Magazyn

Zalety i braki zielonoświątkowych praktyk egzegetycznych


Z nie­zwy­kłą uwa­gą i — nie ukry­wam tego — satys­fak­cją czy­tam kolej­ne frag­men­ty Rapor­tu Koń­co­we­go Dia­lo­gu kato­lic­ko-zie­lo­no­świąt­ko­we­go. Moje zain­te­re­so­wa­nie wyni­ka stąd, że jeże­li roz­ma­wia­ją ze sobą dwie gru­py chrze­ści­jan tak bar­dzo róż­nią­cych się od sie­bie w wie­lu zasad­ni­czych dla ich toż­sa­mo­ści kwe­stiach, to zna­czy, że poko­ra leżą­ca u samych pod­staw tego dia­lo­gu musi być owo­cem Ducha Świę­te­go. A tam gdzie dzia­ła Duch Świę­ty zawsze dzie­je się coś waż­ne­go dla Kró­le­stwa Boże­go. Nato­miast moja satys­fak­cja wyni­ka z poczu­cia wspól­no­ty z tymi wszyst­ki­mi, któ­rzy będąc świa­do­my­mi swo­jej toż­sa­mo­ści, nie pogar­dza­ją inny­mi, ale sta­ra­ją się ich zro­zu­mieć i jed­no­cze­śnie wytłu­ma­czyć innym — na tym pole­ga dia­log —  dla­cze­go są taki­mi, jaki­mi są.


Jestem jed­nak zasko­czo­ny, że tego typu doku­ment zosta­je udo­stęp­nio­ny pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi — tak kato­lic­kie­mu jak i zie­lo­no­świąt­ko­we­mu — dopie­ro po dwu­dzie­stu latach od cza­su powsta­nia. Z pew­no­ścią nie wyni­ka to z trud­no­ści w tłu­ma­cze­niu z języ­ka angiel­skie­go… Ileż oby­dwa śro­do­wi­ska zaosz­czę­dzi­ły­by sobie inwek­tyw i wro­go­ści, ileż rodzin zosta­ło­by mniej pora­nio­nych, gdy­by­śmy mogli wcze­śniej sko­rzy­stać z dorob­ku tego nie­zwy­kłe­go dia­lo­gu. Ale — jak powia­da przy­sło­wie — lepiej póź­niej niż wca­le. Dla­te­go tym więk­szy sza­cu­nek dla Maga­zy­nu Teo­lo­gicz­ne­go Sem­per Refor­man­da za tę publi­ka­cję, dys­ku­sję i… odwa­gę potrzeb­ną do pod­ję­cia tego tema­tu.


Zosta­łem popro­szo­ny o komen­tarz do frag­men­tów Rapor­tu odno­szą­cych się do kwe­stii zwią­za­nych z Pismem Świę­tym i egze­ge­zą. Będąc kazno­dzie­ją zie­lo­no­świąt­ko­wym, siłą rze­czy sku­pię się na omó­wie­niu tego zagad­nie­nia z per­spek­ty­wy zie­lo­no­świąt­kow­ca, ponie­waż na to pozwa­la­ją mi wie­dza i prak­ty­ka. Naj­pierw sku­pię się spra­wach fun­da­men­tal­nych, czy­li sto­sun­ku do Biblii jako Obja­wie­nia. Następ­nie zary­su­ję moc­ne i sła­be stro­ny pen­ta­ko­stal­nych prak­tyk egze­ge­tycz­nych, a na koń­cu zwró­cę uwa­gę na sto­ją­ce przed naszym ruchem wyzwa­nia w zakre­sie oma­wia­nych tutaj zagad­nień.


