Kościół a ekologia
- 28 lutego, 2007
- przeczytasz w 3 minuty
W ostatnich tygodniach spór o dolinę Rospudy osiągnął prawdopodobnie swoje apogeum. Spoglądając na medialne relacje, można by odnieść wrażenie, iż w sporze zabrały głos już wszystkie osoby, które w tej sprawie mogły się wypowiedzieć. Tak by się mogło w istocie wydawać, gdyby nie brak jednego, aczkolwiek ważnego z punktu widzenia debaty społecznej głosu. Tym brakującym głosem jest zdanie Kościołów. Oczywiście można by zrzucić to na barki braku odpowiedniego rozeznania w sprawach ekologii. […]
W ostatnich tygodniach spór o dolinę Rospudy osiągnął prawdopodobnie swoje apogeum. Spoglądając na medialne relacje, można by odnieść wrażenie, iż w sporze zabrały głos już wszystkie osoby, które w tej sprawie mogły się wypowiedzieć. Tak by się mogło w istocie wydawać, gdyby nie brak jednego, aczkolwiek ważnego z punktu widzenia debaty społecznej głosu. Tym brakującym głosem jest zdanie Kościołów.
Oczywiście można by zrzucić to na barki braku odpowiedniego rozeznania w sprawach ekologii. Jednak wydaje się to dość kruchym tłumaczeniem, ze względu na wagę sytuacji. Kościół jako instytucja powinien w nawet ogólnikowy sposób odnieść się do tego zagadnienia. Po pierwsze dlatego iż po obydwu stronach sporu stoją jego wierni. Po drugie dlatego, że ci wierni wykorzystują symbole religijne (vide krzyż) do walki propagandowej. Trzecim, oraz jak mi się wydaje, najważniejszym argumentem jest misja i spuścizna Kościoła, objawiająca się w dzisiejszym świecie również jako odpowiedzialność za środowisko.
Polskie Kościoły często zachowują się dwuznacznie w materii wychowawczej. Z jednej strony bronią etycznych przekonań w takich sprawach jak np. aborcja oraz eutanazja, a z drugiej strony kompletnie pomijają tak samo etyczną dyskusje nad przyrodą. Można sprowadzić dyskusję nad autostradą via Baltica do kwiatów i ptaków. Jednak sens dzisiejszej debaty jest głębszy. Może ona wywrzeć wpływ na zmianę naszego myślenia o ekologii. Kościół również powinien tam być. Jako przedstawiciel społeczeństwa ma do tego prawo, zaś jako wychowawca tegoż zobowiązany jest do uczestnictwa w debacie.
W społeczeństwach zachodnich, które przywiązują zdecydowanie większą uwagę do środowiska naturalnego, Kościoły od lat obecne są w sferze ekologicznej. W Polsce sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. Dlatego też ciężar wyjścia z dialogiem powinien należeć właśnie do Kościoła. Tego dialogu ze strony Kościoła nie ma. Zubaża to jego myśl, która zamyka się tylko w jednej gałęzi życia, nie dostrzegając innych — prawdopodobnie równie ważnych z punktu widzenia chrześcijanina.
Sytuacja, w której Kościół nie posiada zdania na tak ważny temat jest zagrożeniem. Nie dlatego, iż ukazuje niewiedze hierarchii, ale dlatego, że tworzy precedens, który podświadomie będzie wypychał Kościół z różnych sfer życia społecznego. W tej sytuacji cierpi na tym dolina Rospudy która jako narodowe dziedzictwo na równi np. z klasztorem jasnogórskim nie jest tak samo chroniona. Zaskakującym jest również fakt, że hierarchowie potrafią bronić swoich wiernych przed np. niechcianą prywatyzacja przedsiębiorstwa, a nie chcą wypowiedzieć się w żaden sposób o sytuacji Rospudy.
Oczywiście nie chciałbym ferować wyroków, po której stronie powinien stawać Kościół, choć w pewien sposób nasuwa się odpowiedź, iż powinien bronić przyrody. Jednak największą bolączką jest fakt nie opowiedzenia się po żadnej ze stron. Nawet w żaden sposób nie próbując nawiązać dialogu. Ten brak wyjścia do wiernych, może spowodować konsekwencje dla niektórych regionów. Ponieważ obojętnie, co się stanie, żadna ze stron nie będzie chciała przyjąć do wiadomości stanowiska Kościoła ogłoszonego post fatum, wychodząc z prostej zasady, iż mówienie o czymś po fakcie jest koniunkturalizmem, a nie obroną wartości.
Najgorsze jest to ze na tej izolacji w sferze ekologii straci dolina Rospudy. Nigdy się nie przekonany co by się mogło stać gdyby np. pod apelem o ochronę tegoż narodowego skarbu podpisali się ludzie Kościoła. Jest to bolące w sytuacji, w której Kościół musi walczyć z tyloma przeciwnościami, a pozwala sobie na tak proste uniki odpowiedzialności chrześcijańskiej.