- 15 października, 2021
- przeczytasz w 5 minut
Jeszcze do niedawna żyłem w przekonaniu, że sprzeciw wobec działań polskiego rządu na naszej granicy z Białorusią, wobec uciszania opinii publicznej za pomocą stanu wyjątkowego - że postawa buntu wobec takich działań, jest oczywista dla chrześcijanina, szczegó...
O uchodźcach bez uchodźców — refleksje po oświadczeniu reformowanego Konsystorza
Jeszcze do niedawna żyłem w przekonaniu, że sprzeciw wobec działań polskiego rządu na naszej granicy z Białorusią, wobec uciszania opinii publicznej za pomocą stanu wyjątkowego — że postawa buntu wobec takich działań, jest oczywista dla chrześcijanina, szczególnie dla ewangelika.
Dlatego z uznaniem przyjmowałem wypowiedzi biskupa Jerzego Samca, zwierzchnika polskich luteran, w których apelował o dopuszczenie pomocy humanitarnej do koczujących na granicy ludzi.
Oczywista była dla mnie postawa proboszcza warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej, ks. Michała Jabłońskiego, który z ks. Wojciechem Lemańskim pojechał do Usnarza Górnego z nadzieją, że uda im się przekazać uchodźcom wodę, jedzenie, leki. Byłem przekonany, że kiedy, jeśli nie teraz, jasne i odważne deklaracje i działania ludzi Kościoła są koniecznością.
Dlatego oświadczenie Konsystorza [władza wykonawcza Kościoła, składająca się w większości z wybieranych świeckich] Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP przyjąłem ze zdumieniem. Tytuł opublikowanego na stronie internetowej Kościoła tekstu: “Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP wyraża smutek i zaniepokojenie ostatnimi i wciąż trwającymi wydarzeniami na granicy Rzeczypospolitej i Białorusi” (link) można by znacząco skrócić — proponuję: “Jak napisać coś, żeby nic nie powiedzieć, przy okazji popisowo się kompromitując”.
Pierwsze zdanie wyrażającego “smutek i zaniepokojenie” tekstu Konsystorza brzmi: “Kościół nie jest, ani jako wspólnota, ani jako organizacja, powołany do oceny działań władz państwa, na terytorium którego realizuje swoje zadania”. Właściwie w tym momencie moglibyśmy poprzestać. Autorzy tekstu, czyli osoby, które powinny wykazywać się przynajmniej minimalną znajomością teologii i historii Kościoła, którym zarządzają, postanawiają rozpocząć oświadczenie nie od cytatu biblijnego — a więc punktu wyjścia dla każdego ewangelika — ale od wiernopoddańczego hołdu wobec władzy, w którym drastycznie oddzielają sprawy nie tylko organizacji Kościoła, ale i wspólnoty (sic!) od politycznej i społecznej rzeczywistości, w której owemu Kościołowi przyszło funkcjonować.
Tak sformułowane twierdzenie na samym początku oświadczenia może sugerować, że nie odnosi się ono wyłącznie do danej sytuacji, ale jest powszechnie obowiązujące w tradycji reformowanej. Treść tego zdania bez wątpienia zdziwiłaby Jana Kalwina, autorów sprzeciwiającej się apartheidowi Konfesji z Belhar, czy — będącej wyrazem sprzeciwu niemieckich ewangelików wobec nazizmu — Deklaracji z Barmen. Co z resztą znamienne, oba dokumenty rozpoczynają się od wyznania podstawowych prawd wiary. Treść oświadczenia reformowanego Konsystorza zdziwiłaby też uznawanego za najwybitniejszego teologa XX wieku Karla Bartha, którego ze względu na swoje polityczne zaangażowanie nazywano “czerwonym pastorem”. Inny przykład, bliższy zarówno geograficznie, jak i czasowo — ks. Bogdan Tranda i jego wsparcie dla opozycji demokratycznej w czasach PRL. Podłączona do generatora prądu historia teologii reformowanej niewątpliwie rozwiązałaby kryzys energetyczny — z taką zawrotną prędkością jej najwybitniejsi przedstawiciele przewracają się w grobach.