Dla zie­lo­no­świąt­kow­ców, podob­nie jak dla wszyst­kich nur­tów kon­ser­wa­tyw­ne­go pro­te­stan­ty­zmu, Obja­wie­nie Boże jest toż­sa­me z tek­stem Sta­re­go i Nowe­go Testa­men­tu w języ­kach ory­gi­nal­nych. Cały tekst, w każ­dym sło­wie jest natchnio­ny przez Ducha Świę­te­go i nie zawie­ra żad­nych błę­dów, legend, ani sprzecz­no­ści wewnętrz­nych. Jeże­li jakaś treść stoi w sprzecz­no­ści z aktu­al­ny­mi wnio­ska­mi nauki (np.: antro­po­lo­gii, bio­lo­gii, arche­olo­gii), to te wnio­ski są błęd­ne lub nie dys­po­nu­je­my jesz­cze odpo­wied­ni­mi dany­mi nauko­wy­mi, aby potwier­dzić treść Biblii. Biblia jest więc w każ­dej kon­fron­ta­cji z jakim­kol­wiek innym źró­dłem lub twier­dze­niem w pozy­cji niczym nie­zmien­ne­go auto­ry­te­tu, ponie­waż Bóg prze­ma­wia­jąc nie mógł w żaden spo­sób pomy­lić się.


Mimo róż­ni­cy mię­dzy tym sta­no­wi­skiem a rzym­sko­ka­to­lic­kim doty­czą­cym dwu kwe­stii: 1. Pismo jest jedy­nym obja­wie­niem, 2. i to obja­wie­niem pod każ­dym wzglę­dem bez­błęd­nym, ist­nie­je zgo­da na temat klu­czo­we­go i wyjąt­ko­we­go zna­cze­nia Pisma dla życia Kościo­ła i jego wia­ry (por. pkt. 18–20). Nawet jeże­li rozu­mie­nie lub zasto­so­wa­nie nie­któ­rych istot­nych frag­men­tów jest odmien­ne (np. Mat 16:18; Mk 3:31nn; Jan 20:23), to zde­cy­do­wa­na więk­szość prze­sła­nia biblij­ne­go, a szcze­gól­nie ewan­ge­licz­ne­go jest wspól­na i sta­no­wi płasz­czy­znę, na któ­rej rzym­skie­mu kato­li­ko­wi i zie­lo­no­świąt­kow­co­wi poro­zu­mieć się naj­ła­twiej. Decy­du­ję się posta­wić tezę, że to Biblia zbli­ża, umoż­li­wia­jąc dia­log i wspól­ną modli­twę przed­sta­wi­cie­li róż­nych nur­tów chrze­ści­jań­stwa, w tym rzym­skich kato­li­ków i zie­lo­no­świąt­kow­ców, a argu­men­ty na rzecz tej tezy czer­pię z ini­cja­tyw wydaw­ni­czych (np. Prze­kład Eku­me­nicz­ny Nowe­go Testa­men­tu, dzia­łal­ność Wydaw­nic­twa Voca­tio), coraz częst­szych kon­fe­ren­cji i kon­sul­ta­cji teo­lo­gicz­nych, w któ­rych bazą do dys­ku­sji jest Pismo Świę­te. Jed­nak naj­waż­niej­szym owo­cem na grun­cie pol­skim — chy­ba zupeł­nie nie uświa­do­mio­nym ani po stro­nie zie­lo­no­świąt­ko­wej, ani tym bar­dziej kato­lic­kiej — jest wykształ­ce­nie biblij­ne wie­lu duchow­nych zie­lo­no­świąt­ko­wych na lite­ra­tu­rze kato­lic­kich uczo­nych. Przy sła­bo­ści pol­skie­go pro­te­stan­ty­zmu pod tym wzglę­dem, jaką wie­dzę posia­da­li­by absol­wen­ci Chrze­ści­jań­skiej Aka­de­mii Teo­lo­gicz­nej lub War­szaw­skie­go Semi­na­rium Teo­lo­gicz­ne­go (zie­lo­no­świąt­ko­we­go) bez korzy­sta­nia z dorob­ku takich kato­lic­kich auto­rów jak H. Lang­kam­me­ra, J. Kuda­sie­wi­cza, czy L. Sta­cho­wia­ka? Biblia —  będąc narzę­dziem Ducha Świę­te­go — zbli­ża!


