Ekumenizm w Polsce i na świecie

3. Niedziela Wielkiego Postu (Niedziela Oculi)


“Namó­wi­łeś mnie, Panie, i dałem się namó­wić pochwy­ci­łeś mnie i prze­mo­głeś. Sta­łem się pośmie­wi­skiem na co dzień każ­dy szy­dzi ze mnie. Gdyż ile­kroć prze­ma­wiam, muszę krzy­czeć i wołać: Gwałt i znisz­cze­nie! I tak sło­wo Pana sta­ło mi się hań­bą i pośmie­wi­skiem na co dzień. A gdy pomy­śla­łem: Nie wspo­mnę o nim i już nie prze­mó­wię w jego imie­niu, to sta­ło się to w moim ser­cu jak ogień pło­ną­cy, zamknię­ty w moich kościach. Mozo­li­łem się, by go znieść, lecz nie zdo­ła­łem. Sły­sza­łem zło­śli­we szep­ty wie­lu: “Gro­za doko­ła! Złóż­cie donos i my zło­ży­my donos na nie­go!” Wszy­scy moi przy­ja­cie­le czy­ha­ją na mój upa­dek. “Może da się namó­wić i potem będzie­my nad nim górą, i zemści­my się na nim”. Ale Pan jest ze mną jak groź­ny boha­ter; dla­te­go moi prze­śla­dow­cy pad­ną i nie będą górą. Będą bar­dzo zawsty­dze­ni, że im się nie powio­dło, w wiecz­nej hań­bie, nie­za­po­mnia­nej. Lecz Ty, o Panie Zastę­pów, któ­ry badasz spra­wie­dli­we­go, prze­ni­kasz ner­ki i ser­ce, spraw, bym ujrzał two­ją pomstę nad nimi, gdyż tobie powie­rzy­łem moją spra­wę. Śpie­waj­cie Panu, chwal­cie Pana, gdyż wyba­wił duszę bied­ne­go z mocy zło­śni­ków.” Jr 20,7–13


“Namó­wi­łeś mnie, Panie, i dałem się namó­wić pochwy­ci­łeś mnie i prze­mo­głeś. Sta­łem się pośmie­wi­skiem na co dzień każ­dy szy­dzi ze mnie. Gdyż ile­kroć prze­ma­wiam, muszę krzy­czeć i wołać: Gwałt i znisz­cze­nie! I tak sło­wo Pana sta­ło mi się hań­bą i pośmie­wi­skiem na co dzień. A gdy pomy­śla­łem: Nie wspo­mnę o nim i już nie prze­mó­wię w jego imie­niu, to sta­ło się to w moim ser­cu jak ogień pło­ną­cy, zamknię­ty w moich kościach. Mozo­li­łem się, by go znieść, lecz nie zdo­ła­łem. Sły­sza­łem zło­śli­we szep­ty wie­lu: “Gro­za doko­ła! Złóż­cie donos i my zło­ży­my donos na nie­go!” Wszy­scy moi przy­ja­cie­le czy­ha­ją na mój upa­dek. “Może da się namó­wić i potem będzie­my nad nim górą, i zemści­my się na nim”. Ale Pan jest ze mną jak groź­ny boha­ter; dla­te­go moi prze­śla­dow­cy pad­ną i nie będą górą. Będą bar­dzo zawsty­dze­ni, że im się nie powio­dło, w wiecz­nej hań­bie, nie­za­po­mnia­nej. Lecz Ty, o Panie Zastę­pów, któ­ry badasz spra­wie­dli­we­go, prze­ni­kasz ner­ki i ser­ce, spraw, bym ujrzał two­ją pomstę nad nimi, gdyż tobie powie­rzy­łem moją spra­wę. Śpie­waj­cie Panu, chwal­cie Pana, gdyż wyba­wił duszę bied­ne­go z mocy zło­śni­ków.” Jr 20,7–13

Ile­kroć czy­tam ten tekst z księ­gi Pro­ro­ka Jere­mia­sza sta­je mi przed oczy­ma pewien czło­wiek, któ­ry przy­szedł do mnie 27 lat temu, aby kupić Nowy Testa­ment z ilu­stra­cja­mi. Przy tej oka­zji na jego życze­nie prze­pro­wa­dzi­łem z nim dusz­pa­ster­ską roz­mo­wę. Powie­dział, że nie jest z nasze­go Kościo­ła, ale jest czło­wie­kiem poszu­ku­ją­cym, gdyż na sku­tek róż­nych przejść utra­cił wia­rę.

