Społeczeństwo

Toksyczna wiara


Char­les Kim­ball w swo­jej książ­ce, “When Reli­gion Beco­mes Evil” napi­sał: „wie­lu wie­rzą­cych ludzi spo­strze­ga inne reli­gie jako pro­blem. Patrząc poprzez pry­zmat swo­ich wyznań, myślą nie­zmien­nie, że wszy­scy inni tkwią w fał­szy­wej reli­gij­no­ści. Wie­lu chrze­ści­jan, dekla­ru­je taką wła­śnie posta­wę, mówią: “moje zro­zu­mie­nie i doświad­cze­nie w Jezu­sie jest jedy­ną dro­gą do Boga. Każ­da inna for­ma ludz­kiej reli­gij­no­ści i rozu­mie­nia albo zacho­wa­nia reli­gij­ne­go jest niczym wię­cej […]


Char­les Kim­ball w swo­jej książ­ce, “When Reli­gion Beco­mes Evil” napi­sał: „wie­lu wie­rzą­cych ludzi spo­strze­ga inne reli­gie jako pro­blem. Patrząc poprzez pry­zmat swo­ich wyznań, myślą nie­zmien­nie, że wszy­scy inni tkwią w fał­szy­wej reli­gij­no­ści. Wie­lu chrze­ści­jan, dekla­ru­je taką wła­śnie posta­wę, mówią: “moje zro­zu­mie­nie i doświad­cze­nie w Jezu­sie jest jedy­ną dro­gą do Boga. Każ­da inna for­ma ludz­kiej reli­gij­no­ści i rozu­mie­nia albo zacho­wa­nia reli­gij­ne­go jest niczym wię­cej jak tyl­ko próż­nym wysił­kiem grzesz­ne­go czło­wie­ka na szyb­kiej dro­dze do pie­kła.”

Spo­ty­kam ludzi twier­dzą­cych, że jedy­nie praw­dzi­wie zba­wio­ny­mi chrze­ści­ja­na­mi są tyl­ko ci, któ­rzy podzie­la­ją ich dok­try­nę wia­ry. Tyl­ko tych ze swe­go ści­słe­go krę­gu mogą nazwać bra­tem lub sio­strą w Jezu­sie Chry­stu­sie, i tyl­ko wobec nich czu­ją się obli­go­wa­ni aby ich popie­rać i kochać. Nato­miast ci na zewnątrz ich deno­mi­na­cji lub kościo­ła, są nie­zba­wio­ny­mi poga­na­mi, któ­rzy mają jedy­ną dro­gę ratun­ku wyłącz­nie poprzez nawró­ce­nie się do ich wyzna­nia. Ta bar­dzo czę­sto spo­ty­ka­na posta­wa do ludzi o innych prze­ko­na­niach niż nasze, posia­da wię­cej wynio­słej lito­ści niż praw­dzi­wej miło­ści Chry­stu­sa. Ponie­waż w takiej posta­wie wystę­pu­je pycha mówią­ca: — My zna­my praw­dę, ale oni jej nie zna­ją. My jeste­śmy spra­wie­dli­wi, a oni są grzesz­ni­ka­mi.


Dokąd ci ewan­ge­li­zo­wa­ni przez nas ludzie pozo­sta­ją chłon­ni na nasze teo­lo­gicz­ne wywo­dy, któ­re czy­ni­my w takiej posta­wie, są przez nas akcep­to­wa­ni i wyka­zu­je­my wobec nich cier­pli­wość, ale gdy ktoś taki odrzu­ci gło­szo­ną przez nas dok­try­nę, to czu­je­my się upo­waż­nie­ni do udzie­le­nia mu lek­cji nie­na­wi­ści. Mamy wów­czas moż­li­wość otrzą­snąć kurz ze swo­ich stóp. Nasza odpo­wie­dzial­ność kocha­nia dru­gie­go czło­wie­ka osią­ga swój defi­ni­tyw­ny koniec. Nie ma to żad­ne­go zna­cze­nia jak bar­dzo ten ktoś jest wier­ny swo­jej macie­rzy­stej deno­mi­na­cji i uzna­wa­nej tam teo­lo­gii, jak bar­dzo na swój spo­sób jest wier­ny nauce Chry­stu­sa. Jeśli nie jest po naszej stro­nie, to jest poga­ni­nem prze­zna­czo­nym na pod­pał­kę do pie­kła.