Mówiąc o moc­nej stro­nie pen­ta­ko­stal­nych prak­tyk egze­ge­tycz­nych pra­gnę zacząć od tego, że będąc w nur­cie kon­ser­wa­tyw­ne­go pro­te­stan­ty­zmu, zie­lo­no­świąt­kow­cy bra­li — i nadal bio­rą udział — w ducho­wym boju o zacho­wa­nie we współ­cze­snym świe­cie natchnio­ne­go cha­rak­te­ru Biblii i jej auto­ry­te­tu. Rzym­sko-kato­lic­cy bibli­ści uchro­ni­li się przed skraj­nie kry­tycz­ny­mi wnio­ska­mi bibli­sty­ki wyro­słej z oświe­ce­nio­we­go racjo­na­li­zmu dzię­ki czy­ta­niu i inter­pre­to­wa­niu Pisma w świe­tle Tra­dy­cji, w czym wydat­nie pomógł Urząd Nauczy­ciel­ski (ency­kli­ki: Spi­ri­tus Para us z 1920 r. i Divi­ni afflan­te Spi­ri­tu z 1943 r.). Nato­miast nurt zie­lo­no­świąt­ko­wy osią­gnął to samo odci­na­jąc się od metod sto­so­wa­nych przez XX-wiecz­ne szko­ły histo­rycz­no-kry­tycz­ne (pkt. 23 Rapor­tu). Przy czym czyn­ni­kiem decy­du­ją­cym o tym były nie tyle same meto­dy bada­nia tek­stu, co wnio­ski for­mu­ło­wa­ne przez te szko­ły. Np.: jeże­li kry­ty­ka form (Form­ge­schich­te) for­mu­łu­je wnio­sek, że Ewan­ge­lia Mate­usza skła­da się z poje­dyn­czych jed­no­stek lite­rac­kich, któ­re powsta­ły w róż­nych śro­do­wi­skach pier­wot­nych gmin chrze­ści­jań­skich (Sitz im Leben) i prze­ka­zu­je nie tyle naucza­nie Jezu­sa, co wia­rę, a raczej odpo­wiedź na potrze­by tych pier­wot­nych gmin, to zie­lo­no­świąt­kow­cy odrzu­ca­ją takie wnio­ski i nabie­ra­ją nie­uf­no­ści do metod, któ­re do nich pro­wa­dzą. Dla­te­go, że zerwa­ny zosta­je zwią­zek mię­dzy tre­ścią Ewan­ge­lii a naucza­niem Jezu­sa, któ­re­go pier­wot­na nauka i postać sta­ją się — wg Form­ge­schich­te — nie­moż­li­we do odtwo­rze­nia; to z kolei pocią­ga za sobą utra­tę  przez tekst auto­ry­te­tu same­go Syna Boże­go (por. pkt 23).


W związ­ku z tym, że zie­lo­no­świąt­kow­cy for­mu­łu­ją swo­je dogma­ty wyłącz­nie w opar­ciu o inter­pre­ta­cję tek­stu Pisma (por. pkt. 20), zacho­wa­nie jego natchnio­ne­go cha­rak­te­ru jest nie­zbęd­ne do utrzy­ma­nia wszyst­kich naj­waż­niej­szych, zbaw­czych dogma­tów chrze­ści­jań­skich. Doty­czy to m.in. Trój­jed­no­ści Boga, pre­eg­zy­sten­cji Chry­stu­sa i Jego poczę­cia z Ducha Świę­te­go, odku­pień­czej śmier­ci, zmar­twych­wsta­nia, wnie­bo­wstą­pie­nia i powro­tu na sąd osta­tecz­ny, oraz całe­go dzie­ła odro­dze­nia, któ­re Bóg doko­nu­je w czło­wie­ku (por. pkt. 29). Dla zie­lo­no­świąt­kow­ców, tak jak dla całe­go kon­ser­wa­tyw­ne­go pro­te­stan­ty­zmu, rezy­gna­cja z któ­re­go­kol­wiek z tych dogma­tów pod­ko­pu­je samą isto­tę chrze­ści­jań­stwa. Nale­ży jed­nak tutaj zazna­czyć, że rozu­mie­nie frag­men­tów biblij­nych, na któ­rych opie­ra­ją się nie­któ­re dogma­ty (np. Trój­ca Świę­ta, pre­eg­zy­sten­cja Chry­stu­sa jako Logo­su) wypły­wa bez­po­śred­nio z dorob­ku Ojców Kościo­ła, pierw­szych sobo­rów, itp. czy­li tego, co rzym­scy kato­li­cy nazy­wa­ją Tra­dy­cją. Zie­lo­no­świąt­kow­cy czę­sto nie są tego świa­do­mi, ale dogma­ty te nie są jasno sfor­mu­ło­wa­ne w Nowym Testa­men­cie, a Kościół potrze­bo­wał kil­ku wie­ków, aby wyra­zić je w spo­sób w  jaki rozu­mie­my je do dzi­siaj (patrz pkt. 20, gdzie daje się zauwa­żyć aler­gię nie tyle na zja­wi­sko, co na wyraz “Tra­dy­cja”). Mając ten doro­bek w świa­do­mo­ści czy­ta­my NT w taki a nie inny spo­sób.


