Wspólne spojrzenie na Miriam — Matkę Bożą — perspektywa zielonoświątkowca
- 25 listopada, 2003
- przeczytasz w 7 minut
Podjęliśmy wspólnie z dr Tomaszem Terlikowskim temat mariologii w dialogu katolicko-zielonoświątkowym, z jednej ważnej przyczyny: w Polsce, gdzie praktycznie nie istnieje dialog teologiczny pomiędzy katolikami a zielonoświątkowcami (trudno za taki uznać sporadyczne i kurtuazyjne kontakty teologów obu wyznań) mariologia budzi spore kontrowersje. Z jednej strony bracia katolicy powielają krzywdzące sądy o antymaryjnym nastawieniu zielonoświątkowców, z drugiej strony, zielonoświątkowcy karykaturyzują i demonizują mariologię katolicką. To negatywne, obustronne nastawienie uniemożliwia jakikolwiek dialog w tej materii.
Problemem zresztą nie jest tu tylko mariologia, ale w ogóle brak dialogu miedzy naszymi Kościołami w Polsce. Na poziomie ogólnoświatowym dialog katolicko-zielonoświatkowy trwa od kilkudzisięciu lat, w wielu krajach duchowni obu wyznań nie tylko współpracują w wymiarze praktycznym i modlitewnym, ale także prowadzą ożywioną działalność ekumeniczną na płaszczyźnie teologicznej. W Polsce w ogóle nie dostrzega się takiej potrzeby, przynajmniej ze strony mojego środowiska, co utwierdza tylko obraz zielonoświątkowców, jako bardziej “antykatolików” niż protestantów.
Wydaje się także, że brak dialogu wynika ze strony zielonoświątkowej z pewnego “lenistwa” teologicznego. Pomimo licznej i dobrze wykształconej teologicznie kadry duchownych zielonoświątkowych, dorobek teologiczny polskiego ruchu zielonoświątkowego pozostawia wiele do życzenia. Paradoksalnie nawet w dziedzinie pneumatologii nie doczekaliśmy się żadnego poważniejszego, polskojęzycznego opracowania. Utrwala to wszystko niestety stereotyp pentekostalizmu, jako antyintelektualnego nurtu chrześcijaństwa, nie mającego nic teologicznie do zaoferowania, poza “przeżyciem”, którego w dodatku nie sposób zdefiniować, przynajmniej w języku polskim.
Dlatego z ogromną radością prezentujemy polskiemu czytelnikowi fragmenty jednego z raportów końcowych światowego dialogu katolicko-zielonoświątkowego poświęconego mariologii. Być może przyczyni się on do większego “przebudzenia” ekumenicznego moich kręgów wyznaniowych.
Odnosząc się do niektórych fragmentów “raportu końcowego” chciałbym również skonfrontować je z tekstem mariologicznym Ks. dr Edarda Czajko, jednego z czołowych polskich teologów zielonoświątkowych. Artykuł pastora Edwarda Czajko zasługuje na uwagę w kontekście “raportu”, ponieważ jest chyba jedynym poważnym tekstem na temat mariologii jaki powstał w środowisku polskich zielonoświątkowców.
Ks. dr Edward Czajko w swoim tekście “Matka Boska?” zamieszczonym w organie Kościoła Zielonoświątkowego, jakim jest miesięcznik “Chrześcijan”, stawia śmiałą tezę jakoby termin “Matka Boża” (theotokos) nie był adekwatny do roli i osoby Marii, Matki Pana, Boga i człowieka w jednej Osobie.
Stoi to oczywiście w jaskrawej sprzeczności z ustaleniami dialogu katolicko-zielonoświątkowego, gdzie eksperci obu wyznań stwierdzili, iż:
“zarówno katolicy, jak i klasyczni zielonoświątkowcy uznają historyczne źródła tytułu Matka Boża (theotokos), który powstał w trakcie chrystologicznych dysput na Soborze w Efezie (431 ne.) (…) w momencie Wcielenia ona staje się Matką Boga. Ona nie jest Matką Boga w jego wiecznej, trójjedynej egzystencji, ale Matką Boga Syna w Jego Wcieleniu.” Dalej raport tłumaczy, iż “to nie była definicja mariologiczna, skoncentrowana na obdarowaniu Maryi nowym tytułem, ale definicja chrystologiczna skoncentrowana na określeniu Jezusa Chrystusa. To właśnie w momencie Wcielenia ona staje się Matką Boga. Ona nie jest Matką Boga w jego wiecznej, trójjedynej egzystencji, ale Matką Boga Syna w Jego Wcieleniu.”