Wie­lu zapew­ne poczu­je się nie­przy­jem­nie i zapra­gnie prze­ko­nać mnie że się mylę i powo­ła się na swo­ją zna­jo­mość Pisma świę­te­go, a tak­że zgod­ność wyzna­wa­nych dok­tryn wia­ry z Biblią. To nie ma zna­cze­nia jak dobrze zna­my treść Pisma i jak wie­le wie­my i rozu­mie­my o Bogu, ponie­waż naj­waż­niej­sze jest to czy mamy z Nim praw­dzi­wą intym­ną rela­cję. W takiej intym­nej rela­cji z Bogiem, jeste­śmy w sta­nie ziden­ty­fi­ko­wać nasze indy­wi­du­al­ne sła­bo­ści i pozwo­lić je napra­wić. Mówiąc jesz­cze ina­czej, jeśli bazu­je­my wyłącz­nie na naszej wie­dzy reli­gij­nej, a nie na intym­nej rela­cji z Bogiem, wów­czas Pismo świę­te sta­je się zbio­rem praw i regu­la­cji, za któ­ry­mi podą­ża­my tyl­ko w tym celu, aby unik­nąć kary. Jeśli taka posta­wa mia­ła­by komu­kol­wiek dać nadzie­ję na osią­gnię­cie celu, to wów­czas nale­ża­ło­by zadać pyta­nie: — Po cóż przy­szedł Chry­stus i do cze­go jest nam On potrzeb­ny? Czy nie lepiej było­by Panu Bogu pozo­stać przy Moj­że­szu? Po co ta śmierć Chry­stu­sa na krzy­żu jeśli może­my sami sobie z tym pora­dzić?


Cho­re, tok­sycz­ne chrze­ści­jań­skie ugru­po­wa­nia, naj­czę­ściej naucza­ją swo­ich wier­nych tej pozba­wio­nej oso­bi­stej rela­cji z Bogiem wia­ry. Człon­ko­wie takich wyznań są bar­dziej czczy­mi i egzal­to­wa­ny­mi w kolek­tyw­nym pohu­ki­wa­niu, niż kocha­ją­cy­mi bliź­nie­go ludź­mi. Cały taki sys­tem reli­gij­ny bazu­je na bra­ku per­so­nal­ne­go prze­ko­na­nia i akcep­ta­cji czy­jejś odmien­nej od nich defi­ni­cji wia­ry.


Inną nie­zmier­nie tru­ją­cą pułap­ką reli­gij­ną jest per­fek­cjo­nizm. Wpa­da­ją w nią oso­by któ­re czu­ją się bez­bron­ne wobec sie­bie samych i swo­ich ludz­kich sła­bo­ści, wów­czas zawra­ca­ją do per­fek­cjo­ni­zmu. Ci ludzie sta­ra­ją się być per­fek­cyj­ni, i w cza­sie tego pro­ce­su sta­ją się cho­rzy. Ich prio­ry­te­ty prze­su­wa­ją się od ufno­ści w Bogu, kon­cen­tru­jąc się tyl­ko i wyłącz­nie na cią­głym uni­ka­niu upad­ku. Panicz­nie boją się ośmie­sze­nia i kry­ty­cy­zmu ich oso­by przez innych wie­rzą­cych. Irra­cjo­nal­nie wie­rzą, że jeśli osią­gną per­fek­cję, to nikt nie będzie mógł w nich i w ich akcjach zna­leźć żad­ne­go grze­chu. Tyl­ko wów­czas — tak wie­rzą — dostą­pią akcep­ta­cji, miło­ści i odczu­cie przy­na­leż­no­ści do Boga jak i swo­jej gru­py wyzna­nio­wej.


