Magazyn

Życie mnisze w dialogu międzyreligijnym w ujęciu Raimona Panikkara


Mię­dzy­re­li­gij­ny Dia­log Mona­stycz­ny trwa już 25 lat. Jego naj­waż­niej­szym owo­cem, według kard. F. Arin­ze jest “oso­bi­ste doświad­cze­nie wie­lu mni­chów i mni­szek, któ­rzy sta­ra­li się zin­te­gro­wać wschod­nie dro­gi medy­ta­cji z wła­snym życiem mona­stycz­nym”[1]. Innym, nie mniej waż­nym suk­ce­sem jest wypra­co­wy­wa­nie wspól­nej mię­dzy­re­li­gij­nej teo­lo­gii mona­sty­cy­zmu. Jej zarys przed­sta­wił w naj­now­szym (dostęp­nym na razie w Inter­ne­cie) nume­rze Biu­le­ty­nu “Mona­stic Inter­re­li­gio­us Dia­lo­gue” — Raimon Panikkar[2] — jeden z naj­wy­bit­niej­szych obec­nie przed­sta­wi­cie­li kato­lic­kiej teo­lo­gii reli­gii.


Panik­kar zali­cza­ny jest przez znaw­ców przed­mio­tu do kon­wer­gent­nej teo­lo­gii plu­ra­li­zmu reli­gij­ne­go. Ozna­cza to, że jego zda­niem Jezus Chry­stus jest pośred­ni­kiem zba­wie­nia, ale for­my Jego obec­no­ści w świe­cie są róż­ne i nie mogą być ogra­ni­czo­ne tyl­ko do chrze­ści­jań­stwa, czy nawet jude­ochrze­ści­jań­stwa. Bóg obja­wia się w róż­nych reli­giach i róż­nych księ­gach wyzna­nio­wych. Teo­log ten, aby zacho­wać chry­sto­lo­gicz­ną spój­ność swo­ich poglą­dów — roz­róż­nia przy tym ziem­skie­go Chry­stu­sa — Jezu­sa z Naza­re­tu od Logo­su — Sło­wa, Jezu­sa kosmicz­ne­go, uni­wer­sal­ne­go, któ­ry wcie­lał się w roz­ma­ite posta­cie z ludz­kiej histo­rii (Bud­dę, Krisz­nę itp.). Logos obec­ny jest więc w każ­dej reli­gii, a to ozna­cza, że każ­da z nich ma zna­cze­nie zbawcze[3].


W jed­nym ze swo­ich ostat­nich tek­stów przed­sta­wia on swo­ją wizję życia mni­sze­go, któ­ra jest owo­cem pro­wa­dzo­ne­go przez nie­go od wie­lu lat głę­bo­kie­go dia­lo­gu mię­dzy­re­li­gij­ne­go. Postu­lu­je on przede wszyst­kim prze­sta­nie doda­wa­nia określ­ni­ków reli­gij­nych czy wyzna­nio­wych do poję­cia mnich. “Mnich to po pierw­sze i przede wszyst­kim oso­ba, któ­ra sta­wia reali­za­cję peł­ni egzy­sten­cji w cen­trum swo­je­go życia. Odno­si się to zarów­no do mni­chów bud­dyj­skich, chrze­ści­jań­skich i wszel­kich innych” — pod­kre­śla teo­log.


Odej­ście od wyzna­nio­wych dookre­śleń ma jed­nak rów­nież głęb­szy cel. Cho­dzi o wyzwo­le­nie się z domi­na­cji zachod­nie­go sty­lu myśle­nia, o wyzwo­le­nie się z cze­goś co sam Panik­kar okre­śla “mono-kul­tu­ro­wą domi­na­cją” przy­wią­za­ne­go do onto­lo­gii, Pra­wa, zasad Zacho­du. Spo­tka­nie  mni­chów nale­żą­cych do róż­nych tra­dy­cji reli­gii, ich dia­log pro­wa­dzić ma do uwol­nie­nia się od kolej­nych barier (tym razem nale­żą­cych do ich tra­dy­cji reli­gij­nych) sto­ją­cych na prze­szko­dzie do peł­ni życia reli­gij­ne­go. Nie może to oczy­wi­ście ozna­czać płyt­kie­go eklek­ty­zmu, ale otwar­cie się na to, co w innych tra­dy­cjach reli­gij­nych jest rze­czy­wi­ście waż­ne, dobre i praw­dzi­we, prze­ła­my­wa­nia w tej per­spek­ty­wie wła­snych reli­gij­nych bra­jów. Przy­kła­dem, któ­re­go sam Panik­kar już nie poda­je, ale któ­ry wyda­je się odpo­wied­ni, może być wschod­nia medy­ta­cja zen, czy jogi pro­wa­dzo­na w licz­nych kato­lic­kich, bene­dyk­tyń­skich czy jezu­ic­kich klasztorach[4].


