Zbaw nas od złego
- 25 kwietnia, 2003
- przeczytasz w 12 minut
Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 4–5).
Każdą religię konstytuują trzy elementy: koncepcja człowieka w jego obecnym życiu, określona wizja zbawienia i środki, jakie trzeba przedsięwziąć, żeby to zbawienie urzeczywistnić. Biorąc pod uwagę pierwszy z tych elementów należy zauważyć, iż każda religia głosi, że człowiek jest dotknięty złem, uwikłany w zło. A konsekwencją wszelkiego zła jest z kolei różnorodność cierpienia. Zbawienie zaś polega na przezwyciężeniu zła, jakim jest cierpienie, jak również zła w ogóle. Inaczej jednak interpretuje zło chrześcijaństwo, a inaczej religie Wschodu.
Chrześcijanie zło wiążą przede wszystkim z grzechem. Grzech natomiast jest odwróceniem się od Boga, brakiem miłości do Niego. Tak więc grzech jest konsekwencją złej woli i dotyka „serca” człowieka. Żeby uwolnić się od grzechu, trzeba Boga na nowo pokochać, nawrócić się do Niego, zwrócić ku Niemu swoje serce.
Natomiast wyznawcy religii wschodnich utożsamiają zło z niewiedzą, która jest po prostu błędną interpretacją rzeczywistości. Jest to „zapomnienie”, że Bóg, człowiek i świat to Jedno, że każdy człowiek nosi w sobie iskrę boskości. Niewiedza jest więc słabością umysłu człowieka. Aby ją przezwyciężyć, należy zdobyć oświecenie dające przekonanie, że każdy jest w głębi swego bytu bogiem.
Zło, o którym mówią religie, towarzyszy człowiekowi od początku jego istnienia. Chrześcijanie sięgają w tym patrzeniu wstecz do grzechu pierworodnego, którym każdy, kto przychodzi na świat, jest obciążony. Konsekwencją grzechu jest cierpienie i śmierć. Hinduiści i buddyści wierzą natomiast, że zło każdego człowieka wywodzi się także z jakiejś pierwotnej niewiedzy, której podlegają wszyscy od początku swego istnienia. Z tej to niewiedzy również wyrasta cierpienie i konieczność umierania, by dusza na nowo mogła wejść w inne ciało.
Doświadczenie zła rodzi potrzebę zbawienia. Ponieważ jednak poszczególne religie odmiennie postrzegają zło, każda z nich poleca inne środki do jego przezwyciężenia. I tak chrześcijanin poprzez miłość będzie się starał powrócić do Boga, od którego odszedł. Natomiast hinduista czy buddysta poprzez medytację będzie się starał na nowo uświadomić sobie swoją boskość, o czym w jakiś sposób „zapomniał”.
Poglądy chrześcijan i wyznawców religii Wschodu można ująć krótko. Z jednej strony będą to dwa przykazania miłości: Będziesz Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. (…) Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12, 30–31). Z drugiej strony będzie to paralelny postulat indyjskiego laureata Nagrody Nobla, Rabindranatha Tagore’a: Kochaj bliźniego swego, boś ty jest swoim bliźnim. Można by dodać więcej: nie tyle kochaj, lecz raczej poznaj, że jesteś tym samym, co twój bliźni i tym samym, co twój Bóg. Tak mogłoby brzmieć podstawowe przykazanie zbawienia religii Wschodu. Różne koncepcje zła i, co za tym idzie, odmienne sposoby jego przezwyciężania wpływają na kształt postaw przyjmowanych przez ludzi. I tak chrześcijanin, jeśli dobrze zrozumiał wymagania swojej religii, wymagania Boga, zapragnie całkowicie poświęcić się miłości. Hinduista natomiast będzie się starał wszelkimi sposobami pokonać egzystencjalną niewiedzą.
