Opinie

Ks. Jan Gross nie żyje — dwa wspomnienia


25 mar­ca w Cie­szy­nie zmarł ks. Jan Gross, były pre­zes Syno­du Kościo­ła Ewa­n­ge­­li­c­ko-Augs­bu­r­skie­­go, zna­ny litur­gi­sta i eku­me­ni­sta. Przez wie­le lat peł­nił funk­cję prze­wod­ni­czą­ce­go Ślą­skie­go Oddzia­łu Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej. Posłu­gę dusz­pa­ster­ską peł­nił w róż­nych para­fiach lute­rań­skich w Pol­sce – naj­dłu­żej peł­nił urząd pro­bosz­cza para­fii w Miko­ło­wie (1978–2004). Był zna­nym spe­cja­li­stą od zagad­nień litur­gicz­nych – nowe agen­dy litur­gicz­ne oraz Śpiew­nik Ewan­ge­lic­ki były w dużej mie­rze owo­cem pra­cy […]


25 mar­ca w Cie­szy­nie zmarł ks. Jan Gross, były pre­zes Syno­du Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go, zna­ny litur­gi­sta i eku­me­ni­sta. Przez wie­le lat peł­nił funk­cję prze­wod­ni­czą­ce­go Ślą­skie­go Oddzia­łu Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej.

Posłu­gę dusz­pa­ster­ską peł­nił w róż­nych para­fiach lute­rań­skich w Pol­sce – naj­dłu­żej peł­nił urząd pro­bosz­cza para­fii w Miko­ło­wie (1978–2004). Był zna­nym spe­cja­li­stą od zagad­nień litur­gicz­nych – nowe agen­dy litur­gicz­ne oraz Śpiew­nik Ewan­ge­lic­ki były w dużej mie­rze owo­cem pra­cy ks. Jana Gros­sa.

Ks. Gross zmarł w wie­ku 76 lat, pozo­sta­wia­jąc żonę i cór­kę. Pozo­sta­wił żonę i cór­kę. Uro­czy­sto­ści pogrze­bo­we odbę­dą się 29 mar­ca o godzi­nie 12:00 w koście­le Jezu­so­wym w Cie­szy­nie i na miej­sco­wym cmen­ta­rzu ewan­ge­lic­kim.

WSPOMNIENIA

Na począt­ku kwe­stia oczy­wi­sta: ks. Jan Gross był posta­cią kon­tro­wer­syj­ną ze wszyst­ki­mi pozy­tyw­ny­mi i nega­tyw­ny­mi kon­tek­sta­mi owej kon­tro­wer­syj­no­ści. Każ­dy, kto choć tro­chę interesował/interesuje się życiem Kościo­ła lute­rań­skie­go w Pol­sce nie mógł obo­jęt­nie przejść obok posta­ci ks. Gros­sa, oso­by wielowymiarowej,z całą pew­no­ścią moc­no zaan­ga­żo­wa­nej w życie swo­je­go Kościo­ła, któ­ry – co tu dużo mówić – po pro­stu kochał, nie­któ­rzy sądzą, że za moc­no, jeśli taka kate­go­ria ma w ogó­le rację bytu.

Ks. Jano­wi obca była obo­jęt­ność w spra­wach kościel­nych – swo­im Kościo­łem żył prak­tycz­nie na co dzień i przej­ście na eme­ry­tu­rę nicze­go tutaj nie zmie­ni­ło. Jed­nych to cie­szy­ło, innych zno­wu dener­wo­wa­ło. Nie­mniej jed­nak doświad­cze­nie ks. Jana – zarów­no dusz­pa­ster­skie, jak i litur­gicz­ne – było z pew­no­ścią impo­nu­ją­ce. Oczy­wi­ście kwe­stia dusz­pa­ster­stwa jest spra­wą dość subiek­tyw­ną, jed­nak fakt, że wie­lu duchow­nych Kościo­ła lute­rań­skie­go w Pol­sce to wycho­wan­ko­wie ks. Jana Gros­sa nie jest bez zna­cze­nia, poka­zu­je bowiem wpływ, jaki ks. Gross wywarł na wie­lu z nich.

