Womenpriests.org — refleksje na temat święceń kapłańskich dla kobiet
- 28 grudnia, 2003
- przeczytasz w 10 minut
Zgodnie z tzw. Deklaracją z Lucerny z 5. listopada br. kanton St Gallen opowiedział się nie tylko za zniesieniem obligatoryjnego celibatu, ale także za dopuszczeniem kobiet do święceń. Innowacje w Kościele spotykają się z jednej strony z ogromnym sprzeciwem środowisk integrystów, a z drugiej strony nie tyle z poparciem, co szalonym entuzjazmem. Ten entuzjazm tworzy otoczkę, spod której trudno jest usłyszeć głos woli Boga w danej sprawie.
Oczywiście argumentów na poparcie ordynacji kobiet znajdzie się całe mnóstwo – najwięcej można znaleźć na stronie samych kandydatek — www.womenpriests.org, gdzie problem omówiony jest naprawdę szeroko z uwzględnieniem wszystkich „za” i „przeciw”.
Chciałbym się tu nie tyle skupić na kontrargumentach pokazywanych przez hierarchów, co na wskazaniu kilku błędów podawanych przez zwolenników tej innowacji. Poniżej przeciwstawię sobie linie i sposób argumentacji zwolenniczek ordynacji kobiet (nazywanymi dalej „kandydatkami”) z napotykanymi przez nie kontrargumentami, wskazując na zjawiska zachodzące w tej konfrontacji na płaszczyźnie społeczno-kulturowej oceny problemu ordynowanej osoby oraz sposobu przedstawiania go przez stronę aprobującą i odrzucającą święcenia kobiet.
Już pod koniec XVIII wieku w niektórych wspólnotach protestanckich w USA ordynowano kobiety [1], zaś w latach 20-tych minionego stulecia po raz pierwszy wyświęcono na księdza kobietę, s. A. Wiłucką, w Kościele uznającym tradycje katolicką – Starokatolickim Kościele Mariawitów. [2] W poniższym artykule nie zamierzam jednak odwoływać się do sytuacji w Kościołach protestanckich, z uwagi na odmienne rozumienie ordynacji, ani do kwestii święceń we wspólnocie znanej dziś pod nazwą Katolicki Kościół Mariawitów. Wobec poniższego problemu obie ordynacje mogłoby być tematem na osobnej pracy.
Śladami Jezusa
Z całą pewnością z punktu widzenia dyspozycji psychicznych, nie ma żadnych podstaw, by uważać, że kobieta w funkcji kapłana, mogłaby się okazać gorsza od mężczyzny. Św. Paweł słusznie zauważa, ze trzeba słuchać wszystkich ludzi w Kościele, bo przez każdego może przemawiać Duch Święty. Kapłanka może być wspaniałą kaznodziejką. Co się tyczy zaś względów estetycznych – traktowanych tu jednak jako dygresja na marginesie – córka Kościoła w ornacie mogłaby wyglądać pięknie, a swym zachowaniem przy eucharystycznym ołtarzu wzruszyć serce nie jednego zatwardziałego niewierzącego.
Kandydatki do święceń spotykają na drodze realizacji swego powołania liczne przeszkody.
Pierwszy kontrargument jest dobrze znany – tak dobrze, że wielu, którzy go słyszą, ziewają z znudzenia – „Jezus wybrał do grona dwunastu samych mężczyzn.” Choć kobiety były jego wiernymi uczennicami nigdzie nie powiedział do żadnej z nich o władzy kluczy, o odpuszczaniu grzechów, nie było też kobiet podczas łamania chleba, które poprzedziło wydarzenia pasyjne.
„Jezus wcale nie gardził niewiastami – pisze dla teologia.pl ks. M. Kaszowski — i w wielu wypadkach, ku wielkiemu zgorszeniu otoczenia, traktował je inaczej niż wymagały tego utarte formy kulturowe, zwyczaje i uprzedzenia. I tak np. Jezus rozmawiał z Samarytanką, co nawet ją samą zdziwiło, gdyż żaden Żyd nie zdobyłby się na coś podobnego (por. J 4,7–9.27); pozwolił kobiecie, prowadzącej w mieście grzeszne życie, oblewać łzami swoje stopy, wycierać je włosami, całować i namaszczać olejkiem, co wywołało oburzenie otoczenia (por. Łk 7,36–50)”.