Po jakimś pół roku spo­tka­łem go w Dzię­gie­lo­wie, a potem przy­szedł, abym był świad­kiem jego wstą­pie­nia do nasze­go Kościo­ła. Stał się miłym i zaan­ga­żo­wa­nym w życie Kościo­ła naszym bra­tem, któ­ry mnie i wie­lu ludziom wyświad­czył wiel­ką pomoc w roz­da­wa­niu darów w okre­sie sta­nu wojen­ne­go. Z tej jego pomo­cy i Wasz zbór w Ustro­niu tak­że korzy­stał. Po zale­d­wie kil­ku latach pra­cy w Koście­le zacho­ro­wał na raka kości, wie­le cier­piał zanim odszedł w poko­ju do Pana. Gdy wstą­pił do nasze­go Kościo­ła na ścia­nie swe­go poko­ju, mimo, że jego naj­bliż­sza rodzi­na nie nale­ża­ła do nasze­go Kościo­ła, powie­sił napis wła­sno­ręcz­nie wyko­na­ny: „Namó­wi­łeś mnie, Panie, i dałem się namó­wić, pochwy­ci­łeś mnie i prze­mo­głeś”.

Ile­kroć ten tekst czy­tam, tyle­kroć z wdzięcz­no­ścią wspo­mi­nam tego czło­wie­ka. W tych sło­wach pro­rok Jere­miasz, któ­ry tak­że wie­le cier­piał, o czym świad­czą Tre­ny Jere­mia­sza, mówi tak­że o sobie, o swo­im cier­pie­niu. Jego powo­ła­nie do służ­by pro­roc­kiej wyglą­da­ło ina­czej ani­że­li innych pro­ro­ków: Iza­ja­sza czy choć­by Jona­sza. Pan nie pytał go: „Kogo poślę, a kto tam pój­dzie?”, bo jego wybrał Pan zanim się naro­dził. A gdy Jere­miasz to usły­szał prze­ra­ził się: jak on sła­by czło­wiek ma pójść, aby zwia­sto­wać Praw­dę Bożą? Wte­dy Pan go do tego namó­wił: „Nie mów: Jestem jesz­cze mło­dy! Bo do kogo­kol­wiek cię poślę, pój­dziesz i będziesz mówił wszyst­ko, co ci roz­ka­żę. Nie bój się ich, bo Ja jestem z Tobą.” Na innym miej­scu Sło­wa Boże­go jest napi­sa­ne: „Gdy Pan jest ze mną, cóż może uczy­nić mi czło­wiek?”

Choć życie Jere­mia­sza w kro­cze­niu za Panem i wypeł­nia­niem Jego woli nie było łatwe, to jed­nak nie­raz mógł doświad­czyć tych słów: „Nie bój się, bo Ja jestem z Tobą.” Były dnie i lata. w któ­rych pro­rok na widok zła jakie się dzia­ło chciał zwąt­pić i zaprze­stać zwia­sto­wa­nia Sło­wa Pana. Wie­lu to uczy­ni­ło i czy­nią po dzień dzi­siej­szy, ale powo­ła­nie pro­ro­ka Jere­mia­sza na to mu nie pozwo­li­ło: „…to sta­ło się to w moim ser­cu jak ogień pło­ną­cy, zamknię­ty w moich kościach.” A prze­cież nie tyl­ko na nas, ale i na nie­go szły dono­sy, skar­gi i pośmie­wi­ska. Ale wytrwał do koń­ca. A Sło­wo Boże powia­da: „Kto wytrwa do koń­ca, zba­wio­ny będzie.”

Sio­stry i bra­cia w Chry­stu­sie!

Dzi­siaj, w przy­szłą nie­dzie­lę, ale i przez cały ten rok, cały świat lute­rań­ski wspo­mi­na 400. rocz­ni­cę uro­dzin jed­ne­go z naj­więk­szych lute­rań­skich pie­śnia­rzy, ks. Paw­ła Ger­hard­ta. Uro­dził się przed 400 laty w Gräfen­ha­ini­chen koło Mia­sta Lutra, Wit­ten­ber­gi, zale­d­wie 61 lat po śmier­ci wiel­kie­go Ojca Refor­ma­cji, 12 mar­ca 1607 r. jako syn rol­ni­ka oraz restau­ra­to­ra, i mat­ki pocho­dzą­cej z rodzi­ny pastor­skiej. Gdy miał zale­d­wie 15 lat utra­cił rodzi­ców, kształ­cił się aż został księ­dzem lute­rań­skim. Nie mamy wie­le cza­su, aby sze­rzej powie­dzieć o jego życiu. Wie­my, że jego życie przy­pa­dło na lata strasz­li­wej reli­gij­nej woj­ny trzy­dzie­sto­let­niej, lata cięż­kich cho­rób zakaź­nych. Tyl­ko jeden syn z sze­ścior­ga jego dzie­ci prze­żył ojca, któ­ry zmarł w 69. roku życia. Ale pozo­sta­ła po nim wspa­nia­ła poezja, do któ­rej kom­po­zy­tor Jan Crüger stwo­rzył wspa­nia­łą muzy­kę. Czy ktoś z nas potra­fi sobie wyobra­zić Wiel­ki Pią­tek bez pie­śni: „O gło­wo, cos zra­nio­na?” [ŚE 142]. Sły­szy­my ją w cza­sie pasyj­nymw Waty­ka­nie. Jak wymow­nie w Wiel­ki Pią­tek brzmią sło­wa pie­śni: „Patrz, świe­cie, życie moje.” [ŚE 153] W 4. zwrot­ce zawar­ta jest cała lute­rań­ska „teo­lo­gia krzy­ża”:

To ja, to grze­chy moje/

Zada­ły Ci te zdro­je, /

Nie zli­czysz mnó­stwa ich/

Jest ich jak pia­sku w morzu /

I one Tobie mno­żą’

Nawa­ły mąk i bólów Twych.

Każ­da z oko­ło 30 pie­śni zawar­tych zarów­no w śpiew­ni­ku nie­miec­kim, jak i pol­skim, a tak­że w śpiew­ni­kach lute­rań­skich całe­go świa­ta, zawie­ra nie­opi­sa­ną głę­bię teo­lo­gicz­ną, reli­gij­ną, pocie­sza nas i nada­je życiu wła­ści­wy sens. Dla­te­go te pie­śni nie prze­brzmia­ły, nadal są nam pocie­chą i poucze­niem jak mamy wie­rzyć. A powsta­ły nie za biur­kiem w wygod­nym fote­lu, lecz wyro­sły z cier­pie­nia, nie­do­li, prze­śla­do­wa­nia, jed­nym sło­wem z tego wszyst­kie­go, o czym dzi­siaj mówi pro­rok Jere­miasz i co sam prze­ży­wał.

Dla­te­go tak jak Jere­mia­sza, tak i ks. Paw­ła Ger­hard­ta dzi­siaj z głę­bo­ką wdzięcz­no­ścią wspo­mi­na­my.

Gdy wsłu­chu­je­my się w dzi­siej­szy tekst biblij­ny, to nie tyl­ko chce­my go odnieść do ludzi, o któ­rych mówi­li­śmy. Trze­ba by było zapy­tać jak pytał Apo­sto­ła Fili­pa mini­ster kró­lo­wej Kan­da­ki: „Pro­szę cię, o kim to pro­rok mówi? O sobie samym, czy tez o kim innym? A Filip otwo­rzył swo­je usta i zwia­sto­wał mu dobrą nowi­nę o Jezu­sie.” Tak, to sło­wo, któ­re na począt­ku prze­czy­ta­li­śmy jest nie­wąt­pli­wie sło­wem o Jezu­sie. Kościół chce, aby­śmy dzi­siaj w Nie­dzie­lę zwa­ną Ocu­li tzn. „Oczy moje patrzą na Pana”, zechcie­li spoj­rzeć na Jezu­sa, na takie­go Jezu­sa jakim On był na dro­dze Swo­jej pasji, swo­je­go cier­pie­nia. Spójrz­my na Jezu­sa, na któ­re­go zło­żo­no fał­szy­wy donos, na któ­re­go śmierć czy­ha­no, któ­re­go wszy­scy, oprócz Mat­ki i ucznia Jana, opu­ści­li w cier­pie­niu, ale któ­ry w cier­pie­niu nie zwąt­pił i nie bluź­nił Bogu, mimo, że wołał sło­wa­mi 22 psal­mu: „Boże mój, Boże mój cze­muś mnie opu­ścił?” Patrz­my na Jezu­sa, któ­ry w koń­cu odniósł zwy­cię­stwo. Na takie­go Jezu­sa opi­sa­ne­go przez pro­ro­ka Jere­mia­sza, nie­ustan­nie spo­glą­dał ks. Paweł Ger­hardt i opi­sał Go dla nas w swych nie­śmier­tel­nych pie­śniach. Nie­chaj za to będą Bogu dzię­kii chwa­ła. Amen.

Kaza­nie wygło­szo­ne 11 mar­ca 2007 r. w koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim św. ap. Jaku­ba St.w Ustro­niu.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.