Społeczeństwo

Jedność kościoła z perspektywy protestanckiej


O, jak dobrze i miło, gdy bra­cia w zgo­dzie miesz­ka­ją! — Psalm 133:1 Grze­chy prze­ciw­ko jed­no­ści Grze­chy prze­ciw­ko jed­no­ści Kościo­ła są jed­ny­mi z naj­czę­ściej popeł­nia­nych przez chrze­ści­jan każ­de­go wyzna­nia i każ­dej tra­dy­cji Kościo­ła powszech­ne­go. Duch podzia­łu prze­ja­wia się w sepa­ra­cji, izo­la­cjo­ni­zmie, wsz­czy­na­niu spo­rów, prze­ko­na­niu, że Kościół Jezu­sa Chry­stu­sa ogra­ni­cza się do deno­mi­na­cji defi­niu­ją­cych w jed­na­ko­wy spo­sób np. takie poję­cia jak:- uspra­wie­dli­wie­nie — suk­ce­sja apo­stol­ska — eucha­ry­stia (lub komu­nia) […]


O, jak dobrze i miło, gdy bra­cia w zgo­dzie miesz­ka­ją! — Psalm 133:1


Grze­chy prze­ciw­ko jed­no­ści


Grze­chy prze­ciw­ko jed­no­ści Kościo­ła są jed­ny­mi z naj­czę­ściej popeł­nia­nych przez chrze­ści­jan każ­de­go wyzna­nia i każ­dej tra­dy­cji Kościo­ła powszech­ne­go. Duch podzia­łu prze­ja­wia się w sepa­ra­cji, izo­la­cjo­ni­zmie, wsz­czy­na­niu spo­rów, prze­ko­na­niu, że Kościół Jezu­sa Chry­stu­sa ogra­ni­cza się do deno­mi­na­cji defi­niu­ją­cych w jed­na­ko­wy spo­sób np. takie poję­cia jak:

- uspra­wie­dli­wie­nie


- suk­ce­sja apo­stol­ska


- eucha­ry­stia (lub komu­nia)


- chrzest


- utracalność/nieutracalność zba­wie­nia


- mówie­nie języ­ka­mi i pro­ro­ko­wa­nie


Cia­ło Chry­stu­sa jest jed­no, choć róż­no­rod­ne. Podob­nie jak nasze cia­ła. Nie wszyst­kie człon­ki wyglą­da­ją jak ręce, lecz nikt nie uwa­ża, że z tego powo­du nie są człon­ka­mi tego same­go cia­ła. Doj­rza­łość pole­ga na dostrze­że­niu fak­tu, że w Koście­le Powszech­nym (cie­le) ist­nie­je róż­no­rod­ność jego spu­ści­zny histo­rycz­nej, teo­lo­gicz­nej czy litur­gicz­nej.


Usta­wicz­na kry­ty­ka dążeń do wypra­co­wa­nia jakich­kol­wiek płasz­czyzn współ­pra­cy mię­dzy Kościo­ła­mi jest posta­wą demo­nicz­ną i nie mają­cą nic wspól­ne­go z duchem Ewan­ge­lii. Jest grze­chem prze­ciw­ko jed­no­ści Kościo­ła. Nie­ste­ty wie­lu chrze­ści­jan prze­ko­na­nych o wyjąt­ko­wo­ści wła­snej tra­dy­cji kon­fe­syj­nej (wyzna­nio­wej) za mia­rę orto­dok­syj­no­ści sta­wia jak naj­bar­dziej nega­tyw­ny sto­su­nek do innych Kościo­łów lub nur­tów mają­cych na celu eku­me­nicz­ną współ­pra­cę (z gr. oiku­me­ne – powszech­ny). Wedle tego spoj­rze­nia, Kościół, któ­ry chce zacho­wać swo­ją czy­stość i upodo­ba­nie w Bożych oczach powi­nien stro­nić jak naj­da­lej od tych, któ­rzy uży­wa­ją mniej wody pod­czas chrztu lub nie dostrze­ga­ją w innych Kościo­łach (oraz w eku­me­nicz­nej współ­pra­cy) apo­ka­lip­tycz­nej Wiel­kiej Wsze­tecz­ni­cy. Char­les Spur­ge­on, jeden z naj­więk­szych pro­te­stanc­kich kazno­dzie­jów bry­tyj­skich (z XIX w.) pod­czas swo­ich nabo­żeństw modlił się o ewan­ge­li­za­cję pro­wa­dzo­ną przez D.L. Moody’ego oraz I.D. San­keya mimo iż róż­nił się z nimi teo­lo­gicz­nie z wie­lu istot­nych aspek­tach.


