Opinie

Karnawał zacząć czas — Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan


Nie­od­ża­ło­wa­nej pamię­ci ks. Bog­dan Tran­da, jeden z archi­tek­tów pol­skie­go eku­me­ni­zmu, duchow­ny Kościo­ła ewa­n­ge­­li­c­ko-refo­r­mo­­wa­­ne­­go, nazwał ongiś Powszech­ny Tydzień Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan eku­me­nicz­nym kar­na­wa­łem, przy­po­mi­na­ją­cym wenec­ki kar­na­wał, pod­czas któ­re­go zakła­da się kolo­ro­we maski. Nie bez powo­du Tydzień Modlitw zasłu­żył sobie na kar­na­wa­ło­wy przy­do­mek, gdyż — pomi­mo słusz­nych zało­żeń —  jego akcjo­nizm, sezo­no­wa pra­wi­dło­wość i plu­szo­wa hiper­po­praw­ność nasu­wa sko­ja­rze­nia z czymś, co nale­ży odtrą­bić, zali­czyć, odha­czyć choć­by dla lep­sze­go […]


Nie­od­ża­ło­wa­nej pamię­ci ks. Bog­dan Tran­da, jeden z archi­tek­tów pol­skie­go eku­me­ni­zmu, duchow­ny Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-refor­mo­wa­ne­go, nazwał ongiś Powszech­ny Tydzień Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan eku­me­nicz­nym kar­na­wa­łem, przy­po­mi­na­ją­cym wenec­ki kar­na­wał, pod­czas któ­re­go zakła­da się kolo­ro­we maski. Nie bez powo­du Tydzień Modlitw zasłu­żył sobie na kar­na­wa­ło­wy przy­do­mek, gdyż — pomi­mo słusz­nych zało­żeń —  jego akcjo­nizm, sezo­no­wa pra­wi­dło­wość i plu­szo­wa hiper­po­praw­ność nasu­wa sko­ja­rze­nia z czymś, co nale­ży odtrą­bić, zali­czyć, odha­czyć choć­by dla lep­sze­go samo­po­czu­cia, głów­nie kle­ru.

Eku­me­nicz­na maska­ra­da?

Scep­tycz­na oce­na Tygo­dnia Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan nie wyni­ka bynaj­mniej z nega­tyw­nej oce­ny eku­me­nicz­nej modli­twy. To wła­śnie modli­twa jest tym, co pośród wszyst­kich prze­ja­wów fasa­do­wo­ści, solen­nych uprzej­mo­ści i kościół­ko­wa­te­go lukro­wa­nia dość gorz­kiej rze­czy­wi­sto­ści, sta­je się naj­bar­dziej real­nym i WIDZIALNYM aspek­tem chrze­ści­jań­skiej jed­no­ści i to takiej jed­no­ści, co do któ­rej nikt nie ma naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści: jed­no­ści w wyzna­wa­niu Jezu­sa Chry­stu­sa jako Jedy­ne­go Pana i Zba­wi­cie­la. To że nie­któ­rzy oce­nia­ją ten aspekt jako leni­wy kom­pro­mis, jako coś abso­lut­nie nie­wy­star­cza­ją­ce­go czy wręcz jako fał­szy­wy mini­ma­lizm obna­ża nie tyle eku­me­nicz­ny kry­zys, co po pro­stu zapaść wia­ry jako takiej. Jeśli Chry­stus nie jest Tym, któ­ry jest wypeł­nie­niem wszyst­kie­go we wszyst­kim, jeśli jest coś waż­niej­sze­go od Nie­go i wspól­nej roz­mo­wy z Nim to napraw­dę może­my sobie wszy­scy podzię­ko­wać i życzyć uda­nej egzy­sten­cji. Wra­ca­jąc jed­nak do poja­wia­ją­cej się tu i ówdzie nega­tyw­nej oce­ny eku­me­nicz­ne­go tygo­dnia, to wyni­ka ona nie z odrzu­ce­nia sen­su modli­twy, a jało­wo­ści, jeśli nie poraż­ki, komi­syj­ne­go eku­me­ni­zmu zawo­do­wych eku­me­ni­stów, dla któ­rych eku­me­nizm sta­no­wi war­tość samą w sobie.