W całym oświadczeniu ani razu nie pojawia się słowo “uchodźca” (właściwie w ogóle nie wiadomo, kto i dlaczego przebywa na granicy). A czasem to właśnie brak pewnych określeń krzyczy najgłośniej. Autorzy, być może mimowolnie, pozwalają się wpisać w rządową narrację. Niestety unikanie jak ognia nazwania rzeczy po imieniu nie jest niczym nowym w oświadczeniach reformowanych gremiów. Podobny moralny unik pojawił się w stanowisku konferencji duchownych Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP “w sprawie wydarzeń w Białymstoku” z 2019 roku (link). W ówczesnym oficjalnym komunikacie reformowanych duchownych (słusznie) potępiającym ataki na białostocki marsz równości nie odnajdziemy informacji ani o tym, kim były osoby poszkodowane, ani przez kogo i dlaczego zostały zaatakowane. Jak gdyby duchowni bali się wymówić skrót “LGBT”.
A przecież wcale nie jest tak, że polscy reformowani nie są zdolni do poważnego zajęcia stanowiska w kluczowych sprawach. Wystarczy przejrzeć listę na stronie internetowej Kościoła (link) — oświadczenia dotyczące tzw. ustawy o ochronie życia poczętego (1991), o kwestii uchodźców z Kosowa (1999), ludobójstwie w Darfurze (2007), łamaniu praw człowieka w Tybecie (2008) czy sytuacji w Iraku (2014) pokazują, że Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP jest zdolny do wyważonego, ale jednoznacznego zajęcia stanowiska w ważnych kwestiach.
W oświadczeniu reformowanego Konsystorza nie pojawia się także bezpośrednie wezwanie do poprawy sytuacji osób na granicy — znajdziemy w nim tylko niekonkretne wezwanie do “postawy miłosierdzia i czynnego wyznawania swojej wiary”, z którego każdy może sobie wyczytać, co mu się podoba.
Pojawia się pytanie o to, dlaczego to oświadczenie w ogóle powstało. Tekst jest kierowany do “wszystkich ludzi dobrej woli, szczególnie tych, którzy mają bezpośredni wpływ na szukanie rozwiązań obecnej bolesnej sytuacji”. Bezpośrednim adresatem oświadczenia nie są zatem rządzący, decydenci. Z resztą zapowiada to już przecież pierwsze zdanie. Czyżby Konsystorz wiedział, że rządzący nie są w tej sprawie ludźmi dobrej woli? Nie chodzi też o dotarcie do osób na granicy — im jest potrzebna pomoc i nadzieja, a nie oświadczenia o trudnej do ustalenia wymowie. Nie chodzi też o poruszenie sumień członków Kościoła — forma tekstu daje znać, że nie chce nikogo i w żaden sposób poruszyć. Chyba, że chodzi o uspokojenie własnego sumienia wobec oczywistej ludzkiej krzywdy.
Wątek dyscyplinarny
W poszukiwaniu źródeł tego oświadczenia istotny wydaje się inny wątek. Mowa o dyscyplinarnym zawieszeniu wspomnianego ks. Michała Jabłońskiego. W uzasadnieniu swojej decyzji, kościelna komisja dyscyplinarna za jedną z przesłanek do pociągnięcia proboszcza warszawskiej parafii do odpowiedzialności uznała rzekome naruszenie wewnątrzkościelnych regulacji poprzez posłużenie się przez niego “w czasie prywatnej wizyty na granicy polsko-białoruskiej strojem liturgicznym”.
Władze Kościoła, widząc, że w sprawie sytuacji na naszej wschodniej granicy nie mogą dłużej milczeć, postanowiły — niestety — zabrać głos, zapewniając jednocześnie rządzących, że reformowani nie będą (już) sprawiać problemów, tym samym oznajmiając wszem i wobec, że ta sytuacja przerosła ich teologicznie i moralnie.
Jakub Niewiadomski — teolog, ewangelik reformowany. Członek redakcji magazynu Kontakt.