Egze­ge­za rady­kal­na i teo­lo­gia libe­ral­na, jak wie­my, odrzu­ci­ły ten doro­bek i czy­ta­jąc Biblię jako “wol­ne od kościel­ne­go gor­se­tu” doszły do wnio­sków prze­kre­śla­ją­cych naj­istot­niej­sze w chrze­ści­jań­stwie elementy.Dotychczas sku­pia­łem się na tych aspek­tach egze­ge­zy, któ­re leżą w gestii przede wszyst­kim kazno­dzie­jów zie­lo­no­świąt­ko­wych (chcia­ło­by się tutaj dodać “… i teo­lo­gów”, ale w Pol­skich realiach brak osób, któ­rych doro­bek i auto­ry­tet odpo­wia­dał­by temu ter­mi­no­wi, do cze­go póź­niej jesz­cze nawią­żę). Głów­ne zada­nie jakie sta­wia­ją przed sobą zie­lo­no­świąt­kow­cy, to zachę­ta i pomoc w oso­bi­stej lek­tu­rze Pisma w życiu każ­de­go chrze­ści­ja­ni­na. Lek­tu­ra Biblii obok modli­twy i czyn­ne­go udzia­łu w życiu lokal­ne­go zbo­ru, to naj­waż­niej­sze prze­ja­wy ducho­we­go życia chrze­ści­ja­ni­na. Zanie­dby­wa­nie czę­ste­go, codzien­ne­go czy­ta­nia Biblii jest zamknię­ciem się czło­wie­ka na głos Boży; taki czło­wiek nie zna Bożej woli i tra­ci siły do naśla­do­wa­nia Chry­stu­sa w swo­im codzien­nym życiu. W związ­ku z tym ist­nie­je zało­że­nie, że treść Pisma Świę­te­go jest jasna, zro­zu­mia­ła i nie potrzeb­na jest żad­ne nauko­we bada­nie, aby je rozu­mieć w spo­sób pra­wi­dło­wy. Gdy­by było ina­czej, to więk­szość chrze­ści­jan nie mogła­by czy­tać Biblii samo­dziel­nie. To nasta­wie­nie owo­cu­je powszech­ną wśród zie­lo­no­świąt­kow­ców lek­tu­rą Pisma. Wystę­pu­je tutaj jed­nak pew­ne — zno­wu nie do koń­ca uświa­do­mio­ne — zja­wi­sko, któ­re pole­ga na tym, że Biblia jest czy­ta­na i rozu­mia­na przez pry­zmat naucza­nia pre­zen­to­wa­ne­go przez pasto­ra-kazno­dzie­ję. On też jest obda­rzo­nym zaufa­niem inter­pre­ta­to­rem miejsc trud­nych lub nie­zro­zu­mia­łych dla prze­cięt­ne­go czy­tel­ni­ka, a będąc naj­czę­ściej duchow­nym przy­go­to­wa­nym do służ­by m.in. poprzez stu­dia teo­lo­gicz­ne, posia­da odpo­wied­nią wie­dzę, aby jego wykład­nia tek­stu Pisma była pra­wi­dło­wa. Ci, któ­rzy nie odby­li takich stu­diów są “samo­uka­mi”, któ­rzy korzy­sta­jąc z róż­nych pomo­cy, przez lata sami wypra­co­wu­ją pra­wi­dło­wą inter­pre­ta­cję Pisma.  A więc odrzu­ca­jąc nauko­wą inter­pre­ta­cję w oso­bi­stej lek­tu­rze Biblii, zie­lo­no­świąt­kow­cy korzy­sta­ją z nauko­we­go przy­go­to­wa­nia swo­ich kazno­dzie­jów i przej­mu­ją ich inter­pre­ta­cję. Jest to o tyle istot­ne, że ist­nie­ją­cy w pen­ta­ko­sta­liź­mie plu­ra­lizm na tema­ty dru­go- i trze­cio­rzęd­ne wyni­ka ze zróż­ni­co­wa­nia wie­dzy, tem­pe­ra­men­tu a nie­kie­dy nawet uprze­dzeń lub pasji poszcze­gól­nych pasto­rów-kazno­dzie­jów, ponie­waż to oni są głów­ny­mi kre­ato­ra­mi poglą­dów i prak­tyk poboż­no­ścio­wych powie­rzo­nych im owiec. Oczy­wi­ście podo­bień­stwo do kato­lic­kie­go Urzę­du Nauczy­ciel­skie­go jest tutaj zupeł­nie przy­pad­ko­we.