I rze­czy­wi­ście – przy­naj­mniej na grun­cie pol­skim, choć nie tyl­ko – eku­me­nizm znów znaj­du­je się w fazie zasto­ju, a więc kry­zy­su, któ­ry powi­nien dopro­wa­dzić do wyja­śnie­nia pod­sta­wo­we­go pyta­nia: cze­go my wła­ści­wie chce­my, bo jed­no jest pew­ne: na pew­no nie chce­my tego same­go! I dobrze! Czę­sto powta­rza­nym i nud­nym wręcz stwier­dze­niem jest mowa o jed­no­ści, któ­ra w żad­nym wypad­ku nie rodzi się poprzez usta­wie­nie się w rząd­ku duchow­nych róż­nych wyznań, pry­wat­nie dość czę­sto sta­rych dobrych przy­ja­ciół. Jed­ność odmie­nia­nia, cele­bro­wa­na, a jed­no­cze­śnie desty­lo­wa­na i ser­wo­wa­na w zależ­no­ści od mów­cy w zupeł­nie innym sosie jest w rze­czy­wi­sto­ści wiel­kim mitem zało­ży­ciel­skim eku­me­ni­zmu bez tre­ści, któ­ry uni­ka­jąc trud­nych tema­tów, zaczy­na świę­to­wać sam sie­bie.

Czy duchow­nym, a tak­że nam wszyst­kim uczest­ni­czą­cym w takiej czy innej for­mie w eku­me­nicz­nych modłach bra­ku­je odwa­gi, by jasno stwier­dzić, że każ­dy z nas chce cze­goś inne­go, a nasze pra­gnie­nia są zupeł­nie inne? Czy może naro­dzić się coś z przed­się­wzię­cia, któ­re­go zało­że­nia i cel postrze­ga­ne są czę­sto w tak rady­kal­nie odmien­ny spo­sób? Reasu­mu­jąc: jaki jest sens mówie­nia o jed­no­ści (obo­jęt­nie widzial­nej czy nie­wi­dzial­nej), sko­ro nie jeste­śmy w sta­nie poro­zu­mieć się co do tego, czym w ogó­le ta jed­ność była, jest i czym ewen­tu­al­nie mogła­by być. Oczy­wi­ście moż­na zupeł­nie zre­zy­gno­wać z tego pyta­nia i zacho­wać sta­tus quo, pie­lę­gno­wać cien­ką war­stwę eku­me­nicz­nej ser­decz­no­ści, na któ­rej od cza­su do cza­su poja­wia­ją się pęk­nię­cia, gdy z Waty­ka­nu lub inne­go zakąt­ka zie­mi powie­je zbyt chłod­ny lub gorą­cy wiatr. Moż­na też wybrać uciecz­kę do przo­du i usku­tecz­niać post- i ponadwy­zna­nio­we chrze­ści­jań­stwo rewo­lu­cyj­nych wspól­not (eku­me­nizm obu­rzo­nych?), tyle że pyta­nie o jed­ność wciąż nie zosta­nie roz­strzy­gnię­te. A może wca­le nie musi? Nie­co pro­wo­ka­cyj­nie pyta­jąc: może MUSI pozo­stać ono zagad­ką i zada­niem?