Jakie więc konsekwencje płyną z utożsamienia zła z niewiedzą, czyli z brakiem zrozumienia prawdy o rzeczywistości, a nie z grzechem, czyli odwróceniem się od Boga? Przede wszystkim zbawienie nie będzie wtedy polegało na usunięcia zła moralnego, lecz na całkowitym wyzbyciu się niewiedzy, na przekroczeniu wszelkich różnic i rozróżnień, również tych między dobrem i złem. Dążenie do stanięcia ponad dobrem i złem prowadzi czasem do paradoksalnych sytuacji. I tak ideałem hinduizmu jest dżiwanmukta („dusza wyzwolona”), człowiek wyzwolony za życia, stojący ponad dobrem i złem. To daje mu czasem możliwość zachowań zupełnie nieetycznych i nikt go za to nie potępia. On jest ponad dobrem i złem, więc zło, które popełnia, nie dotyczy go. On nie jest podmiotem tegoż zła, ono zaś w jakiś niewytłumaczalny sposób „dzieje się” w związku z nim, ale nie jest związane z jego moralnymi wyborami (do wprowadzenia w życie tego rodzaju „teologii” zachęcał B. Szandorowską Satya Sai Baba, o czym będzie mowa w ostatnim rozdziale). Chrześcijański święty natomiast nigdy nie jest ponad dobrem i złem. Obowiązuje go ten sam, co innych, kodeks etyczny, a za popełniane zło jest odpowiedzialny w stopniu większym niż inni, gdyż otrzymał więcej duchowych darów, więcej łaski.
Dla chrześcijanina nie do przyjęcia jest nauka Kriszny, wysłańca bogów, udzielona rycerzowi Ardżunie, a zapisana w jednej z świętych ksiąg hinduizmu, Bhagawadgicie. Ardżuna ma przystąpić do walki. W szeregach przeciwnika zauważa jednak wielu spośród swoich krewnych. Zrozumiałe więc są jego wątpliwości co do słuszności podjętych działań. Chce się wycofać. Wtedy Kriszna, będący woźnicą jego rydwanu, poucza go, że rolą, obowiązkiem, prawem rycerza jest zabijanie. Jednakże fakt pozbawienia kogoś życia nie ma aż tak wielkiego znaczenia. W rzeczywistości bowiem nikt nie ginie, gdyż to, co w człowieku istotne, czyli dusza, nie podlega śmierci. Opuszcza ona jedno ciało, a wchodzi w następne. Z konkretnym ciałem jest tak związana jak człowiek z ubraniem: zniszczone wyrzuca, a wkłada nowe. Zatem wyrzuty sumienia są tu nie na miejscu, gdyż stanowią jedynie efekt niewiedzy, którą przecież należy przezwyciężyć. Warto w tym miejscu zauważyć, że chrześcijanie również wierzą w nieśmiertelność duszy. Ta wiara jednak nie pozwala im ze spokojem zabijać innych w przekonaniu, że i tak żyć będą.
Zgodnie z hinduistycznym przekonaniem każde ludzkie negatywne działanie jest kwestią nie tyle złej woli, lecz wynikiem wspomnianej już niewiedzy. Wiemy jednak, że inaczej płaci się za złą wolę, a inaczej za pomyłkę. Czym innym jest morderstwo z premedytacją, a czym innym morderstwo w afekcie. Hindus gdy zabija, to nie tyle czyni coś bardzo złego, ile ulega wielkiej iluzji. Powinien przecież wiedzieć, że się nie zabija, gdyż odbierając komuś życie, przerywa się proces jego rozwoju. Owszem, za ten akt trzeba zapłacić następnym wcieleniem, nie jest to jednak pokuta za grzech, lecz raczej starania prowadzące do zdobycia prawdziwej wiedzy. Zatem następne życie to dodatkowy czas na zrozumienie rzeczywistości, na zbliżenie się do wyzwalającej prawdy.