Prze­cho­dząc do omó­wie­nia sła­bych stron zie­lo­no­świąt­ko­wych prak­tyk egze­ge­tycz­nych, chciał­bym zacząć od omó­wie­nia kwe­stii czy­ta­nia w kon­tek­ście. Zie­lo­no­świąt­ko­we kazno­dziej­stwo opie­ra się przede wszyst­kim na roz­wa­ża­niu pery­ko­py, ale zda­rza­ją się kaza­nia opar­te o jeden wers a nawet sło­wo lub zwrot. Wia­do­mym jest, że im bar­dziej sku­pia­my się na małej jed­no­st­ce lite­rac­kiej, tra­cąc jed­no­cze­śnie z pola kon­tekst w jakim dane opo­wia­da­nie, mowa lub poucze­nie powsta­ło, tym więk­sze nie­bez­pie­czeń­stwo, że przy­pi­sze­my tek­sto­wi inne zna­cze­nie, niż zamie­rzył to inspi­ro­wa­ny przez Ducha Świę­te­go autor. Np. nie zwra­ca­jąc uwa­gi na temat Listu do Rzy­mian rozdz. 14–15, któ­rym jest jed­ność mię­dzy poga­no- i judeo-chrze­ści­ja­na­mi, frag­ment 14:17–18 będzie inter­pre­to­wa­ny jako prze­ciw­sta­wie­nie mate­rial­nych rze­czy (“pokarm i napój”) ducho­wym prze­ja­wom chrze­ści­jań­skie­go, indy­wi­du­al­ne­go życia. Kon­tekst narzu­ca jed­nak rozu­mie­nie spo­łecz­ne rado­ści, poko­ju i spra­wie­dli­wo­ści; Kró­le­stwo Boże kon­sty­tu­uje nie die­ta pokar­mo­wa — jak chcie­li juda­izu­ją­cy — ale owo­ce Ducha Świę­te­go prze­ja­wia­ją­ce się w rela­cjach mię­dzy chrze­ści­ja­na­mi. To jeden z przy­kła­dów, któ­rych moż­na by mno­żyć.


