Nieodżałowanej pamięci ks. Bogdan Tranda, jeden z architektów polskiego ekumenizmu, duchowny Kościoła ewangelicko-reformowanego, nazwał ongiś Powszechny Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan ekumenicznym karnawałem, przypominającym wenecki karnawał, podczas którego zakłada się kolorowe maski. Nie bez powodu Tydzień Modlitw zasłużył sobie na karnawałowy przydomek, gdyż – pomimo słusznych założeń – jego akcjonizm, sezonowa prawidłowość i pluszowa hiperpoprawność nasuwa skojarzenia z czymś, co należy odtrąbić, zaliczyć, odhaczyć choćby dla lepszego samopoczucia, głównie kleru.
Ekumeniczna maskarada?
Sceptyczna ocena Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan nie wynika bynajmniej z negatywnej oceny ekumenicznej modlitwy. To właśnie modlitwa jest tym, co pośród wszystkich przejawów fasadowości, solennych uprzejmości i kościółkowatego lukrowania dość gorzkiej rzeczywistości, staje się najbardziej realnym i WIDZIALNYM aspektem chrześcijańskiej jedności i to takiej jedności, co do której nikt nie ma najmniejszych wątpliwości: jedności w wyznawaniu Jezusa Chrystusa jako Jedynego Pana i Zbawiciela. To że niektórzy oceniają ten aspekt jako leniwy kompromis, jako coś absolutnie niewystarczającego czy wręcz jako fałszywy minimalizm obnaża nie tyle ekumeniczny kryzys, co po prostu zapaść wiary jako takiej. Jeśli Chrystus nie jest Tym, który jest wypełnieniem wszystkiego we wszystkim, jeśli jest coś ważniejszego od Niego i wspólnej rozmowy z Nim to naprawdę możemy sobie wszyscy podziękować i życzyć udanej egzystencji. Wracając jednak do pojawiającej się tu i ówdzie negatywnej oceny ekumenicznego tygodnia, to wynika ona nie z odrzucenia sensu modlitwy, a jałowości, jeśli nie porażki, komisyjnego ekumenizmu zawodowych ekumenistów, dla których ekumenizm stanowi wartość samą w sobie.
I rzeczywiście – przynajmniej na gruncie polskim, choć nie tylko – ekumenizm znów znajduje się w fazie zastoju, a więc kryzysu, który powinien doprowadzić do wyjaśnienia podstawowego pytania: czego my właściwie chcemy, bo jedno jest pewne: na pewno nie chcemy tego samego! I dobrze! Często powtarzanym i nudnym wręcz stwierdzeniem jest mowa o jedności, która w żadnym wypadku nie rodzi się poprzez ustawienie się w rządku duchownych różnych wyznań, prywatnie dość często starych dobrych przyjaciół. Jedność odmieniania, celebrowana, a jednocześnie destylowana i serwowana w zależności od mówcy w zupełnie innym sosie jest w rzeczywistości wielkim mitem założycielskim ekumenizmu bez treści, który unikając trudnych tematów, zaczyna świętować sam siebie.
Czy duchownym, a także nam wszystkim uczestniczącym w takiej czy innej formie w ekumenicznych modłach brakuje odwagi, by jasno stwierdzić, że każdy z nas chce czegoś innego, a nasze pragnienia są zupełnie inne? Czy może narodzić się coś z przedsięwzięcia, którego założenia i cel postrzegane są często w tak radykalnie odmienny sposób? Reasumując: jaki jest sens mówienia o jedności (obojętnie widzialnej czy niewidzialnej), skoro nie jesteśmy w stanie porozumieć się co do tego, czym w ogóle ta jedność była, jest i czym ewentualnie mogłaby być. Oczywiście można zupełnie zrezygnować z tego pytania i zachować status quo, pielęgnować cienką warstwę ekumenicznej serdeczności, na której od czasu do czasu pojawiają się pęknięcia, gdy z Watykanu lub innego zakątka ziemi powieje zbyt chłodny lub gorący wiatr. Można też wybrać ucieczkę do przodu i uskuteczniać post- i ponadwyznaniowe chrześcijaństwo rewolucyjnych wspólnot (ekumenizm oburzonych?), tyle że pytanie o jedność wciąż nie zostanie rozstrzygnięte. A może wcale nie musi? Nieco prowokacyjnie pytając: może MUSI pozostać ono zagadką i zadaniem?