Według nauki chrześcijańskiej natomiast zło nie jest kwestią pomyłki, lecz świadomego odwrócenia się od Boga. Za ignorancję niezawinioną nie ponosimy odpowiedzialności, gdy jednak wchodzi w grę ignorancja zawiniona, wtedy jesteśmy odpowiedzialni za to, że nie chcieliśmy wiedzieć, a więc za złą wolę. W pewnych sytuacjach Jezus całkowicie wyklucza jakąkolwiek niewiedzą. Mamy wtedy do czynienia z grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, kiedy to człowiek doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak powinien postąpić, a mimo wszystko czyni Bogu na przekór. Wchodzi tu więc w rachubę wyłącznie zła wola, a nie żadna usprawiedliwiająca zło pomyłka. Z osądu takiego człowieka Jezus całkowicie wyklucza ewentualność błędu, iluzji, kwestionując tym samym całą doktrynę Wschodu, mówiącą, że to pomyłka. Zło jest grzechem, działaniem woli, odwróceniem się od Boga, a nie błędną oceną rzeczywistości, defektem umysłu.
* * * * *
Chrześcijańskie i wschodnie spojrzenie na zło spotykają się w interpretacji… grzechu pierworodnego. Był on na pewno aktem woli, przyzwalającym na odejście od Boga, ale także aktem umysłu człowieka, który wykazał najwyższą ignorancję, nie przeczuwając, co traci. Na „decyzję odejścia” z pewnością miała wpływ ontologiczna sytuacja człowieka. Jako byt stworzony każdy z nas może się mylić, nic więc dziwnego, że pierwszy człowiek (i każdy z nas) uległ złudnej obietnicy, że „tak jak Bóg” (por. Rdz 3, 5) będzie znał dobro i zło.
Księga Rodzaju w swych trzech pierwszych rozdziałach ukazuje przede wszystkim fakt grzechu pierworodnego i protoewangelię, czyli obietnicę zbawienia. Zadajemy sobie czasem pytanie, czy te wydarzenia miały rzeczywiście miejsce w jakimś punkcie historii. Przedstawioną w Księdze Rodzaju strukturę grzechu odzwierciedlają dzieje religii powstałej w Indiach. Biblijny opis ukazuje Boga, który z miłości stwarza człowieka, a następnie człowieka ulegającego pokusie stania się jak Bóg. Ten właśnie schemat został zrealizowany na Wschodzie i stanowi esencjalny wyraz hinduizmu, jak również buddyzmu. Tak więc Księga Rodzaju jest jakby lustrem, w którym przeglądają się dzieje różnych religii.
Na czym polegał „grzech pierworodny hinduizmu”? „Na początku” (piętnaście wieków przed Chrystusem) wierzono w Indiach w bogów, mieszkających w niebie. Składano im ofiary, oddawano cześć w liturgii. Pojmowano ich jednak nazbyt po ludzku, antropomorficznie, mitologicznie. W tym okresie historycznym znani już byli ludzie, którzy dzięki wytrwałej ascezie osiągnęli wielką siłę ducha. Tego rodzaju jednostki do dziś są chlubą Indii. Rozwijająca się świadomość religijna nie chciała dłużej akceptować tak pojętego bóstwa, dotkniętego szeregiem „ludzkich” słabości, a różniącego się od człowieka jedynie siłą fizyczną i boskim pochodzeniem. Równocześnie wierzono, że doskonały człowiek, jogin, dzięki praktykom ascetycznym i magicznym może zawładnąć światem boskim. Pogląd ten wyraża krótki fragment Mahabharaty, wielkiej epopei hinduizmu:
Niegdyś królewski ryszi, Wiśwamitrą zwany,był przez wieki straszliwej pokucie oddany.Widząc to, władca bogów, Indra, zdjęty trwogąpomyślał: Mnich ten wielki przez ascezę srogąogromną posiadł siłę i targnąć się możenawet na mnie i zburzyć państwo moje boże.