Oczy­wi­ście jed­ność w Ludzie Bożym powin­na być budo­wa­na na praw­dzie, a nie pomi­mo jej bra­ku. Powin­ni­śmy z poko­rą w kon­tek­ście współ­za­leż­no­ści dys­ku­to­wać o tym co nas łączy oraz dzie­li i szu­kać odpo­wie­dzi w Piśmie Św. Sło­wo Boże jest ostre niczym miecz obo­siecz­ny i jest w sta­nie nas pouczyć oraz roz­są­dzić praw­dzi­wość naszych myśli, prze­ko­nań (Hbr 4,12). Jeśli Pismo wzy­wa nas do obro­ny naszych prze­ko­nań wobec nie­wie­rzą­cych w duchu łagod­no­ści i sza­cun­ku, o ileż bar­dziej powin­ni­śmy mieć podob­ną posta­wę wobec chrze­ści­jan z innych Kościo­łów (1 Pt 3,15–16).


Tak jak Biblia wzy­wa do roz­wią­zy­wa­nia oso­bi­stych nie­sna­sek pomię­dzy chrze­ści­ja­na­mi (Mt 5,23–24) podob­nie jako poszcze­gól­ne Kościo­ły (i wyznaw­cy róż­nych tra­dy­cji w chrze­ści­jań­stwie) powin­ni­śmy dążyć do zro­zu­mie­nia i poko­ju pomię­dzy sobą nawza­jem (Rzym 12,18; 14,19). Tak jak tyl­ko potra­fi­my powin­ni­śmy budo­wać ową jed­ność tam gdzie może­my, np. w jed­no­myśl­nym sta­no­wi­sku wobec abor­cji, homo­sek­su­al­nych mał­żeństw czy anga­żu­jąc się w pro­jek­ty, któ­re słu­żą dobru i umoc­nie­niu całe­go Kościo­ła Powszech­ne­go, np. wspól­na szko­ła chrze­ści­jań­ska.

Wszyst­ko jed­no któ­ry Kościół?

Zro­zu­mie­nie nie ozna­cza jed­nak akcep­ta­cji błę­dów, a nawet grze­chów poszcze­gól­nych chrze­ści­jan oraz Kościo­łów. Mimo wspól­nej wia­ry w Trój­je­dy­ne­go Boga i wspól­ne­go chrztu, któ­ry sca­la chrze­ści­jan w jeden, powszech­ny Kościół, pew­ne jego nur­ty mogą znaj­do­wać się bli­żej lub dalej wzor­ca, któ­ry znaj­du­je­my w Bożym Sło­wie. Pan Jezus Chry­stus w Apo­ka­lip­sie Św. Jana ostrze­ga całe Kościo­ły przed sądem i „wyplu­ciem z ust” oraz wzy­wa je do upa­mię­ta­nia (Obj 3,16.19). „Świecz­nik” Kościo­ła w Efe­zie (Obj 2,5) został zdję­ty przez Pana Jezu­sa Chry­stu­sa i po tam­tej­szym Koście­le nie pozo­sta­ło nic poza tury­sta­mi zwie­dza­ją­cy­mi sta­ro­żyt­ne ruiny.


Odpo­wie­dzial­no­ścią każ­de­go z chrze­ści­jan jest poszu­ki­wa­nie takie­go śro­do­wi­ska wzro­stu (Kościo­ła), któ­re wyzna­je, prak­ty­ku­je i naucza w moż­li­wie naj­wier­niej­szy spo­sób praw­dy zawar­te w Piśmie Św. Przy­kła­dem może być dla nas podzie­lo­ny Kościół Sta­re­go Testa­men­tu. Kró­le­stwo Izra­ela i Judy wspól­nie two­rzy­ły jeden naród wybra­ny – Lud Boży. Mimo napięć, podzia­łów, grze­chów, któ­re popeł­nia­no w obu Kró­le­stwach – powszech­ność i jed­ność Kościo­ła była fak­tem. Nie ozna­cza­ło to jed­nak, że tak napraw­dę to wszyst­ko jed­no jaki był ducho­wy stan śro­do­wi­ska, w któ­rym Izra­eli­ta się znaj­do­wał. Odpo­wie­dzial­no­ścią każ­de­go z człon­ków Ludu Boże­go było odciąć się od tego co złe i grzesz­ne (bał­wo­chwal­stwa, błęd­nych nauk, mał­żeństw z obco­ple­mien­nym naro­da­mi itp.).