Ekumenizm Terlikowskiego – w odpowiedzi Redaktorowi Naczelnemu
Problemy międzywyznaniowe są w jakimś sensie wypadkową napięć wewnątrzkościelnych. To także owoc refleksji nad światem, zmieniającą się rzeczywistością. Rodzące się frustracje wynikają często ze skumulowania trudnych uwarunkowań danej wspólnoty wyznaniowej, która na forum ekumenicznym stara się występować jako monolit o spójnej wszechwizji, gwarantującej rzeczywisty, prawdziwy ekumenizm. I tak w środowiskach rzymskokatolickich, także tych częściowo oświeconych posoborowym duchem, co do którego postaci również istnieją różne legendy, panuje przekonanie jakoby to właśnie ta wspólnota była miernikiem prawdziwego ekumenizmu. Przykład takiego rozumowania zaprezentował po raz kolejny Tomasz Terlikowski na łamach Gazety Polskiej i częściowo Frondy. Terlikowski, który – ku zdziwieniu wielu jest również redaktorem naczelnym naszego portalu ekumenizm.pl – ma pełne prawo do swojej wizji ekumenizmu, która – jak mi się wydaje – zgodna jest z fundamentalnymi założeniami rzymskokatolickiej eklezjologii, a mówiąc najogólniej tym, co głosi Magisterium Kościoła Rzymskiego.
Zgadzam się z Terlikowskim co do jednej kwestii: musimy nauczyć się rozmawiać o trudnych problemach, musimy nauczyć się je poruszać bez względu na to, czy jedna ze stron uważa je za ważne czy mniej ważne. Musimy nauczyć się wsłuchiwać się w swój głos, aby lepiej zrozumieć siebie i innych. Nie ma innej drogi. Ale wydaje się, że Terlikowski pada ofiarą swojego własnego postulatu, odczytując go tylko jednostronnie, jakoby Kościół rzymskokatolicki nie musiał się już niczego nauczyć, ani niczego zmieniać. Akurat spośród wszystkich uczestników dialogu ekumenicznego – tych, którzy byli w nim od zawsze i czasami są już nim zmęczeni oraz tych którzy mu się przypatrywali i włączyli się nieco później oraz tych, którzy są w nim całkiem od niedawna rzymscy katolicy powinni wykazać się nieco większą pokorą w wypowiadaniu słów i zdań, nie mających nic wspólnego ze zrozumieniem ekumenicznego partnera.
I tak Tomasz Terlikowski postawił pytania polskim luteranom, pytając o „ultraliberlany” Kościół Szwecji i zastanawiając się, co mają na ten temat do powiedzenia luterańscy biskupi. Cóż, nie wiem co myślą na ten temat polscy biskupi luterańscy i szczerze powiedziawszy mało mnie to interesuje, wiem jednak, że Kościół Szwecji nie pierwszy i nie ostatni raz staje się dla Terlikowskiego dyżurnym chłopcem do bicia, symbolem zła i zepsucia współczesnego chrześcijaństwa. A wszystko to czynione jest w trosce o ortodoksję widzianą z polskiego, rzymskokatolickiego podwórka bez uwzględnienia szerszego kontekstu i przede wszystkim życia tego Kościoła, o którym Terlikowski wie naprawdę niewiele. To samo dotyczy zapytania Terlikowskiego odnośnie mariawityzmu, który tenże zna raczej jedynie z opowieści i dość wątpliwej jakości publikacji, nie znając zupełnie jego duchowości i codzienności. Katalog pytań skonstruowany przez Terlikowskiego (stosunek do homoseksualizmu i ordynacji kobiet) to nie jest coś, za co jedne Kościoły – jakiekolwiek – powinny się przed innymi tłumaczyć, a raczej – jak mi się wydaje – przejaw zdenerwowania i poruszenia we wspólnocie rzymskokatolickiej skonfrontowanej z uwarunkowaniami współczesności, z którymi inni radzą sobie inaczej i również inaczej odczytują słowa ewangelicznego przekazu.