Innym pro­ble­mem jest pomi­ja­nie roli gatun­ków lite­rac­kich w Biblii. Zie­lo­no­świąt­kow­cy czę­sto czy­ta­ją tek­sty praw­ne, poezję, apo­ka­lip­ty­kę a nawet dys­pu­tę tak, jak­by był to kate­chizm lub współ­cze­sny repor­taż pra­so­wy. Dla­te­go np. czy­ta­jąc prze­kleń­stwa w psal­mach zasta­na­wia­ją się jak je pogo­dzić z Jezu­so­wym naka­zem kocha­nia i modle­nia się o krzyw­dzi­cie­li. Nie zawsze też roz­po­zna­wa­ny jest język meta­fo­rycz­ny lub sym­bo­licz­ny. Być może jest to zja­wi­sko, któ­re w pkt. 25 Rapor­tu zosta­ło okre­ślo­ne jako “inter­pre­ta­cja lite­ral­na”. Pro­blem pole­ga na tym, że zie­lo­no­świąt­kow­cy chęt­nie posłu­gu­ją się inter­pre­ta­cją ale­go­rycz­ną, szcze­gól­nie wobec tek­stów histo­rycz­nych Sta­re­go Testa­men­tu. Ist­nie­je tutaj pew­na nie­kon­se­kwen­cja i subiek­ty­wizm, któ­rych nie powin­no się lek­ce­wa­żyć. Nie­ste­ty meto­da inter­pre­ta­cyj­na bywa dobie­ra­na tak, aby wspie­ra­ła jakiś z góry zało­żo­ny pogląd i paso­wa­ła do sys­te­mu zamiast odkry­wać zamie­rzo­ne przez auto­ra zna­cze­nie tek­stu (doty­czy to np. nie­któ­rych zagad­nień escha­to­lo­gii). Tym­cza­sem doce­nia­nie gatun­ków lite­rac­kich, któ­re wystę­pu­ją w Biblii i ich roli, któ­rą zamie­rzył Duch Świę­ty, nie tyl­ko poma­ga­ją wła­ści­wie odczy­tać tek­sty, ale w peł­niej­szy spo­sób zaspo­ka­ja­ją róż­no­rod­ne potrze­by ducho­we tak Kościo­ła jak i poje­dyn­cze­go chrze­ści­ja­ni­na. Jako przy­kład niech posłu­ży pole­mi­ka jaka ist­nie­je pomię­dzy Księ­gą Przy­słów z jed­nej stro­ny a Księ­ga­mi Kazno­dziei (Kohe­le­ta) i Hio­ba z dru­giej. Wszyst­kie trzy natchnio­ne księ­gi zaj­mu­ją się pyta­niem o spo­sób na szczę­śli­we życie i przy­czy­ny nie­szczęść w życiu czło­wie­ka. To pro­ble­my, któ­re zaj­mu­ją tak­że współ­cze­snych; tak wie­rzą­cych jak i nie­wie­rzą­cych. Potrze­bu­je­my więc wsłu­chać się w tę pole­mi­kę, aby nie żyć złu­dze­nia­mi, ale tak­że, aby nie popaść w zwąt­pie­nie i brak nadziei. Jeże­li jed­nak zacznie­my trak­to­wać te księ­gi jak “kate­chi­zmy z praw­da­mi wia­ry”, to albo potrak­tu­je­my ich treść wybiór­czo, albo zupeł­nie pomi­nie­my je w naucza­niu.


Na koniec chciał­bym podzie­lić się moimi spo­strze­że­nia­mi odno­śnie wyzwań przed któ­ry­mi stoi zie­lo­no­świąt­ko­we podej­ście do Pisma i jego egze­ge­zy. Przede wszyst­kim potrze­bu­je­my w Pol­sce solid­ne­go, nauko­we­go zaple­cza, któ­re nie tyl­ko pozwo­li­ło­by nasze­mu rucho­wi aktyw­nie uczest­ni­czyć w pra­cach nad prze­kła­da­mi Biblii i pomo­ca­mi do jej inter­pre­ta­cji — zamiast przy­mu­su korzy­sta­nia wyłącz­nie z dorob­ku auto­rów kato­lic­kich — ale było­by płasz­czy­zną pre­zen­ta­cji bogac­twa pen­ta­ko­stal­nej ducho­wo­ści, któ­ra jest niczym innym jak inkor­po­ra­cją we współ­cze­sność nowo­te­sta­men­to­wych wzor­ców. Aby do tego dążyć zie­lo­no­świąt­kow­cy potrze­bu­ją wyzbyć się uprze­dzeń, któ­re czę­sto żywią wobec świa­ta nauki, tak­że teo­lo­gii (por. pkt. 28) — czę­sto nie zna­jąc oso­bi­ście żad­ne­go teo­lo­ga — a pomóc im w tym może choć­by wdzięcz­ność Bogu za ludzi, któ­rzy poprzez cięż­ką pra­cę udo­stęp­ni­li nam Biblię w języ­ku pol­skim. Ponad­to tak jak komu­ni­ku­je pkt. 30 Rapor­tu, potrze­bu­je­my lepiej zba­dać for­mal­no-kry­tycz­ne meto­dy inter­pre­ta­cji i nie przej­mu­jąc rady­kal­nych wnio­sków sfor­mu­ło­wa­nych w począt­kach ist­nie­nia tych szkół, wyko­rzy­stać je do głęb­szych badań nad natchnio­nym tek­stem. Prze­cież kie­dy stwier­dza­my, że róż­ni­ce w prze­ka­zie pew­nych wypo­wie­dzi Jezu­sa w Ewan­ge­lii wg Mar­ka i Łuka­sza, wyni­ka­ją z tego, że Łukasz uni­kał żydow­skich zwro­tów i opi­su zwy­cza­jów, któ­re były­by obraź­li­we lub nie­zro­zu­mia­łe dla poga­ni­na do któ­re­go adre­so­wał swo­je dzie­ło, to korzy­sta­my z dorob­ku wła­śnie kry­ty­ki form i kry­ty­ki redak­cji (np. Mk 4:12 i Łk 8:10; Mk 10:51 i Łk 18:41). Te wnio­ski nie nisz­czą orto­dok­syj­nej wia­ry, ale poma­ga­ją wyja­śnić pew­ne zja­wi­ska wystę­pu­ją­ce w tek­ście.


