Debata nt. eutanazji w Poznaniu
- 7 czerwca, 2007
- przeczytasz w 4 minuty
4 czerwca, na Wydziale Nauk Społecznych UAM, odbyła się debata oksfordzka dotycząca kwestii eutanazji i możliwości jej zalegalizowania w Polsce. Stronami akademickiego sporu były dwie drużyny: młodych adeptów teologii i filozofii życia publicznego poznańskiego uniwersytetu. Debata oksfordzka jest tą formą dialogu społecznego, w której oprócz stron sporu ogniskującego się wokół tezy (propozycji), bierze udział widownia. Punkt wyjścia wyznaczyło pytanie: „Czy w Polsce […]
4 czerwca, na Wydziale Nauk Społecznych UAM, odbyła się debata oksfordzka dotycząca kwestii eutanazji i możliwości jej zalegalizowania w Polsce. Stronami akademickiego sporu były dwie drużyny: młodych adeptów teologii i filozofii życia publicznego poznańskiego uniwersytetu.
Debata oksfordzka jest tą formą dialogu społecznego, w której oprócz stron sporu ogniskującego się wokół tezy (propozycji), bierze udział widownia. Punkt wyjścia wyznaczyło pytanie: „Czy w Polsce eutanazja powinna być zalegalizowana?”. Zwyczajem obowiązującym jest wygłoszenie mów naprzemiennie, bez możliwości zadawania pytań w trakcie ich trwania. W drugiej części dyskusji do debaty włącza się reszta członków drużyn i widownia. Nad całością pieczę sprawuje marszałek i sekretarz.
Obie strony w toku przygotowań zgodziły się zmodyfikować kształt debaty, ograniczając ją do jednego, podsumowującego głosowania tuż po wybrzmieniu ostatnich replik/ komentarzy. Zwykle głosowanie przeprowadza się na początku debaty, by określić preferencje wstępne widowni. Na koniec, w drugim głosowaniu sprawdza się niejako skuteczność oddziaływania argumentów i innych środków perswazji poszczególnych drużyn. Mając na uwadze ciężar gatunkowy roztrząsanego problemu i odpowiedzialność za decyzje tyczące kwestii sumienia czy moralności w świeckim znaczeniu, zdecydowano się nadać spotkaniu charakter wybitnie akademicki. Widownia miała ocenić jakość prezentacji poszczególnych stron, nie zaś odnieść się bezpośrednio do pytania zawartego w propozycji debaty.
W wyniku głosowania zwyciężyła drużyna gospodarzy, to jest studentów III roku filozofii życia publicznego, stosunkiem głosów 23 do 13. Dwa głosy uznano za nieważne.
Co do pracy „teologów”: w stopniu znacznym ograniczono się do nakreślenia perspektywy prawnej i faktycznych możliwości polskiego prawodawstwa wobec proponowanej zmiany. Padło też sporo odniesień do praw człowieka. Wszystko to poniekąd ze stratą dla języka stricte religijnego. Minusem był brak akcentów ogólnochrześcijańskich. A przecież drużyna „teologów”, która zgromadziła wokół siebie także grupę prawników i studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, rekrutowała się przede wszystkim z członków Akademickiego Koła Ekumenicznego „Oikumene” ! Z kolei, jak zauważył ks. mgr Kazimierz Różański z WT, drużyna „filozofów” celowała wyśmienicie w warstwie emocjonalnej prezentacji problemu. Niemniej pole do wymiany argumentów na gruncie pewnych aspektów filozofii prawa zaistniało i można tylko żałować, że nie zawsze podejmowano rękawicę w tym obszarze dyskusji.
W charakterze gości-ekspertów zasiedli wspomniany ks. Różański, a także, z Instytutu Filozofii dr Krzysztof Przybyszewski, ekspert ds. praw człowieka i opiekun naukowy koła Civis Liber, współorganizatora debaty, oraz mgr Piotr Makowski. Mowy wstępne wygłosili, po stronie „teologów”: Katarzyna Marciniszyn, Wojciech Wasiak i Przemysław Zgórecki, zaś po stronie „filozofów”: Agata Różycka, Wioletta Graczyk i Wincenty Kokot. Obowiązki sekretarza wypełniła Kamila Janowicz, w roli marszałka wystąpił piszący.
Komentarz
18 lat po pierwszych wolnych wyborach w naszym kraju młodzież akademicka dała asumpt do uznania za bardziej pożądaną formę sporu merytoryczną konfrontacją zamiast politycznego warcholstwa i awanturnictwa. Wykazała się ponadto większą dojrzałością, niż pracownicy naukowi poszczególnych wydziałów, którzy nie docenili w wystarczającym stopniu wysiłku studentów. Nie docenili poprzez nieobecność, przez co rozumiem także śladową obecność naukowców podczas debaty międzywydziałowej. Mówimy bowiem o wydziałach, nad których przeszłością ciąży ciąg polemik z najsłynniejszą, ws. powołania Wydziału Teologicznego, de facto katolickiego, de facto przemianowanego Papieskiego Wydziału Teologicznego na Wydział Teologiczny UAM. Wydziału z jednej strony poddanego władzy kościelnej, jednocześnie mającego być odtąd jednostką organizacyjną świeckiego uniwersytetu państwowego.
Jak pisał swego czasu prof. Leszek Nowak w ostrej polemice, skierowanej do ówczesnego dziekana PWT, prof. Tomasza Węcławskiego, mówimy o „małej uczelni zabiegającej o prawo wstępu na wielką”, tak pod względem faktycznej wielkości mierzonej ilością instytutów jak i tradycjami naukowymi. Pył bitewny sporów sprzed lat opadł, można jednak sądzić, że pewne rany są nie do zabliźnienia. Taka debata wręcz stanowi nie byle jaki apetyzer dla kogokolwiek, kto pamięta temperaturę niegdysiejszych dyskusji i jej obecność w mediach.
Wracając do studentów — w dość gorącym dla nich okresie woleli poświęcić swój czas pro publico bono, wykonując rzetelną pracę, nie otrzymując za nią nic prócz satysfakcji i uznania (mowa o studentach Wydziału Teologicznego). Choć właśnie, czy wystarczającego uznania? To pytanie kieruję w pierwszej kolejności do pracowników Instytutu Filozofii UAM, następnie w stronę opiekunów naukowych z WT UAM. Może skończyły się czasy „społeczności akademickiej”? Witajcie czasy wyrobników humanistyki wypuszczanych z Alma Mater taśmowo..
Tomasz Mincer