Ks. Jan – jak wspo­mnia­łem – był oso­bą emo­cjo­nu­ją­cą, bo wywo­ły­wał emo­cje. Bar­dzo róż­ne, ale – co chciał­bym pod­kre­ślić – ogni­sko­wa­ły się one w dużej mie­rze we wspól­nym celu, jakim była dba­łość czy auten­tycz­ne zatro­ska­nie o Kościół. Ks. Gross iden­ty­fi­ko­wał się z wyso­ko­ściel­nym nur­tem w pol­skim lute­ra­ni­zmie, któ­ry w róż­nych odcie­niach, próbował/próbuje przy­wró­cić to, co zosta­ło zagu­bio­ne, zapo­mnia­ne lub nie­słusz­nie odrzu­co­ne. Wiel­ką zasłu­gą ks. Gros­sa jest to, że o wie­lu spra­wach przy­po­mi­nał, co wyma­ga­ło od nie­go spo­rej cier­pli­wo­ści i ducho­wej wytrzy­ma­ło­ści, gdyż nie­któ­re zagad­nie­nia wypar­te ze zbio­ro­wej pamię­ci wyzna­nio­wej lute­ran (nie tyl­ko pol­skich) zosta­ły zre­du­ko­wa­ne do ran­gi stra­sza­ka przed „nie­ewan­ge­lic­ką kato­li­cy­za­cją”. Ksiądz Gross tłu­ma­czył i wyja­śniał, chęt­nie zabie­rał głos w wie­lu dys­ku­sjach, któ­re nie zawsze przy­spa­rza­ły mu sym­pa­tii, choć trud­no było ks. Jano­wi zarzu­cić bra­ku argu­men­tów. Moż­na się było z Nim zga­dzać lub nie, ale z pew­no­ścią był cie­ka­wym part­ne­rem w dys­ku­sji i spo­rze.

Wie­lo­krot­nie mia­łem oka­zję spo­tkać ks. Jana. Te spo­tka­nia oso­bi­ste były zawsze ser­decz­ne. Czę­sto jed­nak się ście­ra­li­śmy, ale też zda­rza­ły się momen­ty, kie­dy w pry­wat­nej kore­spon­den­cji czy w sie­ci wyra­ża­li­śmy dość podob­ne sta­no­wi­ska. Zresz­tą nie ma to w sumie więk­sze­go zna­cze­nia, bo prze­cież nie jest to aż tak istot­ne, czy się z kimś zga­dza­my czy nie, jaki jest bilans róż­nic i podo­bieństw, naj­waż­niej­sze jest to by roz­ma­wiać, a z ks. Janem dało się roz­ma­wiać i to w dodat­ku cie­ka­wie. Dało się rów­nież odczuć, że litur­gia była dla nie­go czymś wię­cej niż kwe­stią tek­sty­liów – co mu nie­rzad­ko i nie­spra­wie­dli­wie zarzu­ca­no. Litur­gia była dla nie­go prak­tycz­nym prze­ży­wa­niem Ewan­ge­lii, spra­wą Ducha i oso­bi­ste­go spo­tka­nia ze Zba­wi­cie­lem.

Wie­rzę, że ks. Jan spo­tkał się z Nim, odna­lazł Boży pokój i radość z oglą­da­nia tej naj­do­sko­nal­szej litur­gii, któ­rą oby­śmy i my wszy­scy ujrze­li w nie­bie­siech.