Wymowa tekstu Terlikowskiego jest znamienna i w jakimś sensie reprezentatywna dla ekumenicznego monologu Kościoła rzymskokatolickiego, traktującego inne Kościoły tudzież „wspólnoty kościelne” jak ubogich petentów z defektem, którzy o niczym innym nie myślą jak o dostaniu się do rzymskiego klubiku, a jeśli o tym nawet nie myślą to tym gorzej dla nich. A zatem zacznijmy od początku: ekumenizm rodził się bez jakiegokolwiek udziału, a raczej przy stanowczym sprzeciwie i pohukiwaniu Kościoła rzymskokatolickiego i dobrze sobie radził bez niego, czego nie można było powiedzieć o Kościele rzymskokatolickim. Dziś Kościół rzymskokatolicki jest częścią ekumenicznej rodziny i jej aktywnym członkiem, z czego należy się cieszyć, podobnie jak z każdego nawrócenia. W ekumenicznych zmaganiach nikt nie jest petentem, a jeśli już to wszyscy jesteśmy petentami przed obliczem Ducha Świętego, który – jak już wiadomo – bywa zarówno w Rzymie, Warszawie, Płocku, a nawet w Toruniu czy choćby w najdalszych zakątkach ziemi i wszechświata.
Życzę nam wszystkim u progu Powszechnego Tygodnia Modlitwy o Jedność Chrześcijan, aby choć trochę udało się zapomnieć o festiwalowym wymiarze tego czasu i podjąć szczerą i otwartą rozmowę z siostrami i braćmi, którzy zupełnie inaczej widzą i rozumieją Kościół oraz jego jedność.
:: Ekumenizm.pl: Polska Rada Polityczna
:: Ekumenizm.pl: Do diabła z takim ekumenizmem
Przyznam szczerze, że ordynacja kobiet i homoseksualistów na kapłanów oraz błogosławienie par jednopłciowych jest raczej specyficznym sposobem radzenia sobie z „osiagnięciami” współczesności oraz rozumienia przesłania ewangelicznego. Czyżby Jezus chciał poprzez Ewangelię powiedzieć nam dzis coś zupełnie innego niż przed 2000 lat?
A co Jezus powiedział na temat homoseksualizmu w Ewangeliach?
Jak widzę znów dla Pana Dario – Pan Terlikowski stał się (nomen omen) dyżurnym chłopcem do bicia: znów ujeżdża sobie Pan na nim jak (cytując Ludwika Dorna) na „burej suce” przy każdej nadarzającej się okazji: w związku z tym nie rozumie czemu on nadal jest tutaj naczelnym? czy zależy mu, by być wszędzie gdzie tylko może? tak dla autopromocji? czy też jesteś Pan Panie Dario zbyt słaby by samemu zostać naczelnym – faktycznie przecież Pan wypisujesz te wstępniaki na okrągło… Czy może też Terlikowskiemu zwisa, ze jest wciąż przez Pana tak dogryzany: wg mnie to bez sensu sytuacja…
Jestem czlowiekiem o – mniej lub bardziej jasnych – pogladach na caly szereg
roznych spraw: religijnych, swiatopogladowych, moralnych, politycznych,
ekonomicznych, spolecznych… Powiedzmy, ze (co zdarza mi sie nader czesto!)