Paweł VI podaje w Deklaracji Inter insigniores argument natury kulturoznawczej, wskazując, że nie kierowały Jezusem z Nazaretu względy kulturowe. „Postępowaniem Chrystusa nie kierowały motywy socjologiczne i kulturowe Jego epoki – czytamy w Liście Apostolskim Jana Pawła II Ordinatio Sacerdotalis, w komentarzu do encykliki papieża Pawła VI, w której czytamy: „Prawdziwa przyczyna leży w tym, że Chrystus tak właśnie postanowił, nadając Kościołowi jego podstawową strukturę i jego antropologię teologiczną, zawsze zachowywaną przez Tradycję Kościoła.”
Jan Paweł II mówi w odniesieniu do tejże Tradycji, iż w związku z postępowaniem Chrystusa oraz ze względu na nieprzerwaną Tradycję, Kościół „nie uważa się za uprawnionego do dopuszczania kobiet do święceń kapłańskich.”
W tym miejscu warto nadmienić, że w istocie Jezus zrobił coś wbrew kulturze żydowskiej, każąc mężczyznom przygotować Paschę, którą w tradycji żydowskiej przygotowywać miały kobiety. Ten gest Mesjasza jest “dziwny” z uwagi na fakt, że cały czas jemu i jego uczniom towarzyszyły… uczennice. Nie wybrał ich jednak do tej funkcji wbrew uświęconej tradycji żydowskiej.
Można przypuszczać, że w tym miejscu Jezus z Nazaretu pokazuje nam zupełnie inne wyobrażenie kapłaństwa, niż to, które ukuła cywilizacja ludzka przed nim.
Kapłaństwo w każdej kulturze i religii było zawsze pewną władzą, zwierzchnictwem. Kapłan był kimś wyżej. NIE-kapłani byli niżej, a kobiety albo się wobec niego nie liczyły albo – jak to miało miejsce w kulturze grecko-rzymskiej – czyniły kroki, by ten porządek zmienić, piąć się wzwyż hierarchii społecznej. Motywowane względami ambicjonalnymi, wywalczały sobie kapłaństwo przy niektórych świątyniach.
Jezusowi z Nazaretu, który najprawdopodobniej był obeznany z kulturą grecko-rzymską, nie była obca praktyka czynienia z kobiet kapłanek. On sam, co prawda, nie nazwał tego, co sam ustanowił kapłaństwem (Eucharystię również nie On nazwał Eucharystią), ale tworząc grupę dwunastu uczniów mężczyzn, z pewnością miał w tym swój cel o charakterze religijnym, o czym świadczą późniejsze nauczanie oraz fakt spożywania z uczniami ostatniej Wieczerzy. Co więcej, Jezus wiedział z całą pewnością o tym, że w kulturze grecko-rzymskiej kobiety pełniły więcej zaszczytnych funkcji, niż w Judei.
O uprzywilejowanej roli kobiet mógł wiedzieć przez wpływy kulturowe miasta Sepphoris. [3] Członkowie Seminarium Jezusowego widzą w nauczaniu Jezusa dość wyraźne wpływy helleńskie. Jednym z nich miało być docenienie osoby kobiety. Jednakże Jezus nie wybiera do grona apostołów kobiet, mimo iż czyni je swymi uczennicami.
Postępowanie Jezusa nie musi być potraktowane jako dyskredytujące kobiety. Warto raz jeszcze zastanowić się: czy wybór dwunastu mężczyzn do grona apostołów i uczynienie z kobiet uczennic nie zawiera w sobie ważnej informacji na temat kobiety, jak i mężczyzny w oczach Mesjasza.
Czy tylko kwestia dyskryminacji?
W zarzutach pod adresem przeciwników ordynacji kobiet pojawia się jasny zarzut o dyskryminację kobiety w związku z niedopuszczaniem jej do święceń. Zarzut ten sugeruje sposób patrzenia na instytucję ordynowanego kapłana. Jawi się ona jako kariera społeczna, od której kobiety są odsunięte.
