Komentarz do sprawy “pro multis”
- 20 listopada, 2006
- przeczytasz w 1 minutę
Bardzo się cieszę z listu kardynała Arinze. Jest on kolejnym znakiem powrotu normalności do mojego Kościoła. Jak słusznie zauważa autor od początków chrześcijaństwa, we wszystkich jego kulturowych i liturgicznych odmianach w słowach konsekracji Krwi Pańskiej, za pismami Nowego Testamentu używano formuły “za wielu”. Dopiero pycha ludzi współczesnych kazała im się poczuć lepszymi, lepiej rozumiejącymi Objawienie Boże od licznych pokoleń swoich współbraci w Chrystusie. Bo choć oczywiście ma rację […]
Bardzo się cieszę z listu kardynała Arinze. Jest on kolejnym znakiem powrotu normalności do mojego Kościoła. Jak słusznie zauważa autor od początków chrześcijaństwa, we wszystkich jego kulturowych i liturgicznych odmianach w słowach konsekracji Krwi Pańskiej, za pismami Nowego Testamentu używano formuły “za wielu”.
Dopiero pycha ludzi współczesnych kazała im się poczuć lepszymi, lepiej rozumiejącymi Objawienie Boże od licznych pokoleń swoich współbraci w Chrystusie. Bo choć oczywiście ma rację Kardynał potwierdzając ważność mszy odprawianych w ostatnich dziesięcioleciach w językach angielskim, włoskim, hiszpańskim, niemieckim czy jeszcze wielu innych, ja osobiście nie jestem do końca pewien, czy prawowierne i godziwe były intencje osób wprowadzających do kluczowego tekstu Mszy św. interpretację zamiast tłumaczenia.
I jeszcze jedną rzecz muszę powiedzieć publicznie. Przykro mi, że nie podjęto tej sprawy za pontyfikatu Jana Pawła II. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że to on sprowadził do Rzymu i kardynała Ratzingera – dziś Benedykta XVI, i kardynała Arinze.