Ste­ve Schlis­sel, pastor Messiah’s Cove­nant Com­mu­ni­ty Church w Nowym Jor­ku napi­sał: „Kościół to orga­nizm, żywa jed­nost­ka mają­ca więź z Chry­stu­sem, jego Gło­wą. Tak jak czło­wiek może być mniej lub bar­dziej obda­ro­wa­ny, mniej lub bar­dziej zdro­wy, mniej lub bar­dziej aktyw­ny – podob­nie ma się rzecz z kościo­łem. Nie trak­tu­je­my cho­rych ludzi jako nie-ludzi. Prze­ciw­nie, trak­tu­je­my ich jako będą­cych w wiel­kiej potrze­bie oka­zy­wa­nia im ser­decz­nej tro­ski. Roz­waż­my zmia­nę w naszej posta­wie jaka mia­ła­by miej­sce jeśli zasto­so­wa­li­by­śmy ową meta­fo­rę do Kościo­ła. Z pew­no­ścią byli­by­śmy wów­czas bar­dziej skłon­ni do tro­ski niż do pogrze­by­wa­nia. Oczy­wi­ście może się zda­rzyć, że cia­ło (orga­nizm) jest zain­fe­ko­wa­ne i zaczy­na sze­rzyć infek­cję do jego poszcze­gól­nych czę­ści. Wów­czas wie­rzą­cy (prze­no­sząc to na grunt Kościo­ła) nie mają żad­ne­go obo­wiąz­ku nara­żać sie­bie i swo­ich dzie­ci na infek­cję. Lecz ich odej­ściu od gospo­da­rza nie powin­no towa­rzy­szyć stwier­dze­nie, że poprzed­ni gospo­darz wła­śnie umarł lub jest fał­szy­wy”.[1]

Bło­go­sła­wień­stwo podzia­łów

Bóg jest Jeden w Trzech Oso­bach, dla­te­go zarów­no jed­ność, jak i wie­lość (roz­róż­nie­nie) są dobre i wska­za­ne. Powin­ny być pożą­da­ne we wła­ści­wym kon­tek­ście. Nie każ­da jed­ność (np. wie­ża Babel, znie­sie­nie róż­nic wyni­ka­ją­cych z odmien­no­ści płci, jed­ność Kościo­ła w fał­szy­wej dok­try­nie itd.), podob­nie jak nie każ­da róż­no­rod­ność (np. co do opi­nii nt. bóstwa Chry­stu­sa) podo­ba się Bogu. Ap. Paweł wspo­mi­na o dobrych skut­kach nie­któ­rych podzia­łów nawet mię­dzy chrze­ści­ja­na­mi. „Sły­szę bowiem naj­pierw, że gdy się jako zbór scho­dzi­cie, powsta­ją mię­dzy wami podzia­ły; i po czę­ści temu wie­rzę. Zresz­tą, muszą nawet być roz­dwo­je­nia mię­dzy wami, aby wyszło na jaw, któ­rzy wśród was są praw­dzi­wy­mi chrze­ści­ja­na­mi” (1 Kor. 11,18–19). Podzia­ły słu­żą nie­kie­dy oczysz­cze­niu Kościo­ła z obłud­ni­ków lub chrze­ści­jan lek­ce­wa­żą­cych Boże Sło­wo oraz swo­ją więź z Chry­stu­sem. Mają więc one nie­kie­dy dobre skut­ki i Chry­stus uży­wa nie­któ­rych podzia­łów by rato­wać Swo­je Cia­ło przed infek­cją „let­nich” chrze­ści­jan lub hipo­kry­tów będą­cych jego czę­ścią.


Podzia­ły, któ­re nie mają upodo­ba­nia w Bożych oczach powin­ny nas boleć, jed­nak pamię­taj­my, że dzi­siej­szy Kościół wciąż zmie­rza „do jed­no­ści wia­ry i pozna­nia Syna Boże­go, do męskiej dosko­na­ło­ści, i dora­sta do wymia­rów peł­ni Chry­stu­so­wej” (Ef 4,13). Jest to jed­no z zadań osób posłu­gu­ją­cych w koście­le (w.11–12).


Wier­ny pastor (ksiądz) swo­ją służ­bą powi­nien przy­czy­niać się do praw­dzi­wej (biblij­nej) jed­no­ści. Nie­dba­ły pastor (ksiądz) lek­ce­wa­ży oraz nisz­czy ową jed­ność. Tam gdzie owa jed­ność jest budo­wa­na w biblij­ny spo­sób (a nie poli­tycz­ny lub mar­ke­tin­go­wy) – tam chrze­ści­ja­nie nie są mio­ta­ni i pro­wa­dze­ni na manow­ce przez tele­ewan­ge­li­stów lub sprzecz­ny z Pismem powiew dok­tryn for­mu­ło­wa­nych przez magi­ste­rium. Trud praw­dzi­wej jed­no­ści nie przy­cho­dzi poprzez cie­pły uśmiech i przy­my­ka­nie oczu na róż­ni­ce. Pasterz, któ­ry tole­ru­je wil­ki w swo­im sta­dzie jest paste­rzem, któ­ry nie­na­wi­dzi wła­snych owiec. Pasterz, któ­ry kocha swo­je owce jest paste­rzem, któ­ry wal­czy z wil­ka­mi. Oczy­wi­ście wil­ki w owczych ubra­niach nie lubią tego. Zazwy­czaj wów­czas pod­no­szą gło­śny płacz woła­jąc: „Jed­ność!”

Jed­ność jako fakt i wyzwa­nie

Mimo izo­la­cjo­ni­stycz­nej men­tal­no­ści wie­lu chrze­ści­jan jed­ność Kościo­ła Powszech­ne­go jest fak­tem. Fun­da­men­tem owej jed­no­ści jest jeden Pan, jed­na wia­ra i jeden chrzest (Ef 4,5).