spotykam gdzies czlowieka o innych pogladach. Moja pierwsza mysla jest wowczas:
ten czlowiek ma inne poglady. Czasami sa tak bardzo inne, ze jestem sklonny
podjac z nimi polemike, a nawet glosno krzyczec: NIE ZGADZAM SIE. Dopoty jednak
dopoki cos waznego nie naprowadzi mnie na ten trop myslowy, nie przychodzi mi do
glowy, ze ten czlowiek glosi rzeczy, o prawdziwosci ktorych nie jest przekonany,
ze robi to ‚pod publiczke’, by sie komus przypodobac, zdobyc sobie poklask czy
poparcie. Moze jestem naiwny, ale to sa naprawde ostatnie rzeczy, ktore
przychodza mi do glowy. Tymczasem czytam to, co pisza redaktorzy ekumenizmu.pl i
co widze. Pani Dorota po prostu ‚wie’, ze abp Sentamu chcial sie przypodobac
opinii publicznej, p. Terlikowski wie, ze stanowiska Kosciolow mniejszosciowych
w Polsce w sprawie penalizacji aborcji czy in vitro tez nie byly szczere, lecz
sluzyly podkreslaniu roznic z KRK w celach prozelickich, albo przypodobanie sie
politycznej lewicy. Pan Dariusz tez mnostwo rzeczy wie o (przynajmniej
niektorych) swoich opontentach, zwlaszcza, gdy reprezentuja oni ‚lewa’ czy
‚liberalna’ strone Kosciola. A juz gdy np. pisze o Hansie Küngu to mozna dojsc
do wniosku, ze w myslach mu czyta. To wszystko skadinad moze byc prawda, ale i
tak zastanawiam sie, skad pochodzi ta ‚wiedza’. Czy nie wystarczy powiedziec:
‚nie zgadzam sie’ czy zgola ‚nie masz racji’, ‚gadasz jakies glupoty’? Czy od
razu trzeba myslec, ze adwersarz/czlowiek o innych pogladach jest
nieszczery/nieuczciwy/ma slaby kregoslup itp., itd.?
—
„You in my father’s kingdom?! Do you believe in some kind of cheap grace? Get real. Now repeat after me, very slowly and clearly, ‚I believe in God, the Father
Ja też nie rozumiem, tym razem o co konkretnie Panu chodzi, Panie Jarku.
Myślę, że Tomek się ucieszy z takiego apologety jak Pan. Zapytam się go przy najbliższej okazji.
A co powiedział o kazirodztwie? To, że czegoś nie powiedział nie oznacza, że to pochwalał. Poza tym już w Starym Testamencie jest o tym mowa: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!”. „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli”
„Za co cenię inne kościoły?”
http://www.pbartosik.blogspot.com/2012/01/co-za-cenie-inne-koscioy.html
Poza tym już w Starym Testamencie jest o tym mowa: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!”. „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli”
A co w Starym Testamencie mówi się o ubraniach z dwóch rodzajów materiału? „Nie będziesz nosił ubrania utkanego z dwóch rodzajów nici”. Aż strach pomyśleć, co jest napisane w Starym Testamencie o postępowaniu z osobami wywołującymi duchy i wróżącymi – mam tylko nadzieję, że w pobliżu Pana żadna wróżka Fatisza nie prowadzi swoich senasów spirytystycznych, bo jej życie byłoby w śmiertelnym niebezpieczeństwie (Kapł. 20,27)…
—
„Wachet auf”, ruft uns die Stimme
Odkąd poznałem ekumenizm.pl – czyli już od kilku lat – zawsze zadawałem sobie pytanie dlaczego redaktorem naczelnym tego portalu jest katolicki nietolerancyjny fundamentalista pan dr Terlikowski?
Czy ktoś może mi odpowiedzieć? O co tu chodzi?
—
„Jeśli chrześcijaństwo byłoby nauczane i rozumiane zgodnie z duchem jego Założyciela, istniejący porządek społeczny nie przetrwałby jednego dnia” Emile de Lavel
Zapewne nie musiał wiele mówić, gdyż jako Syn Boży – druga osoba Trójcy Świętej, wypowiedział się już na ten temat w czasach Starego Zakonu.
Z drugiej strony różne mniejszości od dawna domagają się ocenzurowania Biblii, tak żeby była zgodna z ideologią fruedo- marksizmu.
—
Re-turn your revolt into style.
Panie Dariuszu, nie bardzo jasne dla mnie jest to zdanie, a zwłaszcza jego ostatnia część po przecinku:
„A zatem zacznijmy od początku: ekumenizm rodził się bez jakiegokolwiek udziału, a raczej przy stanowczym sprzeciwie i pohukiwaniu Kościoła rzymskokatolickiego i dobrze sobie radził bez niego, czego nie można było powiedzieć o Kościele rzymskokatolickim.”
Z czym lub bez czego nie radził sobie Kościół katolicki? Bo jakoś tak mało jasno..