Eku­me­nizm Ter­li­kow­skie­go – w odpo­wie­dzi Redak­to­ro­wi Naczel­ne­mu

Pro­ble­my mię­dzy­wy­zna­nio­we są w jakimś sen­sie wypad­ko­wą napięć wewnątrz­ko­ściel­nych. To tak­że owoc reflek­sji nad świa­tem, zmie­nia­ją­cą się rze­czy­wi­sto­ścią. Rodzą­ce się fru­stra­cje wyni­ka­ją czę­sto ze sku­mu­lo­wa­nia trud­nych uwa­run­ko­wań danej wspól­no­ty wyzna­nio­wej, któ­ra na forum eku­me­nicz­nym sta­ra się wystę­po­wać jako mono­lit o spój­nej wszech­wi­zji, gwa­ran­tu­ją­cej rze­czy­wi­sty, praw­dzi­wy eku­me­nizm. I tak w śro­do­wi­skach rzym­sko­ka­to­lic­kich, tak­że tych czę­ścio­wo oświe­co­nych poso­bo­ro­wym duchem, co do któ­re­go posta­ci rów­nież ist­nie­ją róż­ne legen­dy, panu­je prze­ko­na­nie jako­by to wła­śnie ta wspól­no­ta była mier­ni­kiem praw­dzi­we­go eku­me­ni­zmu. Przy­kład takie­go rozu­mo­wa­nia zapre­zen­to­wał po raz kolej­ny Tomasz Ter­li­kow­ski na łamach Gaze­ty Pol­skiej i czę­ścio­wo Fron­dy. Ter­li­kow­ski, któ­ry – ku zdzi­wie­niu wie­lu jest rów­nież redak­to­rem naczel­nym nasze­go por­ta­lu ekumenizm.pl – ma peł­ne pra­wo do swo­jej wizji eku­me­ni­zmu, któ­ra – jak mi się wyda­je – zgod­na jest z fun­da­men­tal­ny­mi zało­że­nia­mi rzym­sko­ka­to­lic­kiej ekle­zjo­lo­gii, a mówiąc naj­ogól­niej tym, co gło­si Magi­ste­rium Kościo­ła Rzym­skie­go.

Zga­dzam się z Ter­li­kow­skim co do jed­nej kwe­stii: musi­my nauczyć się roz­ma­wiać o trud­nych pro­ble­mach, musi­my nauczyć się je poru­szać bez wzglę­du na to, czy jed­na ze stron uwa­ża je za waż­ne czy mniej waż­ne. Musi­my nauczyć się wsłu­chi­wać się w swój głos, aby lepiej zro­zu­mieć sie­bie i innych. Nie ma innej dro­gi. Ale wyda­je się, że Ter­li­kow­ski pada ofia­rą swo­je­go wła­sne­go postu­la­tu, odczy­tu­jąc go tyl­ko jed­no­stron­nie, jako­by Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki nie musiał się już nicze­go nauczyć, ani nicze­go zmie­niać. Aku­rat spo­śród wszyst­kich uczest­ni­ków dia­lo­gu eku­me­nicz­ne­go – tych, któ­rzy byli w nim od zawsze i cza­sa­mi są już nim zmę­cze­ni oraz tych któ­rzy mu się przy­pa­try­wa­li i włą­czy­li się nie­co póź­niej oraz tych, któ­rzy są w nim cał­kiem od nie­daw­na rzym­scy kato­li­cy powin­ni wyka­zać się nie­co więk­szą poko­rą w wypo­wia­da­niu słów i zdań, nie mają­cych nic wspól­ne­go ze zro­zu­mie­niem eku­me­nicz­ne­go part­ne­ra.