Co jed­nak zmie­ni takie otwar­cie się na inne reli­gie, zerwa­nie z mono­kul­tu­ro­wo­ścią? “Nic i wszyst­ko” — odpo­wia­da Panik­kar. Po pierw­sze, jego zda­niem, zmie­ni się styl życia mni­cha. Nie będzie on już odrzu­cał świa­ta, ale sub­tel­nie, bez jakiej­kol­wiek for­my prze­mo­cy, pły­nął pod prąd domi­nu­ją­cych w świe­cie tren­dów. Ów brak prze­mo­cy, poko­rę inte­lek­tu­al­ną połą­czo­ną z rady­ka­li­zmem życia mnich będzie czer­pał ze świa­do­mo­ści, że żaden sys­tem, reli­gia, dok­try­na, ani tym bar­dziej jaka­kol­wiek jed­nost­ka nie posia­da peł­ni praw­dy, nie daje wszel­kich moż­li­wych odpo­wie­dzi. Jego poko­ra ozna­cza przy­zna­nie, że jeste­śmy (my i nasze insty­tu­cje) nie­do­sko­na­li, nie­do­koń­cze­ni. Przy­zna­nie się do tego wyma­ga jed­nak szcze­gól­nej odwa­gi.


Po dru­gie powo­ła­nie mona­stycz­ne ozna­cza, według Panik­ka­ra, powo­ła­nie do samot­no­ści. Ale nie może ona nigdy ozna­czać izo­la­cji. Czło­wiek, w tym tak­że mnich może stać się w peł­ni sobą tyl­ko w rela­cji soli­dar­no­ści z peł­nią rze­czy­wi­sto­ści, nie­za­leż­nie od tego, jak ją okre­śli.


I wresz­cie ostat­nia kwe­stia. Mona­stycz­ny dia­log mię­dzy­re­li­gij­ny poka­zu­je, że powo­ła­nie mni­sze jest zawsze nowe. Nowe powo­ła­nia nie powta­rza­ją sta­rych, nie prze­bie­ga­ją według zna­nych pla­nów, nie są ogra­ni­cza­ne przez jakie­kol­wiek pra­wo, ale są two­rzo­ne przy naszej współ­pra­cy, przez dyna­mi­kę rze­czy­wi­sto­ści, poprzez świę­tą obec­ność, wsłu­cha­nie się w Boski Głos, noszą­cy róż­ne nazwy w róż­nych tra­dy­cjach reli­gij­nych. Powo­ła­nie mni­sze nie może więc być naśla­do­wa­niem, imi­to­wa­niem kogoś lub cze­goś (wca­le nie cho­dzi tu tyl­ko o naśla­do­wa­nie zało­ży­cie­li zako­nów), ale musi być dro­gą do sta­wa­nia się w peł­ni sobą. “Nie wystar­czy naśla­do­wać Bud­dę, Chry­stu­sa, Boga, ale musi­my sta­wać się Bud­dą, Chry­stu­sem, Bogiem — nie pyta­jąc się, jak Piotr, “A co z Janem”, bowiem odpo­wie­dzią były sło­wa: “Ty idź za mną” — pod­kre­śla hin­du­ski teo­log.


Oczy­wi­ście łatwo odrzu­cić sło­wa hin­du­skie­go teo­lo­ga — stwier­dza­jąc, że pre­zen­tu­je on mod­ny obec­nie nurt new age­’u za filo­zo­fia­mi Wscho­du zmie­rza­ją­cy do utoż­sa­mie­nia się z Bogiem. Ale zanim się to zro­bi trze­ba pamię­tać, że myśle­nie takie (może w bar­dziej sub­tel­nej for­mie) obec­ne jest w tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej. Celem hezy­cha­stów nie było prze­cież tyl­ko medy­to­wa­nie Boga, ale zjed­no­cze­nia się z Bogiem, czy mówiąc wprost “sta­nie się Bogiem” poprzez łaskę.


Prze­ko­na­nie zaś o tym, że świę­tość jest nie tyle naśla­do­wa­niem (nawet “naśla­do­wa­niem Chry­stu­sa”), ile reali­zo­wa­niem sie­bie w peł­ni, reali­zo­wa­niem dro­gi, jaką dla nas zapla­no­wał Bóg — jest w peł­ni obec­ne w reali­stycz­nej, tomi­stycz­nej asce­ty­ce. Czę­sto na swo­ich wykła­dach mówił o tym prof. Mie­czy­sław Gogacz, któ­re­go o szcze­gól­ną sym­pa­tię dla dia­lo­gu mię­dzy­re­li­gij­ne­go trud­no podej­rze­wać.


Idąc dalej moż­na, za Ser­giu­szem Buł­ga­ko­wem, powie­dzieć, że kto w peł­ni zre­ali­zo­wał swo­je powo­ła­nie — ten zjed­no­czył się z Bogiem, sta­jąc się Bogiem poprzez łaskę, a nie z natu­ry.


[1] Cyt. Za: J. Bere­za, Chrze­ści­ja­nie i bud­dy­ści w dia­lo­gu mię­dzy­mo­na­stycz­nym, w: “Odku­pie­nie a dia­log mię­dzy­re­li­gij­ny”, Poznań 1999, s. 111.[2] R. Panik­kar, The New Monk, Bul­le­tin “Mona­stic Inter­re­li­gio­us Dia­lo­gue”, 72 (April 2004).[3] K. Kau­cha, Plu­ra­li­stycz­no-rela­ty­wi­stycz­na teo­lo­gia reli­gii, w: Chrze­ści­jań­stwo a reli­gie, red. I. Led­woń, K. Pek, Lublin-War­sza­wa 1999, s. 124–125.[4] Wię­cej na ten temat w: J. M. Bere­za, Chrze­ści­ja­nie a prak­ty­ki medy­ta­cyj­ne Dale­kie­go Wscho­du, w: Zro­zu­mieć Wschód, red. Ł. Trzciń­ski, K. Jakub­czak, Kra­ków 1997, ss. 159–169.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.