Magazyn

Za co lubimy świętego Franciszka?


W każ­dą rocz­ni­cę śmier­ci – 4 paź­dzier­ni­ka Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki wspo­mi­na świę­te­go Fran­cisz­ka z Asy­żu. Według „Oks­fordz­kie­go Słow­ni­ka Bio­gra­ficz­ne­go” jest On naj­bar­dziej lubia­nym świę­tym. I choć żył 800 lat temu ta sym­pa­tia, któ­rą darzy­li go jego współ­cze­śni – czy to powo­ła­ni przez Fran­cisz­ka do wspól­no­ty bra­cia, bied­ni wśród któ­rych żył, boga­cze u któ­rych bywał – towa­rzy­szy Fran­cisz­ko­wi przez wszyst­kie następ­ne poko­le­nia. Za co lubi­li współ­cze­śni tego nie­po­zor­ne­go i brzyd­kie­go miesz­czań­skie­go syna z Asy­żu i za lubi­my go my? Za żłó­bek w Grec­cio – pierw­sze jaseł­ka, za Pieśń Sło­necz­ną, za poca­łu­nek trę­do­wa­te­go, za odda­nie płasz­cza bie­da­ko­wi, za to że naśla­du­jąc swo­je­go Mistrza sam stał się żebra­kiem? Być może lubi­my nie świę­te­go Fran­cisz­ka, lecz nasze wyobra­że­nie na Jego temat, obraz któ­ry nosi­my uwa­ża­jąc, że tak powi­nien wyglą­dać praw­dzi­wy świę­ty, a może i każ­dy z nas, gdy­by miał dość odwa­gi, by pójść w śla­dy Fran­cisz­ka.


Jed­no jest pew­ne – Fran­ci­szek chciał w spo­sób rady­kal­ny żyć Ewan­ge­lią i według Ewan­ge­lii. A życie to rozu­miał jako ubó­stwo i ogo­ło­ce­nie. Wyrze­cze­nie się dóbr i opusz­cze­nie rodzi­ny. Spon­ta­nicz­ność i rów­ność. I jed­no­cze­śnie radość. Sła­wie­nie Boga i Jego stwo­rze­nia pie­śnią i tań­cem. Ewan­ge­lia nie jest maso­chi­stycz­na. Jeśli Fran­ci­szek sto­su­je asce­zę cia­ła to po to, by je nagiąć do swo­jej woli, by zwal­czyć grzech, do któ­re­go cia­ło jest chęt­ne.


Ubó­stwo i ogo­ło­ce­nie to wyrze­cze­nie się pie­nię­dzy i rodzi­ny. Być jak Chry­stus, któ­ry nie miał gdzie zło­żyć gło­wy, czy­li być żebra­kiem i bez­dom­nym. Pie­nią­dze nie zna­czą wię­cej niż kamie­nie i podob­nie jak wie­dza rodzą podzia­ły mię­dzy ludź­mi. Nie wszy­scy uwa­ża­ją żebrzą­cych kom­pa­nów Fran­cisz­ka za naśla­dow­ców Chry­stu­sa. Są i tacy co bio­rą ich za sza­leń­ców bądź here­ty­ków. Począt­ki to pra­wie klę­ska. Taka, że Fran­ci­szek musi udać się do Rzy­mu i pro­sić papie­ża o uzna­nie wybo­ru wła­sne­go i towa­rzy­szy.


Inno­cen­ty III nie uległ od razu uro­ko­wi świec­kie­go łach­ma­nia­rza. Po dro­dze jest incy­dent z ode­sła­niem do świń, pro­tek­to­rat kar­dy­na­ła Jana z moż­ne­go rodu Colon­nów, któ­ry miał prze­ko­nać papie­ża prze­ra­żo­ne­go suro­wo­ścią regu­ły, że jeśli się odrzu­ci proś­bę Fran­cisz­ka będzie to wyzna­niem, że Ewan­ge­lii nie spo­sób urze­czy­wist­nić i znie­wa­gą dla Chry­stu­sa, jej auto­ra. W koń­cu za Fran­cisz­kiem prze­ma­wia­ją nie­bio­sa. Inno­cen­ty III ma sen, w któ­rym „mały i brzyd­ki” zakon­nik pod­parł ple­ca­mi bazy­li­kę Late­rań­ską i ura­to­wał ją przed upad­kiem. Ten sen miał być powo­dem, że papież zatwier­dził ust­nie tekst przed­ło­żo­ny przez Fran­cisz­ka, zezwa­la­jąc bra­ciom, któ­rzy otrzy­ma­li tytuł kle­ry­ków zaś Fran­ci­szek – dia­ko­na na gło­sze­nie kazań.


Po powro­cie z Rzy­mu osia­da­ją począt­ko­wo w sza­ła­sie nie­da­le­ko Asy­żu  gło­sząc kaza­nia, pra­cu­jąc, żebrząc i pie­lę­gnu­jąc cho­rych. Po następ­nych powo­ła­niach Fran­ci­szek z brać­mi otrzy­mu­ją od opa­ta bene­dyk­ty­nów z Mon­te Sub­a­sio skrom­ną kapli­cę w Por­cjun­ku­li i przy­le­ga­ją­cy do niej kawa­łek zie­mi. Naj­waż­niej­sza jest Ewan­ge­lia, któ­rą Fran­ci­szek sta­ra się reali­zo­wać rady­kal­nie. Wbrew woli rodzi­ców doko­nu­je postrzy­żyn szlach­cian­ki Kla­ry i jej przy­ja­ciól­ki, a następ­nie młod­szej sio­stry Kla­ry Agniesz­ki i w ten spo­sób zapo­cząt­ko­wo­jąc tra­dy­cję klasz­tor­ną o rów­no­le­głych roz­ga­łę­zie­niach.


