoznana dopiero wtedy, kiedy zaczęło być ono coraz bardziej wątpliwe – argumentuje ks. Beinert, który zauważa, że proces znaczących przekształceń pojęcia jedności zaczyna się najpóźniej pod koniec lat 50-tych minionego stulecia.
Wówczas zaczęto dostrzegać, że społeczeństwo postmodernistyczne ulega permanentnym zmianom, dążącym do znacznej pluralizacji wszystkich obszarów życia społecznego: kultury, instytucji, struktur, form świadomości oraz wszelkich przejawów tzw. kościelności: „Z jednej strony zanikają nierozpoznawalnie wielkie epoki konfesjonalizmu, a z drugiej strony szukane są rozpaczliwie konfesyjne linie demarkacyjne jako gwarancja zachowania tożsamości. Z jednej strony zarysowują się energiczne wysiłki odzwierciedlenia wielowymiarowej jedności w pluralistycznej postaci — jak np. w ruchach ´My jesteśmy Kościołem´ i w żądaniach o interkomunię – z drugiej jednak strony tęsknota za sensem wobec rozmytych horyzontów światopoglądowych prowadzi do głośnego wołania o wskrzeszenie starych symboli religijnych oraz tradycji.” [4]
Droga i cele
Droga i cel nie są tym samym, ale nawzajem się warunkują, także w ruchu ekumenicznym – stwierdza Beinert, przypominając równocześnie, że decydującym elementem pozostaje cel, przy czym należy rozróżniać między celem zasadniczym (podstawowa, immanentna jedność Kościoła) i wtórnym (konkretna postać jedności). W ramach dialogu ekumenicznego udało się opracować kilka istotnych punktów w odniesieniu do problemu jedności:
jedność należy do istoty (esse) Kościoła Jezusa Chrystusa
jedność jest transcendentnie uwarunkowana poprzez jedność wewnętrznego życia Trójcy Św.
- jedność istnieje przede wszystkim jako jedność w prawdzie Ewangelii
jedność urzeczywistniona jest historycznie poprzez Chrzest, w którym działa Duch Święty, i obecna jest tam, gdzie istnieje ważna wspólnota ochrzczonych
jedność musi poza tym przybrać widzialną, socjologiczną postać w kwestii: wspólnego Wyznania Wiary, wspólnej praktyki sakramentalnej — przynajmniej przy Chrzcie i Eucharystii, uznaniu urzędów w Kościołach, strukturę, umożliwiającą wspólne decyzje w kwestiach dogmatycznych i dyscyplinarnych w przypadku groźby rozłamu.
Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, a w tym kontekście szczegółem jest nie tylko prawda, ale i widzialna postać jedności – pisze ks. Beinert. Od dramatycznej dyskusji między Piłatem i Jezusem pytanie o prawdę zostało w chrześcijaństwie usystematyzowane po tym, jak chrześcijaństwo wkroczyło w hellenistyczny krąg kulturowy. Prawda to nic innego jak poznanie rzeczywistości, które jest udziałem człowieka, kiedy ten uwalnia się z historycznej niszy, zwracając się w stronę wieczności. W poszczególnych sformułowaniach teologicznych zawarty jest kształt poznania. Prawda jest zatem prawdą wyrażoną w zdaniu (Satzwahrheit) i posiada ponadczasowy, jeśli nie meta-czasowy charakter. Powyższe przekonanie obowiązywało jeszcze podczas Pierwszego Soboru Watykańskiego, jednakże po nim dokonano koniecznych i fundamentalnych korekt na rzecz bardziej realistycznego i sprawiedliwego spojrzenia na rzeczywistość.
Jednym z najważniejszych osiągnięć badań teologicznych, ale także filozoficznych minionego stulecia jest wiedza o uwarunkowaniach języka i wszystkich innych form ludzkiej ekspresji. Powyższe przekonanie prowadzić musiało do ważnych konsekwencji w odniesieniu do uniwersalistycznego postrzegania historii i rzeczywistości. Stało się zatem jasne, że prawda jako taka nie jest historyczna, ale jej manifestacje uwarunkowane są przez szeroko rozumianą historię. Mimo tego nie można deprecjonować wypowiedzi doktrynalnych.