Zgadzam się naturalnie z Ks. dr E. Czajko, że wolimy, jako protestanci, tytuł “Matka Chrystusa” (chrystotokos), czy — jak w dialogu katolicko-luterańskim Matka Pana, ponieważ wolny jest on od obciążeń historycznego rozwoju mariologii, który tytuł theotokos często rozumie dzisiaj nie chrystocentrycznie, ale jako określenie samodzielnej pozycji Marii, w oderwaniu od soteriologii i chrystologii. Mimo to, termin “Matka Boża” jest przede wszystkim prawdziwy teologicznie. Maria była Matką całego Chrystusa, nie jedynie jego ludzkiej natury, jak podkreśla sobór w Efezie, którego orzeczenia uznają niemal wszyscy chrześcijanie. Pomimo negatywnego dla niektórych protestantów wydźwięku theotokos, spowodowanego obecnie przesadnym kultem Marii, nie może być on jednak uznany za nieprawdziwy.Negacja theotokos jest równoznaczna z wejściem na pozycje nestoriańskie, a wierzę, że Ksiądz Doktor nie chce jednak widzieć polskich zielonoświątkowców (jako jedynych?) w rodzinie kościołów tej tradycji, tym bardziej, że dzisiaj kościół tradycji nestroriańskiej, czyli Asyryjski Kościół Wschodu na drodze dialogu ekumenicznego (z Kościołem Katolickim i Koptyjskim) uznał tytuł theotokos, a kontrowersje wynikłe na soborze Efeskim, uznano za pewne nieporozumienie teologiczno-semantyczne. Nie ma więc dzisiaj kościołów chrześcijańskich, który stałyby na pozycji nestoriańskiej — tak jak ją określano w tamtym czasie.
Ks. dr Czajko argumentuje także, że “tytuł ten nie ma uzasadnienia biblijnego” idąc jednak tym tokiem rozumowania trzeba by także konsekwentnie stwierdzić, że nie tylko theotokos nie ma “uzasadnienia biblijnego”, ale także nauka o Trójcy Św., czy o dwóch naturach w Chrystusie, w końcu to także są definicje soborów, a nie Ewangelii, choć oczywiście z niej wypływają tak samo jednak jak theotokos.
W swoim tekście Autor wymienia rozmaite tytuły maryjne przypisane jej przez pobożność ludową, stawiając je na równi z tytułem theotokos. Jest to jednak, mam nadzieję, że nieświadome pomylenie płaszczyzny pobożnościowej, zwyczajów liturgicznych czy paraliturgicznych z płaszczyzną dogmatyki. Theotokos to kwestia przede wszystkim uznania Syna Bożego, a potem kwestia języka liturgicznego. Inne tytuły Marii (“Ta, która podeptała węża”, “Matka Miłosierdzia”, “Matka i Królowa Świata”, “Królowa Niebios” itp.) to kwestie pobożnościowe (poza “Pośredniczką”). Nie dotykają one dogmatyki, a są jedynie wyrażeniem pobożności, którą naturalnie możemy różnie oceniać, ale to kwestia duchowości, pobożności nie doktryny. Nikt nie wymaga przecież od zielonoświątkowego pastora używania tytułu Matka Miłosierdzia czy Królowa Korony Polskiej, warto by jednak zdać sobie sprawę, że każdy kościół (także przecież kościoły zielonoświątkowe) ma swoje rodzaje pobożności, czy tez zwyczaje liturgiczne, często zrozumiale jedynie w kontekście doświadczenia danej wspólnoty.
W tekście Księdza Doktora czytamy także, że: “dzisiaj sympatia uczonych jest po stronie Nestoriusza. Wielu współczesnych teologów chciałoby rehabilitacji Nestoriusza jako lepszego wyraziciela ewangelijnego obrazu Chrystusa.”