+ Wiecz­ny odpo­czy­nek racz Mu dać, Panie

Dariusz Bruncz

***

Gross, czy­li Wiel­ki (eku­me­ni­sta) – wspo­mnie­nie kato­li­ka o ks. Janie Gros­sie

Był dla mnie star­szym kole­gą na eku­me­nicz­nej dro­dze i wspa­nia­łym amba­sa­do­rem ewan­ge­li­cy­zmu. Z racji zamiesz­ka­nia – on na Ślą­sku, ja w War­sza­wie — widy­wa­li­śmy się rzad­ko, ale każ­de spo­tka­nie z Nim wywo­ły­wa­ło uśmiech na mojej twa­rzy. Gdy­by ktoś zapy­tał mnie jak sobie wyobra­żam typo­we­go, lute­rań­skie­go pasto­ra, to przed ocza­mi sta­nę­ła­by mi Jego postać. Nazy­wa­łem Go w duchu pew­nym sym­pa­tycz­nym okre­śle­niem, ale w dniu Jego śmier­ci nie mam odwa­gi go ujawnić.Zawsze będę pamię­tał, że z ks. Janem moż­na się było pięk­nie róż­nić, choć może nie­któ­rym kato­li­kom trud­no było przy­jąć zda­nie, któ­re nie­raz przy­ta­czał: że żaden Kościół nie ma mono­po­lu na praw­dę.

W 1997 r. uczest­ni­czy­łem w Miko­ło­wie w sym­po­zjum o św. Woj­cie­chu, z oka­zji tysięcz­nej rocz­ni­cy śmier­ci bisku­pa-męczen­ni­ka. Poja­wił się tam, rzecz jasna, ówcze­sny pro­boszcz miej­sco­wej para­fii ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skiej, ks. Jan Gross. Gdy już wygło­szo­ne zosta­ły refe­ra­ty, wła­śnie on został popro­szo­ny o głos. I wte­dy lek­ko zdę­bia­łem. Zna­łem ks. Gros­sa jako odda­ne­go eku­me­ni­stę, ale przez moją kato­lic­ką łepe­ty­nę prze­bie­gła brzyd­ka myśl: no tak, zaraz lute­ra­nin wytknie coś kato­li­kom kry­tycz­ne­go o kul­cie świę­tych. Nic z tych rze­czy. Ks. Jan powie­dział pięk­nie o św. Woj­cie­chu, wspo­mniał, że w sta­rych postyl­lach ewan­ge­lic­kich były dru­ko­wa­ne kaza­nia o tym Świę­tym, któ­re czy­ta­no wie­czo­ra­mi w domach lute­rań­skich. Myślę, że ta sce­na dość dobrze odda­je cechę duchow­ne­go, któ­ry przez wie­le lat prze­wod­ni­czył Ślą­skie­mu Oddzia­ło­wi Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej i był eku­me­ni­stą z prze­ko­na­nia. Ks. Jan wszę­dzie szu­kał punk­tów stycz­nych, tego co łączy chrze­ści­jan, co nie ozna­cza, że nie miał odwa­gi powie­dzieć praw­dy, gdy sytu­acja tego wyma­ga­ła.

ako przy­kład podam zna­ko­mi­ty refe­rat pt. „Mario­lo­gia lute­rań­ska w Księ­gach Sym­bo­licz­nych oraz w życiu i nauce Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go (lute­rań­skie­go)”, wygło­szo­ny przez ks. Jana Gros­sa w sierp­niu 1996 r. na Kon­gre­sie Mario­lo­gicz­nym w Częstochowie.Przytoczywszy pięk­ne sło­wa Mar­ci­na Lutra o Mat­ce Bożejks. Gross pod­kre­ślił, że imię Maryi Pan­ny jest wymie­nia­ne w każ­dym ewan­ge­lic­kim nabo­żeń­stwie nie­dziel­nym i świą­tecz­nym, w odma­wia­nym wspól­nie wyzna­niu wia­ry. Kalen­darz litur­gicz­ny Kościo­ła ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go po dziś dzień zawie­ra trzy świę­ta tzw. maryj­ne: Oczysz­cze­nia Maryi Pan­ny, Zwia­sto­wa­nie Maryi Pan­nie i Nawie­dze­nie Maryi Pan­ny. W Kościo­łach lute­rań­skich na świe­cie odpra­wia­ne są jesz­cze gdzie­nie­gdzie nie­szpo­ry maryj­ne. Mary­ja Pan­na jest dla lute­ran: Mat­ką Bożą — Bogu­ro­dzi­cą; świę­tą, czy­stą, zawsze Dzie­wi­cą; naj­chwa­leb­niej­szą i naj­god­niej­szą naj­wyż­szej czci ze wszyst­kich kobiet żyją­cych w prze­szło­ści, teraź­niej­szo­ści i przy­szło­ści na zie­mi, jed­nak — pod­kre­ślił pre­le­gent wobec kato­lic­kie­go audy­to­rium — nie jest dla nich Orę­dow­nicz­ką, Współ­od­ku­pi­ciel­ką, Wspo­mo­ży­ciel­ką, Kró­lo­wą nie­bios i zie­mi oraz Nie­po­ka­la­nie poczę­tą i Wnie­bo­wzię­tą. Kon­klu­zja ks. Gros­sa brzmia­ła: „Mimo, że mamy róż­ne, a nie­raz i zbież­ne, poglą­dy na naukę i kult maryj­ny, to jed­no musi­my stwier­dzić, że nia ma Maryi kato­lic­kiej, ani pra­wo­sław­nej, ani też ewan­ge­lic­kiej. Ona jest po pro­stu chrze­ści­jan­ką nale­żą­cą do całe­go Kościo­ła”.