—
„Konkretnym celem Roku Wiary mogłoby być dogłębne zapoznanie się z Credo..”
http://www.youtube.com/watch?v=HdcPOUcHBDc
Komu niejasno, temu niejasno…
Przecież p. dr. Terlikowski jest po prostu katolikiem centrum, gdzieś pomiędzy modernizmem a tradycją. To i tak postęp, gdyż jeszcze 3,4 lata temu p. Terlikowski prezentował modernę zupełną, ale na szczęście opamiętał się. Można powiedzieć, że z roku na rok i z miesiąca na miesiąc naczelny Frondy odkrywa, że Kościół ma 2000 lat a nie 50 i że przed Janem XXIII też byli jacyś papieże i jakieś sobory. A odkrycie to jest najczęściej szokiem dla fascynatów nowinkarstwa.
—
Re-turn your revolt into style.
Zgadzam się p.Terlikowski z roku na rok wydaje się coraz bardziej fundamentalistyczny. Wydaje się, bo nie śledzę dokładnie jak było wcześniej. ‚Katolikiem centrum’ nie jest w żadnym wypadku…
Przecież to właśnie w tradycji katolickiej kobiety zyskały prawa pełnoprawnych duchownych wcześniej niż
u luteranów (vide mariawici felicjanowscy). Przestańmy doszukiwać się wszędzie podstępu i dwulicowości.
Jestem ewangeliczką z wyznaniowo mieszanej rodziny, mój ojciec był tradycyjnym katolikiem (zmarł
niedawno w wieku 97 lat). Prowadzał mnie na nabożeństwa ekumeniczne już na początku lat 70-tych, gdy
chodziłam do pierwszej klasy. Nikogo nie podejrzewał o dwulicowość i nieszczerość, ani w najbliższej
wielowyznaniowej rodzinie, ani na tych nabożeństwach. Po prostu poważnie rozumiał modlitwę za Kościół
powszechny, a zwłaszcza frazę „połóż kres jego rozłamowi”. Ja tak samo myślę. Nie ma chyba większej
podłości niż podejrzewanie bliźnich o nieszczerą modlitwę. Taki mam pogląd. Nie lubię go natrętnie
głosić, poczułam się jednak wezwana do tablicy…
—
Halina Mazur
Jeżeli katolik-centrum oznacza "katolika" nie zgadzającego się z nauczaniem Kościoła, to faktycznie p. Terlikowski może zaliczać się do talibanu. Patrząc jednak z perspektywy 2000 lat nauczania Kościoła to TPT jest poczciwym centrystą, który jednak podąża dobrą drogą.
—
Re-turn your revolt into style.
Nie, nie zaliczam osób takich jak np. ja do ‚katolików centrum’ jeszcze kilka lat temu i przez większość życia, owszem w moim wypadku tak było. Pan Terlikowski nim nie jest w żadnym wypadku…
‚Katolik centrum’ to ktoś, kto zgadza się z nauczaniem Kościoła w dużym stopniu, albo całkowicie, niemniej jednak daleko mu do środowisk typu fronda…nie próbuję ‚jeździć’ po chamsku po innych, narzucać innym swojej wizji wszystkiego, jest otwarty na inne wyznania i poglądy, ale trwa raczej przy swoich, czyli nie oznacza to walki ideologicznej ze wszystkimi inaczej myślącymi…często w bardzo niewybredny sposób jak np. p. Terlikowski, próbki tego mamy też w tym serwisie.
P r o s z ę, oto słowa naczelnego redaktora tego forum EAI. :-(((
„Ekumenizm w Polsce zdechł już dawno…”
CYTAT – (co REDAKTOR EAI o swoim naczelnym)
„Terlikowski, który – ku zdziwieniu wielu jest również redaktorem naczelnym naszego portalu ekumenizm.pl – ma pełne prawo do swojej wizji ekumenizmu…”
Re:
NIE ! NIE ! NIE ! – Ekumenizm to NIE jego folwark ! Forumowicze to nie carscy podani od przytakiwania jego „ukazom”…
Prywatnie, przy kiosku z piwem z kamratami może tak mówić, ale nie tu…
””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””
Jest tu na forum wskazana wspaniała broszura o tegorocznym programie odchodów Tygodnia Modlitw Ekumenicznych.