Zdaje się jednak, ze Autor nie dostrzega tego, iż Nestoriusz nie był “nestorianinem” — wyznawcą nauki, którą przypisywali mu jego adwersarze, dlatego jest mowa o jego rehabilitacji. Obraz Chrystusa, który głosił Nestoriusz nie był inny, sprzeczny z postanowieniami soboru Chalcedońskiego, lecz uformowany w innym środowisku kulturowym, używający innych wyrażeń itd. Jednak wizja Chrystusa była ta sama. Rehabilitacja Nestoriusza polega między innymi na tym, że odcina się jego osobę, od interpretacji jego pism i całego bagażu teologicznego, który został zbudowany na jego koncepcji chrystologicznej. Badania pozwoliły nam lepiej zrozumieć, iż w przeszłości wiele kontrowersji opierało się raczej na nieporozumieniach, niż rzeczywistych różnicach. Takie wnioski w sposób naturalny doprowadziły do zakończenia wielowiekowego sporu.(Zob. Chrześcijanie przedefescy, czyli o pewnym nieporozumieniu chrystologicznym)
Wspólny dokument katolicko-zielonoświątkowy, w kwestiach mariologicznych oprócz theotokos porusza także kwestie dwóch najnowszych dogmatów maryjnych — Wniebowzięcia i Niepokalanego Poczęcia Marii. Oczywiście budzą one sprzeciw zielonoświątkowców i innych protestantów (prawosławnych również, choć powody są tu inne) jednak wydaje się, ze nie stanowią one tak wielkiej przeszkody na drodze dialogu obu Kościołów, jak wcześniej sądzono. Szczególnie w perspektywie ich antropologicznej interpretacji, powinny być one bardziej zrozumiałe dla zielonoświątkowców, jak celnie zauważa dr Tomasz Terlikowski w swoim artykule. Naturalnie, zrozumienie nie zakłada akceptacji, ale przynajmniej przełamuje fałszywe stereotypy i otwiera na bogactwo pewnej myśli chrześcijańskiej, z którą niekoniecznie trzeba się zgodzić, ale należy ją szanować.
Można zaryzykować tezę, że zielonoświątkowcy byliby skłonni, pomimo braku podstaw biblijnych dla Wniebowstąpienia i Niepokalanego poczęcia Marii, odnieść się do tych koncepcji z większym zrozumieniem, uszanować je jako pewien teologumen, pewną ewentualność (która nie może jednak stanowić podstaw wiary kościoła chcącego trwać na gruncie reformacyjnej zasady Sola scriptura), gdyby nie ranga tej doktryny, jaką przypisuje jej Kościół Rzymskokatolicki.
Zdogmatyzowanie tych doktryn przez Kościół Rzymskokatolicki, ogłoszenie ich fundamentem chrześcijańskiej wiary stanowi największe wyzwanie dla protestantów, wydaje się, że nawet większe niż sama treść tych dogmatów.Jak celnie ujmuje to wspólny raport: “zielonoświątkowcy powszechnie utrzymują, że Biblia świadczy o tym, że miała ona inne dzieci i żyła, jako żona Józefa w pełnym znaczeniu.“Odrzucenie dziewictwa Marii po urodzeniu Jezusa (post partum), pomimo powszechnej akceptacji wśród zielonoświątkowców, nie może być z kolei, naszym zielonoświątkowym dogmatem. Jest to także pewne domniemanie, bowiem biblijne argumenty “za” i “przeciw” nie są jednoznaczne na tyle, aby ostatecznie wyrokować w tej kwestii. Jest więc i tutaj miejsce na pewien dalszy dialog, na którym z pewnością bardziej zależy stronie katolickiej, ze względu na znaczenie wiecznego dziewictwa Marii dla teologii tego Kościoła. Dla zielonoświątkowców nie jest to kwestia fundamentalna, która wpływałaby na soteriologię, jako taka powinna więc zostać otwarta na ewentualne dociekania.
W dialogu mariologicznym, zielonoświątkowcy również nauczyć się mogą pewnego otwarcia na interpretacje Pisma Świętego. Bardzo często patrzymy na Słowo Boże jedynie poprzez pryzmat teologii współczesnego ewangelikalizmu, poprzez nasze własne dociekania i interpretacje. Warto jednak wzbogacić się także spuścizną w tym zakresie, całej tradycji chrześcijańskiej, tych wszystkich, którzy na przestrzeni wieków tak samo jak my dzisiaj kochali Chrystusa a Słowo Boże czytali i starali się zrozumieć.
pastorAdam Ciućka
Zobacz również:
Zielonoświątkowcy i katolicy o Maryi
Maryja w dialogu katolicko-zielonoświątkowym — spojrzenie katolika