Bywa też Fran­ci­szek suro­wy dla swo­ich bra­ci, jeśli uwa­ża, że sprze­nie­wie­rzy­li się zasa­dom tak jak to mia­ło miej­sce w przy­pad­ku Jana ze Stac­cio, któ­ry w Bolo­nii zało­żył dom stu­diów. Fran­ci­szek wygnał wszyst­kich, nawet cho­rych, i prze­klął Jana. Taka suro­wość odzy­wa­ła się zawsze wte­dy, kie­dy Fran­ci­szek widział bra­ci, ule­ga­ją­cym trzem naj­więk­szym wro­gom: pie­nią­dzom, wła­dzy i nauce. W regu­le nie­za­twier­dzo­nej Fran­ci­szek zabra­nia bra­ciom przyj­mo­wać pie­nią­dze, wręcz gro­zi klą­twą za ich bra­nie. „Nie­chaj wszy­scy bra­cia strze­gą się oka­zy­wa­nia zwierzch­no­ści albo prze­wa­gi, zwłasz­cza wobec sie­bie wza­jem”.


W regu­le z 1223 r. uznał , że bra­cia nie powin­ni tra­cić cza­su na naukę łaci­ny. Kościół sta­wia Fran­cisz­ka jako przy­kład dosko­na­łej poko­ry i posłu­szeń­stwa. Co do poko­ry – zgo­da, nie było bar­dziej pokor­ne­go niż on, ale jeśli cho­dzi o posłu­szeń­stwo to tyl­ko tam, gdzie nie kłó­ci­ło się ono z Ewan­ge­lią. W nie­za­twier­dzo­nej regu­le z 1221 r. Fran­ci­szek wsta­wił arty­kuł upraw­nia­ją­cy bra­ci do nie­po­słu­szeń­stwa wobec nie­god­nych prze­ło­żo­nych. Na pew­no żar­li­wa wia­ra mia­ła wpływ na to, że ten Rycerz Pani Bie­dy pomi­mo tego, co mu się w Koście­le nie podo­ba­ło do koń­ca pozo­stał wier­nym jego człon­kiem. Nie chciał zry­wać jed­no­ści i wspól­no­ty i przede wszyst­kim z głę­bo­kiej potrze­by sakra­men­tów, któ­rych to mógł udzie­lać tyl­ko Kościół. Chciał też nawra­cać nie­wier­nych, szcze­gól­nie Sara­ce­nów.


Trzy­krot­nie wypra­wia się w tym celu na Wschód, dopie­ro trze­cia wypra­wa dopro­wa­dzi­ła Go pod Damiet­tę, gdzie ze zgro­zą przy­glą­dał się okru­cień­stwu krzy­żow­ców, a następ­nie przed obli­cze suł­ta­na Al.-Kamila, przed któ­rym gotów był udo­wod­nić praw­dzi­wość wia­ry chrze­ści­jan, wkła­da­jąc rękę w ogień. Suł­tan urze­czo­ny Fran­cisz­kiem, a jed­no­cze­śnie dobro­tli­wy i zda­ją­cy sobie spra­wę z darem­no­ści takiej nawet uda­nej pró­by nie zezwo­lił na to.


Wier­ne naśla­do­wa­nie Jezu­sa dopro­wa­dzi­ło w koń­cu do tego, że jesz­cze za życia upodob­nił się do Swe­go Mistrza otrzy­mu­jąc zna­mio­na Jego Męki. Fran­ci­szek był pierw­szym styg­ma­ty­kiem chrze­ści­jań­stwa. Umie­ra­jąc dwa lata po tym nazna­cze­niu podyk­to­wał swo­im bra­ciom testa­ment, w któ­rym napi­sał, że jego regu­ły, któ­re otrzy­mał od Boga, nie nale­ży opa­try­wać glo­sa­mi, lecz prze­strze­gać: „co do lite­ry, co do lite­ry, co do lite­ry!”. Bona­wen­tu­ra, któ­ry 30 lat po śmier­ci Fran­cisz­ka został prze­ło­żo­nym zało­żo­ne­go prze­zeń zako­nu sko­men­to­wał to roz­pacz­li­we wezwa­nie taką glo­są: „Regu­ła nie zabra­nia stu­diów tym, któ­rzy zna­ją pismo, a tyl­ko tym, któ­rzy są nie­ucze­ni i świec­cy. Wzo­rem apo­sto­łów Fran­ci­szek pra­gnie, by każ­dy pozo­stał w tym sta­nie, w jakim był powo­ła­ny, tak by żaden świec­ki nie wywyż­szył się do sta­nu duchow­ne­go, nie pra­gnął jed­nak, by duchow­ni sta­wa­li się ludź­mi świec­ki­mi poprzez odmo­wę upra­wia­nia nauki”. No cóż, my tez dobrze wie­my, że Ewan­ge­lii nie da się urze­czy­wist­nić. Ale może dla­te­go lubi­my tych, któ­rym się to uda­ło.


Doro­ta Walen­cik


Biblio­gra­fia:


Jacqu­es le Goff, Świę­ty Fran­ci­szek z Asy­żu, War­sza­wa 2001.

John H. Mun­dy, Euro­pa Śre­dnio­wiecz­na 1150–1309, War­sza­wa 2001.
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.