Przeczucia Indry sprawdziły się. Pojmowanych antropomorficznie bogów wyrzucono z nieba. Zastąpiono ich koncepcją jednego, wszechobecnego i bezosobowego bytu absolutnego, nazwanego Brahmanem. Po zdetronizowaniu mitologicznych bogów uznano, że dla pojętego w nowy sposób Absolutu najlepszym miejscem będzie wnętrze owego doskonałego człowieka. Boskość została zatem przeniesiona z nieba i umieszczona w głębi ludzkiego bytu, przyjmując miano atmana. Uwieńczeniem tych przemian w świadomości religijnej stało się przekonanie o tożsamości atmana i Brahmana. I w ten sposób byt ludzki został poszerzony do granic nieskończoności. Człowiek w szczytowym momencie samorealizacji staje się Wszystkim.
Zatem niebo, ten transcendentny, ponadludzki świat, przestaje istnieć, skoro nie ma już mieszkających w nim bogów. Świadomość religijna koncentruje się teraz na atmanie, na boskości w każdym człowieku. I w ten sposób w Indiach spełniła się dana ludziom obietnica, że będą „jak Bóg”. Dlatego też chrześcijańską modlitwę Ojcze nasz hindus czy buddysta zinterpretuje zgodnie z przedstawioną tu wizją religijną. Będzie to inwokacja nie do Tego, który jest „w niebie”, czyli na zewnątrz człowieka, lecz „we mnie”. Przyjdź królestwo Twoje to prośba wyrażająca tęsknotę, by ono we mnie się ujawniło, zgodnie ze słowami Jezusa: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30), które hinduista bez wahań odniesie do każdego człowieka.
Tak więc w dążeniu, by lepiej zrozumieć Boga, popełniono błąd. Należało bowiem pojęcie Boga oczyścić z antropomorfizmu, zakwestionować w nim wszystkie cechy ułomnej, ludzkiej istoty, nie zaś twierdzić, że bóstwa i osobowości w jednym bycie nie da się pogodzić. W ten sposób z troski, by nie pojmować Boga na sposób osoby ludzkiej, pozbawiono Go całkowicie statusu bytu osobowego. Nie można kwestionować osobowości Boga tylko dlatego, że wcześniej człowiek wyobrażał Go sobie na wzór osoby ludzkiej. Podobnie zresztą bywa z ludźmi. Nie można kogoś traktować „jak rzecz” tylko dlatego, że nie szanuje on swej ludzkiej godności. Podobnie również szacunek właściwy człowiekowi należy się temu, kto ze względu na swe upośledzenie umysłowe nie spełnia aktów ludzkich. Tak więc Hindusi postępując „w dobrej wierze” — bo starali się przecież jak najlepiej zrozumieć istotę Boga — rozminęli się z prawdą. Stary Testament natomiast zawsze mówi o Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba, o Bogu, który rozmawia z ludźmi, nawiązuje z nimi osobowy kontakt, a więc sam jest Osobą.
Jeśli chodzi o ruch religijny nazwany później buddyzmem, to należy zauważyć, że jego inicjator, Gautama, całkowicie ignorował wszelkie pytania na temat Bytu Transcendentnego. Przekonywał ludzi, że jest to zagadnienie z egzystencjalnego punktu widzenia nieistotne. Jedynym, co człowieka winno zajmować, to wyzwolenie z obecnej kondycji. Tego wszakże każdy musi dokonać sam, bez jakiejkolwiek zewnętrznej, Boskiej pomocy. Do najważniejszych doktrynalnych zasad buddyzmu należy przekonanie o „naturze Buddy” („oświeconego”), którą każdy nosi w sobie i którą musi w swym życiu urzeczywistnić. Owa „natura Buddy” nie jest niczym innym, jak tylko owym immanentnym bytem absolutnym, atmanem, który jest tożsamy z Brahmanem, Wszechbytem. Mamy tu więc do czynienia z przedstawionymi wyżej poglądami, ujętymi jedynie w inną szatę pojęciową.