Na koniec pra­gnę odnieść się do nie­bez­pie­czeń­stwa subiek­ty­wi­zmu o któ­rym raport wspo­mi­na w pkt. 27. Trud­no jest z kimś pole­mi­zo­wać lub wska­zy­wać błąd w inter­pre­ta­cji, jeże­li adwer­sarz powo­łu­je się na Ducha Świę­te­go, któ­ry “obja­wił” mu wła­śnie takie a nie inne zna­cze­nie tek­stu. W takiej sytu­acji nale­ży przy­jąć, że tysią­ce innych chrze­ści­jan pomy­li­ło się, ponie­waż rozu­mie­jąc tekst ina­czej nie mogli być pod wpły­wem Ducha Świę­te­go, któ­ry nie pro­wa­dzi prze­cież do róż­nych inter­pre­ta­cji, błę­dów i zamie­sza­nia. Może więc powin­ni­śmy zre­zy­gno­wać z zasła­nia­nia się Duchem Świę­tym, ale pra­cu­jąc nad tek­stem ufać, że Jego obec­ność i świa­tło przy­nie­sie praw­dzi­we ducho­we bło­go­sła­wień­stwo naszej pra­cy. Nie ma alter­na­ty­wy: podej­ście nauko­we, albo ducho­we, tak jak nie ma alter­na­ty­wy: uczyć się czy­tać, albo cze­kać, że Duch Świę­ty udzie­li daru zro­zu­mie­nia Biblii bez czy­ta­nia. Za pew­ne dzia­ła­nia odpo­wie­dzial­ny jest czło­wiek, któ­re­go Bóg w żaden spo­sób nie wyrę­czy; On pobło­go­sła­wi i da owoc ludz­kiej pra­cy. Dla­te­go nie zga­dzam się ze stwier­dze­niem Rapor­tu w pkt. 27, że Duch Świę­ty ochro­ni lokal­ną wspól­no­tę przed błę­dem subiek­ty­wi­zmu, ponie­waż histo­ria i współ­cze­sne doświad­cze­nia poka­zu­ją, że szcze­rzy, modlą­cy się chrze­ści­ja­nie błęd­nie inter­pre­tu­ją i nie­wła­ści­wie sto­su­ją pew­ne frag­men­ty Pisma. Już Piotr ostrze­gał przed tym w swo­im Pierw­szym Liście 3:15–16 i to nie Duch Świę­ty jest odpo­wie­dzial­ny za błę­dy, któ­re popeł­nia­my. Inter­pre­tu­jąc Pismo musi­my od począt­ku do koń­ca wziąć na sie­bie odpo­wie­dzial­ność za to, jak je rozu­mie­my i cze­go naucza­my (patrz 2 Tymot 2:15). Kie­dy jed­nak z tego posia­ne­go przez nas ziar­na wyra­sta dobry plon, to jest to wyłącz­nie dzie­ło Boga.Niech ten Wspa­nia­ły i Wiel­ki Bóg spra­wi przez swo­je Sło­wo, że pol­ska zie­mia sta­nie się peł­na Jego chwa­ły.


pastor Marek Kur­kie­re­wicz


Zobacz rów­nież:


Pismo Świę­te a Tra­dy­cja w dia­lo­gu kato­lic­ko-zie­lo­no­świąt­ko­wym


Pismo Świę­te Kościo­ła


Zie­lo­no­świat­kow­cy i kato­li­cy w dia­lo­gu

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.