Urągać tym wysiłkom – to coś niespotykane u wierzącego…
Wiem, że to nie wszystko, co ekumenizm żywym czyni, ale bez tego ani rusz…
Wiem, że to terlikowskie „klepanie po plecach” nie może wszystkiego załatwić…
ALE lepsze ono, niż wygadywanie sobie minionych obustronnych „grzechów i grzeszków”, brać się za łby przy dyskusjach, a NIE patrzeć w PRZYSZŁOSC, nie zdawać sobie sprawy z naszego osobistego w tym udziału, pocieszać się tym, że to tylko dzieło Ducha Swiętego (tak pisują wielce świątobliwi…) jest także takim poklepywaniem…
”””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””
Natknąłem się na modlitwe pionera ekumenii ks. katolickiego, Ojca Paula Couturier:
„Panie Jezu, który modliłeś się, by wszyscy stanowili jedno,
prosimy Cię o jedność chrześcijan, taką, jakiej Ty chcesz
poprzez środki, jakie Ty wybierasz
Niech Twój Duch Święty da nam doświadczyć cierpienia podziałów,
zobaczyć nasz grzech
i mieć nadzieję ponad wszelką nadzieję.
Amen”.
A co mi się najbardziej podoba w tej modlitwie, powtarzam:
Niech Twój Duch Święty da nam doświadczyć cierpienia podziałów,
zobaczyć nasz grzech
i mieć nadzieję ponad wszelką nadzieję.
Amen”.
Nie ośmielam się dać do tego własnego komentarza… Słyszy się jeszcze dziś takie treści modlitwy ekumenicznej ? Być może, że TAK, oby tylko było ich jak najwięcej…
Dziękuję Panie Dariuszu
—
„Konkretnym celem Roku Wiary mogłoby być dogłębne zapoznanie się z Credo..”
http://www.youtube.com/watch?v=HdcPOUcHBDc
Asujet – jak to jest, venite ci coś pisze, a ty dziękujeasz Dario ???
ps.:
czy tylko ja jestem tu takim „naiwniakiem”, że…
Kto cwany – ten cwany !!!
Zatałem pytanie bezpośrednio p. Dariuszowi, a Venite najwidoczniej uznała, że nim jest i odpowiedziała, zatem podziękowałem adresatowi mojego pytania.
—
„Konkretnym celem Roku Wiary mogłoby być dogłębne zapoznanie się z Credo..”
http://www.youtube.com/watch?v=HdcPOUcHBDc
Asujet – chyba nie tak całkiem masz racje, bo mnie kiedyś, tak mi sie wydawało, że to Venite_ odpowiedziało mi za innego redaktora 🙂
To taki pan incognito, albo taki „totumfactum”…redakcyjne 🙂
Dziękuję Pani za ten wpis.
„Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli”
A czy cytując to nie zauważa Pan, że jeśli chrześcijanie odeszli od karania tego cielesnego obcowania śmiercią, to w takim razie odeszli od tego, co zapisane jest w Starym Testamencie? Dlaczego to, co komuś wydaje się obrzydliwe od razu ma być grzechem? Czy nie lepiej trzymać się dekalogu, np. nie zabijaj, nie cudzołóż…i przykazania miłości danego przez Jezusa?
Piękna ta modlitwa. Mnie najbardziej podoba się: nadzieja ponad wszelką nadzieję, bardzo przypomina tytuł małej książeczki napisanej przez brata Roger ‚Miłość ponad wszelką miłość’, nadzieja ponad nasze małe przyziemne trochę małostkowe nadziejki i miłość ponad nasze miłostki…bardziej przeczuwam niż wiem w czym rzecz…
Ciekawa postać, nie słyszałam o nim wcześniej. Teraz już wiem, że to podobieństwo to nie przypadek Wikipedia podaje m.in, że: ‚W latach 40. wspierał w poszukiwaniach ekumenicznych Rogera Schütza’
Hmm..w latach 40tych… skromne początki wspólnoty z Taize to okres właśnie połowy lat czterdziestych, Roger był w Taize sam ukrywał Żydów, omal nie zgarnęło go Gestapo, zdążył wyjechać do Szwajcarii na dzień przed, gdy wkroczyło do jego domu. I wtedy ten ksiądz, czy później go wspierał (on był wtedy niesamowicie samotny, przed 1945, przez dwa lata sam się po prostu modlił i dbał o wszystko), ciekawe, nie miałam pojęcia…a to tyle lat przed SWII, nikt nie miał pojęcia, czym stanie się Taize, a jednak z wiarą robili swoje. Zawsze czułam się dłużniczką, dobrze wiedzieć komu, ale teraz jedynie można spłacić ‚dług’ kontynuojąc, choć to twardy ‚kawałek chleba’, ale im ani trochę w tych początkach łatwiej nie było, raczej trudniej, a mimo to…
Dzięki wielkie!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paul_Couturier
Albo może inaczej: mieć nadzieję nawet gdy wydaje się, że sytuacja jest beznadziejna, taką to tylko sam Bóg daje…
Tutaj więcej o Abbé Paul Couturier of Lyons (1881–1953), słowami kard. Kaspera
„Couturier’s philosophy of ecumenism is reflected upon during Weeks of Prayer for Christian Unity. Cardinal Walter Kasper of the Pontifical Council for Promoting Christian Unity recently summarised important aspects of Couturier’s impact:
While [Father Paul] Wattson maintained that the goal of unity was the return to the Catholic Church, Abbé Paul Couturier of Lyons (1881–1953) gave a new impetus to this Week in the 1930s, ecumenical in the true sense of the word. He changed the name „Church Unity Octave” to „Universal Week of Prayer for Christian Unity”, thus furthering a unity of the Church that „Christ wills by the means he wills”.