Zacho­wa­łem o ks. Janie jesz­cze jed­no wspo­mnie­nie, odda­ją­ce dobrze jego odda­nie Kościo­ło­wi i tem­pe­ra­ment. Przed laty pra­co­wa­łem w „Gaze­cie Wybor­czej” i chęt­nie zamiesz­cza­łem infor­ma­cje z życia innych Koscio­łow. W cza­sach, kie­dy nie było jesz­cze rzecz­ni­ków kościel­nych, ks.Gross przy­sy­łał spro­sto­wa­nia, gdy ktoś z kole­gów dzien­ni­ka­rzy popeł­nił jakiś błąd doty­czą
cy Kościo­łów ewan­ge­lic­kich. Mil­cza­ły gre­mia kościel­ne, a ks. Jan z wła­snej ini­cja­ty­wy poczu­wał się do tego, aby cier­pli­wie tłu­ma­czyć, pro­sto­wać, no bo prze­cież w kra­ju o więk­szo­ści kato­lic­kiej wie­dza o ewan­ge­li­cy­zmie, tak­że wśród dzien­ni­ka­rzy, jest oględ­nie mówiąc, nie­zbyt duża. Raz obe­rwa­ło się tak­że mnie, choć uwa­żam, że nie­słusz­nie. Napi­sa­łem o ordy­na­cji pię­ciu pasto­rów, na pod­sta­wie infor­ma­cji przy­sła­nej przez Nie­go. Od ks. Gros­sa otrzy­ma­łem list z odbit­ką notat­ki iz prze­kre­ślo­nym sło­wem „pasto­rów” oraz dopi­skiem: „księ­ży”. Do dziś pozo­sta­ję jed­nak przy swo­im: sło­wo „pastor” jest o wie­le ład­niej­sze niż „ksiądz”, ma pięk­ne zna­cze­nie, odda­ją­ce isto­tę posłu­gi tego, któ­ry je nosi, jest uza­sad­nio­ne histo­rycz­nie, budzi dobre sko­ja­rze­nia, wie­lu ewan­ge­li­ków nadal jest do nie­go przy­wią­za­nych, a uży­cie tego ter­mi­nu przez kato­li­ka wca­le nie ozna­cza, że nie uwa­ża duchow­ne­go ewan­ge­lic­kie­go za księ­dza. Zresz­tą gdy­bym napi­sał: „ordy­na­cja pię­ciu księ­ży” nie­wie­lu czy­tel­ni­ków zwró­ci­ło­by uwa­gę na notat­kę, bo cóż w tym dziw­ne­go, że w kra­ju o więk­szo­ści kato­lic­kiej przy­by­wa pię­ciu nowych księ­ży (ordy­na­cja jest poję­ciem wie­lo­znacz­nym i nie wszy­scy ją koja­rzą z uro­czy­sto­ścią w Kościo­łach ewangelickich).No, ale z ks. Janem moż­na się było róż­nić pięk­nie. Wie­dzie­li o tym dobrze choć­by ci, któ­rzy pro­wa­dzi­li z nim dys­pu­ty na tema­ty litur­gicz­ne, któ­re były jego „oczkiem w gło­wie”. Wszak ks. Gross był nie­kwe­stio­no­wa­nym auto­ry­te­tem w tej dzie­dzi­nie, bowiem od 30 lat prze­wod­ni­czył on Komi­sji Litur­gicz­nej Kościo­ła.