W wyznaniach i relacjach kandydatek zastanawiają użyte sformułowania typu: „Działanie ‘mitu’ o wyższości mężczyzn”, „charakterystyczne cechy społecznych uprzedeń”, słowo „uprzedzenia” pojawia się kilkakrotnie”. [4]
Czytając powyższe i podobne narzędzia językowe można odnieść wrażenie, że pragnienie wyświęcenia wiąże się z chęcią wykazania się społecznie oraz, że rozumiana jest przez kandydatki jako swego rodzaju działalność o charakterze kulturowo-społecznym.
Taka wizja ordynacji sprowadza urząd kapłański do poziomu każdego jednego zawodu, który mężczyźni wykonują przez zwyczaj, a za który kobiety mogą się wziąć ze względu na modę obecnych czasów. Najlepiej widać to po fakcie, iż pewne grono kobiet, czujących powołanie do kapłaństwa, choć działa w organizacjach wspierających kandydatki do urzędowego kapłaństwa, nie stawia Boga w życiu na pierwszym miejscu. Najważniejsze jest samo odczuwane pragnienie.
Jedna z członkiń organizacji, Collette Joyce (na zdj.), pokazuje nawet, że jedyną kwestią, które łączy kobiety, ubiegające się o kapłaństwo jest poczucie powołania. To, co budzi tu wątpliwość w ukierunkowaniu powołania kandydatek to fakt, iż nie ma tu mowy o odczuwaniu przez nie, że są wezwane przez Pana Jezusa.
Wizja człowieka bez ordynacji kobiet
Kolejna kwestia to podane przez Pawła VI pojęcie „antropologii teologicznej”. Ten aspekt bywa pomijany przez kandydatki. Przeciw niemu staje ze strony kandydatek do urzędu kapłańskiego argument apodyktyczny, który najjaśniej precyzują dzieci: „bo ja chcę”. W dostępnych online pracach autorstwa kobiet, pragnących być księżmi, brak pytania postawionego przez nich samych im samym, czy nie było wolą Boga, by kobiety nie były ordynowane? Czy Bóg, który przekreślił różnice między kobietami i mężczyznami, nie zechciał powoływać tylko mężczyzn do urzędu ze względu na jakoś obmyślona przez Siebie antropologię?
W tym miejscu potrzeba faktycznego zadania sobie pytania i refleksji. Nie sposób oczekiwać, by odpowiedź podał sam Jezus bezpośrednio wszystkim ludziom, podobnie, jak nie mogli oczekiwać po nim uczniowie, że Jezus wyciągnie gotowy Nowy Testament z rękawa.
Czytując wyznania kandydatek odnieść można wrażenie, że decyzja o niewyświęcaniu kobiet ma jedynie dyscyplinarny charakter. Tymczasem Jan Paweł II mówi o czymś więcej. Podczas uroczystości Zesłania Ducha Świętego, w szesnastym roku Pontyfikatu, 22. maja 1994 roku, papież mówi: „Aby (…) usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne.”
Choć kobiety pragnące świeceń kapłańskich słusznie zauważają, że obrosłe tradycją historyczną odsuwanie kobiet na dalszy plan życia społecznego może być utrudnieniem w dialogu na temat powołania kobiet, to jednak sam fakt odwoływania się do argumentu opartego o kwestie płci sprawia, że i one same mogą opacznie zrozumieć związany właśnie z płcią kolejny kontrargument. Ten „związany jest z wartością symboliczną funkcji kapłańskiej”
Kapłan jest zastępcą, który działa w imieniu Chrystusa, Głowy i Oblubieńca Kościoła, zwłaszcza we wspólnocie eucharystycznej; byłoby sprzecznością i brakiem logiki, gdyby kobieta reprezentowała Chrystusa mężczyznę (…)Również i samo ojcostwo Boga (Bóg Ojciec) i oblubieńczy aspekt Osoby Chrystusa wydają się znajdować swój pełniejszy wyraz w podwójnej posłudze i roli męskiej i kobiecej, potwierdzając w ten sposób wkład Chrystusa w przezwyciężanie różnic pomiędzy płciami. Nie zamierza się przez to jednak sugerować zniesienia zakazu kapłaństwa kobiet, lecz proponuje się oczyszczenie go od uwarunkowań kulturowych. Trzeba zawsze pamiętać, iż kapłaństwo nie jest rewindykacją, lecz powołaniem.” [5]
Ten kontrargument traktowany jest często jako przejaw dyskryminacji. Jest to reakcja nierozsądna i opierająca się na aktualnej, modnej ideologii społecznej, którą chce się aplikować do wszystkich dziedzin życia społecznego – często bez zastanowienia głosicieli, czy takie podejście jest słuszne?