Praw­dzi­wy Kościół wyzna­je Chry­stu­sa jako Syna Boże­go, Dru­gą Oso­bę Trój­cy Św.


Uzna­je depo­zyt wia­ry prze­ka­za­ny przez apo­sto­łów i pro­ro­ków w Piśmie oraz prak­ty­ku­je i roz­po­zna­je jako waż­ny chrzest udzie­la­ny w imię Ojca, Syna i Ducha Św. Apo­stoł Paweł wymie­nia­jąc pod­sta­wy owej jed­no­ści nie wska­zu­je na jed­ność struk­tu­ral­ną, lecz jed­ność Ducha, któ­rym jeste­śmy spo­je­ni jako człon­ki tego same­go Cia­ła. Na jego liście nie ma ani eku­me­nicz­nej cen­tral­nej kwa­te­ry w Nowym Jor­ku, ani jed­ne­go, świę­te­go bisku­pa w Rzy­mie.


Jest jeden Pan, jed­na wia­ra i jeden chrzest. Oczy­wi­ście struk­tu­ral­na jed­ność jest czymś dobrym i wła­ści­wym, lecz czy powin­ni­śmy ją uwa­żać za fun­da­ment jed­no­ści, o któ­rej tak czę­sto mówi Pismo Św.? Czy struk­tu­ral­na jed­ność jest pod­sta­wą czy koń­co­wym owo­cem biblij­nych dążeń w kie­run­ku zacho­wa­nia jed­no­ści? Pismo Św. wzy­wa chrze­ści­jan nie tyle do two­rze­nia jed­no­ści, co raczej jej zacho­wy­wa­nia (Ef 4,3). To ozna­cza, że jed­ność jest fak­tem, zaś jej fun­da­men­tem jest jeden Duch, któ­ry łączy nas w jed­no Cia­ło (Kościół) poprzez jeden chrzest. „Bo też w jed­nym Duchu wszy­scy zosta­li­śmy ochrzcze­ni w jed­no cia­ło — czy to Żydzi, czy Gre­cy, czy to nie­wol­ni­cy, czy wol­ni, i wszy­scy zosta­li­śmy napo­je­ni jed­nym Duchem” (1 Kor. 12,13).


Jed­ność to jed­nak nie tyl­ko fakt, ale i wyzwa­nie. Mamy przy­czy­niać się do zacho­wy­wa­nia jed­no­ści ponie­waż zale­ży na niej Chry­stu­so­wi. Nicej­skie Wyzna­nie Wia­ry (325 r.) for­mu­łu­jąc praw­dy nt. Kościo­ła stwier­dza, że jest on m.in. jeden oraz powszech­ny.


Co to zna­czy, że Kościół jest jeden? To ozna­cza, że nie ma dwóch (lub wię­cej) Kościo­łów. Jest jeden. Bóg zwią­zał się w szcze­gól­ny spo­sób ze Swo­im Kościo­łem i poza jego spo­łecz­no­ścią nie ma zba­wie­nia. Ojco­wie nazy­wa­li go „Mat­ką Kościo­łem”, z któ­rą Bóg jako nasz Ojciec zwią­zał się w szcze­gól­ny spo­sób. Nie ma dwóch Kościo­łów z dwo­ma lista­mi człon­ków. Kościół zawsze jest jeden oraz widzial­ny.


Jezus Chry­stus modlił się o jed­ność Kościo­ła. I nie cho­dzi­ło Mu o jakąś nie­wi­dzial­ną jed­ność jakie­goś nie­wi­dzial­ne­go Kościo­ła, lecz o jed­ność Kościo­ła widzial­ne­go, któ­ra będąc odbi­ciem jed­no­ści mię­dzy Ojcem, a Synem powin­na być świa­dec­twem dla świa­ta. Zbyt czę­sto zda­rza nam się zapo­mi­nać, że fila­rem i pod­wa­li­ną praw­dy o któ­rej pisał Ap. Paweł do Tymo­te­usza (1 Tm 2,15) jest Kościół Powszech­ny (a nie Rzym­sko­ka­to­lic­ki, Pra­wo­sław­ny, Refor­mo­wa­ny, Lute­rań­ski czy Bap­ty­stycz­ny). Praw­da jest w Chry­stu­sie. On jest Gło­wą Kościo­ła Powszech­ne­go, w któ­re­go skład wcho­dzą wszy­scy ochrzcze­ni (w imię Trój­je­dy­ne­go Boga) wyzna­ją­cy Chry­stu­sa chrze­ści­ja­nie zrze­sze­ni w poszcze­gól­nych zbo­rach i para­fiach. Owa jed­ność nie­ko­niecz­nie ozna­cza ujed­no­li­ce­nie struk­tur orga­ni­za­cyj­nych, wszyst­kich zwy­cza­jów lub czyn­no­ści litur­gicz­nych.