Paul Couturier’s 1944 spiritual testament is very important, profound and moving; it is one of the most inspired ecumenical texts, still worth reading and meditating on today. The author speaks of an „invisible monastery”, „built of all those souls whom, because of their sincere efforts to open themselves to his fire and his light, the Holy Spirit has enabled to have a deep understanding of the painful division among Christians; an awareness of this in these souls has given rise to continuous suffering and as a result, regular recourse to prayer and penance”.
Paul Couturier can be considered the father of spiritual ecumenism. His influence was felt by the Dombes Group and by Roger Schutz and the Taizé Community. Sr. Maria Gabriella also drew great inspiration from him. Today, his invisible monastery is at last taking shape through the growing number of prayer networks between Catholic monasteries and non-Catholics, spiritual movements and communities, centres of male and female religious, Bishops, priests and lay people.”
– Cardinal Walter Kasper
angielska Wikipedia duużo więcej podaje:
http://en.wikipedia.org/wiki/Paul_Couturier
Wiesz co, venite_ , za to tu, że mi dziękujesz – NIE dziekuję ci, a nawet się trochę „obraziłem”, że mnie panią nazywasz, bo zawsze w męskiej formie o sobie pisałem, a że po polsku figa to TA, to jednak NIE znaczy, że ja to też TA !
ALE podziwiam cie za to, co potem piszesz: godz. 22:07/22:37/22:47,
a więc kwita i vivat… dziękuję 🙂
ps.:
figa ma wiele znaczeń…z makiem itd…ewangeliczna…wiec to moje „nomen-omen”
Jak to przeczytałem, co venite_ teraz napisałeś, to „zdębiałem”, czyż bylibyśmy współpracownikami z……………………………………..
spokojnej nocy, figa z makiem na sen 🙂
🙂 😉 Dziękuję, również…Panie Figo z Makiem 🙂 ( venite raczej nie myyyli takich rzeczy jak płeć…:)miłych snów
venite najwyraźniej napisała za siebie, z lekką Schadenfreude, a to tylko dlatego, że asujet tak bardzo zarzuca innym(venite) niezrozumienie a to dokumentów kościelnych, a to SWII, ba nie tylko niezrozumienia, ale i zerowe pojęcie o tym…
NIC nie stoi/stało na przeszkodzie, by adresat pytania na nie odpowiedział…oczywiście ja mogę za niego, ale niby dlaczego :)?
Pewnie że tak. Najlepiej po prostu wybierać z Pisma to co jest nam dzisiaj wygodne i przystaje do współczesnych czasów :).
No i wlasnie to jest jeden z powodów, dla których nie chodze na ekumeniczne ani inne spotkania/nabozenstwa u reformowanych. Ile razy mozna sluchac, ze ktos z rodziny Trandów jest niezadowolony, ze cos nie tak spojrzeli, podali, powiedzieli inni?
Jego uczniowie mówili w swoich pismach – dokładnie to samo, co zostało podane w Starym testamencie!