Sam Marcin Luter podkreślał w swoim piśmie De servo arbitrio skierowanym przeciwko Erazmowi z Roterdamu, że jeśli zniesie się obowiązujące treści wiary (assertio), to wówczas ginie chrześcijaństwo.[5] Także św. Tomasz z Akwinu dopatrywał się prawdy wiary nie tyle w zdaniu, co we właściwym sensie, które zdanie jedynie wyraża. [6]
Innym „diabelskim” szczegółem jest problem widzialnej jedności. Wszystkie Kościoły podkreślają widzialny i niewidzialny aspekt Kościoła przy różnym rozłożeniu akcentów na jeden lub drugi aspekt. W Kościołach reformacyjnych mówi się o już urzeczywistnionej w Chrystusie jedności, która manifestuje się we wspólnocie, służbie i świadectwie. Tam, gdzie jest zwiastowane Słowo i udzielane są Sakramenty tam jest Chrystus, a tam, gdzie jest Chrystus w pełni urzeczywistniony jest Kościół apostolski (por. CA 7).
Kościoły prawosławne sprawę stawiają o wiele prościej: tylko one są jedynymi prawdziwymi i oczywiście najpełniej widzialnym Kościołem. Innymi słowy to, co nie jest prawosławne automatycznie (eo ipso) jest nie-kościelne. Do prawosławnej koncepcji jedności Kościoła zbliżona jest rzymskokatolicka wizja doskonałej jedności wsparta od 1870 dogmatem o nieomylności rzymskiego papieża oraz uporządkowanym systemem kościelno-prawnym z 1918 roku: Kościół jest tylko tam i tylko tam, gdzie jest papież, gdzie rządzi i gdzie jest uznawany.
Przełomowy Sobór Watykański Drugi nieco zweryfikował powyższe stwierdzenie, zachowując jednakże istotę eklezjalnej tożsamości rzymskiego katolicyzmu. W słynnej konstytucji dogmatycznej Lumen Gentium (LG 8) ojcowie soboru stwierdzają, że widzialny Kościół Rzymski i Kościół Jezusa Chrystusa nie są identyczne ze sobą, lecz że Kościół Chrystusa w pełni istnieje (subsistiere) tylko w Kościele Rzymskim.
Ponieważ kontrowersje teologiczne usytuowane były i są nadal w obszarze teologii dogmatycznej i etyki powstała konieczność porównania systemów teologicznych i to w taki sposób, by móc wpierw „odhaczyć” zgodności i podobieństwa, tak aby istniejące różnice sprowadzić do najbardziej możliwego konsensusu. Metoda ta, zwana komparatystyczną, dominowała w kręgach ekumenicznych, szczególnie wśród protestanckich teologów, którzy podkreślają konieczność porównywania nie tyle eklezjologicznych, co chrystologicznych aspektów teologicznych niezgodności. Tak więc obowiązującą metodą powinna być rezygnacja z porównywania specyfik poszczególnych konfesji na rzecz odnoszenia tychże konfesji do wspólnego świadectwa apostolskiego.
Metoda ta przestała być stosowana w momencie, gdy do dialogu ekumenicznego włączył się Kościół Rzymskokatolicki i powrócono do tradycyjnego komparatywizmu. Z pewnością uzyskano w ten sposób wiele, jednakże palącym problemem pozostała afirmacja uzyskanych porozumień.
W trakcie debat ekumenicznych teolodzy rozwinęli wiele metod, które dają się sprowadzić do dwóch alternatyw jedności ekumenicznej: Kościół czy Kościoły? O ile pierwszy model z istotnymi różnicami propagowany jest przez prawosławie i rzymski katolicyzm, to drugi model, zakładający realnie istniejącą jedność duchową, podkreślany jest przez Kościoły protestanckie. Jak zwykle problematyczne okazuje się rozumienie urzędu papieskiego i autorytetu w Kościele w całym, niezwykle złożonym spektrum eklezjologicznej refleksji.
Konstytutywna ekumeniczność chrześcijaństwa
Wolfgang Beinert celowo posługuje się pojęciem ekumeniczności (Ökumenizität) w odróżnieniu od ekumenizmu (Ökumenismus), który określa raczej instytucjonalne dążenia jedności, aniżeli duchową łączność, powszechność wyzwalającej Prawdy Ewangelii. Właśnie pojęcie prawdy (veritas) i jedności (unitas) są decydującymi „momentami” każdej teologii ekumenicznej. Obydwa pojęcia stoją we wzajemnej relacji, a mówiąc językiem Paula Tillicha, korelacji. Beinert stwierdza: „Jedność Kościoła może być tylko jednością w prawdzie, która jest warunkiem jedności; i na odwrót: jedność musi być tak osiągnięta, aby mogła dać przestrzeń pełni prawdy, która wymaga przestrzeni jedności.” [7]
Dzięki prowadzonym do tej pory rozmowom teologicznym okazało się, że panuje zasadnicza jedność w podstawowych prawdach wiary: w teologii Boga Ojca, chrystologii i pneumatologii. Także w eschatologii i antropologii istnieje daleko idąca zbieżność poglądów. Jedynym kamieniem niezgody między Kościołami jest sprawa pośrednictwa, przekazu zbawienia (Vermittlung des Heils). Chodzi konkretnie o znaczenie ludzkiego udziału w dziele zbawienia, a co za tym idzie o rolę eklezjologii, w której zawiera się nie tylko sakramentologia, hamartiologia, ale także teologia urzędu. Nawet problem Filioque, pochodzenia Ducha Świętego od Ojca i Syna jest w gruncie rzeczy pytaniem o autorytet: kto ma prawo zmieniać zasady ustanowione przez Sobór ekumeniczny, a więc, kto ma prawo ingerować w przekaz wiary.
Przedmiotem sporu między chrześcijanami różnych wyznań jest nie tyle prawda w teologiczno-fenomenologicznym ujęciu, lecz realizacja wymiarów tej Prawdy, czyli spełnienie woli Chrystusa, ażeby była jedna wspólnota wierzących: „Wszystko kręci się więc nie wokół pytania ´jedność: tak czy nie´, lecz wokół postaci jedności Kościoła, wynikającej jednoznacznie z realizacji eklezjologicznej Prawdy.” [8]
Prawda
Poszukiwanie znaczenia prawdy powinno być wolne od średniowiecznej wizji Ordo. Fundamentem wszelkich dociekań nt. prawdy powinno być apostolskie świadectwo Nowego Testamentu (NT). W oparciu o słowa czwartej Ewangelii o Jezusie jako Prawdzie i jedynej drodze do Ojca (Jan 14,6) oraz o obietnicy Pocieszyciela, Ducha Prawdy, który wprowadzi Kościół, a więc wszystkich wierzących w pełnię Prawdy (Jan 16,13) widać wyraźnie, iż prawda posiada w NT zdecydowanie trynitarny i dynamiczny charakter.
Beinert zwraca uwagę, że we wszystkich traktatach teologicznych, zajmujących się chrystologią, mamy do czynienia z różnymi obrazami i wyobrażeniami Jezusa, które mimo wielu niespójności odnajdują się w chalcedońskim sformułowaniu o doskonałym Bogoczłowieczeństwie Zbawiciela (vere deus, vere homo).
Powołując się na pracę katolickiego egzegety z Münster, ks. prof. Martina Ebnera, Wolfgang Beinert przytacza kilka interesujących przykładów problematycznej jedności NT. I tak według ewangelisty Marka (7,19) Jezus ogłasza wszystkie potrawy za czyste, natomiast u Mateusza (15,1–20) nadal obowiązują żydowskie przepisy czystości z wyjątkiem rytualnego mycia rąk. Czytelnicy Mateusza to judeochrześcijanie, którzy nadal praktykują obrzezanie, natomiast czytelnicy Marka to poganochrześcijanie, którym obce były żydowskie zwyczaje liturgiczne. Autorzy obydwóch ewangelii wkładają w usta Jezusa wypowiedzi, których nie można ze sobą pogodzić.
Innym interesującym przykładem o ogromnym znaczeniu ekumenicznym jest kwestia autorytetu Piotra w ujęciu ewangelii synoptycznych i Ewangelii wg św. Jana. Jak wiadomo rzymskokatolicka nauka o prymacie apostoła Piotra opiera się głownie o fragment z Mt 16, w którym mowa jest o skale, oraz o słowa Jezusa z Łk 22, skierowane do Piotra, aby ten wzmacniał braci w wierze. Ewangelia Jana ukazuje jednak zupełnie inny obraz.
U ewangelisty Jana apostoł Piotr nie jest nawet pierwszym powołanym uczniem – do Jezusa zostaje przyprowadzony przez swojego brata Andrzeja (J 1,40 n.). Nie Piotr, ale Marta składa wyznanie o Mesjaszu (11,27). Tylko raz w Ewangelii Jana Piotr występuje jako ten, który mówi w imieniu pozostałych apostołów (6,66–71). W innych fragmentach Piotr stoi zawsze w cieniu Jana, ukochanego ucznia Jezusa. Jan mówi podczas ostatniej Wieczerzy i jest jedynym apostołem, stojącym pod krzyżem Chrystusa. Także Janowi Chrystus powierza w opiekę swoją Matkę. To Jan jako pierwszy stoi przy grobie Jezusa i oczyma wiary od razu poznaje zmartwychwstałego Pana. Tak jak Jezus w niepowtarzalny sposób jest powiązany z Ojcem (J 1,18), tak Jan spoczywa na piersi Chrystusa (13,23). Bez wątpienia można stwierdzić, że przez głos Ewangelii Jana słychać Kościół Janowy, który dystansuje się niejako od zborów Piotra i Mateusza.
Dopiero w ostatnim rozdziale Ewangelii Jana, który w świetle współczesnej egzegezy biblijnej nie jest pierwotną częścią ewangelii, a późniejszym, redakcyjnym dodatkiem, następuje zjednoczenie różnych „eklezjologii”. „Jan” uznaje prymat Piotra (21,15–17), a w zamian „Piotr” uznaje Janową Ewangelię oraz tradycję zborów Janowych (21,22n.).
Tym samym nastąpiła legitymizacja dwóch różnych form wiary i modelów eklezjalnych zintegrowanych do jednego Kościoła. Stąd też Beinert stwierdza: „Nowy Testament nie pozostawia żadnych wątpliwości, że prawda chrześcijańska jest zaskakująco plastyczna i energiczna (…) To, co chrześcijańskie można zachować nie poprzez mozaikę różnych tradycji, ani też przez ich wstawienie w sztywny gorset, ani poprzez zwycięstwo jednego poglądu nad drugim, lecz, jeśli chce się być wiernym postanowieniom Kościoła Starożytnego, poprzez pozostawienie różnic w których, z którymi i pod którymi jaśnieje właściwa Ewangelia.” [9]
Kryteria teologii ekumenicznej
W odniesieniu do instancji wiary, tzn. jej „nośników”, Wolfgang Beinert formułuje celowo nieco przesadzone sformułowania odnoszące się do trzech największych tradycji chrześcijańskich. Zdania te naświetlają problem jednotorowości teologicznego dyskursu. I tak według Beinerta „prawosławie skłania się ku absolutyzacji Tradycji (sola traditio), katolicyzm ku przeidealizowaniu Urzędu Nauczycielskiego (solo magisterio), a protestantyzm ku biblicyzmowi (sola scriptura).
Poszczególne sola nie należy interpretować dosłownie, a jedynie jako ekspozycję jednostronnego rozłożenia akcentów przy formułowaniu teologicznych wniosków. Beinert zauważa, że kiedy analizuje się codzienną praktykę poszczególnych tradycji kościelnych, to stereotypowe linie podziału wymienionych sola zanikają na korzyść wzajemnego przenikania się wszystkich elementów tworzących całość kościelnego zwiastowania, bez rezygnacji z istotnych czynników teologicznych kluczowych dla tożsamości danego Kościoła.
Mówiąc o teologii ekumenicznej Wolfgang Beinert formułuje trzy kryteria teologii ekumenicznej:
Prawdy wiary jako wypowiedzi o nieskończoności i niepoznawalności Boga z zasady przewyższają ludzkie zrozumienie, tak że właśnie w przybliżeniu się do tej prawdy posiadają dwubiegunową postać: Jezus jest Bogiem i człowiekiem; Kościół jest widzialny i niewidzialny. Mimo iż akcentowanie poszczególnych treści jest niezbędne, to jednak nie musi to oznaczać zawężenia horyzontu, a przez to uniemożliwienie zróżnicowanego porozumienia.
Ponieważ przedmiotem dialogu jest eklezjalna prawda, to musi ona być poszukiwana w ramach wspólnotowości, tzn. w dialogu Kościołów. Jak w każdej prawdziwej rozmowie partnerskiej wynikiem takiego dialogu może być kompromis w prawdzie, poprzez który jednostronne zapatrywania mogą zostać pominięte przy jednoczesnym zachowaniu roszczenia prawdy.
Wielopostaciowość objaśniania prawdy wewnątrz chrześcijaństwa nie jest zubożeniem, lecz bezcennym darem.
Uważna lektura NT pozwala uświadomić sobie niezwykłą różnorodność Kościoła pierwszych wieków. Istnieje Jeden Kościół Jezusa Chrystusa, ale ten sam Kościół istnieje również w całej pełni jako Kościół w Koryncie czy Efezie. Nowotestamentowe pisma dowodzą, że nie chodzi tutaj o filię „Centralnego Kościoła Jerozolimskiego”, ale o Kościół we właściwym sensie.
Poszczególne Kościoły lokalne prezentują nie raz odmienne pozycje teologiczne, co doprowadza do konfliktów. Najpoważniejszym rozłamem, z jakim spotykamy się już na kartach NT jest spór między Piotrem a Pawłem o obrzezanie, a w szerszej perspektywie o napięcie między Zakonem a Ewangelią. Pierwszy sobór chrześcijański z udziałem Apostołów w Jerozolimie (48/9) pod przewodnictwem ap. Jakuba rozwiązuje konflikt, przyznając rację Pawłowi i gwarantując jednocześnie dla zborów judeochrześcijańskich swobodę w praktykowaniu starych obyczajów (Dz. Ap. 15,29). W późniejszym czasie Paweł odrzuca przepisy czystości (posiłki) bez konieczności autoryzowania swojej decyzji u kogokolwiek. Mimo znacznych różnic teologicznych zasadnicza jedność pozostaje, bowiem gruntuje się na fundamentalnych prawdach wiary.
Polifonia katolickości
Istniejące różnice pozostają poważnym problemem, jeśli widziane są nie jako odmienne stanowiska, ale jako przeciwstawne, wykluczające się opinie. Odmienność nie musi wcale oznaczać radykalnej niezgodności, rozłamu. Tak jak Kościół Jezusa Chrystusa jest ikoną św. Trójcy, odblasku nieskończonego bogactwa, tak i bogactwo poglądów w Kościele nie może być traktowane z cenzorską podejrzliwością.
Beinert argumentuje, że ekumenizm nie jest niczym innym jak szczególną formą katolickości (Katholizität) Kościoła Jezusa Chrystusa: „Zasadnicze pytanie nie powinno brzmieć: w czym się różnimy i jak możemy pokonać dzielące nas różnice? Lecz powinno brzmieć następująco: czy to, co nas różni jest rzeczywiście tym, co nas dzieli, czy czasem nie jest to nieunikniona i zwarta postać prawdziwego chrystianizmu? (…) Nie trzeba pojednywać ze sobą różnic, które by można było rozumieć jako wydarzenie historycznego działania Boga. Ekumenizm religii chrześcijańskiej byłby w świetle powyższego kolejnym powodem do uwielbiania Boga. Konfesje nie byłyby zatem do usunięcia, lecz do zachowania, jedna przez drugą w Duchu jednoczącej miłości.” [10]
Dariusz P. Bruncz
Przypisy:
[1] Tekst został pierwotnie wygłoszony na Uniwersytecie w Ratyzbonie jako referat 17. maja 2000 roku z okazji wznowienia działalności przez Fundację im. Dr. Kurta Hellmicha dla wspierania teologii ekumenicznej.
[2] Lexikon des Mittelalters (LMA), Band VI (1993), S. 436.
[3] Beinert przypomina decyzję cesarza Fryderyka II z 1220 roku, że sześć tygodni po nałożeniu tzw. dużej ekskomuniki (excommunicatio maior) automatycznie włączało się świecki wymiar sprawiedliwości w ściganie „przestępcy”. Również z tego powodu Konfesja Augsburska (1530) mówi w odniesieniu do nauki starokościelnych symboli wiary i soborów, iż ukazują one magnus consensus.
[4] Beinert, W.: Christentum ist ökumenisch, S. 118.
[5] WA 18,603: „Tolle assertionem et christianismum tollisti”. W uzupełnieniu do tego zaskakującego stwierdzenia ks. dr. Marcina Lutra należy wyjaśniająco stwierdzić, że Lutrowi nie chodzi o dogmatyczne formuły, ale o te prawdy wiary, które Duch Święty objawia poprzez Słowo Boże, niekiedy wbrew tzw. zdroworozsądkowemu myśleniu. Stąd też Marcin Luter w zacytowanym paragrafie pisze do Erazma, że Duch Święty nie jest sceptykiem. Wypowiedź o istotność assertio należy zatem rozumieć w całym kontekście luterańskiego zwiastowania jako niepodważalność prawdy wiary o Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Chrystusie, który z niepojętej łaski i miłosierdzia czyni nas prawdziwie sprawiedliwymi.
[6] STh II, II, 1,2 ad 2.
[7] Beinert, W.: Christentum ist ökumenisch, S. 123.
[8] Tamże, S. 124.
[9] Tamże, S. 127.
[10] Tamże, S. 133. W podobnym duchu zostało sformułowane oświadczenie końcowe Synodu Episkopatu Niemiec z 1975 roku w Würzburgu.
Wolfgang Beinert: Christentum ist ökumenisch – Kirchliche Einheit und konfessionelle Vielfalt als Kriterien des Christlichen. In: Catholica 2/2000, S. 115–135.