Co to zna­czy, że Kościół jest powszech­ny? To ozna­cza, że nie jest ogra­ni­czo­ny do jed­ne­go miej­sca, naro­du, czy nawet wyzna­nia. W tej sfe­rze czę­sto zda­rza nam się myśleć w izo­la­cjo­ni­stycz­ny (by nie powie­dzieć w sek­ciar­ski) spo­sób. I doty­czy to zarów­no stro­ny pro­te­stanc­kiej, jak i kato­lic­kiej. Kościo­ły Pro­te­stanc­kie czę­sto ogra­ni­cza­ją Kościół Powszech­ny do kil­ku­na­stu wyznań powsta­łych na grun­cie XVI-wiecz­nej refor­ma­cji. Nie­rzad­ko spo­tkać moż­na tzw. „biblij­ne” Kościo­ły, któ­re w swo­ich wyzna­niach wia­ry lubu­ją się w akcen­to­wa­niu wła­snej odręb­no­ści kon­fe­syj­nej. Swo­je spe­cy­ficz­ne cechy wolą wymie­niać na samym począt­ku niż na koń­cu listy wyzna­wa­nych dok­tryn (np. podej­ście do eku­me­nii, spo­so­bu chrztu, skład kano­nu Pisma Św.).


Pro­blem z biblij­nym spoj­rze­niem na powszech­ność Kościo­ła ma tak­że Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki, któ­ry naucza, że czę­ścią Kościo­ła Powszech­ne­go są jedy­nie te Kościo­ły, któ­re postrze­ga­ją (i zacho­wu­ją) suk­ce­sję apo­stol­ską w spo­sób zgod­ny ze spoj­rze­niem rzym­sko­ka­to­lic­kim. Wspól­no­ty pro­te­stanc­kie mają w sobie pew­ne namiast­ki Kościo­ła, jed­nak według rzym­sko­ka­to­lic­kiej teo­lo­gii Kościo­ła­mi w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu nie są. Owo sta­no­wi­sko potwier­dza wyda­ny w czerw­cu 2007 doku­ment Kon­gre­ga­cji Nauki Wia­ry, któ­ry wypo­wia­da­jąc się na temat Kościo­łów Pro­te­stanc­kich stwier­dza: „Wspól­no­ty te, powsta­łe po liczą­cej pół­to­ra tysiąc­le­cia tra­dy­cji kato­lic­kiej, nie zacho­wa­ły suk­ce­sji apo­stol­skiej w sakra­men­cie świę­ceń. Bra­ku­je im zatem koniecz­ne­go ele­men­tu kon­sty­tu­tyw­ne­go, aby być Kościo­łem. Ze wzglę­du na brak kapłań­stwa sakra­men­tal­ne­go nie utrzy­ma­ły wła­ści­wej, peł­nej rze­czy­wi­sto­ści Miste­rium eucha­ry­stycz­ne­go. Dla­te­go według nauki kato­lic­kiej nie mogą być nazy­wa­ne «Kościo­ła­mi» we wła­ści­wym tego sło­wa zna­cze­niu”.[2] (podkr. aut.).


Nie jest tak źle


Z jed­no­ścią Kościo­ła jest tro­chę jak z kobie­tą z Ewan­ge­lii cho­rą na krwo­tok. Im wię­cej leka­rze się nią zaj­mo­wa­li, tym jej stan był gor­szy (Mk 5,26). Im czę­ściej przy­wód­cy Kościo­ła postrze­ga­ją jed­ność w kate­go­riach struk­tu­ral­nych i zabie­ra­ją się za ich napra­wę, tym wyda­je się być z nią coraz gorzej. Dzie­je się tak ponie­waż wie­lu myl­nie uwa­ża, że praw­dzi­wa jed­ność jest rezul­ta­tem pod­le­ga­nia jed­no­li­tym struk­tu­rom. Stąd też nie­któ­re Kościo­ły „w tro­sce” o jed­ność dążą do „wchło­nię­cia” pozo­sta­łych deno­mi­na­cji. War­to jed­nak przyj­rzeć się samym struk­tu­rom orga­ni­za­cyj­nym współ­cze­sne­go Kościo­ła by mieć jego reali­stycz­ny obraz.


