- 16 lipca, 2021
- przeczytasz w 5 minut
Szerokim echem odbił się wywiad ministra Przemysława Czarnka dla Radia Wrocław ws. nauczania religii i różnych obliczy katolicyzmu w Polsce z mocnym, antyprotestanckim przytupem. Polityk PiS, kierujący Ministerstwem Edukacji i Nauki mówiąc o ks. Adamie Bonieck...
Gardłowe chrześcijaństwo wg biskupa Czarnka
Szerokim echem odbił się wywiad ministra Przemysława Czarnka dla Radia Wrocław ws. nauczania religii i różnych obliczy katolicyzmu w Polsce z mocnym, antyprotestanckim przytupem. Polityk PiS, kierujący Ministerstwem Edukacji i Nauki mówiąc o ks. Adamie Bonieckim (Tygodnik Powszechny), nie tylko wykluczył go z Kościoła (rzymsko)katolickiego, ale i oplakietkował mianem „jakiegoś kościoła neoprotestanckiego.”
Rozmowa red. Dariusza Wieczorkowskiego z min. Czarnkiem dotyczyła bieżących wydarzeń politycznych w związku z wyrokiem TSUE, wartościami Unii Europejskiej, ale też zmian, jakie czekają uczniów od nowego roku szkolnego 2021/2022. Zapytany, czy „uczniowie powinni czerpać na przykład z nauk o. Tadeusza Rydzyka, czy księdza Adama Bonieckiego?”, minister Czarnek odpowiedział (link do tekstu źródłowego):
Ksiądz Adam Boniecki to nie jest kościół katolicki ani chrześcijański. To jest jakiś kościół neoprotestancki, bo to nic wspólnego z 10 przykazaniami bożymi nie ma, ale to jest moje zdanie jako Przemysława Czarnka, a nie Ministra Edukacji i Nauki. Natomiast nie wiem, dlaczego religia budzi jakiekolwiek wątpliwości. Chcę Panu powiedzieć, że budzi wątpliwości jedynie w Warszawie, czy w Poznaniu. Natomiast nie budzi wątpliwości w Lublinie, nie budzi wątpliwości w Bychawie, Hrubieszowie — tu dzieci chodzą na religię, otrzymują naukę, otrzymują informacje na temat systemu wartości, który leży u podstaw naszego społeczeństwa od 1050 lat i nikt nie robi z tego problemu. (…)
Na słowa ministra zareagował bp Jerzy Samiec, zwierzchnik Kościoła ewangelicko-augsburskiego — Podobnie jak Pan Przemysław Czarnek dla RadioWroc chciałbym wyrazić prywatną opinię, że nawet prywatne opinie wysokiego urzędnika państwowego mogą krzywdzić i stygmatyzować, tym bardziej, jeśli podbudowane są mylną klasyfikacją zjawisk związanych ze światem wiary – napisał zwierzchnik luteran.
Podobnie jak pan @CzarnekP dla RadioWroc chciałbym wyrazić prywatną opinię, że nawet prywatne opinie wysokiego urzędnika państwowego mogą krzywdzić i stygmatyzować, tym bardziej jeśli podbudowane są mylną klasyfikacją zjawisk związanych ze światem wiary
— bp Jerzy Samiec (@BpJerzySamiec) July 16, 2021
Szerzej wypowiedź Czarnka skomentował także dr Tomasz Terlikowski, publicysta katolicki i b. redaktor naczelny ekumenizm.pl: — Z żalem muszę powiedzieć, że ten facet (jako osoba) nie ma pojęcia, czym jest chrześcijaństwo, i co oznacza bycie katolikiem. I kompromituje Kościół i prawicę.
https://twitter.com/tterlikowski/status/1415905112661413889?s=20
Komentarz
Wypowiedź ministra Czarnka jest problematyczna na wielu poziomach, tym bardziej, że minister teoretycznie odpowiedzialny za edukację robi wiele, aby w krwioobieg edukacji wprowadzić dezinformację i konflikt. Na ile jest to obliczone na poklask wśród wyznawców bunkrowego chrześcijaństwa, a na ile jest wyrazem rudymentarnego niewyedukowania ministra edukacji to sprawa głębszych badań interdyscyplinarnych. Być może głos powinna zabrać uczelnia ministra Czarnka (KUL), na której był/jest wykładowcą, a która go wyróżniła i na której funkcjonuje aktywna komórka ekumeniczna.
Zastrzegając, że wypowiada się jako osoba prywatna, obywatel Przemysław Czarnek postanowił przywdziać niewidzialne szaty biskupie i zasiąść na katedrze, by orzekać kto jest, a kto nie jest katolikiem. To chyba nowa jakość w polskiej przestrzeni rzymskokatolickiej (znów warto przywołać KUL), że minister występujący chwilowo w roli ideowego prywaciarza orzeka ex cathedra co jest, a co nie jest katolickie, nie podając jakichkolwiek dowodów na to czy owo. Celnie to wypunktował Tomasz Terlikowski, więc nie warto się wgłębiać w ten aspekt. Może ordynariusz miejsca, który w episkopacie zajmuje się sprawami nauki wiary, powinien zabrać głos? Nie wiem, niech siostry i bracia rzymscy katolicy się wypowiedzą.
Nie wiem, co minister Czarnek wie o protestantyzmie. Może i coś tam wie o prawosławiu, bo w błysku fleszy został ongiś odznaczony cerkiewnym medalem, gdy urząd wojewody sprawował, ale o protestantyzmie chyba wie niewiele. Polityk posłużył się terminem „neoprotestantyzmu”, nie wyjaśniając, co pod nim rozumie, podczas gdy pojęciem tym opisuje się głównie szeroką, trudną do ogarnięcia paletę Kościołów protestanckich nowego typu (szczególnie zielonoświątkowego, choć nie tylko), które – na dodatek – charakteryzują się zdecydowanym konserwatyzmem, a nawet fundamentalizmem chrześcijańskim, który chyba ministrowi jest nieobcy. Na dodatek jest to najszybciej rozwijający się nurt chrześcijaństwa na świecie, często przekraczający konfesyjne granice. Minister niczym antypapież lub co najmniej biskup wagabunda pozwolił sobie na wykluczenie ponad pół miliarda chrześcijan z chrześcijaństwa.
Pytanie, czy minister dysponujący tabunem doradców i komisarzy ideowych, finansowanych przecież z pieniędzy podatników – także tych od polskich wiernych Kościołów protestanckich i neoprotestanckich, to rozumie… Najwyraźniej nie! Zamiast tego źródłosłów protestancki traktowany jest w sposób jednoznacznie pejoratywny. Ze strony ministra odpowiedzialnego za edukację – także dzieci wyznań (neo)protestanckich — to skandaliczny przejaw niekompetencji i chyba intelektualnej kapitulacji. Zresztą, to nie pierwszy raz, kiedy przedstawiciele obecnego obozu rządzącego (o różnej randze) w sposób pogardliwy wypowiadają się o mniejszościach wyznaniowych.
Interesująca jest również dalsza część wypowiedzi ministra Czarnka, który piętnuje Warszawę i Poznań (opłakuję braku Łodzi w tym zestawieniu), że to nie cała Polska i że gdzieindziej – np. w Hrubieszowie – dziatwa prawie ze łzami w oczach uczestniczy w katechezie.
Jaki jest stan faktyczny i tendencję lepiej zapytać katechetów, a ci mówią coś zgoła innego niż zdaje się sugerować tęczowa narracja ministra Czarnka. Jestem przekonany, że wypowiedź ministra będzie niesamowicie skutecznym katalizatorem dla wszystkich tych, którzy nie tylko w dużych miastach, wahają się jeszcze czy posłać swoje dzieci na religię.
Minister Czarnek promuje nie tylko bunkrowe, ale i gardłowe chrześcijaństwo, które w obliczu wyzwań nie reflektuje, ale wydziera się, wdziera się z butami w ludzkie życie i aplikuje na siłę jeszcze więcej treści nieznośnie przyswajalnych. Nie chcecie dzieciaczki chodzić na religię? To ja wam dam jeszcze więcej religii w takiej czy innej formie, wpychając ją w wasze gardełka i nozdrza w takiej formie czy innej – zdaje się mówić minister.
Publicystyczna przesada? Być może, ale czymże jest moja publicystyka w porównaniu z wypowiedziami konstytucyjnego ministra odpowiedzialnego za edukację, który pozwala sobie na bezceremonialne kopanie mniejszości – nie tylko seksualnych, ale i wyznaniowych. Pytanie, które mniejszości będą następne.