Ludzie uwi­kła­ni w tok­sycz­ne sys­te­my wia­ry łapią swo­je ofia­ry wła­śnie w takie pułap­ki tyra­nii per­fek­cjo­ni­zmu. Dla­te­go że wie­rzą­cy w tych wyzna­niach są naucza­ni, że nale­żą do eli­tar­ne­go sys­te­mu, wie­rzą, że mogą i potrze­bu­ją osią­gnąć per­fek­cję. Czu­ją nie­sa­mo­wi­ty wstyd, kie­dy w czymś zawio­dą. Ci spro­wa­dze­ni na manow­ce ludzie naucza­ją, aby wie­rzyć że popeł­nie­nie przez kogoś grze­chu ozna­cza, że wia­ra tej oso­by nie jest wystar­cza­ją­co moc­na. Pra­cu­ją tak­że bar­dzo cięż­ko, aby z rekom­pen­so­wać ich przy­pusz­czal­ny brak wia­ry. Per­fek­cjo­ni­ści są pro­wa­dze­ni przez swo­je pra­gnie­nie dorów­na­nia stan­dar­dom, któ­re nigdy nie mogą być osią­gnię­te. Kie­dy nie zdo­ła­ją osią­gnąć tego zado­wa­la­ją­ce­go ich stan­dar­du wia­ry, są jak w pułap­ce swe­go tok­sycz­ne­go sys­te­mu.


Wyzna­wa­nie grze­chów — a nie zapie­ra­nie się ich — uwal­nia ludzi, uczy i pozwa­la wyra­stać ze swo­ich błę­dów. Tyl­ko akcep­ta­cja tego oczy­wi­ste­go fak­tu naszych ludz­kich grzesz­nych sła­bo­ści jest w sta­nie dopro­wa­dzić do świa­do­mo­ści potrze­by boskie­go Zbaw­cy. Zdro­wa wia­ra pra­gnie omi­nąć grzech, ale nie jest prze­ra­żo­na w uczy­nie­niu jakie­goś błę­du gdzie nie mogła­by sko­rzy­stać z Bożej łaski.


Ci któ­rzy repre­zen­tu­ją nie­zdro­wą tok­sycz­ną wia­rę, chęt­nie uży­wa­ją pomó­wie­nia i insy­nu­acji, aby zabić repu­ta­cję oso­by lub innej gru­py wyzna­nio­wej z któ­rą oni się nie zga­dza­ją. Te prze­ko­na­nie o jedy­nym słusz­nym rozu­mie­niu Bożych prawd powo­do­wa­ło i powo­du­je wie­le ran i cier­pie­nia.


Nie­ste­ty, ze smut­kiem muszę stwier­dzić, że chrze­ści­jań­stwo nie jest w tym reli­gij­nym zaro­zu­mial­stwie osa­mot­nio­ne. Ta aro­ganc­ka eks­klu­zyw­ność jest pla­gą nie tyl­ko chrze­ści­jań­stwa, ale tak­że i wie­lu innych reli­gii. Wyznaw­cy każ­dej reli­gii nie­na­wi­dzą innych — chrze­ści­ja­nie nie­na­wi­dzą ate­istów; muzuł­ma­nie nie­na­wi­dzą nie­wier­nych; a żydzi nie­na­wi­dzą pogan. Dla wie­lu ich reli­gia przed­sta­wia jedy­nie war­tość w tym, że mają jasno okre­ślo­ne kogo mają nie­na­wi­dzić, a kogo kochać. Muzuł­ma­nie ogła­sza­ją Dżi­had. Hin­du­si mor­du­ją muzuł­ma­nów w naka­zie oczysz­cza­nia świą­ty­ni. Pale­styń­ski samo­bój­ca zabi­ja Syjo­ni­stycz­nych osad­ni­ków. Izra­el­skie bul­do­że­ry demo­lu­ją arab­skie domy. To wszyst­ko dzie­je się w imie­niu reli­gii pod auto­ry­ta­tyw­nym imie­niem Pana Boga.


Dla­cze­go ta tok­sycz­na wia­ra jesz­cze się utrzy­mu­je? To jest to co wie­lu z nas myśli — for­mal­nie i nie­for­mal­nie, robiąc te żenu­ją­ce odkry­cie. Nawet jeśli z całą świa­do­mo­ścią wyczu­wa­my i zga­dza­my się z bez­war­to­ścio­wo­ścią i brzy­do­tą tego rodza­ju uczuć, to jed­nak nie wie­my w jaki spo­sób mamy się z tym upo­rać. Mówiąc jesz­cze ina­czej — nie­mal wszy­scy bez wyjąt­ku, sta­je­my oko w oko przed tą prze­ra­ża­ją­co trud­ną do usu­nię­cia świa­do­mo­ścią myśle­nia o swo­jej reli­gii jako bar­dziej praw­dzi­wej, słusz­nej itd.