I tak Tomasz Ter­li­kow­ski posta­wił pyta­nia pol­skim lute­ra­nom, pyta­jąc o „ultra­li­ber­la­ny” Kościół Szwe­cji i zasta­na­wia­jąc się, co mają na ten temat do powie­dze­nia lute­rań­scy bisku­pi. Cóż, nie wiem co myślą na ten temat pol­scy bisku­pi lute­rań­scy i szcze­rze powie­dziaw­szy mało mnie to inte­re­su­je, wiem jed­nak, że Kościół Szwe­cji nie pierw­szy i nie ostat­ni raz sta­je się dla Ter­li­kow­skie­go dyżur­nym chłop­cem do bicia, sym­bo­lem zła i zepsu­cia współ­cze­sne­go chrze­ści­jań­stwa. A wszyst­ko to czy­nio­ne jest w tro­sce o orto­dok­sję widzia­ną z pol­skie­go, rzym­sko­ka­to­lic­kie­go podwór­ka bez uwzględ­nie­nia szer­sze­go kon­tek­stu i przede wszyst­kim życia tego Kościo­ła, o któ­rym Ter­li­kow­ski wie napraw­dę nie­wie­le. To samo doty­czy zapy­ta­nia Ter­li­kow­skie­go odno­śnie maria­wi­ty­zmu, któ­ry ten­że zna raczej jedy­nie z opo­wie­ści i dość wąt­pli­wej jako­ści publi­ka­cji, nie zna­jąc zupeł­nie jego ducho­wo­ści i codzien­no­ści. Kata­log pytań skon­stru­owa­ny przez Ter­li­kow­skie­go (sto­su­nek do homo­sek­su­ali­zmu i ordy­na­cji kobiet) to nie jest coś, za co jed­ne Kościo­ły – jakie­kol­wiek – powin­ny się przed inny­mi tłu­ma­czyć, a raczej – jak mi się wyda­je – prze­jaw zde­ner­wo­wa­nia i poru­sze­nia we wspól­no­cie rzym­sko­ka­to­lic­kiej skon­fron­to­wa­nej z uwa­run­ko­wa­nia­mi współ­cze­sno­ści, z któ­ry­mi inni radzą sobie ina­czej i rów­nież ina­czej odczy­tu­ją sło­wa ewan­ge­licz­ne­go prze­ka­zu.

Wymo­wa tek­stu Ter­li­kow­skie­go jest zna­mien­na i w jakimś sen­sie repre­zen­ta­tyw­na dla eku­me­nicz­ne­go mono­lo­gu Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, trak­tu­ją­ce­go inne Kościo­ły tudzież „wspól­no­ty kościel­ne” jak ubo­gich peten­tów z defek­tem, któ­rzy o niczym innym nie myślą jak o dosta­niu się do rzym­skie­go klu­bi­ku, a jeśli o tym nawet nie myślą to tym gorzej dla nich. A zatem zacznij­my od począt­ku: eku­me­nizm rodził się bez jakie­go­kol­wiek ud
zia­łu, a raczej przy sta­now­czym sprze­ci­wie i pohu­ki­wa­niu Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i dobrze sobie radził bez nie­go, cze­go nie moż­na było powie­dzieć o Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim. Dziś Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki jest czę­ścią eku­me­nicz­nej rodzi­ny i jej aktyw­nym człon­kiem, z cze­go nale­ży się cie­szyć, podob­nie jak z każ­de­go nawró­ce­nia. W eku­me­nicz­nych zma­ga­niach nikt nie jest peten­tem, a jeśli już to wszy­scy jeste­śmy peten­ta­mi przed obli­czem Ducha Świę­te­go, któ­ry – jak już wia­do­mo – bywa zarów­no w Rzy­mie, War­sza­wie, Płoc­ku, a nawet w Toru­niu czy choć­by w naj­dal­szych zakąt­kach zie­mi i wszech­świa­ta.

Życzę nam wszyst­kim u pro­gu Powszech­ne­go Tygo­dnia Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan, aby choć tro­chę uda­ło się zapo­mnieć o festi­wa­lo­wym wymia­rze tego cza­su i pod­jąć szcze­rą i otwar­tą roz­mo­wę z sio­stra­mi i brać­mi, któ­rzy zupeł­nie ina­czej widzą i rozu­mie­ją Kościół oraz jego jed­ność.

:: Ekumenizm.pl: Pol­ska Rada Poli­tycz­na

:: Ekumenizm.pl: Do dia­bła z takim eku­me­ni­zmem

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.