Sytu­acja współ­cze­sne­go Kościo­ła nie wyglą­da tak tra­gicz­nie jak cza­sa­mi wypo­wia­da­ją się o niej szcze­gól­nie kato­lic­cy apo­lo­ge­ci (np. że ist­nie­je 25 tys. deno­mi­na­cji pro­te­stanc­kich) pod­kre­śla­ją­cy jed­ność ich Kościo­ła i przed­sta­wia­ją­cy go jako rze­ko­mo nie podzie­lo­ny mono­lit. W inte­re­su­ją­cy spo­sób podział na poszcze­gól­ne gałę­zie i tra­dy­cje wyzna­nio­we w Koście­le przed­sta­wia „World Chri­stian Encyc­lo­pe­dia” autor­stwa Davi­da Bar­ret­ta. Zauwa­ża on, że Kościół Pra­wo­sław­ny dzie­li się na dzie­więt­na­ście róż­nych tra­dy­cji, Rzym­sko­ka­to­lic­ki na szes­na­ście zaś Pro­te­stanc­ki na dwa­dzie­ścia jeden. Gdy­by nie liczyć w tym tra­dy­cji Kościo­ła Angli­kań­skie­go – pozo­sta­ło­by sześć. Wewnątrz każ­dej z tych tra­dy­cji moż­na doko­ny­wać kolej­nych roz­róż­nień i sys­te­ma­ty­ki. Jed­nak roz­róż­nie­nia na dal­szym eta­pie nie są już aż tak klu­czo­we i istot­ne jak na pozio­mie trzech głów­nych nur­tów. Jak widać – każ­da z głów­nych tra­dy­cji w chrze­ści­jań­stwie pod­le­ga róż­no­rod­no­ści i podzia­łom, któ­re nie­ko­niecz­nie burzą jej fun­da­men­ty i przy­wią­za­nie do wspól­nych war­to­ści. Ska­la owych podzia­łów i róż­nic nie jest aż tak wiel­ka jak przed­sta­wia­ją ją nie­któ­rzy chrze­ści­ja­nie lub, co ma miej­sce o wie­le czę­ściej, nie­chrze­ści­ja­nie.


Pismo zapo­wia­da, że pew­ne­go dnia Kościół sta­nie się dosko­na­łym czło­wie­kiem, czy­stą i nie­ska­la­ną Oblu­bie­ni­cą. Nie jest jesz­cze dosko­na­łym czło­wie­kiem i nie powin­ni­śmy ocze­ki­wać, że sta­nie się nim na eta­pie dzie­ciń­stwa. Bóg jed­nak budu­je świę­tą budow­lę, któ­ra rośnie „do męskiej dosko­na­ło­ści”. Obec­ny stan Kościo­ła piel­grzy­mu­ją­ce­go jest czę­ścią Boże­go pla­nu, zgod­nie z któ­rym zmie­rza on ku chwa­leb­nej przy­szło­ści. Ocze­ki­wa­nie od dzi­siej­sze­go Kościo­ła peł­ni Chry­stu­so­wej doj­rza­ło­ści, zupeł­nej jed­no­ści wia­ry, męskiej dosko­na­ło­ści, o któ­rych pisał Ap. Paweł (Ef 4,13) jest ocze­ki­wa­niem błęd­nym. Wyni­ka z nie­umie­jęt­no­ści dostrze­że­nia, że Duch Św. dzia­ła poprzez histo­rię pro­wa­dząc Kościół ku doj­rza­ło­ści i jed­no­ści w stop­nio­wy spo­sób.

Jeden Kościół a refor­ma­cja

Refor­ma­to­rzy bar­dzo poważ­nie pod­cho­dzi­li do kwe­stii jed­no­ści Kościo­ła. Już sam fakt, że Luter nie zamie­rzał two­rzyć nowe­go wyzna­nia, lecz oczysz­czać ist­nie­ją­cy Kościół wie­le mówi na temat jego podej­ścia do jed­no­ści Cia­ła Chry­stu­so­we­go. Posta­wa refor­ma­to­ra z Wit­ten­ber­gii była prze­ja­wem prze­ko­na­nia, że każ­dy kto uzna­je i kocha Boga jako Swe­go Ojca, ten uzna­je i kocha Kościół jako Swo­ją Mat­kę. Oczy­wi­ście nie wszyst­ko co czy­ni­ła owa Mat­ka znaj­do­wa­ło uzna­nie w oczach jej dziec­ka. Są sytu­acje gdy dzie­ci grze­szą wobec swo­jej mat­ki. Cza­sa­mi jed­nak mat­ka popeł­nia grze­chy wobec swo­ich dzie­ci. Tak też się sta­ło w sytu­acji eks­ko­mu­ni­ki (oraz nie­uda­nych zama­chów na życie) nie­miec­kie­go refor­ma­to­ra.


Celem Lutra nie było wywo­ły­wa­nie rewo­lu­cji w Koście­le ani dzie­le­nie go. Jako mło­dy zakon­nik naj­zwy­czaj­niej dostrze­gał nad­uży­cia moral­ne i dok­try­nal­ne pra­gnąc publicz­nej deba­ty na temat odpu­stów oraz biblij­ne­go naucza­nia na temat uspra­wie­dli­wie­nia z wia­ry. Do deba­ty jed­nak nie doszło. Mat­ka zigno­ro­wa­ła i porzu­ci­ła swo­je dziec­ko, któ­re dostrze­gło brak zgod­no­ści mię­dzy nią, a Ojcem.


Kościół Kato­lic­ki zarzu­ca pro­te­stan­tom, że podzie­li­li zachod­nie chrze­ści­jań­stwo.


Zazwy­czaj do nas – współ­cze­snych pro­te­stan­tów zupeł­nie nie tra­fia­ją (nie­ste­ty) argu­men­ty mówią­ce o powa­dze jed­no­ści i zgub­nych skut­kach dzie­le­nia Kościo­ła. Uwa­ża­my, że Luter przede wszyst­kim chciał być wier­ny Chry­stu­so­wi w nauce o uspra­wie­dli­wie­niu przez wia­rę (nie z uczyn­ków) dla­te­go zacho­wa­nie jed­no­ści Kościo­ła było dla nie­go mało waż­ne. Współ­cze­śnie prze­cho­dzi­my dość lek­ko wobec dys­ku­sji o jed­ność Kościo­ła ponie­waż mamy dziś wie­le deno­mi­na­cji i jest to dla nas stan nor­mal­ny. Zasta­li­śmy Kościół w takim sta­nie i czę­sto myl­nie sądzi­my, że jest to coś cze­mu nie war­to poświę­cać uwa­gi. W wie­lu Kościo­łach neo­pro­te­stanc­kich wystar­czy odmien­ne zda­nie przy­wód­ców lub „obja­wie­nie” zwy­kłe­go człon­ka by powstał nowy „Kościół”. Taka posta­wa to prze­jaw sek­ciar­stwa i grzesz­ne­go schi­zma­ty­zmu.


Tym­cza­sem wie­le debat z cza­sów refor­ma­cji poświę­co­nych było m.in. defi­ni­cji widzial­ne­go Kościo­ła ponie­waż obie stro­ny bar­dzo poważ­nie trak­to­wa­ły dok­try­nę o jed­no­ści Cia­ła Chry­stu­so­we­go. Od XVI wie­ku pyta­nie o to gdzie jest praw­dzi­wy Kościół Jezu­sa Chry­stu­sa sta­ło się nie­sły­cha­ne waż­ne. Do tam­tej pory nie było pro­ble­mów z odpo­wie­dzią na nie. Kościół zachod­ni był struk­tu­ral­nie jeden i czymś oczy­wi­stym było, że jest on Cia­łem Chry­stu­sa. Może nie­do­sko­na­łym, może kule­ją­cym – lecz nie było inne­go Kościo­ła na zacho­dzie.


Jakie były odpo­wie­dzi obu stron na pyta­nie o cechy praw­dzi­we­go Kościo­ła? Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki uwa­żał (i uwa­ża), że w peł­ni praw­dzi­wym Kościo­łem jest wspól­no­ta złą­czo­na struk­tu­ral­nie z bisku­pem Rzy­mu jako namiest­ni­kiem Jezu­sa Chry­stu­sa i następ­cą Św. Pio­tra. Wedle tej kon­cep­cji to wła­śnie Rzym­sko­ka­to­lic­ki Kościół jako ist­nie­ją­cy od XXI-stu­le­ci poprzez zacho­wa­nie suk­ce­sji apo­stol­skiej jest tym jedy­nym praw­dzi­wym Kościo­łem Jezu­sa Chry­stu­sa.


Refor­ma­to­rzy dali odmien­ną odpo­wiedź: cecha­mi praw­dzi­we­go Kościo­ła są wier­ne gło­sze­nie Sło­wa Boże­go oraz spra­wo­wa­nie sakra­men­tów. Praw­dzi­wa suk­ce­sja apo­stol­ska pole­ga więc na pod­da­niu nauce apo­stol­skiej spi­sa­nej w Piśmie Św. oraz suk­ce­sji try­ni­tar­ne­go chrztu, któ­ry łączy chrze­ści­jan róż­nych tra­dy­cji w jed­no Cia­ło. W dys­ku­sji pro­te­stan­ko-kato­lic­kiej cho­dzi­ło (i wciąż cho­dzi) o to – kto jest kon­ty­nu­ato­rem teo­lo­gii Kościo­ła Nowe­go Przy­mie­rza ist­nie­ją­ce­go nie­prze­rwa­nie od ponad 2000 lat. Kto jest kon­ty­nu­ato­rem myśli Ap. Paw­ła, Św. Augu­sty­na czy Św. Anzel­ma, kto zaś jest nowin­ka­rzem i spro­wa­dza Kościół na manow­ce odcho­dząc od histo­rycz­nej wia­ry Kościo­ła Powszech­ne­go? Refor­ma­to­rzy nie wymy­śli­li nic nowe­go. Ich głów­nym zało­że­niem był powrót do Pisma Św. jako źró­dła praw­dy i jed­no­ści wia­ry. M. Luter, J. Kal­win, U. Zwin­gli zgod­nie stwier­dzi­li, że to Kościół Rzym­sko­ka­to­lic­ki gło­si nowin­ki doda­jąc wła­sne (ludz­kie) nauki do Biblii i spro­wa­dza pro­sty lud na bez­dro­ża błę­dów. Przy­wó