Nie chciał­bym ucho­dzić w tym miej­scu za hipo­kry­tę i przy­znam się, że na począt­ku mego chrze­ści­jań­skie­go życia, tak­że sto­so­wa­łem takie same cho­re, zatru­te meto­dy wobec innych moich współ­bra­ci w Chry­stu­sie. Byłem świę­cie prze­ko­na­ny, że są oni grzesz­ni­ka­mi, któ­rych muszę ura­to­wać, ale tyl­ko i wyłącz­nie przez uczy­nie­nie ich wie­rzą­cy­mi w koście­le bap­ty­stów. Moja nie­doj­rza­ła nad­gor­li­wość przy­no­si­ła czę­sto wie­le destruk­cji i cier­pie­nia, któ­re­go wów­czas zupeł­nie nie rozu­mia­łem. Jed­nak naj­bar­dziej prze­ra­ża mnie, jak wie­le wyni­ka kon­se­kwen­cji znie­chę­ca­ją­cych ludzi do chrze­ści­jań­stwa, gdy milio­ny podzie­la­ją taką aro­gan­cję, jaką ja posia­da­łem. Dla­te­go zachę­cam każ­de­go do prze­pa­trze­nia wła­snych moty­wów dzia­ła­nia, gdy sta­je­my naprze­ciw dru­gie­go czło­wie­ka z naszy­mi czy­sto dogma­tycz­ny­mi war­to­ścia­mi. Jestem prze­ko­na­ny, że dzi­siej­szy świat szu­ka żywe­go Chry­stu­sa, ale stro­ni od dogma­tycz­nej reli­gij­no­ści.


Może to nie­któ­rych zasko­czy, ale muszę w tym miej­scu stwier­dzić; Jezus Chry­stus nigdy nie zakła­dał reli­gij­nej insty­tu­cji sza­fu­ją­cej dogma­ta­mi i świę­ty­mi praw­ny­mi regu­la­cja­mi w celu zbli­że­nia czło­wie­ka do Boga. Chry­stus wpro­wa­dził w reli­gij­ny świat rytu­ałów, biz­ne­so­wo moty­wo­wa­nych świę­tych usług poję­cie “Łaski” mówią­ce nam, że nie musi­my nicze­go robić, aby zna­leźć intym­ną rela­cję z po trzy­kroć świę­tym Bogiem. Ta rela­cja jest moż­li­wa od teraz, od tej chwi­li, nam pozo­sta­je ją jedy­nie pod­trzy­my­wać. Wie­rzę, że to prze­sła­nie o Jezu­sie, i danej wszyst­kim bez wyjąt­ku “Łasce” obco­wa­nia z Bogiem, wyzwo­lo­ne z tych reli­gij­no dogma­tycz­nych ogra­ni­czeń posia­da poten­cjał przy­czy­nie­nia się do zaspo­ko­je­nia glo­bal­ne­go pra­gnie­nia świę­to­ści i pozna­nia Boga. Wie­rzę że w Bożej łasce mie­ści się wię­cej miło­ści do upa­dłe­go czło­wie­ka niż my może­my sobie to wyobra­zić. Chrze­ści­jań­skie prze­sła­nie musi zostać uwol­nio­ne od reli­gij­nych ogra­ni­czeń, tym samym otwie­ra­jąc się na moż­li­wość rady­kal­nej prze­mia­ny zgod­nej z Duchem naucza­nia Chry­stu­so­we­go.


Hans Kung, kato­lic­ki teo­log kie­dyś wypo­wie­dział takie zda­nie: “Nie ma moż­li­wo­ści prze­trwa­nia bez świa­to­wej ety­ki. Nie moż­li­wy jest świa­to­wy pokój, bez poko­ju pomię­dzy reli­gia­mi. Nie ma poko­ju pomię­dzy reli­gia­mi bez pro­wa­dze­nia dia­lo­gu pomię­dzy nimi.”


Pastor Lech Forem­ski

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.