Dopatrywanie się w niedopuszczaniu kobiet do święceń dyskryminacji i seksizmu umacnia fałszywą wizję kapłaństwa — jako kariery społecznej! Swoją drogą do powstania tej wizji przyczynili się wyłącznie mężczyźni! To oni, piastując od wieków urząd kapłański, nierzadko wykorzystywali funkcję biskupa czy prezbitra dla kariery społecznej. Kapłaństwo stało się równocześnie swego rodzaju zawodem.
Nic dziwnego, że w dobie feminizmu ze zdziwieniem zaczęto postrzegać niewyświęcanie kobiet. Na stronach Opoki możemy przeczytać: „Nie wolno (…) zapominać, że kapłaństwo nie mieści się w ramach praw osoby ludzkiej, lecz ma związek z ekonomią Misterium Chrystusa i Kościoła. Posługa kapłańska nie jest wyrazem awansu społecznego. Awans społeczny, także rozwój osobowości, nigdy nie może uprawniać do otrzymania Święceń kapłańskich, gdyż należy to do innego porządku. Cytat pochodzi z 1976 roku z deklaracji zaaprobowanej przez Pawła VI pt. „Inter insigniores”.
Z drugiej strony, być może pojawienie się samego pomysłu ordynacji kobiet powinno otrzeźwić wizje ordynacji roztoczoną w historii przez mężczyzn-księży/biskupów, pośród których wymienić można pokaźne grono tych, co sprowadzili ją do zwykłej kariery, awansu w świecie kulturowym.
Ostatecznie, przez wzgląd na swą symbolikę, sakrament kapłaństwa dotyka pytania o swą naturę. Czy wyświęcona kobieta jest kapłanem z urzędu?
Prymat Bożej Woli nad ludzką uwydatnia się w tym momencie najjaśniej. Sobór Trydencki — w konfrontacji Woli Bożej z ludzką — uczynił głęboki ukłon w stronę tej drugiej. W dokumencie dotyczącym sakramentów czytamy: „Kościół od wieków posiadał tę władzę, by w udzielaniu sakramentów, z zachowaniem ich istoty, mógł zawsze wprowadzać lub zmieniać to, co według różnorodności rzeczy, czasu i miejsca, uzna za odpowiedniejsze (sic!), czy to dla pożytku przyjmujących, czy też dla uczczenia samych sakramentów.”
Jednak trzy wieki później Pius XII tak oto wypowiada się w tej samej sprawie: Kościołowi nie przysługuje żadna władza, co do istoty sakramentów, to znaczy w odniesieniu do tego, co zostało przekazane nam w Objawieniu jako ustanowione i nakazane przez samego Chrystusa w sprawie znaku sakramentalnego.”
Choć istotnie wobec Boga z pewnością nie ma różnicy między kobietą a mężczyzną, to jednak każdy pozostaje sobą, konkretną osobą, której właściwości (w tym płeć) mieszczą się nierozerwalnie w Bożym planie, uwzględniającym wyraźnie dobro człowieka. Czyniąc całkiem stosowną dygresję, można w tym miejscu podać kolejny cytat za Opoką: „Słowo Jednak stało się ciałem jako mężczyzna. Rzeczywistość ta opiera się na fakcie, który nie zakładając wprawdzie wyższości mężczyzny nad kobietą, jest nieodłączny od ekonomii zbawienia.”
Jan Skupiński
Przypisy:
[1] Bem K., Zjednoczony Kościół Chrystusa, Jednota, nr. 10/2002.
[2] Pawłowicz, Z., Kościół i sekty w Polsce, Gdańsk 1996.
[3] Shorto R., Ewangelia Prawda, Bydgoszcz 2000, s. 55.
[4] http://www.womenpriests.org/pl/traditio/prej_gen.htm
[5] Za opoka.org.pl - ks. M. Jeżykowski
Zobacz także:
Magazyn SR: Ordynacja kobiet — mity i uprzedzenia
Ekumenizm.pl: Szwajcarscy katolicy za święceniami dla kobiet i przeciwko celibatowi
Ekumenizm.pl: Kardynał Danneels: urzędy kościelne dla kobiet