W tym samym czasie, kiedy w świadomości religijnej przeniesiono Boga z nieba do wnętrza człowieka, pojawiła się w Indiach idea reinkarnacji. Bowiem do tej pory wierzono, że bogowie wpuszczają człowieka do nieba lub strącają go do piekła, nagradzają, albo karzą. Skoro jednak człowiek przestał liczyć na Bożą łaskę, jak również na Jego miłosierdzie, sam musiał zatroszczyć się o swoje zbawienie. Ponieważ jednak nikt nie umiera jako doskonały, trzeba tułać się poprzez setki inkarnacji, aż do momentu ostatecznego wyzwolenia. I w ten sposób wiara w reinkarnację stała się ostatnim akcentem odejścia człowieka od Boga, a zwrócenia się ku sobie. Cały ten proces można zatem wpisać w klasyczną definicją grzechu, a że miał on miejsce „na początku” i nie dotyczył jednostek, lecz rozegrał się na terenie powszechnej świadomości religijnej, można w nim dostrzec znamię grzechu pierworodnego. Warto w tym miejscu zauważyć, że to, co w tradycji wschodniej uważane jest za wielkie oświecenie (przekonanie o boskości człowieka), zgodnie z duchem chrześcijaństwa należy uznać za wielkie złudzenie. Zatem religie te różnią się między sobą w podstawowej kwestii.
Taki więc charakter miało w świetle Księgi Rodzaju „odejście” hinduizmu i buddyzmu od Boga. Ta sama Księga zawiera jednak obietnicę pojednania z Bogiem, protoewangelię: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3, 15). Słowa te Kościół odnosi tradycyjnie do Maryi i do Jezusa, do Boga, który stanie się człowiekiem i zbawi ludzi. Biorąc pod uwagę dzieje religii wschodnich, hinduizmu i buddyzmu, można w jakimś sensie mówić o ich „nawróceniu”. Polega ono na uznaniu na nowo istnienia transcendentnego, osobowego Boga, niezależnego od człowieka, Boga-Stwórcy i Zbawcy, a co za tym idzie na przywróceniu w relacjach religijnych miłości, modlitwy i łaski.
Jednym z najbardziej widocznych owoców działania Ducha Świętego w hinduizmie jest wykorzystanie idei reinkarnacji, której przyjęcie było formą uniezależnienia się człowieka od Boga, jako środka umożliwiającego Mu ponowne wejście w ludzki świat. Jak bowiem wierzono, że dusza ludzka w swoim dążeniu do doskonałości przechodzi przez różne ciała, tak w pewnym momencie zaczęto również żywić przekonanie, że Bóg wciela się w różne postacie, aby pomóc swoim czcicielom. Do najbardziej znanych wcieleń bóstwa należy Kriszna, a z postaci historycznych Budda. Można powiedzieć, że Bóg przyszedł do człowieka tą samą drogę, którą człowiek od Niego odszedł. W idei awatarów — wcieleń bóstwa — można też dostrzec działanie Boga przygotowujące ludzką świadomość na przyjęcie prawdy chrześcijaństwa o jedynym, zbawczym wcieleniu Boga w Osobie Jezusa Chrystusa. W taki oto sposób religie Wschodu zbliżają się do chrześcijaństwa.
Dziś religie te nie są jednolite, mają jakby dwa oblicza. Z jednej strony jest to „oblicze odejścia”, buntu przeciw osobowemu Bogu, z drugiej zaś „oblicze nawrócenia”, powrotu do Niego. Formą „odejścia” są na pewno wszelkie monistyczne koncepcje hinduizmu i buddyzm pierwotny, natomiast do form „powracających” do Boga zaliczyć należy z pewnością wisznuizm, a w buddyzmie amidyzm. Owe dwa oblicza można również dostrzec we współczesnych mutacjach hinduizmu, jakimi są (bezosobowa) Medytacja Transcendentalna i (osobowe) Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny.