Opinie

Arcybiskup Canterbury na temat małżeństw homoseksualnych


4 czerw­ca Bry­tyj­ska Izba Lor­dów prze­gło­so­wa­ła wpro­wa­dze­nie w Zjed­no­czo­nym Kró­le­stwie insty­tu­cji mał­żeństw dla osób tej samej płci. Więk­szo­ścią gło­sów człon­ko­wie Izby Lor­dów zade­cy­do­wa­li, że — podob­nie jak pary hete­ro­sek­su­al­ne — będą one mogły zawie­rać ślu­by. Jak to uję­ła w swo­im liście otwar­tym mini­ster do spraw rów­no­ści, kon­ser­wa­tyw­na poli­tyk Helen Grant: “Dwo­je ludzi, któ­rzy chcą iść razem przez życie — co może być w tym złe­go?”. Inna opi­nie […]


4 czerw­ca Bry­tyj­ska Izba Lor­dów prze­gło­so­wa­ła wpro­wa­dze­nie w Zjed­no­czo­nym Kró­le­stwie insty­tu­cji mał­żeństw dla osób tej samej płci. Więk­szo­ścią gło­sów człon­ko­wie Izby Lor­dów zade­cy­do­wa­li, że — podob­nie jak pary hete­ro­sek­su­al­ne — będą one mogły zawie­rać ślu­by. Jak to uję­ła w swo­im liście otwar­tym mini­ster do spraw rów­no­ści, kon­ser­wa­tyw­na poli­tyk Helen Grant: “Dwo­je ludzi, któ­rzy chcą iść razem przez życie — co może być w tym złe­go?”.

Inna opi­nie zapre­zen­to­wał w deba­cie nad usta­wa Lord Justin Welby, arcy­bi­skup Can­ter­bu­ry, zwierzch­nik Kościo­ła Anglii. Pro­jekt usta­wy od począt­ku budził wąt­pli­wo­ści, a nawet sprze­ciw w bry­tyj­skich krę­gach reli­gij­nych. W ubie­głym tygo­dniu przed­sta­wi­cie­le róż­nych reli­gii wysto­so­wa­li do pre­mie­ra “apel ostat­niej szan­sy na uda­rem­nie­nie usta­wy”, w któ­rym suge­ro­wa­li, że zrów­na­nie w pra­wie związ­ków homo- i hete­ro­sek­su­al­nych ozna­cza “dewa­lu­ację insty­tu­cji mał­żeń­stwa”, jest “spo­łecz­nie szko­dli­we” i “będzie mia­ło poważ­ne skut­ki dla zdro­wia spo­łecz­ne­go, życia rodzin­ne­go i praw czło­wie­ka, takich jak swo­bo­da wyzna­nia i wol­ność sło­wa”.

Arcy­bi­skup nawią­zał w swo­im wystą­pie­niu do tego ape­lu. Co inte­re­su­ją­ce, stwier­dził przy tym jed­nak: “Jest w oczy­wi­sty spo­sób nie­zbęd­ne, aby sta­bil­ne i opar­te na wier­no­ści sobie związ­ki jed­no­pł­cio­we były, gdy oso­by, któ­rych to doty­czy, tego chcą, uzna­ne i trak­to­wa­ne z taką samą god­no­ścią i wią­za­ły się z takim samym skut­kiem praw­nym co mał­żeń­stwo”. Jed­no­cze­sne sta­now­czo opo­wie­dział się prze­ciw­ko rede­fi­nio­wa­niu tra­dy­cyj­ne­go mał­żeń­stwa. Jego zda­niem przez przy­je­cie nowej usta­wy: “Mał­żeń­stwo ule­ga likwi­da­cji, rede­fi­ni­cji i zosta­je ponow­nie stwo­rzo­ne jako róż­ne dla i powo­du­ją­ce nie­rów­ność róż­nych kate­go­rii osób. Nowe mał­żeń­stwo z tej usta­wy ma dziw­ny kształt, w któ­ry upcha­no kate­go­rie osób tej samej i róż­nej płci, z któ­rych żad­na dobrze do nie­go nie pasu­je. Utra­co­ne zosta­ło poję­cie mał­żeń­stwa jako nor­ma­tyw­nych ram dla pro­kre­acji. Uszczerb­ku dozna­ła idea mał­żeń­stwa jako przy­mie­rza. Rodzi­na w swo­im nor­mal­nym zna­cze­niu, star­sza od pań­stwa i będą­ca pod­sta­wo­wą wspól­no­tą spo­łe­czeń­stwa — jak już usły­sze­li­śmy — zosta­ła osła­bio­na”.

Komen­tarz

Gdy deba­ta publicz­na ma miej­sce w tak “pod­grza­nej” atmos­fe­rze, jak obec­na dys­ku­sja nad kwe­stią otwar­cia insty­tu­cji mał­żeń­skiej dla osób tej samej płci, jej pierw­szą ofia­rą jest zawsze niu­ans. I to jest, moim zda­niem, pierw­sza rzecz, któ­rą nale­ży doce­nić w wystą­pie­niu abp. Welby­’e­go: była to nader zniu­an­so­wa­na wypo­wiedz. Dla wie­lu ’ ”twar­do­gło­wych” po oby­dwu stro­nach “bary­ka­dy” obec­ność wszyst­kich tych niu­an­sów będzie zapew­ne kolej­nym dowo­dem na to, że angli­ka­nie “dzie­lą włos na czwo­ro” i sami nie wie­dzą za czym (i prze­ciw­ko cze­mu) się opo­wia­da­ją. To praw­da, że nie ma wśród angli­ka­nów zgod­no­ści w tej kwe­stii. Arcy­bi­skup rów­nież zwró­cił na to uwa­gę, z respek­tem przy­ta­cza­jąc, odmien­ny od wła­sne­go, pogląd bisku­pa Salis­bu­ry (sta­ro­żyt­ne­go Sarum) i pod­kre­śla­jąc, że swo­je­go wła­sne­go poglą­du nie trak­tu­je jako kwe­stii wia­ry, lecz jako wyraz tro­ski o dobro spo­łecz­ne.

Kościół jest nie mniej podzie­lo­ny i nie mniej spo­la­ry­zo­wa­ny ani­że­li spo­łe­czeń­stwo. Z tymi podzia­ła­mi i z tą pola­ry­za­cją będzie­my się bez wąt­pie­nia musie­li nauczyć żyć: w spo­łe­czeń­stwie i w Koście­le — nie tyl­ko bry­tyj­skim. Nie mając co do meri­tum spra­wy tak jed­no­znacz­nie okre­ślo­ne­go poglą­du jak Justin Welby i jego opo­nen­ci — zwo­len­ni­cy nowej usta­wy — ale bez wąt­pie­nia odczu­wa­jąc więk­szą bli­skość (choć nie zawsze sym­pa­tię!) do tych dru­gich, odbie­ram wystą­pie­nie ABC na forum Izby Lor­dów jako głos na rzecz wza­jem­ne­go uzna­nia swo­ich argu­men­tów i sza­cun­ku dla roż­nych prze­ko­nań, bez “zamia­ta­nia pod dywan” wła­snych poglą­dów. Oba­wiam się jed­nak, że jego sło­wa będą prze­krę­ca­ne i nad­uży­wa­ne dla doraź­nych celów poli­tycz­nych i ide­olo­gicz­nych: przez oby­dwie stro­ny.

W ramach usu­wa­nia niu­an­sów, któ­re zaciem­nia­ją “jasne i pro­ste wizje świa­ta”, praw­do­po­dob­nie mało kto zwró­ci uwa­gę na to, z jaka mocą abp Welby wypo­wie­dział się prze­ciw­ko dys­kry­mi­na­cji osób LGBT, przy­po­mi­na­jąc przy tym sta­no­wi­sko jed­ne­go ze swo­ich poprzed­ni­ków, abp. Micha­ela Ram­seya, któ­ry w 1960 r. poparł usu­nie­cie sank­cji kar­nych, gro­żą­cych za utrzy­my­wa­nie sto­sun­ków sek­su­al­nych z oso­ba­mi tej samej płci. Praw­do­po­dob­nie wie­lu umknie rów­nież — świad­czą­ce o zdro­wym samo­kry­ty­cy­zmie — zda­nie, w któ­rym Justin Welby wyra­ża swój smu­tek i żal z tego powo­du, że “Kościół czę­sto nie słu­żył spo­łecz­no­ści LGBT tak, jak powi­nien”. Nie­ste­ty, naj­praw­do­po­dob­niej w pamię­ci pozo­sta­nie tyl­ko jed­no: mia­no­wi­cie, że — jak to uję­ła “Gaze­ta Wybor­cza” — arcy­bi­skup “przed­sta­wiał czar­ne wizje”.

Bez wąt­pie­nia wizja, któ­rą roz­to­czył przed para­mi Lord Justin do naj­ja­śniej­szych nie nale­ża­ła, i bez wąt­pie­nia upraw­nio­ne jest pyta­nie, dla­cze­go wła­ści­wie, po tylu naj­róż­niej­szych prze­mia­nach, jakim pod­le­ga­ło mał­żeń­stwo na prze­strze­ni wie­ków, wła­śnie ta prze­mia­na mia­ła­by ozna­czać jego koniec. Z dru­giej stro­ny, czy­ta­jąc tekst jego wystą­pie­nia, któ­re­go — muszę przy­znać — dość moc­no się oba­wia­łem jako angli­ka­nin, odczu­łem nie tyl­ko ulgę, ale nawet odro­bi­nę dumy. To nie jest (i nie musi być!) mój głos, ale jest to napraw­dę typo­wy głos angli­ka­ni­na, któ­ry świa­do­mie sta­ra się kro­czyć naszą ‘dro­gą środ­ka’. Niech kry­ty­cy — z lewa i pra­wa — mówią, co uwa­ża­ją za sto­sow­ne, jed­nak dla mnie to było napraw­dę nie­złe wystą­pie­nie!

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.