- 16 listopada, 2023
- przeczytasz w 5 minut
Podczas inauguracji Sejmu i Senatu X kadencji tradycyjnie obecni byli przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego, Kościołów mniejszościowych oraz innych wyznań i religii reprezentowanych w Polsce. Niby podobnie jak w latach poprzednich, ale inaczej.
Za dużo i za mało Kościołów w polityce!
Podczas inauguracji Sejmu i Senatu X kadencji tradycyjnie obecni byli przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego, Kościołów mniejszościowych oraz innych wyznań i religii reprezentowanych w Polsce. Niby podobnie jak w latach poprzednich, ale inaczej.
O Bogu i religii w Sejmie słyszało się często. Równie często Bóg, religia plus Kościół były jednak i zasadniczo wciąż są tematami, które – w zależności od opcji i proweniencji ideowej – maczetą lub w najlepszym przypadku packą na innych. O Kościele – w domyśle rzymskokatolickim – mówił w swoim inauguracyjnym przemówieniu Marszałek Senior Marek Sawicki, przypominał, a właściwie bardziej upominał się o rolę Kościoła w polskiej tradycji i nie tylko. Te słowa można było zinterpretować jako adres do większości z tworzącej się nowej koalicji rządowej, w której nie brakuje zdecydowanych postulatów, dotyczących okrojenia roli i wpływów Kościoła/Kościołów w polskiej polityce.
Jeszcze inną zmianę można było zaobserwować podczas składania przysięgi poselskiej. Chyba jeszcze nigdy tak wiele parlamentarzystek i parlamentarzystów nie składało przysięgi bez dodatku „Tak mi dopomóż Bóg”. To z pewnością znak czasów, ale błędne byłoby stwierdzenie, że formułę wypowiadały jedynie osoby wierzące, a rezygnowały z niej osoby niewierzące. Takie założenie byłoby nie tylko uproszczeniem, ale po prostu nieprawdziwe.
W kontekście systematycznego spadku znaczenia religii w społeczeństwie, szczególnie wśród młodego pokolenia, gorszącego mariażu państwa i Kościoła, z czego w śladowych ilościach korzystały także Kościoły mniejszościowe, oraz znaczących zmian w podejściu społeczeństwa do tzw. zagadnień etyczno-moralnych, kwestią czasu wydaje się zdecydowane podjęcie tematów okołoreligijnych, a szczególnie okołokościelnych.
Być może wśród czytających te słowa znajdą się i tacy, którzy stwierdzą, że jest dobrze jak jest, ale też tacy, którzy mają nadzieję, że teraz będzie już tylko wspaniale, bardziej sprawiedliwie i w ogóle bardziej kolorowo i tęczowo.
Nawet jeśli narracja o świetle w ciemności po ośmiu latach zmroku może być gdzieniegdzie nęcąca czy prawdziwa to jednak nie zmienia to postaci rzeczy, że nie może być – przynajmniej w mojej ocenie – tak jak jest.
A jak jest?
Wpływ Kościołów na życie publiczne jest zbyt duży.
Jednocześnie chciałbym powiedzieć: wpływ Kościołów na życie publiczne jest zbyt mały.
Sprzeczność? Niekoniecznie.
Więcej religii!
Za dużo jest kościelności, kościółkowatości i kościelnych interesów w przestrzeni publicznej, zarówno w warstwie symbolicznej, często o charakterze przemocowym. Za dużo jest Kościołów wgryzionych i wtopionych w nietransparentną sieć powiązań polityczno-finansowych, w których Kościół – głównie rzymskokatolicki, choć nie tylko – pełni funkcję wspierającą działania partyjno-ideologiczne takiej czy innej frakcji politycznej.
Za dużo Kościoła etatystycznego w rozmaitych, a finansowanych z środków publicznych działaniach duszpasterskich Kościołów lub za takie uchodzących czy to w administracji publicznej, wojsku, policji czy gdziekolwiek indziej.
Błędem jest finansowanie przez państwo religii w szkołach. Miejscem katechezy powinny być salki parafialne i tylko one. Dla dobra wszystkich.
Ze szkół powinna zniknąć katecheza, ale nie powinna zniknąć religia.
Wręcz odwrotnie – powinniśmy mieć zdecydowanie więcej religii w szkołach, a nie mniej! Ale nie więcej w formie zawieszanych krucyfiksów, świętych obrazków czy czcigodnych patronów albo akademii ku czci, ale w formie solidnej edukacji religijnej – nie tylko chrześcijańskiej, ale i ogólnoreligijnej. Nie sposób zrozumieć świata, także dzisiejszego, bez choćby fundamentów wiedzy religijnej, podstawowych kompetencji w poruszaniu się po świecie religii – w pierwszym kroku chrześcijańskiej i żydowskiej, które najbardziej ukształtowały nasz kraj i Kontynent, a w drugiej kolejności wszystkich innych.
Potrzebujemy więcej religii w szkołach, gdyż bez religii niemożliwie jest zrozumienie globalnych mechanizmów, ale i wrażliwości człowieka w skali mikro.
O dojrzałości religijnej i tolerancji nie świadczy ilość urzędników państwowych przemawiających na kościelnych uroczystościach czy ilości kleru jakiegokolwiek wyznania na uroczystościach państwowych. Te sfery winny być niezależne, przyjaźnie oddzielone bez niepotrzebnej wrogości i gorszącej, merkantylnej fraternizacji.
W zachowywaniu i utrzymywaniu dziedzictwa kulturowego i duchowego naszego społeczeństwa powinny panować transparentne zasady, a nie polityczne znaczenie takiego czy innego proboszcza tudzież hierarchy.
Jednocześnie mamy zbyt mały wpływ Kościołów na życie publiczne! Za mało eksperckich stanowisk i wypowiedzi, wynikających z codziennej pracy i służby ludzi Kościoła na rzecz swoich wiernych, ale i całego społeczeństwa bez względu na wyznanie.
Zbyt często – w obawie przed utratą dofinansowania, pogorszenia stosunków z władzą – Kościoły nie chciały lub autocenzurowały się w sprawach ważnych społecznie – czy to kwestia praworządności czy zabezpieczeń społecznych. Owa autocenzura wynikała również z tego, że nie ma – co nie dziwi – wspólnego frontu Kościołów w sprawach społecznych, a niektóre wspólnoty zasadniczo nie podejmują zagadnień wykraczających poza kościelną kruchtę. Nic zatem dziwnego, że w momencie, gdy Kościoły w mniej lub bardziej zdecydowany sposób upominały się o uchodźców ich głos nie był słuchany, a jedynie odnotowywany i pobłażliwie zbywany.
Nowy parlament – Sejm i Senat – to szansa na nowe otwarcie, a przy obecnej konstelacji partyjnej z koniecznością kohabitacji z Pałacem Prezydenckim nowa sytuacja, która może rozwinąć się w różnych kierunkach.
Zdając sobie sprawę, że zaprezentowane powyżej tezy tudzież przekonania nie będą (bo nie muszą) podobać się wszystkim, zachęcam do refleksji i polemiki, zastanowienia się, w którym kierunku to społeczeństwo, ten kraj, nasza Ojczyzna powinny zmierzać – w skali mikro i makro.