Chry­stus pouczał przy­wód­ców w Izra­elu, że fun­da­men­tem suk­ce­sji Kościo­ła nie jest nało­że­nie rąk i wska­zy­wa­nie sie­bie jako wier­nych spad­ko­bier­ców reli­gii Abra­ha­ma i Moj­że­sza. „Nie myśl­cie, że Ja was będę oskar­żał przed Ojcem; oskar­ża was Moj­żesz, w któ­rym wy zło­ży­li­ście nadzie­ję. Gdy­by­ście bowiem wie­rzy­li Moj­że­szo­wi, wie­rzy­li­by­ście i mnie. O mnie bowiem on napi­sał.” (Jn 5,45–46). „Wyda­waj­cie więc owo­ce god­ne upa­mię­ta­nia. A nie pró­buj­cie wma­wiać w sie­bie: Ojca mamy Abra­ha­ma; powia­dam wam bowiem, że Bóg może z tych kamie­ni wzbu­dzić dzie­ci Abra­ha­mo­wi” (Łk 3,8).


Głos Urzę­du Nauczy­ciel­skie­go Kościo­ła Sta­re­go Przy­mie­rza stał w opo­zy­cji wobec gło­su Chry­stu­sa. Nasz Pan mówił te sło­wa do pra­wo­wier­nych (nie samo­zwań­czych) przy­wód­ców Kościo­ła w Sta­rym Przy­mie­rzu, wska­zu­jąc, że praw­dzi­wa suk­ce­sja pole­ga na naśla­do­wa­niu wia­ry Abra­ha­ma i Moj­że­sza, nie zaś na pia­sto­wa­niu prze­chod­nie­go urzę­du, któ­ry w oczach uczo­nych w Piśmie gwa­ran­to­wał zacho­wa­nie czy­sto­ści wia­ry.


Histo­rycz­ny pro­te­stan­tyzm nie oddzie­lił się więc od Kościo­ła Jezu­sa Chry­stu­sa, lecz jest jego kon­ty­nu­acją, podob­nie jak inne Kościo­ły Chrze­ści­jań­skie zacho­wu­ją­ce jeden chrzest w imię Trój­je­dy­ne­go Boga oraz depo­zyt wia­ry prze­ka­za­ny w Piśmie Św., któ­re­go pod­sta­wy zosta­ły sfor­mu­ło­wa­ne w Apo­stol­skim (II w.) i Nicej­skim Cre­do (325 r.) oraz na Sobo­rze Chal­ce­doń­skim (451 r.).


Wspól­ne korze­nie, róż­ne gałąz­ki


Zarów­no Kościół Kato­lic­ki, Pra­wo­sław­ny jak i Pro­te­stanc­ki łączy wspól­na histo­ria i wspól­ne korze­nie. Każ­dy z owych nur­tów w chrze­ści­jań­stwie wska­zu­je na Kle­men­sa, Ory­ge­ne­sa, Augu­sty­na, Grze­go­rza Wiel­kie­go czy Anzel­ma jako na naszych wspól­nych ojców w wie­rze. Ap. Paweł naucza, że dla chrze­ści­jan w Koryn­cie ojca­mi wia­ry byli sta­ro­te­sta­men­to­wi Izra­eli­ci, któ­rych cia­ła zasła­ły pusty­nię (1 Kor 10,1–5). Wska­za­nie wspól­nych korze­ni i ojców wia­ry nie ozna­cza akcep­ta­cji wszyst­kie­go co robi­li i w co wie­rzy­li. Ozna­cza jed­nak powią­za­nie z jed­nym drze­wem (Przy­mie­rzem), któ­re­go gałąz­ki mogą być mniej lub bar­dziej zdro­we (Rzym 11,13–24). Nie­któ­re zaś powin­ny być odci­na­ne ze wzglę­du na stan drze­wa i pozo­sta­łych gałą­zek (Rzym 11,21–22). Świa­do­mość wspól­nych korze­ni i wspól­nej histo­rii powin­ny chro­nić poszcze­gól­ne Kościo­ły przed men­tal­no­ścią sek­ty („praw­da przy­szła wraz z nami i jest tyl­ko u nas”). Chry­stus kocha Kościół Powszech­ny i oddał zań same­go sie­bie. To wzór dla nas. Powin­ni­śmy podą­żać śla­da­mi Chry­stu­sa żywiąc wobec Kościo­ła tę samą miłość, jed­no­cze­śnie — jeśli zale­ży nam na jego dobru i czy­sto­ści — nie prze­mil­cza­jąc i nie igno­ru­jąc popeł­nia­nych błę­dów, grze­chów i nad­użyć.


Autor jest pasto­rem Ewan­ge­licz­ne­go Kościo­ła Refor­mo­wa­ne­go w Gdań­sku. Blog auto­ra.







[1] S. Schlis­sel, Church Govern­ment Man­da­tes, (z dn. 2007-12-12).


[2] Abp Ange­lo Ama­to o doku­men­cie Kon­gre­ga­cji Nauki Wia­ry, (z dn. 2007-01-10).

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.