Wie­dzia­łem, że popu­lar­ny ks. Gross od daw­na ma kło­po­ty z ser­cem, tym bar­dziej zadzi­wia­ła mnie jego aktyw­ność i dyna­mi­ka dzia­ła­nia. Przez pewien czas jed­no­cze­śnie był pro­bosz­czem w Miko­ło­wie, prze­wod­ni­czył ślą­skie­mu Oddzia­ło­wi Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej, peł­nił funk­cję pre­ze­sa Syno­du i prze­wod­ni­czą­ce­go Rady Syno­dal­nej Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go w RP. Nie było wyda­rze­nia eku­me­nicz­ne­go na tere­nie Ślą­ska, w któ­rym by nie uczest­ni­czył. Przy tym wszyst­kim dużo publi­ko­wał i udzie­lał się w mediach. Pamię­tam, że już na począt­ku lat osiem­dzie­sią­tych wyda­wał biu­le­tyn Ślą­skie­go Oddzia­łu PRE, zda­je się, nie oglą­da­jąc na pozwo­le­nie z cen­tra­li.

Był czło­wie­kiem powszech­nie lubia­nym z racji pogod­ne­go uspo­so­bie­nia, otwar­to­ści i dobro­ci. Nie pamię­tam skąd wzią­łem poniż­szą aneg­do­tę, trud­no jest mi powo­łać się na źró­dło, ale pra­gnę ją przy­to­czyć, bo wie­le mówi o Zmar­łym. Kie­dyś uczeń tech­ni­kum, kato­lik, roz­bił szy­bę w gablot­ce przy koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim w Miko­ło­wie. Ksiądz na spo­wie­dzi powie­dział mu: „idź i prze­proś ewan­ge­lic­kie­go księ­dza, zapłać za szy­bę”. Tam­ten nie poszedł, więc odby­ło się kole­gium, na któ­re wezwa­no rów­nież ks. Gros­sa. Oczy­wi­ście dobry ks. Jan pro­sił o daro­wa­nie chło­pa­ko­wi winy i kary. Po kole­gium — ponie­waż padał deszcz — zapro­po­no­wał mu pod­wie­zie­nie do domu. W samo­cho­dzie chło­piec prze­pro­sił ks. Jana i przy­rzekł, że taka histo­ria już się nie powtó­rzy. Ks. Gross uznał wów­czas, że przez ten żal i skru­chę w chłop­cu doko­na­ło się owo kate­chi­zmo­we „topie­nie sta­re­go Ada­ma”. Ja zaś myślę, że ks. Jan udzie­lił chło­pa­ko­wi naj­lep­szej kate­che­zy, któ­rą zapa­mię­ta na całe życie.

Nie potra­fię tego dokład­nie wyra­zić, ale wyczu­wa­łem w Nim jakąś dumę, że jest ewan­ge­lic­kim księ­dzem.

Śp. ks. Jan Gross był praw­dzi­wym świad­kiem Chry­stu­sa, łączą­cym umi­ło­wa­nie Pisma Świę­te­go z reali­zo­wa­niem tego, cze­go naucza nasz Pan. Nic więc dziw­ne­go, że wziął sobie moc­no do ser­ca nakaz Jezu­sa, aby Jego ucznio­wie byli jed­no. Dla wie­lu z nas będzie wzo­rem zaan­ga­żo­wa­nia eku­me­nicz­ne­go.

Grze­gorz Polak

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.